Grupa: Administrator
Posty: 1196 #1141549 Od: 2012-7-18
Ilość edycji wpisu: 2 |
Problematyka związana z higieną jamy ustnej uchodzi za stosunkowo niekontrowersyjną. Bez względu na to jak często odwiedzamy swojego dentystę, wszyscy mniej więcej wiemy, w jaki sposób powinniśmy dbać o zdrowie naszych zębów. Wydaje się to o tyle proste, że sprowadza się do kilku, chyba wszystkim dobrze znanych czynności obejmujących regularne wizyty u stomatologa, szczotkowanie zębów nie rzadziej niż dwa razy dziennie, stosowanie nici dentystycznych i płynów do płukania jamy ustnej, a także fluoryzację zębów.
Zgodnie ze wskazówkami stomatologów ten zestaw praktyk powinien zagwarantować dobry stan naszego uzębienia. Jednak , jak pokażemy w tym artykule, rzeczywistość znacznie odbiega od teorii. Okazuje się bowiem, że w zasadzie żadna z tych czynności nie daje satysfakcjonujących rezultatów w zapobieganiu i w walce z problemami jamy ustnej. Nie może być inaczej, ponieważ z naukowego punktu widzenia mają one w rzeczywistości niewielkie uzasadnienie.
Zacznijmy od tego, że pomimo rozwoju stomatologii i coraz doskonalszej opieki dentystycznej stan uzębienia u ludzi, zamiast się poprawiać, stale się pogarsza. W artykule pt. „How to Prevent & Reverse Cavities” (pl. „Jak zapobiegać i leczyć ubytki”), opublikowanym w portalu „Healthy Fixx „, oraz w książce pt. Cure tooth decay autorstwa Ramiela Nalega, publicysty i członka Fundacji Westona A. Price’a, można znaleźć przerażające dane statystyczne pokazujące nasilające się problemy z zębami. Co ważne, są one szczególnie widoczne u dzieci. Dane zebrane między 1988 a 1994 rokiem pokazują, że 50% amerykańskich dzieci w wieku od 5 do 8 lat cierpi na próchnicę.
Zauważmy, że niemal wszystkie metody zapobiegania próchnicy koncentrują się na jednym – na walce z bakteriami w jamie ustnej. Współczesna stomatologia obwinia bakterie za wywoływanie niemal wszystkich schorzeń jamy ustnej i zębów, ponieważ mikroorganizmy te, jak uważają stomatolodzy, mają produkować kwasy, które niszczą nasze zęby. Na tym założeniu opiera się cała strategia działania systemu opieki stomatologicznej. Schemat „wojny” dentystów z bakteriami można przedstawić w następujący sposób:
Musisz szczotkować zęby cały czas, aby pozbyć się bakterii powodujących próchnicę. Musisz płukać kamę ustną płynami chemicznymi, aby zabić jeszcze więcej groźnych bakterii. Musisz używać nici dentystycznej, aby pozbyć się bakterii i pozostałych po posiłku kawałków jedzenia, których nie uda się usunąć szczoteczką. Gdy powyższe trzy czynności nie zadziałają, musisz zapłacić dentyście, aby usunął bakterie za pomocą wiertła. Gdy nie sposób usunąć bakterii wiertłem, i ciągle ich przybywa, powstaje ryzyko infekcji korzenia zębnego. To wymaga leczenia kanałowego. W końcu, gdy ta ostatnia metoda nie zadziała, należy zainfekowanego zęba usnąć, a na jego miejsce wstawić nowe, sztuczne uzębienie.
Wiara w to, że bakterie powodują próchnicę, ma swoje źródło w teorii mówiącej, że choroby w organizmie człowieka powodowane są przez mikroorganizmy. Hipotezę taką sformułował w XIX wieku prekursor mikrobiologii, francuski chemik – Ludwik Pasteur. Dodajmy, że jest on również wynalazcą procesu konserwacji żywności, który od jego nazwiska nosi nazwę „pasteryzacji”. Jego poglądy, znane pod nazwą the „Germ theory of disease” dały impuls do rozwoju wielu kierunków konwencjonalnej medycyny. Na przykład zgodnie z tą teorią zaczęto rozwijać i stosować na szeroką skalę takie środki jak antybiotyki i szczepionki. W medycynie powstał też nowy, „antybakteryjny” dział – higiena.
Z czasem „dbałość o higienę osobistą” weszła do kanonu zaleceń lekarskich. Dotyczy to również stomatologii. Na przykład próchnicę zębów traktuje się jako skutek zaniedbań w zakresie higieny jamy ustnej. „Antybakteryjny” sposób myślenia przejawia się niemal co chwilę w naszym codziennym życiu. Półki w naszych domach uginają się od rozmaitych środków przeznaczonych do mycia i czyszczenia oraz produktów do higieny osobistej. Wszystkie one mają wyeliminować z naszego otoczenia złowrogie bakterie, które czyhają w zakamarkach naszych domów na nasze zdrowie.
Niestety okazuję się, że chemiczne, antybakteryjne środki czyszczące mogą stanowić jeszcze większe zagrożenie dla zdrowia niż same bakterie. W książce pt. Cleaning yourself to death (pl. Zaczyścić się na śmierć) pisze o tym Pat Thomas, autor wielu książek o zdrowiu człowieka. Thomas scharakteryzował najbardziej powszechne domowe produkty czyszczące oraz środki higieny osobistej pod kątem ich wpływu na ludzki organizm. Pod jego lupą znalazły się również środkach do higieny jamy ustnej. Oto kilka przykładów niebezpiecznych składników, które można znaleźć w tych pozornie prozdrowotnych produktach:
Pasty do zębów:
Hydrated Silicia (kwas krzemowy w bezwodnej formie SiO2): J kosmetykach używany jest jako środek ścierny. W postaci proszku, gdy jest wdychany, jest uważany jako substancja rakotwórcza. Pasta do zębów zawiera te same cząsteczki kwasu krzemowego.
Pirofosforany: Dostępnych jest wiele publikacji opisujących problemy zdrowotne spowodowane używaniem tego środka. Pirofosforany, znane również jako „dodatki E450”, powodują w jamie ustnej zmianę środowiska pH z lekko kwaśnego na lekko zasadowe, co podrażnia błonę śluzową. Pirofosforany mogą zaburzać działanie wielu enzymów, co wpływa na obniżoną zdolność trawienia. Ponadto, jako że składnik ten jest nieprzyjemny w smaku, aby to zamaskować, dodaje się do płynów do higieny jamy ustanej mnóstwo sztucznych dodatków smakowych (np. CI 77891 i CI 74260), których bezpieczeństwa nigdy nie potwierdzono naukowo.
Triklosan: jest środkiem bakteriobójczym i przeciwgrzybicznym. Związek ten jest bardzo łatwo przyswajalny przez organizm człowieka. Może wywoływać reakcje alergiczne, wrzody, problemy z wątrobą i zapalenie oczu. Trikslosan obniża temperaturę ciała poprzez interakcje z hormonami trzustki. Działa negatywnie na cały układ nerwowy.
Płyny do płukania jamy ustnej:
Gdy myjemy zęby szczotką i pastą, pod koniec tej czynności zazwyczaj płuczemy jamę ustną wodą, wypłukując z niej chemikalia. Sytuacja zmienia się, kiedy płuczemy usta płynami do higieny jamy ustnej. Wtedy wszystkie zawarte w nich substancje zostają w ustach jeszcze długo po umyciu zębów. Przez dugi czas oddziałują wtedy negatywnie na środowisko panujące w jamie ustnej. Większość płynów do płukania ust zawiera alkohol, który zmienia pH w ustach i podrażnia błonę śluzową, co obniża ochronę jamy ustnej i gardła. Tak samo na zmianę pH mogą wpływać inne składniki omawianych płynów, na przykład związek o nazwie betaina kokamidopropylowa(CAPB), który znany jest z tego, że wywołuje rozmaite alergie. W roku 2004, ten CAPB zdobył „zaszczytny” tytuł „Allergen of the Year” (pl. Alergen roku), przyznawany przez „American Contact Dermatitis Society” (pl. Amerykańskie Stowarzyszenie Chorych na Wyprysk Kontaktowy).
Jednak, jak pisze Thomas, najbardziej niebezpieczny jest fluor, będący podstawowym składnikiem past do zębów i płynów do higieny jamy ustnej. Autor zauważa, że „ w tabelach chemicznych, fluor znajduję się pomiędzy arszenikiem i ołowiem, jeżeli chodzi o toksyczność. Kontenery zawierające fluor, dostarczane są do producentów past do zębów, oznakowane symbolem trupiej czaszki [Symbol toksyczności – przyp.. tłum.]„
Oto lista efektów ubocznych stosowania fluoru zawartego w pastach do zębów, wodzie i innych środkach codziennego użytku:
Zatrucia Alergie Choroby kości Uszkodzenia mózgu Próchnica zębów Nowotwory Uszkodzenia układu pokarmowego
Co ciekawe, jak dotąd nie udało się zgromadzić twardych dowodów naukowych potwierdzających hipotezę, że stosowanie fluoru w pastach do zębów, bądź w wodzie, poprawia zdrowie naszych zębów. Jak uważa Thomas, duża część tzw. wiedzy o fluorze i jego roli w stomatologii nie wykracza tak naprawdę nigdy nie dowiedzione hipotezy i założenia.
Różne pasty zawierają różne ilości fluoru. Pasty do zębów dla dzieci zawierają100ppmF (parts per milion of fluoride), pasty dla dorosłych zawierają nawet do 1,500ppmF. Dawka 50mg fluoru – czyli tyle ile znajduje się w jednej trzeciej stumililitrowej tubki zawierającej 1,500ppmF – może prowadzić do śmierci. Fluor jest jednak bardzo nietrwałą substancją.Thomas tłumaczy, że połączenie fluoru z środkami ściernymi używanymi w pastach do zębów powoduję stratę od 60% do 90% fluoru dodanego do pasty już po pierwszym tygodniu.„By poradzić sobie z tym problemem [strata fluoru - przyp. tłum], producenci past do zębów po prostu dodają więcej fluoru”, pisze badacz.
Czy próchnicę na pewno wywołują bakterie?
Ramiel Nagel, autor książki Cure tooth decay, uważa, że pogląd, jakoby bakterie miały powodować degenerację zębów u zdrowego człowieka jest błędny. Na poparcie tej tezy przytacza m.in. dorobek Willoughby D. Millera (1853-1907) pioniera stomatologii i dr Ralpha Steinmana, autora licznych badań nad próchnicą zębów. Jak pisze Nagel, Miller nigdy nie wierzył, że bakterie mogą powodować próchnicę, ponieważ zdrowe zęby są odporne na działanie produkowanego przez nie kwasu. Opinię tę potwierdziły badania na szczurach laboratoryjnych, u których Steinman nie stwierdził żadnej relacji między kwasem produkowanym przez bakterie a próchnicą zębów.
Zdrowe zęby a dieta
Jednym z „niebakteryjnych” wyjaśnień przyczyn próchnicy jest nieprawidłowa dieta, która powoduje osłabienie zębów oraz ich zwiększoną podatność na negatywne skutki działanie bakterii. W tym ujęciu działanie bakterii może stać się szkodliwe, ale dopiero wskutek osłabienia uzębienia, będącego rezultatem złej diety.
Warto zauważyć, że prymitywne populacje wolne były od problemów stomatologicznych, powszechnych w uprzemysłowionych populacjach zachodnich. Znakomicie pokazał to Westona A. Price w swoim epokowym dziele pt. Nutrition and Physical Degenaration. Price był stomatologiem, który poświęcił swoją całą karierę na badanie przyczyn degeneracji uzębienia. Jego laboratorium był cały świat. Lekarz odwiedzał rozmaite zakątki świata badając i opisując prymitywne kultury, które nie zostały „zarażone” cywilizowanym stylem życia i odżywania. Uderzyło go to, że przy braku opieki dentystycznej, wśród izolowanych grup próchnica była niemal całkowicie nieobecna. Price doszedł do wniosku, że kluczem do dobrego zdrowia (nie tylko stanu uzębienia) jest tradycyjny model odżywiania. Naturalnie był on różny w różnych zakątkach świata, ale zawsze był wolny od przetworzonej żywności. Dla przykładu pozostający w znakomitym zdrowiu peruwiańscy Indianie spożywali głownie takie pokarmy jak dziczyzna, owoce i warzywa.
Co ważne, Price zauważył, że problemy z dziąsłami i próchnicą pojawiały się u izolowanych populacji zawsze wtedy, kiedy w ich diecie pokarmy przetworzone zaczęły zastępować żywność tradycyjną. Zmiany degeneracyjne uzębienia występowały już w następnym pokoleniu po zmianie diety z tradycyjnej na nowoczesną.
Po tym jak [Peruwiańscy Indianie - przyp. tłum] włączyli do swojej diety pokarmy typowe dla nowoczesnej cywilizacji, odrzucając jednocześnie tradycyjne pokarmy naturalne, problemy z próchnicą zaczęły się u nich pojawiać się na szeroką skalę …. Była to typowa żywność białego człowieka: rafinowana mąka, cukier, produkty słodzone, konserwy, polerowany ryż.
Innych dowodów na potwierdzenie hipotezy, że dieta jest główną przyczyną próchnicy, dostarczają eksperymenty przeprowadzone przez wspomnianego wyżej Ralpha Steinmana. W latach 60-tych XX wieku, opublikował on wyniki badań dowodzące, że występowanie próchnicy związane jest ze zdrowiem całego organizmu, a nie samych zębów.
Co ciekawe, mówi się, że próchnicę wywołuje cukier, który jest pożywką dla bakterii w jamie ustnej. Jednak w swoich badaniach Steinman podawał zwierzętom glukozę bezpośrednio do krwi, co wywoływało niekorzystne zmiany na ich zębach . Wyniki były zadziwiające. Szczury nabawiły się próchnicy, mimo, że pożywienie nie miało styczności z zębami.
Zdaniem niektórych obserwatorów skład diety ma kluczowe znaczenie dla zdrowia zębów ponieważ działa na przepływ płynów w zębie – płynów, które odżywiają i regenerują ząb. Nieprawidłowe odżywianie może zaburzyć ich przepływ, co osłabia naturalną ochronę zęba przed niekorzystnym wpływem czynników zewnętrznych (np. bakterii). Zła dieta może dodatkowo wywoływać niedobory mineralne. Przepływ płynów kontrolowany jest po przez hormon uwalniany przez śliniankę przyuszną – gruczoł ślinowy. Natomiast wpływ na gruczoł ślinowy, na śliniankę przyuszną, ma hormon insulina. Oddziaływanie insuliny jest w tym wypadku pośrednie. Robert Gamma, autor strony poświęconej badaniom dentystycznym, w jednym ze swoich artykułów tłumaczy ten proces w następujący sposób:
Cyrkulacja krwi w zębach jest zależna od wielu czynników w centralnym układzie nerwowym… stymulacja układu przywspółczulnego* redukuje znacznie przepływ płynów przez zęby.
Zatem stymulacja układu przywspółczulnego* jest m.in. związana z działaniem insuliny. Dieta bogata w produkty, które podnoszą poziom insuliny, stymuluje równocześnie czynniki zaburzające przepływ płynów odżywiających zęby. Jakie to produkty? Dokładnie takie same, które spowodowały degeneracje zębów u prymitywnych kultur badanych przez Westona A. Price’a: rafinowana mąka, cukier, produkty słodzone, produkty z puszek, polerowany ryż.
Okazuje się, że już niewielkie ograniczenia spożycia produktów bogatych w przetworzone węglowodany może mieć korzystny wpływ na uzębienie i pomaga zapobiegać próchnicy.
Sir Edward Mellanby (1884 –1955), odkrywca witaminy D i jej roli w powstawianiu krzywicy, przeprowadził wiele badań poświęconych związkom między dietą a zdrowiem zębów. W jednym z eksperymentów podzielił dzieci w wieku do lat 6 na 3 grupy, z których każda stosowała inną dietę w celu zahamowania i leczenia próchnicy. Pierwsza grupa nie otrzymała żadnych zaleceń dietetycznych, jadła więc to, co na co dzień, w tym owsiankę. Druga grupa jadła tak jak pierwsza, z tym że dodano w do jej jej diety suplementację witaminą D. W ostatniej, trzeciej grupie stosowano dietę pozbawioną takich produktów jak owsianka, chleb, kasze i płatki śniadaniowe. Można powiedzieć, że w trzeciej grupie zastosowano „średniowęglowodanowy” model odżywiania. Dodatkowo zastosowano w tej grupie suplementację witaminą D, tak jak w grupie drugiej.
Najkorzystniejsze rezultaty zaobserwowano w grupie trzeciej: u jej członków postęp próchnicy został zahamowany, a proces leczenia przyśpieszył, mimo że grupa ta nadal spożywała pewne produkty, które potencjalnie mogą powodować to schorzenie. Mellandy uznał wtedy, że zmniejszenie spożycia kwasu fitynowego, który obficie występuje na przykład w owsiance, mogło wpłynąć na pozytywne rezultaty w grupie trzeciej, ale – jego zdaniem – większą rolę odegrał tutaj zmniejszony poziom insuliny we krwi.
Warto zatem pamiętać, że jeśli chcemy zadbać o nasze zęby, powinniśmy przede wszystkim zadbać o zdrową dietę. Co to oznacza w praktyce? Poniżej podajemy przykładowe produkty mające korzystny i niekorzystny wpływ na nasze uzębienie. Z kompletnym zestawieniem można zapoznać się we wspomnianym wyżej tekście „How to Prevent & Reverse Cavities” .
Produkty niedobre dla zębów to m.in.:
Słodkie napoje i soki owocowe Rafinowane węglowodany, np. ciasteczka, chipsy itp. Cukier Płatki śniadaniowe Białe pieczywo
Produkty dobre dla zębów to m.in.:
Pokarmy odzwierzęce (najlepiej do zwierząt hodowanych i karmionych naturalnie) Produkty mleczne wysokiej jakości Jaja Gorzka czekolada
Smacznego!
Artur Seredziuk
* układ przywspółczulny – podukład autonomicznego układu nerwowego odpowiedzialny za odpoczynek organizmu i poprawę trawienia.
Źródło: Pat Thomas, Cleaning yourself to death, 2001, Newleaf Uszkodzenia nerek Problemy z tarczycą |