NOWE POSTY | NOWE TEMATY | POPULARNE | STAT | RSS | KONTAKT | REJESTRACJA | Login: Hasło: rss dla

HOME » MOJE ŚWIADECTWO PRAWDY O GEN. ZYGMUNCIE BERLINGU (1)

Przejdz do dołu stronyStrona: 1 / 1    strony: [1]

Moje świadectwo prawdy o gen. Zygmuncie Berlingu (1)

  
MareczekX5
05.03.2013 14:57:34
poziom najwyższy i najjaśniejszy :-)

Grupa: Administrator 

Posty: 7596 #1229270
Od: 2012-7-24
Za: http://marucha.wordpress.com/2013/03/05/moje-swiadectwo-prawdy-o-gen-zygmuncie-berlingu-1/

Od redakcji:

Poniżej prezentujemy część pierwszą relacji Kazimierza Wyłomańskiego, oficera 1. Dywizji im. Tadeusza Kościuszki, dowódcy ochrony gen. Zygmunta Berlinga w latach 1943-1944. Relacja pochodzi z roku 1995 i pisana była w Kłodzku, gdzie autor mieszkał do końca życia. Relacja ma charakter subiektywny, jest jednak ważnym świadectwem uczestnika wydarzeń. Do jej oceny wrócimy po publikacji drugiej części wspomnień.

Jako jeden z miliona polskich męczenników nieludzkiej ziemi, więzień i skazaniec a następnie żołnierz 1. Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki, berlingowiec, uważam za swój ludzki, obywatelski i patriotyczny obowiązek dać świadectwo prawdzie, przeciwstawić się wstrętnej i haniebnej kampanii oszczerstw w stosunku do nas, żołnierzy 1. Dywizji i 1. Armii Wojska Polskiego.

Obrazek
Lublin, lipiec 1944.



Ze szczególną mocą pragnę zaprotestować przeciwko oszczerstwom w stosunku do generała Zygmunta Berlinga – wielkiego patrioty, wspaniałego dowódcy, człowieka któremu ja i setki tysięcy takich jak ja więźniów, łagierników, niewolników archipelagu Gułag, zawdzięczamy życie i powrót do Ojczyzny. Należę do tej nielicznej grupki ludzi, którzy w latach 1943-1944 znajdowali się w najbliższym otoczeniu Generała. Nazywano mnie Jego cieniem, bo byłem szefem Jego osobistej ochrony.

Towarzyszyłem Mu prawie wszędzie i prawie zawsze aż do tej dramatycznej podróży do Moskwy gdzie na prośbę Bieruta, Gomułki, Bermana, Minca, Osóbki-Morawskiego i Żymierskiego, został internowany. Pozwolono Mu wrócić do kraju dopiero wtedy, gdy komunistyczna banda zdusiła resztki polskiego oporu, zniszczyła wszelką nadzieję na Polskę niepodległą i suwerenną. Nie sprokurowano Mu pokazowego procesu, jak tylu innym wybitnym polskim patriotom. Nie postawiono Go przed kapturowym sądem w podziemiach Informacji Wojskowej, nie zamordowano Go skrytobójczo, chociaż próby takie były, moim zdaniem, podejmowane.

Dlaczego pozwolono Mu żyć, chociaż nienawiść do Niego bandy rządzącej Polską nie miała granic? Przyczynę tej „łaski” ujawnia Władysław Gomułka w swych ziejących wprost schizofreniczną nienawiścią do Berlinga pamiętnikach. Obawiano się skandalu we własnym „ludowo-demokratycznym” obozie politycznym. Obawiano się (jeszcze wtedy się obawiano) protestu ze strony berlingowców – szarej masy żołnierskiej, którą Berling wyprowadził z sowieckiego domu niewoli. Zapewne, dziś jestem tego pewny, na uśmiercenie w taki czy inny sposób Berlinga nie zgodził się Stalin. W końcu to on zaakceptował propozycję Berlinga tworzenia Wojska Polskiego w Sowietach i on zaakceptował Berlinga na stanowisku dowódcy tego wojska. Oddając władzę nad Polską Bierutowsko-Bermanowskiej mafii, godząc się na usunięcie nieposłusznego Berlinga uznał, że słusznie będzie Go internować niż zabić. Nienawiść Bermana, Minca, Zambrowskiego i całej tej wrogiej Polsce mafii w stosunku do Berlinga była zrozumiała.

Oni chciał Polski niepodległej, suwerennej i demokratycznej. Oni wiedzieli, że w takiej Polsce żaden z nich nie miałby żadnej szansy sięgnięcia po władzę. Władzę mogli dostać tylko z rąk Stalina. Woleli być dozorcami Polski zamkniętej w stalinowskim uścisku niż nikomu nieznanymi wyrzutkami społeczeństwa. Chcieli więc 17-tej republiki sowieckiej i dążyli do tego celu nie przebierając w środkach, nie cofając się przed żadną podłością, żadną zbrodnią.

Zanim zostałem żołnierzem 1. Dywizji, przeszedłem swój własny a przecież tak bardzo typowy dla setek tysięcy Polaków, szlak męki, bólu, upokorzeń i rozpaczy.

Po klęsce wrześniowej znalazłem się w zaborze sowieckim w moim rodzinnym mieście – Zbarażu. Od początku okupacji sowieckiej, jako były kapral KOP-u i były policjant, musiałem się ukrywać. Poszukiwali mnie zaciekle Żydzi, którzy ochoczo założyli czerwone opaski i wstąpili do sowieckiej milicji. Mimo to nie siedziałem w mysiej norze czekając bezczynnie Bożego zmiłowania. Na przełomie 1939/40 wstąpiłem do Tajnej Organizacji POW, która pierwsza lub jedna z pierwszych organizacji niepodległościowych na wschodnich Kresach Rzeczpospolitej podjęła działalność skierowaną przeciwko okupantowi. Na skutek donosu kapusia nastąpiły aresztowania, śledztwo i wyrok. Dowódcę TO POW Mieczysława Kanasa oraz Antoniego Brongiela, Antoniego Stankiewicza i mnie skazano na karę śmierci przez rozstrzelanie. Pozostałych czternastu oskarżonych skazano na kary więzienia. W styczniu 1941 roku karę śmierci zamieniono mi na 10 lat obozu pracy i wywieziono do łagru Uchta w Republice Komi. Co tam przeszedłem, tego nie potrafi wyobrazić sobie nikt, kto tego nie zaznał. Nie udało mi się dostać do Andersa.

Do Berlinga dotarłem. Po dwóch miesiącach sprawowania funkcji szefa kompanii zostałem przeniesiony do plutonu ochrony sztabu. 15 sierpnia [1943] awansowałem do stopnia plutonowego a 10 września do stopnia sierżanta. Większość plutonu ochrony sztabu stanowili przedwojenni podoficerowie, policjanci, żandarmi. Przed wymarszem dywizji na front zostałem wraz z kilkoma kolegami przydzielony do osobistej ochrony generała Berlinga, dowódcy dywizji, korpusu a w końcu armii. Spotkał mnie zaszczyt niezwykły, gdyż zostałem mianowany dowódcą ochrony – cieniem Generała.

Już w Sielcach nad Oką wielu z nas zdawało sobie sprawą, że między Generałem a ludźmi nasyłanymi do Dywizji przez [Alfreda] Lampego i [Wandę] Wasilewską toczy się zażarta walka. Oni wszelkimi siłami starali się mu zaszkodzić, intrygowali, puszczali różne prowokacyjne plotki, starali się poderwać wszelkimi sposobami Jego autorytet. A On robił swoje i tworzył Polskie Wojsko. Tak, właśnie polskie. Mimo że większość oficerów to byli Rosjanie, a większość politruków Żydzi. Wśród politruków Polacy byli jak rodzynki w cieście i w dodatku niewiele mieli do powiedzenia. A jednak żelazna wola Generała pokonywała wszystko. To było polskie wojsko, początkowo wielu z nas odnosiło się do Berlinga z taką samą nieufnością jak do większości dowódców. Szybko jednak brać żołnierska przekonała się, że Berling to szczery Polak, patriota, prawdziwy polski oficer. Poszła wieść po Dywizji od tych, którzy go znali przed wojną albo o Nim słyszeli, że był w Legionach, że odznaczył się niezwykłym bohaterstwem w czasie wojny polsko-bolszewickiej w 1920 r., że został odznaczony trzykrotnie Krzyżem Walecznych i Krzyżem Virtuti Militari.

To było dużo, bardzo dużo, a poza tym widzieliśmy, że wszystko co Generał robił, każdy Jego krok, każde słowa, każda decyzja zmierzała do tego aby to była wyszkolona Dywizja owiana duchem patriotyzmu a nie jednostka najemników. Czyż mogliśmy tego nie doceniać, my nędzarze, którym odebrano wszystko? No, prawie wszystko, gdyż miłości do Ojczyzny, gotowości do poświęcenia dla Niej życia nie udało się w nas zamordować ani nawet zagłuszyć. Czyż mogliśmy nie szanować i nie kochać człowieka, który tam na tej strasznej ziemi, po tym wszystkim co każdy z nas przeżył, uosabiał dla nas Polskę, Jej honor, Jej godność, Jej byt niepodległy. Wierzyliśmy Mu. I nigdy, w najmniejszym stopniu, naszej wiary nie zawiódł.

Pamiętam jaką wrzawę podniosło bractwo Lampego, gdy Berling polecił aby żołnierze śpiewali przedwojenne piosenki wojskowe a nawet, o zgrozo, legionowe. Pamiętam jak się krzywili, gdy ksiądz Kupsz zjawił się w Dywizji, zaczęły się nabożeństwa, przystępowaliśmy do spowiedzi i komunii. Szły donosy do Moskwy że „sanacyjny oficer organizuje sanacyjne wojsko”, że „piłsudczyk”, „nacjonalista”, no i oczywiście „antysemita”. Nigdy nie zapomnę jaka radość zapanowała wśród tej antypolskiej mafii, gdy Generał zatwierdził wyrok skazujący oficera żywnościowego, Rosjanina, na karę śmierci za kradzież żywności na wielką skalę. Byli pewni, że tego Stalin Berlingowi nie wybaczy, że czeka go kula w łeb a co najmniej obóz. Szaleli z radości i nawet nie starali się tego ukrywać. Cała dywizja to widziała. Drżeliśmy z niepokoju. Generał został wezwany do Stalina. Ku głębokiemu rozczarowaniu przeciwników Berling wróci’ z Moskwy żywy. I dalej robił swoje. I w dalszym ciągu mówił nam o Polsce wolnej, suwerennej, sprawiedliwej. Na pytania, kto będzie w tej Polsce rządził odpowiadał niezmiennie, że o tym zadecyduje naród w wolnych wyborach. Patrzyłem na Niego, gdy to mówił, słuchałem uważnie.

Nigdy nie odczułem śladu fałszu w tym co mówił, jak mówił ani w Jego postępowaniu. Kiedyś w Chopniowie na Wołyniu wiosną 1944 roku zapytałem Generała jakby się nasze polskie sprawy potoczyły, gdyby Anders nie wyprowadził armii z Rosji? Widziałem, że Generała zaskoczyło to pytanie. Zamyślił się a potem powiedział: „To by na pewno wiele spraw skomplikowało. Ale mielibyśmy dwie armie a nie jeden korpus. W kraju stworzylibyśmy jeden front. To by była siła, której nie można by było lekceważyć. Podzieleni jesteśmy słabsi”. Pomilczał chwilę a potem dodał: „Z Rosją musimy się porozumieć. Albo to nam się uda, albo będziemy 17-tą republiką”.

Wierzyliśmy jednak wówczas, że nasz korpus stanie się armią a armia rozbuduje się we front, że przyjdą do nas partyzanci, urośniemy w siłę. Wierzyliśmy, że Berling do tego dąży, tego chcę, na tym opiera swoją nadzieję na niepodległą Polskę. Baliśmy się, że jeżeli Jego zbraknie zostaniemy jak dzieci bez ojca, zdani na łaskę i niełaskę ludzi Lampego i Wasilewskiej a oni już nam dadzą taką stalinowską niepodległość, że odechce nam się żyć.

Nie zapomnę nigdy pewnego czerwcowego dnia roku [1944], gdy na polowym lotnisku czekaliśmy na powrót Generała z Moskwy. Czekaliśmy bardzo długo a „Duglasa” Generała nie było widać. W końcu Generał przyleciał, ale nie „Duglasem” a kukuruźnikiem. Okazało, się, że „Duglas” Generała został zaatakowany i ostrzelany przez niezidentyfikowany samolot myśliwski. „Duglas” zapalił się i spłonął doszczętnie a Generał i jego adiutant ppłk. Władysław Szpac ledwie zdążyli wyskoczyć. Obecni na lotnisku Rosjanie twierdzili, że „Duglasa” ostrzelał Messerschmitt. Generał wyraźnie powątpiewał i wydał nam kategoryczny zakaz informowania o incydencie kogokolwiek mówiąc do nas: „musimy taką wersję przyjąć”. Wtedy wydawało mi się, że to nie był żaden Messerschmitt, że to po prostu był zamach na Generała. Obecnie jestem pewny, że była to próba zgładzenia generała Berlinga. W tamten czerwcowy dzień, gdy wracałem z Generałem z lotniska przepełniało mnie uczucie trwogi. Chwała Bogu, nie udało się. Ale czy na tym się skończy? Czy po przejściu Bugu ci wszyscy bolszewiccy sługusi nie ponowią próby usunięcia Go w taki czy inny sposób? Muszą to zrobić, jeśli chcą rządzić Polską i uczynić z naszego kraju sowiecką republikę. On przecież nigdy na to się nie zgodzi.

Byłem wtedy bardzo naiwny, bo wierzyłem, że skoro Stalin dał zgodę na polską dywizję, potem korpus i wybrał Berlinga na dowódcę, wiedząc kim był, kim jest, do czego dąży, to znaczy, że Stalin godzi się na niepodległą Polskę, byle nie była wrogiem Sowietów. Tak myślałem. Jestem przekonany, że tak myślał Berling. Wierzył, że w toku wojny możemy zasypać przepaść jaka dzieliła nas od Rosji sowieckiej. Wierzył, że to jest wspólny interes i Polski i Sowietów. Na tym budował wszystko. Z tą myślą przekraczał Bug, prowadził nas na Warszawę przez Chełm i Lublin. Nie wiedział i nikt z nas, Jego żołnierzy – nie wiedział, że już wtedy los Jego był przesądzony, że Jego droga do Polski niepodległej dobiega kresu, jak też dobiega kresu marzenie, nadzieja na Polskę niepodległą, demokratyczną za zgodą Sowietów.

W Chełmie i Lublinie, w każdej wiosce i każdym miasteczku witał nas kto żyw. Witały nas kwiaty, wiwaty, pocałunki, nieustające ,,niech żyją”. Tak było. I tego nikt nie może wymazać z historii. Umęczony naród witał w nas nie okupantów, nie obcych najemników, lecz swoich wyzwolicieli, wybawicieli od gazowych pieców i masowych rozstrzeliwań. Ludzie śmiali się i płakali jak dzieci. I my śmieliśmy się i płakali jak dzieci ale wewnątrz rozpierała nas duma. Nikt z nas byłych skazańców, więźniów i łagierników wyrwanych z paszczy strasznego niedźwiedzia nigdy nie zapomni tych dni lipcowych. To był nasz lipiec 1944 i tych, którzy nas witali. Oni zaś, nowi władcy Polski Ludowej, mieli swój lipiec, swoje święto, swoją radość, między nimi a nami istniała przepaść. Berling był z nami całą duszą i wszystkimi myślami. I wtedy i dziś wiem to i wierzę w to niezachwianie. Póki bije moje serce będę dawał świadectwo prawdzie, będę zadawał kłam różnym oszczercom i fałszerzom, będę bronił honoru i godności generała Zygmunta Berlinga.

Kazimierz Wyłomański
CDN
http://sol.myslpolska.pl
_________________
http://www.youtube.com/user/MareczekX5?feature=mhee



http://praca-za-prace.iq24.pl/default.asp

Przejdz do góry stronyStrona: 1 / 1    strony: [1]

  << Pierwsza      < Poprzednia      Następna >     Ostatnia >>  

HOME » MOJE ŚWIADECTWO PRAWDY O GEN. ZYGMUNCIE BERLINGU (1)

Aby pisac na forum musisz sie zalogować !!!

TestHub.pl - opinie, testy, oceny