NOWE POSTY | NOWE TEMATY | POPULARNE | STAT | RSS | KONTAKT | REJESTRACJA | Login: Hasło: rss dla

HOME » MYŚL ZACHODNIA W DWUDZIESTOLECIU

Przejdz do dołu stronyStrona: 1 / 1    strony: [1]

Myśl zachodnia w dwudziestoleciu

  
MareczekX5
17.09.2013 10:52:36
poziom najwyższy i najjaśniejszy :-)

Grupa: Administrator 

Posty: 7596 #1601843
Od: 2012-7-24
Za: http://marucha.wordpress.com/2013/09/17/mysl-zachodnia-w-dwudziestoleciu/

Problematyka związana z myślą zachodnią, rozwijana i propagowana w okresie Polski Ludowej, dziś znajduje się w wyraźnej defensywie. Szczególnie w pracach opisujących okres dwudziestolecia międzywojennego dominuje problematyka dotycząca Kresów wschodnich, podczas gdy Ziemie Zachodnie stanowią margines zainteresowań badawczych.

Obrazek

Ostatnią całościową monografią poświęconą tej tematyce była fundamentalna praca Mariana Mroczki zatytułowana „Polska myśl zachodnia 1918-1939” (Poznań 1986).

Tym bardziej cieszy, że w ostatnim czasie ukazały się dwie pozycje autorstwa młodych badaczy, poświęcone w całości zagadnieniom myśli zachodniej. Pierwszą z nich jest praca Małgorzaty Mastalerz-Krystjańczuk zatytułowana „Pomorze Zachodnie w polskiej nauce, publicystyce i działalności politycznej w latach 1919-1939” wydana przez Akademię Pomorską w Słupsku.

Praca ukazuje działalność takich instytucji i organizacji jak: Uniwersytet Poznański, Instytut Bałtycki, Instytut Zachodnio-Słowiański, Związek Obrony Kresów Zachodnich i Polski Związek Zachodni.

Książka prezentuje przede wszystkim ogromną pracę, jaką w dziele krzewienia idei powrotu Polski na dawne ziemie piastowsko-słowiańskie wykonały środowiska naukowe. Prym wiódł w tym zakresie Uniwersytet Poznański, którego pracownicy zaangażowani byli niemal we wszystkie inicjatywy związane z propagowaniem idei zachodniej. Wśród najbardziej zasłużonych na tym polu autorka opracowania wymienia m.in.: Józefa Kostrzewskiego, ks. Stanisława Kozierowskiego, Tadeusza Lehra-Spławińśkiego, Mikołaja Rudnickiego, Teodora Tyca, Kazimierza Tymienieckiego, Józefa Widajewicza i Zygmunta Wojciechowskiego.

Autorka przytacza przykłady dziesiątków i setek wydawnictw o różnym ciężarze gatunkowym – od obszernych opracowań po broszury, tytułów prasowych (m.in.: „Gryf”, „Jantar”, „Pomerania”, „Teka Pomorska”, „Strażnica Zachodnia”) popularyzujących idee powrotu Polski na Ziemie Zachodnie, setek prelekcji, spotkań i odczytów, organizowanych również na terenach Pomorza oraz szeregu inicjatyw i organizacji, w których działalność aktywnie angażowali się polscy naukowcy. Pewnym mankamentem pracy jest nieuwzględnienie naukowego dorobku Wacława Sobieskiego, na czele z jego pracą „Walka o Pomorze” wydaną w 1928 r. (omówienie reprintu tej pracy zamieściliśmy w „MP” nr 5-6/2013), która wywarła duży wpływ na późniejsze pokolenia polskich historyków.

Szczególnym zainteresowaniem ze strony opisywanych środowisk cieszyły się w poszczególnych publikacjach i opracowaniach ziemia bytowska i lęborska. Zamieszkane były one przez dużą liczbę ludności polskiej. Mimo to po odzyskaniu przez Polskę niepodległości nie znalazły się w jej granicach. W obu powiatach zamieszkiwało pod koniec lat dwudziestych XX wieku ok. 6 tysięcy Kaszubów. Poza przedstawieniem działalności naukowej oraz popularyzatorskiej autorka ukazuje także zaangażowanie poszczególnych środowisk politycznych. Jak czytamy już we wstępie pracy:

Obrazek

„Zdecydowanie prym w podejmowaniu tematyki związanej z Pomorzem Zachodnim wiedli ludzie związani z obozem narodowym. Wielkopolska była oczywiście bastionem polskiego ruchu narodowego i dlatego na łamach «Kuriera Poznańskiego» znajdujemy częstsze odwołania do tradycji terytorialnych państwa Piastów czy dawnych związków Pomorza Zachodniego z Polską, niż w będącej oficjalnym organem prasowym narodowców «Gazecie Warszawskiej». Można odnieść wrażenie, że na łamach «Kuriera» więcej było walki wywołanej potrzebą chwili, natomiast «Gazeta» przyjęła rolę nieco bardziej wyważoną, ukazującą kierunek ideologiczny. Zainteresowanie Pomorzem Zachodnim w polskiej myśli politycznej okresu dwudziestolecia międzywojennego miało dwa źródła: jedno z nich – dominujące, kształtowały stosunki polsko-niemieckie, które wywoływały konieczność obrony nawet własnej historii. Drugie natomiast wynikało z jeszcze wcześniejszych przemyśleń dotyczących położenia geopolitycznego ziem polskich, ich historii i możliwości rozwoju. Podstawą był tu program terytorialny stworzony na przełomie XIX i XX wieku przez teoretyka ruchu narodowego Jana Ludwika Popławskiego, wskazujący na możliwość rozwoju polskości w kierunku zachodnim, obejmujący swymi aspiracjami również Pomorze Zachodnie”. Postulat powrotu na ziemie wchodzące niegdyś w skład państwa Bolesława Chrobrego i Krzywoustego wysuwały w swoich programach kolejne formacje obozu narodowego – Związek Ludowo-Narodowy, Młodzież Wszechpolska oraz Stronnictwo Narodowe. Problematyka ta, poza „Kurierem Poznańskim” oraz „Gazetą Warszawską”, gościła także na łamach „Słowa Pomorskiego”. Ogromne znaczenie dla przypominania tradycji związków Pomorza z Polską miała rocznica 900-lecia koronacji Chrobrego w 1925 roku, która „została uczczona całorocznymi, a nawet przeciągającymi się na rok następny obchodami”. Narodowa Demokracja, kontynuująca w polityce tradycje piastowskie, miała niemały udział we wspominanych obchodach. Dość wspomnieć, że z tej okazji ukazała się wówczas praca Romana Dmowskiego „Polityka polska i odbudowanie państwa” z piękną dedykacją powołującą się na „testament Chrobrego”.

Czytając poszczególne rozdziały pracy, przede wszystkim zaś cytowane w niej źródła, współczesny czytelnik uświadamia sobie, że to, co dziś odbiera jako stan oczywisty i niepodważalny, jego dziadowie i pradziadowie traktowali jako postulat prawie nieziszczalny, trudny do przewidzenia nawet w najśmielszych oczekiwaniach. Tym czymś jest fakt obecności Polski na Ziemiach Zachodnich i Północnych, w tym i na ziemiach, które jak Pomorze Zachodnie, swój związek z Polską utraciły na kilkaset lat. W jednym z numerów periodyku, ukazującego się na początku lat dwudziestych ub. wieku i zatytułowanego dość wymownie – „Zmartwychwstanie”, można było przeczytać: „Nie jest nigdzie napisane, że nie można by z widokami pewnego powodzenia spróbować takiego obudzenia dawnej, stłumionej narodowości w ludności ziemi lęborskiej, w owych Roslassinach, Wierschutzinach i Oppalinach [«Rozłazino, Wierzchucino, Opalino – miejscowości położone w okolicy Lęborka» - przyp. M.M.], gdzie śpi prastara przeszłość pomorsko-polska [...] Nie jest wykluczone, że przy szczególnym wysiłku i szczególnym zbiegu pomyślnych okoliczności dałoby się chociaż na miniaturową skalę wytworzyć nad Bałtykiem dookoła Lęborka i Łeby coś na kształt małej polskiej Irlandii jako etapu powrotu tych ziem kiedyś, w nieznanej, a szczęśliwej przyszłości do ojczyzny”.

Trudno w tym miejscu nie pokusić się o pewną refleksję: marzeniem Polaków żyjących przed wojną był choćby najmniejszy polski przyczółek nad Bałtykiem, jak natomiast współczesne pokolenia Polaków wykorzystują ponad siedmiuset kilometrowy pas wybrzeża morskiego? Dzisiejsza Polska zdaje się odwracać od morza, przede wszystkim nie wykorzystując jego gospodarczej roli i znaczenia. Tłumy turystów na bałtyckich plażach to zbyt mało, aby można było mówić o wszechstronnym wykorzystaniu szerokiego dostępu do morza. Tym bardziej warto przypomnieć sobie, jak duże nadzieje wiązano niegdyś z jego uzyskaniem.

Wydaje się też, że równie łatwo, co o trudnych (lub wręcz niemożliwych) do spełnienia marzeniach powrotu Polski nad Bałtyk, zapominamy współcześnie dzięki komu dzisiejsze granice Polska posiada oraz jakie nastroje towarzyszyły ich uzyskaniu. Entuzjazm towarzyszący powrotowi Polski nad Bałtyk oddają doskonale ówczesne słowa Eugeniusza Kwiatkowskiego: „Odczuwamy wszyscy wyraźnie, jak z tego potoku klęsk narodowych i upokorzeń, z katorgi obozów koncentracyjnych i z warsztatów masowej śmierci, po prawie sześciu beznadziejnych latach wydobyło się nowe życie, opromienione chwałą dwu pojęć: Morze i cały Śląsk, Wisła i Odra z Nisą Łużycką! A z tym odczuciem związane jest nierozdzielne przekonanie, że tego historycznego wybrzeża polskiego od Szczecina, Wolina i Świnoujścia po Elbląg. Tolkmicko i Fromborg gotowi jesteśmy bronić jak ostatniego skarbu egzystencji narodowej i państwowej aż do ostatniej kropli z żył, do ostatniego tchu, do ostatnich sił” (E. Kwiatkowski, „Wczoraj, dziś i jutro Polski na morzu”, Warszawa 1946).

Drugą spośród wydanych ostatnio pozycji poświęconych funkcjonowaniu myśli zachodniej w dobie międzywojennej jest niewielkiej objętości praca autorstwa Witolda Marconia zatytułowana „Instytut Śląski w latach 1934-1939”. Powstanie Instytutu związane było z osobą ówczesnego wojewody śląskiego: „Myśl powołania placówki prowadzącej badania naukowe na Górnym Śląsku, w szczególności humanistyczne, pojawiła się po objęciu stanowiska wojewody śląskiego przez M. Grażyńskiego. Tą placówką stał się Instytut Śląski, który powstał w 1934 r., okazując się najbardziej prężnie działającym ośrodkiem naukowo-badawczym na Górnym Śląsku (…) Drugim człowiekiem oprócz Grażyńskiego, który przyczynił się do powstania, a przede wszystkim rozwoju organizacyjnego placówki naukowo-badawczej był dyrektor Roman Lutman, sprawujący swą funkcję w latach 1934-39”. Należał on do grona doświadczonych działaczy zachodnich, współtworząc m.in. w czasie III Powstania Śląskiego Wydział Prasowy Polskiego Komisariatu Plebiscytowego, w okresie bezpośrednio poprzedzającym zaś powołanie Instytutu Śląskiego pracował w Instytucie Bałtyckim. Trzecią osobą, która odegrała dużą rolę przy powołaniu Instytutu, był krakowski historyk prof. Stanisław Kutrzeba. W skład zarządu nowo utworzonej placówki weszli oprócz R. Lutmana m.in.: ówczesny wicepremier Eugeniusz Kwiatkowski, Stanisław Ligoń, dyrektor Muzeum Śląskiego – Tadeusz Dobrowolski oraz z ramienia Związku Obrony Kresów Zachodnich – Stanisław Kudlicki.

Do naczelnych zadań Instytutu należało prowadzenie badań nad dziejami Śląska oraz ich szeroka popularyzacja, przede wszystkim poprze liczne wydawnictwa: „Instytut śląski miał się zajmować głównie popularyzacją i bieżącą informacją naukową typu propagandowego. Placówka jednak największe osiągnięcia zanotował w badaniach naukowych i w akcji wydawniczej. Warto przy tym zaznaczyć, że Instytut śląski nie był ośrodkiem samodzielnie prowadzącym badania naukowe, ponieważ posiadał zbyt szczupłą kadrę pracowników naukowych. Z tej prostej przyczyny musiał ograniczać badania naukowe. Dzięki zdolnościom organizacyjnym dyrektora Romana Lutmana, mocnym podstawom finansowym, stowarzyszenie skupiało wokół siebie liczne grono wybitnych uczonych z ośrodków uniwersyteckich: z Krakowa, Poznania, Warszawy i ze Lwowa. Współpracownicy ci na zlecenie Instytutu Śląskiego tworzyli swe dzieła o trwałej wartości naukowej, jak np. Józef Feldman pracę «Bismarck a Polska», czy Józef Gołąbek «Literatura serbsko-łużycka»”.

Z Instytutem współpracowali poza wymienionymi naukowcami m.in. także: Jan Czekanowski, Józef Kostrzewski, Kazimierz Piwarski, Karol Stojanowski, Mieczysław Tobiasz, Zygmunt Wojciechowski. Instytut stanowił istotną placówkę wśród przedwojennych ośrodków myśli zachodniej, które przygotowywały warunki dla późniejszego powrotu Polski na dawne ziemie piastowskie. Reaktywowany zaś po zakończeniu II wojny światowej został włączony w 1948 roku w skład Instytutu Zachodniego jako jego Oddział Śląski. Roman Lutman został zaś wicedyrektorem całego Instytutu.

Maciej Motas

Małgorzata Mastalerz-Krystjańczuk, „Pomorze Zachodnie w polskiej nauce, publicystyce i działalności politycznej w latach 1919-1939”, Wydawnictwo Akademii Pomorskiej w Słupsku, Słupsk 2013, ss. 257;

Witold Marcoń, „Instytut Śląski w latach 1934-1939”, Wydawnictwo inforteditions, Zabrze – Tarnowskie Góry 2012, ss. 71.

http://sol.myslpolska.pl/
_________________
http://www.youtube.com/user/MareczekX5?feature=mhee



http://praca-za-prace.iq24.pl/default.asp

Przejdz do góry stronyStrona: 1 / 1    strony: [1]

  << Pierwsza      < Poprzednia      Następna >     Ostatnia >>  

HOME » MYŚL ZACHODNIA W DWUDZIESTOLECIU

Aby pisac na forum musisz sie zalogować !!!

TestHub.pl - opinie, testy, oceny