NOWE POSTY | NOWE TEMATY | POPULARNE | STAT | RSS | KONTAKT | REJESTRACJA | Login: Hasło: rss dla

HOME » ANGIELSKA REKA , CZYLI TUNING DEMOKRACJI - JÓZEF PIŁSUDKI

Przejdz do dołu stronyStrona: 1 / 1    strony: [1]

Angielska reka , czyli tuning demokracji - Józef Piłsudki

  
MareczekX5
17.05.2013 09:41:12
poziom najwyższy i najjaśniejszy :-)

Grupa: Administrator 

Posty: 7596 #1450678
Od: 2012-7-24


Ilość edycji wpisu: 1
Za: komentarz JerzyS na http://marucha.wordpress.com/2013/05/16/zamach-majowy-wincentego-witosa/

JPI to człowiek honoru pozyskany przez angielski wywiad podczas pobytu a Anglii
Dostał zlecenie od Anglii i wzorowo je wykonał
Dostał fundusz na zamach stanu w wysokości 700 tys funtów
Wykorzystał tylko 540 tysn funtów
Wzorowo sie z funduszu rozliczył i reszte, zwrócił

Oficerami prowadzącymi JP I byli płk Clayton i
najlepiej poczytac tu
====================================
Szukajac znalazlem .
Tak wygladala sprawa wojny domowej z 1926
Wtedy Polsudskiemu dali na nia pieniadze anglicy
Pilsudski jako czlowiek uczciwy niewykorzystana reszte odeslal do Anglii
Ciekawe po co dali.
-jaki mieli okres zwrotu?

„Ręka Anglii?”

Zaledwie zakończyły się w Warszawie walki i po ustąpieniu prezydenta Wojciechowskiego oraz rządu nastąpiła „legalizacja” przewrotu, w całej Polsce i zagranicą przyjęło się szeroko przeko¬nanie, że do przewrotu tego przyczynił się aktywnie rząd brytyjski przez swoje poselstwo w Warszawie.
Odżyła dawna pogłoska o po¬parciu rzekomo udzielonym „przez posła Max-Mullera” Piłsudskie-mu w jego dążeniu do władzy, kiedy on ją teraz rzeczywiście zdo¬był. Obok posła wymieniany był również attache wojskowy puł¬kownik Clayton: obaj mieli odgrywać jakąś rolę w zamachu majo¬wym.
Sir William pisząc o „tej śmiesznej bajce” w liście do Grego-rego 23 maja, przypominał swój dawniejszy list z lutego, w któ¬rym informował o pogłosce, jakoby rząd brytyjski popierał Pił¬sudskiego. Powracał też do .swego twierdzenia, że cała ta historia wyszła z Moskwy, na podłożu „starej idei, że Wielka Brytania montuje krucjatę przeciwko Związkowi Sowieckiemu”.
Pogłoska ta bez przerwy się utrzymywała od poprzedniego roku i Sir Wil¬liam nieustannie słyszał wzmianki o swoim poparciu dla marszał¬ka Piłsudskiego.
Nieraz Skrzyński i koledzy z korpusu dyploma¬tycznego wspominali o tym żartobliwie, „rozumiejąc absurdal¬ność sprawy”.48) O szerokim zasięgu plotki poseł mógł się przekonać, kiedy przy końcu kwietnia pułkownik Clayton zasłyszał w pociągu rozmowę o finansowaniu przez Anglię przewrotu Piłsudskiego (An¬glicy mieli mu przekazać „80 tysięcy funtów, a po przewrocie zerwie on z Francją, odda Niemcom korytarz i podejmie akcję przeciw Rosji”). Wówczas poseł był jeszcze zdania, aby rzecz zosta¬wić w spokoju, nie czynić żadnego dementi — i Gregory zgodził się z jego stanowiskiem.
Od tego czasu warunki się zmieniły — i zarzut, że rząd bry¬tyjski popierał marszałka Piłsudskiego, chociaż nie uzasadniony, nabiera, zdaniem posła, innego aspektu. Powszechnie się dzisiaj opowiada, że „rząd JKMości popierał dążenia Piłsudskiego fi¬nansowo i że jego sukces był w dużej mierze do zawdzięczenia na¬szemu poparciu.” Z „Frankfurter Zeitung” Sir William się dowia¬duje, że w prasie sowieckiej jest pełno wypowiedzi na ten te¬mat i że pojawia się w niej karykatura Piłsudskiego w polskim stroju, trzymającego jako sztandar — czek Banku Anglii!
Konsula Saverego — informował dalej poseł — odwiedzi¬ła rezolutna dziennikarka polska, korespondentka „Associated Press”, która pisuje również do „Timesa”, zapytując go, czy mo¬głaby przesłać do tego pisma korespondencję na temat pogłosek „o poparciu Anglii dla puczu marszałka Piłsudskiego”. Savery za¬pewnił ją, że pogłoski te wyszły z doniesienia prasy sowieckiej o tym, że poseł Max-Muller daje Piłsudskiemu pieniądze na organi¬zowanie ruchu anty-rosyjskiego. Ona mu odpowiedziała na to, że sowiecka „kaczka” może być tylko jedną z podstaw tych pogłosek, szczegóły jednak obecnie podawane, zwłaszcza w Poznaniu, są o wiele poważniejsze. Tam zwraca się uwagę, że Anglia, jak zaw¬sze, jest usposobiona pro-niemiecko, udziela zaś poparcia Piłsud¬skiemu, ponieważ nie jest szczególnie anty-niemiecki. Mówi się tam również, że rząd brytyjski stara się przeszkodzić otrzymaniu przez Polskę pożyczki amerykańskej, wywierając presję na Stron-ga (prezydent Federal Reserve Bank w N.Jorku — T.P.). Kiedy Savery zapytał na czym ta presja mogłaby polegać, odpowiedzia¬ła, że „mogłoby to oznaczać, że gubernator Banku Anglii i Sir Otto Niemeyer doradzają Strongowi — aby nie udzielał Polsce po¬życzki, dopóki nie zwróci się do Ligi Narodów”.49) Przytaczając te słowa, Słr William przyznawał, że „jest w tym trochę prawdy”.
Obecnie zastanawia się on co ma uczynić w tej sprawie? Jedni doradzają mu spowodowanie (przez F.O.) interpelacji w Izibie Gmin, ma on jednak wątpliwości, „czy to by dało dobry skutek”. Zaloski sugerował, aby mając dość wpływów w prasie prawicowej zamieścił w niej zaprzeczenie, „gdyż ogłoszenie za- przeczenia w pismach popierających Piłsudskiego byłoby więcej niż bezskuteczne.” Na razie nie jest zdecydowany, co uczynić, odkłada to do dyskusji w Londynie, dokąd chciałby się wybrać na urlop.50) Także i w Foreign’Office, po zapoznaniu się z treścią listu posła, zastanawiano się jakie powziąć kroki, przy czym decyzja nie była łatwa, zwłaszcza, że jak zauważył Gregory w swej no¬tatce, „oskarżenie o presję na Stronga jest rzeczą delikatną”. Zadecydował krótko Chamberlain: „Niech Sir William ma od¬poczynek i zmianę. A jeżli o nas chodzi — nic nie robić (do
nothing)”.*’)
Wkrótce jednak później, Collier meldował o wizycie, jaką mu złożył baron Ropp, Niemiec bałtycki, b.obywatel rosyjski, obecnie związany z niemieckimi kołami rządowymi.52) Głównym jego celem było dowiedzenie się, czy rząd brytyjski nie był w ja¬kiś sposób wmieszany w sprawę „puczu Piłsudskiego”.
Zapew¬niał, że w historię o „udziale Anglii” wierzą ludzie nie tylko w Rosji i w Polsce, ale również i w Niemczech. Uważałby on za rzecz pożyteczną, by rząd brytyjski złożył przez lorda d’Abernona „jakieś dementi” w tej sprawie rządowi niemieckiemu.
Jeżeli chodzi ogólnie o opinię niemiecką na temat przewrotu, to jak twierdził Ropp, „jedni widzą w nim rękę Rosji, drudzy rękę Anglii”. Według najbardziej popularnej w Niemczech wersji, „Anglia chciałaby zająć miejsce Francji i użyje Piłsudskiego, aby przerobić Polskę na swoją modłę i uczynić z niej zaporę z jednej strony przeciw Rosji, a z drugiej przeciw Niemcom. W tym ce¬lu Anglicy zachęciliby Piłsudskiego do zliberalizowania insty¬tucji polskich przez takie posunięcia, jak reforma agrarna, zaś Polska poddałaby swoje finanse kontroli brytyjskiej lub brytyjsko-amerykańskiej.
Collier zaprzeczył temu: „Anglia po fiasku misji Younga nie myśli o żadnej kontroli nad finansami Polski, chyba w ramach planu Ligi Narodów, na co jednak Polacy, niestety, wciąż jeszcze nie są skłonni zgodzić się.” Ropp wyraził opinię, że Polacy uczynią to prędzej lub później — i że Niemcy posiadając poważne intere¬sy w Polsce będą mieli- swój głos w tej sprawie.
Ropp stwierdzał również, że obok skrajnych kół nacjonali¬stycznych oraz żydowskiej finansjery, zdecydowanie wrogich Pol¬sce, istnieją koła umiarkowane, gotowe przyczynić się do gospodar¬czej odbudowy Polski, zarówno ze względu na interesy handlu nie¬mieckiego jak i przez zrozumienie potrzeby silnej Polski, jako za¬bezpieczenia wobec bolszewickiej Rosji. Do kół tych Ropp zaliczał katolickie Centrum, „głównych członków rządu, a także niektó¬rych urzędników niemieckiego ministerstwa spraw zagranicznych.” Nikt, jego zdaniem, nie ruszy jednak palcem, jeżeli „nie będzie nadziei na ostateczną rektyfikację granicy w Korytarzu i na Gór¬nym Śląsku”.
Według opinii Departamentu Centralnego F.O. (Collier był kierownikiem Północnego), baron Ropp wybrany został przez rząd niemiecki w celu „zarzucenia balonu próbnego”, aby dać do zrozumienia, że gdyby Anglia była zainteresowana w odbudowie (gospodarczej) Polski, może liczyć na pomoc ze strony Niemiec, za cenę presji na Polskę w kierunku tych „rektyfikacji”.
Ropp był mocno zawiedziony, kiedy się dowiedział, że dyskusje na ten te¬mat wydają się przedwczesne.53) Tymczasem sprawa stawała się coraz bardziej kłopotliwa. Attache prasowy ambasady brytyjskiej w Paryżu, Sir Charles Mendl, w liście do Tyrrella z 7 czerwca zawiadamiał, że „sekre¬tarz poselstwa polskiego w Londynie i jego żona Angielka”, obo¬je są przekonani, że poseł brytyjski w Warszawie „wiedział wszyst¬ko o zamachu zanim do niego doszło”. Zwierzył się z tym Men-dlowi attache honorowy ambasady brytyjskiej w Paryżu, a szwa¬gier polskiego dyplomaty. Powiedział mu, że kiedy siostra je¬go, będąc z wizytą w Polsce, niemal bezpośrednio przed zama¬chem widziała się z Sir Williamem Max-Mullerem, ten „zna¬cząco” radził jej, aby w ciągu najbliższych dni starała się znaleźć poza Warszawą. Również i własną żonę wysłał on z Warszawy.
Sir C. Mendl nie przywiązywałby takiej wagi do tej wiado¬mości, gdyby nie to, że poprzedniego dnia z innego źródła, pol¬skiego, usłyszał, że w Polsce „wszyscy wierzą, że Max-Muller i pułkownik Clayton pomogli Piłsudskiemu do przeprowadzenia zamachu” i że „Poznańczycy są z tego powodu bardzo na Anglię
oburzeni”.54)
Wiadomości te wywołały sensację w Foreign Office, gorszo¬no się tam zwłaszcza, że „sekretarz poselstwa polskiego może wierzyć w taką bajkę.”
Collier uznał, że wobec podobnego rozgło¬su sprawy, byłoby wskazane pójść po linii jednej z poprzednich sugestii Max-Mullera i poruszyć całą rzecz w rozmowie ze Skir-muntem, „przynajmniej po to, aby członkowie poselstwa nie wie¬rzyli tej bajce i nie rozgłaszali jej”.55) Plotka — nie plotka, nie mogła wygasnąć od razu. W prasie polskiej odzywała się w dalszym ciągu. W czasie pobytu Max-Mullera w Londynie w drugiej połowie czerwca, sprawa ta była omawiania z nim w Foreign Office. Wniosek był taki, że „ w spra- wie tej nie da się uczynić nic pożytecznego”. W Polsce nie brak jednak „rozsądnej opinii na ten temat i może z czasem weźmie ona górę nad fałszywymi poglądami”.56) Wniosek ten nie dawał wielkiej satysfakcji Sir Williamowi, który stawał się jak gdyby kozłem ofiarnym przewrotu w Polsce. Kiedy powrócił do Warszawy w lipcu, przekonał się, że „ta idio¬tyczna sprawa” bynajmniej nie wygasła, a nawet była przedmiotem uwag w sejmie, „bez przywoływania do porządku”. W liście do Gregorego z 21 lipca poseł skarżył się, że ostatnio „sprawa przy¬brała formę fantastycznej historii” w związku z jego spotkaniem z marszałkiem Piłsudskim w M.S.Z. u Zaleskiego, bezpośrednio przed swoim wyjazdem do Londynu. Zaleski celowo wybrał tę formę spotkania, aby wiadomość o nim nie doszła do prasy. „Tymczasem rzecz wyjść musiała z ministerstwa spaw zagranicz¬nych — i w prasie pojawiła się notatka o tym, że rozmowa odbyła się w cztery oczy, Piłsudski wyprosił bowiem Zaleskiego z po¬koju; miał do dyskutowania z posłem jakieś tajne sprawy i nie chciał, aby Zaleski był świadkiem”.57) Najgorszą jednak sprawą dla posła był fakt, że on i jego żo¬na byli przedmiotem „obrzydliwych kalumnii”. Poprzedniego wie¬czora Askenazy zwrócił mu uwagę na ohydny atak osobisty w „Rzeczpospolitej” i powiedział mu, że w związku z tym dyskuto¬wana była sprawa zamknięcia („suppression”) tego dziennika. Na razie postanowiono nie czynić tego, ponieważ rządowi potrzebne są głosy partii Korfantego. Askenazy dał mu jednak do zrozumie¬nia, że „kiedy rząd będzie posiadał pełną władzę, dziennik zosta¬nie zamknięty”. Sir William kazał sobie ów artykuł przetłuma¬czyć i znalazł w nim ataki przeciwko sobie i swojej żonie, „prze¬chodzące wszelkie granice przyzwoitości”. Teraz nie wie, jakie powziąć kroki wobec „oszczerczych twierdzeń dotyczących dzia¬łalności przedstawiciela brytyjskiego w tym kraju”. Czuł się szczególnie dotknięty zawartymi w artykule aluzjami na temat rzekomych, częstych wyjazdów swojej żony do Sulejówka! K) Rozgoryczenie posła wyładowało się na osobie Zaleskiego, w czasie rozmowy z nim 22 lipca. Zaleski zapytywał go, czy czy¬tał ustępy jego przemówienia (przed komisją spraw zagranicz¬nych sejmu), dotyczące zamierzeń rządu polskiego rozwijania ści¬słych stosunków z rządem brytyjskim, dodając, że powiedział by więcej, „gdyby nie głupie podejrzenia na temat poparcia brytyjskie¬go dla marszałka Piłsudskiego”. Max-Muller ostro odpowiedział, że „chciałby czynów, a nie słów.” Pięknie to, że rząd polski skła¬da życzliwe oświadczenia, tymczasem jednak mają miejsce wy- padki szykan i antybrytyjskiego stanowiska ze strony podwład¬nych urzędów, a „w wypadku Białowieży ze strony ministra rol¬nictwa”. Narzekał na opóźnienia przy udzielaniu pozwoleń przy¬wozu na towary brytyjskie i na brak podjęcia przez rząd jakiejś akcji, w związku z atakami przeciwko niemu i jego żonie.
„Dopó¬ki nie otrzyma on dowodów chęci prawdziwej współpracy z Wielką Brytanią, nie może przywiązywać wielkiej wagi do publicznych zapewnień przyjaźni”.
Żaden z dotychczasowych polskich ministrów spraw zagra¬nicznych nie wysłuchiwał podobnych połajanek ze strony przed¬stawiciela obcego państwa.
Max-Muller donosząc w swym rapor¬cie (23.Y11) o przebiegu rozmowy, zaznaczał przy końcu, że mi¬nister, „który osobiście jest do nas przyjaźnie usposobiony, wy¬dawał się przygnębiony (upset) tymi uwagami i obiecał przedsta¬wić je swoim kolegom …” M) Raport ten nie spotkał się z uznaniem w Foreign Office, a Chamberlain był wyraźnie niezadowolony z wybuchu złego hu¬moru posła wobec ministra Zaleskiego. W swej notatce wyrażał „wielki żal”, że Sir William wybrał właśnie ten moment aby prze¬mawiać w równie ostry sposób! Prawda, że spotkała go wielka prowokacja, w grę wchodzą jednak zbyt poważne interesy oraz trudności, na które napotkać może polityka brytyjska w Gene¬wie.60) W rezultacie, w telegramie do Max-Mullera z 2 sierpnia, Chamberlain w pełni współczując z nim z powodu przykrości, „jakie znos/ą on i lady Max-Muller”, prosił go o jak największą powściągliwość, ze względu na krytyczny charakter zbliżającego się zebrania Ligi Narodów i konieczność zachowania pełnego wpływu na rząd polski. Byłoby rzeczą jak najbardziej nieszczęśli¬wą podejmowanie jakiegokolwiek ostrego sporu w tym momencie, czy to na tle spraw osobistych, czy ekonomicznych.61) Poprzednio, sekretarz stanu polecił Gregoremu porozmawiać ze Skirmuntem, „poważnie, ale jak przyjaciel, który ma prawo oczekiwać właściwego załatwienia przykrej sprawy”. Skirmunt obiecał, że uczyni, co będzie
mógł.”2)
Z upływem czasu pogłoski o poparciu Anglii dla przewrotu majowego straciły nic tylko na ostrości, lecz i na aktualności: przestały być sensacją. Wersja ta jednak bynajmniej nie została zarzucona i jeszcze do niedawna miała swoich zwolenników. Świadczy o tymi opinia na ten temat Kajetana Morawskiego, który w czasie wypadków majowych był kierownikiem M.S.Z.-tu i któ¬ry w książce swojej pt. „Tamten brzeg” wersję tę w pełni podtrzy¬muje.
Wspomina nawet o „depeszy okólnej Foreign Office”, rze¬komo wyrażającej się przychylnie o opozycji przeciwko formują¬cemu się rządowi Witosa i zapowiadającej, że rząd ten zostanie obalony siłą. Taki obrót rzeczy odpowiadał by interesom bry¬tyjskim, ponieważ „Witos a zwłaszcza minister Zdziechowski sprzeciwiają się zalecanej przez Wielką Brytanię kontroli Ligi Na¬rodów nad gospodarką Polski”, podczas gdy przywódcy opozycji wykazują więcej zrozumienia „dla konieczności współpracy młode¬go państwa z instytucjami międzynarodowymi”.63) Podobnej depeszy okólnej nie ma w aktach Foreign Office, a szczegóły przez Morawskiego przytoczone, chociaż w motywach bliskie prawdy, nie zgadzają się z faktami. W momencie kiedy tworzył się rząd Witosa, w Anglii miał jeszcze miejsce strajk ge¬neralny, powstanie zaś rządu w Polsce nie było aż takim ewene¬mentem, by Foreign Office w tym momencie poświęcał mu zbyt wiele uwagi i od razu wysyłał depeszę okólną! Po upływie zaś trzech dni, rządu Witosa już nie było i żadna depesza nie była potrzebna.
W tej formie więc, w jakiej wersję swoją podaje Morawski, nie byłaby ona prawdopodobna ani tym bardziej prawdziwa. Po¬dobnie mijała się z prawdą szeroko przyjmowana w r. 1926 wersja o aktywnym udziale w zamachu posła MaK-Mulleera.i pułkowni¬ka Claytona. Wiemy z przytoczonych wypowiedzi zarówno jedne¬go jak drugiego, że obaj do ostatniej chwili nie wierzyli w możli¬wość zamachu stanu Piłsudskiego, a kiedy nastąpił, potępili go.
Wiedzieli, że pozycja Marszałka stała się znowu bardzo mocna i że prezydent Wojciechowski pozostaje pod jego presją. Nie wie¬dzieli natomiast o „z dawna podejmowanych przygotowaniach do zamachu” — i. była to dla nich rewelacja.
Było to nawet trochę dziwne, ponieważ wszystkie wywiady musiały coś wiedzieć na ten temat. Nawet goście zagraniczni, jak Paul Boncour, orientowali się, że „Piłsudski zbliża się do wła¬dzy”.64) Briand podzielał tę opinię swojego przyjaciela politycz¬nego — i dlatego wysyłając Laroche’a, na miejsce Panafieu, jako nowego ambasadora Francji, polecił mu złożyć wizytę Piłsudskie-mu. Laroche, który do Warszawy przybył 26 kwietnia 1926 r., 28 przyjęty został przez prezydenta Wojciechowskiego, któremu zło¬żył listy uwierzytelniające, a w parę dni później złożył wizytę Piłsudskiemu w
Sulejówku.65)
Briand bowiem, dla względów swojej polityki lokarneńskiej, sprzyjał objęciu władzy w Polsce przez Piłsudskiego, chociaż nie wydaje się, aby to było w interesie Francji. To też nie wszyscy we Francji, a nawet w rządzie francuskim, podzielali optymizm Brianda po przewrocie — i wnioski ich w tym względzie były peł¬ne sprzeczności. Ambasador francuski w Londynie, Fleurieau, powiedział 17 maja Chamberlainowi, że „rząd francuski wiedział, że marszałek Piłsudski prowadzi jakieś intrygi, był jednak zasko¬czony jego otwartą akcją i uważał, że jej wpływ na ogólną sytuację w Europie będzie niekorzystny dla franka i kłopotliwy dla rządu. Rząd francuski wiedział jednak że Marszałek prawdopodobnie pro¬wadzić będzie w stosunku do Niemiec politykę pokojową i przy¬jazną”.66) Podobne sprzeczności nie istniały dla rządu brytyjskiego, poza pewnymi skrupułami natury moralnej, jakie odczuwał Max-Mul-ler w stosunku do „niekonstytucyjnego” zamachu stanu. Polityka brytyjska nie miała nic do stracenia na zmianie rządów, mogła tylko skorzystać. Dlatego rząd brytyjski z dużą życzliwością usto¬sunkował się po zamachu do nowego rządu pod egidą marszałka Piłsudskiego — i wystarczyło mu całkowicie, że przewrót został zalegalizowany.

Tadeusz Piszczkowski Anglia a Polska 1914 -1939 w świetle dokumentow
brytyjskich

Przygotowania do wojny domowej 1926
Tak wygladaly przygotowania do wojny domowej. Wybory i demokracja, owszem, ale …. Ciekawe jakiej broni dzis uzywaja nasi wrogowie najchetniej i najskuteczniej Profesor Bartoszewski? – wcale nic nie sugeruje Telegram Max-Mullera z 10 maja o utworzeniu tego rządu przyjęty został z wyraźnym krytycyzmem w Foreign Office. Lau-rence Collier w swojej notatce stwierdzał, że „nie jest to rozwiąza¬nie zadawalające”. Sytuacja bowiem nowego rządu w sejmie „będzie nie do utrzymania, sam zaś p. Witos jest postacią zbyt zmienną, aby mógł być premierem”. Był już wszystkim, od rady¬kalnego chłopa do monarchisty i nikt nie wie, jakie są jego praw¬dziwe zasady. Przy tym „odmowa hr. Skrzyńskiego uczestniczenia w rządzie dowodzi, co on o nim sądzi, poza tym jest to niepomyślna okoliczność także z naszego punktu widzenia”.11) 12 maja pułkownik Clayton telegrafował, że rząd dla ułagodzenia Piłsudskiego zmienił znowu projekt ustawy o najwyższych władzach wojskowych, po linii życzeń Marszałka. Otwarte było dla niego stanowisko generalnego inspektora sił zbrojnych. Clayton kończył swą depeszę lakoniczną i dającą do myślenia uwagą: „Marszałek Piłsudski osiągnął więc swój cel, mając władzę bez odpowiedzialności, jeżeli projekt ten stanie się kiedykolwiek usta¬wą”.12′oczko Zamach stanu 12 maja wieczorem, wbrew wszystkim przewidywaniom i zapewnieniom poselstwa brytyjskiego w Warszawie, marszałek Pił¬sudski dokonał zamachu stanu, wkraczając zbrojnie do Warszawy. Rezultatem tego była trzydniowa wojna domowa, tocząca się w obrębie Warszawy i jej okolic, lecz z udziałem wojsk, przybywających z różnych stron kraju, z odsieczą bądź dla rządu, bądź dla Marszałka. W ciągu tych trzech dni nadchodziły z poselstwa do Foreign Office nieustanne telegramy z aktualnymi wiadomościami, na ogół mało pochlebnymi dla Marszałka. W telegramie z 13 maja poseł donosił o jego wkroczeniu do Warszawy i o rozmowie, jaką pułkownik Clayton miał z generałem Dreszerem, dowodzącym antyrządowymi wojskami. Zapewniał on Claytona, że „Marszałek nie uczyni nic Prezydentowi, nie byłby jednak w sta¬nie dać podobnego zapewnienia, jeśli chodzi o członków rządu”. Sir William nie chciał jednak wierzyć, „aby Marszałek był tak krótkowzroczny, by mścić się na nich.” 13) W telegramie z następnego dnia (14.V.) informował o wyja¬śnieniach podanych w Komendzie Miasta ze strony otoczenia Marszałka przedstawicielom prasy. Według tych wyjaśnień Piłsudski „chciał tylko zmusić rząd do ustąpienia” swoją akcją zbrojną. Kiedy jednak rząd nie chciał tego uczynić, „był zmuszony do rozszerzenia swojej akcji i do objęcia kontroli nad pewnymi urzędami w sposób dyktatorski” („in the way of Dictatorship”). Oznacza to mianowanie komisarzy nad szeregiem ministerstw, kie¬rownictwo M.S.Z. otrzyma „były poseł w Ankarze, Knoll”.11) W późniejszym telegramie z tej samej daty (godz. 1.40 w no¬cy), Sir William stwierdzał, że jest „może nieco prawdy w wersji, jakoby marszałek Piłsudski nie przewidywał, iż jego próba obale¬nia rządu doprowadzi do przelewu krwi”. W swojej „pysze bowiem i przekonaniu o olbrzymiej popularności mógł on sądzić, że wy¬starczy samo pojawienie się jego, by całe miasto wraz z wojskiem przyjęło go z otwartymi ramionami”. Nie usprawiedliwiało to jednak, zdaniem posła, „jego zbrodni, której ostateczne skutki w Polsce i zagranicą nie dadzą się w tej chwili ocenić…”15) Podobnie i 15 maja w kilku telegramach poseł donosił o wy¬darzeniach, jakie po sobie następowały. Donosił więc o „kapi¬tulacji Belwederu’ i o pogłosce, że „Prezydent i członkowie rzą¬du uciekają do Poznania”.1’1) Później przekazywał wiadomość, że Prezydent i rząd ustąpili i że Piłsudski wraz z marszałkiem sej¬mu, który tymczasowo przejął władzę prezydenta, zgodnie z kon¬stytucją, tworzą tymczasowy rząd „uczciwych i zdolnych ludzi”.17) W innym telegramie zawiadamiał o przebiegu rozmowy, którą Clayton miał przypadkowo z Piłsudskim, znajdując się w biurze „szefa sztabu” (zapewne Burharda-Bukackiego). W rozmowie tej, Marszałek („poleciwszy szefowi sztabu wyjść z pokoju”), odmó¬wił wszelkich uwag na tematy polityczne. Natomiast „z dziecinną zarozumiałością przechwalał się zręczną taktyką, przy pomocy któ¬rej wkroczył do Warszawy i zdobył Belweder”. Był widocznie pod wrażeniem, że dokonał czegoś wielkiego, „ale nie wspominał o szkodzie, jaką wyrządził dobremu imieniu Polski przez swój akt buntu”. Postawę Marszałka „zdają się dzielić jego oficerowie”.K) Z rozmowy z szefem sztabu — dodawał poseł — pułkownik Clayton się dowiedział, że oficerom (pro-rządowym), „którzy speł¬nili swój obowiązek nic się nie stanie, z wyjątkiem generałów Rozwadowskiego, Malczewskiego i Zagórskiego, którzy dowo¬dzili po stronie rządu”. (Nie podobna ustalić czy krytyczne zwro¬ty, w tak sarkastycznej formie, w stosunku do Piłsudskiego, po¬chodziły od Sir Williama, czy od Claytona). Tego samego dnia (15.V.) Sir William informował o zebra¬niu korpusu dyplomatycznego w sprawie stanowiska, jakie należa¬ło zająć wobec prowizorycznego prezydenta (tj. marszałka Rataja) i tymczasowego rządu, który miał być przez niego powołany. Nie było jednak jednomyślności „wskutek sprzeciwu posła sowiec¬kiego i charge d’affaires tureckiego”. Posłowie francuski i włoski — oraz on, czekają na instrukcje, czy uznać nowy rząd w normal¬ny sposób, czy też ograniczyć się do przyjęcia zawiadomienia. Poseł dodawał, że z punktu widzenia formalnego, rezygnacja prezydenta, prowizoryczna sukcesja marszałka sejmu i mianowa¬nie przez niego nowego rządu, będą „ściśle konstytucyjne”. Jednak z moralnego punktu widzenia, uwzględniając, że „rezygnacja Prezydenta Rzeczypospolitej uzyskana została pod przymusem, zaś nowy rząd jest wynikiem buntu”, on i jego koledzy wahają się z uznaniem w braku instrukcji. Ambasador francuski telegrafo-wał do swego rządu „o zasięgnięcie rady Londynu i Rzymu”.19) Foreign Office nie podzielał skupułów moralnych swego posła w Warszawie. Poważniejsze było pytanie, czy „nie ma znaczniejszej opozycji przeciw Piłsudskiemu”. Była np. wiadomość, że „generał Haller maszeruje przeciw niemu z 10.000 wojska”. Zadecyduje stanowiskto Sikorskiego i garnizonów we Lwowie i w Krakowie. Czy nie lepiej więc zaczekać aż sprawa się wyjaśni, przynajmniej jeżeli chodzi o formę uznania nowego rządu.20) Ostatecznie na stanowisko Chamberlaina wpłynęła wiado¬mość, jaką otrzymał od ambasadora francuskiego Fleuriau, że rząd francuski upoważnił swego ambasadora w Warszawie do na¬wiązania z nowym rządem stosunków „de fait”, odkładając for¬malne uznanie.-’1) Wiadomość ta zbiegła się z informacją otrzyma¬ną od Max-Mullera, o utworzeniu rządu Bartla, określanego „ja¬ko rząd bezpartyjny o zabarwieniu lewicowym, z udziałem mar¬szałka Piłsudskiego, w charakterze ministra wojny.”23) W rezultacie Max-Muller otrzymał instrukcję swego szefa z daty 17 maja, upoważniającą go do wejs’cia w stosunki z rządem tymczasowym, umożliwiające załatwianie zwykłych czynności. Chamberlain dodawał, że sytuacja nie jest dostatecznie jasna, aby ustalić pogląd co do ostatecznego stanowiska. Jest jednak możli¬we, że kiedy trwały rząd zostanie ustanowiony w sposób konsty¬tucyjny, nie będzie potrzebne formalne uznanie. Otrzyma on dal¬sze instrukcje, skoro przedstawi dokładny obraz sytuacji. Stanowisko Foreign Office było już jednak w zasadzie usta¬lone. Przewrót w Polsce przyjęty został jako wydarzenie przykre, zwłaszcza ze względu na stosunkowo liczne ofiary walk, lecz z punktu widzenia interesów brytyjskich za fakt raczej pomyślny. Taki był wniosek Gregorego, który w tym czasie urósł do roli „szarej eminencji” w sprawach wschodnio-europejskich, jak rów¬nież Tyrrella i Chamberlaina. Gregory wyraził swój pogląd w memoriale z 17 maja, w któ¬rym tak oceniał sytuację wytworzoną w Polsce: Zdaje się, że Pił-sudski po dokonanym zamachu nie myśli o dyktaturze, lecz prag¬nie działać w ramach konstytucji, władzę sejmu pozostawić nie¬naruszoną i jak najszybciej ulegalizować sytuację. Prezydent i rząd ustąpili w srJosób konstytucyjny, marszałek sejmu jest tymcza¬sowym prezydentem. Powołał on prowizoryczny rząd do czasu wyboru prezydenta, wtedy powstanie rząd definitywny. Nie jest rzeczą jasną, czy Piłsudski chce zostać prezydentem, jeżeli nie, prezydentem zostanie obecny marszałek sejmu, a Piłsudski będzie w rządzie ministrem wojny. W każdym razie ministrem spraw zagranicznych będzie znowu Skrzyński. Gregory dowiedział się o tym od Skirmunta, który zrazu był bardzo wstrząśnięty wiadomościami o zamachu, teraz jest jednak lepszej myśli i ma nadzieję, „że konstytucja nie będzie złamana i że wkrótce wszystko wróci na drogę legalizmu”. Skirmunt otrzy¬mał właśnie „od p.Zaleskiego ministra spraw zagranicznych w rzą¬dzie tymczasowym”, polecenie zakomunikowania, że polityka za¬graniczna Polski pozostanie nie zmieniona. Gregory za najlepszą gwarancję tego uważał zapowiedź, że „hr. Skrzyński niemal na pewno będzie ministrem spraw zagranicznych” (w następnym rządzie). W związku z tym wszystkim, Gregory wyrażał nadzieję, że „nie będziemy może zmuszeni do zajmowania stanowiska”. Początkowo bowiem mogło się wydawać, że rząd brytyjski znowu musiałby stanąć wobec nieprzyjemnego problemu, czy ma uznać czy nie uznać rządu, który „zdobył władzę wbrew woli większości kraju”. W tym wypadku jednak, Gregory był skłonny przypuszczać, że Piłsudski, „który ostatecznie jest bohaterm narodowym”, może li¬czyć na ogólne poparcie i że „jak się zdaje, jego dawna popular¬ność wróciła”. Był więc zdania, że nie należy sprawy tragizować, a natomiast „uznać to co się stało nie za zbrodnię narodową, lecz za narodowe nieszczęście, takie jak trzęsienie ziemi, albo dotkli¬wy cios, od którego nie można się uchylić…” W konkluzji swej, Gregory wypowiadał się za życzliwym usto¬sunkowaniem się do zmian dokonanych w Polsce, bez zbytniego formalizowania. Twierdził bowiem, że „Polacy czuli są na przy¬jazne traktowanie” i że można „ich zadowolić drobnymi uprzej¬mościami”. Stanowisko Gregorego znalazło poparcie Sir Williama Tyr- rella. W dopisku do memoriału zalecał przyjęcie jego sugestii, podkreślając, że ułatwi to wpływanie na politykę polską „w kie¬runku wskazanym w Lokarno.” 23) W tym samym duchu wypowie¬dział się i Chamberlain, zaznaczając że otrzymał z Paryża telegram od lorda Crewe, który pełniej przedstawił stanowisko francuskie, aniżeli uczynił to ambasador Fleuriau. W każdym razie, minister uważał, że należy „działać wspólnie z Francuzami”.24) Stano¬wisko Brianda bliskie było stanowiska Foreign Office jeśli cho¬dziło o nadzieje na politykę nowego rządu w Polsce „w kierun¬ku wskazanym w Lokarno”.-5) Niezależnie od tego, rząd brytyjski miał inne jeszcze nadzieje związane z polityką przyszłego reżymu polskiego, których reżym dotychczasowy, parlamentarny, pogrze¬bany w wypadkach majowych, nie spełnił. Pomimo zwrotów o „powrocie do legalizmu” etc., Foreign Office nie mógł mieć poważnych wątpliwości co do tego, że re¬żym obejmujący władzę w drodze zamachu stanu, wymuszający ustąpienie legalnego rządu i prezydenta Rzeczypospolitej przy użyciu siły zbrojnej, nie będzie już reżymem demokratycznym. Poselstwo w Warszawie nie miało pod tym względem żadnych złudzeń i zachodził wyraźny kontrast pomiędzy oceną tego co się stało w Polsce z jego strony i ze strony Foreign Office. Po¬selstwo wiedziało też lepiej aniżeli jego centrala w Londynie, jak duża część społeczeństwa pozostawała w opozycji do przewrotu i że tylko przypadkowy zbieg okoliczności zapewnił zwycięstwo Piłsudskiemu, a nie wojskom prorządowym, nadciągającym z Po¬znania. Foreign Office wolał może nie widzieć tych okoliczności, obli¬czał natomiast korzyści, jakie rząd brytyjski mógłby odnieść ze zmianą rządów w Polsce, przez odsunięcie od wpływów tych czyn¬ników, które przyzwyczaił się uważać za nieprzyjazne. Miał on przy tym całą listę „pretensji” do Polski, które, jak zapewne sądził, mógłby obecnie łatwiej zrealizować. Pierwsza z tych pretensji, dotyczyła niechęci poprzednich rządów przyjęcia sugestii bry¬tyjskich w dziedzinie polityki gospodarczej. Najpierw nie przyjęły one zaleceń Hiltona Younga, wprowadzenia stałego (brytyjskiego) doradcy finansowego wraz z jednoczesnym zatrudnieniem urzędni¬ków brytyjskich dla dozorowania poszczególnych resortów gospo¬darczych. Według świadectwa W. Grabskiego, który te sugestie odrzucił, chodziło o urzędników brytyjskich, do niedawna czyn¬nych w podobnej roli w Egipcie, właśnie zwolnionych przez rząd egipski, z zakończeniem się ich kontraktów.26) W późniejszym cza¬sie, Zdziechowski, podejmując starania o pożyczkę na rynku bry- tyjskim, spotkał się z warunkiem, którego również nie mógł przy¬jąć: poddania gospodarki polskiej nadzorowi Ligi Narodów. W praktyce byłaby to kontrola brytyjska, bo Stany Zjednoczone do Ligi nie należały, a Francuzi i Włosi mieli inne troski na głowie. Rząd brytyjski miał w tej dziedzinie jeszcze jedną pretensję, bardziej realną i uzasadnioną, która wiązała się z kontyngento-waniem przez Polskę przywozu, dla obrony równowagi bilansu handlowego. Board of Trade uskarżał się na „dyskryminację” na korzyść Francji przy udzielaniu pozwoleń przywozu na towary brytyjskie i w ogóle na rygorystyczne stosowanie ograniczeń przy¬wozowych.27) Oczywiście sprawą najpoważniejszą dla rządu brytyjskiego była owa „polityka lokarneńska”. Sam Skrzyński uważany był za zwolennika tej polityki, napotykała ona jednak na wielkie opory ze strony jego kolegów w rządzie oraz ze strony sejmu. Jak wyni¬kało z przytoczonych wyżej uwag Chamberlaina i jego zastępców, Foreign Office liczył na korzystną zmianę w polityce polskiej pod nowym reżymem w tej sprawie. Ze zmianą reżymu, przy niemocy sejmu i mniej lub więcej ukrytej ale faktycznej dyktaturze Piłsud¬skiego, mogła też Anglia oczekiwać osłabienia w Polsce wpływów Francji. Dla Anglii otwierałyby się więc nowe perspektywy rów¬nież w dziedzinie politycznej. Wszystkie te jawne lub ukryte pragnienia Foreign Office zda¬wał się zaspakajać „polski socjalista”, który zjawił się u Grego-rego 19 maja, w roli zwiastuna przyszłej polityki marszałka Piłsud-skiego. Gregory w notatce swojej z tej daty,38) wspominał na wstę¬pie, że „zna go od szeregu lat” i rekomendował go jako dobrze zorientowanego w wewnętrznych sprawach polskich. Nie odkry¬wał tylko jego nazwiska, ponieważ nie było ono najlepiej widzia¬ne w Foreign Office i w niektórych innych rządowych ośrodkach brytyjskich. Informatorem Gregorego był Józef Rettinger, poli¬tyczny amator, jako świadek zaś niezbyt miarodajny, ponieważ rzadko przebywał w Polsce. Powiedział on Gregoremu, że jakkolwiek godne pożałowania były środki, użyte w celu usunięcia istniejącej administracji, to „jednak ogólnie w Polsce się uważa, że był już czas na położenie końca ciągłym zmianom rządów i na doprowadzenie do jakiejś stabilizacji”. Według „polskiego socjalisty” conajmniej 80% kraju powitało z zadowoleniem „mocną akcję marszałka Piłsudskiego”. Twierdził on dalej, że główną tendencją nowego reżymu będzie ścisła współpraca z Wielką Brytanią oraz „wyraźne zbliżenie do Niemiec”. Jednym z pierwszych aktów marszałka Piłsudskiego będzie próba pokoju z Litwą i od razu zaproponuje on Litwinom „konferencję dla ustalenia warunków”. Jeżeli chodzi o Rosję, je¬go uczucia do niej się nie zmieniły, ale nie pójdzie na drogę „ry¬zykownych awantur wojskowych przeciwko niej”. Miał on po¬czątkowo zamiar użycia placówek w Kabulu, Teheranie i Ankarze dla propagandy antyrosyjskiej, zostało mu to jednak wyperswado¬wane przez jego bardziej doświadczonych doradców! Informator Gregorego nie sądził, aby ministrem spraw zagra¬nicznych został Skrzyński, „stanowisko to raczej zatrzyma Knoll, który jest bliskim przyjacielem marszałka Piłsudskiego”. Skrzyń¬ski zostanie pewno wysłany do Berlina, albo do Paryża. Marsza¬łek Piłsudski zamierza bowiem przeprowadzić drastyczne zmiany przedstawicielstw polskich za granicą, w szczególności w Paryżu, Londynie, Berlinie i Rzymie. O Knollu „polski socjalista” wyraził się, że jest on znany ze swoich skrajnie anty-rosyjskich przekonań, jest natomiast zwolennikiem bliskiej współpracy z rządem brytyj¬skim. Główny wysiłek marszałka Piłsudskiego (według Rettingera), skierowany będzie na uporządkowanie administracji, „w szczegól¬ności jeżeli chodzi o finanse”. W tym celu pragnie on zwrócić się do rządu brytyjskiego o dostarczenie doradców technicznych dla poszczególnych ministerstw („departments”), jak skarbu, rolnic¬twa oraz monopoli tytoniowego i solnego. Chciałby dla tych sta¬nowisk „wyłącznie Anglików”. W ogóle „przyjście do władzy reżymu Piłsudskiego byłoby naj. korzystniejszym wydarzeniem z punktu widzenia obecnej polityki brytyjskiej”.29) Trudno byłoby o bardziej pomyślne wiadomości: spełniałyby one wszystkie życzenia Foreign Office. Gdyby tylko były prawdzi¬we i osoba informatora, która nie mogła pozostać tajemnicą Gre¬gorego, nie budziła wątpliwości. Tymczasem wiadomości otrzy¬mywane z Warszawy, z Poselstwa, powiększały te wątpliwości. Poselstwo donosiło o niewyjaśnionej jeszcze sytuacji przed wybo¬rem prezydenta Rzeczpospolitej. Istnieje rozbicie nie tylko po¬między prawicą a lewicą, lecz również pomiędzy „Polską rosyjską” a Poznańskim — i to większe niż kiedykolwiek. Wobec tego roz¬bicia nie jest nawet pewne gdzie zbierze się zgromadzenie naro¬dowe! 30) Z tej samej daty 19 maja nadeszły do Foreign Office dwa raporty z Warszawy, od posła i od attache wojskowego, których oceny wypadków w Polsce kłóciły się z wnioskami Gregorego i jego informatora. Sir William stanowczo potępiał czyn Marszał- ka, zarzucał mu brak konsekwencji we wszystkim co dotychczas czynił, nawet kwestionował jego …zdrowe zmysły”. Przypominał, że „niejednokrotnie miał okazję podkreślania, że marszałek Pił-sudski nie jest jednostką normalną”. Obecnie za jeden „z najbar¬dziej zbrodniczych aktów” popełnionych przez niego, poseł uważał wydanie broni młodocianym huliganom „z niższych warstw”, któ¬rych sam widok mógł napawać niepokojem. Obracający się głów¬nie wśród konserwatywnych kół polskich, podówczas na ogół niechętnych Piłsudskiemu i zapewne ze swoich własnych inklina¬cji, Sir William najbardziej zaniepokojony był rewolucyjnymi obja¬wami przewrotu.31) Pod innym kątem widzenia krytyczny był w stosunku do Mar¬szałka raport pułkownika Claytona. Stwierdzał on, na podstawie ustalonych faktów, że „Marszałek i jego zwolennicy z dawna przy¬gotowywali grunt dla swojego puczu”. Nie jest tylko pewne czy zamierzali przeprowadzić go właśnie w tych dniach, czy też zostali „sprowokowani” do przyspieszenia swoich zamierzeń przez rząd. Innymi słowy, nie wiadomo, czy Marszałek podjął pucz, ponieważ dowiedział się o zamiarze aresztowania go(!), czy też rząd postano¬wił aresztować go, ponieważ dowiedział się o jego przygotowa¬niach. „Jest rzeczą mało prawdopodobną, aby przygotowywał pucz po to jedynie, aby zostać ministrem wojny w nowym rządzie”. Wkraczał do Warszawy, w przekonaniu, że zostanie w triumfie zaniesiony do Belwederu, by tam móc podyktować swe warun¬ki. Tymczasem napotkał na zdecydowany opór wiernych Prezy¬dentowi, chociaż nielicznych oddziałów, a gdyby szybkie ściągnię¬cie oddziałów poznańskich było możliwe, zwycięstwo pozostało by po przeciwnej stronie. W każdym razie „obecność bezkompromi¬sowych Poznańczyków o kilka mil od Warszawy” zmusiła Pił-sudskiego do umiaru. „Mówi się też, że to socjaliści zahamowali ambicje Marszałka, odmawiając mu poparcia dla dyktatury”. Najbardziej krytycznie Clayton oceniał zachowanie się więk¬szości zwolenników marszałka Piłsudskiego w wojsku. Według jego słów było ono „takie, jak zwycięzców nad wrogiem zewnętrz¬nym”. Zarzucał im przy tym, że nie chcą widzieć „fatalnych skutków jakie zachowanie ich miało dla morale armii i zupełnie zapominają, że złamali przysięgę nie z chwilowego porywu entu¬zjazmu dla swojego wodza, lecz na długiej drodze spisków i in¬tryg”. Wyrażał również głęboki żal, że będzie musiał rozstać się “z uczciwymi żołnierzami, którzy poszli bronić Belwederu”, a z którymi stale pozostawał w kontakcie w ciągu ostatnich lat, wy- mieniając szereg generałów i wyższych oficerów sztabowych, i do¬dając, że „ich miejsce zajęli nowi ludzie”. Wyrażając opinie o stanowisku, zajętym w czasie przewrotu przez poszczególnych dowódców, Clayton ostro ganił Sikorskiego, pisząc, że „odegrał niegodną („ignoble”) role”, zasłaniając swoją neutralność faktem odbywających się na Podolu manewrów rosyj¬skich — i pod tym pretekstem ani sam nie przybył z pomocą rzą¬dowi ani nie wysłał żadnych oddziałów.32) Jednocześnie z tymi dwoma ocenami wypadków majowych oraz ich bezpośrednich następstw, wyraźnie odcinającymi się od przewrotu i potępiającymi go w sposób niedwuznaczny, wpłynęła do Londynu jeszcze trzecia, zasadniczo różniąca się swoim po¬dejściem do tych spraw od tamtych. Ocena ta zawarta była w liś¬cie prywatnym, który konsul Savery przesyłał swojemu przyjacie¬lowi w Foreign Office, Gregoremu. Savery nie winił sprawców zamachu. Winił rząd Witosa za to że w ogóle został utworzony i winił prezydenta Wojciechowskiego, że przy spotkaniu z Pił-sudskim na moście Poniatowskiego nie postąpił tak jak król włoski, „który w celu uniknięcia wojny domowej dymisjonował Factę… i przyjął Mussoliniego, maszerującego na Rzym”.33) Jednak również i Savery przyznawał, że sytuacja wciąż nie jest wyjaśniona. Piłsudski nie zrobił się dyktatorem (list z 19.V.), a socjaliści powiedzieli Saveremu, że nigdy by na to nie pozwolili. Według jego zdania, Piłsudski znajduje się „pomiędzy dwoma ka¬mieniami młyńskimi”, mając przeciw sobie z jednej strony socja¬listów, a z drugiej Poznańczyków, „którzy na pozór uznali nowy rząd, ale wciąż są nieprzejednani w swojej nienawiści i swoim gniewie w stosunku do Marszałka”. Savery nawet dowiaduje się, że „biedny Marszałek zalewa się łzami, czyniąc sobie wyrzuty, że ściągnął nieszczęście na swój kraj ukochany…” Z listu Saverego wynikało, że sympatie jego były całkowicie po stronie marszałka Piłsudskiego i wszystkich uczestników zamachu majowego, a spe¬cjalnie socjalistów. O tymczasowym rządzie Bartla napisał, że jest „jednym z najlepszych gabinetów, jeżeli chodzi o jego skład”, do¬dawał tylko, że „niestety socjaliści uważają go za reakcyjny”. Wszystkie te wiadomości i oceny, bez względu na zachodzące w nich różnice, w poważnej mierze podkopywały nader optymi¬styczne tezy informatora Gregorego, Rettingera. To było przyczy¬ną, że celem wyjaśnienia sprawy, Chamberlain przekazał jego relację Max-Mullerowi, prosząc posła o odpowiedź, czy za¬warte w niej „zapowiedzi intencji marszałka Piłsudskiego odpo¬wiadają jego własnym informacjom”. Podpisany w zastępstwie ministra Charles William Orde (zast. podsekr. stanu) zaznaczał przy tym, że jak rozumie z ostatnich raportów Sir Williama, mar¬szałek Piłsudski nie będzie „jedynym arbitrem polityki polskiej”.34) Na pismo to z daty 27 maja poseł odpowiedział 9 czerwca. W międzyczasie miał okazję widzenia się z kierownikiem M.S.Z. Augustem Zaleskim, który zapewniał go o pokojowości marszał¬ka Piłsudskiego i polityki polskiej i od którego dowiedział się, że Marszałek pod pewnymi warunkami przyjąłby wybór na urząd prezydenta Rzeczpospolitej.35) W parę dni później, 31 maja, Sir William telegrafował, że zgromadzenie narodowe wybrało Piłsud¬skiego prezydentem, lecz że wyboru tego on nie przyjął. Decyzja ta była widocznym zaskoczeniem dla Foreign Office. Collier wy¬raził je krótkim komentarzem: „Jego obecny krok zdaje się być zrozumiały, przyjmując, że jak już sugerował Sir William Max-Muller, jest on (Piłsudski — T.P.) trochę nienormalny (insane)”.”) Obszerne pismo posła, który miał już czas na zastanowienie się nad informacjami „polskiego socjalisty” (tak był on nazwany w piśmie Foreign Office) oraz skonfrontowania ich z zaszłymi ostatnio faktami, dawało odpowiedź na wszystko. Max-Muller zaczynał je od stwierdzenia, że jak sądzi ,ocena sytuacji w Polsce, która została mu przedstawiona, pochodziła od osoby „z zewnątrz, która nie obserwowała bezpośrednio ostatniego rozwoju opinii, zaś swoje nieścisłe przepowiednie polityczne opierała na dawniej¬szych wiadomościach o poszczególnych osobach, a zwłaszcza o marszałku Piłsudskim”. Poseł przyznawał, że w Polsce istniało rzeczywiście pragnienie stabilizacji politycznej i skończenia z cią¬głymi zmianami rządów i z bezradnością polityków. Wyrazem tego były rozmaite tendencje w kierunku zmiany istniejącego systemu, bądź na drodze konstytucyjnej, bądź w inny sposób. Cel zamachu był taki, za jaki go przedstawiał „informator p. Gregorego”, poseł wątpi jednak, aby mógł on być osiągnięty. Uważa on bowiem, że na to by dokonać prawdziwej poprawy, trzeba by zasadniczo zmienić ustawę wyborczą, zmniejszając przez to ilość stronnictw w sejmie i umożliwiając stworzenie stałej większości. Czy Piłsud¬ski to osiągnie — zobaczymy. Inną przyczyną braku stabilizacji w Polsce, jest zdaniem posła niedojrzałość polityczna społeczeń¬stwa oraz ostrość partyjnych sporów. Zmiana jednak pod tym względem wymagałaby długiego toku politycznego wychowania.37) Sir William nie mógłby się zgodzić z oceną „polskiego socjali¬sty” nastrojów w społeczeństwie polskim. Procent zwolenników marszałka Piłsudskiego, przez niego obliczany, jest stanowczo przesadny, zwłaszcza jeżeli się uwzględni całą Polskę, a nie tylko Polskę rosyjską. Faktem jest że zaledwie w 12 godzin po ustąpie¬niu prezydenta Wojciechowskiego, w odlegości kilku mil od War¬szawy zebrały się siły wojskowe, mogące prawdopodobnie odebrać władzę z rąk Piłsudskiego. Ogólnie się mówiło w ciągu ostatnich 3 tygodni, że gdyby siły te zdążyły przybyć do Warszawy o 12 godzin wcześniej, „Polska znalazła by się w obliczu wojny domo¬wej”. Poseł przypuszcza, że procent ludności sprzyjającej Piłsud-skiemu znacznie urósł od tego czasu, „ponieważ nic tak nie sprzyja jak sukces”.38) Jeżeli chodzi o przewidywania („polskiego socjalisty”) na dal¬szą przyszłość, to o ile nie są one całkiem błędne, to przynajmniej wydają się być rezultatem bardzo żywej i bujnej wyobraźni. Nie ma np. żadnego dowodu chęci ze strony Marszałka „pojednania z Litwą” — przeciwnie, słyszy się, że chce on odwrócić uwagę opinii od spraw wewnętrznych w kierunku „jakiejś awantury od tej stro¬ny”. Co do twierdzenia „polskiego socjalisty”, że główną cechą nowego reżymu w dziedzinie polityki zagranicznej będzie współ¬praca z Wielką Brytanią, poseł wyrażał nadzieję, że tak się stanie: wolałby jednak trochę poczekać, zanim przyjmie się to za rzecz pewną. Zaleski jest z pewnością dobrze do Anglii usposobiony, pozostaje on zaś jeszcze wciąż na czele ministerstwa spraw za¬granicznych. Odnośnie zbliżenia do Niemiec, odniósł wrażenie, że „p. Zaleski bardzo sprzyja takiej polityce i zamierza działać w tym kierunku”. Poseł może również dodać, że „szybka akcja jaką p. Zaleski podjął na tle nieporozumienia z Rosją w sprawie paktu nieagresji, dowodziłaby, że chce uniknąć z nią zatargów”.39). Jest za wcześnie jednak, aby mówić o zamierzeniach mar¬szałka Piłsudskiego w dziedzinie polityki gospodarczej i finanso¬wej. Marszałek nie ma żadnego zrozumienia ani oceny tych spraw, całe więc zagadnienie zależeć będzie od tego, jakich będzie miał do¬radców. Jedyna „rzecz niepokojąca”, zdaniem posła, to fakt, że rząd Bartla przejął zarządzenie rządu Skrzyńskiego w sprawie po¬nownej wizyty prof. Kemmerera, którego przyjazd na czele 7-io osobowego zespołu spodziewany jest w najbliższym czasie. Celem tej wizyty ma być wyrażenie opinii co do perspktyw gospodar¬czych Polski. Wiadomość ta pozostaje w ostrej sprzeczności z przepowiednią o postanowieniu marszałka Piłsudskiego oparcia się „wyłącznie na brytyjskich doradcach technicznych w rozmai¬tych departamentach rządowych”. Przepowiednie co do zmian na placówkach dyplomatycznych „są czystą fantazją”. Tak, jak wiadomo Sir Williamowi, nie są przewidywane żadne zmiany na stanowiskach w Londynie, Pary¬żu, Berlinie lub Rzymie. Nie było nigdy żadnego prawdopodobień¬stwa, aby „p.Knoll (który zresztą nie jest bardziej anty-rosyjski niż przeciętny Polak z Polski rosyjskiej) mógł zostać ministrem spraw zagranicznych.” Jeżeli chodzi o Skrzyńskiego, przewiduje się, że będzie on reprezentował Polskę na najbliższej sesji Ligi Na¬rodów, o ile do tego czasu nie zostanie mianowany ministrem spraw zagranicznych. Jeżeli Skrzyński przyjąłby jakieś stanowi¬sko dyplomatyczne, to jedyną placówką, którą się wymienia, był¬by Londyn. Poseł chciałby jednak dodać, że chociaż w M.S.Z. mó¬wi się, że Skirmunt powinien być zastąpiony w Londynie przez kogoś energiczniejszego, nie bierze się pod uwagę odwołania go w bliskim terminie. Wreszcie, poseł dziwił się bardzo, że z raportów jego mógł być wyciągany wniosek, że „marszałek Piłsudski nie będzie wy¬łącznym arbitrem w Polsce”. Wprawdzie bezpośrednio po zama¬chu Piłsudski dawał pewne dowody, że chce respektować konsty¬tucję, jeżeli nie co do litery, to w jej duchu, następnie jednak nie taił, że jego odmowa prezydentury pozostawała w związku z fak¬tem, że władza połączona z tym urzędem nie jest wystarczająca. Dlatego wolał na tym stanowisku widzieć nominata z własnego wyboru, pozostając samemu jako faktyczna „siła poza tronem, czy to w roli ministra wojny czy inaczej”. Istnieje nawet, zdaniem posła, pewna podstawa do przypuszczenia, że kiedy prezydentura zostanie wyposażona w odpowiednio większą władzę, będzie go¬tów przyjąć to stanowisko. W każdym razie, ostatni rozwój sy¬tuacji pozostawia mało wątpliwości co do tego, że „marszałek Piłsudski będzie wyłącznym arbitrem polityki polskiej i że nie¬zależnie od tego, jaka będzie jego pozycja konstytucyjna, nic nie będzie się mogło dziać bez jego woli.” Pismo to, chociaż rozprawiało się gruntownie z fantazjami „polskiego socjalisty” i zawierało pewne informacje niezbyt po¬myślne, bynajmniej nie rozproszyło zasadniczego optymizmu w Foreign Office, na tle zmiany reżymu w Polsce. Konkluzja posła, że „Piłsudski będzie wyłącznym arbitrem polityki polskiej” i fak¬tycznym dyktatorem, nie spowodowała widocznej troski w tym urzędzie. Została pokwitowana uwagą (Colliera), że Piłsudski „na pewno nie posiada absolutnej władzy jak Mussolini lub Mustafa Kemal”.40) O spodziewanym przyjeździe do Polski prof. Kemmerera w towarzystwie grona ekspertów amerykańskich, Foreign Office był już uprzedzony telegramem Sir Williama z 9 grudnia. Poseł i-n- formował w nim również, że przyjazd ten uzgodniony był w cza¬sie poprzedniej wizyty Kemmerera w Polsce i że program cały, powzięty przez ministra Zdziechowskiego, przyjęty został przez następny rząd. Poprzednia wizyta nastąpiła z polecenia domu ban¬kowego Dillon, Reid and Co. — przy okazji wizyty w Nowym Jor¬ku dyrektora Młynarskiego z Banku Polskiego.41) Pismo posła, łącznie z tym telegramem, przyniosło zawód w sprawie, do której rząd brytyjski przywiązywał dotąd znaczenie w swej polityce wobec Polski. Wpływ na gospodarkę miał równo¬ważyć wpływy Francji polityczne, kulturalne etc. Obecnie mogło się wydawać, że Polska szukać będzie pomocy i kierunku w swej polityce gospodarczej w Ameryce. Rząd brytyjski otrzymał już jednak satysfakcję na innym polu. Nowy rząd, a w każdym razie jego tymczasowy minister spraw zagranicznych, Zaleski, zdawał się istotnie wstępować na tak pożądaną przez Anglię drogę polity¬ki lokarneńskiej i zbliżenia do Niemiec. 3 czerwca Skirmunt złożył wizytę Chamberlainowi, składając te same zapewnienia, które Zaleski poprzednio złożył posłowi JKMości, że „polityka zagraniczna Polski pozostaje nie zmienio¬na”. Zapewnienia te nie były jednak tak ważne i nie tak ucieszyły sekretarza stanu, jak inna wiadomość, która została mu zakomuni¬kowana przez posła polskiego. Oświadczył on bowiem Chamber¬lainowi, że według wiadomości, jakie otrzymał z Warszawy, „Pol¬ska zgadza się obecnie z opinią większości komisji dla reorganizacji Rady Ligi Narodów, że stałe miejsce w Radzie powinny posiadać tylko wielkie mocarstwa”. Polska nie będzie więc podtrzymywała swego żądania, lecz zastrzega sobie to prawo, na wypadek gdyby uczyniony został jakiś wyjątek od tej zasady.
_________________
http://www.youtube.com/user/MareczekX5?feature=mhee



http://praca-za-prace.iq24.pl/default.asp
  
MareczekX5
17.05.2013 09:42:58
poziom najwyższy i najjaśniejszy :-)

Grupa: Administrator 

Posty: 7596 #1450685
Od: 2012-7-24
Skirmunt wyraził przy tym nadzieję, że Polska byłaby jednym z państw uwzględnio¬nych przy stosowaniu prawa reelekcji, zgodnie z planem lorda Cecila. Chamberlain odpowiedział, że to zależeć będzie od sta¬nowiska zgromadzenia i radził, by Polska zabiegała o jego po¬parcie. O przebiegu tej rozmowy sekretarz stanu informował Sir Williama pismem z 3 czerwca.42) Krok uczyniony ze strony nowego rządu w Polsce nie byłby do pomyślenia za czasów poprzednich rządów, sejm bowiem uznał¬by go za „kapitulację” wobec Niemiec. W pewnym sensie był nią rzeczywiście: Polska musiała następnie znosić arogancką butę Stresemanna, który na posiedzeniach Rady Ligi Narodów wyko¬rzystywał nierówną rangę Niemiec i Polski w dyskusjach nad spra¬wami mniejszości niemieckich w Polsce. To na co nie chciał się dobrowolnie zgodzić Skrzyński, w obliczu zdecydowanej postawy polskiej opinii publicznej, obecnie gotów był przyjąć Zaleski W nowym systemie mógł on sobie pozwolić na lekceważenie opinii publicznej. Ustępstwo to, zasadniczo wielkiej wagi, było mieszani¬ną realizmu i oportunizmu. Szansa otrzymania stałego miejsca w Radzie była wątpliwa, natomiast chęć pozyskania sympatii i poparcia obu mocarstw zachodnich, zrozumiała. Łączyło się z tą decyzją również lekceważenie, z jakim marszałek Piłsudski od¬nosił się zawsze do Ligi Narodów. Oświadczenie złożone przez Skirmunta było tylko zapowie¬dzią intencji rządu polskiego, którą mógł no jednak zmienić do czasu wrześniowej sesji Ligi Narodów. Jak niedługo później za¬znaczyć miał Chamberlain w specjalnym telegramie do Max-Mul-lera, rząd brytyjski przywiązywał „jak największą wagę do tego, aby przed zbliżającą się sesją Ligi Narodów rnóc zachować wszel¬ki wpływ na rząd polski, w celu zapobieżenia powtórzeniu się marcowego fiaska”.43) „Fiaskiem” takim byłoby ponowne odło¬żenie przyjęcia Niemiec do Ligi Narodów, Nie ma wątpliwości, że w tej mierze, w jakiej nowy szef M.S.Z. mógł posiadać wpływ na politykę polską przy marszałku Piłsudskim, starał się on nie dopuścić do takiego „fiaska”, które odbiłoby się na stosunkach nowego rządu z Wielką Brytanią. Był on jednym z najbardziej pro-angielskich polityków polskich. Za takiego uchodził też wśród Anglików. Wynikało to z ko¬mentarzy, jakimi przyjęta została w Foreign Office wiadomość, że został on kierownikiem M.S.Z. w rządzie Bartla. Komentarze te nie były dla Zaleskiego zbyt pochlebne, zgodnie jednak podkre¬ślały jego pro-brytyjskie sympatie. Collier tak o nim pisał: … „Chociaż rozmaicie jest on oceniany (jak hotele w Bedeckerze) jest w każdym razie człowiekiem inteligentnym i prawdopodobnie uczyni wszystko, aby utrzymać marszałka Piłsudskiego na właści¬wej linii.” u) Gregory zastrzegał się, że „właściwie nie określiłby p. Zaleskiego jako sympatycznego, jest on jednak z pewnością inteligentny i jest anglofilem. Jest on może najlepszą alternatywą (substitute) hrabiego Skrzyńskiego”.45) Jeżeli chodzi o Max-Mullera, to w raporcie swoim z 12 czerwca pisał, że Zaleski „ze względu na swoje zagraniczne obycie posiada szersze poglądy aniżeli większość Polaków i jest dobrze usposobiony do Anglii. Słabym jego punktem jest jednak leni¬stwo (laziness) i brak energii (driving po\ver)”.u) Powrót Skrzyńskiego na stanowisko ministra spraw zagra¬nicznych wydawał się mato prawdopodobny. Max-Muller widział się z nim 7 czerwca. Skrzyński mu powiedział, że miał propozycję wejścia do rządu tymczasowego Bartla, odrzucił ją jednak, po¬nieważ rząd ten powstał na drodze zamachu stanu, po wtóre zaś dlatego, że „nie chciał być marionetką w rękach Piłsudskiego.” O ile chodzi o politykę zagraniczną nowego rządu, Skrzyński nie sądził aby nastąpiły większe zmiany. Stroną trochę „pikantną” tej rozmowy była żartobliwa uwaga Skrzyńskiego, że „w oczach wielu jego rodaków, zarówno on jak Sir William uchodzą za spiskowców, którzy byli autorami prze¬wrotu”. Jego sytuacja jest jednak gorsza: bo o ile posła uważa się za tego, któremu udało się sprytnie przeprowadzić zamach, jemu czynione są zarzuty zarówno ze strony prawicy jak lewicy. Pra¬wica ma do niego pretensję o Żeligowskiego, a marszałek Pił-sudski i lewica są źli na niego, że powstrzymał się od czynnego poparcia zamachu i nie zgodził się być ministrem spraw zagra¬nicznych w rządzie tymczasowym.4?) Tadeusz Piszczkowski Anglia a Polska 1914-1939
MAŁYSTAS 2336 | 20.10.2007 12:24

Co wiemy o Aniele Stróżu Józefa Piłsudskiego?
Znamy jego nazwisko.
Nazywał się:
James Douglas urodzony w Polsce obywatel Anglii
Zawód wykonywany, to agent angielski po fałszywa flaga dziennikarza
Korespondenta endeckiego “Słowa Polskiego”, i jednocześnie członek PPS.
Zajęcia dodatkowe to np. praca dla Japonii jako cenzor korespondencji
Polaków z armii rosyjskiej, którzy dostali się do niewoli japońskiej.
Ciekawe Ilu jeszcze takich Aniołów Stróży zapewnili Anglicy Piłsudskiemu?

poseł brytyjski Max-Muller,
jak i brytyjski attache wojskowy, /Clayton/. ?

Ilu i kogo z kolei Niemcy?
Harry /Kessler?/

Czy Sowieci go opuścili, czy też zapewnili mu jakiegoś Anioła Stróża?
*****?
*****?

W dniu 2011-12-30 19:38, j
Piłsudski przede wszystkim był agentem angielskim i to oni udzielali
mu największego poparcie , bo realizował ich politykę
“Piłsudski również nawiązał kontakt z przedstawicielami japońskiego
kierownictwa podczas swego pobytu w Londynie, a w samej Japonii
przygotowywał dla niego grunt niejaki James Douglas, który przyjechał
tam w 1904 r. przed Piłsudskim.
J. Douglas był obywatelem brytyjskim urodzonym w Polsce i doskonale
władał językiem polskim.
Do Japonii przyjechał oficjalnie jako korespondent endeckiego “Słowa
Polskiego”, a przy tym był członkiem PPS.
Na podstawie lektury listów Douglasa do działaczy PPS W. Jodki i B.
Jędrzejowskiego można się przekonać,
że obserwował on poczynania Dmowskiego w Japonii i szczegółowo
informował o nich swych przyjaciół z PPS-u.
W Japonii zresztą starał się “obstawiać” zarówno Dmowskiego, jak i
Piłsudskiego.
Cieszył się też zaufaniem władz japońskich, którym zaoferował swe
usługi jako cenzor korespondencji Polaków z armii rosyjskiej, którzy
dostali się do niewoli japońskiej.
Analiza całego życiorysu Douglasa, a zwłaszcza jego zachowania w 1904
r. prowadzi do wniosku, że w rzeczywistości był on w Japonii *”aniołem
stróżem” zarówno Piłsudskiego*, jak i Dmowskiego, z ramienia
brytyjskich służb, które za jego pośrednictwem mogły skutecznie
kontrolować obu przywódców dwu polskich obozów politycznych — endecji
oraz prawicy PPS.
*Przykład J. Douglasa pozwala się zorientować w wieloszczeblowej
technice tajnego sterowania.
Dla nie wtajemniczonej szeroko polskiej publiczności był on
korespondentem endeckiej gazety,
który przesyła mniej lub bardziej interesujące informacje dla swego
pisma,dla węższego grona wtajemniczonych z PPS było wiadome, ze Douglas nie jest endekiem lecz z ramienia PPS obserwuje poczynania Dmowskiego oraz przygotowuje w Japonii grunt dla Piłsudskiego.* Prawdopodobnie nikt z Polaków nie wiedział, że *w rzeczywistości głównym zleceniodawcą Douglasa jest tajna służba brytyjska, dla której zbierał on informacje zarówno o Dmowskim, jak i o Piłsudskim. * Dostarczając odpowiednich informacji — tak endekom, jak Piłsudskiemu i jego ludziom — mógł też Douglas w sposób niewidoczny i dla jednych, i dla drugich /zwłaszcza gdy nie znali oni ówczesnych celów tajnej polityki brytyjskiej/ wywierać dyskretny wpływ na ich poglądy i działania Tego rodzaju ukryta inspiracja może być często bardziej skuteczna niż
oficjalne jawne sterowanie.”


http://malystas.salon24.pl/77467,angielska-reka-czyli-tuning-demokracji
_________________
http://www.youtube.com/user/MareczekX5?feature=mhee



http://praca-za-prace.iq24.pl/default.asp

Przejdz do góry stronyStrona: 1 / 1    strony: [1]

  << Pierwsza      < Poprzednia      Następna >     Ostatnia >>  

HOME » ANGIELSKA REKA , CZYLI TUNING DEMOKRACJI - JÓZEF PIŁSUDKI

Aby pisac na forum musisz sie zalogować !!!

TestHub.pl - opinie, testy, oceny