NOWE POSTY | NOWE TEMATY | POPULARNE | STAT | RSS | KONTAKT | REJESTRACJA | Login: Hasło: rss dla

HOME » MILIONY NA ZABAWKI MINISTER

Przejdz do dołu stronyStrona: 1 / 1    strony: [1]

Miliony na zabawki minister

  
MareczekX5
13.07.2013 10:32:51
poziom najwyższy i najjaśniejszy :-)

Grupa: Administrator 

Posty: 7596 #1535572
Od: 2012-7-24
Za: http://marucha.wordpress.com/2013/07/13/miliony-na-zabawki-minister/

Już ponad 5 mln złotych wydało MEN na kampanię medialną forsującą reformę obniżenia wieku szkolnego. A rodzice i tak pozostają nieprzekonani.

Obrazek

Za pomocą emisji propagandowych spotów resort próbuje wmówić rodzinom, że pomysł posyłania coraz młodszych dzieci do szkoły ma sens. Mimo społecznego oporu wobec „odmłodzonego” przymusu szkolnego ministerstwo edukacji nie zamierza rezygnować z akcji „Sześciolatek w szkole”.

Podczas gdy w niejednej szkole rodzice zbierają między sobą składki na malowanie sal lekcyjnych, bo słyszą, że na wszystko brakuje, pieniędzy na tego typu kampanię jest w bród.

Rząd, ignorując fakt miliona podpisów złożonych przeciwko reformie Krystyny Szumilas, w ponadminutowych filmikach zachwala korzyści, jakie miałyby płynąć z wcześniejszego pójścia dziecka do szkoły.

Na stronie internetowej MEN przypomina rodzicom, że do końca wakacji mają jeszcze szansę zdecydować się na ten krok. Ponieważ nie ma ustawowego przepisu określającego datę zapisania dziecka do pierwszej klasy, jak poinformował „Nasz Dziennik” resort, nie ma jeszcze oficjalnych danych mówiących, ile dzieci w wieku sześciu lat pójdzie do szkoły w roku 2013/2014. Dane te będą dostępne dopiero w październiku z Systemu Informacji Oświatowej.

Nieoficjalnie jednak, według Tomasza i Katarzyny Elbanowskich z Fundacji Rzecznik Praw Rodziców, wiadomo już dziś, że liczba rodziców decydujących się na posłanie dziecka sześcioletniego do pierwszej klasy maleje.

– Po zebraniu cząstkowych informacji z gmin okazało się, że do tej pory liczba dzieci sześcioletnich, które rodzice zdecydowali się posłać do pierwszej klasy, jest mniejsza niż w zeszłym roku o tej samej porze. Wiadomo też, że warszawski ratusz przygotował za dużo klas pierwszych i teraz trzeba je zamienić na zerówki. Okazuje się, że generalnie tendencja jest spadkowa, ponieważ rok temu poszło do pierwszej klasy mniej sześciolatków niż dwa lata temu – wskazuje Tomasz Elbanowski, organizator akcji „Ratuj maluchy”.

Od kilku miesięcy jesteśmy jednak świadkami intensyfikacji kampanii, której celem jest pokazanie jakoby wspaniałych skutków reformy i nakłonienie rodziców do podjęcia decyzji wcześniejszego posłania dziecka do szkoły.

Lukrowana rzeczywistość

Korzystając z zakładki „Sześciolatek w szkole”, na stronie internetowej MEN można zapoznać się z wszystkimi spotami, na których realizację rząd wyasygnował potężne środki, a które de facto niewiele mają wspólnego z rzeczywistością. Spoty były również emitowane w telewizji, co ciekawe – w najlepszym czasie antenowym.

Rodzice, nauczyciele, psychologowie i pedagodzy niejednokrotnie alarmowali o nieprzystosowaniu szkół, o fatalnych skutkach wcześniejszego rozpoczęcia edukacji, o różnicach emocjonalnych i intelektualnych pomiędzy dziećmi sześcioletnimi i siedmioletnimi.

Spoty jednak w swojej treści ograniczają się do wypowiedzi kilkorga rodziców zadowolonych ze swojej decyzji i do okrągłych sformułowań sugerujących, że dziecko sześcioletnie jest gotowe, aby pójść do szkoły. Bohaterzy spotów przekonują wręcz, że same dzieci taką gotowość wyrażają.

„Nasz Dziennik” zapytał MEN wprost, ile kosztowała kampania „Sześciolatek w szkole”. Ministerstwo rozpoczęło odpowiedź od wyłuszczenia, że jego „obowiązkiem w związku z tak kluczową reformą, jak obniżenie wieku szkolnego, jest podejmowanie konkretnych działań (…)”.

Dalej uznało za stosowne zaakcentować, że dofinansowanie gmin w zakresie przygotowania do przyjęcia reformy wyniosło ponad dwa miliardy. I wreszcie wyszło na jaw, że na spoty „promujące obniżenie wieku szkolnego” wyłożono z budżetu państwa od grudnia 2012 r. do czerwca 2013 r. ponad 5 milionów złotych – ich produkcja wyniosła blisko pół miliona, a emisja ponad 4,8 mln złotych.

Średni roczny budżet szkoły podstawowej w stolicy waha się w granicach 2-3 mln złotych. Koszty propagandowej akcji MEN mogłyby więc pokryć budżet dwóch takich placówek. Dla przykładu: budżet przewidziany na rok 2013 w Szkole Podstawowej nr 10 w dzielnicy Ochota, zgodnie z zarządzeniem prezydenta Warszawy z dnia 19 czerwca 2013 r. wynosi 2 mln 613tys. 528 zł – w tym mieszczą się wydatki na szkołę, dokształcanie nauczycieli, stołówki szkolne i przedszkolne, świetlice szkolne oraz pomoc materialna dla uczniów.

Sławomir Kłosowski (PiS) z sejmowej Komisji Edukacji, Nauki iMłodzieży, komentując zarówno treść, jak i formę spotów rządowych reklamujących reformę oświaty forsowaną przez rząd, ocenia, że mamy do czynienia z ordynarną propagandą.

– Przypominają one ofensywę medialną, również w formie spotów, po tym jak rząd przyjął ustawę o otwartych funduszach emerytalnych – palmy, beztroskie wakacje, dobrobyt osób korzystających z OFE. Nie ma to oczywiście nic wspólnego z rzeczywistością itak jest też w przypadku spotów dotyczących posyłania sześciolatków do szkoły – mówi Kłosowski.

Jego zdaniem, dobór osób, „celebryckich” ekspertów, również nie jest bez znaczenia, ale w tej sytuacji może jednak nie odnieść skutku, jakiego rząd by oczekiwał.

– Do tego dochodzą odpowiednio wyselekcjonowani rodzice zachwalający rzekome pozytywy posłania sześcioletnich dzieci do pierwszej klasy. Nie ma jednak żadnych argumentów odnoszących się do meritum sprawy. Treść spotów ogranicza się do okrągłych słów o tym, że dzieci sobie radzą, że w szkole czeka na nie nauka przez zabawę itp. Jest to typowe mydlenie oczu społeczeństwu i po raz kolejny widać, iż rząd nie zamierza podejmować rzeczowej dyskusji – uważa nasz rozmówca.

Ponieważ jednak rzeczywistość nie przystaje do oczekiwań ministerstwa, to warto wydać wiele milionów złotych na to, aby ją do tych oczekiwań nagiąć.

– W świetle fatalnej sytuacji w polskiej oświacie, zważywszy na cięcia budżetowe samorządów i wynikające z nich zamykanie wielu placówek, rząd uważa, że lepiej lekką ręką wydać gigantyczne pieniądze na promocję nieudolnej reformy. Sprawą niemałej wagi jest to, iż reklamy emitowane są w najlepszym i najdroższym czasie antenowym. To również unaocznia, jak bardzo oderwani od rzeczywistości są Krystyna Szumilas i Donald Tusk – podkreśla Kłosowski.

Jednym z podprogowych przekazów sączonych w spotach jest m.in. zlekceważenie różnic rozwojowych pomiędzy dzieckiem sześcioletnim a siedmioletnim. A przecież widać je gołym okiem. I nie wymaga to specjalnych kwalifikacji.

– Rok dla dziecka to bardzo dużo. Sądzę, że można nawet powiedzieć, iż pomiędzy sześciolatkiem a siedmiolatkiem istnieje przepaść emocjonalna i intelektualna. Poza tym proszę zauważyć, jak wyrachowana jest polityka rządu. Za wszelką cenę chce, aby jak najmłodsi ludzie wchodzili na rynek pracy, jednak sytuacja na rynku jest dramatyczna. Pytanie zatem, czemu tak naprawdę służy ta propaganda – podnosi Sławomir Kłosowski.

Paulina Gajkowska
http://naszdziennik.pl
_________________
http://www.youtube.com/user/MareczekX5?feature=mhee



http://praca-za-prace.iq24.pl/default.asp

Przejdz do góry stronyStrona: 1 / 1    strony: [1]

  << Pierwsza      < Poprzednia      Następna >     Ostatnia >>  

HOME » MILIONY NA ZABAWKI MINISTER

Aby pisac na forum musisz sie zalogować !!!

TestHub.pl - opinie, testy, oceny