NOWE POSTY | NOWE TEMATY | POPULARNE | STAT | RSS | KONTAKT | REJESTRACJA | Login: Hasło: rss dla

HOME » TAJEMNICE ŁUKASZENKI

Przejdz do dołu stronyStrona: 1 / 1    strony: [1]

Tajemnice Łukaszenki

  
marcus
13.06.2014 18:41:13
poziom najwyższy i najjaśniejszy :-)



Grupa: Użytkownik

Posty: 2112 #1864756
Od: 2014-5-4
Tajemnice Aleksandra Łukaszenki

"Jak patrzy Łukaszenka? On nie patrzy, on łypie. Tak wyraził się kiedyś o białoruskim prezydencie reżyser filmowy Jury Chaszczawacki. Obłąkane oczy Łukaszenki wypatrują spisków, szpiegów, zdrajców. Każdego, kto czyha na jego władzę. Choć Łukaszenka śmieje się od ucha do ucha, to jego oczy nie uśmiechają się nigdy. To zimne oczy dyktatora. Człowieka, który nikomu nie uwierzy na słowo. Musi zobaczyć. Dlatego - podobno - patrzył, jak na jego rozkaz bije się niepokornych deputowanych, a morderstwa polityczne kazał rejestrować na kasecie wideo. Spojrzenie Łukaszenki - człowieka, który nigdy nie wybacza - kryje wiele tajemnic".

Aleksandr Grigorjewicz Łukaszenka to nie opływający w luksusy Wiktor Janukowycz, to nie dyktator w rodzaju Władimira Putina. Poznaj historię najdłużej rządzącego we współczesnej Europie prezydenta - w 2014 r. mija 20 lat od chwili, gdy przejął stery Białorusi! Małgorzata Nocuń i Andrzej Brzeziecki, specjalizujący się w tematach dotyczących Europy Wschodniej, w książce "Łukaszenka. Niedoszły car Rosji" przyglądają się niezwykłej karierze byłego dyrektora sowchozu. Tylko w Wirtualnej Polsce, dzięki uprzejmości Wydawnictwa Znak, publikujemy jej sensacyjne fragmenty! Ojciec Łukaszenki był jednookim Żydem lub Cyganem?

Łukaszenka urodził się 30 sierpnia 1954 r. w Aleksandrii, wiosce nad Dnieprem, nieopodal Szkłowa, która jest dziś jednym z ciekawszych miejsc na Białorusi - zamkniętą przed dziennikarzami sławną "wsią prezydenta". Tu urodziła się jego matka Jekatierina Trafimauna, w miejscowej szkole odebrała wykształcenie (cztery klasy podstawówki). Tu też w 1939 r. zmarł dziadek Łukaszenki Trafim, głowa rodziny Łukaszenków.

Jak czytamy w książce "Łukaszenka. Niedoszły car Rosji" życiorys ojca Łukaszenki owiany jest aurą tajemnicy, prezydent o ojcu wspomina rzadko i myli się w wersjach wspomnień. Historii o Grigoriju X (ojciec miał na imię Grigorij, sądząc po otczestwie, którym Łukaszenka się posługuje, X - ponieważ nie wiemy, jak się nazywał, prezydent nosi panieńskie nazwisko matki) jest wiele w białoruskich biografiach głowy państwa, zarówno w tych oficjalnych, jak i pióra opozycyjnych dziennikarzy. Według jednej z nich Jekatierina Trafimauna zakochała się w kowalu i z nim poczęła syna, według innej ojciec Łukaszenki był jednookim Żydem o imieniu Grisza. Są tacy, którzy przekonują, że ojciec był Cyganem. Część biografów twierdzi, że Jekatierina Trafimauna szybko owdowiała, część - że związała się z żonatym mężczyzną. Nie wiemy więc, w jakich okolicznościach i dokładnie kiedy ojciec Łukaszenki pojawił się w życiu Jekatieriny Trafimauny.

Sam prezydent kiedyś powiedział, że był drugim synem, pierworodny miał umrzeć w wieku dwóch lat. Później nigdy nie wracał do tej wersji, został po prostu jedynakiem. Zdarzyło się też Łukaszence powiedzieć, że jego ojciec zginął na froncie drugiej wojny światowej. Co jednak zrobić z faktem, że Łukaszenka urodził się dziewięć lat po tej wojnie?

Jekatierina Trafimauna mieszkała z siostrą i jej synem w domu odziedziczonym po ojcu. Choć Saszka nie miał rodzeństwa, w domu było ludnie i gwarno, w dorastaniu towarzyszyli mu kuzyni i ciocie. Saszka od najmłodszych lat pomagał matce, był zdrowy i silny. W jednym z wywiadów prezydent pochwalił się, że nauczył się doić krowy lepiej i szybciej niż zawodowa dojarka. Dyrektor sowchozu

Łukaszenka w rodzinnej wiosce codziennie pokonywał pięciokilometrowy dystans do szkoły, ale w nauce pozostawał przeciętniakiem. Sam twierdzi, że był wyjątkowo uzdolniony muzycznie, w jednym z wywiadów powie: "Skończyłem szkołę muzyczną w klasie harmonii. Potrafiłem śpiewać, pisałem wiersze. Jednym słowem, byłem pierwszym chłopakiem we wsi. Żadna impreza czy wesele nie mogło się beze mnie odbyć". Zresztą, zwracają uwagę autorzy, w kampanii prezydenckiej w 2001 r. Łukaszenka zagrał na harmonii i zaśpiewał piosenkę.

W 1971 r. Łukaszenka skończył szkołę średnią, został studentem historii Mohylewskiego Instytutu Pedagogicznego. Na drugim roku zaczął się udzielać w organizacjach studenckich. Jego koledzy z tamtych lat wspominają, że Łukaszenka zawsze wiedział, jak zakombinować, urządzić się, był też pamiętliwy, jeśli się z kimś pokłócił, nie miał ochoty się godzić.

W 1975 r. Łukaszenka obronił dyplom, wrócił w rodzinne strony, do rejonu szkłowskiego, i ożenił się z Galiną Rodionowną. Jego pierwszym miejscem pracy był szkolny Komsomoł w Szkłowie, ale na długo miejsca tam nie zagrzał. Otrzymał wezwanie do wojska, trafił na zachód kraju, do wojsk przygranicznych w Brześciu. Później zaczął zaoczne studia ekonomiczne. Naukę przerwało kolejne wezwanie do armii, w latach 1980-1982 Łukaszenka służył pod Mińskiem. Na przełomie lat 70. i 80. XX wieku Aleksander Grigoriewicz bardzo często zmieniał pracę. Wszędzie bowiem, gdzie się znalazł, popadał w konflikty. Zwrot w karierze Łukaszenki nastąpił w 1985 r., kiedy został sekretarzem komórki partyjnej w kołchozie im. Lenina, a to utorowało mu drogę do wymarzonej posady dyrektora sowchozu Gorodiec w Szkłowie.

Na zdjęciu: Łukaszenka tańczy z dwiema dziewczynkami na noworocznej zabawie. Ma krew na rękach

Zdaniem Brzezieckiego i Nocuń, Łukaszence sprzyjała epoka. Być może zakrawa to na kpinę historii, ale tak jest naprawdę: Aleksander Łukaszenka zawdzięcza swoją karierę pierestrojce Michaiła Gorbaczowa - stwierdzają. Tej samej pierestrojce, która milionom ludzi w innych krajach przyniosła wolność i nadzieje na lepsze jutro. Na Białorusi z pierestrojki skorzystał tylko jeden człowiek. Biografia Aleksandra Łukaszenki to krzywe zwierciadło marzeń demokratów z Europy Środkowej i Wschodniej.

W 1989 r. za sprawą pierestrojki możliwy do zdobycia okazał się mandat deputowanego Rady Najwyższej Związku Radzieckiego, wtedy Łukaszenka jednak poniósł porażkę, ale już kilkanaście miesięcy później, w 1990 r., Aleksander Grigoriewicz wygrał wybory do Rady Najwyższej Białoruskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej. W 1994 r. zwyciężył w pierwszych w historii Białorusi wyborach prezydenckich.

W 1994 r., kiedy białoruscy intelektualiści usłyszeli, że trochę nieokrzesany deputowany Rady Najwyższej Aleksander Łukaszenka zwyciężył w wyborach, większość była pewna, że to tylko etap przejściowy - porządzi kadencję, a może nawet ustąpi przed jej końcem. Na tym się skończy. Podobnego zdania byli polityczni współpracownicy Aleksandra Grigoriewicza, którzy pomogli mu w walce o fotel prezydenta i mieli nadzieję, że kiedy jego kariera polityczna dobiegnie końca, oni przejmą pałeczkę. Tymczasem od pierwszego zwycięstwa Łukaszenki w wyborach prezydenckich mija właśnie dwadzieścia lat. Dwie dekady Aleksander Grigoriewicz niepodzielnie sprawuje władzę na Białorusi.

Jeśli wziąć pod uwagę, że jest dyktatorem, ma krew na rękach, w ostatnim czasie częściowo pozbawił Białoruś gospodarczej niezależności na rzecz Moskwy, zatrzymał swój kraj w rozwoju, zadłużył, a nie zreformował, tym bardziej zdumiewa fenomen jego popularności. Jego rządy są możliwe na Białorusi, której społeczeństwo jest bierne, ale oczywiście tak długie trwanie Łukaszenki przy władzy nie byłoby możliwe, gdyby nie jego cechy szczególne. Jedno z najpilniej strzeżonych miejsc na Białorusi

Wszelkie informacje dotyczące prywatnego życia Łukaszenki są pilnie strzeżonymi tajemnicami głowy białoruskiego państwa. O najbliższej rodzinie prezydenta wiadomo tylko, że ma matkę, żonę (Galinę Rodionownę), trzech synów: Wiktara i Dymitra (z Galiną Rodionowną) oraz młodszego od nich Nikołaja, nazywanego zdrobniale Kolą, którego mamą jest była partnerka Łukaszenki, jego osobista lekarka.

Łukaszenka zawsze trzymał rodzinę w ukryciu. Kiedy w 1994 r. wchodził w wielką politykę, porzucił rodzinną ziemię i przeprowadził się do Mińska. Rozstał się też z Galiną, która pozostała na wsi. W słynnym na Białorusi wywiadzie udzielonym gazecie "Komsomolskaja Prawda" mówiła, że taki był jej wybór, że nie chciała mieszkać w stolicy. Wiejski dom w Ryżkowiczach, na uboczu Szkłowa, w którym mieszka zamieniono w strzeżoną twierdzę. "Wiejską rezydencję" otoczył wysoki mur z cegły, ochrona zabezpiecza ją dzień i noc, strzeże jej nie tylko przed wścibskimi dziennikarzami czy gośćmi z zagranicy, do Galiny Rodionowny nie mogą się dostać nawet najbliżsi znajomi.

Wieś Ryżkowicze, licząca około trzystu domów, jest jednym z najpilniej ochranianych miejsc na Białorusi, podobnym do zamkniętych miast, w których przeprowadzano próby atomowe w czasach radzieckich. I rzeczywiście, dla Łukaszenki to, co jego żona żyjąca w Ryżkowiczach mogłaby powiedzieć, ma siłę atomową - czytamy w książce Brzezieckiego i Nocuń. Pierwsza Dama w areszcie domowym

Jak ujawniają autorzy książki "Łukaszenka. Niedoszły car Rosji" żona Łukaszenki na początku prezydentury Aleksandra Grigoriewicza pozwalała się fotografować przy takich swoich ulubionych zajęciach jak dojenie krów czy przejażdżka wozem zaprzężonym w konia. Prasa z niej kpiła, zdjęcia podpisywano: "Pierwsza dama Białorusi". Po tych publikacjach Galinę Rodionownę "zakneblowano", ma zakaz kontaktu z dziennikarzami.

Co prawda pani prezydentowa pracuje - otrzymała posadę w instytucji zajmującej się kontrolą zdrowia społeczeństwa - jednak jej kontakt ze światem regulują służby specjalne i ochrona. A każda próba usamodzielnienia się jest udaremniana. Z dziećmi, wnukami i mężem Galina Rodionowna widuje się w święta. Wtedy pozwala się jej opuścić na kilka dni Ryżkowicze i przyjechać do Mińska.

W wywiadzie dla "Komsomolskoj Prawdy" z 2005 r., pod dyktando propagandy, w taki oto sposób wspomina początki znajomości z Łukaszenką: "Sasza był taki przystojny, często organizował wieczorki w Szkłowie, tyle kobiet się w nim kochało. I dlatego też wciąż mi się przez Saszkę dostawało. Dziewczyny mówiły: "No, przyjechała i zabrała najlepszego chłopaka". W domu mieliśmy porządną bibliotekę, mieszkaliśmy skromnie, ale na książki nie żałowało się pieniędzy. Sasza dużo czytał, ja także". Syn jak maskotka

Z Galiną Rodionowną Łukaszenka ma dwóch synów: Wiktara i Dymitra. To już dorośli mężczyźni, Wiktar urodził się w 1975 r., a jego brat pięć lat później, dawno założyli własne rodziny. Wiktar i Dymitr - podobnie jak ich ojciec - to wysocy, postawni mężczyźni. Z rodzinnej wsi przyjechali do Mińska, robią karierę i interesy, korzystając z pozycji ojca. Istnienie trzeciego syna - Koli przez cztery lata ukrywano przed światem. Łukaszenka przemilczał ten fakt nawet wypełniając deklaracje podatkowe. W 2008 r. Kola zaczął się pojawiać u boku ojca. Uśmiechniętego blondynka przebierano w wojskowy mundur i wyprostowany jak struna, w krawacie, odbierał parady wojskowe. Wręczano mu do ręki pistolet, uczono strzelać.

Kola uczestniczył w najważniejszych uroczystościach państwowych. Asystował ojcu, kiedy ten spotykał się z ówczesnym prezydentem Rosji Dmitrijem Miedwiediewem. Miedwiediew podarował zresztą Koli złoty pistolet.

Kola mieszka w rezydencji z ojcem. Prezydent odizolował syna od matki. Łukaszenka mówi o nim: "To mój ogon", ponieważ Kola jest podobno tak przywiązany do ojca, że ten nie może go ani na chwilę spuścić z oka. Musi go osobiście karmić, usypiać, zabierać w podróże zagraniczne. W rzeczywistości świat dziecięcy musi być Koli obcy, jest najpilniej strzeżonym dzieckiem na Białorusi. Do szkoły z innymi dziećmi chodził tylko pół roku, Łukaszenka zdecydował, że jego syn będzie pobierać indywidualne lekcje w domu.

Prawdopodobnie Kola nie ma w ogóle kontaktu z innymi dziećmi. Zamiast uczestniczyć w dziecięcych zabawach i rozrywkach, spotyka się z państwowymi notablami i maszeruje podczas propagandowych demonstracji. Jest jak maskotka prezydenta. I potwierdzenie jego seksualnej siły - Łukaszenka miał pięćdziesiątkę na karku, kiedy począł Kolę - piszą Brzeziecki i Nocuń. Ten romans trwał dekadę

Jak piszą autorzy książki "Łukaszenka. Niedoszły car Rosji" przez długi czas Kola był wielką tajemnicą Łukaszenki. Najpierw cały kraj huczał, że prezydent ma romans. Kobietą, w której Aleksander Grigoriewicz się zadurzył, była Irina Abelska. Jako trzydziestolatka w 1994 r., pierwszym roku urzędowania Łukaszenki, dosłużyła się posady lekarki prezydenta. Ze zdjęć z tamtego okresu spogląda przyjemna twarz brunetki. Towarzyszyła Łukaszence wszędzie - na imprezach państwowych i podczas międzynarodowych wizyt. Na początku swojej prezydentury Łukaszenka wybrał się z wizytą do Francji, protokół dyplomatyczny przewidywał zakwaterowanie prezydenta i ówczesnego ministra spraw zagranicznych Białorusi w apartamentach. Łukaszenka nie wahał się zaryzykować wywołania skandalu, żeby tylko spać w apartamencie drzwi w drzwi z Abelską. Kazał wykwaterować przedstawiciela białoruskiej dyplomacji, a jego miejsce oddać lekarce.

Romans trwał dekadę, Abelską nazywano najbardziej wpływową kobietą na Białorusi, jej rodzina opływała w przywileje. Wystarczy wspomnieć, że jej matka została mianowana ministrem zdrowia (naród nazwał ją "teściową"). Potem pomiędzy kochankami zaczęło zgrzytać. W opozycyjnej prasie pojawiły się informacje, że oprócz Abelskiej Łukaszenka ma inne kobiety, że w towarzystwie potrafi chamsko odezwać się do Iriny.

W 2004 r. Abelska urodziła syna Nikołaja. Kiedy rodziła, w szpitalu pojawiły się służby specjalne. Wszystko miało się odbyć w największej tajemnicy. Prezydent i jego najbliżsi doradcy myśleli, jak poradzić sobie z "problemem", którym stał się nowo narodzony Kola, tym bardziej że romans Łukaszenki i Abelskiej musiał być burzliwy, sądząc choćby po późniejszych ruchach Łukaszenki. Aleksander Grigoriewicz pozbawił Abelską jej funkcji, gdy urodziła syna, lecz przywrócił ją na stanowisko w 2009 r.

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
  
marcus
13.06.2014 18:50:25
poziom najwyższy i najjaśniejszy :-)



Grupa: Użytkownik

Posty: 2112 #1864768
Od: 2014-5-4


Ilość edycji wpisu: 1
Tajemnice Łukaszenki ciąg dalszy
Tajemnicza kochanka Łukaszenki

Łukaszenka w przemówieniach często odwołuje się do rodziny jako największej wartości. Wiadomo, że ceni tradycyjną rodzinę. Z homoseksualizmu kpi, nazywając go zboczeniem, choć uważa, że - jak wyraził się podczas spotkania z Radosławem Sikorskim i Guidem Westerwellem - na baraszkujące ze sobą dziewczyny fajnie byłoby popatrzeć.

Łukaszenka po prostu lubi dziewczyny i kobiety. Kiedy przestało mu się układać z Abelską, matką Koli, odebrał jej dziecko i wydał ją za mąż za swojego ochroniarza. Po czym oddał się kolejnej miłosnej fascynacji. Pokochał głos i ciało Iryny Darafiejewej. Piosenkarka tak go zauroczyła, że nadał jej tytuł "Twarzy Białorusi". Wizerunek dziewczyny pojawił się na billboardach w Mińsku i na młodzieżowych podkoszulkach.

Darafiejewa towarzyszy Łukaszence podczas służbowych podróży do rosyjskiego kurortu Soczi i mieszka z nim w rezydencji w Witebsku w czasie "Słowiańskiego Bazaru". Niczym Marilyn Monroe dla Kennedy'ego Darafiejewa zaśpiewała dla Łukaszenki urodzinową piosenkę. Utwór nosił tytuł "Mój niezrównany anioł, nieziemski i nierealny" - dowiadujemy się z książki "Łukaszenka. Niedoszły car Rosji". Ostatni dyktator Europy jest chory psychicznie?

Podobno na biurku Łukaszenki leży zaczytana książka Machiavellego "Książę, czyli traktat o władzy". Condoleezza Rice, amerykańska sekretarz stanu, nazwała Łukaszenkę ostatnim dyktatorem Europy, i to określenie przyjęło się wśród jego przeciwników. Ale Aleksander Grigoriewicz lubi też sam tak o sobie mówić. W wywiadach nazywa siebie "dyktatorem", mówi np.: "ja jako dyktator uważam", "wasz dyktator wam powie". Łukaszenka jest dumny z modelu państwa, który stworzył, i z tego, że jest w nim dyktatorem. Przywiązuje też, jak każdy dyktator, znaczenie do symboli swojej władzy. Jego uwielbienie dla władzy widać choćby po stylu ubierania się. Podczas państwowych uroczystości wkłada strój, który dziennikarze nazwali "mundurem generalissimusa": spodnie z lampasami i wojskową czapkę.

W 2001 r. lekarz psychiatra Dmitrij Szczygielski ogłosił, że Łukaszenka jest chory psychicznie. Doszedł do tego wniosku, obserwując publiczne wystąpienia głowy państwa. Wśród objawów choroby wymienił między innymi skłonność do manipulowania otoczeniem, podejrzliwość, skłonność do objaśniania wszystkiego teoriami spiskowymi, przypisywanie sobie zbyt wielkiego znaczenia i odnoszenie wszystkiego do siebie, skłonność do agresji, niezdolność do poczucia winy. Jeden z najwybitniejszych polityków współczesnej Europy

Na stwierdzenie, że Łukaszenka jest jednym z najwybitniejszych polityków współczesnej Europy, pewnie każdy się wzdrygnie. Ale jeśli nie rozpatrywać wybitności i polityki tylko w kategoriach wartości pozytywnych, to naprawdę jest on politykiem wybitnym - stwierdzają Brzeziecki i Nocuń.

Jako przywódca Białorusi zaczynał w czasach, gdy państwami Europy rządzili Helmut Kohl czy Lech Wałęsa; dziś obaj należą do historii. Gdy Łukaszenka zaczynał rządzić Białorusią, mało kto poza Anglią słyszał o Tonym Blairze, który właśnie został szefem Partii Pracy. Dziś Blair, równolatek Łukaszenki, jest politycznym emerytem, któremu pozostało pisanie wspomnień. Nawet jurny Silvio Berlusconi, starszy o dwie dekady od przywódcy Białorusi, nie utrzymał się tak długo na szczytach władzy i teraz jest ciągany po sądach.

I znów ktoś się obruszy, że nie można porównywać polityka z kraju poradzieckiego z tymi z dojrzałych demokracji, gdzie kadencyjność rządów wymusza ich przemijanie. Spójrzmy zatem na kraje bliżej Białorusi. Łukaszenka doszedł do władzy równocześnie z ukraińskim prezydentem Leonidem Kuczmą i podczas pierwszej kadencji Borysa Jelcyna oraz na długo przed tym, gdy Mołdawią zaczął rządzić Vladimir Voronin (a rządził osiem lat). Dziś oni wszyscy należą do przeszłości, podobnie jak Eduard Szewardnadze w Gruzji czy prezydent Armenii Lewon Ter-Petrosjan. A Łukaszenka się trzyma, równać się może z przywódcami Azji Centralnej pokroju Nursułtana Nazarbajewa. Nie musi przy tym kombinować i robić sobie czteroletnich przerw w byciu głową państwa (jak Władimir Putin), bo jest nią nieprzerwanie od 20 lat. "Jest chory na władzę, żeby ją zachować nie cofnie się przed niczym"

Łukaszenka - jak każdy dyktator - ma swoje słabości. Jak dowiadujemy się z książki "Niedoszły car Rosji" jest on bardzo wyczulony na swoim punkcie, z uwagą śledzi, co się mówi i pisze o nim w kraju. O sobie bardzo często mówi w trzeciej osobie: "prezydent powiedział", "prezydent zrobił", "Łukaszenka obiecał", a to może świadczyć o jego manii wielkości. Wspominając kiedyś kampanię wyborczą w 1994 r., opowiadał, że nawet chorzy Białorusini zdrowieli i szli słuchać jego wystąpień. "Jak w Piśmie Świętym", dodał, aby nie było wątpliwości. Anatol Labiedźka: "Łukaszenka to człowiek kochający władzę".

Były premier Michaił Czyhir: "On jest chory na władzę". Aby zachować władzę, Łukaszenka nie cofnie się przed niczym. Jury Zacharanka, minister spraw wewnętrznych za czasów Łukaszenki (w 1999 r. zniknął bez śladu), po odejściu z rządu mówił w wywiadach telewizyjnych, że poróżniło go z prezydentem to, że nie chciał wykonywać wszystkich jego poleceń. Zdaniem przyjaciół Zacharanki chodziło o użycie siły wobec opozycji.

Bo choć Łukaszenka widzi się w roli troskliwego ojca Białorusinów, to jednak nie wszystkich obejmuje swoją opieką. Opozycja, jego zdaniem, postawiła się poza nawiasem społeczeństwa i te zobowiązania, które Łukaszenka ma wobec narodu, jej nie dotyczą. O nią nie musi się troszczyć. Do tego dochodzi typowy dla dyktatorów lęk przed spiskiem, a spiskowców w dzisiejszym świecie uosabiają w oczach Łukaszenki "kolorowi rewolucjoniści", czyli opłacani przez Zachód opozycjoniści, którzy próbują montować demokratyczne rewolucje. Łukaszenka z dumą podkreśla, że w jego kraju żadna kolorowa rewolucja nie jest możliwa, ale środki, jakie przeznacza na zabezpieczenie się przed tą "zarazą", pokazują, jak bardzo boi się takiego scenariusza, w którym musiałby ustąpić ze stanowiska pod wpływem masowych demonstracji.

Na zdjęciu Łukaszenka w wojskowym mundurze podczas ćwiczeń wojskowych na poligonie w pobliżu Grodna. Niepozorny kagebista zagrodził mu drogę do władzy na Kremlu

Zdaniem autorów biografii Łukaszenki, dyktator na swój sposób Białoruś kocha. Miłością despoty. Ślepą i zgubną. Wszyscy ich rozmówcy, zarówno działacze polityczni, politolodzy i dziennikarze, jak i mieszkańcy Białorusi, powtarzali to samo: "Tak, Łukaszenka kocha Białoruś, uważa ją za swoją".

Łukaszenka zrobił na Białorusi oszałamiającą karierę, z pozycji biednego wiejskiego chłopca doszedł do stanowiska prezydenta kraju. Białoruś nie była jednak szczytem jego marzeń. W pewnym momencie Aleksander Grigoriewicz Łukaszenka dojrzał szansę, by zasiąść na Kremlu jako prezydent państwa powstałego z połączenia Rosji i Białorusi. Moment znów był sprzyjający - postępująca degradacja Borysa Jelcyna zmuszała do rozważania problemu sukcesji po nim.

Wielu Rosjanom podobało się to, co Łukaszenka robił na Białorusi, do dziś zresztą w Rosji można usłyszeć pochwalne wypowiedzi na jego temat. Białoruski prezydent objeżdżał więc wyniszczone transformacją regiony Rosji i podbijał serca jej mieszkańców. Być może niewiele brakowało, a prezydent Białorusi zyskałby dostęp do atomowego guzika.

Łukaszenka nie stanął jednak na czele wielkiego wschodniosłowiańskiego mocarstwa, drogę zagrodził mu niepozorny były funkcjonariusz KGB Władimir Putin. Znając późniejszą historię Białorusi, można sobie tylko wyobrazić, jak funkcjonowałoby to superpaństwo. Być może to, co się dzieje w Rosji pod rządami Putina, nie jest jeszcze najgorszym z możliwych wariantów. "Łukaszenka to lustro, w którym odbijają się Białorusini"

Autorzy zwracają uwagę, że śledząc polskie media, można czasem mieć wrażenie, że na Białorusi mieszka zły Łukaszenka i jedynie garstka dzielnych opozycjonistów, który próbują z nim walczyć. To złudzenie, przekonują, na Białorusi mieszka mnóstwo ludzi, którzy akceptują swojego prezydenta i głosują na niego z przekonaniem.

Kiedy w 1994 r. Aleksander Grigoriewicz zwyciężył uczciwie w pierwszych wolnych wyborach prezydenckich, z miażdżącą przewagą głosów pokonując przedstawiciela nomenklatury Wiaczasłaua Kiebicza, dziennikarze mówili: "Białorusini wybrali prezydenta takiego, jak oni sami". W 1997 r. nieżyjący już dziś wybitny znawca Wschodu Marek Karp w "Gazecie Wyborczej" pisał: "Myślę, że Łukaszenko będzie rządził długo, znacznie dłużej, niż mu się prorokuje. Jest to bowiem dyktatura zgodna z oczekiwaniami społeczeństwa".

Jak czytamy w książce "Łukaszenka. Niedoszły car Rosji", prezydent to lustro, w którym odbijają się Białorusini. I wcale nie jest to krzywe zwierciadło. Aleksander Grigoriewicz jest człowiekiem z ludu, wychowankiem kołchozów. Takich jak on są tysiące. Białorusini są bowiem narodem wiejskim, który przeniósł się do miast dopiero w ostatnich pokoleniach. Białoruś w czasach radzieckich była wielkim gospodarstwem rolnym, krainą lasów i pól, podzieloną na kołchozy i sowchozy. Nawet kultura białoruska jest kulturą ludową a symbolem sytości i białoruskiej kuchni jest tam ziemniak. Sadzenie ziemniaków i ich zbiory kultywuje się na Białorusi niczym państwowe święto.

Ponadto Białoruś była jedną z najbardziej zsowietyzowanych republik imperium. Nic więc dziwnego, że w takim zsowietyzowanym kraju, w którym ludziom brakowało wyraźnej tożsamości narodowej - często mówili o sobie, że są "tutejsi", zamiast że są Białorusinami - prezydentem został właśnie on: swojski facet, mówiący zrozumiałym dla wszystkich językiem, czyli trasianką, mieszaniną białoruskiego i rosyjskiego. Człowiek, dla którego państwo było jak gospodarstwo. Łukaszenka mówił o sobie: "Urodziłem się na wsi i chcę zarządzać gospodarstwem wiejskim".

Związek prezydenta z wsią i jej mieszkańcami jest stale podtrzymywany. Łukaszenka jest podczas wszystkich ważniejszych wydarzeń: gdy się sieje, sadzi ziemniaki, na dożynkach. "Macho, pierwszy chłopak we wsi"

Nie jest on tylko prezydentem z ludu, wychowankiem wsi jak wszyscy inni, to byłoby za mało - stwierdzają autorzy książki. Łukaszenka musi nad wszystkimi królować. To trochę typ macho w stylu południowoamerykańskim lub - jak bardziej swojsko mówi się na Białorusi - pierwszy chłopak we wsi. Łukaszenka ma niepohamowaną potrzebę bycia liderem, kierowania i dowodzenia wszystkimi i wszystkim. Na Białorusi jest nie tylko pierwszy, ale i jedyny. Przeciętny Polak raczej nie jest w stanie wymienić żadnego nazwiska innego czynnego białoruskiego polityka, a przecież mówimy o kraju sąsiadującym z naszym państwem.

Łukaszenka rządzi i jest najważniejszy nie tylko w polityce, lecz także w każdej innej sferze życia. Chociażby w sporcie. W hokeju, piłce nożnej, biegach narciarskich, w pływaniu nikt na Białorusi nie pokonał prezydenta Łukaszenki. Na murawie jest zawsze pod bramką, na mecie pierwszy: inni uczestnicy gry usuwają mu się z pola, by miał możliwość strzelenia bramki bądź dotarcia na metę z numerem pierwszym. A prezydent jakby tego nie widzi. Jego radość z wygranej jest wielka i szczera.

Zresztą w sporcie także lubi wyróżniać się strojem. W drużynie hokejowej jedynie prezydent ma czarny kask, pozostała część drużyny - czerwone. Będzie rządzić jeszcze dekadę?

Łukaszenka jest dobrym Ojcem Narodu: to on o ten naród dba, zapewniając obywatelom świadczenia socjalne, pensje i emerytury wypłacane na czas. W zamian chce tylko jednego: zwołuje obywateli w swoim Dniu Jednomyślności i żąda postawienia krzyżyka przy swoim nazwisku. Łukaszenka znalazł nawet nazwę na ten swój dzień, mówiąc, że odnosi wtenczas "eleganckie zwycięstwo", czyli wygrywa w wyborach prezydenckich, miażdżąc rywali. Jak długo to może trwać? Tego nie zdoła przewidzieć nawet najlepszy analityk.

Może dojdzie do przewrotu pałacowego? Może grupka zapaleńców społeczników pociągnie za sobą ospałe społeczeństwo i obali białoruskiego satrapę, tak jak Majdan na Ukrainie zmiótł Janukowycza? A może Łukaszenka będzie rządzić jeszcze dekadę, w końcu to całkiem młody polityk - zastanawiają się Andrzej Brzeziecki i Małgorzata Nocuń.

Fragmenty książki "Łukaszenka. Niedoszły car Rosji" Andrzeja Brzezieckiego i Małgorzaty Nocuń publikujemy dzięki uprzejmości wydawnictwa Znak.

http://wiadomosci.wp.pl/gid,16676061,kat,1356,title,Tajemnice-Lukaszenki,galeria.html

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Przejdz do góry stronyStrona: 1 / 1    strony: [1]

  << Pierwsza      < Poprzednia      Następna >     Ostatnia >>  

HOME » TAJEMNICE ŁUKASZENKI

Aby pisac na forum musisz sie zalogować !!!

TestHub.pl - opinie, testy, oceny