NOWE POSTY | NOWE TEMATY | POPULARNE | STAT | RSS | KONTAKT | REJESTRACJA | Login: Hasło: rss dla

HOME » MÓJ WUJ „ZAPORA”

Przejdz do dołu stronyStrona: 1 / 1    strony: [1]

Mój wuj „Zapora”

  
MareczekX5
12.06.2013 10:37:28
poziom najwyższy i najjaśniejszy :-)

Grupa: Administrator 

Posty: 7596 #1486995
Od: 2012-7-24
Za: http://marucha.wordpress.com/2013/06/11/moj-wuj-zapora/

Z Krystyną Frąszczak, siostrzenicą płk. Hieronima Dekutowskiego „Zapory”, rozmawia Piotr Czartoryski-Sziler

Obrazek
Hieronim Dekutowski „Zapora” (stoi w środku) został zamordowany w mokotowskim więzieniu 7 marca 1949 r. razem ze swoimi sześcioma podkomendnymi (FOT. ARCH.)




Z jednej z jam grobowych na powązkowskiej Łączce wydobyto prawdopodobnie szczątki Pani wuja i jego podkomendnych. Bardzo długo czekaliście na ten moment…

– Tak, to niesamowite, że wreszcie, po tylu latach wujek może zostać odnaleziony. Wiadomość o tym, że na Łączce będą prowadzone ekshumacje, przyjęłam z radością, wcześniej było to mało prawdopodobne. Ekipa profesora Szwagrzyka, gdy ostatnio była u mnie w Tarnobrzegu, by pobrać materiał genetyczny z grobu rodziców Dekutowskiego, powiedziała jednak wprost, że na wynik identyfikacji wujka muszę poczekać nawet kilka miesięcy. Z niecierpliwością czekam na rozstrzygnięcie.

Przekazała Pani materiał genetyczny do analizy porównawczej?

– Tak, wraz z kuzynką z Warszawy przekazywałyśmy materiał genetyczny. Ale okazało się, że nie jest wystarczający. Osoby, które robią te badania genetyczne, pytały mnie też, czy nie mam jakichś rzeczy, które mogłyby mieć na sobie ślady siostry „Zapory”. Przypomniało mi się wtedy, że posiadam futrzany kołnierz, który moja mama nosiła na szyi. Przekazałam go, ale też okazało się to niewystarczające, potrzebna była ekshumacja i pobranie materiału genetycznego z grobu moich dziadków.

Pani wuj będzie miał wreszcie swój grób. Gdzie zamierzają Państwo pochować pułkownika?

– To będzie dla nas wielka radość i satysfakcja, choć mamy do czynienia z tak strasznymi okolicznościami śmierci wujka. Jeśli potwierdzi się, że to on, dobrze byłoby, aby został – wraz z innymi ekshumowanymi – pochowany na Łączce. To będzie rodzaj pewnego zadośćuczynienia, po tylu latach hańby mógłby mieć tu swój grób. Rodzina rozważa również złożenie w grobie rodzinnym Dekutowskich w Tarnobrzegu symbolicznej urny z ziemią zbroczoną krwią z dołu, w którym go znaleziono.

Pani jest córką Zuzanny, najmłodszej siostry „Zapory”?

– Tak. Moja mama była z nim najbardziej związana. Jako najmłodsza córka została w domu rodzinnym w Tarnobrzegu, w którym później i ja się wychowywałam. Na strychu pod ruszającą się cegłą były ukryte w metalowej puszce rzeczy po wujku; jakieś dokumenty, pistolet. Widziałam je, dotykałam. Przez lata 50. i 60., mimo że mama ukrywała przede mną niektóre fakty, widziałam, jak przychodzili do domu jacyś ludzie, którzy mówili o wujku. Przez całe lata była w tym domu skrzynka kontaktowa WiN-owców, tam jeszcze przyjeżdżały łączniczki. Później dowiedziałam się, że na prośbę mamy zostawiali karteczki pod flakonem na grobie rodziców Dekutowskiego. Po drugiej stronie ulicy mieszkał bowiem milicjant, który miał zadanie obserwowania domu, do czasu, aż został zburzony.

Dlaczego?

– Zbudowano tam trasę. Mama próbowała się odwoływać, jak tylko zapadła decyzja o jego zburzeniu. Jeden z decydentów powiedział jej wtedy cicho: „Niech się pani nie miota, bo to była decyzja polityczna, żeby ten dom zburzyć”. Decyzja zapadała w 1966 lub 1967 roku, a dom został ostatecznie zburzony w roku 1969 lub 1970. Ponieważ nie było testamentu, jedna dziewiąta domu należała się Hieronimowi Dekutowskiemu. Komuniści przypilnowali, by wypłacając odszkodowanie za zburzenie, część pułkownika przypadła Skarbowi Państwa. Przepadły też dokumenty, które znajdowały się na strychu. Gdy dom został zburzony, rodzice wzięli stare pamiątki do nowego mieszkania w bloku i schowali gdzieś w piwnicy. Niestety, było do niej włamanie i zostały skradzione. Nie wiem, czy to był zwykły rabunek piwniczny i ktoś to wyrzucił, czy inny.

Pamięta Pani „Zaporę”?

– Niestety nie. W domu rodzinnym w Tarnobrzegu mieszkałam jako dziecko, byłam wtedy bardzo malutka i wujka Hieronima Dekutowskiego już nie widziałam. Wiem jednak, że wujek jako najmłodszy syn był ukochanym dzieckiem swoich rodziców. Był bardzo wyczekiwany, ponieważ moi dziadkowie mieli aż sześć córek. Najstarszy, pierworodny syn dziadków, zmarł jako oficer w 1920 r., podczas wojny polsko-bolszewickiej, na jakąś zakaźną chorobę. Babcia Maria Dekutowska bardzo przeżyła jego śmierć. A później straciła też najmłodszego syna, Hieronima.

Jej córki ukrywały wszystkie historie związane z jego aresztowaniem, a potem straceniem. Pewnego razu listonosz przyniósł do domu jakiś papier sądowy, z którego o wszystkim się dowiedziała. W rodzinie mówi się, że zgryzota doprowadziła ją do śmierci. Mimo że pojawiła się w końcu jakaś informacja o śmierci wujka, to jednak w rodzinie długo jeszcze żyła legenda, że rząd londyński wymienił go na jakiegoś szpiega. Wszyscy żyli nadzieją, że może jest gdzieś na Zachodzie. Ludzie mówili, że to niemożliwe, żeby dali zabić Dekutowskiego, że był zbyt wartościowy, by rząd londyński o niego się nie starał.

Rodzina zabiegała o ułaskawienie?

– Oczywiście. Zofia, najstarsza siostra Dekutowskiego, mieszkała we Francji. Wraz z mężem należeli do francuskiego ruchu oporu Résistance, za co dostali później wysokie odznaczenia francuskie. Ciocia miała w nim wysoką pozycję. Dzięki jej interwencjom przez ambasadę francuską wpłynęło pismo do prezydenta Bolesława Bieruta. Były w nim prośby rządu francuskiego o ułaskawienie. Rodzina miała wielką nadzieję, że może dzięki temu „Zaporę” jakoś dyskretnie ocalono.

Ale Bierut nie skorzystał z prawa łaski.

– Tak. Dekutowski był bardzo znienawidzony przez komunistów. Czułam to jeszcze w latach 80., jak w Tarnobrzegu jednej z większych ulic nadano imię wujka. Wcześniej była to ulica Aleksandra Zawadzkiego, komunisty, urząd i rada miasta zamienili ją na Hieronima Dekutowskiego. Proszę sobie wyobrazić, że w pierwszych tygodniach na tablicach z nazwą tej ulicy, zamontowanych na blokach, lądowały puszki z farbą. Taka była wtedy atmosfera w rodzinnym mieście „Zapory”. Zresztą jeszcze 7 marca 1989 r., przed wyborami, gdy w tarnobrzeskim kościele Ojców Dominikanów, w którym „Zapora” był chrzczony, wmurowywano tablicę zaporczyków, podkomendnych, którzy razem z nim zginęli, były ogromne naciski władz partyjnych i wielka nagonka prasowa, żeby temu przeszkodzić.

„Przyjdzie zwycięstwo. Jeszcze Polska nie zginęła!”. Do kogo przed śmiercią „Zapora” skierował te słowa?

– Z tego, co wiem, przekazał ten gryps do swoich żołnierzy. Do siostry Marii Dekutowskiej-Kubiak, podczas jedynego widzenia w więzieniu mokotowskim, powiedział tylko: „Módl się za mnie”. Więcej widzeń już z wujkiem nie było, więc moja mama nie widziała go w więzieniu. Ostatni raz spotkała się z nim w lasach niedaleko Tarnobrzega, gdzie przed złapaniem stacjonował jego oddział. Mama wybrała się do niego w przebraniu chłopki i spędziła noc w ich kwaterze. Było to dla niej wielkie przeżycie. Opowiadała mi później, że gdy rozstawała się z bratem, to bardzo płakała, a ten ją pocieszał. Mama zapamiętała, że jak już wsiadała na furę, wujek ustawił swój oddział w szyku i powiedział: „Na pożegnanie mojej siostry salwa”. Wcześniej, w dzień targowy, wujek przyszedł do domu rodzinnego w przebraniu żebraka, by pożegnać się ze swoją matką.

Jak wyglądał Pani wuj w trakcie ostatniego widzenia z siostrą w mokotowskim więzieniu?

– Ciocia dostała pozwolenie na widzenie się z nim po tym, jak zapadł już wyrok. Rozmawiała z nim przez kratę. Wujek miał wtedy 30 lat, ale jego wygląd bardzo ją zszokował. Opowiadała, że na widzenie przyszedł starzec. Ręce miał skute i połączone łańcuchami z nogami, szedł z wielkim trudem. Miał siwe włosy, wybite zęby, był przygarbiony. To efekt tortur, którym był poddawany. Wujkowi przecież łamano kości, miażdżono palce, zdzierano paznokcie, wybijano zęby, podtapiano. Moja mama, wiedząc, jak cierpiał przed śmiercią, nigdy o tym nie mogła mówić ze spokojem, zawsze płakała.

Jest Pani niejako strażniczką legendy płk. Hieronima Dekutowskiego. Odczuwa Pani zmianę w społecznej recepcji pułkownika?

– Jego postać jest wreszcie doceniana. Zrozumiałam to stopniowo po tym, gdy zaczęłam być zapraszana na Lubelszczyznę, by uczestniczyć w odsłanianiu różnych tablic czy obelisków jemu poświęconych. Na tamtej ziemi jest kilkadziesiąt miejsc, w których upamiętniono fakt, że był tam „Zapora”. Wcześniej wmawiano nam, że jesteśmy z rodziny bandyty. Moja matka, nauczycielka, nie mogła dostać pracy, a ciocia, która uczyła w szkole francuskiego, nie dość, że musiała ją opuścić, to jeszcze wyjechać z Tarnobrzega, bo takie były naciski. Jako dziecko nie bardzo to wszystko rozumiałam, później też stale słyszałam, że „Zapora” to postać kontrowersyjna. Dziś mogę powiedzieć, że czuję wielką ulgę, widząc, że wujkowi oddawana jest należna cześć, jak bohaterowi.

Dziękuję za rozmowę.

Piotr Czartoryski-Sziler
http://naszdziennik.pl/

_________________
http://www.youtube.com/user/MareczekX5?feature=mhee



http://praca-za-prace.iq24.pl/default.asp

Przejdz do góry stronyStrona: 1 / 1    strony: [1]

  << Pierwsza      < Poprzednia      Następna >     Ostatnia >>  

HOME » MÓJ WUJ „ZAPORA”

Aby pisac na forum musisz sie zalogować !!!

TestHub.pl - opinie, testy, oceny