NOWE POSTY | NOWE TEMATY | POPULARNE | STAT | RSS | KONTAKT | REJESTRACJA | Login: Hasło: rss dla

HOME » DEMASKOWANIE KATOLICKIEJ MITOLOGII – DOMNIEMANA KONIECZNOŚĆ CHRZTU MIESZKA I

Przejdz do dołu stronyStrona: 1 / 1    strony: [1]

Demaskowanie katolickiej mitologii – domniemana konieczność chrztu Mieszka I

  
MareczekX5
16.04.2013 11:49:25
poziom najwyższy i najjaśniejszy :-)

Grupa: Administrator 

Posty: 7596 #1318092
Od: 2012-7-24
Za: http://opolczykpl.wordpress.com/2013/04/15/demaskowanie-katolickiej-mitologii-domniemana-koniecznosc-chrztu-mieszka-i/

Obrazek

Epitafium Bolesława Chrobrego

W tym grobie spoczywa wódz - szlachetna gołębica

Zwano ciebie Chrobrym, po wieki bądź błogosławionym
Choć z ojca pogana, lecz matką twą chrześcijanka
Krople świętej wody sprawiły, żeś sługą bożym
Gdy cię postrzyżono, w Rzymie twe włosy złożono
Odtąd pośród waśni tyś był Chrystusa zapaśnik
Zwyciężałeś ziemie walk i wojen czynąc wiele

Imię twoje w sławie, więc chwała ci Bolesławie
Tak królestwo Słowian, Jaćwingów, a także Polan
Cesarz wyniósł wyżej, byś księciem już nie był dłużej
Za to tyś z wdzięczności hojnych mu darów nie skąpił
I jakie sam chciałeś, z radoścą ofiarowałeś
By przydać ci sławy Otto koroną obdarzył

Za czyny wspaniałe obyś zbawiony był. Amen

.

Anonimowy utwór, określany jako Epitafium Bolesława Chrobrego był umieszczony na gotyckim sarkofagu władcy w nawie głównej katedry poznańskiej. Grobowiec ten po połowie XVIII wieku (pomiędzy 1755 – 1766) przeniesiono do kaplicy bocznej, gdzie – w wyniku katastrofy budowlanej – w 1790 roku uległ zniszczeniu. Tumba Bolesława Chrobrego znana jest z nielicznych świadectw ikonograficznych natomiast umieszczony na niej napis doczekał się wielu odpisów.
Ostatnio ich korpus powiększył się o kolejny przekaz, odkryty we włoskim kodeksie z I połowy XV wieku przechowywanym w Huntington Library (San Marino; Kalifornia), w którym z foliału 206 usunięto tekst, wpisując w jego miejsce wiersz sławiący Piusa II. Jednakże niestarannie wykonana razura pozwala odczytać pierwotny zapis, będący najstarszym z zachowanych odpisów.
(…)

.

“Choć z ojca poganina…“

Gdyby Mieszko I się rzeczywiście ochrzcił – czy na sarkofagu jego syna napisano by – z ojca poganina?

.
Jednym z najgorliwiej kolportowanych przez żydo-katolików, wspieranych przez większość historyków – a raczej chistorykóf - jest ten o konieczności przyjęcia chrztu przez Mieszka I. Gdyż inaczej naszych przodków czekał rzekomo los PoŁabian, gdyż przed potęgą cesarstwa niemieckiego nie było ratunku.

Największą trudność w rzetelnej ocenie tamtego okresu sprawia to, że mapa Europy zmieniała się wówczas nieustannie, dzień w dzień; ciągłe trwały wojny, najazdy i podboje nowych terenów przez głównie chrześcijańskich władców (choć i pogańskich też), notorycznie konkurujących pomiędzy sobą, a różne państwa powstawały i upadały. Albo słabły stając się lennikiem potężniejszych sąsiadów.

Samo cesarstwo niemieckie powstało zaledwie cztery lata przed domniemanym chrztem Mieszka. Na temat samego chrztu powiem w tym miejscu jedynie tyle, że być może była to historia wymyślona i fikcyjna. Tak ważne dla jahwizmu wydarzenie zostałoby zapewne przez żydłackich kronikarzy dokładnie opisane. A tymczasem nie jest znana ani data, ani miejsce owego rzekomo “wiekopomnego” wydarzenia. Datę chrztu jedynie “zakłada się”, natomiast na temat jego miejsca istnieją jedynie gdybania:

“Obecnie zakłada się, iż Mieszko I przyjął chrzest na terenie swojego państwa w Poznaniu, na Ostrowie Lednickim lub w Gnieźnie; w dwóch pierwszych miejscach znaleziono bowiem baptysteria datowane na II poł. X wieku. Część historyków sądzi jednak, że mogło się to stać na terenie Niemiec (wielu uczonych wskazywało na Ratyzbonę), Czech bądź też w samym Rzymie.”

Mamy więc sytuację taką, że chrzest Mieszka uwżany jest w historiografii (i to nie tylko katolickiej) za “narodziny państwowości polskiej”, ale nikt nie wie kiedy i gdzie Mieszko został “ochrzczony”.

Co do fikcyjności chrztu Mieszka odsyłam jeszcze do komentarza Dobrogosta, z którym w tej sprawie dokładnie się zgadzam.

“Tak ważne dla jahwizmu wydarzenie zostałoby zapewne przez żydłackich kronikarzy dokładnie opisane.” – więcej dodam nie tylko było by opisane jako “cudowne zwycięstwo wiary nad błędami pogaństwa” powstały by hagiografie Mieszka a on sam niewątpliwie byłby “Mieszkiem Świętym” rocznica jego śmierci byłaby wielkim świętem katolickim podobnie jak “Włodzimierz I Wielki” i o mieszku pisano by i mówiono tak jak o Włodzimierzu “Do tej pory okrutny, wojowniczy i rozpustny (…), zmienił się całkowicie po przyjęciu chrztu i ślubie z Dobrawą. Po nawróceniu zniszczył pogańskie chramy i po przybyciu duchownych kazał przeprowadzić masowy chrzest ludności.”

Dokładnie tak! Gdyby Mieszko rzeczywiście przyjął chrzest, zostałby kanonizowany. A przynajmniej otrzymałby przydomek “wielki”, “wspaniały” czy w ostateczności choćby ”pobożny”. A tym czasem, jak wiemy pozostał tylko “Mieszkiem pierwszym”. Czyli chrztu nie było, a wymyśliła go późniejsza żydłacka “historiografia”. Najważniejszym dowodem w tej sprawie jest epitafium Chrobrego z jego sarkofagu, na którym przez wieki widniał napis “z ojca poganina“. Nie wiadomo, jak było naprawdę z “katastrofą budowlaną”, która zniszczyła sarkofag. Natomiast wyraźne zacieranie śladów pogaństwa Mieszka miało miejsce przy usunięcie z foliału 206 włoskiego kodeksu epitafium Chrobrego i zastąpienie go wierszem sławiącym herszta Watykanu Piusa II.

Utworzone cztery lata wcześniej cesarstwo niemieckie dalekie było od przypisywanej mu potęgi. Powstało ze wschodniej części wcześniejszego cesarstwa Karola “Wielkiego”, które samo rozpadło się na mocy traktatu z Verun w roku 843 “inaugurującym” ponad tysiącletnią rywalizację Francuzów i Niemców.

Same tereny niemieckie jeszcze pod koniec VIII wieku nie były do końca skatoliczone. Nordalbingowie trwali w pogaństwie i dopiero nierozważna/haniebna pomoc udzielona Karolowi “Wielkiemu” przez księcia Obrodytów Drożka złamała ich opór.

Triumf Drożka trwał niedługo. Krótko później jego ziemie najechali Duńczycy (pod wodzą Godfreda) i Wieleci, a sam Drożko został zamordowany w roku 809.

Po rozpadzie cesarstwa Karola “Wielkiego” na ziemiach “niemieckich” królestwa wschodniofrankijskiego pomiędzy lokalnymi władcami trwała nieustanna walka o zdobycie dominacji, a królestwo dalej dzieliło się na mniejsze państewka:

“Po śmierci Ludwika w 876, królestwo wschodniofrankijskie uległo podziałowi między jego synów.”

Gdy wreszcie powstało “święte” Cesarstwo Rzymskie/Niemieckie w roku 962 z Ottonem I jako cesarzem, pozycja cesarza nie była niepodważalna. Już jego syn, kolejny cesarz, musiał tłumić bunty i walczyć o koronę.

“Przez 7 pierwszych lat swych rządów walczył przeciw niemieckim książętom o utrzymanie niemieckiej korony. W latach 974-977 występował przeciwko niemu brat stryjeczny, książę Bawarii, Henryk II Kłótnik, który cieszył się poparciem władców Polski (Mieszka I) i Czech (Bolesława II).”

Na południu od naszych ziem sytuacja także zmieniała się jak w kalejdoskopie, a panowanie rzymskiej szubienicy nie było ani ugruntowane, ani pewne. Państwo Wielkomorawskie istniało jeden wiek i padło w roku 907 pod ciosami Węgrów. Skatoliczone zostało ono przez Niemców, choć na krótko poddane było wpływom żydłaków Cyryla i Metodego. Których żydłacki słowiańskojęzyczny jahwizm z uporem maniaka jahwiści nazywają “obrządkiem słowiańskim“. A przecież wszystkie jahwizmy są obrządkiem żydowskim, bez względu na to czy ich gusła odprawiają żydłacy po łacinie, niemiecku, po polsku, chińsku czy na migi (dla niesłyszących).

Powstałe z części Wielkomaraw Czechy zostały zjahwizowanenie nie bardzo wiadomo kiedy i gdzie. Załgana żydłacka mitologia nazywa Borzywoja I pierwszym chrześcijańskiem księciem Czechów. Ale nikt nie wie, kiedy gdzie i kto go ochrzcił. Przypisuje się ową “zasługę” Metodemu.

“Borzywoj I został ochrzczony przez arcybiskupa Metodego na terenie Moraw.

Data chrztu Borzywoja I nie jest pewna. Kosmas z Pragi podał rok 894, jednak jest to niemożliwe, gdyż Metody, który ochrzcił Borzywoja I, zmarł już w 885 roku. Proponuje się rok 884″

I tak wygląda żydłacka farsa… Tak tworzą oni “historię”: “proponuje się rok 884″. Aby Metody mógł Borzywoja “ochrzcić” zanim umarł. Czyli podobna fikcja jak ze chrztem Mieszka.

W każym bądź razie ostatecznie Czechy dostały się pod wpływy żydo-katolicyzmu niemieckiego i watykańskiego, a Niemcy ciągle ingerowali w sprawya czeskie napuszczając często Czechów przeciwko sobie. Choć gwoli sprawiedliwości dodać należy, że i Niemcy walczyli pomiędzy sobą o wpływy polityczne w Czechach. Ciągle zmieniały się więc koalicje i sytuacja polityczna. Jahwizm doprowadził do totalnego skłócenie w Czechach każdego z każdym. Skatoliczenie Czech nie wszystkim się podobało. Drogomira/Drahomira wywołała w roku 921 bunt pogański. Istotne jest to, że nie była ona kobietą “z ludu” a księżniczką Stodoranów. Pokazuje to, że nawet wysoko postawione osoby, którym jahwizm teoretycznie gwarantował większą i pełniejszą władzę “z woli boga” trwały przy pogańskiej wierze, kulturze i tożsamości. Wywołany przez Drogomirę bunt słtumiony został przez połączone siły bawarskiego Arnulfa i saskiego Henryka I. Niemniej można spokojnie założyć, że panowanie jahwizmu było w Czechach niepewne i gwarantowane jedynie przez Niemców. Bez nich pogaństwo w Czechach miało wszelkie szanse na odrodzenie się. O stosunku Czechów do “świętej wiary katolickiej” najlepiej świadczy ponadto fakt, że żydłacki fanatyk biskup Vojtěch dwukrotnie musiał uciekać z Czech, które odmówiły mu prawa powrotu sprzeciwiając się nawet woli papieża. I tego fanatyka żydłactwo w Polsce przerobiło na “patrona Polski”.

Jeszcze bardziej skomplikowana sytuacja panowała na południowym wschodzie naszych ziem – na Rusi. Tam ścierały się przeróżne wpływy – słowiańskie, chazarskie, waregowskie (wikingowskie). Pierszą próbę jahwizacji Rusi podjęła Olga przyjmując w roku 957 chrzest (za co została kanonizowana). Ku ubolewaniu jahwistów po jej śmierci jej syn Światosław pozostał władcą pogańskim. Ale już jego syn, Włodzimierz I “Wielki” okazał się ruskim odpowiednikiem Mieszka I i Bolesława Chrobrego w jednej osobie. Ochrzcił się w roku 988 w Konstyntynopolu (dwadzieścia dwa lata po domniemanym chrzcie Mieszka) i natychmiest po tym fakcie stał się nadgorliwym zżydzaczem jahwizmem Rusi.

“Po powrocie do Kijowa zniszczył pogańskie chramy, wrzucił własnoręcznie posąg Peruna do Dniepru i po przybyciu duchownych z Bizancjum kazał przeprowadzić masowy chrzest ludności w Dnieprze.”

Za jego zasługi dla jahwizmu – głównie za faktyczne przyjęcie chrztu - nie tylko go kanonizowano, ale jeszcze dodatkowo otrzymał przydomek “wielkiego” (proszę porównać to z tytulaturą Mieszka, który też rzekomo się “ochrzcił”).

Niemniej na Rusi jeszcze w przez kilka wieków wybuchały lokalne bunty pogańskie pod wodzą wołchwów:

“Wołchwowie cieszyli się wśród ludu wielkim poważaniem, chociaż nie mieli takiego wpływu na władzę jak żercy[1]. W początkach chrześcijaństwa na Rusi kierowali buntami przeciwko nowej religii i porządkowi społecznemu, na przykład w Suzdalu w 1024 czy w Nowogrodzie i ziemi rostowskiej w 1071. Podczas buntu w Nowogrodzie w 1071 po stronie chrześcijaństwa opowiedział się tylko książę Gleb z drużyną, podczas gdy mieszkańcy stanęli po stronie wołchwa.
Władza państwowa i kościelna surowo tępiły wołchwów. W 1227 w Nowogrodzie czterech z nich spalono na stosie. Jeszcze w II połowie XIV wieku św. Stefan z Permu musiał walczyć z silnymi wpływami wołchwa Pama wśród Zyrian.
Wołchwowie byli także strażnikami tradycji ustnej – dzięki nim znamy antropogeniczną opowieść o Bogu pocącym się w łaźni.”

Na północnym zachodzie Polska graniczyła z pogańskimi Bałtami. Od nich jahwizacja nam nie groziła. Wręcz przeciwnie – Masław w obronie pogańskiego Mazowsza przeciwko połączonym siłom Kazimierza Odszczepieńca, Niemców i Rusinów szukał wsparcia i sojuszu z Prusami i Pomorzanami. Hańbą dla Polski jest fakt, że Piastowie brali aktywny udział w narzucaniu znienawidzonej rzymskiej szubienicy ludom Prusów. Co robili gorliwie, ręka w rękę z krzyżakami, których zresztą do tego celu Konrad Mazowiecki sprowadził do jego księstwa.

Najistotniejsza jednak dla zrozumienia ówczesnej sytuacji “geopolitycznej” państwa Mieszka jest znajomość tego, co działo się u plemion Słowian Połabskich. I otóż w momencie domniemanego (w rzeczywistości wyssanego z palca przez żydłacką propagandę) chrztu Mieszka I plemiona te, sąsiadujące bezpośrednio z katolickm żywiołem niemieckim były jeszcze o całe lata świetlne oddalone od ujarzmienia i skatoliczenia.

Dobrym przykładem tego może być np. plemię Obodrytów.

Od czasu kolaborującego z katolickim Karolem “Wielkim” księciem Drożkiem (bitwa nad Święcianą 798 rok) do śmierci bohatera Niklota w roku 1160 minęło prawie 400 lat! Prawie cztery wieki potrzebowali jahwiści, aby ostatecznie skatoliczyć Obodrytów. Choć i synowie Niklota początkowo bronili pogaństwa. Dopiero gdy jahwiści powiesili Wracisława w roku 1164 , Przybysław załamany poddał się rzymskiej szubienicy.

W momencie domniemanego chrztu Mieszka Połabie już od wieków było terenem ekspansji niemieckiej. Ale losy tego regionu wcale nie były jeszcze przesądzone na korzyść niemiecko-watykańskiego buldożera jahwizmu. Niemcy odnosili wprawdzie sukcesy, udawało im się tu i tam osadzić na tronie powolnego im księcia żydłaka, ale najczęściej szybciej tracił taki władzę, niż go na tronie osadzono. Odnosili też Niemcy sukcesy w zdobyczach terytorialnych osiąganych siłą militarną, które następnie tracili. Najczęściej jednak stosowali oni podstępy.

Klasycznym tego przykładem jest margrabia Geron. Gdy zachodziła konieczność, walczył bronią. Ale więcej zdziałał podstępami i intrygami. Aby osłabić opór Słowian otruł on 30 zaproszonych przez niego na ucztę słowiańskich przywódców plemiennych. Albo udał się do Arkony, udając powrót do pogaństwa i łatwowiernych Ranów wciągnął do sojuszu z Saksonią przeciwko Wieletom i Obodrytom.
Niemniej wszystkie te “sukcesy” niemieckie zostały w jednym zdecydowanym ataku słowiańskim unicestwione. W czerwcu 983 roku połączone siły Wieletów i obodrytów zaatakowały Niemców.

“29 czerwca – wybuchło wielkie powstanie Słowian połabskich, w wyniku którego Cesarstwo Niemieckie utraciło tereny na wschód od Łaby. Powstańcy wywalczyli niepodległość i utrzymali ją do XII wieku.“

Tak pisał o tym powstaniu słowiańskim niemiecki Spigel:

“Jest rok 983, kiedy to cesarstwo rzymskie na niemieckich ziemiach w taki właśnie sposób zatrzęsło się w posadach. 29 czerwca płonie siedziba biskupa w Havelbergu w pobliżu Łaby, 1 lipca w płonie (siedziba biskupa) w Brandenburgii.

“Barbarzyńcy” ze wschodu przekraczają nawet Łabę, plądrują klasztor Kalbe nad rzeką Milde w pobliżu dzisiejszego Salzwedel w Saksonii-Anhalt i niszczą wiele wiosek. Plądrują Hamburg, a biskupstwo Aldenburg w Ostholstein położone naprzeciwko Fehmarn zostało wgniecione w ziemię/zrównane z ziemią. Jedynie dzięki ucieczce na łeb na szyję w kierunku na zachód uratowali swoje życie dostojnicy kościelni i polityczna elita.

Atak Słowian ze wschodu wywołał takie zaskoczenie, że ówcześni kronikarze jeszcze lata później filozofowali/zastanawiali się – kim są ci atakujący i skąd się oni wzięli – jak to sformułował na początku następnego stulecia biskup Thietmar z Merseburga, kronikarz z tamtych czasów.”

Większość wcześniej utraconych terenów Połabianie odzyskali, powstrzymując ponadto na ponad 150 lat ekspansję niemiecką. Jedynie Łużyce trzymane żelazną łapą przez zabójcę Słowian Gerona pozostały w niemieckim ręku. Niemcy próbowali w dorocznych wyprawach od 985 roku przy pomocy wspierających ich (zdrajców słowiańszczyzny – przypis mój) Mieszka I a następnie Bolesława Chrobrego ponownie podbić te tereny, ale bezskutecznie.

“Ab 985 unternahmen die Reichsfürsten gemeinsam mit den polnischen Fürsten Mieszko I. und später Boleslaw I. jährliche Kriegszüge, um das Gebiet fest zu unterwerfen. Die Feldzüge erwiesen sich als wirkungslos.”

Natomiast Wieleci odnosili nad Niemcami chwalebne zwycięstwa militarne. W roku 1033 rozbili Sasów pod Wierzbnem. A w roku 1056 całkowicie rozgromili i unicestwili armię saską pod Przecławą.

Na wieść o rozmiarach klęski niemiecki cesarz zmarł na apopleksję.

Więcej o Wieletach pisze tutaj.

Tak więc widzimy, iż w momencie domniemanego chrztu Mieszka cesarstwo niemieckie ani nie było niepokonaną potęgą, ani sprawa podboju Słowian nie była przesądzona.

Zastanówmy się w tym miejscu, jak by mogło przebiegać powstanie Słowian połabskich z roku 983, gdyby do Wieletów i Obodrytów przyłączył się Mieszko z całą jego silną armią? Otóż nie trzeba być specjalistą od wojskowości, aby móc przypuszczać, że z cesarstwa prawdopodobnie nie pozostałby kamień na kamieniu. Był to taki moment w historii, kiedy istniała realna szansa unicestwienia cesarstwa niemieckiego, a przynajmniej rozbicia go na małe, skłócone ze sobą państwka i utrzymywanie Niemiec w takim stanie przez następne wieki. Istniała nawet szansa na reaktywowanie pogaństwa w Niemczech, oraz ogromna szansa odzyskania przez czeskich pogan suwerenności i kontroli nad ich krajem uwolnionym od niemieckiej żydo-katolickiej kurateli. Można byłoby nawet przeciwstawić się jahwizacji Rusi, a jahwistów wypędzić z Europy nad Jordan.

Tak więc, opierając się na faktach, a zwłaszcza na sytuacji cesarstwa i siły plemion Połabian można i należy wyciągnąć konieczny wniosek, iż w roku 966 nie istniało najmniejsze, realne zagrożenie dla plemion żyjących na obecnych ziemiach polskich ze strony dopiero co powstałego i szarpanego konfliktami wewnętrznymi cesarstwa niemieckiego. Które dodatkowo toczyło spory z zachodnim królestwem frankońskim oraz zażartą walkę z papiestwem o polityczną dominację nad katoliczoną watykańskim odpryskiem jahwizmu częścią Europy. Klęski zadawane cesarstwu przez Wieletów i Obodrytów już po domniemanym chrzcie Mieszka pokazują, że cesarstwo było “kolosem” na glinianych nogach. Gdyby Mieszko połączył się z plemionami Połabian w solidarnym sojuszu w obronie pogaństwa, jahwiści nie mieliby absolutnie żadnych szans, aby ziemie Słowian zachodnich podbić i skatoliczyć.

Niemniej jak wiemy, historia potoczyła się inaczej. Na klęskę Słowiańszczyzny nałożyło się kilka różnych przyczyn.

Pierwszą z nich była ogromna różnica pomiędzy mentalnością i sposobem postępowania naszych przodków a mentalnością i postępowaniem wyznawców nadjordańskiej dżumy. Nasi przodkowie wolni byli od chęci totalnego podboju wszystkich nie-Słowian i od chęci totalnego zniszczenia kultury sąsiadów. Natomiast nadjordańska dżuma była od zawsze i nadal jest w jej najgłębszym sensie ideologią totalitarną – nie spocznie, dokąd nie podbije i nie skatoliczy wszystkich, niszcząc podbitym ich wiarę, kulturę i rabując im ich tożsamość. Słowianie np. po odniesionym zwycięstwie nie zamierzali unicestwić wroga. A po przegranej pragnęli jedynie zebrać siły aby powrócić do status quo ante bellum. Dżuma natomiast po porażce natychmiast podejmowała kolejne wysiłki nadal zmierzające do podbicia i zadżumienia pogan. A zwycięstwa dodawały jej jedynie animuszu i dlatego po każdorazowym zwycięstwie planowała kolejne podboje i inwazje.
Podejrzewam, że nasi przodkowie nie do końca pojmowali tę właśnie tatalitarną i globalistyczną naturę jahwizmu. Gdyby ją pojęli, zapewne podjęliby wojnę prowadzącą do wyniszczenia i wytępienia zagrażającej im totalitarnej dżumy.
W tym miejscu dodam tylko, nie ma się co dziwić naiwności naszych przodków, skoro i dzisiaj, nawet wśród rodzimowierców nie ma pełnej świadomości co do totalitarystycznej natury dżumy. Z nią nie można zawrzeć kompromisu. Ona nie zna kompromisów. Ona chce pokonać i skatoliczyć wszystkich, by opanować i zadżumić cały świat.

Kolejną przyczyną porażki Słowian była ich etyka i prostolinijność. Wychowywani byli na ludzie kochających prawdę i uczciwość. Im po prostu nie mieściło się w głowie, aby z założenia oszukiwać innych. Natomiast dla wyznawców dżumy każda, nawet najbardziej zbrodnicza i nieuczciwa metoda podbojów była dobra – byleby przynosiła efekty. Stąd często np. zachowywali się oni na obcym terenie początkowo jak gołąbki pokoju, a prawdziwą ich naturę – koszmarną mordę jahwizmu - pokazywali dopiero wtedy, gdy na obcym terenie się zakorzenili. Oszustwa, skrytobójstwa czy podstępne napuszczanie na siebie zwalczanych plemion słowiańskich było w repertuarze dżumy na porządku dziennym. Klasycznym tego przykładem był wspominany już przeze mnie Geron. Potrafił walczyć zbrojnie, ale potrafił podstępnie wymordować zaproszonych na ucztę słowiańskich “gości”; potrafił też podstępnie udawać powrót do pogaństwa, aby Ranów oszukać i napuścić ich na Wieletów.
Stosowanie podobnych, niegodziwych czy wręcz zbrodniczych podstępów dla uczciwych i prostolinijnych Słowian po prostu było nie do pomyślenia. Uczciwość i prostolinijność Słowian przegrywała z podstępnością, zbrodniczością i oszustwami jahwizmu.

Kolejną przyczyną porażki Słowian były spory pomiędzy ich plemionami. Zapewne spory takie miały miejsce u nich i wcześniej. Nigdy jednak nie trwały długo i nie były prowadzone z założenia w celu podbicia i wyniszczenia przeciwnika. Podstępność i mściwa zawziętość dżumy wykorzystywała fakt istnienia wielu plemion słowiańskich nie podlegających centralnemu władcy. Dżuma celowo, świadomie i z premedytacją konfliktowała przy pomocy wszelkich dostępnych jej środków podbijane, czy wręcz eksterminowane plemiona (tę samą metodę stosowała dżuma wobec Indian) . I niestety nasi przodkowie często dali się dżumie nabierać, oszukać i pozwalali sobą manipulować. Ich nieświadomość rzeczywistej natury, istoty i celów podstępnej, mściwej, zachłannej i totalitarnej dżumy, jej nienasyconej ekspansywności, była ich wielką słabością. Dlatego naiwnie i łatwowiernie dawali się napuszczać przeciwko sobie.

Następną z przyczyn porażki Słowiańszczyzny były narastające w miarę naporu dżumy przypadki zdrady i renegacji kolejnych słowiańskich wodzów/władców. Skuszeni korzyściami pełniejszej i bardziej autokratycznej władzy dziedzicznej oferowanej przez dżumę kolejni książęta zdradzali wiarą i tradycję przodków przyjmując dobrowolnie nadjordańską zarazę. Gorzej jeszcze, bo po jej przyjęciu stawali się często gorliwymi neofitami zwalczającymi pozostających w tradycji przodków pogańskich braci.

Powyższe faktory miały decydujący wpływ na porażkę słowiańszczyzny. Rzekoma potęga niemieckiego cesarstwa to wymyślony katolicki mit mający bronić zdrady renegata Mieszka i dostarczać jego zdradzie alibi “konieczności dziejowej”. Takiej konieczności nie było. Mieszko był renegatem i chciał jedynie poprzez przyjęcie dżumy zapewnić dynastyczne panowanie jego rodu i powiększyć zakres władzy panującego.

Słowianie byliby w stanie – gdyby udało się im zjednoczyć na wzór Mapuczy – dać trwały odpór dżumie. Przykład Mapuczy jest o tyle ciekawy, gdyż ich sukces w walce przeciwko hiszpańskim konkwistadorom pokazuje ciekawą rzecz – silne i scentralizowane państwo Inków padło bardzo szybko pod naporem zbrodniczych i chciwych Hiszpanów. A solidarny związek małych plemion Mapuczy powstrzymał na 300 lat zapędy żydłackiej dżumy. Dopiero republikańskie Chile, wzmocnione emigracją z Europy i dysponujące dużo nowocześniejszą bronią Mapuczy ujarzmiły.

Przykład Mapuczy w ich walce przeciwko Hiszpanom pokazuje nam, że solidarny związek wielu plemion może stanowić większą siłę niż jedno scentralizowane państwo. Naturalnie pod warunkiem dochowania solidarności i udzielania pomocy wszystkich plemion każdemu spośród nich zagrożonemu agresją z zewnątrz.

Mieszko nie uratował Polski przed losem Wieletów czy Ranów. Mieszko i jego następcy ponoszą współodpowiedzialność za ich tragiczny los. Wszak całkowite podbicie i zniewolenie Połabian bez wydatnego wspierania cesarstwa niemieckiego przez zdradzieckich Piastów było praktycznie wykluczone. To skatoliczeni Piastowie pomagając żydłackiemu cesarstwu przypieczątowali ponury los naszych połabskich braci.

.
opolczyk

.

ps. Chciałbym jeszcze wyjaśnić, dlaczego tak cząsto odwoływałem się w powyższym tekście do wikipedii – choć uważam ją za stronniczą, najczęściej mało wiarygodną, a często wręcz zafałszowaną. Otóż w cytowanych z niej fragmentach opierałem się na bogatej częstokroć bibliografii dołączanej do wikipedycznych tekstów. Ponadto znam opisywaną historią i z innych źródeł – i stąd wiem, że opisywane np. notoryczne konflikty o władzę pomiędzy żydłackimi władcami i możnowładcami miały faktycznie miejsce. Pokazuje to też, że przyjęcie żydłackiej dżumy nie zapewniało ani rozwoju ani pokoju. Skutkowało jednym – ciągłymi walkami pomiędzy sobą w łonie skłóconych żydłacki elit. W tamtych czasach, tak zachwalanych przez żydłacką mitologię, należąc do elit często kończyło się życie otrutym, z nożem w plecach, lub z głową roztrzaskaną toporem – a nie ze starości. Taka była rzeczywistość w średniowiecznej euro-Judei z królującymi w niej tzw. “chrześcijańskimi wartościami”.
_________________
http://www.youtube.com/user/MareczekX5?feature=mhee



http://praca-za-prace.iq24.pl/default.asp

Przejdz do góry stronyStrona: 1 / 1    strony: [1]

  << Pierwsza      < Poprzednia      Następna >     Ostatnia >>  

HOME » DEMASKOWANIE KATOLICKIEJ MITOLOGII – DOMNIEMANA KONIECZNOŚĆ CHRZTU MIESZKA I

Aby pisac na forum musisz sie zalogować !!!

TestHub.pl - opinie, testy, oceny