Grupa: Administrator 
Posty: 7596 #1530193
Od: 2012-7-24
| Za: http://marucha.wordpress.com/2013/07/09/kostaryka-niechcacy-legalizuje-malzenstwa-homoseksualne/
Analogia pomiędzy posłem a osłem bynajmniej nie jest tylko wygodnym chwytem retoryki i walki politycznej, a często autentycznym stanem rzeczywistości, charakteryzującym scenę polityczną danego kraju, który ma to nieszczęście posiadania ustroju parlamentarnego.
Laura Chinchilla, prezydent Kostaryki
I nie jest tak bynajmniej tylko u nas. Dowiedli tego właśnie deputowani parlamentu Kostaryki – o ironio losu – z większościowej partii konserwatywnej. „Niechcący”, a właściwie to nieświadomie, zalegalizowali oni właśnie małżeństwa gejowskie. Jednogłośnie. Lewica i liberałowie zacierają ręce z radości.
By sprawiedliwości stało się zadość trzeba przyznać, że uchwalona ustawa była politycznym fortelem lewicowo-liberalnej opozycji. W zasadzie chodziło o ustawę dotyczącą świadczeń społecznych dla młodych ludzi oraz praw w małżeństwie. Pierwotnie w tekście legislacyjnym mowa była o małżeństwie jako wyłącznym związku kobiety i mężczyzny.
Jednakże w tekście końcowym, po poprawkach i zmianach, zapis ten niespodziewanie zniknął. A w zamian pojawiło się sformułowanie o „wspólnocie życiowej”, której prawo gwarantuje wszystkie prawa i obowiązki „bez jakiejkolwiek dyskryminacji”. Ponieważ nie ma żadnej mowy o związku pomiędzy mężczyzną i kobietą, owa „wspólnota życiowa” może równie dobrze oznaczać związek dwóch mężczyzn lub dwóch kobiet. Czy, przykładowo, „wspólnota życiowa” obejmowałaby też związek dorosłego z nieletnim, lub dwóch mężczyzn z kozą – kostarykańscy konstytucjonaliści jeszcze nie orzekli.
Cały bałagan spowodował w sposób niezauważony niczym Lenin przemycony w niemieckim wagonie kolejowym lewicowy deputowany Jose Villalta. W ostatnich chwilach przed głosowaniem zmienił on decydujący fragment ustawy. Nikt tego jednak nie zauważył – jednogłośnie za ustawą zagłosowali rządzący konserwatyści. Sytuacja jest więc zarówno dowodem na zdolności lewicy do osiągania swych celów nawet wtedy, gdy prawie nikt ich nie popiera, jak i na ogólną głupotę parlamentarzystów, którzy po prostu nie czytają tego, co właśnie uchwalają.
Gdy w końcu konserwatyści zobaczyli, jakie piwo właśnie nawarzyli, próbowali chwycić się ostatniej deski ratunku, jaką byłoby prezydenckie weto wobec ustawy (a w zasadzie jej nie podpisanie). Ale pech chciał, że pani prezydent Laura Chinchilla (na zdjęciu) sama jest liberał-socjaldemokratką, i bynajmniej nie zamierzała wyciągać konserwatystów z tarapaty. I ustawę podpisała. Tak więc Kostaryka – oficjalnie – po Argentynie, Brazylii i Urugwajem dołączyła do nielicznego grona państw Ameryki Łacińskiej, w których homo-małżeństwa są legalne. Ewentualnie sytuację uratować może jeszcze jedynie Trybunał Konstytucyjny Kostaryki, negując zgodność podpisanej przez prezydenta ustawy z ustawą zasadniczą.
Mamy więc cały szereg paradoksów: w kraju, w którym prawie 80% obywateli to katolicy, a niezależnie od tego większość mieszkańców jest przeciwna małżeństwom homoseksualnym; w kraju, w którym parlamentarną większość posiadają konserwatyści – właśnie uchwalono ustawę, legalizującą małżeństwa jednopłciowe i przyznającą im wszystkie prawa, przysługujące normalnej rodzinie. Dlaczego? Bo posłowie nie doczytali, za czym głosują. Jaki powinno się z tego wyciągnąć wniosek? Moim zdaniem jeden: jeżeli parlament nie wie, nad czym głosuje, to nie powinien posiadać uprawnień do stanowienia prawa. A jeżeli parlamentarzyści głosują nie tylko wbrew woli większości obywateli, ale nawet wbrew woli własnej – to powinni tego ponieść konsekwencje. I to raczej szybciej, niż w przyszłych wyborach.
Michał Soska
http://sol.myslpolska.pl
_________________
http://www.youtube.com/user/MareczekX5?feature=mhee
http://praca-za-prace.iq24.pl/default.asp |
