Czy redukowanie ilości docierającego do Ziemi promieniowania słonecznego ma jakikolwiek sens?

Istnienie programów geoinżynieryjnych nadal pozostaje domysłem. Są pewne poszlaki w postaci szczelnego przykrywania naszego nieba i towarzyszących mu dziwnych fenomenów optycznych. Jedna z sensowniejszych teorii na temat przyczyn prowadzenia planowego rozpylania aerozoli w stratosferze zakłada, że jest jakieś porozumienie, którego celem jest wpłynięcie na obniżenie globalnej temperatury poprzez celowe budowanie wzorców pogodowych w celu wyeliminowania promieniowania słonecznego.



Co sekundę we wnętrzu Słońca 564 miliony ton wodoru przekształca się w hel. Uwalniana jest przy tym energia w postaci promieniowania. I właśnie częścią tego promieniowania jest światło słoneczne, które pokonując odległość 150 mln km dociera do ziemi po 8 minutach i 20 sekundach. Chodzi oczywiście o promieniowanie widzialne, podczerwone i ultrafioletowe. Gdyby docierało ono bez jakichkolwiek barier, kompletne i nieprzefiltrowane, to życie na Ziemi nie byłoby możliwe, rośliny by uschły, oceany wyparowały, a promieniowanie ultrafioletowe zniszczyłoby nasze komórki. Na szczęście 6% promieni odbijanych jest przez górne warstwy atmosfery, 19% pochłania atmosfera, 20% odbijają chmury a 4% oceany.



Są to wartości raczej niezmienne na przestrzeni kilku ostatnich milionów lat, stąd też pytanie, po co ingerować w coś, co nie ma większego wpływu na ocieplanie się klimatu na Ziemi. Większe znaczenie w procesie ogrzewania się naszej planety ma ciepło wewnętrzne, spalanie kopalin, wycinanie lasów a także kąt nachylenia Ziemi. Czy istnienie smug chemicznych to tylko straszak rządów żeby panować nad ludźmi, a może wymysł osób chcących dorobić się na łatwowierności osób zastraszanych wizją spalenia przez Słońce.

źródło: http://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/czy-redukowanie-ilosci-docierajacego-ziemi-promieniowania-slonecznego-ma-jakikolwiek-sens


  PRZEJDŹ NA FORUM