Leopold Okulicki i Ławrientij Beria |
Od 20 lat Leopold Okulicki (1898-1946) jest uznawany niemal za wzór cnót narodowych, ma ulice prawie w każdym mieście i niezliczoną ilość tablic i pomników. Wydano na jego temat kilkanaście panegirycznych książek. Tak oto główny sprawca klęski powstania warszawskiego, człowiek który złamał instrukcję Naczelnego Wodza Kazimierza Sosnkowskiego nakazującą nie dopuszczenie do wybuchu walk w Warszawie, człowiek o jednoznacznie fatalnym charakterze objawiającym się w niestałości postaw i poglądów (są liczne relacje mówiące nawet, że Okulicki był uzależniony od alkoholu), de facto człowiek nie nadający się pełnienia funkcji na takim szczeblu – jest narodowym bohaterem Polski. Ławrientij Beria W jego życiorysie w wydaniu panegirycznym pomija się niewygodne fakty, takie jak „wysypanie” przed NKWD w maju 1941 całej struktury ZWZ na Wschodzie. Wtedy to Okulicki po raz pierwszy zaproponował ZSRR daleko idącą współpracę. Przez pewien czas Stalin i Beria traktowali go jako „swojego człowieka”, licząc że będzie z nimi współpracował już jako wysoki oficer Armii Polskiej w Rosji. Epizod ten nie był znany dowództwu polskiemu, dopiero badania archiwalne po 1989 roku ujawniły całą prawdę. Po raz drugi Okulicki zaproponował „współpracę” Ławrientijowi Berii w kwietniu 1945 roku. Po aresztowaniu tzw. szesnastu w marcu 1945 roku przywódcy Polski Podziemnej i Okulicki zostali wywiezieni do Moskwy. W czasie dochodzenia prowadzonego przez NKWD nagle Okulicki zaczął składać obszerne zeznania a w dniu 4 kwietnia 1945 skierował na ręce Berii obszerny memoriał. Proponował w nim współpracę w uregulowaniu polsko-sowieckich stosunków w oparciu o postanowienia konferencji w Jałcie i bez udziału rządu emigracyjnego w Londynie. Z punktu widzenia realiów były to propozycje sensowne, ale w tym czasie spóźnione o co najmniej rok, a poza tym w Moskwie nikt już nie traktował Okulickiego poważnie. Jest jeszcze jeden aspekt tej sprawy – moralny. Najpierw Okulicki w wyniku oszustw i nacisków wymusza na dowództwie AK wybuch powstania w Warszawie, który ma być „głosem protestu przeciwko zniewoleniu Polski przez Sowiety”, a po jego klęsce i bezprzykładnej rzezi – proponuje tymże Sowietom „współpracę”. Jest to dyskwalifikujące i moralnie, i politycznie. Dokument ten pokazuje także, jak daleka od prawdy jest lansowana obecnie mitologia powstańcza. Jej głosiciele często powołują się na konieczność mówienia „prawdy”, bo to jest dla nich ponoć najważniejsze. To niech zapoznają się z tą prawdą. Poniżej omówienie listu Okulickiego do Berii. Te fragmenty pochodzą z książki Jana M. Ciechanowskiego „Powstanie Warszawskie” (Pułtusk 2009, ss. 454-460). Całość tego niecodziennego dokumentu jest opublikowana w wydawnictwie „Proces szesnastu”. „W swym piśmie do Berii, 4 kwietnia 1945 roku, tzn. w niecałe dziesięć dni po aresztowaniu przez NKWD, gen. Okulicki podawał, że 27 marca [1945] zgłosił się, wraz z Delegatem Rządu na Kraj, Januszem Stanisławem Jankowskim i przewodniczącym Rady Jedności Narodowej, Kazimierzem Pużakiem na zaproszenie gen. Iwanowa „do władz sowieckich celem przeprowadzenia rozmów dla uregulowania życia w Polsce w duchu zgodnego i przyjacielskiego współżycia polsko-sowieckiego, nie tylko w obecnym okresie, ale i na przyszłość”. Leopold Okulicki „Zdecydowany jestem”, podkreślał gen. Okulicki, „współpracować ze wszystkich sil dla ułożenia dobrosąsiedzkich stosunków i przeciwdziałania akcji skierowanej przeciw tym dobrym stosunkom. Szczerość moich rozmów ograniczona jest obecnie uzasadnioną obawą, że mogą one spowodować represję w stosunku do byłych żołnierzy Armii Krajowej, z którymi współpracowałem. Jeśli Pan Minister jako członek Rządu Sowieckiego zagwarantuje mi, że nikt na skutek moich rozmów nie ulegnie represji Związku Sowieckiego za dotychczasową swoją działalność i jeśli dana mi będzie możność działania, mająca na celu likwidację akcji zaogniającej stosunki polsko-sowieckie, gotów jestem z całą szczerością, otwartością i dobrą wolą przeprowadzić rozmowy na temat działalności Armii Krajowej”. W taki to sposób i w takich okolicznościach gen. Leopold Okulicki rozpoczynał swą nową, ostateczną i beznadziejną „grę” z władzami sowieckimi, w której niemalże wszystkie już atuty znajdowały się w jej rękach z czego gen. „Niedźwiadek” jakby jeszcze nie zdawał sobie w pełni sprawy. Ciągle jeszcze chyba licząc na pomoc Zachodu i nadchodzący, jego zdaniem konflikt pomiędzy państwami zachodnimi i Związkiem Sowieckim. W ramach tej „gry” gen. „Kobra” złożył obszerne, długie i wyczerpujące „zeznanie własne” NKWD 5 kwietnia 1945 roku, składające się z kilku odrębnych części. Pierwsza dotyczyła Armii Krajowej, jej organizacji, kadr, składu Komendy Głównej, walki z Niemcami w czasie „Burzy” i Powstania Warszawskiego, finansów, zrzutów, łączności z Londynem, stosunków ze stronnictwami politycznymi, działalności na terenach zajętych przez Armię Czerwoną i jej likwidacji. Gen. Leopold Okulicki podawał władzom sowieckim, że nakazując rozwiązanie Armii Krajowej 19 stycznia 1945 roku, zarazem nakazywał tworzenie i pozostawienie w terenie zakonspirowanych sztabów w pierwszym rzędzie dla likwidowania spraw AK, co miało mu dać obraz czym może dalej dysponować, a następnie dla informowania rządu w Londynie o sytuacji w Polsce, a w końcu jako „zawiązek dalszej roboty na wypadek gdyby stosunki polsko-sowieckie nadal nie zostały uregulowane”. Sztaby te w żadnym wypadku nie miały być użyte do „działań przeciwko Armii Czerwonej walczącej z Niemcami”. Tymczasem władze sowieckie zauważyły, ze swej strony, że likwidacja AK była po prostu fikcją, stworzoną dla uchronienia jej od rosyjskich represji. Druga część „zeznań własnych” gen. „Kobry” mówiła o sytuacji i stanie rzeczy jaki wówczas w Polsce panował na odcinku politycznym, administracyjnym, bezpieczeństwa i wojskowym oraz zjawiskach i przyczynach, które zdaniem generała, go kształtowały. Gen. Okulicki podkreślał, że zarówno Rząd Polski w Londynie, jak i tymczasowy lubelski nie odzwierciedlały opinii publicznej w Polsce i ani jeden ani drugi nie były wyrazem woli większości Narodu. Zdaniem generała konferencja krymska i jej decyzje zmierzające do załatwienia sprawy polskiej z pominięciem Rządu Polskiego w Londynie „dobiła” ten rząd w oczach opinii krajowej i znaczenie jego w Polsce było znikome. Natomiast tymczasowy lubelski przez ogromną większość ludzi w Polsce był traktowany „jako nieudany twór rządu sowieckiego”. Przemawiało to za jak najszybszym utworzeniem nowego rządu zgodnie z uchwałami podjętymi na konferencji krymskiej. Gen. Okulicki opowiadał się więc za jałtańskimi uchwałami Wielkiej Trójki, a za dwie największe i najważniejsze partie uważał Stronnictwo Ludowe reprezentujące, jego zdaniem, 50% opinii krajowej oraz PPR reprezentujący 20% tejże opinii. W rezultacie oceniał, że te dwa stronnictwa reprezentowały 70% społeczeństwa. Na trzecim miejscu stawiał Stronnictwo Narodowe, a na czwartym PPS, które w jego mniemaniu reprezentowały po około 10 % opinii krajowej każda. Na piątym i szóstym plasował Zjednoczenie Demokratyczne i Stronnictwo Pracy, które jak oceniał, każda reprezentowała po 5% opinii krajowej. Podkreślał, że na odcinku administracyjnym i bezpieczeństwa panował chaos, a wojsko dowodzone przez gen. Michała Rolę-Żymierskiego nie stało na właściwym poziomie, głównie z powodu braku oficerów, większych jednostek pancernych i lotnictwa oraz ducha patriotycznego. Gen. Okulicki oceniał, że Polskie Siły Zbrojne na Zachodzie liczące około 100.000 ludzi były dobrze wyszkolone i wyposażone, ale miały swoje „minusy” ze względu na „długie oderwanie się od kraju, stracenie kontaktu z Narodem”. Mogło to być „powodem niezrozumienia pośród ich kadr i żołnierzy, przemian społecznych jakie w Polsce, w czasie wojny zaszły”. Gen. Okulicki mówił też o ich nieprzyjaznym nastawieniu w stosunku do ZSRR co mogło, po ich powrocie do kraju w „znacznej mierze utrudnić dobrosąsiedzkie stosunki”. Niemniej przypuszczał, że „elementy najbardziej wrogie” pozostaną na Zachodzie i że o nie „nie ma się co martwić”. Co do Armii Krajowej, to jej ostatni Dowódca podawał, że w ciągu 5-cio letniej walki z Niemcami wychowała i zaprawiała w niebezpiecznej konspiracyjnej walce około 300 tysięcy ludzi. Byli żołnierze AK chociaż mieli duże braki w wyszkoleniu to posiadali wszystkie inne zalety. Zdaniem generała „wyrobieni pod względem ideowym i hartu żołnierskiego” stanowią doskonały element do budowy Polskich Sił Zbrojnych. Potrzebne im tylko było przeszkolenie wojskowe. Generał podkreślał, zresztą słusznie, że (jak to określał) „stan zapalny między AK i władzami sowieckimi na wschód od Wisły spowodowany [był] przez warunki polityczne, które stawiały byłych żołnierzy AK w położeniu bez wyjścia”. W jak ciężką sytuację, na skutek „nieuregulowania stosunków dyplomatycznych zostali wpędzeni żołnierze AK”, czuł po sobie. Czuł się też w obowiązku przyznać, że i on sam był zdecydowany na „prowadzenie dalszej walki o niepodległość Polski, gdyby istniejące warunki nie zmieniły się, mimo przekonania, że walka zbrojna przeciw ZSRR jest dla Polski szkodliwa”. „Walka, którą zamierzałem nadal prowadzić” dodawał „nie miała i nie mogła mieć charakteru zbrojnego, jako nierealna”, lecz charakter propagandowy w kraju i zagranicą, chodziło bowiem o informowanie opinii światowej o rzeczywistych stosunkach panujących w Polsce. Nie ukrywał również, że operacja scalenia wszystkich istniejących formacji wojskowych w kraju i zagranicą będzie bardzo ciężka i trudna. Przyczyn obecnego, złego stanu rzeczy w Polsce, dopatrywał się w historii, różnicach ustrojowych i politycznych oraz wzajemnej nieufności pomiędzy polskimi i sowieckimi czynnikami politycznymi i wojskowymi. Twierdził, że rząd sowiecki w stosunku do czynników politycznych i wojskowych w kraju – Delegatury Rządu, Rady Jedności Narodowej i Komendy Głównej – popełniał „błąd traktując te czynniki tak samo jak emigrację i Rząd Polski w Londynie”. Tymczasem poglądy czynników krajowych, w jego opinii, na rozwiązanie sprawy polskiej w sprawach zasadniczych były całkowicie różne, czego jaskrawym przykładem było stanowisko wobec postanowień konferencji krymskiej. „Rząd Polski jednomyślnie odrzucił postanowienia tej konferencji [...], a w odpowiedzi na to czynniki polityczne kraju jednomyślną uchwałą przyjęły te uchwały i stanęły na stanowisku odbudowy Polski na tej podstawie”. Niestety „rząd sowiecki”, twierdził gen. Okulicki nie wierzył w „szczerość naszych intencji”. W części trzeciej swego „zeznania własnego” generał podkreślał, że jedyną podstawą do rozwiązania sprawy polskiej były uchwały konferencji krymskiej oraz utworzenie jednego rządu polskiego cieszącego się zaufaniem większości Narodu, jak to określił ostatni Dowódca AK. Konieczne też było przywrócenie bezpieczeństwa w kraju przez organa tymczasowego rządu polskiego, gdyż dotychczasowa działalność służby bezpieczeństwa, podległej władzom sowieckim w Polsce „wyrobiła przekonanie w umysłach społeczeństwa, że w istocie nic się nie zmieniło, że wolna Polska jest fikcją, a nie rzeczywistością”. Generał pisał też, że należałoby przeprowadzić amnestię i uwolnić obywateli polskich aresztowanych przez sowieckie władze bezpieczeństwa. W sprawie Armii Krajowej gen. Okulicki sugerował, że powinna ona podporządkować się rządowi polskiemu „utworzonemu na podstawie postanowień konferencji krymskiej” oraz zerwać wszelkie „kontakty z Rządem Polskim w Londynie”. Na zakończenie gen. Leopold Okulicki zapewniał Berię, że problem uregulowania polsko-sowieckich stosunków był dla Polski „kwestią życia lub śmierci”, że „naród polski nigdy nie pogodzi się z utratą niepodległości” a wszelkie próby idące w tym kierunku doprowadzić muszą do walki, nawet gdy nie będziemy mieli wtedy żadnych szans na zwycięstwo i że podstawą rozwiązania sprawy polskiej powinny być postanowienia konferencji krymskiej, że rząd sowiecki ma prawo domagać się by nowy rząd polski utworzony został z elementów demokratycznych, które powinny dawać gwarancję, że dobrosąsiedzkie stosunki między Polską a ZSRR będą w przyszłości zachowane i że Polska nie będzie użyta przez inne siły przeciwko ZSRR i wreszcie, że rząd sowiecki powinien traktować Polskę jako niepodległe i w pełni suwerenne państwo. Kończąc gen. Okulicki prosił Berię „jako przedstawiciela rządu sowieckiego” aby go „zrozumiał” i zechciał mu „uwierzyć”. Zarzekał się przy tym, że zeznaje to z „własnej woli”, a zatrzymanie go przez władze sowieckie i pobyt na Łubiance nie wpłynęły na ich treść w najmniejszym nawet stopniu. „Dosłownie to samo napisałbym, gdybym był na wolności” – stwierdził generał. Ostatni Dowódca Armii Krajowej był „głęboko przekonany, że gdy te ogólne zasady będą honorowane, współpraca Narodu Polskiego z narodami ZSRR ułoży się w przyszłości harmonijnie i bez żadnych tarć”. Zaznaczał przy tym, że dla niego istniał tylko jeden cel, dla którego żył i walczył – „szczęście Narodu Polskiego i w związku z tym tylko jeden problem, niepodległe i suwerenne państwo polskie, w którym ten cel winien się realizować”. Oprac. JE http://sol.myslpolska.pl |