Kazimierz Bartoszewicz: Antysemityzm w literaturze polskiej XV-XVII W. V. + Index (red.)
Znędznieli i pasamonicy, którzy niegdyś byli in flore, póki Żydzi tego rzemiosła się nie chwycili. „Obsadzili Ży­dowie warsztaty żydówkami y żydowięty, nawet y czeladzią pasamoniczą, tak barzo, iż sie miedzy nimi partaczami więcey to rzemiosło, niż między Cechowemi Mistrzami znayduie“. Robotę partacką i fałszywą udaią za prawdziwą pasa­moniczą, mistrzowską. „Maią Żydowie sklepy, mianowicie w Krakowie, pełne wszelakich Pasamonow, Fetoci, Sznur­ków, iako Żyd ieden w Wayszowskiey kamienicy y drugi Bieniasz na Sienney ulicy u Malowańca, prawie na samym Cmyntarzu Panny Maryey; Ma Moyzesz Bogaty wedla Bo­żnice pełny sklep rozmaitych jedwabiów, które partaczom, ba y Cechowym uboższym Pasamanikom za pewną nagrodę (do tego przyszło, iż Chrześcianin musi u Żyda żywność wyrabiać) do wyrabiania daie; maią zatym u siebie pełno kupca rozmaitego… Żydom nie dosyć w sklepach swych targować y przedawać, ale y inszych żydów po rynku, kamienicach, kramach, wszytkich z pełnemi kobielami y torbami towaru rozsyłaią y kupce odmawiają… Roku przeszłego przyszedł Żyd z torbą Pasamanow y fetoci rozmaitych w dom Pasamanika jednego, w wszelaką robotę dostatecznego na Floryańskiey ulicy, do iednego Kramarza, który tam na ten czas gospodą stał. Co on Pasamanik obaczywszy, a wziąwszy to sobie za krzywdę (iakoż była, bo to wielka z towarem Ży­dowi dom cudzy pełny towaru nachodzić y kupca przetnąwiać), wziął y żydowi torbę z robotą. Rzecz wyszła do Urzędu, y po długiey Kontrowersyey, …musieli Pasamanicy z niczym odyść, zelżywość maiac. Ma Żyd zawsze obronę; ubogi Chrześcianin niestetyż w nacięższym utrapieniu iey nie znaydzie… Wyrostkowie, nie douczywszy sie, do Żydów zbiegaią, potym pod ich pretextem ku zdradzie—y oszukaniu Pasamaniczemu warstaty wystawiają, a żydom roboty dodaią… Naostątek gdy Mistrz który Cechowy robotę prziymie, żyd, dowiedziawszy sie, wnet kupca odmowi, obiecuiąc mu za tanie pieniądze y lepiey zrobić, na czym sie potym Qn ku­piec omyli; ponieważ żadney roboty żydowskiey nie masz życzliwey. Słyszę, iż żydowie mówią, iż im to rzemiosło z dawna przynależy. Mylicie sie, niewiernicy, nigdyście sie go nie uczyli, nigdy nie rabiali, y dopieroście ie przed lat kilką tu, w Krakowie, tym sposobem przechwycili, iako sie to pokazuie z Akt krakowskich Radzieckich. Nieiaki Salomon żyd, namówiwszy do siebie Jana Szwaba, towarzysza rzemio­sła pasamaniczego, chował go u siebie w domu, ubrawszy go po żydowsku, a ten zdrayca przez czas długi robiąc u nie­go, pokazał mu wszystkie sztuki y kunszt rzemiosła tego. Czego dowiedziawszy sie Pasamanicy, dali go wziąć na Ratusz Krakowski y tam prawo na nim przewiódszy, gdy mu szyię, abo przynamniey rękę uciąć z dekretu miano, Brac­two męki Pańskiey od świętego Franciszka wy­prosiło go z więzień an a Wielki Piątek. Potym żyd Bieniasz, który sklep ma u Malowańca, iako sie wyzszey wspomniało, przemówił do siebie nieiakiego Wawrzyńca Ka­mienieckiego, ieszcze w rzemieśle niedouczonego, który u niego w zamknieniu robiąc (to ciężka, iż Sabat święcił, a święta Katholickie z żydami gwałcił), przeuczył go rzemiosła”.

Przeciwko prawom i przywilejom, nadanym konwisarzom, Żydzi „Cynę nową cudzoziemską wyrobioną przedają y frymarcząc na starą, tak w mieście swym przed- Bożnicą, iako po Krakowie…”

Kotlarze mają prawa i przywileje, iż „żaden kupiec ani Żyd nie ma kupczyć miedzią tak nową iako starą robioną, pod utraceniem miedzi takiey: a żydowie miedź nową wy­robioną przekupuią; naczyńia nowego rozmaitego indziey nakupiwszy, dosyć po sklepach maią, y w domach, a roznosząc przedaią“. Przytem starą miedź tak Wykupują i tak podro­żyli, iż kotlarze dostać jej nie mogą („bo ią do inąd wysy­łają”) i z tego powodu przyszli do ubóstwa.

Następnie przechodzi z kolei Miczyński do rusznikarzy, ryngmacherów, paśników, nożowników, ślusarzy, kaletników,

Introligatordw, szkatulników, czapników, stolarzy, kordybaników,bialoskornikow, garbarzy czerwonych i czarnych, ryma­rzy, siodlarzy, stalmachów i t. d. Główny nacisk kładzie na to że Żydzi czynią, im konkurencyę przez sprowadzanie z za­granicy (prawie wyłącznie z Niemiec) gotowych towarów, sprzedawanie ich w sklepach i na rynku, oraz roznoszenie ich po domach i gospodach.

Konkurencya ta staie się tem silniejszą, że Żydzi od kupców przybywających z zagranicy cały towar (materyął) wykupują, i rzemieślnicy dopiero od nich, z drugiej ręki mu­szą go nabywać. Co więcej, czeladź niektórych rzemiosł do siebie przywabiają i utrzymują tajemne warsztaty, z których robotę po mieście, po drogach, między szlachtę i na jarmarki roznoszą. Dochodzą do tej zuchwałości, że w oczach kaletni­ków, mających uprzywilejowane miejsce na Smatruzie w Kra­kowie”, towarami i robotą ich nietylko kupczą, ale ganiąc ich robotę, nabywców im odmawiają. Stolarzom krzywdę czynią także przez to, że zamawiają robotę od partaczy z mia­steczek i „w swym mieście przed bóżnicą sprzedaią”. Prawo głosi, że przywożone do miasta kordybany ulegają konfiska­cie, ale Żydzi nie dbają o to i przywożą je całemi pakami Pochwyciwszy w swe ręce handel surowemi skórami, znaczną ich część wywożą z Polski i „tać jest przyczyna drogości w robotach rzemiennych”. A wszystko to się dzieje wbrew zakazom i wbrew przywilejom chrześcijańskich rzemieślników.

Dość szczegółowo przedstawia Miczyński zależność szew­ców od Żydów. Ciąży im monopol handlu skórami, rujnuje ich partactwo i oszustwo żydowskie. „Nakoniec z Gdańska Trzewiki, Muły, Pantofle, boty y inne roboty, a z Rusi żółtą, czerwoną i czarną robotę wszelaką wożą… jest w Krakowie Żyd Joseph, ma sklep w rynku u iednego Mieszczanina, prawie przeciwko świętego Woyciecha Kościołowi, ma z sobą w Kompaniey dziesiąci Żydów, z którymi prowadzi handel skór rozmaitych, iako są Szafiany, Capy, Kordybany, Juchty, Skory wołowe na kilkanaśpcie tysięcy. Ma zatym w ręku wszystkie Szewce, Rymarze, Siodlarze, Introligatory, Stalmachy, którzy karety robią, bo im przedaią, każdemu potrzebne swego rzemiosła materye, iako chcą y za iakie chcą pie­niądze”…

Piekarze Rzeznicy, Piwowarawie abo Kaczmarze, y ci zaiste nie mnieysze ukrzywdzenie od tych plugawych obrze­zańców cierpią. Co sie bowiem tycze Piekarzow. Zwykli byli Żydowie na potrzeby świąt swoich kupować u Piekarzow mąki pszeniczne wyrabiane we Młyniech królewskich, od których szły Miary do stołu K. J. M. teraz zmówiwszy sie z Młynarzami po wsiach, te mąki u nich kupuią z wielką szkodą Piekarską y uszczerbkiem skarbu K. J. M. Także y Słody na gorzałki we wsi gotowe skupuią, opuściwszy Młyny Królewskie, gdzie iż Miary giną należące do stołu K. J. M. wielka sie uraza Skarbowi królewskiemu dzieie”,

„Co sie zaś tycze Rzeźnikow, …maią Krakowscy y Kaźmierscy Rzeźnicy przywiley “Kaźmierza Króla, że Żydów Rzeźnikow niema bydż więcey tylko sześć, którzy wielkiego by­dła na ośm, a mnieyszego na cztery części, nieinaczey rąbać y przedawąć powinni, pod utraceniem miąs takowych. Maią pakta y ugodę z Żydami uczynioną przed Urzędem Radziec­kim Krakowskim, w ten sposob, że tylko czterey Rzeźnicy Żydowscy bydż maią, którzy nie chowając żadnego czeladnika, nie maią więcey bić, tylko coby sie właśnie na żydowską potrzebę zeszło: a czegoby sie im według ich bałamuckiego Thalmudu ieść nie godziło, to we dwu tylko domach, takim, iako sie wyzszęy powiedziało, rąbaniem przedąwać powinni. Na co sie Starszy y Rzeźnicy Żydowscy przysięgami mocnie wiecznymi czasy obowiązali, pod przepadkiem trzydziestu grzywien irremisibiliter: których połowica urzędowi Zamko­wemu, połowica stronie kontrakt trzymaiącey należy. A to wszystko swą Confirmacyą y exekucyą przywiódł był do skutku Wielmożny Piotr Kmita Woiewoda Krakowski. Maią nakoniec tego wszystkiego Confirma­cyą od ś. pamięci Zygmunta Augusta Króla”… Tu Miczyński przytacza dłuższy ustęp z ugody i konfirmacyi. „A ob­rzezańcy co? Nabudowkwszy iatek, siedzi ich z mięsem w iedney po czterech, do tego y na stołach przed domami iswemi, abo po ulicy przedaią; nie Żydom tylko, ale dziesięćkroć więcey Chrześcianom. Wołu abo jałowice nie na ośm, barana abo cielęcia nie na cztery części, ale na śroty y na sztuczki rąbią. Do tego nie maią kupować bydła tylko i w ulicy, abo na wale, a oni gromadami, na ośm, na dziesięć mil zachodzą, zakupuiąc bydła rozmaite, tak że trudno co przed nimi kupić. Postrzeże li Żyd, że Rzeźnik Chrześciański bydlę targuje, czuwa na to, aby mu przeszkodził; przetoż gdy sie namniey odstąpi, zaraz Żyd podrzuciwszy kilką gro­szy, targ zapsuie a sam kupi. Tak ten naród smrodliwy czymkolwiek y gdziekolwiek może, wielką szkodę rzemięsłu Rzeźniczemu czyni.

„Nakoniec co sie tknie.Piwowarow abo Kaczmarzow, maią prawa y przywileie od świętey pamięci. Krolow Polskich, Władysława, Kazimierza, Zygmunta Augusta, Stepha­na, od teraźnieyszego Naiaśnieyszego ZYGMUNTA III szczę­śliwie panującego approbowane, po rynku y po przedmie­ściach publikowane, aby piw y gorzałek nikt nie śmiał zinąd wozić y przedawać, czego gdyby sie kto ważył, Piwowarowie powinni takie towary brać, a od Urzędu exekucyey żą­dać według praw swoich. Żydowie niezbożni gorzałki z in­szych mieysc postronnych okolicznie ich dostając przywożą, … a maiąc swoie kramy abo sklepy gorzałczane, iasnie szynkuią. W Krakowie po sklepach po kilkanaście beczek, po dwu­dziestu drudzy y więcey gorzałek maiąc, wszystkę żywność ubogim Piwowarom odjęli. Ludzie bowiem prawie wszyscy do ich sklepów obrociwszy sie, w rząd u nich zasiadaią, w bębny y flaszy do inąd biorą, a tu w mieście w kieliszki na rożne mieysca Po rynku, w kramikach, po domach, we drzwiach, w piwnicach nie inszą, tylko żydowską gorzałkę ną szynku znaydziesz…” Tu zwraca się Miczyński do urzędni­ków miejskich: „Biorą ubogim Chrześcianom y obuszkuią ich, gdy co wyniosą szukaiąc pożywienia na rynek, abo snadź y na ustronie, to iest mięso, mąki abo inszy towar ukrad­kiem, abo piwo postronne prowadzą: Żyd wolno wszystkie rzeczy y iawnie prżedaie… Jeśli Chrześcianom przeciwko, paktom y przywilejom, każdemu stanowi, Cechowi Rzemię­słu nadanem, występować nie dopuszczacie, tym barziey nie dopuszczaycie Żydom niewdzięcznym, nieprzyiaciołom wa­szym głownym, boć nie więtszey ceny ma bydź syn niewol­nice nad syna wolney“.

Do jednego tylko ten bezecny naród wziąć się nie chce: do młota, do ciężkiej pracy, „chyba więc młotkiem abo kleszczykami około fałszowania pieniędzy abo dobrych obrzynania: iednak y Kowale nie bez swey szkody od niego, gdy wywożą materyą, ich rzemięsłu należącą, to iest żelazo y Stal z Korony, w Cenę ią wielką y drogość wprawiaiąc, za czym niebożęta Kowale drogo tak żelazo iako Stal płacić muszą. Nie wy­wożenie materyey kowalskiey, młot temu chłopstwu smro­dliwemu żydowskiemu a rusztab przystoi, do tegoby go obró­cić, nie do odeymowania żywności uczciwym rzemięsłnikom”..

Pomija wreszcie Miczyński inne rzemiosła, wyjątek czy­niąc dla drukarzy i księgarzy („Bibliopolów”), „którzy sie zawsze przy uczciwych y wolnych naukach wiążą. & iisdem libertatibus & Pruailegiis gaudent, quibus Alma VNIVERSITAS Cracouien. iuż szkodzić poczynaią. Ano Żyd bezbożny u Dominika Marangoniego na Grodzkiey ulicy, w sklepie księgami rozmaitemi Łacińskimi (które mu z Wenecyey Y z innych mieysc przychodzą) handluie; ba y paciorkami. Brzydzi sie Żyd przeklęty religią Chrześciańską, a nie brzy­dzi sie Ksiąg Chrześciańskich, nawet oto y paciorkow prze­dawać, by tylko mógł Chrześcianowi szkodzić y żywność mu wszelakim sposobem odeymować. Nuż drukarzom samym, iako Papiery zdrożyli, na oko widziemy. Maią w Krakowie trzy swoie drukarnie, a w Lublinie dwie, czego przedtym nie bywało, w których ustawicznie swe bałamudztwa y wszystkie sprawy potoczne koronne przez sie y przez czeladź drukar­ską, którą do siebie przewabiaią, wyrabiaiąc, papiery tak barzo zakupuią, że Drukarze Chrześciańscy czasem ich dostać nie mogą. Tu notuy szostą przyczynę do onych, które masz w Artyk. 6 wydawania Koronnych spraw y taiemnych Turczynowi. Żydowie bowiem wszystkie tuteczne sprawy drukuią, potym księgi te do Turek Żydom przesyłaią, przez które wszystkie Koronne sprawy miedzy nieprzyjaciółmi sie rozgłaszają. Dobrzeby Cenzurę Żydom postanowić, iako sie y Chrześciańskim Drukarzom uczyniło, nie drukowaliby lada czego: nie drukowaliby spraw y taiemnic Koronnych, gdyż do nich bynamniey nie, należą: nie drukowaliby bluźnierstw nieznośnych przeciwko Bogu Chrystusowi Panu, Matce iego czystey y świętym Bożym: ale tylko to, co sie ściąga właśnie do ich nabożeństwa, iako sie w Rzymie dzieie, gdzie sine Censura Magistri Sacri Palatii nic im nie wolno drukować, tymże sposobem y w Wenecyey sine inquisitione & Censura u Żydów nic do druku nie idzie.

„Jużże tu wżdy koniec ciekawej’ przewrotności Żydowskiey? Jeszcze. Uczciwem Panienkam y Wdowam ubogim wydarli uczciwe pożywienie z ręku. Bo iuż forboty, koronki,listwy, sznurki iedwabne y płócienne, guziki, pętlice, roboty od iedwabiu, od złota, y haftowanie wszelakie, nawet ko­lumny do Ornatów y korony perłowe na Monstrancye, na co zacni ludzie duchowni sami patrzali, u Bachorów y żon Bachorskich w ręku, tak iż Chrześciańska białogłowa gdy co zrobi, niema komu przedać: a zatym nie maiąc sie czym żywić, przychodzi do tego, iż druga w grzech upadszy, ma­jestat Pański obrażą: druga dla niedostatku marnie sie obró­ciwszy, nakoniec od głodu mizernie umrzeć musi”.

Wszystkie te „grawamina i urazy” kupieckie i rzemieśl­nicze wyciągnął Miczyński z ich skarg „pod pieczęciami od cechów podanych”. „Odpowiedź” żydowska na nie jest kła­mliwa, Powołują się na przywileje, jakich nie było.

Już poprzednio przytoczył Miczyński „prawa Koronne, zabraniające żydom Arend, Ceł, Myt, naymów wszelakich, kupiectw y handlowania, nakoniee odeymowania żywności Chrześcianom”. Kłamstwem jest również, co „żydowie Sta­rzy udaią, iakoby mieli pospolstwu y gminowi swemu zabra­niać y zakazować tego wszystkiego, czego prawa nie dopuszczaią… gdyż nie tylko gminy y pospolstwo żydowskie, ale sami Starszy wszelaką kupią y towary handluią, y Chrześcianom gdzie mogą y jakąkolwiek sztuką mogą, odeymuią po­żywienie. Do tego nie dosyć iest mówić: Zakazaliśmy, y zakazujemy! ale to do skutku przywieść potrzeba, pierwey samym Starszym poprzestawszy tego, co iest przeciwko prawom koronnym: potym dopiero gmin do tego przymusić winą y karaniem”. Kłamstwem wreszcie są ich odpowiedzi: „nie czynimy tego”, albowiem „cokolwiek sie tu przeciwko im kładzie, każdy iaśnie na oko widzi. Ponieważ niemasz tak drogiego, niemasz tak błahego towaru, ktorymby nie kupczyli. Niemasz Rzemięsła żadnego, ktoremuby haniebnie nie szko­dzili. Niemasz sposobu y sztuki żadney, ktorąby Chrześcianom nie odeymowali żywności”.

„O Krakowie — woła Miczyński — naprzód nad tobą płakać muszę, widząc cię, Principem Ciuitatum, w niewoli żyd owskiey… Począwszy od naprzednieyszego, aż do ostat­niego rzemieślnika y Mieszczanina, wszystekeś od nieszczę­snych żydów utrapiony… Wy, którym sprawowanie y rząd tego sławnego Miasta Stołecznego poruczony, czuycie, a mia­sto y Rzeczposp. iego upadaiącą ratuycie. Macie prawa, ma­cie Priuilegia, od Panów y Krolow waszych, staraycie sie,i aby według nich odpędziwszy te drapieżne wilki od dóbr waszych, to przezacne miasto w swoiey władzy, dostatku, sławie kwitnęło”;..

Wreszcie wyjątkami z trenów Jeremiasza i cytatami z pisarzy rzymskich kończy Miczyński artykuł IX, aby w X-ym dość krótko przedstawić, jak Żydzi wbrew konstytucyi „szczę­śliwie nam panującego” Zygmunta III „towary y żywności nietylko w mieściech, ale y przed Miasta zabiegaiąc, zaku­puią”. Jest to wina nieszanowania wogółe praw per Execuiores i niedbalstwa mieszczan.

Żydzi bowiem wszędzie, a mianowicie krakowscy, nietylko najlepsze towary na rynku zakupują, ale i „przed miasta dla skupowania zachodzą”. Więc też u Żyda „naprzednieysza zwierzyna, Indyki, gęsi, kury, cietrzewie, cielęta, szczuki, karpie etc.” Również „jarzyny co lepsze wozami do siebie obracaią, a Chrześcianie pilnuią, co Żydowi z wąsa spadnie, y odrobiny po nich iakoby szczenięta zbieraią”. Niechby Żydowi kto co rzekł, albo go „od kupi odraził”, znalazłby Żyd sposób „pręciuchno” się zemścić.

Są też Żydzi „w kredycie y w każdym społkowaniu szal­bierze y zdrajcy” (art. XI). „Handlujący i spółkujący z Żydem nigdy nie dojdą do „dobrego mienia”,bo ich żyd oszuka. I znów przytacza Miczyński cały szereg interesujących szcze­gółów ze stosunków finansowych chrześcian z Żydami; znowu widzimy, jak skrzętnie gromadził potrzebne mu wiadomości. Tu najbardziej uwidocznia się, że nietylko przeglądał akta sądowe, o czem sam wspomina, ale drogą korespondencyi czy też „wywiadów”, zbierał fakta do swego oskarżenia.

„Czasy niedawnymi; zapożyczawszy sie u podobnych sobie Chrześcijan, abo raczey Żydów, za pewną lichwą na zapisy, w pieniądze wielkie, ziednali sobie kredyt u kupców w Gdańsku; w który zawźiąwszy sie, onychże kupców, zwła­szcza Holendrów, na trzykroć sto tyśięcy złotych zawiedli, za powodem y Herstowaniem Faiwela, żyda Krakowskiego. W Elbiągu także na sto tysięcy złotych kupcom szkody uczy­nili. Świeżo w Lublinie y W Jarosławiu nabrawszy na kre­dyt sukien rozmaitych u Anglików, ludźi zacnych, na dwakroć sto tysięcy “złotych oszalbierowawszy ich, przywiedli do ubóstwa.

„Akraga, Mieszczanin y kupiec Elbiąski, który społhandel prowadził z Henrykiem Durauffem, Mieszczaninem Gdań­skim, gdy począł handel sukienny, miał swoich na sto ty­śięcy złotych. Ale go Żydowie nie długo z nich wyzuli, na­mówiwszy go, aby im towary pobożnie pusczał, y pozwo­liwszy mu gotowe pieniądze dawać. Bo gdy sie im zwieść dal oni go z jego sie towarow bogacąc, wiedli go w długą, tak iż kredyt, maiąc, y u innych kupców towary brał a Ży­dom dodawał. Przez co nie tylko summę, onę swoię utra­cił, ale y inszych kupców na Sześćkroć sto tysięy zawiódł, a to sie wszystko u Żydów Krakowskich y Poznańskich zo­stało. Nuż Gintera Justa, Marcina Harlipa, Reiznera, Pulnera y inszych kupców Gdańskich y Elbląskich iako wiele poszkodzili. Pytaycie sie obywatełow miast tamecznych; py- taycie kupców Koronnych, umieią o tym dobrze powiedzieć, snadnie śie od nich dowiecie.

„W Poznaniu, w Toruniu, w Lublinie, w Wilnie, w Słucku, w Mohilowie, w Kiiowie, w Lucku, we Lwowie y innych Koronnych y ukrainnych miastach kto wyliczy, iako wiele kupców pooszukiwali? Kto iako wiele w Krakowie kupców Złotnikow y innych Rzemięsłnikow współhandlowaniem y na kredyt towarow od nich braniem zawiedli? Synowie Moyzesza Długiego, Żyda Poznańskiego, z oycem swoim, umie Lublin powiedzieć, iako wiele Mohilowskich, Wileńskich y in­szych kupców oszukali y w nędzę wprawili. Ano y sam ten Moyzesz Długi, wziąwszy kilkunastu- tysięcy złotych na Vexel u sługi Łukasza Herba kupca Poznańskiego, maiąc ie oddać na końcu Jarmarku w Lublinie, uciekł na Wołyń, y tak wszytko przepadło.

„Wszędy Żydowie szalbierze y oszustowie; lecz osobli­wie w Krakowie, co im y sami Żydowie wszyscy postronni przyznawaią, mówiąc, iż tu swoię Akademią maią, w ktorey sie wszystkich łotrostw, sztuk, oszukania, szalbierstwa uczą. A Rabin abo mistrz nastarszy w tym szalbierstwie iest Izrael Pinkus… Bo tak iest subtelny w rzeczach y wykrętach wszyst­kich, iż żydzi po inszych miastach bez iego obecności, abo przynamniey bez rady y pomocy nic nie czynią, ani stano­wią. Coż tu czynią? Ezdras on stary y z synem swoim Noremberskich, Weneckich, Wileńskich, Mohilowskich na kilkakroć sto tysięcy szkody przyprawił. Ano byli kupcy Wileńscy Bohdan Mamonowicz, Łukasz Bańdźiekowicz, Pa­weł Paszkiewicz przyiechali do Krakowa, y prawowali się z tymi Żydy, a strawiwszy sie, nie maiąc więcey czym na prawo nakładać, Żydowie zaś ich pieniądzmi dobrze przesa­dzali, nie sprawiwszy nic, do domu siewrócić musieli.

„Jonas Żyd z trzema synami, nabrawszy w Lublinie u kupców Soboli, Ryśiów, Bobrow, Popielic na kredyt na kilkanaście tysięcy, gdy przyszła zapłata, tamże na Jarmark Świąteczny pouciekali na Podole y tam trzymali Wsi, Cła Młyny, Gorzałki. Wprawdzieć kupcy niebożeta za nimi ieźdźili, ale darmo, y dźiękowali Bogu, że sie nazad zdrowo wroćili. U Jakuba Cymermana, Mieszczanina y Raycę Kra­kowskiego, towarow na kilka tysięcy na bórg wziąwszy za­płatę obiecując na Jarmark w Jarosławiu, a dowiedziawszy sie zatym, iż Cymerman umarł, gdy iuż sługi jego w Jaro­sławiu do siebie poczuli, wykradszy nocą towary z sklepu, pouciekali. Drozda, Wrocławskiego kupca, swoim społkowaniem y kredytem na dwieście tysięcy złotych uszkodzili. Kaspra Gutytera, Mieszczanina y Raycę Krakowskiego, azaż nie żydzi, nabrawszy u niego na kredyt sukien, kos, nożow, a pouciekawszy zubożyli? Azaż nie ci Amendę Marcina y Fianzera, kupców Krakowskich, do szkody na kilkadzieśiąt tysięcy przywiedli?”

I dalej jeszcze idzie kilka stronnic samych faktów oszustw żydowskich. A wszędzie Miczyński podaje miejscowości, da­ty i nazwiska tak okradzionych i oszukanych, jak i spraw­ców kradzieży i oszustwa. Wchodzi nawet w drobne szcze­góły niektórych „forteli”. Powołuje się na akta grodzkie łuc­kie, krakowskie, a przytoczywszy sprawę „sławnego” i „zac­nego” Wojciecha Cielesty, mieszczanina krakowskiego, któremu Józef, Żyd z Chmielowa, sprzedał i „zatrzymał” 1066 blach miedzianych, spławianych do Gdańska, i sfałszował kwity jakoby wydane przez Cielestę w Przemyślu, dodaje: „O czym Acta Króla JM., Xiążęce (Ostrogskiego, kaszt, krak.), Toruń­skie, Lubelskie y Krakowskie świadczą”.

Ci, którzy towary Żydom powierzają, udzielają im kre­dytu lub spółkują z nimi w handlowaniu i kupiectwie, „po­dobni są zaiste do tych, którzy się grą bawią”. Choć nieraz znaczną sumę stracą, to „za jakimkolwiek zyskiem, przeszłey zguby zapomniawszy, grę sobie miłuią, a do więtszey szkody przychodzą”. Bawiącym się z Żydami zdaje się, że im „wszystko przybywa”, aż tu wszystko ginie. Żyd, poży­czywszy większą kwotę, albo z niej „cherchelami wykwituie“ albo ucieknie, „zostawiwszy ciebie na koszu“, Trudno „wiatru gonić”, bo Żyd już był w porozumieniu z innymi Żydam i przechowuje się u nich na Litwie, Rusi, a nawet „w Pra­dze abo w Turcech”. Lepiej go i nie szukać, bO „gdy się dowie, że go szpieguiesz, będzieć tak długo czychał na zdro­wie za przenaięciem, aż cię sprzątnie”.

Żydzi w stosunkach ż Chrześcianami są ostrożniejsi. Nie­dawno — mówi Miczyński — „żydowie nie bardzo chytrzy w wymówkach swoich odkryli”, że u nich obowiązuje prawo powszechne i uchwała, wspólna, „aby żaden Żyd nie kupczył z Chrześćiany z ich pożytkiem, ani towaru żadnego, gdyby go pytano nie raił, ani kupca wodził do kupców abo rzemięslników chrześciańskich, ale tylko do samych Żydów; chybaby snadź u Żydów tego towaru nie było, dopiero do Chrześcian udać się może. A ktoby tę uchwałę i postano­wienie z Żydów przestąpił, na tego wielkie klątwy, przeklęctwa i karanie nałożyli”.

W artykule XII dowodzi Miczyński, że Żydzi „komorą są w Polszce złodzieiom y swiętokraycom; a inszym niecno­tom braną” (= bramą). Onito rozgościli u nas złodziejów, szalbierzy, utratników, kosterów, świętokradźców: W innych krajach złodzieja lub świętokradźcę łatwo pochwycić, u nas trudno go „wyszperać”, bo Żydzi „dzierżą komorę złodziej­ską”, złoto i srebro przetapiają, futra zaś i jedwabie przera­biają, odmieniają lub z Polski wywożą. Wszak w Niepoło­micach złodziej okradł króla Stefana „ze wszystkiego ubioru, w którym chodził (ubiór królewski wie każdy, że nie lada iaki)” i wyniósł go do Francka, Żyda bocheńskiego. Wszak biskupowi Piotrowi Tylickiemu dwunastu złodziejów bławatno odzianych (nikt nie wiedział czyje to sługi, gościa czy go­spodarza), ukradło srebro stołowe i do Żyda je zaniosło. Pio­trowi Gorczynowi 1) kanonikowi, „człowiekowi godnemu w Akademiey Krakowskiey”, ukradł złodziej kielich i sprze­dał na Kazimierzu. Skradziony w katedrze na Wawelu trybularz, wartości trzystu złotych, tenże sam Żyd nabył za 15 złotych i przetopił. Dalej wylicza Miczyński szczegółowo kra­dzieże, popełnione w kościołach: św. Szczepana, Franciszka­nów i Karmelitów na Piasku, gdzie skradziono koronę i inne klejnoty z obrazu cudownego N. M. Panny.

Wszystkie przedmioty z „nocnych zdobyczy” znajdują się w rękach Żydów. „Wieleby nocnych rozboynikow na questyach wyśpiewali w Krakowie Jachymek z Oycem, któ­rzy wrzekomo duchownym posługuią osobom, y Marek, który sklep z drugim żydem ma na Brackiey ulicy, wedle Węgierskiey Bursy, y Aron ślepy (chory na oczy), który pozawodziwszy wiele studentów krakowskich, zbieżał był za obo­zem do Moskwy, a dowiedziawszy się, iż iuż w Krakowie z nich żadnego nie było, znowu sie do Krakowa wrócił”

1) Może to autor znanej nam satyry „Zelus Korony Polskiej*, z której wyjątki wyżej podano.

Prócz paserstwa, pomocnego kradzieżom, Żydzi pożycz­kami na zastaw sprzyjają wzrostowi kosterstwa, pijaństwa, szalbierstwa. To mało, bo sami „gubiąc nieznacznie lichwą Chrześciany, drugie lichwiarzarami czynią” (art. XIII). Po sil­nej apostrofie przeciw lichwie1) opisuje Miczyński, jak chrze­ścijanie fanty zastawione tracą, jak nawet Żydzi, widząc „pro­staka”, zapierają się otrzymania fantu i składają na to przy­sięgę „iako między inszymi w Krakowie czyni Marek pod Barany, a pod KrySztofory Jachim dużobrodaty”. Przedmioty złote i srebrne Żydzi opiłowują lub „wódkami na to przyprawionemi złoto wyciągaią”; „misterny” w tem jest „Izaak w Krakowie u Zymana na Floryańskiej ulicy”. Ale co gor­sza, „niektóre nieszczęsne obywatele tey Korony tym czartowskim rzemięsłem zarazili, tak iż pod płasczykiem żydow­skim bliźnie swoie… złupiaią”. Dają om swe pieniądze Żydowi, który dwojaką lichwę wybiera, dla siebie i „dla Pana abo paniey”. Takim „przeklętym” chrześcijanom, nie należa­łoby dawać folgi, bo „kto lichwę bierze, drapież czyni y niemniey powinien wrócić lichwiarz co wylichwi, niż złodziey co ukradnie”.

Ale nietylko na maiętności, bo i na zdrowie chrześcijan Żydzi nastawają. „Żydowie medycy, Chrześcianom mężobójcy” (art. XIV). Uprzedził tu Miczyński Sebastyana Sleszkowskiego, który osobną broszurę w tym przedmiocie wydał (bę­dzie o niej poniżej). Jak można — pyta się Miczyński — „najdroższy skarb niewiernemu zdrajcy zlecać, do tego nieu­kowi?” Wszak szkoły chrześcijańskie są dla Żydów zam­knięte, gdzież więc mogą nabrać biegłości w sztuce lekar­skiej? Więc ci, co powierzają swe zdrowie „tym Bachurom grubym y jadem przeciwko nam zarażonym”, narażają się nietylko na straty pieniężne, lecz i na choroby i śmierć pręd­ką. Na dowód tego przytacza Miczyński przykłady wzięte z zagranicy. Podaje nawet wiersz własny, czy cudzy, o dokto­rze frankfurckim,. Szaystopie, który niewłaściwemi radami łudzi na tamten świat wyprawiał, a nawet; trucizną w pierście­niu ukrytą „duszę z chorego wyciągał”. Więc też „niech Ży­dzi leczą kozy, na których się tego rzemięsła ćwiczą, abo snadź ciotki swoie, świnie, którym więcey niż wam zdrowia życzą, ponieważ …świnie osobliwie szanując, nigdy nie zabiią”.

l) Lichwie poświęcił obszerną broszurę ks. Marcin Śmiglecki, Jezuita. Było jej siedra wydań, pierwsze w roku 1611. Tytuł: „O li­chwie y wydcrkach, czynszach, spólnych zarobkach, naymach, arendach, y o samokupstwie”.

Artykuł XV „Zwierciadła” opowiada, jak „Żydowie cza­rami y upominkami szczarowanymi o co się pokuszą, doka­zują”. Nie dziwiąc się Miczyńskiemu, że wierzył w czary, bo to było w duchu wieku, można i należy pominąć jego w tym kierunku rozumowania i „dowody”. Zasługuje jednak na uwagę zakończenie rozdziału, odsłaniające „praktyki” ży­dowskie w celu ujęcia sobie przedstawicieli Temidy. „Moj­żesz Nuchowic — pisze Miczyński — praktyki- czyni z prokuratormi i innymi osobami do sądu należącemi około spraw żydowskich, aby z nich żaden sprawy choć naniesprawiedliwszey do Chrześcian nie przegrał, za co od Starszych swoich na rok czterysta złotych bierze. Alexander Jozephowic, arcyszalbierz, wykrętacz, od żydów upominki po ziazdach swoim obrońcom rozwozi; Żydom u nich przychylność w forytowaniu spraw żydowskich iednaiąc, a za tę posługę na każdy rok ma od żydów ośmset złotych intraty, okrom tego, co weźmie na strawę, furmana y inne potrzeby”.

Spory rozdział (XVI) przedstawia, iż „Żydowie w prze- dawaniu, kupowaniu, robotach, posługach, nawet w uczynno­ści swoiey abo dogodzeniu czasu potrzeby, szczerzy szalbie­rze”. Jest to polemika z tymi, którzy twierdzą, że „nalepiey kupić u Żyda, nalepiey Żyd zrobi, nalepiey posłuży, naprędzey czasu potrzeby dogodzi”. Tymczasem jest wprost opacz­nie. Przekonanie to swoje popiera Miczyński całą litanją przykładów, wziętych z życia. Cytuje nazwisko za nazwi­skiem, fakt za faktem, z kroniki oszustw, podstępów, zło­dziejstw żydowskich.

Osobny ustęp poświęcony jest fałszowaniu towarów, które „wrzekomo dobre a tanio sprzedają”. Przytoczone są też zbrodnie, popełniane przez Żydów pod wpływem chci­wości. Bardzo oburza Miczyńskiego to, że „panowie, zwła­szcza możnieyszy, y Panie, gdy na Jarmarkach po iakie to­wary abo materye posyłaią, zwykli posługi żydowskiey używać”, na czem najgorzej wychodzą. A są Żydzi „usłużni“ we wszystkiem. Trzymając nierządnice w sklepach, nietylko sami „wszeteczność płodzą”, ale „rufianami, koczotami i zwodnikami zostali; ma brzydki żyd przystęp łacznieyszy w dom niż zwodnica, prędko zwiedzie byle mu kto chciał posługę nagrodzić”. Po rajfurstwie zajmuje się jeszcze Miczyński „uczynnością” żydowską, wykazuiąc przykładami, że ko­rzystających z niej do zniszczenia tylko prowadzi. Kiedy Żydom czyni się zarzut, dlaczego w nieuczciwy sposób zarabiają, tłumaczą się: Nie mamy roli, nie mamy innych dochodów, a trzeba dzieciom dać pożywienie i odzież, „trzeba na posag y dla potrzeby kilkudziesiąt tysięcy złotych“ Na to Miczyński: „Smrodliwy żydzie, na Mixtat do rusztaba, do palenia cegły, do walenia kamieni w górach, do wałów koło miast sypania, do szuflowania rynsztoków, do wywożenia mieysc potrzebnych, toć twoia robota!”

Artykuły XVII i XVIII opowiadają, jak Żydzi „bogac­twa wielkie zebrali znędziwszy koronne Obywatele” i jak „te wielkie żydowskie bogactwa iako y sami żydowie Koro­nie y skarbowi namniey niepożyteczńe”. Żydzi, którzy przy­szli do nas „gołotami”, założyli przed łaty kilkudziesięciu Aerarium, albo skarb, co zeznali sami starsi żydowscy. Skarb to już milionowy, gdyż wszyscy zamożniejsi Żydzi płacą do niego czwartą część swych dochodów. Nie chciał tego podatku płacić „Jeleń, który sklep trzymał w kamienicy u Pana Wężyka”, to też Żydzi nie chcieli go pogrzebać, póki rodzina szesnastu tysięcy skarbowi nie zapłaciła. Więc też Żydzi mają zawsze pieniądze na nagłą potrzebę, „abo dla okupienia zbrodni y niecnot swoich. „Co się zaś tycze pry­watnych bogactw”, to trudno znaleźć takiego „wielkiego pana chrześcijańskiego”, któryby im bogactwem dorównał. Tu wy­licza Miczyński bogatszych Żydów, a między nimi Mojzesza Pinkusa, który na Kazimierzu własnym sumptem dwie bó­żnice wystawił, oraz „srebrem, złotem i innemi potrzebami opatrzył”, a do tego „ulicę jedną tamże na Kazimierzu własnemi pieniędzmi zapłacił”. Niesłychane skarby w drogich kamieniach, perłach, dyamentach, łańcuchach, koronkach i t. d. znajdują się w domach żydowskich. Są tacy, co „wymiatają” mieszczanom, zbytki, choć zaiste „nie wielkie widzimy stroje”, ale za to u Żydów zbytków co niemiara. Chowają się z tem przed nami, oberwani po jarmarkach jeżdżą, w mieście cho­dzą „w bociech zwiotszałych11, ale w domu, w nocy, zwłaszcza w szabas jest u nich „strojno, bankietno”.. Opisuje Miczyński w jakich bachorzęta ich chodzą atłasach, sobolach, złotogłowach, adamaszkach, jak Żydówki obwieszają się klejnotami, jak niejedna ledwie je na sobie unieść może; bankiety ich i potrawy pełne „wymysłów”, a jakie przy nich muzyki, jakie srebrne i pozłociste misy i talerze! Dlatego też „iuż y przednieysze mieysca, w rynkach domy y kamie­nice poskupowali”, w Krakowie cały Kazimierz jest ich wła­snością, choć tylko część jego mieli wydzieloną.

Niby to ma być z nich pożytek przez to, że ponoszą ciężary koronne. Tymczasem inne państwa Żydów nie mają, a są bogatsze. Tu Miczyński powtarza argumenty, znane już Tam z „Żydowskich –okrucieństw”- Mojeckiego; zresztą nie bawi się „długim wywodem”, boć to rzecz jawna, że żydzi okruchy tylko ze swych bogactw skarbowi dają, a jak pi­jawki wysysając ludzi i do nędzy doprowadzając, tem samem i Koronę i skarb koronny ubożą. Nawet na najcięższą po­trzebę Rzeczypospolitej pieniędzy swych nie użyczą, jak to np. czynił dawniej Kraków, „gdy w swoiey klubie stał”. Od powinności wojennej wykpiwąją się małą kwotą, – czyby nie lepiej było wyprawiać ich kilkanaście tysięcy na potrzebę wojenną? „Są między nimi chłopi duży i niespracowani, zwłascza owi Ruscy, Wołyńscy, Podolscy, którzy aza nie widziemy, iako z szablą z łukiem ochotnie konie osiadaią, a gdy sie im Okażya poda, mężnie się stawią? A jeśli się do bitwy nie zgodzą, niechay kosze, wały i insze obroty koło obozu sypią, niechay, gdy do szturmu prziydzie, drabiny niosą”… Ale ponieważ to zdraycy, więc należałoby nad nimi postawić „Rotmistrze poruczniki y dziesiętnik] czuyne, mą­dre, ostrożne”. Z pogłównego ich „pożytek mały abo zgoła nic”, bo starają się zbyć niewielką sumą, tając swoją liczbę, choć się ogromnie mnożą, bo na wojnach nie giną, przed „powietrzem” uciekają i żenią się bardzo młodo. Przyjdzie pobór, to „szlachcic abo woyną służy, abo płaci; mieszczanin ciągnie się gdzie wziąć… da drugi złotych sto, ośmdziesiąt, pięćdziesiąt, trzydzieście, odiąwszy sobie od gęby abo z grzebieta; gbur ubogi na wsi ciężko pożywienia w ziemi szukając, nie ma czasem chleba za co kupić, płaci Pobor y inne podatki”, a od Żydów na pobór zaledwie od głowy po gro­szu albo dwa. przypadnie.

Żydzi nietylko są „wszystkiey Rzeczypospolitey” niepo- żyteczni, ale tak jej jak „y skarbowi Koronnemu szkodliwi” (art.-XIX). Szlachta sprzedaje ziemię, aby Żydom dawać na lichwę, kupcy z powodu konkurencyi żydowskiej handle opuszczają i grosz zebrany też na lichwę dają, co się obecnie z wielkim uszczerbkiem skarbu koronnego dzieje, gdy się „cła, myta, targowe y inne podatki odstrychnęły abo umnieyszyły”. Dalej okradają Żydzi skarb przez szwarcunek. Prawo kupczenia otrzymuje Żyd za worek pieprzu, a cudzoziemiec wielkie musi ponosić ciężary i zawsze się „iak na zbarażu czuie”. Żydzi wywożą dobre pieniądze, a fałszywe w obieg puszczają. Zresztą obejrzmy się: gdzie teraz w Polsce bo­gate miasta, gdzie zamożni kupcy, kramarze, rzemieślnicy? W Krakowie Żydzi „wszystkę niemal władzę mają” i mówią otwarcie mieszczanom: „Otrzymaliśmy sklepy wasze, otrzy­maliśmy wolność prowadzenia wszelakich handlów y kupiey, wkrótce kamienice y mieszkania wasze opanowawszy, bur­mistrzami u was będziemy“.

„W tak wielkich okrucieństwach, szalbierstwie, przewrotności y innych zbrodniach swoich maią (Żydzi) promotory y _obrońce swoie, podarkami y czarami zmamione“ (art. XX.) Tu wykazuje Miczyński, że źródłem tej obrony auri sacra fames, i przytacza obszerne ustępy z listu św. Ambrożego do cesarza Teodozyusza, promotora Żydów.

W artykule XXI mamy „zbicie obron Żydowskich, któremi się w swych niecnotach, przez swe patrony y forytarze bronią”. Jest to polemika, za przykładem Mojeckiego, z przy­wilejami, jakie Żydom nadawano; Miczyński traktuje jednak tę rzecz obszerniej. Przychylnym dla Żydów postanowieniem władzy kościelnej, przeciwstawia nieprzychylne. Przyzwala na to, aby „dla przyczyn, dla których’ ie Kościół cierpi”, nie kłaść na nich ciężarów, „ani nad nimi iakiey niezwyczayney surowości pokazować, gdy są posłuszni”, to jest gdy „Chrystowi nie bluźnią”, gdy „nic na wzgardę wiary ęhrześćiańskiey nie dopuszczaią“, gdy chrześcijan nie krzywdzą; ale gdy „to wszystko u nas inaczey sie znayduie, iako sie to pokazało, bez wątpienia żadney folgi niegodni”. Po polemice o morderstwa rytualne, Miczyński przytacza ostatnie dekrety Zygmunta III, ograniczające prawa Żydów, które jednak są tylko na papierze, bo złoto jedna im obrońców i „forytarzy”.

Na tem koniec artykułów, poczem jeszcze idzie Conclusio Paraenetica. „Po przeckę abo zgoła nic — woła Miczyński — Żydom prześmiardłym nie pozwalaycie, ani deferuycie”, i cytatami z Talmudu, z Marcina Polaka, Żywotów Skargi, Annałów kościelnych, Baroniusza i t. d. stwierdza ponownie, że Żydzi są zaciekłymi wrogami chrześcijaństwa. A może dla Korony są życzliwi? „Wilcza w nich pokora, lisia życzliwość”, czego nowy dowód dali świeżo, bo w roku 1609, przez napad na klasztor gnieźnieński, za co ośmnastu ich stracono. Zreasumowawszy wreszcie wszystkie przeciw Żydom zarzuty, Miczyński znowu wprowadza, „matkę Pol­skę” (właściwie w jej imieniu przez całą książkę przemawia). Więc zwraca się ona powtórnie do swych synów koronnych, gorąco ich wzywając do pohamowania Żydów i zepchnięcia ich na właściwe stanowisko. Co gdy się stanie, ujrzą ją, Matkę swoją, „taką jak przedtem była ab omni externo et interno decora, formosam et florentema sami zobaczą siebie

„w hoynym błogosławieństwie y łasce Pańskiey, w obfitości dóbr wszystkich, zupełności dobra pospolitego, miłości nierozerwanej, na cześć y chwałę tego, który was krwią swoią przeńaświętszą okupił i wolnymi uczynił”.

Tu koniec „Zwierciadła”. „Mandatum” Zygmunta III, zakazujące drukowania i sprzedawania tej książki, dowodzi wyraźnie, jak wielkie wywarła wrażenie. Czy rzeczywiście Miczyński wywołał swą książką „tumulty i napaście”, czy to jedynie był pozór do wydania mandatu, trudno dziś_sprawdzić1). Czacki twierdzi, że. „Zwierciadło” było przedmio­tem obrad sejmowych. „Dziennik sejmu 1618 r. (są jego słowa) okazuje, że jedni posłowie Mieżyńskiego (tak) aposto­łem prawdy, drudzy naruszyciełem – spokojności nazywali, a jeden był wyrzut, że te mniemane czary (którymi Żydzi robili sobie przyiaciół — nawias autora) były w zwodzących cnotę pieniądzach” (Rozprawa o Żydach 96), Niestety, nie mamy podstawy przyjmować za dobrą monetę słów Czackie­go, ponieważ dyaryusz sejmu 1618 r. nie jest znany. Mógł Czacki zarówno posiadać jego rękopis, jak puścić wodze własnej fantazyi, co tak często mu się wydarzało.

W każdym razie „Zwierciadło” jest ważnym dokumen­tem. Zapewne, że pełno w niem — jak już zauważyłem —- przesądów i naiwności, — nikt dziś nie nazwie rzucania ka­mieniami na Żydów „świętym i chwalebnym zwyczajem chłopiątek”, nikt dziś nie pochwaliłby polemiki, wyposażonej takiem bogactwem epitetów; ale nawet i p. Bałaban, autor Historyi Żydów krakowskich, przyznaje, że ta „zjadliwie żydożercza książka jest miejscami prawdziwa” 2).

Gdyby tylko połowa faktów i szczegółów (a opuściłem ich setki) była prawdziwa, już mielibyśmy bardzo ciekawy obraz stosunków polsko-żydowskich na przełomie XVI i XVII w.; już musielibyśmy przyznać, że nie bardzo mylił się Miczyń­ski, „widząc syny wolne u synów niewolnice w niewoli, a od nich wszystko dobro pospolite utrapione”.

Obraz ten, „piórkiem uczyniony”, tem więcej zajmuje, że „piórko” Miczyńskiego było „na schwał” jędrne i wprawne. Silne w argumentacyi, systematycznie i logicznie tezę rozwi­jało. Miało na swe usługi język czysty, obrazowy, pełen do-

1) Kroniki notują tumulty w latach 1620 i 1621, ale milczą o tu- mulcie roku 1618.

2) Bałaban: „Dzieje Żydów w Krakowie i na Kazimierzu”, str» 116. W innem miejscu tenże autor zaznacza, że Miczyński był „dobrze: poinformowany“ (str. 123).

sądnych zwrotów, jak przystało „nauk wyzwolonych mistrzowi y philosophiey w sławney Akademii krakowskiey doktorowi y profesorowi”.

„Zwierciadło” stało się też źródłem, z którego długo czerpali późniejsi antysemici polscy, zacząwszy od znanego nam już ks. Mateusza Bembusa, którego ustęp o Żydach w „Komecie” najwyraźniej powstał pod wpływem Miczyńskiego. Na „Zwierciadło” powoływali się zresztą nie tylko polscy pisarze, bo często je nawet cytuje Joanicyusz Galatowski, prawosławny archimandryta czernichowski, w swem dziele: „Мессія Правдивый Ійсусъ Христосъ… Жидови не-вѣриому… показанный“ (Kijów, 1669).


  PRZEJDŹ NA FORUM