13 grudnia – żydowskie zbrodnie
Dwie rocznice

Za: http://marucha.wordpress.com/2012/12/14/dwie-rocznice/



Kolejny 13 grudnia. Od pięciu lat, to nie tylko rocznica stanu wojennego, ale także - i to powinno być dla współczesnej Polski i Polaków ważniejsze – podpisania Traktatu Lizbońskiego, ustanawiającego Unię Europejską i w istotnym stopniu ograniczającego suwerenność stron traktatu, w tym naszego kraju.

Oczywiście dzień ten upłynie z pewnością na jalowym epatowaniu odbiorców przez media prawdziwymi i zmyślonymi negatywnymi stronami stanu wojennego, zaś jeżeli wspomni się o Traktacie Lizbońskim, to naturalnie w tonie pozytywnym.

Tymczasem jest sprawą oczywistą, że stan wojenny z punktu widzenia formalnego niczego w położeniu Polski nie zmienił, zaś traktat i owszem – Polska stała się prowincją Unii Europejskiej, o skromnych możliwościach decydowania o sobie. Z tego punktu widzenia, było to wydarzenie dalece bardziej znaczące – w negatywnym sensie – dla dziejów naszego państwa i narodu niż stan wojenny. To jednak nie ono skupi uwagę rządu, opozycji i mediów.

Nie zważając na 43% poparcie dla stanu wojennego w najnowszym sondażu, pomimo 20 lat skrajnej, jednostronnej propagandy, usłyszymy stek bzdur o komunizmie bez jakiejkolwiek poważnej refleksji. PiS organizuje marsz. Będzie wciskał swoim zaślepionym zwolennikom głodne kawałki o solidarności, wolności i niepodległości. Wobec tego wypada przypomnieć, co o Traktacie Lizbońskim powiedział podpisując go 10.10.2009 r. prezydent Lech Kaczyński, który po Smoleńsku otrzymał od swoich wyznawców posadę boga:

“Dzisiejszy dzień jest dniem polskiej pewności siebie,(…) nie wolno zapominać o tych, którzy mają wątpliwości. Oni są też naszymi współobywatelami. Może w Polsce jest ich mniej niż gdzie indziej, ale trzeba ich przekonywać. Mam nadzieję, że to nie przede wszystkim my w Polsce, ale Europa ich przekona, Unia Europejska ich przekona, że dalsze rozwiązania, które pociąga za sobą Traktat Lizboński, to nie są rozwiązania komukolwiek odbierające podmiotowość. (…)Te wartości, które reprezentujemy, nie są może idealne, bo nie tworzą idealnego świata, ale na pewno tworzą najlepszy świat z tych, które zna historia. (…)w ramach tych negocjacji Polsce udało się odnieść bardzo wiele sukcesów. Na 14 spraw, które postawiliśmy, które postawił ówczesny rząd, w 13 odnieśliśmy sukces. (…)Polska w istocie wywalczyła wszystko, co chciała.(…) Dlaczego udało się odnieść te sukcesy? Był to wynik stanowczości ówczesnego rządu, jego szefa, ówczesnej minister spraw zagranicznych Anny Fotygi(…)” (cytaty podaję za internetowymi wydaniami TVN24 i Gazety Prawnej z 10 października 2009 r.)

Z kolei pseudo-narodowcy będą organizowali marsze walki z mirażem komuny. Powtarzanie tego, co napisałem o tych pomysłach w poprzednich latach nie ma sensu, więc krótko – nie są to żadni narodowcy. Narodowcy żyjący w tamtych czasach popierali stan wojenny. Prof. Maciej Giertych stwierdził nawet, że poparcie stanu wojennego było znakiem rozpoznawczym narodowców. Ci obecni pseudo-narodowcy, to grupa młodzików i dorosłych o niedojrzałym umyśle, których horyzont myślowy zamyka się w haśle “raz sierpem raz młotem czerwona hołotę”, tyle chwytliwym dla ludzi o mentalności nastolatków, co bezpłodnym.

Ludzie ci wyrządzają wielką szkodę Ruchowi Narodowemu, którego wyznacznikiem nie były hasełka, marsze i krzyki, ale wybitna działalność intelektualna i praktyczna na niwie ideowej, politycznej i ekonomicznej. Działalności tej towarzyszył faktyczny rząd dusz nad większą częścią polskiej inteligencji, rozległe kontakty w świecie kultury i sztuki. To wszystko osiągnęli Dmowski, Grabscy, Głąbiński, Rybarski, Kozicki, Winiarski, Zamoyski i wielu, wielu innych.

Porównywanie do tamtych wybitnych postaci współczesnych młodzieńców potrzebujących wyżyć się w marszach od czasu do czasu, nazywanie ich narodowcami itd., jest jednym z absurdów naszych czasów, kpiną z prawdziwego Ruchu Narodowego, kpiną z historii.

Nie mając widoków na zmianę sposobu postrzegania najnowszej historii Polski przez tych ludzi (i innych), pozwolę sobie przytoczyć, wbrew nadziei, ważne słowa księdza prymasa Stefana Wyszyńskiego odnośnie tamtej Polski (PRL). Nie dożył on stanu wojennego, ale jest faktem, że polski Kościół zachował się po 13 grudnia 1981 r. w myśl zaleceń i postawy życiowej Prymasa.

Zapis z 17.XI.1977 r. – o atakach paryskiej Kultury na Polskę:

“Zapomina (Kultura i inna prasa emigracyjna tego typu – przyp. AŚ) o tym, że oprócz Partii i Rządu jest w Polsce Naród z Jego kulturą, inną niż ta Paryska. Bo Kultura paryska może rzeczywiście wywołać obrzydzenie do wszystkiego, co jest nad Wisłą. Ten sposób pisania jest zatruwający.”

Współczesny nam sposób pisania i mówienia o PRL jest jednym pasmem zohydzania wszystkiego, co było wówczas nad Wisłą.

Zapis z 21.X.1980 r. ze spotkania ze Stanisławem Kanią, I sekretarzem KC PZPR:

“Nie dostrzegłem, by ZZ (rodzące się wolne związki zawodowe – przyp. AŚ) godziły w zwartość Bloku (państw komunistycznych – przyp. AŚ). Wszyscy, którzy doceniają aktualną sytuację międzynarodową, wiedzą, że byłoby to niemożliwe. Zresztą Polska nie może mieć dwóch wrogów – musi z którymś sąsiadem współpracować (teza R. Dmowskiego). Właściwsza jest rzeczą dla nas współpraca ze Słowianami. To wszyscy rozumieją.”

Dzisiaj rozumieją to tylko nieliczni…

Zapis z rozmowy z Jerzym Turowiczem 27.X.1980 r.:

“Nie trzeba zmniejszać czujności Narodu i nie uzbrajać go w awanturniczą gotowość do wszelkich porywów, by nie doprowadzić do rozlewu krwi.”

Dzisiaj w czasie marszów w obronie TV Trwam, czy innych marszów wspieranych przez niektórych przedstawicieli Kościoła, w centrum umieszcza się transparenty“Powstań Polsko, skrusz kajdany”.

Zapis z rozmowy z prof. Janem Szczepańskim z 14.XI.1980 r.:

“Utrzymanie Państwa Polskiego leży w interesie Bloku. Rozsądek każe utrzymać Państwo Polskie, ale namiętności komponentów Bloku mogą stanąć na przeszkodzie rozsądkowi, i wtedy Państwo Polskie może być zagrożone. (…) Należy dążyć do utrzymania Państwa Polskiego, gdyż w centralnej Europie Polska jest warunkiem utrzymania równowagi politycznej Europy. Stąd trzeba Polsce pomagać, by wydobyła się z deflacji społ.-gosp.”

Jakiż to kontrast z trwającym od lat bezrefleksyjnym opluwaniem PRL, odmawianiem temu państwu miana polskiego itd.! Ale tutaj mamy do czynienia z wybitnym rozumem politycznym Prymasa, zaś po 89 r. i dzisiaj do głosu doszli ludzie, których spektrum myślenia o polityce wyznacza kamień rzucony w zomowską polewaczkę i gwóźdź służący do przebicia opony w radiowozie.

Z przemówienia do kombatantów 24.I.1981 r.:

“Na pewno szlachetna rzecza jest walczyć, ale w walce trzeba okazywać spokój, rozwagę i umiejętność doczekania się właściwej chwili. I mam wrażenie, Najmilsi, że obecnie jeszcze nie przyszła godzina. Może to nie są pocieszające życzenia na uroczystość, gdy się Chrystus rodzi. Ale ja nie jestem agitatorem, tylko nauczycielem i poniekąd wychowawcą. Dlatego muszę mówić to, czego w moim rozumieniu potrzeba dziś Narodowi.

W tej sali, kilka dni temu było ponad 250 chłopców w wieku 16-18 lat. (…) Patrzyłem na nich i myślałem: nie mogę zdobyć się ani na jeden krok nierozważny, który stałby się przyczyną śmierci tych chłopców, choćby jednego z nich. Bo choć na pewno doniosłą jest rzeczą pro Patria mori, ale sytuacja, w której żyjemy, wymaga żyć dla Ojczyzny. Nie tyle dla niej umierać, ile żyć dla niej. I to żyć mądrze, rozumnie, rozważnie, odpowiedzialnie, cierpliwie, przygotowując się do tych czasów, gdy będzie potrzeba nowych energii duchowych Narodu.

Czasy, które idą, żądać będą od nas nowych mocy moralnych, duchowych, społecznych, zawodowych, kompetencji, a także wysokiego poziomu kultury ojczystej, rodzimej, która będzie pokarmem dla tych, co po nas przyjdą. Naród przecież nie umiera, tylko my się wymieniamy, a Naród trwa. W nauce Kościoła najbardziej trwałą społecznością jest rodzina i naród. Ludzie mają obowiązek dorastać do tej trwałości narodu i rodziny.”(wszystkie cytaty pochodzą z książki Petera Rainy, Kardynał Wyszyński i Solidarność, Warszawa 2005)

Czytając te słowa dochodzimy do smutnego wniosku, że recepcja myśli prymasa Wyszyńskiego znajduje się w dzisiejszej Polsce na poziomie nie pozwalającym opuścić marginesu areny wydarzeń. Dotyczy to zwłaszcza tych, którzy sami siebie uznali za jedyne uosobienie patriotyzmu i polskości, a którzy z wizją Wyszyńskiego nie mają zupełnie nic wspólnego.

Adam Śmiech
http://www.jednodniowka.pl




  PRZEJDŹ NA FORUM