Zbrodnie żydowskich “partyzantów” na polskiej ludności – Koniuchy i Naliboki
Grupa Keslera
Sąsiadów z Naliboków w obozie Bielskiego nie było wielu, ale ta grupa była akurat bardzo charakterystyczna. Przewodził jej Izrael Kesler, przedwojenny zawodowy złodziej (za ten proceder miał być nawet karany więzieniem). Do grupy należeli również bracia Borys i Icek Rubieżewscy. Po wejściu Niemców Kesler dowodził kilkunastoosobową bandą rabunkową, która szybko powiększała swe szeregi, przyjmując grupy Żydów ukrywających się w okolicznych lasach. Według różnych danych, powiększyła się do kilkudziesięciu (a nawet do ponad stu) osób i z czasem weszła w skład obozu Bielskiego. Keslerowcy uzyskali w zamian pewną autonomię w ramach “Jerozolimy”, ale nawet tam uchodzili za grupę bezwzględnych rabusiów.
W 1980 r. ukazała się w Izraelu książka Sulii Wolozhinski Rubin – żony Borysa Rubieżewskiego (“Against the Tide. The Story of an Unknown Partisan”, Jerusalem 1980). Opisała ona napad na Naliboki (w ramach grupy Izraela Keslera), choć nie wymieniła tej nazwy: “Nieopodal [dworzeckiego] getta znajdowała się wioska. Żydzi musieli przez nią przechodzić po drodze do lasu, a partyzanci [sowieccy] w drodze z lasu. Ci wieśniacy ostrzegali biciem w dzwony i waleniem w miedziane garnki o przemarszu takich osób, aby ostrzec pobliskie wioski. Chłopi wybiegali z siekierami, sierpami – czymkolwiek, co może służyć do zabijania – i rżnęli każdego, a potem rozdzielali między siebie cokolwiek ci nieszczęśliwi mieli. Grupa Borysa [Rubieżewskiego] zdecydowała, aby położyć raz na zawsze kres takiej działalności. Wysłali kilku ludzi do tej wioski, a sami zaczaili się w zasadzce. Wkrótce rozległy się sygnały alarmowe i uzbrojeni chłopi wybiegli, aby zabić “przeklętych Żydów”. No, ale rozległy się salwy i skoszono ich ze wszystkich stron. Trzy dni zajęło, aby zbić trumny [dla poległych chłopów] i ponad 130 osób pochowano. Nigdy już więcej żaden Żyd czy partyzant nie zginął na tych drogach” (S. Wolozhinski Rubin, Against the Tide. The Story of an Unknown Partisan, Jerusalem 1980, s. 126-127).
Jest to oczywiście opis skrajnie fałszywy, dokonany został niewątpliwie na użytek czytelnika anglojęzycznego, nieznającego w ogóle wojennych i okupacyjnych realiów w Polsce.

Jest już jeden film
Na podstawie książki Sulii Wolozhinski Rubin powstał w 1993 r. film dokumentalny “The Bielsky Brothers: The Unkown Partisans” (Soma Productions, 1993) wykorzystywany jako materiał pomocniczy w nauczaniu o holokauście. W filmie Sulia dodała nowe, drastyczne szczegóły o ojcu swego męża, którego Polacy mieli jakoby zamęczyć w okrutny sposób, co miało jeszcze mocniej uzasadniać pacyfikację Naliboków: “Jego ojca Szlomka (…) ukrzyżowano na drzewie. (…) Borys się o tym dowiedział. Wioska już nie istnieje. (…) Tego dnia pochowano 130 osób”. Zapomniała już natomiast o tym, co napisała we wcześniejszych wspomnieniach, opublikowanych w 1980 r., że rok przed tymi wydarzeniami Szlomo Rubieżewski zginął w getcie zabity przez Niemców.
W tym samym filmie przyznano jednak, że grupy żydowskie dokonywały rabunków okolicznej ludności: “Największym kłopotem było (…) wyżywienie tylu ludzi. Grupy 10 do 12 partyzantów wymaszerowywały na odległość 80 do 90 kilometrów, aby rabować wioski i przynieść żywność dla partyzantów”. Sulia chwaliła też spryt przyszłego męża, który po tej pacyfikacji obdarował ją futrem, ubraniami i butami. Brat Borysa – Icek, wymieniany był nawet w raportach sowieckich jako notoryczny rabuś, za co groziło mu rozstrzelanie.
Dalsze losy Keslera potoczyły się zgodnie z ówczesnymi regułami. Usiłował on jakoby przejąć kontrolę nad całą “Jerozolimą” Tewje Bielskiego, więc został przez niego zamordowany.
Naliboki nie były jedyną polską miejscowością, okrutnie spacyfikowaną przez sowieckich “partyzantów”. Kilka miesięcy później, 26 sierpnia 1943 r., inna grupa Sowietów podstępnie wymordowała ok. 50 partyzantów AK wraz z ich dowódcą por. Antonim Burzyńskim “Kmicicem”. Według ustaleń Nechamy Tec, w tym również brała udział wydzielona grupa pomocników z obozu Bielskiego.
Kolejne rocznice haniebnej pacyfikacji Naliboków są całkowicie przemilczane i ignorowane przez polskie władze. Czy można jeszcze ustalić choćby niektórych sprawców? Niewątpliwie tak. Praktycznie wszyscy “partyzanci” Bielskiego, którzy przeżyli wojnę, pozostawili swe relacje w Związku Sowieckim. Pokaźne zbiory takiej dokumentacji zgromadził również Izrael. Czy ktoś pokusił się o takie badania?
Pięć lat temu powstała w USA książka Petera Duffy’ego pt. “The Bielski Brothers. The True Story of Three Men Who Defied the Nazis, Saved 1,200 Jews, and Built a Village in the Forest” (New York 2003). O Nalibokach nie ma w niej w ogóle mowy.
Bielscy są jednak nagłaśniani i w Polsce. W 2003 r. napisał o nich w “Polityce” Marian Turski, podkreślając, że było to zgrupowanie o… wysokiej etyce, w którym wszelkie konfiskaty (poza żywnością), były jakoby surowo karane śmiercią: “Nieformalny kodeks etyczny, narzucony przez Bielskiego i jego braci, najsurowiej tego zakazywał… A konfiskata żywności i bydła? Trzeba powiedzieć otwarcie, że ludzie ze zgrupowania Bielskiego – podobnie jak wszystkie inne oddziały partyzanckie! – czynili to bez zahamowań” (M. Turski, Republika braci Bielskich, “Polityka” nr 30, 26 VII 2003).
Turski sprawę Naliboków całkowicie zbagatelizował: “Przed dwoma laty IPN zwrócił się do organów ścigania Białorusi o wszczęcie własnego śledztwa w sprawie zbrodni w Nalibokach, dokonanej przez partyzantów radzieckich w 1943 r. Śledztwo w tej sprawie prowadzi oddział IPN w Łodzi. Jak można było przeczytać w komunikacie PAP, “Informacji o udziale Żydów w zbrodni w Nalibokach polskie organa ścigania na razie nie zweryfikowały”. (…) Za życia Tewje Bielski nie zaznał zbyt wiele glorii. Ale po śmierci jego ciało zostało sprowadzone do Izraela i pochowane na Cmentarzu Bohaterów”.
Po upływie trzech miesięcy od pacyfikacji sowiecko-żydowskiej, Naliboki przeżyły kolejną tragedię. Tym razem Niemcy, w ramach operacji “Hermann”, 6 sierpnia 1943 r. zrównali miasteczko z ziemią, a ludność częściowo wymordowali, częściowo wywieźli na roboty. Odbudowano je już po wojnie, ale pozostało w nim niewielu dawnych mieszkańców. Dziś nieliczni już nalibocczanie i ich potomkowie mieszkają w USA, Kanadzie, Australii, są również rozproszeni po Polsce.

Jest jeszcze jeden polski wątek, który wiąże się z historią braci Bielskich, całkiem współczesny. Oto kilka miesięcy temu media doniosły, że amerykańskie małżeństwo – Aron i Henryka Bell – porwało 93-letnią Janinę Zaniewską z Florydy i umieściło ją w domu opieki Hospes Hospiti w Pobiedziskach pod Poznaniem. Miały to być jej “wakacje” w dawno niewidzianej Polsce. Przy okazji małżonkowie wyłudzili od niej pełnomocnictwo i ogołocili jej konto z sumy 250 tys. dolarów życiowych oszczędności. Sprawa wyszła na jaw i Aron oraz Henryka Bell zostali w USA aresztowani pod zarzutem porwania i oszustwa.
Aron Bell do 1951 r. nazywał się Bielski. Jest najmłodszym bratem Tewjego. Wyłudzenie 250 tys. dolarów od Janiny Zaniewskiej było zapewne jego ostatnią już “operacją gospodarczą”, których tyle przeprowadził w latach okupacji wraz ze swymi braćmi (uwaga red.: Wspomniane tu zdarzenia zostały opisane w anglojęzycznym tekścieJewish hero who rescued Jews from Nazis charged with conning Holocaust survivor, o tym samym fakcie mozna przeczytać po polskututaj).

Leszek Żebrowski

Cyt. za http://www.bibula.com/?p=2061

Zobacz również: Przemilczane zbrodnie na Polakach (1,2), prof. Jerzy Robert Nowak, Nasz Dziennik, 04/18.11.2002

Masakra w Koniuchach

I. WSTĘP

Aktualnie postępy śledztwa są opisywane na stronie IPN następująco:
7. Śledztwo w sprawie zabójstwa w styczniu 1944 roku przez partyzantów sowieckich kilkudziesięciu mieszkańców wsi Koniuchy wcześniej gm. Bieniakonie pow. Lida, woj. nowogródzkie (obecnie Republika Litewska rejon Sołeczniki) (S 13/01/Zk).
Instytut Pamięci Narodowej – Oddziałowa Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Łodzi prowadzi śledztwo w sprawie zabójstwa w styczniu 1944 roku przez partyzantów sowieckich kilkudziesięciu mieszkańców wsi Koniuchy wcześniej gm. Bieniakonie pow. Lida, woj. nowogródzkie (obecnie Republika Litewska rejon Sołeczniki), tj. o zbrodnie komunistyczne z art. 225 § 1 kk z 1932 r. w zw. z art. 4 § 1 kk z 1997 r. w zw. z art. 2 ust. 1 i art. 3 Ustawy z dnia 18 grudnia 1998 r. o Instytucie Pamięci Narodowej – Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu (tekst jednolity Dz. U. z 2007 r. Nr 63 poz. 424 z późn. zm.). Jak wynika z dotychczasowych ustaleń wieś Koniuchy była dużą, polską wsią, liczyła ok. 60 zabudowań i ponad 300-tu mieszkańców. Koniuchy usytuowane były na skraju Puszczy Rudnickiej, w której znajdowały się bazy partyzantów sowieckich. Partyzanci w czasie powtarzających się napadów na tę wieś rabowali jej mieszkańcom żywność, odzież, bydło. Wyłącznie z tego powodu w Koniuchach, utworzono oddział samoobrony, który skutecznie uniemożliwiał partyzantom dalszy rabunek. W nocy z 28 na 29.01.1944 r. grupa partyzantów sowieckich otoczyła wieś i ok. 5-tej rano przystąpiła do ataku, który trwał 1,5-2 godziny. Pochodniami podpalano słomiane dachy domów, do wybudzonych, uciekających mieszkańców strzelano na oślep. W wyniku ataku zginęło co najmniej 38 osób, kilkanaście zostało rannych. W dokumentach archiwalnych podaje się różną liczbę ofiar:
- „zostało zabitych 36 osób ze wsi oraz 14 osób ciężko rannych”,
- „zabito 35 osób, rannych 13 w tym 10 ciężko rannych”,
- „zabitych i rannych więcej niż 50 osób”,
- „34 zabitych, 14 rannych, ilość osób żywcem spalonych nie ustalona”.
Część ofiar spłonęła w swych domach, część zginęła od strzału z broni palnej. Wśród ofiar byli mężczyźni, kobiety i małe dzieci. Najstarsza z ujawnionych ofiar miała 57 lat, najmłodsze dziecko 2 lata. Spalono większość zabudowań, ocalało tylko kilka domów. Atak na Koniuchy przeprowadziła 120-150 osobowa grupa partyzantów sowieckich pochodzących z różnych oddziałów stacjonujących w Puszczy Rudnickiej, takich jak: „Śmierć okupantowi”, „Śmierć faszyzmowi”, „Piorun”, „Margirio”, oddział im. Adama Mickiewicza. Pierwszy z wymienionych oddziałów należał do Brygady Kowieńskiej Litewskiego Sztabu Ruchu Partyzanckiego, pozostałe zaś do Brygady Wileńskiej. Oddziały te były wielonarodowościowe, należeli do nich m. in. partyzanci żydowscy, uciekinierzy z gett w Kownie i Wilnie. Z kopii szyfrogramu z dnia 31.01.1944 r. autorstwa Genrikasa Zimanasa (Henocha Zimana) I Sekretarza Południowego Obwodowego Komitetu KP Litwy, a jednocześnie dowódcy Południowej Brygady Partyzanckiej do Naczelnika Litewskiego Sztabu Ruchu Partyzanckiego w Moskwie Antanasa Šnieckusa wynika, że: „29 stycznia połączona grupa oddziałów wileńskich, oddziału „Śmierć Okupantom”, „Margirio” i grupy specjalnej Sztabu Generalnego całkowicie spaliły najbardziej zagorzałą w samoobronie wieś powiatu Ejszyskiego Koniuchy[...]”. Śledztwo toczy się w sprawie. Nie przedstawiono dotychczas nikomu zarzutu popełnienia tej zbrodni. Generikas Zimanas zmarł 15 lipca 1985 r. w Wilnie. Znane są nazwiska dowódców oddziałów „Śmierć okupantowi”, „Śmierć faszyzmowi”, „Piorun”, „Margirio”, im. A. Mickiewicza, lecz zgromadzony materiał dowodowy nie pozwala na stwierdzenie w sposób jednoznaczny, że faktycznie oni dowodzili grupami partyzantów ze swych oddziałów, którzy uczestniczyli w ataku.
W toku śledztwa przesłuchano kilkudziesięciu świadków – byłych żołnierzy z 5 batalionu 77 pp Armii Krajowej, którzy stacjonowali w pobliżu wsi, naocznych świadków zbrodni, krewnych ofiar, byłych partyzantów sowieckich. Zgromadzono obszerny materiał archiwalny w postaci meldunków policji litewskiej, szyfrogramów partyzantów sowieckich, kopii akt osobowych partyzantów sowieckich, w których to aktach są adnotacje, że uczestniczyli oni w ataku, kopii dzienników bojowych sowieckich oddziałów partyzanckich, kopii wspomnień partyzantów z Puszczy Rudnickiej). Trudność w prowadzonym śledztwie, poza odległością czasową od daty popełnienia zbrodni, sprawia fakt, iż Koniuchy położone są na terytorium Republiki Litewskiej zaś siedziba ówczesnej gminy Bieniakonie na terenie Republiki Białoruś, stąd potrzeba korzystania w toku postępowania z zagranicznej pomocy prawnej. Wnioski o zagraniczną pomoc prawną skierowano do Federacji Rosyjskiej, Republiki Białorusi, Kanady, Izraela i trzykrotnie do Republiki Litewskiej.

Jak sprawa wyglądała oczyma już nieżyjących świadków? Co w sprawie jest bulwersującego? Szokujące jest to, że sprawcy zajścia – miast się wstydzić swoich czynów i za nie przepraszać, opisywali je w swoich, wydanych w USA i Izraelu po zakończeniu wojny, pamiętnikach jako wspaniałe zwycięstwo. Przypatrzmy się temu zwycięstwu z bliska.

II. MASAKRA W KONIUCHACH



12 lutego 2001 r. Zarząd Główny Kongresu Polonii Kanadyjskiej zwrócił się do prof. Leona Kieresa – prezesa Instytutu Pamięci Narodowej, prof. Witolda Kuleszy – dyrektora Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu oraz Instytutu Pamięci Narodowej w celu rozpoczęcia badań i dochodzeń nad jednym z licznych masowych mordów ludności cywilnej popełnionym na Kresach Wschodnich. Mord popełniony w 1944r. na mieszkańcach wsi Koniuchy (rej. solecznicki) przez partyzantów sowieckich

Przedstawiamy Czytelnikom relację tych wydarzeń opublikowanych w Polsce, a także udokładnioną i uzupełnioną informacją zdobytą w rozmowie z żyjącymi świadkami ze wsi Koniuchy 2 marca br. Temat ten, ze zrozumiałych względów, był zakazany za czasów sowieckich, ale niestety i dzisiaj w publikacjach na Litwie nie wspomina się o dokonanej zbrodni.

Polscy historycy potwierdzają radziecką zbrodnię w Koniuchach



22 lutego b.r. szef pionu śledczego Instytutu Pamięci Narodowej prof. Witold Kulesza zapowiedział, że IPN zajmie się zbrodnią w Koniuchach, historyk Kazimierz Krajewski, który zajmuje się historią Nowogródczyzny w czasie II wojny światowej powiedział, że zbrodnia w Koniuchach jest znana polskim historykom.

“Wieś została zaatakowana przez partyzantkę sowiecką i spacyfikowana: całkowicie spalona, a cała ludność, bez względu na wiek i płeć – wymordowana” – powiedział Krajewski. Dodał, że oceny co do liczby ofiar są rozbieżne: polskie relacje mówią o trzydziestu kilku ofiarach, natomiast uczestnicy napaści w swych wspomnieniach, publikowanych także na Zachodzie, podają liczbę ponad 300 zabitych. Wyjaśnił, że wieś ta, leżąca na skraju Puszczy Rudnickiej, była stale nachodzona przez “czerwoną partyzantkę”. “W pewnym momencie, w celu przeciwdziałania tym ciągłym grabieżom i napaściom, zorganizowano tam samoobronę – pod egidą administracji litewskiej i przy wykorzystaniu kilku starych karabinów. Za to sowiecka partyzantka ukarała wieś”.

Krajewski potwierdził, że w napaści uczestniczył oddział partyzantki żydowskiej, który wchodził w skład zgrupowania radzieckiego.(PAP)

Relacja wydarzeń z Warszawy

24 lutego 2001 r. Nasz Dziennik w wydaniu sobotnio – niedzielnym opublikował duży artykuł Moniki Rotulskiej p.t. “Zginęli, bo byli Polakami” , który drukujemy w skrócie.

Kongres Polonii Kanadyjskiej wystąpił do Instytutu Pamięci Narodowej o wszczęcie śledztwa w sprawie wymordowania przez żydowski oddział partyzancki podporządkowany Centralnemu Sztabowi Partyzanckiemu w Moskwie mieszkańców wioski Koniuchy na Nowogródczyźnie. Tragedia miała miejsce prawdopodobnie w kwietniu (historycy nie są zgodni co do dokładnej daty) 1944 r. Większość ofiar stanowiły kobiety i dzieci. Wśród ludności polskiej zamieszkałej na tych terenach pamięć o tragedii przetrwała do dziś.

Moja matka pamięta tę tragedię, także inne starsze kobiety nie zapomniały tego straszliwego mordu – mówi Teresa Mielko z parafii Bieniakonie, do której należą także Koniuchy (obecnie na Białorusi). Ona sama urodziła się już po wojnie. Pamięta także mogiły pomordowanych w Koniuchach na miejscowym cmentarzu. Dziś są one bardzo zaniedbane, “bo wiadomo, rodzin już nie ma”.



Władza sowiecka ze zrozumiałych względów wolała ukryć tę sprawę. Zupełnie inaczej potraktowali mord w Koniuchach jego sprawcy mieszkający po wojnie w USA i Izraelu. Chaim Lazar w książce “Destruction and Resistance”, wydanej w Nowym Jorku w 1985 r., pisał: “Sztab brygady zdecydował zrównać Koniuchy z ziemią, aby dać przykład innym. Pewnego wieczoru 120 najlepszych partyzantów ze wszystkich obozów, uzbrojonych w najlepszą broń, wyruszyło w stronę tej wsi. Między nimi było około 50 Żydów, którymi dowodził Jaakow Prenner. Mieli rozkaz, aby nie darować nikomu życia. Nawet bydło i nierogacizna miały być wybite. (…) Wieś okrążono z trzech stron. Z czwartej strony była rzeka, a jedyny most był w rękach partyzantów. Partyzanci palili domy, stajnie, magazyny, gęsto ostrzeliwując siedliska ludzkie. (…) Półnadzy chłopi wyskakiwali przez okna i usiłowali uciekać. Ale zewsząd czekały ich śmiertelne pociski. Wielu z nich wskoczyło do rzeki, aby przepłynąć na drugą stronę, ale tam też spotkał ich taki sam los. Zadanie wykonano w krótkim czasie. Sześćdziesiąt gospodarstw chłopskich, w których mieszkało około 300 osób, zniszczono. Nie uratował się nikt”.(…)

Kongres przywołał m.in. opublikowane relacje i wspomnienia sprawców zbrodni z wiosny 1944 r. na mieszkańcach wsi Koniuchy. Relacje o zbrodni znalazły się w książce Richa Cohena “Mściciele”, wydanej w Nowym Jorku w 2000 r.: “Koniuchy były wioską o zakurzonych drogach i osiadłych w ziemi, nie pomalowanych domach. (…) Partyzanci Rosjanie, Litwini i Żydzi zaatakowali Koniuchy od strony pól, a słońce świeciło im w plecy. Odezwał się ogień z wież strażniczych. Partyzanci odpowiedzieli ogniem. Chłopi uciekli do swych domów.

Partyzanci wrzucili granaty na dachy, a w domach wystrzeliły płomienie. Chłopi wybiegali drzwiami i biegli drogą. Partyzanci ich gonili, strzelając do mężczyzn, kobiet i dzieci. Większość chłopów biegło w stronę niemieckiego garnizonu, a więc przez cmentarz na skraju miasta. Komandir partyzantów przewidział to i dlatego nakazał kilku swoim ludziom schować się przy grobach. Gdy ci partyzanci otworzyli ogień, chłopi zawrócili i wpadli w ręce żołnierzy, którzy ścigali ich z drugiej strony. Setki chłopów zginęło złapanych w ogień krzyżowy?.

Według autorów listu, potwierdzenie mordu w Koniuchach można znaleźć także w dzienniku partyzantów żydowskich pt. “Operations Diary of a Jewish Partisan Unit in Rudniki Forest”. Podano tam, że napad miał miejsce w styczniu 1944 r. i wzięli w nim udział partyzanci z oddziałów Jacoba Prennera “Śmierć faszystom” i Shmuela Kaplinsky”ego “Ku zwycięstwu” tzw. Litewskiej Brygady.

… i informacja z Koniuch





W 1939 r. Koniuchy były wielką wsią, w 85 domach mieszkało ponad 300 mieszkańców, z których duża część przed rozpoczęciem wojny zamieszkała w kolonii.

Świadkowie tych wydarzeń: Anna Suckiel (ur. 1929), Stanisława Woronis ( ur. 1919 r.), Antoni Gikiewicz ( ur. 1926 r.), Stanisław Wojtkiewicz (ur. 1929 r.) dobrze pamiętają wydarzenia z ostatniej wojny a szczególnie 29 stycznia 1944 roku.

W okresie okupacji niemieckiej, według słów świadków, częstymi nocnymi “gośćmi” we wsi byli sowieccy partyzanci, którzy rabowali od mieszkańców wszystko od ubrania i wyżywienia zaczynając. Po jednej z takich “odwiedzin” mieszkaniec Koniuch Woronis wraz z sąsiadami zorganizował samoobronę, mającą strzec dobytek przed rabusiami (najbliższy posterunek policji litewskiej i niemieckiej był w Rakliszkach, Bieniakoniach, Bołcienikach).



O świcie 29 stycznia usłyszeli strzały ze wszystkich stron i zobaczyli ogień palących się zabudowań. Wyskoczyli z domu, zobaczyli partyzantów sowieckich mordujących ich sąsiadów, podpaląjących domy wraz z pozostającymi tam rannymi i dziećmi.

Udało im się uciec lub schować i pozostać przy życiu, jak mówią, dzięki Opatrzności Bożej.

Zginęło na miejscu 45 osób, 12 zostało rannych, z których część zmarła w szpitalu w Bieniakoniach. Wśród zamordowanych byli dorośli i dzieci z rodzin: Parwickich, Tubiniów, Marcinkiewiczów, Woronisów, Bobinów, Wojsznisów, Wandalewiczów, Łaszakiewiczów, Pilżysów, Wojtkiewiczów, Molisów, Jankowskich.



Spłonęła prawie cała wieś z dobytkiem wielu pokoleń. Zostały z 85 tylko 4 domy rodzin: Aleksandrowiczów, Wandalewiczów, Radzikowskich, Łaszakiewiczów. Pozostali przy życiu mieszkańcy zmuszeni byli szukać przytułku u swoich rodzin w innych miejscowościach lub szybko budować ziemianki.

Pochować zamordowanych na wiejskim cmentarzyku pomogli wojskowi Litwini, którzy stacjonowali w Rakliszkach ( 6 km od Koniuchów). Był to najbliższy posterunek niemiecko – litewski.



Wraz z przyjściem nowej władzy ” koniuchowscy bandyci”, jak ich nazywali Sowieci, też nie zaznali spokojnego życia. Rodziny Aleksandrowiczów i Wasiukajciów powędrowały na Sybir, a inni w niepewności oczekiwali na swój los, jeszcze inni zostawiając ojcowiznę i groby rodzinne zmuszeni byli wyjechać do Polski lub jak Leon Tubiń do dalekiej Kanady.

Wszyscy rozmówcy podkreślali, że istnieje potrzeba zachowania pamięci o niewinnie pomordowanych mieszkańcach Koniuch ( jeszcze istnieje możliwość udokumentowania listy ofiar) i mają nadzieję, że władze samorządowe, władze republiki oraz Macierz, chociaż po wielu latach milczenia, oddadzą należyty hołd poległym.



Od redakcji: tragiczna śmierć poszczególnej osoby stanowi niepowetowaną stratę. A cóż dopiero, gdy chodzi o masowy mord. Dlatego chyląc głowy wobec niewinnie pomordowanych należy przyznać, iż jest to naszą wspólną winą, że miejsce tej tragedii i pochówku ofiar nie zostało jak dotychczas upamiętnione. Zróbmy to więc dziś w uszanowaniu ich przedwczesnej męczeńskiej śmierci i ku przestrodze potomnych – aby nigdy i nigdzie więcej podobna tragedia nie mogła się powtórzyć, a każda inicjatywa społeczna zmierzająca w tym kierunku zyska poparcie naszej redakcji.

Na zdjęciach:
A. Suckiel: “…ranną Woronisową dobili kamieniem.”
A. Gikiewicz: ” … okrążyli całą wieś i wszystkich po kolei mordowali.”
Krzyż na wiejskim cmentarzu w Koniuchach
St. Woronisowa: ” … kogo tylko sowieci znaleźli w krzakach czy w jamie – zabijali.”
St. Wojtkiewicz: “… nie oszczędzali nawet kobiet w ciąży.”
Dom Aleksandrowicza – milczący świadek tragedii 29 stycznia 1944 roku.

Fot. Waldemar Dowejko

Nasza Gazeta 9 (498) – Wilno
Czesław Malewski, Nasza Gazeta – Wilno
__________________________


  PRZEJDŹ NA FORUM