Jan Paweł II i voodoo
Mentalność ta prowadzi do wykreowania soborowych “zombie”, którzy ślepo za nim podążają. Wydawnictwa w rodzaju The Wanderer pomijają wszelkie wzmianki, które stawiałyby ich “papieża” w złym świetle. Niedopatrzenie? Na pewno nie. Jest to skoordynowany wysiłek obrony czegoś co jest do obrony niemożliwe, starania o to by cenzurować wiadomości, które przyćmiłyby jego “aureolę”. Ponadto każde inne tradycyjne soborowe wydawnictwo – ze względu na rozmyślne zatajenie prawdy – zasługuje na napiętnowanie przez każdego zaangażowanego w dzieło katolickiej odnowy.

Innym pismem, które gorszy, chociaż w inny sposób, jest The Remnant. Podczas gdy The Wanderer udaje, że Benin nigdy się nie wydarzył, The Remnant próbuje to usprawiedliwić upraszczającym zbyciem każdego kto by kwestionował działania Jana Pawła II. Tacy ludzie – jak pisze jeden z tych “zombie” – uważają – “że Papież jest heretykiem z powodu uściśnięcia sobie rąk z przywódcami religii voodoo” (81). Podobnie jak ich bracia błądzący po omacku po polach Haiti, ci “zombie” są niezdolni do dostrzeżenia czegoś co nie znajduje się tuż przed ich nosem. Dlatego czytamy takie kompletne brednie jak to anemiczne racjonalizowanie przez The Remnant wizyty Jana Pawła II w Beninie:

“Jednakże czy na podstawie tego co przeczytaliśmy i zamieszania, jakie powstało mielibyśmy się stać stronnikami sedewakantyzmu z powodu tego, co wydarzyło się w Afryce? Absolutnie Nie!!! Musimy ponownie uważnie przeczytać przemówienie wygłoszone przez Papieża do zwolenników voodoo. Możemy być początkowo zaszokowani, możemy być rozeźleni, ale chodzi o to, że jeśli przebrniemy przez niedbale utkaną retorykę zorientujemy się, że papież Jan Paweł w swoich słowach w żaden sposób nie wyparł się Wiary. Wystąpienie to jest słabe, jest ekumeniczne, pozostaje w całkowitej zgodności z Vaticanum II i jest tak samo jak Vaticanum II dwuznaczne, ale nie jest heretyckie” (82).

Oczywiście, powody dla których katolicy powinni być zainteresowani benińskim incydentem wykraczają daleko poza zwykłe powitanie. Argument o “uścisku dłoni” przywołany w The Remnant absurdalnie upraszcza poważną sprawę, lecz jeszcze bardziej to twierdzenie, że “Jan Paweł w swoich słowachw żaden sposób nie wyparł się Wiary” zasługuje na bliższe zbadanie.

Jak zostało wielokrotnie ukazane w niniejszym studium, “papież” będąc jak najdalszym od doprowadzenia wyznawców voodoo do Chrystusa i Jego Kościoła, udzielił “imprimatur” ich fałszywej religii, zapewniając ich w swoich słowach, że jest ona, rzeczywiście, świętą i czcigodną wiarą w Boga. Nie tylko z całą pewnością stanowi to zaprzeczenie Wiary, ale, z drugiej strony, równie bezczelną, wyzywającą odmowę obrony Wiary wobec jego wrogów. Będąc czymś o wiele gorszym niż tylko “słabym”, “ekumenicznym” albo “dwuznacznym”, jest to po prostu heretycki atak na Kościół założony przez Jezusa Chrystusa. A mimo to The Remnant wciąż nie potrafi zauważyć (albo przyznać) podstawowej sprzeczności między postawą Jana Pawła II a prawdziwego papieża. Jak to możliwe? Odnotujmy na koncie “katolicyzmu voodoo” kolejną ofiarę.

By uwydatnić niedostatek argumentacji przedstawionej przez The Remnant (i innych tym podobnych soborowych apologetów), przedstawię krótki przegląd przekonań i praktyk “braci i sióstr” voodoo Jana Pawła II:

Wbrew zdumiewającemu oświadczeniu “Jego Świątobliwości” jakoby vodun było przykładem zdrowego monoteizmu (“wiara w jednego Boga, który jest dobry”), to jego faktyczne przekonania łączą się z całą masą ohydnych bóstw, wśród których są fetysze, diabły, przodkowie i zjawiska przyrody (drzewa, węże, krokodyle, itp.)…

Podczas gdy “papież” odwołuje się do ich “poczucia sacrum”, to vodun wykazuje właśnie brak tej cechy, gdyż sankcjonuje takie czyny jak drastyczne zniesławienie katolickich świętych (a nawet Chrystusa i Jego Przenajświętszej Matki) przez utożsamianie ich ze swoimi nikczemnymi (a czasami jawniedemonicznymi) bóstwami.

Ceremonie sekty – wychwalane przez Jana Pawła II jako dowód posiadania “ducha świętowania” – należą do jednych z najbardziej niemoralnychobrzędów znanych człowiekowi: prócz wyjątkowo chorych i notorycznie składanych zwierzęcych ofiar, opętanie diaboliczne jest nagminnym obrzędem religijnym voodoo, niezwykle cenionym przez wyznawców sekty jako wyraz “wspólnoty” z bóstwami, a rytualne akty składania ofiar z ludzi i ludożerstwo są dobrze udokumentowane.

Przy całkowitym braku “szacunku dla życia moralnego”, który mimo to “papież” w tym kulcie dostrzega, szeroko rozpowszechniona jest w nim wiara w mściwe bóstwa, o czym świadczy towarzysząca mu praktyka rytualnej zemsty, manifestująca się przekłuwaniem szpilkami kukiełek (albo innych wizerunków osób) oraz innymi formami zaklęć i czarnej magii.

I wreszcie, sam termin voodoo pochodzi nie od kultu Boga (jak błędnie sugeruje “papież” i jego półoficjalna gazeta, L’Osservatore Romano), lecz od imienia boga węża.

Jest zatem oczywiste, że “papież” Jan Paweł II nie może, po żadnym sensownym namyśle, być uznawany za legalnie zajmującego Stolicę Apostolską – chyba że, po “rzetelnym rozważeniu”, kult węża zostanie uznany za stosowną ofiarę składaną Wszechmogącemu.

Ale czekajcie! Antysedewakantystyczni “tradycjonaliści” (w prawdziwie zombistycznym stylu) nie skończyli jeszcze bronić swojego “papieża”; nawet kiedy jest on uwikłany (a, tak naprawdę, jest autorem) w prawdziwy bezlik teologicznych błędów. Pięć miesięcy po ukazaniu się wyżej cytowanego artykułu, Michael J. Matt – redaktor The Remnant - był zmuszony zająć jeszcze twardsze stanowisko w obronie swojego splamionego “papieża”. W artykule “Who Questions Our Loyalty to the Pope?” (Kto kwestionuje naszą lojalność wobec papieża?) przyznaje, że jest jednym z tych “poważnie rozczarowanych” przez Jana Pawła II “obiektywnie skandalicznym brataniem się z kapłanami szatańskiej religii voodoo…” [kursywa dodana – JKW] (83).

Jeśli już, to te fragmenty drugiego artykułu nawet jeszcze lepiej niż wcześniejsze ilustrują proces zombifikacji, gdyż, na wzór haitańskiego pierwowzoru, odpowiedź Matta jest zupełnie pozbawiona czegoś co by przypominało energiczne albo adekwatne wzburzenie. Pisze on tutaj o biernym spotkaniu “papieża” z przedstawicielami religii, którą sam słusznie określa jako szatańska, wszelako największym uczuciem jakie może z siebie wykrzesać to poważne rozczarowanie! (Po tej letniej reakcji, niezwykle trudno sobie wyobrazić, że mówi w ogóle o tym samym wydarzeniu omawianym w swoim artykule. Ale mówi właśnie o nim).

Abstrahując od jawnego dysonansu z jakim mamy tu do czynienia, to ta dziwna odpowiedź prowokuje powstanie pewnych pytań. Jak to się dzieje, że Matt jest “poważnie rozczarowany” wizytą? Czyżby przez ostatnie piętnaście lat mieszkał w jaskini? Z pewnością tak było, ponieważ w przeciwnym wypadku z pewnością byłby świadomy, że Benin to tylko kolejny przykład działalności “Jego Świątobliwości” jaką zawsze prowadził od swego wyboru w 1978 roku – Jan Paweł II po prostu był Janem Pawłem II. Ponieważ jest to jeden z jego licznych niekatolickich czynów w ciągu tego okresu i ponieważ nie dał żadnego powodu by sądzić, że nagle zmienił się w katolika, to pogawędka z wyznawcami voodoo, nie powinna w ogóle zaskakiwać, gdyż jest całkowicie typowa dla tego “papieża”.

Biorąc pod uwagę ten element przewidywalności, mówienie o “poważnym rozczarowaniu” nie ma żadnego sensu, gdyż sugerowałoby to myśl, że istniał słuszny powód by oczekiwać albo mieć nadzieję na odmianę Jana Pawła II w kierunku ortodoksji; podczas gdy w rzeczywistości, nie istniały żadne podstawy do takiej nadziei (albo, obecnie, nie istnieją). Jeśli Benin czegoś w ogóle dowodzi, to tylko tego, że podobne “zombistyczne” nadzieje są równoznaczne ze zwykłymi mrzonkami (84).

Niemniej jednak jest to w jakiś sposób symptomatyczne dla tych, którzy zostali dotknięci zombistycznym odrętwieniem mózgu, będącym stanem, który uniemożliwia swoim ofiarom powiedzenie czegoś krytycznego o “Ojcu Świętym” i to wyłącznie w możliwie jak najcieplejszym tonie. W związku z tym, Matt osłabia swoją dezaprobatę używając wyrażenia “obiektywnie skandaliczna fraternizacja”, sugerując niejako, że w jakiś sposób, na jakiejś płaszczyźnie, zachowanie Jana Pawła II w Beninie z powodzeniem mogłoby być akceptowalne albo nawet godne pochwały. To tak, jakby mówił swoim czytelnikom:

“Zdaję sobie sprawę, że to naprawdę źle wygląda, ale nie pozwólmy sobie na zbyt przesadną reakcję. Być może Papież nie zrobił nic niestosownego. Być może to tylko tak wygląda. Jestem pewien, że jeśli wszyscy zawiesimy nasz początkowy negatywny osąd, uznamy, że przysługuje mu prawo do zastosowania zasady domniemania niewinności i uważnie z otwartymi umysłami przestudiujemy tę sprawę, będziemy mogli znaleźć dostateczne podstawy dla uzasadnienia jego czynów. Koniec końców, on jest papieżem, czyż nie? Jakie mamy prawo go przepytywać? Jeśli uważa voodoo za dobre, to być może tak jest!”.

Zaprzeczenia tego samego rodzaju słyszy się zawsze, gdy obrońcy tego pokroju dokonują wykładni czynów Jana Pawła II. Bądźcie łaskawi odpowiedzieć, czy logiczna rozmowa z taką osobą jest w ogóle możliwa? Są oni organicznie odporni na jakikolwiek argument oparty na wierze lub rozumie, tak jakby samo rezydowanie w Pałacu Watykańskim było jedynym kryterium, na którym opiera się kwestia prawowitości. Co więcej, dwuznaczne (choćzręczne) słowo “obiektywnie” osiąga pożądany skutek pozostawienia niewygodnego pytania bez odpowiedzi na czas nieokreślony (tj., ponieważ Jan Paweł II posiada wszystkie papieskie “atrybuty” [oczywiście ortodoksja zepchnięta bardzo daleko na bok], to trzeba wyciągnąć wniosek, że jego czyny są w równej mierze papieskie – koniec dyskusji) (85).

Rzeczą najbardziej godną ubolewania (a nawet najbardziej przerażającą) jest to, że te “zombie” utraciły istotną część swojego katolicyzmu nie przez jakieś rozmyślne odrzucenie prawd Wiary, lecz z powodu nieprzerwanego kontaktu z fałszywym kultem emanującym z Vaticanum II. Dopóki nie zdołają się otrząsnąć z tego złego wpływu (tego zombizmu), to nigdy nie będą mogli pojąć w pełni okropnej rzeczywistości – prawdziwej tajemnicy bezbożności – jaka spotkała Kościół katolicki. Ich poziom dezorientacji jest taki, że próba podjęcia z nimi jakiejkolwiek sensownej dyskusji na ten temat graniczy z usiłowaniami zaprowadzenia porządku po przejściu huraganu (jest to możliwe, ale postęp można osiągnąć dopiero po wykonaniu herkulesowej pracy).

Należy poczynić jeszcze jedną, końcową uwagę dotyczącą stanowiska Michaela Matta. Jak wcześniej wspomniano, jest to zachowanie, które nie jest ani wystarczająco zdecydowane ani adekwatne wobec benińskiej zdrady. To nie jest postawa pełnokrwistego rzymskiego katolika, lecz kogoś kto przeszedł coś na kształt teologicznej lobotomii; kogoś, u kogo najohydniejsze czyny popełnione przeciw Wierze ledwie poruszają igłę na emocjonalnej skali Richtera. Niewątpliwie, takie stanowisko jest podobne do zachowania zombie, gdyż dla prawdziwie wojujących katolików, słowo “rozczarowanie” nawet nie zaczyna przenikać głębi uczuć jakich doświadcza po zapoznaniu się z informacją o spotkaniu “papieża” z voodoo. Doprawdy, tylko jedno słowo opisuje doznawane uczucie i tym słowem jest obraza Boska. Należy to zakończyć posępną uwagą: Jeśli benińska zdrada nie jest wystarczająca by wywołać wzburzenie u tych “zombie”, to pod poważnym znakiem zapytania staje, czy cokolwiek jest w stanie je spowodować (86).

Brak poruszenia właściwego dla sytuacji uwydatnia dwie ważne i wzajemnie powiązane cechy mizernego oporu zombie na rewolucję Vaticanum II: Pierwsza, to ich niezmienne i długotrwałe obstawanie przy tym, że Jan Paweł II jest, w najgorszym razie, jedynie złym papieżem i druga, to ich równie niewzruszona i kategoryczna odmowa rozważenia jakiegokolwiek dowodu wykazującego że nie jest papieżem lub chociażby wzięcie pod uwagę takiej możliwości. Na tym polega największa przepaść między bezkompromisowymi tradycjonalistami, a siedzącymi okrakiem na barykadzie ludźmi pokroju Remnant; rozziew, który nadal udaremnia wszelkie realne postępy na drodze do odnowy w Kościele. Ponieważ między niemoralnym papieżem, który niemniej jednak ma prawo do bycia uznawanym za następcę Piotra i fałszywym pretendentem, który nie ma do tego prawa istnieje kosmiczna różnica.

Reakcja “zombie” na wizytę “papieża” u czcicieli voodoo jest doskonałą ilustracją tego jak anemiczne jest naprawdę ich stanowisko. Podróż Jana Pawła II do Beninu była publicznym i rzekomo oficjalnym aktem Stolicy Apostolskiej. Nie przemawiał tam do wyznawców voodoo jako osoba prywatna, lecz jako “papież”. I dlatego, przynajmniej teoretycznie, reprezentował on Kościół katolicki wypowiadając swoje kłamstwa. Jest to fakt, którego “zombie” nie mogą zanegować. Jednakże następnie, nie zawracają sobie tym głowy, przedstawiając go oraz jego inne liczne skandale, jako “nietakt”. (Innymi słowy, przez minione 15 lat można usłyszeć rozlegający się z Bazyliki św. Piotra powtarzający się okrzyk: “Ojej, znowu coś sknociłem!”).

Zombie to z pewnością odpowiednie określenie dla tych, którzy są tak pogrążeni w transie, że niemożliwością staje się dla nich wyciągnięcie pewnych elementarnych wniosków: Gdy ktoś składa pogańską ofiarę ku czci boga węża to istnieje dostateczny powód, by mieć wątpliwości co do jego prawowitości jako następcy św. Piotra. Kiedy ten sam człowiek publicznie spotyka się z wyznawcami voodoo, lecz nie napomina ich o bezpośrednim niebezpieczeństwie piekła, które czeka czcicieli węży i nie wpaja im pilnej potrzeby przyjęcia Chrystusa – co jest zadaniem, które wykonałby gorliwie każdy prawdziwy papież – to jest to jeszcze większy powód, aby w niego zwątpić. Kiedy przez 15 lat przebywania w Rzymie ten sam człowiek mnożył tylko liczbę podobnych skandali, to jest oczywiste, że to z czym mamy do czynienia to nie są zwykłe “uchybienia”, lecz wyrachowany modernistyczny plan zmierzający do stworzenia religijnego “tygla”, który by zniszczył samo pojęcie Kościoła rzymskokatolickiego; to wtedy wątpliwość, o ile już była, staje się ze swej istoty realna.

Jednakże dla lojalnych “zombie” to wszystko nic nie znaczy. Nic nie jest w stanie poruszyć “zombie”. Próbują oni wykreślić Benin jako zaledwie kolejny przykład niemądrego przywiązania Jana Pawła II do nauczania Vaticanum II o wolności religijnej. W rzeczywistości, jest to ćwiczenie w modernistycznej nowomowie autorstwa bezspornego mistrza w tej dziedzinie. “Zombie” mogą usprawiedliwiać wizytę u czcicieli voodoo jak tylko chcą, lecz nie mogą zaprzeczyć istnienia “encykliki” Redemptor Hominis i jej błędów. Ponieważ nie mogą zakwestionować tego świadectwa – dowodu tak mocnego jak żaden inny – na brak autorytetu władzy Jana Pawła II – to postępują inaczej: Ignorują go.

Felieton The Remnant kończy się oświadczeniem, że “nawet jeśli nasz papież działa w sposób dla nas niezrozumiały [!]“, to “nie opuścimy naszego papieża ani naszego Kościoła, szczególnie nie teraz kiedy znosi najohydniejsze upokorzenia”. Oto tragedia tych soborowych “zombie”. Niepomni na rzeczywisty stan rzeczy, opuścili oni zarówno Kościół jak i papiestwo nawet o tym nie wiedząc. Kontynuując podtrzymywanie fałszywej religii Vaticanum II i jej przywódcy wyrządzają największą szkodę sprawie katolickiej odnowy, przyznając im prawowitość, do której nie mają prawa. “Zombie” widzą Kościół i papieża, tam gdzie nie ma ani jednego, ani drugiego! Mamy nadzieję, że niniejszy artykuł pomoże niektórym z nich otrząsnąć się z letargu, ażeby mogli skutecznie walczyć o Kościół. [Nie pomoże. Dla odmóżdżonych kretynów, których autor uprzejmie nazywa "zombie", wszystko co czynił Jan Pawel II było "genialne", a on sam był większym teologiem od Św. Tomasza z Akwinu. - admin]

Co “papież” może odegrać na bis? Benin jest trudnym do powtórzenia wyczynem, lecz jeśli jakiś aktor nadaje się do tej roli to jest nim właśnie Jan Paweł II. Być może pielgrzymka do tubylczych plemion Brazylii. Mógłby tam zarówno pogratulować amazońskim łowcom głów “silnej wiary”, jak i poczynić ekologicznie poprawne uwagi o ochronie tropikalnych lasów (mniejsza o zachowanie Wiary). Mamy jednakże nadzieję, że oszczędzi poczciwym ludziom w Irlandii wszelkich wizyt duszpasterskich. Oni, z kolei, dobrze by zrobili poważnie rozważając wydanie Janowi Pawłowi II na przyszłość zakazu wszelkich podróży do ich kraju i uznając to nawet za kwestię bezpieczeństwa narodowego o wysokim priorytecie. Otwarcie mu drzwi byłoby ogromnym błędem. Dlaczego? Po prostu dlatego, że jego obecność mogłaby zrujnować wszystko to, co z tak wielkim trudem zdołał osiągnąć 1500 lat temu św. Patryk i sprowadzić na kraj nagle prawdziwie biblijnych rozmiarów plagę wężów!

“ALBO KTÓRY Z WAS CZŁOWIEK,
JEŚLIBY GO PROSIŁ SYN JEGO O CHLEB,
CZY PODA MU KAMIEŃ?
ALBO JEŚLIBY PROSIŁ O RYBĘ,
CZY PODA MU WĘŻA?”

(Św. Mateusz 7, 9-10). (a)

––––––––––

John Kenneth Weiskittel
http://www.novusordowatch.org/voodoo_you_trust.htm

Tłumaczył z języka angielskiego Mirosław Salawa

–––––––-–––

Przypisy:

(1) “Pope Meets Rivals in «the Cradle of Voodoo»”. – New York Times, z 5 lutego 1993 [edycja międzynarodowa], s. A11.

(2) Ibid.

(3) Cyt. ibid. – vodun, synonim religii voodoo.

(4) synkretyzować – połączyć różne, a nawet niezgodne wierzenia religijne.

(5) Rzeczywiście, “ksiądz” Domas wspomina o “poważnym niebezpieczeństwie synkretyzmu”, ale dlaczego zatem, zdaje się popierać go sugerując, że opiekun wężów voodoo może być chrześcijaninem? Inny soborowy duchowny cytowany przez Cowella, wielebny Charles Whannou również ostrzega przed synkretycznymi praktykami, ale w toku wypowiedzi promuje równie zgubny błąd: “Wyznawcy vodun mają prawo brać udział w kulcie, ale dla chrześcijan takie uczestnictwo jest sprzecznością”.

(6) “Pope Addresses Adherents of Voodooism: Church recognizes «seeds of the Word» in other religions” (Przemówienie papieża do wyznawców voodoo: Kościół rozpoznaje «nasiona Słowa» w innych religiach). [Kompletny tekst przemowy Jana Pawła II]. L’Osservatore Romano, (10 lutego 1993), cotygodniowa angielska edycja, s. 7. (W kolejnych przypisach tytuł tej publikacji będzie skrócony do – L’OR). Co do zacytowanej powyżej uwagi “papieża”, sedewakantyści na widowni są uprzejmie proszeni – dla dobra tych wciąż zmagających się po omacku z pytaniem – by ograniczyli zewnętrzne demonstrowanie szyderstwa do dyskretnych chichotów.

(7) “Elsewhere in the world”, 5 lutego 1993, s. 4A.

(8) Ibid., oraz Cowell.

(9) Ibid., oraz Cowell.

(10) Op. cit.

(11) Skąd możemy to wiedzieć? Po prostu dlatego, że gdyby znana na całym świecie osoba duchowna wystąpiła w tak nietypowy dla siebie ekumenicznie niepoprawny sposób, to byłaby to bardziej znacząca wiadomość, niż gdy występuje zgodnie z przewidywaniami. W żadnym serwisie informacyjnym z wizyty nie było żadnej wzmianki o takim napomnieniu, nawet w obszernym omówieniu zamieszczonym w L’OR. Gdyby Jan Paweł II zakwestionował ich “wiarę”, to między konkurencyjnymi mediami wywiązałaby się szaleńcza przepychanka do zdobycia sensacyjnego materiału na bardzo ważny temat i wypuszczenia przyciągających wzrok nagłówków takich jak: PAPIEŻ OSTRZEGA WYZNAWCÓW VOODOO: WYRZEKNIJCIE SIĘ WASZEGO PAKTU Z SZATANEM.

(12) Cowell pisze, że “papież” powiedział poganom, że (cytując Cowella) “z pewnością skorzystaliby nawracając się na chrześcijaństwo…”. Ta interpretacja jego uwag jest – jak zostanie wykazane – dość przesadna.

(13) L’OR. Napisanie tutaj przez L’OR i/lub Jana Pawła II słowa Bóg dużą literą sugeruje próbę utożsamienia bóstwa voodoo z Bogiem objawienia.

(14) Cyt., Cowell.

(15) Op. cit.

(16) Dalekim krewnym fetysza jest tak zwana rzecz przynosząca szczęście (albo amulet), jak królicza łapka, która – jak wierzą w to łatwowierni – ochroni przed nieszczęściem. Kościół absolutnie zakazuje katolikom pokładać jakąkolwiek ufność w domniemaną moc takich przedmiotów.

(17) “Fetyszyzm – http://www.newadvent.org/cathen/06052b.htm”, The Catholic Encyclopedia, Tom VI, wyd. 1913, s. 56. Przykład z Konga jest istotny dla niniejszego studium, ponieważ nie jest odmienny od myślenia i praktyk benińskich prymitywów jak również dlatego, że kongijska religia wnosi znaczący wkład do wiary voodoo na Półkuli Zachodniej. Hasła: kabalistyczny, magiczny.

(18) Michelle Gilbert, “Fon & Ewe Religion”, vol. 5, The Encyclopedia of Religion (wyd. 1987), s. 386. Caveat lector [uwaga do czytelnika]: Należy zaznaczyć, że zawarte w niniejszym artykule odsyłacze do tej oraz innych niekatolickich prac dotyczących tematów religijnych (włączając w to autorów Novus Ordo – “papież” Jan Paweł II, oczywiście, nie jest tu wyjątkiem) w żaden sposób nie stanowią żadnej ogólnej ich aprobaty. Wprost przeciwnie, Kościół zawsze traktował tę sprawę dość poważnie i absolutnie zakazuje zwłaszcza osobom świeckim czytania potencjalnie niebezpiecznych książek z próżnej ciekawości: Kanon 2318 (KPK 1917) karze karą ekskomuniki każdego czytającego taki materiał bez wymaganego pozwolenia. Każdy katolik szukający dzisiaj takiego pozwolenia musi uzyskać aprobatę od swojego duchownego, co wiąże się z wykazaniem istnienia poważnej potrzeby studiowania omawianej książki (takiej jak: badania naukowe lub wyrwanie rodziny czy przyjaciół spod wpływu sekty). Ponadto, taki świecki musi, za wszelką cenę, podporządkować się decyzji duchownego. Niektórzy czytelnicy mogą się dziwić dlaczego takie ostrzeżenie jest konieczne, ale jest ku temu bardzo słuszny powód, gdyż szkody spowodowane przez Vaticanum II rozszerzają się na wielu tradycyjnych katolików, którzy pogrążyli się w błędnym myśleniu, że jakimś sposobem wolno im teraz czytać każdą literaturę jak im się spodoba. Niech nikt się nie oszukuje: Te same zastrzeżenia jakie wprowadzono trzy czwarte wieku wcześniej wciąż są aktualne.

(19) Ibid.

(20) Jednakże, można przytoczyć wiele poważnych argumentów przemawiających za tym, że czczenie przez nich krokodyli jest równie odstręczające.

(21) The Encircled Serpent: A Study of Serpent Symbolism in All Countries & Ages, (McKay, brak daty wydania), s. 136.

(22) Cyt., Howey, s. 42, hasła: doktorzy, szamani.

(23) Ibid., ss. 245-246.

(24) Ibid., s. 246.

(25) Lewis Spence, “West Indian Islands”, An Encyclopedia of Occultism, (University, 1960), s. 428.

(26) Kapitan R. Sutherland Rattray, cyt., ks. Montague Summers, A Popular History of Witchcraft, (1936; Causeway, 1973), s. 2.

(27) Gilbert, s. 387.

(28) Howey, s. 241.

(29) Kyle Kristos, Voodoo (Lippincourt, 1976), s. 95. Marie Laveau (http://en.wikipedia.org/wiki/Marie_Laveau).

(30) (Stein & Day, 1978), s. 61.

(31) Należy zaznaczyć, że było to również praktykowane na długo przed Vaticanum II, kiedy to wyznawcy voodoo często wręcz bezcześcili ławki, w których klęczeli, przez swoją obecność na prawdziwych Mszach. Nawet wypowiadane z ambony ostrzeżenia przeciw temu zachowaniu nie zdołały całkowicie wyeliminować tego zjawiska. Soborowa religia ma dużo więcej “zrozumienia” dla “potrzeb” posiadania przez różne grupy etniczne swoich własnych “religijnych doświadczeń”, toteż istnieje większa tolerancja dla tych, którzy chcą brać udział w obu “zgromadzeniach”.

(32) Op. cit., s. 48. Ten “transwestytyzm” może się przejawiać w inny sposób: kobieta opętana przez – powiedzmy – Barona Samedi (loa śmierci przyzywane na cmentarzach), założy odpowiedni jemu strój – czarne spodnie, marynarkę i pognieciony czarny kapelusz. Zob. ss. 66-67.

(33) Ibid., s. 46. Yemayá: Our Lady of Regla (http://religion-cults.com/art/yemaya.htm).

(34) Ibid., ss. 51, 54.

(35) Mimo swej niewątpliwej nonsensowności, typowa “replika” zwolenników Jana Pawła II brzmi: Być może nie był tego świadomy. Oczywistą odpowiedzią na to jest riposta: Nie zdawałsobie sprawy? Jak to możliwe, by człowiek uważający się za głowę Kościoła katolickiego mógł nie być świadomy nauk pogańskiej sekty i jeszcze do tego spieszyć na złamanie karku do jej wnętrza, nonszalancko oznajmiając ich wiarę w Boga? Ciężar dowodu spoczywa tutaj z pewnością nie na tych, którzy kwestionują jego papiestwo, lecz raczej na tych, którzy je wspierają!

(36) Taka mentalność jest popularna wśród pewnych tradycyjnie zorientowanych obrońców soboru, którzy, podczas gdy zawzięcie przyklejają sedewakantystom “schizmatycką etykietkę”, nie zwracają praktycznie żadnej uwagi na to co głosi Jan Paweł II i jego poplecznicy. Prędzej już, uważają się za kompetentnych w przebieraniu w novusowym grochu z kapustą kawałków ortodoksji. Podczas gdy oskarżają sedewakantystów o protestancki sposób myślenia, sami znacznie bardziej zasługują na taką krytykę z powodu swojego podejścia typu przebierać-wybierać.

(37) Wydany wraz z Lamentabili Sane, (Saint Paul Editions, brak daty wydania), ss. 19-20. Pascendi (http://www.dailycatholic.org/pascend1.htm) – wydanie internetowe.

(38) Anonimowy reporter, cyt., Spence, Op. Cit., s. 428. Mamaloi, synonim dla mambo, kapłanki voodoo.

(39) Cyt., Howey, s. 241.

(40) The Serpent & the Rainbow (Warner, 1985), s. 45. Książka Davisa to fascynujące studium życia zombie. Twierdzi on, że zombie istnieją naprawdę – są to ofiary nie nadprzyrodzonych zaklęć, lecz wysoce toksycznego proszku wyrabianego przez kapłanów voodoo. Po tym, jak mikstura wniknie do ciała człowieka przez pory w skórze, zostaje on tak porażony, że wydaje się martwy; po pogrzebie, jest później ekshumowany przez wyznawców kultu, a funkcje jego mózgu zostają w drastyczny i w nieodwracalny sposób uszkodzone w tej ciężkiej próbie. Staje się on wówczas “zombie”. Davis zauważa, że kara ta jest wykonaniem “sprawiedliwości” voodoo, wymierzanej tym, którzy naruszają kodeks postępowania kultu. Perystyl, zadaszony dziedziniec.Hounsis, nowicjusz voodoo. Clairin, domowej roboty napój rumowy. Asson, grzechotka używana podczas rytuału.

(41) Ibid., s. 46. Poteau mitan, centralny słup albo kolumna perystylu.

(42) African Religions & Philosophy, (Heinemann, 1989), ss. 171-172.

(43) Ibid., s. 172. Zauważmy aluzję do fetysza zrodzonego z bawoła. Różdżkarz, plemienny wróżbita.

(44) Tłum. ks. Herman Branderis. 2-e wyd., (Desclée, 1930, Imprimatur), s. 718.

(45) Ibid., ss. 721-722.

(46) Cyt., Davis, s. 42.

(47) Jeffrey Burton Russell, “Witchcraft”, Vol. 15, The Encyclopedia of Religion, (wyd. 1987), s. 416.

(48) Ibid., s. 37.

(49) Op. cit., ss. 56-57.

(50) Op. cit., ss. 249-250.

(51) Ibid., s. 66. Jako przykład jego użycia przez skądinąd cywilizowanych ludzi, wspomina on: “W 1900 roku Włoch spalił na schodach amerykańskiej ambasady w Londynie woskową figurę prezydenta McKinleya, jak jeż naszpikowaną igłami”, s. 67. Na temat starożytnego wykorzystania takich lalek, zob. Witchcraft and Magic in Europe (http://books.google.com/books?id=1QC3ta-JY00C&pg=PA77&lpg=PA77&dq=sophronius+miracles+nail+cyrus+and+john+theophilus&source=web&ots=4eVkSYGfaU&sig=qJ8Uo6VohpgBAdgkO84SB5hf7lw). Informacja na temat Theophilusa zaczyna się na s. 77; rozdział o voodoo na s. 71.

(52) Ibid., ss. 63-65. Znajomy: demon wiedźmy pojawiający się w formie zwierzęcia, często kota. Strega, z włoskiego, wiedźma. Więcej na ten temat w kolejnej książce autora, Witchcraft and Black Magic

(http://books.google.com/books?id=qZPSWkRinHMC&pg=PA191&lpg=PA191&dq=%22montague+summers%22+poppet&source=web&ots=pMUobPIfFV&sig=19PXdmnkwYrPYB_InMJVZxfHjjw).

(53) Cyt., ibid., s. 251. Gdzie indziej, ks. Summers dodaje, że profanacja Najświętszego Sakramentu była również praktykowana przez ten kult: “W 1895 roku szczególnie odrażający przypadek zbezczeszczenia Hostii wystąpił na Wyspie Mauritius” (s. 178). Biorąc pod uwagę zgubny cel lalek voodoo i tym podobnych, co trzeba pomyśleć o obrazach Chrystusa i świętych poprzekłuwanych szpilkami, poza tym, że sprawca najwyraźniej chciał zaszkodzić postaciom na nich przedstawionych?

(54) Op. cit., ss. 120, 122, 124, 126 i 128-129. Jak często przekonujemy się w tym studium, można odnaleźć oczywiste korelacje z europejskimi czarami – czary są takie same na całym świecie. Analogiczna do zawartego w tekście odniesienia do przekleństwa poronienia jest następująca uwaga ks. Montague Summersa, znaleziona w jego tłumaczeniu Demoniality z 1927 roku, rozprawy naukowej siedemnastowiecznego franciszkańskiego teologa, księdza Lodovico Maria Sinistrari:

“MISTERNE WĘZŁY. – La Ghirlanda delle Streghe, długi sznur powiązany w wyszukane węzły z piórami czarnej kury powtykanymi między włókna. Zostaje on schowany w jakimś sekretnym miejscu z odpowiednimi złorzeczeniami a osoba, na którą nieszczęście jest zsyłane będzie wyniszczana szybką chorobą, jakiej żaden doktor nie zdoła wyleczyć. O dziwo, w 1986 roku w dzwonnicy angielskiego wiejskiego kościoła znaleziono jedną z takich zaczarowanych lin. Wszyscy byli zaintrygowani, ponieważ była najwyraźniej spleciona i skręcona w szczególnym celu. Stara kobieta ze wsi rozpoznała ją jako «drabina wiedźmy», lecz dopiero po tym jak w The Folk Lore Journal zamieszczono jej rycinę, uzyskano pełną informację i sens tajemniczego uroku stał się zupełnie zrozumiały”. (Dover, 1989), s. 125. Kurz cmentarny, ziemia wzięta ze świeżo wykopanego grobu, posiadająca według wyznawców voodoo tajemne własności.

(55) Ibid., s. 246.

(56) John Kenneth Weiskittel, “Occultism in the Conciliar «Catholic» Church”, The Athanasian, Vol. V, No. 7, 15 października 1984, s. 4.

(57) (Natural History Press, 1971), s. 88. Benin wspomniany przez autorów jest najprawdopodobniej tym, co obecnie nazywane jest Benin City, położone w południowo-centralnej Nigerii. Była to część dziewiętnastowiecznej brytyjskiej kolonii Lagos. Nigeryjskie plemię Yoruba jest jednym z głównych źródeł voodoo na Półkuli Zachodniej.

(58) Vol. II, wyd. 1913, s. 480.

(59) Op. cit., s. 250. Thames torso boy was sacrificed, Guardian

(http://observer.guardian.co.uk/uk_news/story/0,6903,726271,00.html).

(60) (1922; Macmillan, 1971), s. 576. BBC – Radio 4 Empire – West Africa – Jaw-jaw (Sir Charles McCarthy and the Ashanti)

(http://www.bbc.co.uk/radio4/history/empire/episodes/episode_55.shtml).

(61) Op. cit., s. 57.

(62) Op. cit., s. 75.

(63) Ibid., ss. 76-77.

(64) Weiskittel, s. 5. Pope wears Indian headdress in African tour

(http://www.traditioninaction.org/RevolutionPhotos/A015rcIndianChief.htm).

(65) “Is John Paul II a modernist?”, Fortes in Fide, 4th quarter, 1990, s. 21.

(66) Cyt., Abbé Daniel Le Roux, Peter, Lovest Thou Me? – John Paul II: Pope of Tradition or Pope of Revolution?, (Instauratio, 1989), s. 154.

(67) Co się tyczy incydentu w Togo, istnieje podobno pewien szczegół – zupełnie niesamowity, chociaż całkiem prawdopodobny – niewspomniany powyżej. Został on umieszczony w przypisie, po prostu dlatego, że w czasie pisania tego opracowania nie była dostępna bezsporna dokumentacja tego zdarzenia. Niemniej jednak, zostanie to tutaj odnotowane jako że zdecydowanie ma posmak prawdy. Jan Paweł II, znany z tego, że nigdy nie unikał kamer, poprosił, jak się twierdzi, aby nie towarzyszyli mu fotoreporterzy w czasie gdy będzie odwiedzał wioskę na odległej wyspie, by uczestniczyć w ceremonii. Stojąc wraz z przywódcą voodoo przed chatą węża w środku wioski, rzucił obierzyny ogórka na ziemię przed jej wejściem. Chwilę później, wypełznął z niej wąż. Naczelnik voodoo zwrócił się wtedy do “papieża”, wykrzykując, że pojawienie się gada oznacza, iż wężowemu bóstwu spodobała się jego ofiara. Jednym z najmocniejszych dowodów przemawiających za prawdziwością tej anegdoty jest fakt, że opowiedziano ją piszącemu te słowa ponad rok przed napisaniem tego artykułu, niemniej jednak dokładnie odpowiada temu, czego od tego czasu dowiedziano się na temat czcicieli węży w trakcie badań. Jeśli jakiś czytelnik posiada bezpośrednią dokumentację z tego wydarzenia to jest proszony o jej udostępnienie w celu wykorzystania do przyszłej publikacji. Podziękowanie zostanie zamieszczone, jeśli takie będzie życzenie.

(68) W około 750-wyrazowym artykule zamieszczonym w L’OR, będącym angielskim tłumaczeniem francuskiego tekstu przemówienia “papieża”, ani razu nie znalazło się wyrażenie – rzymskokatolicki. Tylko dwa razy, na początku tekstu, używa w ogóle słowa katolicki: najpierw, gdy zwraca uwagę, że przybył do Beninu by odwiedzić “katolickie wspólnoty”; i drugi raz, kiedy oświadcza, że “Kościół katolicki przychylnie spogląda na dialog…”.

(69) Ibid.

(70) Anne Fremantle (wydawca), The Papal Encyclicals, (Mentor, 1956), s. 145.

(71) Op. cit., s. 23.

(72) Tak jak nikt nie ma prawa kraść albo mordować, tak też nie ma prawa odrzucić Chrystusa.

(73) Zob. powołanie różnych Apostołów – Mt. 4, 18-22; 9, 9; Mk 2, 13-20; 2, 14; Łk. 5, 27-28; Jan 1, 43; bezimienny uczeń – Mt. 8, 21-22; i bogaty młodzieniec – Mt. 19, 16-22; Mk 10, 17-22; Łk. 18, 18-23.

(74) Błędne cytowanie tekstów biblijnych przez Jana Pawła II stanowi odrębny problem w odniesieniu do jego statusu: Albo jego nieznajomość podstaw Pisma Świętego jest tak niezmierna, że czyni go niezdolnym do sprawowania urzędu albo też umyślnie sfałszował Ewangelie, aby nagiąć je do modernistycznych potrzeb.

(75) (Washington, D.C.: United States Carbolic Conference, 1979), ss. 17-18.

(76) Ibid., s. 17.

(77) Księża Leslie Rumble M.S.C. i Mortimer Carty, vol. I (Radio Replies, 1942), s. 39. Oszukańcze roszczenie co do boskiego pochodzenia voodoo zostało odnotowane, jak również nikczemne zaniedbanie Jana Pawła II – w bezpośredniej konfrontacji z wyznawcami kultu roszczącymi sobie do tego prawo – aby ten kult potępić.

Radio Replies (http://www.radioreplies.info/radio-replies-vol-3.php?t=26&n=164) – edycja internetowa.

(78) W tych wszystkich różnych politeistycznych systemach, spotykamy jedno najwyższe bóstwo górujące nad pozostałymi: dla Hindusów jest to Brahma; dla Filistynów, Dagon; dla Babilończyków, Marduk; w religii grecko-rzymskiej, Zeus/Jupiter; a w religii Skandynawów, Odyn (skand.)/Wotan (germ.). Idąc tropem modernizmu Jana Pawła II, każde z tych fałszywych “bóstw-stwórców” można by utożsamić z (à la Mawu z Beninu) “jednym Bogiem, który jest dobry”.

(79) Jan Paweł II, oczywiście, udzielił zapewnień prawosławnym, luteranom, anglikanom i innym, że Kościół katolicki był również “winny” w wydarzeniach, które doprowadziły te sekty do zerwania chrześcijańskiej jedności. W jego poczynaniach z wyznawcami voodoo, taktyka jest inna, ale wynik podobny: zręcznie unika on wszelkich rozważań demonicznego charakteru ich religii i obdarza ją niezasłużonym uznaniem zbawiennej i monoteistycznej religii.

(80) Ksiądz Donald Sanborn, “Do We All Worship The Same God?”, Sacerdotium, (III, Pars Verna, MCMXCII), s. 40.

(81) Michael J. Matt, “The Pope in Africa & Religious Liberty”, The Remnant, z 31 marca 1993, s. 3. Jego ocena jest typowym przykładem sposobu myślenia “zombie”.

(82) Ibid., ss. 3-4.

(83) z 15 sierpnia 1993, s. 5. Interesujące jest odnotowanie, że artykuł Matta, mimo swej niewątpliwej słabości, okazał się zbyt trudny do przełknięcia dla The Wanderer. Na stronie czwartej numeru z 9 września, redaktor tego pisma AJ Matt Jr. nawiązał do tekstu swego nieobliczalnego kuzyna w artykule wstępnym zatytułowanym “What ails the Remnant?” (Co dolega the Remnant?). Dość powiedzieć, że nie było w nim w ogóle żadnej wzmianki o benińskim skandalu.

(84) Z pewnością należałoby zanosić modlitwy za Jana Pawła II – nie po to by go wspomagać jako “papieża” jak to “zombie” proponują, lecz po to, aby zawrócić go z bardzo niebezpiecznej i bardzo skutecznej roli arcy-niszczyciela katolicyzmu.

(85) Ci soborowi “tradycjonaliści” niewątpliwie byliby oburzeni spostrzegając, że są związani z modernistycznymi członkami swojej sekty, jednakże istnieje taki związek, mimo że niezamierzony i jest nim relatywizm moralny. Nie ma to sugerować, że stosują go w praktyce w swoim życiu osobistym, a tylko wtedy gdy usprawiedliwiają apostazję Jana Pawła II oraz jego pewnych wysoko postawionych kompanów (na przykład, “kardynała” Ratzingera). A to dlatego, że przyklejając “obiektywnie skandaliczny” i temu podobne określenia do jego jawnie niewybaczalnych czynów, faktycznie zbliżają się do myślenia awangardowych ”teologów” Novus Ordo, którzy dyskutowali nad tym, na przykład, że Judasz może tylko “obiektywnie” zdradził Chrystusa.

(86) Można dostrzec pewną analogię do destrukcyjnej mocy jaką Jan Paweł II ma nad tymi ludźmi, która wcale nie jest nieodpowiednia w aktualnym kontekście. Jak kobra, która hipnotyzujeswoją zdobycz do uległości swym łagodnym – jednakże śmiertelnym – kołysaniem się tam i z powrotem, tak “papież” utrzymuje te dusze w wiernym mu oddaniu poprzez częste zwracanie się do nich (pielgrzymki do Fatimy, Msze Indultowe, odniesienia do Różańca, ostrzeżenia o społecznym złu, itp.) – jednocześnie cały czas niestrudzenie podkopując same fundamenty katolicyzmu i chrześcijańskiego porządku.

––––––––––

(*) Obecny tytuł pochodzi od red. Ultra montes. Tytuł oryginalny: Voodoo You Trust? John Paul II’s Betrayal in Benin (Wierzysz voodoo? Zdrada Jana Pawła II w Beninie).

(a) Por. John Kenneth Weiskittel, Trzecie oko Wojtyły. Pielgrzymka Jana Pawła II do Indii. (Przyp. red. Ultra montes).

© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Cracovia MMXI, Kraków 2011

http://ultramontes.pl


  PRZEJDŹ NA FORUM