Gazeta Polska: Z sądów bolszewika goń |
Za: http://www.aferyibezprawie.org/index.php?option=com_content&view=article&id=3004:gazeta-polska-z-sdow-bolszewika-go&catid=10golna&Itemid=2 Ustawa o świadku koronnym miała pomóc w osądzeniu sprawców najcięższych przestępstw. Sprawa Piotra Staruchowicza pokazała, że polscy sędziowie używają jej do przetrzymywania w więzieniu niewinnych ludzi. Z kolei szybkie postępowanie nakazowe miało usprawnić działalność sądów, gdy wina oskarżonego nie budzi wątpliwości. Nasi sędziowie skazują w ten sposób masowo ludzi niewinnych. Żadna reforma prawa w Polsce nie uda się dopóty, dopóki z sądów nie przegna się ludzi o sowieckiej mentalności. Satyryk Bohdan Smoleń mawiał, że niezawisłość sędziowska polega u nas głównie na tym, że żaden sędzia jeszcze nie zawisł. Ostatnie miesiące pełne są wydarzeń pokazujących, że poczucie bezkarności polskich sędziów pod rządami PO narasta. Nieudolne śledztwo smoleńskie nie jest przypadkiem, tylko demonstracją stanu polskiego państwa, w której stan sądów odgrywa rolę szczególną. Dwie i pół linijki, cztery błędy Jacek Bąbka, prezes Fundacji Badań nad Prawem, pokazuje pismo, jakie otrzymał w ubiegłym tygodniu od pani prezes Sądu Rejonowego dla Wrocławia-Krzyków. Zwrócił się do niej o dostęp do akt pewnej sprawy. Odmówiono mu. Odmowa zawierała pouczenie: „Od niniejszej decyzji służy stronie odwołanie do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego we Wrocławiu. Odwołanie wnosi się za pośrednictwem Prezesa Sądu Rejonowego dla Wrocławia-Krzyków, w terminie 14 dni od daty otrzymania decyzji”. Bąbka łapie się za głowę. – Dwie i pół linijki, cztery błędy – mówi. I wylicza: – Po pierwsze, odwołanie, owszem, przysługuje, ale nie do sądu administracyjnego, ale do prezesa sądu okręgowego. Po drugie, faktycznie do sądu administracyjnego można wnieść skargę, ale dopiero po rozpatrzeniu tamtego odwołania. Po trzecie, wnosi się ją w terminie 30 dni, a nie 14 dni. Po czwarte, za pośrednictwem prezesa sądu okręgowego, a nie rejonowego. To wiedza elementarna. Niestety, zdaniem prezesa Fundacji Badań nad Prawem, nie jest to odosobniony przypadek, sam w swojej działalności spotkał się z dziesiątkami przykładów nieprawidłowości i rażącej niekompetencji sędziów. Sędziowie udają, że nie umieją czytać Sprawa Piotra Staruchowicza, który miesiąc temu opuścił areszt, wywołała niemałe zamieszanie w polskim wymiarze sprawiedliwości. Gdy przed Euro 2012 w Polsce pojawiła się informacja o tym, że zatrzymano go wraz z gangiem „Szkatuły” pod zarzutem handlu narkotykami, media przyjęły ją bezkrytycznie. „Staruch zatrzymany, wpadł za narkotyki!”– głosiły tryumfalnie czołówki niektórych gazet, zadowolonych z aresztowania osobistego wroga Donalda Tuska. Gdy „Gazeta Polska” publikowała pierwsze teksty, w których sygnalizowaliśmy wątpliwości co do jego winy, komentowano, że jak zawsze bronimy kibolskich bandytów. Po około pół roku dziennikarze „Newsweeka”, „Wprost” i „Polityki” zaczęli badać sprawę. I okazało się, że mieliśmy sto procent racji. Jedynym dowodem przeciwko Staruchowiczowi okazały się zeznania świadka koronnego, recydywisty z wieloletnimi wyrokami, także za rozboje i kradzieże. Ale i on o rzekomej transakcji narkotykowej słyszeć miał od osoby trzeciej, która... zniknęła. Jak pisał „Newsweek”, śladów narkotyków nie znaleziono w mieszkaniu, samochodzie ani na ubraniach Staruchowicza. Na stacji BP, na której rzekomo miało dojść do transakcji, jest... kilkanaście kamer monitoringu, a w zaułku, w którym ponoć załatwiono interes, dwie. Mimo to kolejni sędziowie, do których trafiały wnioski prokuratorów o areszt, dawali wiarę zeznaniom świadka koronnego. Sprawa „Starucha” spowodowała powrót do dyskusji o świadku koronnym. W ubiegłym roku głośna była sprawa Krzysztofa Stańko, który został zatrzymany przez Centralne Biuro Śledcze i spędził 27 miesięcy w areszcie. Prokurator uznał, że wyprodukował on w kuchni 200 kg amfetaminy i trzymał je na wyspie na Jeziorze Turawskim. 20 dni po zatrzymaniu specjaliści CBŚ ustalili, że... na jeziorze nie było żadnej wyspy. Prokurator jednak prowadził sprawę i występował o kolejne przedłużenia aresztów na podstawie zeznań świadka koronnego, gangstera Macieja B. ps. Gruby. A sądy przyklepywały jego wnioski. W niedawnym programie Jana Pospieszalskiego „Bliżej”, poświęconym sprawie „Starucha”, z tym, że instytucja świadka koronnego funkcjonuje u nas fatalnie, zgodzili się przedstawiciele PO, PiS, SLD i SP. Niewielu komentujących mówi jednak wprost, jaka jest najważniejsza przyczyna tego, że pochodząca z Anglii instytucja akurat w Polsce nie działa. A jest nią jakość polskich prokuratorów i sędziów, którzy nie potrafią zweryfikować wartości zeznań świadka koronnego. Chociaż jest to ich obowiązkiem – zgodnie z art. 249 kpk areszt zastosować można tylko wtedy, gdy istnieje wysokie prawdopodobieństwo popełnienia przestępstwa. Czyli niepotwierdzone przez żadne inne dowody słowa rzekomo skruszonego bandziora, w rzeczywistości liczącego na skrócenie wyroku, nie mogą być w żadnym razie powodem zastosowania aresztu! Całość artykułu w tygodniku „Gazeta Polska” |