Dżuma znad Jordanu


.

Spalenie dwóch starszych kobiet, należących do ruchu waldensów.

.

Szczególnie w prowincjach wschodnich, gdzie chrześcijanie byli początkowo najliczniejsi, już pod koniec IV wieku niszczono coraz więcej świątyń, a podjudzane tłumy nierzadko masakrowały pogan. Nieomal zawsze działo się to pod przewodem biskupów czy opatów, przy czym najaktywniejsi byli mnisi, „świńskie czarne habity”, jak nazywali ich Grecy, wyglądali bowiem jak ludzie, lecz żyli jak świnie. Atakują oni świątynie — twierdził Libaniusz w napisanej w 389 roku, adresowanej do cesarza rozprawie Pro templis — „obładowani drewnem albo uzbrojeni w kamienie i miecze, czasem nawet bez tego, tylko z siłą rąk i nóg. Potem, tak jakby chodziło o dobro bezpańskie, zrywają dachy, burzą mury, roztrzaskują wizerunki bóstw, rozbijają ołtarze. Kapłanom pozostaje tylko wybór między milczeniem a śmiercią. Po zniszczeniu pierwszej świątyni spieszą ku drugiej i trzeciej, i gromadzą łupy, drwiąc z prawa”.

Jednym z najgorzej osławionych niszczycieli świątyń był Szenute (= syn Boga), przeor „Białego Klasztoru” w Tebaidzie, klasztoru męsko-żeńskiego, mieszczącego w pewnych okresach bez mała dwa tysiące dwustu braci oraz tysiąc osiemset sióstr zakonnych. Jako „wielki opat”, „prorok”, „apostoł” nie cofał się ani przed oszustwem, ani przed własnoręcznym zabijaniem, morderstwami. Na czele wystarczająco wygłodzonych hord wdzierał się do świątyń, rabował, dewastował i wyrzucał „obrazy bożków” do Nilu. Wszystko, co cenne, co nadawało się do spieniężenia, zabierał ze sobą. Zdarzało się — tak było w Achminie — że ograbiał całe miasto, po czym je podpalał, a mieszkańców okrutnie masakrował.

Nie ustawano w wymuszaniu okupów za ocalenie świątyń od podpalenia, w przemienianiu ich w świątynie chrześcijańskie, niszczono unikatowe dzieła sztuki, urządzano szydercze procesje, pogańskich kapłanów spotykała śmierć i wreszcie — w VI wieku — wszyscy poganie zostali uznani za ludzi bez majątku i bez praw, „iżby — jak głosi dekret chrześcijańskiego cesarza — ograbieni z mienia, popadli w nędzę”.

Ale dwudziestowieczny katolicki teolog Jean Daniélou stwierdza: „Kościół zawsze podkreślał swój szacunek dla wartości religijnych świata pogańskiego”.

.

.

Rycina z XIX w., przedstawiająca koszmar inkwizycji, budzącej powszechne przerażenie w XVI w.

.

W rzeczywistości żaden kościelny autorytet nie wystąpił przeciw owej eksterminacji. Przeciwnie: zachęcano do niej, z pozorną dbałością o interes państwa apelowano do władców: „Najświętsi cesarze, zabierajcie, zabierajcie bez skrupułów świątynne ozdoby” — judzi już około roku 347 Ojciec Kościoła Firmicus Maternus. „Niechaj ogień mennicy albo płomień pieca hutniczego roztopi posągi owych bożków, obróćcie wszystkie dary wotywne na swój pożytek i przejmijcie je na własność. Po zniszczeniu świątyń zostaniecie przez Boga wywyższeni”. Ten sycylijski renegat spośród senatorów zaleca chrześcijańskim monarchom „najsurowsze prawa”, stosowanie „ognia i żelaza”, prześladowanie „na wszelkie sposoby”, „iżby nie zachowała się nawet najmniejsza część tego diabelskiego nasienia […], by nie zachował się żaden ślad po owym pogańskim plemieniu”.

I Augustyn był wśród tych doctores Ecclesiae (ojców kościoła),którzy występowali przeciw poganom — przeciwstawiał się „najrozmaitszym monstrualnym bożkom”, „bluźnierczym kultom”, „bałwochwalczemu motłochowi”, mówił o „zarazie” i „zbrodni”. Zapalał się, szydził, wciąż na nowo podsycał furię niszczycieli, w swoim magnum opus pod tytułem O państwie bożym przedstawia politeizm jako przyczynę wszystkich okropności, wszystkich mala, bella, discordiae w dziejach Rzymu, nie cofa się nawet przed świadomym przeinaczaniem, mówiąc o poganach, pozwala sobie wręcz na stosowanie „wszelkich środków” aż po „fałszowanie cytatów” (Andresen).

Owe pogromy przebiegały więc nieporównywalnie bardziej krwawo i okrutniej niż jakiekolwiek wcześniejsze prześladowania chrześcijan. Tabula rasa! Totalna „czystka”, Usunięcie wszystkich elementów szkodzących społeczeństwu. „To, co nie jest zgodnie z prawdą czy z normą obyczajową — poucza jeszcze w 1954 roku papież Pius XII — nie ma prawa istnieć”.

Dlatego też likwidacja pogaństwa temu Kościołowi nie wystarczyła.

Z początku zwracano się przeciw niekatolikom. Zakazywano im nabożeństw, niszczono piśmiennictwo, grabiono kościoły, rabowano mienie i skazywano ich na banicję. Ale już w 385 roku, w Trewirze, katoliccy biskupi polecili po raz pierwszy ściąć innych chrześcijan z powodów wyznaniowych.

Od Augustyna, prekursora łowców kacerzy (heretyków), wiedzie prosta linia ku inkwizycji, ta zaś już w epoce Karolingów zainicjowała tworzenie specjalnych sądów biskupich i stopniowo doprowadziła do prześladowania sekt, z premedytacją rozpętała terror, który w ciągu następnych stuleci pozbawił życia niezliczone masy ludzi i który odnowił się w czasach faszystowskich, kiedy to nawet uczniowie Franciszka z Asyżu stali się ludobójcami, prowodyrami strasznych pogromów, komendantami obozów koncentracyjnych.

.

.

Koło — ulubione narzędzie Inkwizycji, nazywanej przez katolików — świętą.

.

Kulminacją zbrodni inkwizycji było wycinanie języków, duszenie, palenie na stosie, uprawomocnione najpierw — w 1194 roku — w Hiszpanii, a następnie we Włoszech, Niemczech, Francji i wreszcie także w Anglii. W bulli Ad extripanda z 1252 roku papież Innocenty IV przyrównał wszystkich chrześcijan-niekatolików do zbójców i zobowiązał władców do tego, by winnych heretyków zabijano w ciągu pięciu dni. Dominikanie, uczniowie Tomasza z Akwinu, oficjalnego filozofa tego Kościoła, który sam domagał się wykluczenia „ludzi dotkniętych zarazą” ze społeczeństwa, zaczęli tresować psy do polowań na kacerzy i przez pół tysiąclecia przewodzili inkwizycji.

I oto zaczęły się tortury, oblewanie wodą święconą, układanie na specjalnych ławach, sadzanie na huśtawce, na rozżarzonych węglach, zakładanie butów hiszpańskich. Robiono znak krzyża i robiono miazgę z ludzi. Gdy zbierał się trybunał, odwoływał się do Ducha Świętego, po czym zezwalał na wszelkie oszustwa. „Dla dobra sprawy — skomentował zbiór zeznań, przez szesnaście dni coraz okrutniej torturowanego Savonaroli, jeden z jego sędziów — to i owo pominięto, to i owo dodano”. Podobnie fałszowano protokoły zeznań świadków obrony.

Każdy katolik był zobowiązany składaną przez siebie przysięgą do prześladowania heretyków i musiał tę przysięgę powtarzać co dwa lata, rodzice musieli denuncjować dzieci, te zaś swoich rodziców, mężowie denuncjowali żony, a te ostatnie — swoich mężów. Tak rozpoczęły się donosicielstwo, działalność konfidentów, szpiegowanie i zastraszanie, co później bardzo rozwinęły nowoczesne państwa policyjne, tak rozpoczęło się na wielką skalę wymuszanie pozornej uległości i zarazem owo niepowtarzalne, ohydne połączenie strusiej polityki z obłudą, charakterystyczne odtąd dla mentalności narodów chrześcijańskich.

Jakże tolerancyjne były — w porównaniu z nimi — kulty pogańskie! Jakże wspaniałomyślni bywali często sami Rzymianie wobec chrześcijan, którym po dziś dzień zdarza się w groteskowy sposób wyolbrzymiać zaciekłość doznanych prześladowań. Reskrypt Trajana z roku 112, który przesądza o stosunku do chrześcijan przez następnych sto kilkadziesiąt lat, nie zezwala na śledzenie ich ani też na anonimowe donosy. „Albowiem byłby to zły przykład, niegodny naszej epoki”. „Nie chcę — dekretuje później cesarz Hadrian — by dręczono niewinnych, i trzeba uniemożliwić oszczercom bezkarne uprawianie ich haniebnego procederu”.

A tysiąc lat później: jakiż postęp w obyczajowości czasów chrześcijańskich! Przy tropieniu „kacerzy” dopuszczalne jest wszelkie oszustwo. Ludzie są wszędzie podjudzani do polowań na heretyków, otwarcie zaszczepia się okrucieństwo. Dużo płaci się za miejsca w oknach z widokiem na stos, a wiernym, którzy zgromadzą drewno, zapewnia się odpust zupełny. Urządzane są imponujące autodafe, stanowiące okazje do masowego mordowania ludzi — czasem na oczach dwustu tysięcy widzów. Na ostatnią drogę zakłada się skazanym nawet czapki błazeńskie, przytyka im się do ciała rozżarzone obcęgi, niekiedy ucina się im prawą rękę, a potem słychać śpiew, podczas gdy ofiary — zależnie od kierunku wiatru — już to się duszą, już to z wolna się palą: „Chwalimy Cię, wielki Boże”. „Budujący przykład społecznej doskonałości” — tak chwali jeszcze w 1853 roku inkwizycję wydawane przez jezuitów watykańskie czasopismo.

.

.

Zdarzało się, że umierające kobiety zabierano w łóżkach na miejsce egzekucji i tam wrzucano je w ogień.

.

Sam wielki inkwizytor, Torquemada, osobiście posłał w Hiszpanii dziesięć tysięcy dwieście dwadzieścia osób na stos oraz dziewięćdziesiąt siedem tysięcy trzysta siedemdziesiąt jeden osób na galery. I jeszcze w połowie XX wieku chrześcijanie torturują we frankistowskiej Hiszpanii, w Korei, Algierii, Grecji, Wietnamie i w więzieniach Republiki Federalnej Niemiec. W hitlerowskich Niemczech zostaje przywrócona straszliwa kara odpowiedzialności rodzinnej — papież Grzegorz IX ekskomunikował aż do siódmego pokolenia, a papież Urban II nie uważał za morderstwo zabicia osoby ekskomunikowanej, „gwoli przysłużenia się Kościołowi — naszej matce”.

Nie wszystkich heretyków palono. Skruszonym okazywano łaskę. Bito ich w niedziele podczas mszy, raz w miesiącu w każdym domu, gdzie spotykali się z podobnymi sobie, oraz w czasie procesji, na każdej stacji. Czasem pędzono ich też nago po ulicach, po czym byli biczowani przy ołtarzach i nawet legaci papiescy nie uważali udziału w tym za uwłaczający im. Inni skruszeni trafiali pod „mur”. Skazywano ich na murus largus, dosyć łagodne ograniczenie wolności, albo na murus strictus, co oznaczało dożywotnie przykucie rąk i nóg do ściany pozbawionej okien celi, zgodnie z nakazem papieża, jak najmniejszej i jak najciemniejszej, a więc karę nie stosowaną nawet za Hitlera. Jeszcze straszniejszy był murus strictissimus, o którym protokoły inkwizycji jednak milczą.

Znani nam są katolicy, którzy w XIII wieku zaświadczali swoją prawowierność następującą przysięgą: „Nie jestem kacerzem, bo mam żonę i śpię z nią, mam dzieci i jem mięso, kłamię, przeklinam i jestem wierzącym chrześcijaninem, tak mi dopomóż Bóg!”

Zmarłych, których „herezja” wychodziła na jaw dopiero po ich śmierci, trzeba było ekshumować i traktować tak, jak gdyby jeszcze żyli. Niesławnym wczesnym przykładem na to jest postępowanie z papieżem Formozusem. Stefan VI kazał go w 897 roku wykopać, wydał nań wyrok i pozbawił go dwóch palców prawej ręki. Sergiusz III zarządził w 905 roku ponowną ekshumację zwłok Formozusa, polecił przyodziać je w szaty papieskie, posadzić na tronie, po czym — skazawszy go jeszcze raz — kazał odrąbać mu kolejne trzy pąlce oraz głowę.

Gdy zadźgano Zwingliego, został poćwiartowany i spalony, a dla zbezczeszczenia jego prochów dorzucono do ognia świńskie łajno. Pod stosem Husa umieszczono natomiast potajemnie zgniłego muła, żeby zademonstrować ludowi odór diabła.

Ale sporadyczne akcje przeciw „kacerzom” nie zadowalały papieży. Pogrążyli oni całą Europę w wojnie. Na południe i na północ wysyłali krucjaty. To, co nie było katolickie, musiało zniknąć, i tak samo działo się jeszcze w XX wieku w klerykalno-faszystowskiej Hiszpanii oraz w Chorwacji.

Pierwsza krucjata przeciwko chrześcijanom odbywała się od 1209 roku i dotknęła albigensów, „zakałę i hańbę rodu ludzkiego”, jak pisał jeszcze w XIX wieku papież Grzegorz XVI, albigensów, którzy ewidentnie i w takiej mierze nawiązywali do pierwotnego chrześcijaństwa, że nawet doktor Kościoła Bernard z Clairvaux mówił o nich: „Nie ma pewno bardziej chrześcijańskich kazań niż wygłaszane przez nich, czyste były też ich obyczaje”. A tymczasem Innocenty III wezwał, w niecałe dwa miesiące po intronizacji, cały świat chrześcijański do palenia „kacerzy”, którzy by się nie wyrzekli swojej wiary. Szlachcie północnofrancuskiej obiecał posiadłości, królowi Francji (który wyraził swoje wątpliwości co do krucjaty!) panowanie nad krainą zamieszkiwaną przez albigensów, a wszystkim katolickim krzyżowcom, nawet najgorszym grzesznikom, wieczną szczęśliwość w raju.
.

.

Wyprawy krzyżowe — czy na pewno Bóg tego chciał?

.

Po owym wezwaniu chwycili za krzyże władcy duchowni i świeccy, całe hufce rycerzy, włóczęgów, tysiące łupieżców zwłok, najemni żołdacy, ladacznice z przewoźnych świątyń Wenery. Z pieśnią Przyjdź Duchu Święty atakowali miasta, wyrzynali mieszkańców, i „heretyków”, i katolików, jak popadło. Wyrzynali trzymających monstrancje kapłanów przy ołtarzach, wyrzynali niemowlęta i starców: w samym tylko Beziers — dwadzieścia tysięcy ludzi. Już wówczas matki tuliły dzieci do piersi, by nie widziały wrzucania w ogień, tak jak to było później w komorach gazowych Auschwitz. Ale że jeszcze po dwudziestu latach tej rzezi jacyś albigensi się uchowali, Kościół płacił dwie marki srebrem jako premię za każdego żywego lub martwego „kacerza”, dostarczonego już po zawarciu pokoju.

Krucjaty i wojny religijne szaleją odtąd w Europie przez całe stulecia. Kontynuowane jest również nawracanie pogan na Wschodzie, zainicjowane już w 782 roku nakazaną przez Karola „Wielkiego” egzekucją czterech i pół tysiąca Sasów. W roku 1147 odbywa się krucjata na ziemie Wenetów. Hasło: „Kto nie zechce się ochrzcić, niech zginie”.

U schyłku średniowiecza rycerze w habitach wymordowują na Wschodzie mieszkańców całych regionów. I w końcu katolicy staczają dziewięć bitew między sobą, bo papież żąda dla siebie — jako „dziedzictwa Matki Boskiej” czegoś, co rycerze też chcą sobie zatrzymać.

W połowie XV wieku ofiarą trwającej wojny prowadzonej przez Zakon Krzyżacki w Polsce padło tysiąc dziewiętnaście kościołów i siedemnaście tysięcy dziewięćset osiemdziesiąt siedem wsi. Pięćset lat później „europejska krucjata” (jak określa ją katolicki kapelan polowy Wehrmachtu), kampania rosyjska Hitlera, której postępy odnotowują „z satysfakcją” wszyscy biskupi niemiecko-austriaccy i którą papież Pius XII pochwala jako „obronę podstaw cywilizacji chrześcijańskiej”, otóż ta „krucjata” pociąga za sobą zniszczenie ponad tysiąca siedmiuset miast i siedemdziesięciu tysięcy wsi i pozbawia dwadzieścia pięć milionów ludzi dachu nad głową, nie mówiąc już o zabitych. O dalszych perspektywach pisze katolik Friedrich Heer: „Planowanie, obmyślanie, przygotowywanie nowej wojny przez chrześcijański Kościół — chcący odegrać rolę wspólnika w tej zbrodni — jest prostą kontynuacją poparcia dla wojny prowadzonej przez Hitlera, udzielonego przez przywódców obu głównych Kościołów”.

.


  PRZEJDŹ NA FORUM