Dżuma znad Jordanu

.

Spuścizną chrześcijaństwa są nieustające krwawe walki w imię ”miłości” do Boga.

.

Sześćset lat prześladuje się waldensów — tylko dlatego, że poważniej traktują Biblię. W roku 1234 papież Grzegorz IX nakłania do krucjaty przeciw chłopom ze Steding, którzy odmawiają arcybiskupowi Bremy nadmiernej daniny. Pięć tysięcy mężczyzn, kobiet i dzieci ginie z rąk krzyżowców, a zagrody owych chłopów zajmują osadnicy obdarzeni nimi przez Kościół.

Na początku XV wieku Marcin V i Eugeniusz IV propagują krucjaty przeciw husytom, podczas których dochodzi do strasznych wyczynów obu stron: katolikom rzeźbi się na czołach krzyże, a husytom — kielichy; kapłanów piecze się w beczkach pełnych smoły albo zasztyletowuje się ich przy ołtarzach. Dokonywane rzezie wyludniają całe miasta, setki wiosek płoną, już wtedy zostaje wypróbowana taktyka spalonej ziemi. Ale jeszcze po drugiej wojnie światowej zostajemy pouczeni przez protestanckiego teologa Thielickego: „Chrześcijanie, którzy swą służbę frontową odbywają pod okiem Boga, zawsze pojmowali rzemiosło wojenne jako wykonywane w imię miłości [!]”. A jego kolega Künneth oświadcza w trzynaście lat po Hiroszimie: „Nawet bomby atomowe mogą służyć okazywaniu miłości bliźnim”.

W 1538 roku Paweł III wzywa do krucjaty przeciw odszczepieńczej Anglii, której „kacerzy” chciałby przemienić w niewolników — wszystkich razem i każdego z osobna.

W roku 1568 hiszpański trybunał inkwizycji postanawia likwidację trzech milionów Niderlandczyków, którzy — jak brzmi hasło wypisane na kapeluszach „gezów” — wolą być „raczej Turkami niż papistami”. Gdy książę Alba ma już za sobą wymordowanie wielu tysięcy ludzi, papież przesyła mu dla podtrzymania ducha poświęconą szpadę i od tej chwili rozpoczyna się wyludnianie całych miast, nie oszczędzające nawet jednego dziecka, a towarzyszą temu wymyślne okrucieństwa, na przykład dławienie córek krwią ich ojców.

We Francji dochodzi, w 1573 roku, okrzyk bojowy: „Niech Żyje msza! Zabijajcie, zabijajcie!”. W ciągu jednej nocy do zmasakrowania dwudziestu tysięcy hugenotów. „wyplenienia” ich — żądał Pius V; Grzegorz XIII zaś urządza z uciechy publiczne festyny i każe wybić okolicznościowy medal z wizerunkiem anioła, który zabija hugenota, na awersie i własną podobizną na odwrocie.

Potem, po roku 1685, opuszcza Francję dwieście tysięcy hugenotów. Masowe przesiedlenia, banicje, emigracje obserwowane w XX wieku mają swoje wielkie precedensy już w średniowieczu, kiedy to w różne strony świata uciekają waldensi, humaniści, luteranie, erazmianie, baptyści, socynianie, antytrynitarze itd.

W roku 1584 papież Grzegorz XIII stawia w bulii In coena Domini protestantów na równi z piratami i zbrodniarzami. A gdy po toczonej przez trzydzieści lat XVII wieku wojnie religijnej, która pochłonęła od czterdziestu do siedemdziesięciu procent ludności krajów zaangażowanych w nią, całkowicie wyczerpane strony walczące zawierają traktat westfalski, z oficjalnym protestem występuje papież Innocenty X.


3. PRZEŚLADOWANIA i EKSTERMINACJA

Pokrótce tylko wspomnimy tu o krwawej działalności misyjnej Kościołów chrześcijańskich poza Europą: w Indiach, Afryce, Ameryce, gdzie eksterminacja spotkała wiele milionów ludzi, na Kubie, gdzie objęła wszystkich mieszkańców, a wszystko to działo się oczywiście również — jak szydzi Schopenhauer — „in maiorem Dei gloriam i gwoli ewangelizacji, a ponadto dlatego, że kto nie był chrześcijaninem, tego nie uważano za człowieka”.

Teoretycznie chrześcijaństwo jest najbardziej pokojową, ale w praktyce najkrwawszą religią w dziejach świata. Uczciwi badacze podkreślali to niejednokrotnie. Angielski historyk William E. H. Lecky nie uważa bynajmniej za przesadne stwierdzenia, iż „Kościół zadał ludziom więcej niezasłużonych cierpień niż jakakolwiek inna religia”. A niemiecki teolog Bruno Bauer przyznaje: „Żadna religia nie pochłonęła tylu ofiar w ludziach, i tak haniebnie ich wymordowując, jak ta, która szczyci się przezwyciężeniem śmierci na zawsze”.

Oni toczyli wojny i nakłaniali innych do prowadzenia wojen, które im właśnie służyły. Rozprawili się z pogaństwem. Stworzyli inkwizycję. Wywoływali krucjaty przeciw Turkom i chrześcijanom. Ale tego im nigdy nie wystarczało.„Przed rzucaniem nas w ogień powstrzymuje dzisiejszych chrześcijan nie ich miłość do innych ludzi, lecz to, że nie mają jak tej miłości okazać”



Od wieku XIII do XIX chrześcijański Kościół palił czarownice — podczas gdy w starożytnej Babilonii palono tylko ich wizerunki. Charakteryzująca nawet najsławniejszych katolików nader prymitywna, obsesyjna wiara w zjawy (Augustyn wierzy mocno w faunów napastujących kobiety; Tomasz z Akwinu — w demony wpływające na pogodę; papież Grzegorz I — uczczony przydomkiem Wielkiego i rzadkim tytułem doctor Ecclesiae, przyznanym prócz niego jednemu tylko papieżowi, przez z górą pięćset lat źródło chrześcijańskiej inspiracji i „nauki” — wypełnia cztery książki stekiem nonsensów, od których włos się jeży, na przykład doniesieniem o zakonnicy, która nieopatrznie połyka szatana siedzącego na liściu sałaty itp.; wszystko najzupełniej serio!), owa nader prymitywna wiara w zjawy, groteskowa psychoza strachu przed diabłem, tłumiony popęd seksualny i bezgraniczna żądza wzbogacania się sprowadziły na miliony ludzi, zwłaszcza na kobiety, śmierć w strasznych męczarniach.

Papieże Grzegorz IX, Aleksander VI, Leon X, Juliusz II, Hadrian VI i wielu innych wierzyli w istnienie czarownic, w istnienie mężczyzn i kobiet, którzy — jak to formułuje Innocenty VIII w swojej bulli O czarownicach, „obcują cieleśnie z nocnymi duchami”, czyniąc tym wielką szkodę ziemi, ludziom i zwierzętom. Tak więc prócz pogan, Turków i „kacerzy” polowano już też na czarownice i wyznaczano nagrody za schwytane kobiety — w katolickim Offenburgu, na przykład, dwa szylingi za sztukę — podczas gdy trzy tysiące lat wcześniej babiloński władca Hammurabi grozi w §2. (najstarszego kodeksu świata) każdemu, kto fałszywie oskarży kogoś o uprawianie czarów, śmiercią i konfiskatą mienia.

.

.

Niemiecka rycina, przedstawiająca grzebanie czarownicy żywcem.

.

W czasach nowożytnych ofiary oskarżeń poddawano bezlitosnym torturom, zmuszano dzieci i matki do wzajemnych denuncjacji, wymuszano torturami kłamliwe zeznania i nazwiska kolejnych ofiar, z których potem, również torturami, wydobywano następne nazwiska. W podziemnych lochach przywiązywano owe nieszczęsne kobiety do drewnianych krzyży, przykuwano je od zewnątrz do murów, narażano je na ataki szczurów, na wszelką pogodę, a ponadto znęcano się nawet nad dziećmi, często bliskimi śmierci po oćwiczeniu przez duchownych i oprawców. Były one na łańcuchach wywieszane z wież na zewnątrz, głodzone, pozwalano, by zamarzły, a potem smażono je na ogniu. Jedno z haseł towarzyszących rozprawianiu się z czarownicami brzmiało: „Będziesz torturowana, dopóki twoje ciało nie zacznie przepuszczać promieni słonecznych”.

Wsłuchajmy się w krzyki tych nieszczęsnych ludzi! Wczytajmy się w to, co niektórzy pisali z więzień, żony do mężów, ojcowie i matki do dzieci: zapewnienia o własnej niewinności, słowa pożegnania na zawsze. Trzeba to poznać, by zrozumieć, że diabeł jest chrześcijaninem, a chrześcijanin często diabłem, albo inaczej: że — jak mówi Kierkegaard — chrześcijaństwo to „wynalazek szatana”.

Zaraza wśród bydła, w archidiecezji salzburskiej, doprowadziła w 1678 roku do śmierci dziewięćdziesięciu siedmiu kobiet na stosie. Biskup Bambergu, Fuchs von Dornheim, wymordował około roku 1630 blisko sześćset osób płci obojga, które oskarżono o czary, oraz wszystkich pięciu burmistrzów miasta. Jego kuzyn, arcypasterz Würzburga — Adolf von Ehrenberg, posłał na stos około tysiąca dwustu czarownic i magów, po czym zarządził odprawianie mszy świętych za ich dusze. Arcybiskup Trewiru, Jan, zlikwidował w 1585 roku tyle czarownic, że w dwóch wioskach ocalały tylko dwie kobiety. „Niechybnie zginie całe miasto” — skarży się w połowie XVII wieku pewien ksiądz z Bonn, gdzie pod naciskiem arcybiskupa Kolonii, bawarskiego księcia krwi Ferdynanda palono nawet trzyletnie dzieci za rzekome obcowanie z diabłami.

.

.

Przerzynanie piłą.

.

Jak pisze się w chrześcijańskich kronikach, wszędzie „sprzątano” i „usuwano brud”, pozbywając się owych kobiet. „Jako że ze starymi nieomal się uporaliśmy i zostały one na nasze polecenie pozbawione życia — informuje landgraf Jerzy z Darmstadt w roku 1582 swojego przedstawiciela w augsbruskim Reichstagu — teraz zabierzemy się do młodych […]„. W ogień wrzucano stuletnie kobiety, roczne dzieci, kalekich i ślepych, śmiertelnie chorych, kobiety ciężarne, całe klasy szkolne, nawet duchownych i zakonnice. Szkody czynione w poszczególnych krajach były większe niż na skutek wojen. A każdy, kto przeciwstawiał się temu szaleństwu, jako uznawany za „protektora czarownic”, najczęściej sam służył za „opał” (że użyjemy tu określenia z czasów hitlerowskich, zilustrowanego przez długą praktykę Kościoła). Bo przecież w archidiecezji bamberskiej i w diecezji wrocławskiej istniały już piece krematoryjne dla czarownic!

Po uśmierceniu owych nieszczęśników kler zagrabiał ich mienie i nierzadko był to prawdziwy powód wszczynania procesów o kacerstwo i czary. Jeden z mogunckich dziekanów zarządził spalenie ponad trzystu osób z dwóch wsi po to tylko, by móc przyłączyć ich ziemie do swoich. Pewien skryba w Fuldzie, którego przełożony, opat, był znanym łowcą czarownic, groził zwłaszcza bogatym i pysznił się tym, że w ciągu dziewiętnastu lat trafiło na stos siedemset osób płci obojga. Każdy z licznych wyroków wydanych w diecezji augsburskiej kończył się formułą: „Ich majątek przepada na rzecz fiskusa Jego Książęcej Wysokości, przewielebnego Marquarda, biskupa w Augsburgu i proboszcza katedry w Bambergu”. Cesarz Ferdynand II przestrzegał biskupa Bambergu: „Co się jednak tyczy niegodnej zaiste konfiskaty, My nie możemy już bynajmniej pod żadnym pozorem pozwolić Wam na takie poczynania”.

Skropione krwią pieniądze inkasowali też inkwizytorzy i spowiednicy. Kata czarownic, Geifßa — który działając w Wetteru, nie tylko wspominał w swoich rachunkach o pokryciu kosztów „gorzałki wypitej tam w ciągu dwóch dni polowania na czarownice przez członków komisji”, ale również zabierał dla siebie jedną trzecią mienia ofiary — uratowała przed gniewem ludu jedynie ucieczka; lecz gdy zwolniono go ze służby, zażądał dalszego wypłacania poborów, postępując bardzo podobnie, jak wielu sędziów hitlerowskich w Republice Federalnej. Najszybszy i najłatwiejszy sposób wzbogacenia się — mawiano — to palenie czarownic. Często ustawało ono, gdy znikała perspektywa obłowienia się.

.

Rozrywanie na strzępy.

.

Reformacja nie zahamowała tego szaleństwa. Wręcz przeciwnie. Tak jak zwolennicy reformacji w Holandii w barbarzyński sposób zdziesiątkowali katolików, tak jak plądrowali, burzyli ich kościoły i klasztory, wrzucali w ogień krucyfiksy, wizerunki świętych oraz księży i zakonników, tak jak w 1527 roku w Rzymie luterańscy lancknechci uśmiercili tysiące papistów i nawet w bazylice Świętego Piotra zmasakrowali dwieście osób, po czym pod groźbą palenia domów wymuszając ogromne okupy albo — jak uważają sami luteranie — „dzięki łasce bożej wzbogacili się tak, że niepodobna tego opisać”, tak zabijali teraz również czarownice. Luter, który wszędzie widział szatana, zgadzał się na spopielenie „diabelskich ladacznic” równie łatwo jak papież albo powtórzmy jego określenie — jak ta „papieska świnia”, której zresztą także chciał — podobnie jak całej Kurii — wyrwać język przez gardło na zewnątrz, a potem wszystkich tych dostojników według starszeństwa w takim stanie przygwoździć do szubienicy. Kalwin zaś, który swoich krytyków z zapałem uspokajał torturami i mieczem, a ponadto posłał na stos Serveta, chętnie przyznawał genewskiej radzie miejskiej wielkie zasługi w łowieniu czarownic i zwracał uwagę na to, że „jest takich jeszcze wiele”, domagając się, by „wypleniono […] tę rasę”.

Na wielu ziemiach zamieszkanych przez protestantów zabijano w istocie więcej czarownic niż na ziemiach katolickich. W Brunszwiku, w okolicy Wolfenbüttel, gdzie pod koniec XVI wieku palono często nawet dziesięć kobiet dziennie, słupy, przy których stawały one trafiając na stos, wyglądały jak zwęglony las. Prześladowania osiągnęły punkt kulminacyjny dopiero po okresie reformacji. Jeszcze w XVII wieku ich ofiarą padło w Europie przypuszczalnie około miliona ludzi, głównie kobiet. I nawet u schyłku XVIII wieku ewangelicki biskup Troilus, ze szwedzkiej diecezji Dalarna, wyraził głębokie zatroskanie „naszą epoką obojętności i wolnomyślności”, w której nie chciano już palić kobiet oskarżonych o czary.

W całych dziejach świata chrześcijańskiego kobieta była w ogóle źle traktowana, co też stało w sprzeczności z postawą Jezusa. Rozpoczął to Paweł, stawiający mężczyznę znacznie wyżej niż kobietę, a prócz Pawła również inni Dawni teologowie, wypaczając nauczanie apostoła Pawła, racjonalnie nawołującego do podporządkowania, w duchu miłości i partnerstwa — dopatrywali się w kobiecie tylko istoty niższego rzędu, uosobienia cielesności, istoty uwodzącej mężczyznę, po prostu Ewy i grzesznicy, którą najchętniej ostrzyżono by do gołej skóry, co zaleca święty Hieronim, której czasem zabrania się nawet śpiewu w kościele, a często i wchodzenia doń i przyjmowania komunii w czasie menstruacji, i to pod groźbą surowych kar. Kontynuatorem tej postawy okazuje się Luter i znajduje ona swoje odzwierciedlenie w wielu dyskryminujących przepisach prawnych — aż po XX wiek.

.

.

Rycina przedstawiająca spalenie trzech czarownic w Niemczech, w górach Harzu.

.

Parlament niemiecki odrzuca projekt ustawy o prawie głosu dla kobiet jeszcze w sierpniu 1918 roku. We Francji kobiety uzyskują czynne i bierne prawo wyborcze dopiero w roku 1955. A w kraju pochodzenia papieża istniało i po tej dacie dwojakie ustawodawstwo dotyczące jednej i drugiej płci, a mianowicie zdrada męża — jak jeszcze niedawno uznał Sąd Najwyższy Włoch, powołując się na stare prawo, w rażącej sprzeczności z konstytucją — nie była nawet wykroczeniem, natomiast zdrada kobiety uchodziła za przestępstwo.


4. PROGRAMOWY ANTYSEMITYZM KOŚCIOŁA

Kościołowi nie wystarczało jednak także nabożne polowanie na pogan, muzułmanów, „kacerzy”, czarownice — dołączono do nich Żydów.

Co prawda wszystko w chrześcijaństwie, co nie pochodziło od pogan, było żydowskie, od Starego Testamentu począwszy, poprzez zastępy aniołów, praojców, proroków,Modlitwę Pańską, aż po całą liturgię słowa. Ale właśnie dlatego, że Żydzi nie potrafili pojąć rzekomo chrześcijańskiego charakteru swojej wiary, dlatego że pozostawali „uparci”, w ciągu dwóch tysiącleci — płonął ogień nienawiści do Żydów.

.

Chrześcijanie w średniowieczu wierzyli, iż mycie się przywołuje Diabła (np. Hiszpańska królowa, Izabela, chełpiła się tym, iż tylko raz w życiu wzięła kąpiel !). Wynikiem tego przesądu i życiu w brudzie były częste epidemie, zbierające obfite żniwo śmierci, za które winą obarczano… Żydów, gdyż ci — zgodnie z nakazami Prawa — zawsze skrupulatnie dbali o higienę.

I ta nienawiść wciąż przybierała na sile. Już w II wieku, najwybitniejszy podówczas apologeta Kościoła powszechnego, święty Justyn uznaje Żydów nie tylko za winnych zła, jakie sami wyrządzają, „ale i tego, które wyrządzają wszyscy inni ludzie” — czego nie zdołał przelicytować nawet Streicher. Doktor Kościoła, Efraim — „cytra Ducha Świętego” — lży naród żydowski jako ludzi o naturach niewolników, szaleńców, sług szatana, morderców; ich przywódcy są nazywani zbrodniarzami, a sędziowie niegodziwcami; „oni są dziewięćdziesiąt dziewięć razy gorsi niż nie-Żydzi”. Doktor Kościoła Jan Chryzostom uważa Żydów za „nie lepszych niż świnie i barany”, a o synagodze mówi: „Choćby ją nazwać domem publicznym, miejscem rozpusty, przybytkiem diabła, twierdzą szatana, zgubą duszy, otchłanią pełną wszelkiego zła albo jakkolwiek inaczej, to nie powie się jednak wszystkiego, na co synagoga zasługuje”.

Nie ma więc nic dziwnego w tym, że już w IV wieku dymią żydowskie bożnice, że również rzymscy chrześcijanie podpalają już wówczas jedną synagogę, a inną każe zburzyć biskup Dertony Innocenty, że nawet święty doktor Kościoła biskup Ambroży deklaruje żarliwą solidarność z podpalaczami z Kallinikon i utrzymuje, iż spopieliłby także synagogę mediolańską, gdyby nie zniszczyło jej uderzenie pioruna. Nic dziwnego, że w V wieku staje w płomieniach następna rzymska synagoga; że patriarcha Aleksandrii Cyryl, również święty i doktor Kościoła, konfiskuje wszystkie synagogi Egiptu i że pod jego przewodem, co prawda bez żadnej podstawy prawnej, synagoga w jego mieście rezydencjonalnym staje się obiektem szturmu ogromnego tłumu i ulega zniszczeniu, majątek Żydów zostaje rozgrabiony, a oni sami, obarczeni żonami i dziećmi, lecz wyzuci ze wszystkiego i głodni, muszą opuścić miasto; było ich ponoć z górą sto tysięcy, a możliwe, że i dwieście, i tak przedstawiało się to pierwsze „ostateczne rozwiązanie” Endlösung.

.

.

Żydów zmuszano do noszenia szpiczastych czapek. Chrześcijanie wierzyli, iż Żydzi mają rogi, które musza ukrywać właśnie pod takim nakryciem głowy.

.

Już u schyłku starożytności uchwala się na dziesiątkach synodów kolejne surowe restrykcje antysemickie, aż wreszcie w 638 roku szósty sobór w Toledo nakazuje przymusowe ochrzczenie wszystkich Żydów; zamieszkałych w Hiszpanii. Natomiast siedemnasty sobór toledański roku 694 uznaje wszystkich Żydów za niewolników. Ich kapitały ulegają konfiskacie, zostają im też odebrane dzieci od siódmego roku życia wzwyż.

Zdarzało się oczywiście i tak, że władcy świeccy i duchowni ochraniali Żydów, ale na ogół tylko z motywów ekonomicznych albo politycznych; kazali sobie za to słono płacić, a ponadto często żądali zmiany wiary. Kiedy Ojcowie Kościoła występujący u schyłku starożytności wprowadzili pojęcie żydowskiego zniewolenia, servitus Judeorum, listy żelazne cesarzy i królów z czasów ostatnich Karolingów ustanawiały coraz większą zależność Żydów, najpierw w zachodniej Francji, a potem w Anglii, gdzie w XII wieku zadekretowano: „Żydzi i wszystkie rzeczy, jakie posiadają, należą do króla”. W Niemczech byli odpowiednio własnością „komory” cesarza, który uważał siebie za właściciela żydowskiego mienia, a przynajmniej miał do niego stałe prawo hipoteczne i odstępował to prawo episkopatowi, szlachcie, miastom, przez co sytuacja Żydów destabilizowała się coraz bardziej, biskupi pochwalali stosowanie przemocy wobec Żydów i zapewniali im ochronę tylko w wypadku ochrzczenia się, choćby ci ludzie zdychali na ich oczach.

.


  PRZEJDŹ NA FORUM