Duchowość Słowian
Za: http://opolczykpl.wordpress.com/2013/04/14/duchowosc-slowian/



.
Termin “duchowość”, czy “uduchowienie” robi współcześnie karierę. Za uduchowionych i oświeconych uważają się zwolennicy przeróżnych szkół i kultów ezoterycznych, gnostycy, new-agowcy, spirytyści, miłośnicy hinduizmu, buddyzmu czy zwolennicy praktyk którejkolwiek ze ścieżek jogi.

Wielu tym ludziom nie można odmówić uduchowienia. Przy czym, jeśli ktoś obnosi się z własnym “uduchowieniem”, jakby chciał powiedzieć (czy nawet tak rzeczywiście mówi) – patrzcie jaki jestem uduchowiony – taki ktoś jest zwykłym błaznem, bęcwałem i zakomleksionym hochsztaplerem. Osoba rzeczywiście uduchowiona nigdy z tym się nie obnosi.

Termin “duchowość” zawłaszczyło sobie i splugawiło żydo-chrześcijaństwo. Funkcjonariuszy kk – kler – nazywa się “duchownymi”. Tylko co to za “duchowny”, który po przejściu pogłębionego prania mózgu i indoktrynacji w tzw. “seminarium duchownym” (pralnia mózgów jest u nich nazywana “duchowna”) staje się etatowym funkcjonariuszem kosmopolitycznego Watykanu, którego zadaniem jest trzymanie owieczek w strachu przed karą bożą i piekłem. Oraz dbanie o interes Watykanu. Czy ewentualnie o wpływy protestantyzmu lub prawosławia – które są podobnie odmóżdżającymi dżumami nadjordańskimi, tyle że konkurencyjnymi z Watykanem.
Katoliccy “duchowni” w przeszłości dowodzili wyprawami wojennymi, zbrodniczymi krucjatami, wydawali wyroki śmierci, skazywali na stosy, czy ustalali cenniki za tortury inkwizycji (cennik z czasów inkwizycji z roku 1757 regulujący opłaty za usługi kata).

A “duchowny” herszt Watykanu Marcin V nawoływał do mordowania “heretyków”:

“Wiedz, że interesy Stolicy Apostolskiej, a także twojej korony czynią obowiązkiem eksterminację Husytów (…) … pal, zabijaj i czyń wszędzie pustynię, gdyż nic nie jest bardziej miłe Bogu, ani bardziej pożyteczne dla sprawy królów, niż eksterminacja Husytów.“

I czy można współczesnego zwyrodnialca pedofila w sutannie nazywać “duchownym”?

O gorliwych żydłackich “mistykach” mówi się, że są/byli “uduchowieni”. Zwłaszcza o tych, którzy mieli tzw. “stygmaty” (na dłoniach w niewłaściwym miejscu, zasugerowanym błędną żydłacką ikonografią) , lub doznawali “objawień”.
No cóż – muzułmanie też mają ichnich “stygmatyków”, mających na ciele niewytłumaczalne krwawe rany odpowiadające ranom Mahometa, jakich tamten doznał w wielu bitwach. A na temat psychiki niejednego mistyka mającego “objawienia” można powiedzieć jednoznacznie, iż była/jest to osoba chora psychicznie, cierpiąca na halucynacje i apokaliptyczną manią prześladowczą. Zwłaszcza objawienia, w których żydówka Miriam potępia noszenie spodni przez kobiety to wymysły chorej wyobraźni “mistyka” czy “mistyczki”. Ciekawe zresztą, dlaczego owa żydówka nie potępia noszenia sukienek (do kostek) przez facetów – pedofilów.

Wracamy jednak do “duchowości” stawiając pytanie – czym jest więc duchowość, uduchowienie i jak to wyglądało u Słowian?

W tym miejscu zacytuję obszerny komentarz Dobrogosta:

“(…) Mnie osobiście spodobało się między innymi nawiązanie do podobieństw między Słowianami a Indianami. Te podobieństwa są o wiele większe niż się wydaje i omówienie ich wymagało by obszernego tekstu więc wspomnę tylko o kilku drobiazgach. Otóż wśród znalezisk archeologicznych Słowian bardzo wiele było woreczków z roślinami, futrem zwierząt itp. które później ewoluowały w szkaplerzyki. Nie potrafiono wyjaśnić ich znaczenia i funkcji w życiu Słowian. Identyczne przedmioty używane przez Indian to woreczki z “lekami” – nie słyszałem aby podobne rzeczy były znane gdzieś indziej poza Słowianami i Indianami ameryki północnej. Jak słusznie zauważasz ustrój społeczny i sposób życia Słowian był podobny do tego jaki prowadzili Indianie, podobny był też system wartości, filozofia i co dziwniejsze wiele zwyczajów co wydaje się zadziwiające. Kiedyś też słuchałem wypowiedzi Sat Okha i zdziwiło mnie, że stwierdził, że właśnie my Slowianie mamy indiańskiego ducha, którego brak innym białym. Podobnej wypowiedzi udzielił “Brat Kruk”. Oczywiście “fizycznie” z Indianami nic nas nigdy nie łączyło a jednak podobieństwa były zadziwiające. Słowianie podobnie jak i Indianie nie uznawali kłamstwa fałszu itp.
Kiedy czyta się dawną historię Indian można się dowiedzieć, że w odległej przeszłości Indianie ameryki północnej umieli obrabiać metal jak i wiele innych rzeczy, które później zarzucili co jest zagadką.
Myślę teraz, że po prostu Indianie wznieśli się na wyższy stopień rozwoju cywilizacyjnego i zarzucili te wynalazki by odnaleźć równowagę i jedność z przyrodą tworząc bliskie ideałowi społeczeństwo. Myślę, że Słowianie postąpili podobnie i nasze społeczeństwo było równie doskonałe wiodąc szczęśliwe życie dlatego podobieństwa te nie były przypadkowe. Niewątpliwie i u nas istniał szamanizm podobny do szamanizmu Indiańskiego a jego ślady można znaleźć do dzisiaj, w wierzeniach i legendach ludowych, zwyczajach i szczątkowo zachowanych tradycjach. Jeśli się głębiej nad tym zastanowić wynika z tego wiele implikacji wymagających przewartościowania pewnych wyobrażeń na temat naszych przodków z drugiej strony staje się bardziej zrozumiałych wiele rzeczy z odległej historii.
Niewiele wiemy o naszej dawniejszej historii a to co wiemy pochodzi z okresu ok. 1000 lat temu kiedy narzucano nam obce fałszywe wyniszczające ideologie – zresztą podobnie jak o wiele później Indianom – przy tym patrząc na nas, opisując nas i interpretując to co widziano z perspektywy tych ideologii. Nawet Otton zadziwiony opisywał “przyrodzone cnoty” słowiańskie bolejąc, że tak cnotliwi ludzie żyją w “błędnej wierze”. Thietmar jak i inni kronikarze zadziwieni byli pięknem finezją i niezwykłymi kolorami naszych świątyń (w sumie nie rozumiem dlaczego teraz kiedy przedstawia się coś Słowiańskiego to są to prymitywne niemalowane rzeźby podczas gdy kroniki mówią o pięknych żywych kolorach, zresztą Słowian też przedstawia się w szarych łachach z prymitywnymi ozdobami z kości mimo iż kochali się w kolorach a kronikarze podają, że opływali w złoto i misterne ozdoby – podobnie kronikarze opisują niezliczone grody a przedstawia się naszych przodków żyjących w prymitywnych chatkach rozsianych z rzadka po lasach). Przede wszystkim zaś Słowianie żyli w zgodzie z naturą, którą kochali i czcili z uwielbieniem a wszędzie wokół nich zamieszkiwały przyjazne duchy natury z którymi utrzymywali kontakt. Dlatego myślę, że próby jakie podejmują rodzimowiercy mające na celu stworzyć jakiś panteon Słowiański na wzór greckiego czy innych zinstytucjonalizowanych religii idą w zupełnie niewłaściwym kierunku jako, że wśród Słowian nic takiego nie istniało i nie mogło istnieć. Panteony stanowią odzwierciedlenie stosunków społecznych i służą do ich uzasadniania. Kultura ludzi wolnych i równych, nie zniewalająca i nie poniżająca innych nie mogła czegoś takiego stworzyć tak jak nie stworzyli niczego podobnego Indiane, którzy czcili wiele potężnych duchów natury, ale nie były one powiązane hierarchicznie zaś każdy Indianin indywidualnie był związany z określonym Duchem czy też kilkoma, ale darzył czcią i szacunkiem wszystkie Duchy i oddawał cześć każdemu Duchowi kiedy znalazł się np. w świętym miejscu poświeconym jakiemuś Duchowi. Jestem przekonany, że podobnie było u Słowian, Słowianin darzył szacunkiem każdego z Bogów, oddawał cześć również każdemu Bogowi jeśli znalazł się w miejscu mu poświęconym zaś szczególną czcią darzył Boga, który go wybrał i z którym miał bezpośredni kontakt. Dlatego wywyższanie lub promowanie konkretnego Boga jest sprzeczne ze Słowiańskim duchem i mentalnością, nie może być też mowy o nawracaniu, narzucaniu jakiś zasad. Wiemy też, że każdy Indianin musiał udać się na osobiste poszukiwanie wizji gdzie miedzy innymi pościł, medytował, modlił się i spał w świętych miejscach by odnaleźć swojego Ducha Opiekuńczego. Wiadomo też, że u nas był znany zwyczaj spania na kurhanach w podobnym celu. Podobnie w Grecji i Egipcie poszczono i spano w świętych miejscach by nawiązać kontakt z Bogiem w celu otrzymania rady czy pomocy w określonych sprawach. Praktyki te w antycznych kulturach były pozostałościami z czasów gdy każdy człowiek nawiązywał osobisty bezpośredni związek z Bogiem [podkreślenie moje - opolczyk] , który go wybrał i opiekował się nim, radził mu i był z nim w bliskim kontakcie do końca życia. To były prawdziwe religie w przeciwieństwie do późniejszych gdzie tylko opowiada się farmazony a nikt żadnego Boga nigdy nie widział a tylko każe mu się wierzyć w dziwaczne historyjki opowiadane przez samozwańczych kapłanów :-) Myślę, że najważniejszą rzeczą jaką utraciliśmy to właśnie utrata osobistego bliskiego kontaktu z naszymi Dobrymi Bogami i dopóki go nie odzyskamy nie może być mowy o odrodzeniu Słowiańszczyzny.”



Czym jest więc duchowość?
Osobiście uważam, że duchowość zawierać musi dwie komplementarne cechy czy dwa wyznaczniki:
1. właściwy stosunek do samego siebie,
2. właściwy stosunek do świata.

Ad 1) Osoba duchowa/uduchowiona postrzega samą siebie jako przede wszystkim istotę duchową. Osoba taka wie – powtarzam z naciskiem - wie – a nie tylko “wierzy“, że jej ciało fizyczne jest tylko “ubraniem” wypożyczonym jej duszy-duchowi do przeżycia w nim aktualnej inkarnacji. Osoba taka wie (a nie tylko wierzy), że śmierć fizyczna jest jedynie przejściem uwolnionego od ciała fizycznego ducha do niematerialnej rzeczywistości. Osoba taka wie, że spotka tam duchy przodków, bliskich, znajomych. A także, że może tam osiągnąć np. wgląd w jej wcześniejsze inkarnacje. Choć duchy słabo rozwinięte, przywiązane do życia fizycznego nawet i tego nie potrafią osiągnąć w Nawii – one tęsknią do kolejnego fizycznego wcielenia i nic innego ich nie interesuje.

Ad 2) Osoba duchowa/uduchowiona dostrzega i widzi duchową osnowę rzeczywistości fizycznej/materialnej. A sam świat fizyczny postrzega jako jedynie wycinek większej rzeczywistości. Dla niej nie ma “przedmiotów martwych” – bo wszystko przepełnione jest Duchem. Ziemia i świat nie są tylko i wyłącznie “przedmiotami” stworzonymi przez boga ale są jego fizycznym przejawem, przenikniętym i wypełnionym jego duchową Istotą. Prawa fizyki to nie matematyczno-fizyczna abstrakcja a przejaw działalności i aktywności bożego Ducha.
Słowianie nie tworzyli bzdurnych dogmatycznych teologicznych spekulacji dotyczących “dobra i zła”. Noc i dzień to nie przeciwieństwa a wzajemne uzupełnienie się i tworzące jedną całość części składowe Całości. Mieli też zdrowe i naturalne podejście do śmierci – po prostu akceptowali ją jako naturalny fakt. Dostrzegali w Naturze wszechobecne życie i wszechobecną śmierć. Wszystko co się fizycznie rodzi – także kiedyś fizycznie umiera.
Zresztą, gdyby śmierć fizyczna w materialnym świecie nie istniała – nie byłoby nas na ziemi. Po prostu zabrakłoby na niej dla nas miejsca. Wyobraźmy sobie, że wszystkie żyjące w przeszłości stworzenia byłyby nieśmiertelne, a “dobry” bóg nie stworzyłby drapieżników. Po paru milionach lat ery beztrosko rozmnażających się dinozaurów nie byłoby na ziemi ani milimetra wolnego miejsca. A oceany już dawno wypełnione byłyby bakteriami, algami i rybami po same brzegi.
Duchowość, uduchowienie niekoniecznie musi implikować w sobie potępianie wszelkiego zabijania. Łotrów, przestępców, najeźdźców Słowianie zabijali. Wiedzieli przy tym, że zabijają jedynie ciało fizyczne, a nie ducha człowieka. Zabijali też zwierzęta, choć nie robili tego bezmyślnie jak to robi się dzisiaj w masowym uboju. Duchom zabijanych zwierząt tłumaczono, dlaczego je zabito, prosząc o wybaczenie. Tak traktowane duchy zwierząt miały szansę na szybszą ewolucję i osiągnięcie poziomu pozwalającego im na inkarnację w ludzkim ciele.
Przede wszystkim zaś nie zabijali Słowianie dla przyjemności czy “dla sportu”, jak to ma miejsce w przypadku większości myśliwych czy wędkarzy. A już najmowanie się do wojska za żołd i zabijanie ludzi dla pieniędzy było dla nich czymś niewyobrażalnym.

.

.
Słowianie w wymiarze indywidualnym mieli wszelką szansę na to, aby korzystając z rad szamanów, wiedźm, czy doświadczonych starszych współbraci rozwijać własną duchowość. Od urodzenia byli wychowywani w wiedzy o duchowej naturze rzeczywistości i stąd nawiązanie indywidualnego kontaktu z duchowym wymiarem było dla nich łatwiejsze.

Niestety o praktykach duchowych Słowian wiemy niewiele. Prymitywne żydłactwo podbijające tysiąc lat temu słowiańską cywilizację było zbyt durne i prymitywne, aby te praktyki zrozumieć i właściwie opisać. Pisano więc brednie o czarach, magii i o opętaniach. Niemniej praktyki duchowe naszych przodków – jak zauważył Dobrogost – zapewne podobne były do tych znanych nam praktyk duchowych z życia Indian. Gdy niszczono cywilizację Indian znalazło się na szczęście sporo wolnych od religijnego zaślepienia badaczy-etnografów, którzy o tych praktykach pisali. Ponadto w rezerwatach nadal te praktyki są w użyciu. A w Ameryce Południowej praktykowane są nawet i poza rezerwatami, wśród plemion Indian żyjących nadal jeszcze na wolności.

Duchowość Słowian była to wiedza o własnym Duchu, o Duchu przenikającym materialny świat i o duchach z którymi można nawiązać kontakt.
Duchowość Słowian był to szacunek dla Natury i właściwe postrzeganie własnego w niej miejsca. Było to respektowanie praw Natury, a nie stawianie siebie ponad Nią.
Był to też solidaryzm i poczucie równości z innym ludźmi (co wykluczało np. niewolnictwo). Była to również afirmacja życia akceptująca jednak śmierć jako coś z natury normalnego. No i było to dążenie do tego, aby być mądrzejszym, lepiej znającym wiedzę zawartą w Księdze Natury. Uczono się poprzez praktykę, a nie przez napełnianie głowy teoriami, doktrynami czy “prawdami objawionymi” wymyślonymi przez oszustów.

.

.

opolczyk

.


  PRZEJDŹ NA FORUM