Kolejny przykład na miarę Bajkowskich? Samotnej matce siłą odebrano dwójkę dzieci, trzecie dziecko
Kolejny przykład na miarę Bajkowskich? Samotnej matce siłą odebrano dwójkę dzieci, trzecie dziecko również ma trafić do domu dziecka.

Za: http://marucha.wordpress.com/2013/07/31/kolejny-przyklad-na-miare-bajkowskich-samotnej-matce-sila-odebrano-dwojke-dzieci-trzecie-dziecko-rowniez-ma-trafic-do-domu-dziecka/

Po rodzinie Bajkowskich, tym razem w Warszawie, miał miejsce kolejny przypadek odebrania dzieci przez policję i pracowników Ośrodka Opieki Społecznej oraz umiejscowienia ich na czas trwania postępowania w domu dziecka.

Tym razem organy państwa w Warszawie-Wesoła siłą odebrały samotnej matce dwójkę dzieci: jedenastoletniego Wiktora i czteroletnią Julię. Siostrę rodzeństwa, jedenastomiesięczną Hanię, udało się zatrzymać matce tylko dlatego, że w czasie interwencji niemowlę doznało urazu głowy [!!! - admin] i trafiło pod opieką matki do szpitala.

Katarzyna Boryc, samotna matka, wychowująca trójkę dzieci w Warszawie-Wesoła, pozostawiła na kilka minut dzieci same w domu, wychodząc do sklepu, znajdującego się tuż obok miejsca zamieszkania. Nie chciała brać ze sobą dzieci, ponieważ najmłodsze z nich spało. Starsze dzieci oglądały bajki.

W czasie jej nieobecności, zadzwonił do niej jedenastoletni syn, informując że pod drzwiami domu znajduje się policja. Po powrocie Katarzyna Boryc zastała dwie policjantki, pracownika Ośrodka Pomocy Społecznej Warszawa-Wesoła oraz osobę będącą asystentem przedstawiciela OPS, które to poinformowały ją, że zabierają dzieci, nie wyjaśniając powodów ich odebrania.



- Zmuszano mnie do podpisania jakiś dokumentów, nie zaznajamiając mnie z ich treścią i tłumacząc że jeśli ich nie podpiszę moja sytuacja pogorszy się – relacjonuje Katarzyna Boryc, która nie zgodziła się na zabranie dzieci i nie podpisała dokumentów. Wyszła przed dom, trzymając na ręku jedenastomiesięczną Hanię. Pozostała dwójka dzieci kurczowo trzymała się matki.

- W tym momencie funkcjonariusze policji przewrócili mnie na ziemię wraz z dzieckiem. W wyniku upadku zostałam, zraniona w łokieć, a głowa Hani została rozbita. Gdy zaczęłam krzyczeć, że zdrowie i życie dziecka zostało narażone, policja postanowiła wezwać pogotowie ratunkowe – opowiada matka dzieci [Jaka dzielna i operatywna policja! - admin]

Funkcjonariusze siłą umieścili matkę z dziećmi w radiowozie. W zamknięciu i wysokiej temperaturze czekała na przyjazd kolejnych radiowozów policyjnych. Na prośbę matki o możliwość rozmowy z przedstawicielami OPS, jak mówi Katarzyna Boryc usłyszała odpowiedź, że „nikt nie musi jej nic tłumaczyć” oraz że wystarczyło podpisać dokumenty, wówczas byłaby o wszystkim poinformowana.

Matka z najmłodszą córką pojechała karetką pogotowia ratunkowego do szpitala. Dwójka starszych dzieci zostały zabrane siłą przez policję. Jak relacjonuje Katarzyna Boryc, były ciągnięte po ziemi do radiowozu . Odebrane dzieci umieszczono w jednym z domów dziecka na Białołęce prowadzonym przez siostry zakonne [Czy siostrzyczki wiedzą, w jakim celu są wykorzystywane? - admin]

Odebranie dzieci Katarzynie Boryc odbyło się bez wyroku sądu. Dopiero następnego dnia po interwencji, Sąd Rejonowy dla Warszawy Pragi-Południe wydał postanowienie o umieszczeniu dzieci „w instytucjonalnej pieczy zastępczej przez czas trwania postępowania”, nakazując matce w ciągu trzech dni od otrzymania postanowienia oddanie również najmłodszej córki do instytucjonalnej pieczy zastępczej.

Samotna matka nie korzystała z pomocy OPS. Pracuje i utrzymuje dzieci ze świadczeń rodzinnych oraz funduszu alimentacyjnego. W wychowaniu dzieci pomaga jej dziadek dzieci, ojciec Katarzyny Boryc. Co więcej pracownicy OPS nigdy nie sprawdzali warunków, w jakich wychowuje dzieci.

Dlaczego w takim razie policja wraz z pracownikami OPS odebrały dzieci matce?

W uzasadnieniu postanowienia sądu czytamy, że „powodem interwencji było uzyskanie informacji, iż małoletnie dzieci przebywają w miejscu pobytu same”. Sąd zarzucił Katarzynie Boryc, że nieprawidłowo opiekuje dziećmi, argumentując, iż w czasie interwencji w domu panował bałagan oraz można było znaleźć nieumyte naczynia, a najstarszy syn według OPS często zajmował się młodszymi siostrami.

Tymczasem matka dzieci wyjaśnia:

- Nie jest to prawdą. W opiece nad dziećmi pomaga mi mój ojciec. Postanowienie sądu jest absurdalne, zwłaszcza że od długiego czasu mam problemy z właścicielem domu, który wynajmuję. Odłącza on mi regularnie dostęp do wody i mediów, tym samym zastraszając mnie i żądając dobrowolnego opuszczenia domu – mówi Katarzyna Boryc.
W uzasadnieniu postanowienia sądu czytamy również, że „z ustaleń OPS małoletnia Julia nie ma w dokumentacji medycznej żadnych szczepień”.

- Proszę zajrzeć do karty szczepień dzieci. Wszystkie szczepienia zgodnie z wiekiem dzieci zostały im podane. Nie jest również prawdą, iż syn samodzielnie przychodzi na szczepienia, co zarzuca mi sąd
– wyjaśnia Katarzyna Boryc i dodaje, że dzieci bardzo przeżyły rozstanie i ich odebranie od matki.

- Odwiedzam dzieci w domu dziecka, czteroletnia Julka jest bardzo rozbita, Wiktor z kolei czuje się czuje się opuszczony. Dzieci chcą wrócić do mnie – wyznaje z przejęciem Katarzyna Boryc. - Władza rodzicielska nie może mi zostać ograniczona, dzieci mają wszystko zapewnione i są wychowywane w dobrych warunkach
– tłumaczy matka trójki dzieci, która stara robić się, co tylko może, aby odzyskać swoje pociechy.

Przykład Katarzyny Boryc i jej dzieci pokazuje, że państwo na czele z sędziami na siłę próbuje troszczyć się o dobro dzieci. Ponadto po ostatnich doniesieniach związanych z zapowiedzią zwiększenia środków przez MSW, przeznaczonych na szkolenia policjantów, którzy mają zapobiegać przemocy w rodzinie oraz oceniać ryzyko zagrożenia zdrowia i życia dzieci, sprawa samotnej matki z Warszawy-Wesołej i jej dzieci skłania do postawienia pytania: czy policjanci podczas interwencji, tropiąc przemoc w rodzinie, sami nie będą dopuszczali się używania siły wobec dzieci i ich rodziców?

http://wpolityce.pl/

Państwo nie próbuje się troszczyć o dobro dzieci.
Po pierwsze – nie państwo, tylko skorumpowani urzędnicy.
Po drugie – nie chodzi o żadne dobro dzieci. Nie ulega dla mnie wątpliwości, że za wszystkimi przypadkami nieuzasadnionego odbierania dzieci rodzicom kryją się jakieś spore pieniądze. I o te pieniądze chodzi.
Admin


  PRZEJDŹ NA FORUM