Rosja – największa grabież XX wieku
Pierwszy rozbiór Rosji
Biedny ten Putin czego się nie dotknie to spieprzy. Tylko nasi rusofile pieją nad nim zachwyty, a przecież jego polityka wobec Ukrainy doprowadziła do dwóch skutków, katastrofalnych dla Rosji, po pierwsze wzmocniła do tego stopnia polityczną pozycje Polski, że prezydent Obama przyjeżdża do Warszawy aby odebrać hołd od nowo wybranego prezydenta Ukrainy, a w amerykańskiej prasie pojawiają się artykuły o naszym umęczonym kraju zatytułowane „Lokalne mocarstwo”, po drugie agresja Rosji jest głównym czynnikiem budowy nowoczesnej świadomości Narodu Ukraińskiego, która jest antyrosyjska.

Warto przy tym dodać, że nie tyle polityka Polski wobec wydarzeń na Ukrainie była wzorowa co reakcja całego naszego narodu – z wyjątkiem rosyjskiej V kolumny czyli agentury Putina – który jednoznacznie a nawet entuzjastycznie poparł aspiracje młodego pokolenia naszych pobratymców zza Buga.

3 czerwca 2014 roku w Warszawie zostanie faktycznie podpisany pierwszy rozbiór Rosji. Spotkanie miedzy prezydentem Obama i prezydentem Ukrainy Petro Poroszenko – w obecności premiera Tuska – będzie pierwszym aktem upadku tego mongolsko-pruskiego potworka ustrojowego jakim była zawsze Rosja (z wyjątkiem lat 1864- 1917). Nie oznacza to końca Rosji, wręcz przeciwnie, zostanie ona zmuszona do reform, jeżeli je przeprowadzi to wróci na zwycięskim koniu, ale pod rządami byłych pułkowników KGB grozi jej nieuchronny rozkład.

W trakcie ostatnich miesięcy nasz premier i minister spraw zagranicznych wznieśli się na szczyty umiejętności politycznych, dokonali wręcz prawdziwej rewolucji, którą mało kto zauważył.

Na czym ta rewolucja polega i jakie są jej przyczyny? Przystąpienie Polski do UE wymusiło na naszych politykach naukę uzgadniania wielu – często sprzecznych – punktów widzenia z politykami europejskimi w celu osiągnięcia kompromisu. W sprawie Ukrainy zarówno Tusk jak i Sikorski natknęli się u swoich kolegów z Francji, Anglii czy Niemiec na potężna barierę kulturową, która wręcz uniemożliwiała rozmowę nie mówiąc już o kompromisie politycznym.

Na czym polega ta kulturowa bariera? Na głębokim przeświadczeniu zachodnioeuropejskich polityków, że nasi politycy musza reprezentować tzw. „polską interpretację” Rosji, która zresztą nie ogranicza się tylko do naszego kraju, bo reprezentują ją także Bałtowie czy Węgrzy. Narody te – bezsprzecznie przynależące cywilizacyjnie i kulturowo do Europy – odczuły na własnej skórze dominację rosyjską i starały się przekazać innym narodom tą – dla nich bezdyskusyjną prawdę – że Rosja nie ma nic wspólnego z Europą, że przynależy do innej obcej cywilizacji. Wystarczy zajrzeć do Gustawa Herlinga Grudzińskiego, którego najsłynniejsza książka nosi- nie przypadkiem – tytuł „Inny świat” . Wystarczy przeczytać kilka książek Miłosza czy arcydzieło nieznane Józefa Czapskiego pod wielce znamiennym tytułem „Na nieludzkiej ziemi”.

Alain Besancon tak charakteryzuje naszych pisarzy: „Nie są oni z pewnością wolni od ideologii, ale ważne jest jeszcze jedno: Rosji, którą znają, nie darzą nienawiścią i często okazują jej swą sympatię. Ale żeby od razu włączać Rosje do Europy? Zdziwiliby się niezmiernie.”.

Gdyby jednak chodziło tylko o pisarzy polskich piszących swoje arcydzieła w rodzinnym języku to by nie było tak istotne, ale przecież Conrad-Korzeniowski, jeden z najwybitniejszych pisarzy angielskich, pisząc książkę o rosyjskich rewolucjonistach pt. „W oczach zachodu”, powinien ja według krytyków zachodnich nazwać „W oczach Polaków”, bowiem przedstawia w niej – w skrajnej postaci – „polską interpretację Rosji”.

Według niego Rosja to obcy świat, obca cywilizacja, obcy całkowicie Europie ludzie a najbardziej obcy są ci, którzy uważają, że reprezentują idee europejskie czyli rosyjscy rewolucjoniści. Otóż większość elit zachodnich uważa, że Rosja należy do naszej cywilizacji, że komunizm był tylko przykrym wypadkiem, że Rosja jest na tej samej linii rozwoju co Anglia czy Francja, tyle, że wiek czy dwa wcześniej. Dlatego z trudem przyjmują do wiadomości polska argumentację oskarżając ja od razu – kulturowo – o brak obiektywizmu.

Tusk i Sikorski musieli przez ostatnie miesiące – w rozmowach z politykami zachodnimi – udowadniać, codziennie, że nie reprezentują już „polskiej interpretacji Rosji”, że umieją przyjąć i stosować w praktyce interpretacje zachodnią. Stąd stałe podkreślanie wspólnej polityki UE, kompromisu i poszukiwania za wszelka cenę wspólnego stanowiska Europy wobec Rosji. Jest to swoista rewolucja kulturowa w polskiej polityce zagranicznej kompletnie niezrozumiała przez komentatorów i dziennikarzy.

Tusk i Sikorski są bardziej europejscy niż politycy Paryża czy Londynu. Ich strategia nie ma nic wspólnego z opcją „piastowska” czy „jagiellońską”, tylko z przeświadczeniem, że aby być skutecznym trzeba w oczach naszych europejskich partnerów nie reprezentować „polskiej interpretacji Rosji”. Heroiczne zadanie i jak zwykle to co wartościowe i cenne w naszej polityce jest zbyte milczeniem przez komentatorów.

Piotr Piętak
http://prawica.net


  PRZEJDŹ NA FORUM