Ukraina wabiona na Wschód
Czy możliwy jest czarny scenariusz dla Ukrainy?

W tytule tego tekstu nie przypadkiem umieściłem „czy” oraz zakończyłem go znakiem zapytania. Wiele bowiem wskazuje, że czarny scenariusz dzieje się właśnie na naszych oczach i pytanie jest nie tyle „czy”, lecz „kiedy” zostanie dokończony.

Ukraina jako państwo właściwie już nie istnieje. Okręgi doniecki i ługański należą do niej już tylko w świetle prawa międzynarodowego i chyba sam Kijów jest świadomy, że je utracił. Nie posiada armii chcącej walczyć o integralność terytorialną kraju. Wojsko jest całkowicie zdemoralizowane, a żołnierze to po części Rosjanie, którzy nie mają najmniejszej ochoty do walki. Tę ostatnią toczą dziś z separatystami tylko neonazistowskie bojówki finansowane przez oligarchów (Prawy Sektor) lub przez państwo (Gwardia Narodowa).

Poza tym Ukraina jest bankrutem, który będzie musiał to wcześniej czy później ogłosić, a wojna domowa tylko przyśpiesza ten dzień, napędzając koszty. Nieprawdopodobnie gazochłonna gospodarka ukraińska ostatnie załamie się po zakręceniu kurków przez Gazprom.

Moskwa ma wobec Kijowa tyle argumentów – separatyści, gaz, pożyczki – że nie mamy dziś wątpliwości, że jest jeden jedyny sposób przetrwania tego państwa jako całości. Jest nim ustąpienie rządu, który doszedł do władzy na drodze ulicznego przewrotu, i instalacja ekipy godzącej się z empiryczną rzeczywistością, jaką jest możliwość istnienia państwowego tylko w rosyjskiej sferze wpływów, jak i godzącego się na federalizację kraju tak, jak domagają się separatyści. W przeciwnym wypadku dezintegracja terytorialna będzie kompletna.

W moim przekonaniu, trwanie reżimu Turczynowa i Jaceniuka będzie miało dwa skutki. Pierwszym będzie ostateczne oderwanie Zagłębia Donieckiego. W ten sposób Ukraina utraci swoje jedyne poważne centrum górnicze i przemysłowe, co dramatycznie wpłynie na jej dochody budżetowe. Być może, że procesy dezintegracyjne obejmą także Noworosję, czyli wielki pas ziemi pomiędzy Charkowem a Odessą. W najgorszym przypadku Ukraina skurczy się do terenów między Kijowem a Lwowem.

Ta nowa Ukraina będzie krajem specyficznym: z jednej strony nacjonalistyczny, żyjący tradycją banderowską, a z drugiej przeraźliwie biedny, pozbawiony przemysłu, po bankructwie i opanowany przez oligarchów, których rząd Jaceniuka otwarcie mianuje szefami regionów, do czego nie posuwano się nawet za Tymoszenko i Janukowicza. Będzie to rodzaj „wielkiego Kosowa”, czyli strefa nieokiełzanej przestępczości, handlu narkotykami, organami ludzkimi, kobietami etc.

Co gorsza, wszystko to będzie obok naszej granicy, na której zameldują się wnet liczni uchodźcy. Opozycja wobec tego systemu jest znana: to Prawy Sektor, który przez wielu komentatorów wprost uważany jest za faszystowski czy wręcz neonazistowski. Pogłębiający się kryzys będzie działał na jego korzyść i może wynieść ekstremistów do władzy.

Jeśli najgorszego wariantu dla Ukrainy jeszcze nie mamy przed oczami, to wkrótce się nam wyłoni: wschodnia część tego (w zasadzie już byłego) państwa utworzy samodzielne państwo lub zgłosi gotowość inkorporacji do Rosji. Na zachodzie czeka nas albo chaos i brak stabilności, a w najgorszym razie pierwsze po II Wojnie Światowej państwo rządzone przez autentycznych faszystów.

Adam Wielomski
http://konserwatyzm.pl


  PRZEJDŹ NA FORUM