Ewolucja czy rewolucja, czyli jak obalić okrągły stół?
Mirosław Kokoszkiewicz
Pamiętam rok 1980, sierpień, Zakład Przemysłu Bawełnianego w Łodzi im. Juliana Marchlewskiego (I Sekretarza Polskiej Republiki Radzieckiej), mistrz na tkalni Jerzy Dłużniewski ogłosił strajk, jako młody robotnik przyłączyłem się do strajkujących. Setki tysięcy włókniarzy zastrajkowało ( jako pierwsi pracownicy MPK). Drukowałem i plakatowałem moje miasto, drukowałem i rozrzucałem ulotki, Nauczycielami moimi byli Józek Sreniowski , Wojtek Hempel i wielu bardziej doświadczonych. Żądałem w sposób zorganizowany rejestracji NSZZ Solidarność. Okres” I Solidarności” to okres wielkiej wolności całego Narodu Polskiego a przede wszystkim motoru przemian – robotników
Podczas licznych wieców, w których uczestniczyłem, usłyszałem o twórcy I Wolnych Związków Zawodowych robotniku ze Śląska Kazimierzu Świtoniu, suwnicowej Annie Walentynowicz – podziwiałem ich, byli dla mnie wzorem.
Wiosną 1989 roku w sposób czynny wspierałem wybory i kandydatów Solidarności. Jurek Dłużniewski namawiał mnie – „choć, zrobisz sobie zdjęcie z Przewodniczącym Solidarności Lechem Wałęsą, do wyborów samorządowych się przyda” Zdjęcia nie mam, wprowadzałem w czyn „Ustawę Wilczka”. zająłem się działalnością gospodarczą.
Dzisiaj obserwując 25 rocznicę ( właściwie nie wiem czego?) poprzedzoną pochówkiem Jaruzelskiego na Powązkach, czuję się jak by ktoś mi „w mordę dał”
- Mój przyjaciel Andrzej Terlecki, który dzielił się z biednymi czym mógł, a walczył o Wolną Polskę zdradzony w biedzie zmarł.
-Wdowa po Jerzym Dłużniewskim, wspomagana przez Andrzeja,w biedzie zmarła miesiąc temu.
- Pani Anna Walentynowicz skazana na” wymazanie z pamięci” zginęła w „Katastrofie Smoleńskiej”.
- Kazimierz Świtoń żyje w nędzy
podczas gdy ich kat chowany jest z honorami a ci którzy na grzbietach robotników dostali się do koryta pławią się w dostatkach, nielicznym a spolegliwym rzucając ochłapy.
Przykładów może być tysiące, tragedia włókniarzy łódzkich poszła w zapomnienie a moje miasto umiera.
Podczas obchodów „właściwie nie wiem czego” jako jeden z milionów części składowych motoru przemian – robotników, czuję się oszukany i zdradzony.

Mirosław Chandrała
Demokracja gdzie większość głupców wybiera do rządzenia takich samych jak oni „kompetentnych” ludzi to system patologiczny. Czas na zmiany, ale…

Po tym z czym mieliśmy do czynienia w Polsce podczas ostatnich wyborów do Parlamentu Europejskiego, można z dużym prawdopodobieństwem stwierdzić, że nie nastąpią one szybko. Być może trzeba będzie poczekać do momentu aż ten system zbankrutuje i sam się rozleci pod własnym ciężarem (głównie długu publicznego). Chyba że wcześniej nastąpi innego rodzaju katastrofa, która przetrzebi bezrozumny tłum w taki sposób, że przeżyją wartościowe jednostki które przejmując władzę zaczną budowę czegoś normalnego. Póki obecny patologiczny układ zależności ma pieniądze na swoje istnienie przebudzenie raczej nie nastąpi, ponieważ wielu obywateli naszego „nieszczęśliwego kraju” pomimo kopów w sam środek dupy dalej ten system popiera a większość nie ma ochoty nawet przy okazji wyborów próbować się go pozbyć…
http://odyssynlaertesa.wordpress.com/2014/06/03/zeby-nam-sie-chcialo-tak-jak-nam-sie-nie-chce-czyli-niewybory-do-parlamentu-europejskiego-i-slowko-do-fejsbukowych-wolnosciowcow/. W Polsce trzeba odtworzyć Armię Krajową
Polacy nie wierzą już nawet w to, że wybory mogą coś zmienić…

Sytuacja międzynarodowa staje się z każdym dniem trudniejsza. Nagle obudziliśmy się w świecie, w którym Władimir Putin już nie jest mężem stanu, który uczciwie wyjaśni okoliczności katastrofy smoleńskiej, tylko już oficjalnie w zachodnich mediach jest przedstawiany jako nowy Adolf Hitler. Czas zadać sobie pytanie jak bezpieczni jesteśmy i wezwać do powszechnego posiadania broni.
Jak widzimy na przykładzie Ukrainy, wojna jest możliwa również u nas. Niestety wygląda na to, że Polska jest na celowniku jako najsłabszy partner NATO, tak zwany członek drugiej kategorii. Mimo ciepłych słów Baracka Obamy, które padły w Warszawie, trzeba realnie patrzyć na sojusze i ocenić, czy na wypadek agresji ze wschodu, czy to banderowskiej, czy rosyjskiej, mamy w ogóle jakieś szanse na pomoc.

Jak wiadomo doktryna NATO zakłada pomoc członkom paktu w ramach art. 5, jednak jest małe „ale”. Pomoc może się sprowadzać do wysyłania sprzętu, co robią teraz Amerykanie w przypadku Ukrainy, albo wsparcia militarnego. Aby ono jednak mogło nastąpić musimy być w stanie walczyć przynajmniej przez 90 dni. Wszyscy pamiętamy ile zeszło w 1939 roku, a teraz mamy wielokrotnie słabszą armię. Jedyna zatem szansa w powieleniu modelu szwajcarskiego, czyli trzeba odbudować Armię Krajową i hasłem powinno być „karabin w każdym domu”.

Oficjalna doktryna obronna Wojska Polskiego zakłada tak zwaną obronę terytorialną. Znajomość obszaru działania to wielka przewaga taktyczna. Większość rezerwistów wzywanych obecnie do WKU dostaje przydziały właśnie w miejscach swego zamieszkania. To dobrze, że dzięki temu powstają jakieś zręby Armii Krajowej.

Jednak wśród rządzących panuje strach przed daniem ludziom broni. Jest on uzasadniony. Jako przykład można dać Szwajcarię. Tam każdy ma karabin i jest przeszkolony w służbie wojskowej i to właśnie tam jest najwięcej wolności, a kraj rozkwita i jest prawdziwa demokracja z referendami, które nie wpadają do kosza na śmieci jak w naszym sejmie.

Po prostu uzbrojony naród to element nacisku na rządzących, którzy przez to nie mogą z ludźmi postępować jak z bydłem, bo mogłoby się to dla nich bardzo źle skończyć. To dlatego właśnie taki nacisk stawia się na rozbrojenie społeczeństwa. Po tej operacji można znacznie bardziej docisnąć przysłowiową śrubę. Jednak czy w obecnej sytuacji, lepiej, żeby władza miała komfort wyzysku swoich niewolników, czyli obywateli, czy też lepiej zabezpieczyć jakoś Polskę wywołując u potencjalnego agresora dodatkowe wątpliwości, czy chce się zmierzyć z uzbrojonym narodem? Hitler nie zaryzykował inwazji na Szwajcarię właśnie z tego powodu.

Rozbrojony i ogłupiony naród jest skazany na zagładę. Niestety, ale właśnie w takich kategoriach trzeba obecnie postrzegać Polaków. Jesteśmy rozbrojeni, bo w Polsce nie ma prawa do posiadania broni, a szef MSW publicznie mówi, że to państwo ma monopol na przemoc. Jesteśmy ogłupieni, bo wodzeni za nos propagandą myślimy, że tak ma być i nadal głosujemy w wyborach na swoich oprawców. Gdy już mamy dość możemy uciec, co jest przedstawiane jako największe cywilizacyjne osiągnięcie ostatniej dekady.

Polacy nie wierzą już nawet w to, że wybory mogą coś zmienić i w to, że jest sensowne głosowanie na kogokolwiek z obecnej kliki politycznej. Sądząc po ostatnich dziwnych wyborach, pełnych nieprawidłowości, ta niewiara w polskie państwo jest uzasadniona i jeszcze się pogłębi. Tylko radykalna zmiana elit politycznych może spowodować, że idea powszechnego posiadania broni zostanie wprowadzona w życie, a bez tego nie będzie nowej Armii Krajowej gotowej stanąć do walki o swój kraj w godzinie próby.


  PRZEJDŹ NA FORUM