prof. Augustyn Jankowski-biblista, tłumacz Apokalipsy
Cytowałam już piękną egzegezę Jacka Świeckiego – Apokalipsa to księga Nadziei, ale ludzie mądrzejsi od Kościoła i jego pasterzy,wola swoich świeckichoczko strachów …

Ks. Jacek Molka
Apokalipsa dzisiaj?

Chyba każdemu katolikowi wcześniej czy później zaświta w głowie myśl o końcu świata, o Sądzie Ostatecznym, o którym słyszy od dzieciństwa m.in. na lekcjach religii. Wtedy też wielu wierzących zagląda do Apokalipsy św. Jana — księgi zamykającej Biblię

Już samo umieszczenie w kanonie biblijnym Apokalipsy św. Jana na końcu Nowego Testamentu sugeruje, że jest ona księgą opisującą rzeczy ostateczne. I tak rzeczywiście jest. Samo słowo „apokalipsa” ma korzenie greckie i oznacza: „odsłonięcie”, „ukazanie światu tego, co zakryte”, „objawienie”. Tymczasem bywa ono niekiedy postrzegane jako synonim zagłady. Drzemiące zaś w ludzkiej świadomości niektóre obrazy lub tematy zaczerpnięte z tej księgi, np. słynna wielomilionowa rzesza apokaliptycznych jeźdźców mordujących jedną trzecią ludzkości, powodują (m.in. za sprawą książek czy filmów), że nasza wyobraźnia może tworzyć przeróżne wizje końca świata. Tym bardziej że — jak czytamy na początku Apokalipsy — przesłanie tej księgi to objawienie i proroctwo, które pochodzi od samego Jezusa Chrystusa i zostało przekazane właśnie św. Janowi na temat tego, „co musi stać się niebawem”, „bo chwila jest bliska”.

Treść księgi

Adresatami księgi są chrześcijanie konkretnych siedmiu wspólnot w Efezie, Smyrnie, Pergamonie, Tiatyrze, Sadres, Filadelfii i Laodycei. Choć sytuują się one w tzw. Azji Mniejszej, to wyobrażają całość Kościoła. Św. Jan, jako ten, który sprawuje nad nimi — mówiąc językiem współczesnym — opiekę duszpasterską, kieruje do nich proroctwa, chwaląc ich dobre postępowanie, ale i potępiając ich wady i grzechy. Potem czytelnik napotyka opis Pana Boga zasiadającego na tronie. Jest tam też mowa o „dwudziestu czterech starcach”, „czterech istotach żyjących”, „Baranku”, „siedmiu pieczęciach”, których otwarcie powoduje następujące po sobie wydarzenia, jak np. trzęsienie ziemi, spadanie gwiazd itd.

Czytając Apokalipsę, wręcz słyszymy też dźwięk ostatniej siódmej trąby. Naszym oczom ukazuje się „Niewiasta”, która rodzi „Syna”. Mamy też wizję walki Archanioła Michała ze smokiem. Są dwie „bestie” — jedna na usługach drugiej. Początkowo ta pierwsza, o imieniu „666”, wygrywa. Końcowe jednak zwycięstwo należy do „Baranka”. Czytamy też m.in. o 144 tysiącach zbawionych, plagach nawiedzających ludzkość, upadku „Wielkiego Babilonu”, Sądzie Ostatecznym i końcowym tryumfie dobra nad złem. Autor Apokalipsy jest też święcie przekonany, że „niebawem” powtórnie przyjdzie Jezus Chrystus.

Co mówi nam Apokalipsa

W pierwszym rzędzie trzeba nam uświadomić sobie, że księga ta napisana jest językiem pełnym symboli, których nie należy traktować dosłownie, szczególnie liczb. Język ten znany jest ze Starego Testamentu, np. z Księgi Daniela. Jest to język swoistego gatunku literackiego, jakim jest apokaliptyka. Np. wyrażenie „24 starców” symbolizuje dwanaście pokoleń Izraela i dwunastu apostołów Jezusa.

W drugim zaś rzędzie pamiętajmy, że św. Jan pisząc swoje dzieło pod koniec I wieku po Chrystusie na wyspie Patmos, na którą był zesłany przez cesarza Domicjana, nie chciał siać defetyzmu. Jego „celem wcale nie było straszenie ludzi, ale podtrzymywanie w nadziei prześladowanych chrześcijan”, jak powiedział w ostatnim wywiadzie przed śmiercią miesięcznikowi „List” w 2005 r. o. prof. Augustyn Jankowski OSB, który był wybitnym polskim biblistą.

Można powiedzieć, że przesłanie Apokalipsy paradoksalnie jest bardzo pozytywne i ciągle aktualne. Odnosi się ono do wszystkich wierzących w Chrystusa. I choć przeżywają oni w swoim życiu różne bardzo trudne momenty, to jednak mają nie zapominać, że Jezus zawsze jest z nimi. To On ostatecznie pokona wszelkie zło i nagrodzi tych, którzy pozostali Mu wierni do końca.

Rodzi się pytanie: Kiedy to się stanie? „Czas jest bliski (por. Ap 1, 3), tyle że dla Pana Boga słowo «bliski» znaczy zupełnie coś innego niż dla nas. To wyrażenie oznacza, że dla Niego te sprawy już są postanowione i spełnią się niezawodnie” — mówił o. Jankowski.

My zaś, jak pisze autor Drugiego Listu św. Piotra w trzecim rozdziale odnoszącym się do Paruzji, czyli powtórnego przyjścia Jezusa Chrystusa na końcu czasów, mamy oczekiwać końca „w świętym postępowaniu i pobożności”, by On nas „zastał bez plamy i skazy — w pokoju”. I tego się trzymajmy!
aga powiedział/a
2014-06-06 @ 10:36

Księga nadziei
Recenzja książki: Beata Urbanek „Apokalipsa”, Edycja Świętego Pawła 2012.

Beata Urbanek napisała niezwykłą książkę „Apokalipsa. Szczęśliwy, kto ją odczytuje”. Wielu ludzi boi się końca świata. Wystarczy wspomnieć w mediach o jakiejś konkretnej dacie i zaczyna rodzić się w tak wielu umysłach niewyjaśniona panika. A autorka przypomina nam prawdę, że końca świata bać się nie trzeba, gdy stawia się Chrystusa na pierwszym miejscu swego życia. Więcej: można czuć się szczęśliwym, odczytując Apokalipsę!

Tak, co chwilę straszą „takim”, czy „innym” końcem świata. A Pan Jezus mówi w Ewangelii, że będą różne znaki na niebie i ziemi, „ale nie zaraz nastąpi koniec”. Nie znamy dnia i godziny końca świata. Wielu „fałszywych proroków” próbowało i próbuje wmawiać nam konkretne dni i godziny. Jezus mówi: „nie chodźcie za nimi”. Nie wiemy, kiedy będzie Paruzja. Może za minutkę? Może za sto lat? A może tysiąc…? Nie wiemy! Oby więc chodzić po tym świecie z czystym i kochającym sercem. Wypełniać jak najlepiej codzienne zadania, Bożą wolę. Żyć w łasce uświęcającej. Bo Paruzja przyjdzie wówczas, gdy ktoś będzie robił „coś” na polu, ktoś „coś” na dachu… Pan zastanie ludzi przy pełnieniu codziennych obowiązków. O tym też jasno mówi Ewangelia. Warto pamiętać, że „nie znamy dnia ani godziny” kiedy Syn Człowieczy powtórnie przyjdzie, aby „sądzić żywych i umarłych”. Ale to będzie początek… wieczności.

Ewangelie są nam bliskie, a Apokalipsa? Beata Urbanek we Wstępie zachęca: „Zapraszam więc serdecznie i Ciebie, Szanowny Czytelniku, do jednej z bardziej niesamowitych komnat, jakim jest Biblia. Budynek ten ma wiele sal (…). Niektóre są przez nas dość często nawiedzane, a przez to znane. Bliskie są nam szczególnie Ewangelie – i dobrze, bo to one są sercem domu. Inne pomieszczenia zdają się być odległe, gdzieś na końcu korytarza (…). Do takich miejsc zaliczyć na pewno można Apokalipsę św. Jana. Zacznijmy więc otwieranie bram do jej wnętrza i przekonajmy się, że w tym pokoju nic nie straszy!”. Nie straszy, bo Bóg mówi: „Nie lękajcie się!”. Nie straszy, bo to pokój pełen nadziei. Nadziei na wieczne szczęście z Bogiem. Apokalipsa zachęca też do zmiany swego postępowania, jeśli nie jest ono dobre, ale złe. Beata Urbanek stara się włożyć w nasze ręce klucz do tegoż pokoju, jakim jest ta Księga, spisana przez św. Jana. Przytacza zdanie z Apokalipsy, po czym je obszernie wyjaśnia. I tak czyni aż do ostatnich słów tej Księgi: „To mówi świadek: „Tak. Wkrótce przyjdę”. Amen. Przyjdź, Panie Jezu! Łaska Pana Jezusa ze wszystkimi”. Czy to nie są optymistyczne słowa? Są. To słowa pełne nadziei. Bóg jest z nami. Będzie z nami. I przyjdzie powtórnie: aby dać nam coś, czego „oko nie widziało”, coś, o czym żadne „ucho nie słyszało”. Bo „wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują”. Do Nieba trzeba dorastać miłością do Boga i człowieka, którego stawia obok nas. Dorastać całe życie.

Spróbujmy już tu starać się żyć tak, aby już tutaj „smakować”, czym może być Niebo: czystą miłością, prowadzeni przez Jezusa konkretną drogą do świętości. A wtedy Paruzja będzie tylko naturalnym przejściem dalej… do pełni Miłości. Miłość pozna miłość… Obyśmy wszyscy dorośli do Nieba, zanim nastanie Sąd Ostateczny. A wówczas będziemy szczęśliwi, że odczytaliśmy Apokalipsę…

http://www.opoka.org.pl/biblioteka/P/PR/as_recenzja_apokalipsa.html


  PRZEJDŹ NA FORUM