Ostrzegam Cię Ukraino |
Krwiopijcy na froncie Kryminalista Ihor Kołomojski, gubernator Dniepropietrowska Wojna na Ukrainie zrodzi kolejnych pięciu – sześciu miliarderów – przepowiada ukraiński politolog. Rozlewu krwi nie potrzebują zwykli ludzie, ale jak najbardziej ci, którzy na tym zarabiają. W wypowiedzi dla portalu rosyjskiego tygodnika „Argumienty i Fakty” Wadim Denisenko dodaje, że konflikt na południowym wschodzie Ukrainy „podtuczy także już istniejących miliarderów”. Swoje wywody podpiera przykładami. Mówi, że skoro na wschodzie państwa bez ustanku trwają operacje siłowe, to zapotrzebowanie armii na produkty naftowe wzrosło co najmniej 2,5 raza. W tym kontekście stawia pytanie: „kto jest największym dostawcą tych produktów dla struktur siłowych?” I odpowiada: otóż firma Ukrtatnafta, należąca do oligarchy, gubernatora obwodu Dniepropietrowskiego, Igora Kołomojskiego. To ten sam, który obiecywał wypłatę do 10 tys. dolarów za zabitych „zielonych ludzików” – przypomina Denisenko. Jego zdaniem interesujący jest jeszcze taki fakt. Otóż dwa tygodnie przed ogłoszeniem konkursu na dostawy, w Kijowie „w trybie operacyjnym powstały dwie kompanie naftowe mające zaopatrywać żołnierzy ukraińskich”. Zaskakuje także szybkość pracy parlamentu, który „nieprzypadkowo uprościł procedurę zakupów państwowych”. Obecnie przetargi w imię zakupu „artykułów na potrzeby wojska” przeprowadzane są w 2-3 dni. Na dodatek nierzadko podczas otwartej aukcji propozycje składa jeden jedyny oferent. „Argumienty i Fakty” jako beneficjenta konfrontacji militarnej wymieniają także posła Rady Najwyższej (RN) i biznesmena Aleksandra Tabałowa oraz deputowanego rady miejskiej w Łucku Wadima Weremczuka. Pierwszy uzupełnia zapasy mięsa, drugi – masła, przeznaczonych dla wojska. A deputowany RN Władimir Dudka zapewnia żołnierzom medykamenty kosztujące miliony hrywien. Portal przypomina również akcję „Pomóż armii ukraińskiej”, którą obywatele wspierają sumą 5 hrywien przesyłanych drogą esemesową. Zebrano 150 mln hrywien (ok. 13 mln dolarów), za które dowództwo sił zbrojnych „zamierza nabyć śpiwory, kamizelki ochronne i hełmy”. Tylko czy nie będą to „złote śpiwory?” – zastanawia się. Przecież w sklepie śpiwory kosztują 200 hrywien, a te wojskowe szyć będą, „zapewne w zakładzie związanym z jakimś deputowanym” po 500 hrywien za sztukę. Tymczasem żołd szeregowego rzuconego w „gorący rejon” wynosi 2-2,5 tys. hrywien. „Argumienty i Fakty” konkludują, że kiedy przemysł i rynek wewnętrzny padają, a banki są w stanie przedzawałowym, „wojna staje się stosunkowo prostą drogą do ożywienia biznesu”. Opracowanie Onet.pl na podstawie: Argumienty i fakty http://wiadomosci.onet.pl |