Perełki intelektualne Adama Michnika
Red. Adam Michnik (Gazeta Wyborcza) przyznał, że utarczki Polski z Rosją o Ukrainę mają historyczny rodowód i do niedawna oba kraje miały wspólną cechę: „odrzucenie państwa ukraińskiego”. „Dla Polski, Ukraina była Małą Polską Wschodnią, dla Rosjan – Małą Rosją”.

Obecnie, wg A. Michnika „w Polsce istnieje możliwość uznania suwerennego państwa Ukrainy. Podczas gdy Władimir Putin twierdzi, że Ukraina byłaby sztuczna, z polsko-austriacko-niemiecko-masońskie strukturami”.

Alan Posener we wstępie do wywiadu z red. Michnikiem dla „Die Welt”
(http://www.welt.de/print/die_welt/kultur/article128066502/Putins-Propaganda-hat-faschistische-Zuege.html)
skąd pochodzą uwagi A. Michnika nt. wspólnoty poglądów Rosji i Polski na Ukrainę, pisze, że „były „antykomunistyczny dysydent” to jeden „z największych intelektualistów Europy”. Jest to ze wszech miar ciekawy wywiad. Obrazuje w pewnym sensie meandry myślenia grupy polskich intelektualistów o Ukrainie i historycznym uwikłaniu oraz brak umiejętności oceny Kijowa w sposób obiektywny.

Red. Michnik ma spore kłopoty z percepcją Ukrainy.

Pierwszą zadrą jest ojciec – Ozjasz Szechter, swego czasu zastępca członka KC Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy [I tu leży pies pogrzebany - admin]. Na dociekania „Die Welt”, czy doświadczenia ojca wpływają na syna, szef GW uczciwie przyznaje, że gdy Stalin poddał krytyce i czyścił szeregi ukraińskiej partii komunistycznej z „rzekomego ukraińskiego nacjonalizmu”, jego ojciec nie poparł Ukraińców-nacjonalistów, ale zajął stanowisko pro-stalinowskie. Fakt ten red. Michnik ocenia, jako największy błąd w życiu ojca. „Powiedział mi, – wyjaśnia – pamiętaj, że zawsze trzeba stawać po stronie Ukraińców”. I dodaje natychmiast: „Rozumiem to, jako stawanie po stronie prawa, a nie siły. Dlatego stoję dzisiaj, po stronie Ukraińców, w przeciwieństwie do waszego byłego kanclerza Gerharda Schrödera, który stanął po stronie władzy”, w domyśle – rosyjskiej.

Kłopotem dla A. Michnika jest też tożsamość Ukrainy. Dziennikarz „Die Welt” przywołuje opinię jednego z Ukraińców, który twierdził, że „nasz kraj rozwija się na dwuznaczności. Mamy hybrydowe obywatelstwo. Mówimy po rosyjsku i ukraińsku. Mamy cztery cerkwie, katolików, muzułmanów i Żydów. Putin zniszczył tę niejednoznaczność”.

Dla A. Michnika Ukraina to „spóźniony naród”. Wśród w/w cech, szef GW dostrzega najważniejszą – tożsamość radziecką. „Nie ukraińską, nie rosyjską, ale właśnie – radziecką”. Argument tej tezy jest, jak na największego intelektualistę Europy, raczej dziwny i przypomina tęgie łamańce intelektualne. Bowiem, jego zdaniem, Rosja przeżyła „wielki szok, gdy Ukraińcy zaczęli obalać pomniki Lenina”. Przeżyła, dlatego, że uważa, iż „te zabytki powinny umocnić jedność narodów radzieckich”.

Ukraińcom w sięganiu po niezależność, dowodzi dalej A. Michnik, zawsze na przeszkodzie była opcja pro-rosyjska. „Nie było opcji pro-austriackiej i pro-polskiej” dowodzi. Okazało się jednak, że istniała jeszcze opcja pro-niemiecka. Red. Michnik dokonuje ekwilibrystyki myślowej, by to zjawisko wytłumaczyć. W okresie międzywojennym niektórzy ukraińscy politycy doszli do wniosku, że trzeba wykorzystać i tę opcję.

„Niestety, były to hitlerowskie Niemcy – ubolewa Adam Michnik. – To był na pewno czas, w którym faszyzm był popularny w wielu krajach. Również na Ukrainie”. Dlatego ukraiński ruch narodowy w konsekwencji „miał zabarwienie lekko nazistowskie”. Zjawisko to jest wykorzystywane przez rosyjską propagandę – dowodzi dalej red. Michnik.

Szef GW nie widzi sensu rozmów o Ukrainie z Rosją pod prezydenturą Putina: „Nie mówię, że nigdy nie można rozmawiać z Rosjanami”. Ale dopóki jest Putin – nie warto. Bowiem podając rękę Putinowi, trzeba potem policzyć palce, czy są wszystkie i po kolei. „Każdy kompromis z naszej strony – uważa red. Michnik – przyjęty jest, jako słabość. Nie mówię, że trzeba interweniować militarnie, ale co najmniej z jednej strony trzeba nałożyć ostre sankcje”.

Red. Michnikowi w percepcji Ukrainy przeszkadzają też niemieccy socjaldemokraci i ich polityka wschodnia. Nie obeszło się bez Schrödera i jego kontaktów z prezydentem Putinem. Problem, bowiem, nie dotyczy osoby byłego kanclerza, powiązań gospodarczych Niemiec z Rosją, ale wg Adama Michnika dotyczy to całej niemieckiej socjaldemokracji. „Zawsze byłem sceptyczny wobec niemieckiej polityki wschodniej – przyznaje. – Chociaż zawsze podziwiałem Willy Brandta, za to, że ​​uznał polską granicę na linii Odra-Nysa. Ale popełnił zasadniczy błąd, szukając rozmówców tylko wśród komunistycznej elity. Trzymał stronę potęgi realizmu, ale w końcu okazało się, że ta zmiana polityki przez zbliżenie – nie była realistyczna. I ten sam błąd powtarza socjaldemokracja niemiecka dziś”.

O szefie niemieckiej dyplomacji Franku-Walterze Steinmeier red. Michnik nie ma dobrego zdania. Dostrzega jego wysoką inteligencję, ale uważa, że można być inteligentnym i nadal popełniać nieuzasadnione błędy. „Steinmeier powiedział, że można usiąść przy stole i rozmawiać o wszystkim. Ale to jest ten sam błąd”.

I przywołał rok 1938, sprawę Niemców sudeckich i zachowanie Chamberlaina wobec Hitlera. Insynuując dosyć jednoznacznie, że Władimir Putin w sprawie Krymu i Rosjan we wschodniej Ukrainie – postępuje jak Hitler.

Na zakończenie wywiadu Adam Michnik postawił tezę, która szokuje: „Jak zakończyć konflikty etniczne, widzieliśmy na Bałkanach. Jeśli konflikty etniczne wybuchają ponownie, pozostawimy je naszym dzieciom, jako wojenny spadek. W naszym regionie, w Europie Wschodniej, nacjonalizm etniczny jest najwyższy i jest to ostatni etap komunizmu”. [Zgoda! Nacjonalizm koczowników. - admin]

Zofia Bąbczyńska-Jelonek

źródło: http://polish.ruvr.ru


  PRZEJDŹ NA FORUM