Tajemnice Łukaszenki
Tajemnice Łukaszenki ciąg dalszy
Tajemnicza kochanka Łukaszenki

Łukaszenka w przemówieniach często odwołuje się do rodziny jako największej wartości. Wiadomo, że ceni tradycyjną rodzinę. Z homoseksualizmu kpi, nazywając go zboczeniem, choć uważa, że - jak wyraził się podczas spotkania z Radosławem Sikorskim i Guidem Westerwellem - na baraszkujące ze sobą dziewczyny fajnie byłoby popatrzeć.

Łukaszenka po prostu lubi dziewczyny i kobiety. Kiedy przestało mu się układać z Abelską, matką Koli, odebrał jej dziecko i wydał ją za mąż za swojego ochroniarza. Po czym oddał się kolejnej miłosnej fascynacji. Pokochał głos i ciało Iryny Darafiejewej. Piosenkarka tak go zauroczyła, że nadał jej tytuł "Twarzy Białorusi". Wizerunek dziewczyny pojawił się na billboardach w Mińsku i na młodzieżowych podkoszulkach.

Darafiejewa towarzyszy Łukaszence podczas służbowych podróży do rosyjskiego kurortu Soczi i mieszka z nim w rezydencji w Witebsku w czasie "Słowiańskiego Bazaru". Niczym Marilyn Monroe dla Kennedy'ego Darafiejewa zaśpiewała dla Łukaszenki urodzinową piosenkę. Utwór nosił tytuł "Mój niezrównany anioł, nieziemski i nierealny" - dowiadujemy się z książki "Łukaszenka. Niedoszły car Rosji". Ostatni dyktator Europy jest chory psychicznie?

Podobno na biurku Łukaszenki leży zaczytana książka Machiavellego "Książę, czyli traktat o władzy". Condoleezza Rice, amerykańska sekretarz stanu, nazwała Łukaszenkę ostatnim dyktatorem Europy, i to określenie przyjęło się wśród jego przeciwników. Ale Aleksander Grigoriewicz lubi też sam tak o sobie mówić. W wywiadach nazywa siebie "dyktatorem", mówi np.: "ja jako dyktator uważam", "wasz dyktator wam powie". Łukaszenka jest dumny z modelu państwa, który stworzył, i z tego, że jest w nim dyktatorem. Przywiązuje też, jak każdy dyktator, znaczenie do symboli swojej władzy. Jego uwielbienie dla władzy widać choćby po stylu ubierania się. Podczas państwowych uroczystości wkłada strój, który dziennikarze nazwali "mundurem generalissimusa": spodnie z lampasami i wojskową czapkę.

W 2001 r. lekarz psychiatra Dmitrij Szczygielski ogłosił, że Łukaszenka jest chory psychicznie. Doszedł do tego wniosku, obserwując publiczne wystąpienia głowy państwa. Wśród objawów choroby wymienił między innymi skłonność do manipulowania otoczeniem, podejrzliwość, skłonność do objaśniania wszystkiego teoriami spiskowymi, przypisywanie sobie zbyt wielkiego znaczenia i odnoszenie wszystkiego do siebie, skłonność do agresji, niezdolność do poczucia winy. Jeden z najwybitniejszych polityków współczesnej Europy

Na stwierdzenie, że Łukaszenka jest jednym z najwybitniejszych polityków współczesnej Europy, pewnie każdy się wzdrygnie. Ale jeśli nie rozpatrywać wybitności i polityki tylko w kategoriach wartości pozytywnych, to naprawdę jest on politykiem wybitnym - stwierdzają Brzeziecki i Nocuń.

Jako przywódca Białorusi zaczynał w czasach, gdy państwami Europy rządzili Helmut Kohl czy Lech Wałęsa; dziś obaj należą do historii. Gdy Łukaszenka zaczynał rządzić Białorusią, mało kto poza Anglią słyszał o Tonym Blairze, który właśnie został szefem Partii Pracy. Dziś Blair, równolatek Łukaszenki, jest politycznym emerytem, któremu pozostało pisanie wspomnień. Nawet jurny Silvio Berlusconi, starszy o dwie dekady od przywódcy Białorusi, nie utrzymał się tak długo na szczytach władzy i teraz jest ciągany po sądach.

I znów ktoś się obruszy, że nie można porównywać polityka z kraju poradzieckiego z tymi z dojrzałych demokracji, gdzie kadencyjność rządów wymusza ich przemijanie. Spójrzmy zatem na kraje bliżej Białorusi. Łukaszenka doszedł do władzy równocześnie z ukraińskim prezydentem Leonidem Kuczmą i podczas pierwszej kadencji Borysa Jelcyna oraz na długo przed tym, gdy Mołdawią zaczął rządzić Vladimir Voronin (a rządził osiem lat). Dziś oni wszyscy należą do przeszłości, podobnie jak Eduard Szewardnadze w Gruzji czy prezydent Armenii Lewon Ter-Petrosjan. A Łukaszenka się trzyma, równać się może z przywódcami Azji Centralnej pokroju Nursułtana Nazarbajewa. Nie musi przy tym kombinować i robić sobie czteroletnich przerw w byciu głową państwa (jak Władimir Putin), bo jest nią nieprzerwanie od 20 lat. "Jest chory na władzę, żeby ją zachować nie cofnie się przed niczym"

Łukaszenka - jak każdy dyktator - ma swoje słabości. Jak dowiadujemy się z książki "Niedoszły car Rosji" jest on bardzo wyczulony na swoim punkcie, z uwagą śledzi, co się mówi i pisze o nim w kraju. O sobie bardzo często mówi w trzeciej osobie: "prezydent powiedział", "prezydent zrobił", "Łukaszenka obiecał", a to może świadczyć o jego manii wielkości. Wspominając kiedyś kampanię wyborczą w 1994 r., opowiadał, że nawet chorzy Białorusini zdrowieli i szli słuchać jego wystąpień. "Jak w Piśmie Świętym", dodał, aby nie było wątpliwości. Anatol Labiedźka: "Łukaszenka to człowiek kochający władzę".

Były premier Michaił Czyhir: "On jest chory na władzę". Aby zachować władzę, Łukaszenka nie cofnie się przed niczym. Jury Zacharanka, minister spraw wewnętrznych za czasów Łukaszenki (w 1999 r. zniknął bez śladu), po odejściu z rządu mówił w wywiadach telewizyjnych, że poróżniło go z prezydentem to, że nie chciał wykonywać wszystkich jego poleceń. Zdaniem przyjaciół Zacharanki chodziło o użycie siły wobec opozycji.

Bo choć Łukaszenka widzi się w roli troskliwego ojca Białorusinów, to jednak nie wszystkich obejmuje swoją opieką. Opozycja, jego zdaniem, postawiła się poza nawiasem społeczeństwa i te zobowiązania, które Łukaszenka ma wobec narodu, jej nie dotyczą. O nią nie musi się troszczyć. Do tego dochodzi typowy dla dyktatorów lęk przed spiskiem, a spiskowców w dzisiejszym świecie uosabiają w oczach Łukaszenki "kolorowi rewolucjoniści", czyli opłacani przez Zachód opozycjoniści, którzy próbują montować demokratyczne rewolucje. Łukaszenka z dumą podkreśla, że w jego kraju żadna kolorowa rewolucja nie jest możliwa, ale środki, jakie przeznacza na zabezpieczenie się przed tą "zarazą", pokazują, jak bardzo boi się takiego scenariusza, w którym musiałby ustąpić ze stanowiska pod wpływem masowych demonstracji.

Na zdjęciu Łukaszenka w wojskowym mundurze podczas ćwiczeń wojskowych na poligonie w pobliżu Grodna. Niepozorny kagebista zagrodził mu drogę do władzy na Kremlu

Zdaniem autorów biografii Łukaszenki, dyktator na swój sposób Białoruś kocha. Miłością despoty. Ślepą i zgubną. Wszyscy ich rozmówcy, zarówno działacze polityczni, politolodzy i dziennikarze, jak i mieszkańcy Białorusi, powtarzali to samo: "Tak, Łukaszenka kocha Białoruś, uważa ją za swoją".

Łukaszenka zrobił na Białorusi oszałamiającą karierę, z pozycji biednego wiejskiego chłopca doszedł do stanowiska prezydenta kraju. Białoruś nie była jednak szczytem jego marzeń. W pewnym momencie Aleksander Grigoriewicz Łukaszenka dojrzał szansę, by zasiąść na Kremlu jako prezydent państwa powstałego z połączenia Rosji i Białorusi. Moment znów był sprzyjający - postępująca degradacja Borysa Jelcyna zmuszała do rozważania problemu sukcesji po nim.

Wielu Rosjanom podobało się to, co Łukaszenka robił na Białorusi, do dziś zresztą w Rosji można usłyszeć pochwalne wypowiedzi na jego temat. Białoruski prezydent objeżdżał więc wyniszczone transformacją regiony Rosji i podbijał serca jej mieszkańców. Być może niewiele brakowało, a prezydent Białorusi zyskałby dostęp do atomowego guzika.

Łukaszenka nie stanął jednak na czele wielkiego wschodniosłowiańskiego mocarstwa, drogę zagrodził mu niepozorny były funkcjonariusz KGB Władimir Putin. Znając późniejszą historię Białorusi, można sobie tylko wyobrazić, jak funkcjonowałoby to superpaństwo. Być może to, co się dzieje w Rosji pod rządami Putina, nie jest jeszcze najgorszym z możliwych wariantów. "Łukaszenka to lustro, w którym odbijają się Białorusini"

Autorzy zwracają uwagę, że śledząc polskie media, można czasem mieć wrażenie, że na Białorusi mieszka zły Łukaszenka i jedynie garstka dzielnych opozycjonistów, który próbują z nim walczyć. To złudzenie, przekonują, na Białorusi mieszka mnóstwo ludzi, którzy akceptują swojego prezydenta i głosują na niego z przekonaniem.

Kiedy w 1994 r. Aleksander Grigoriewicz zwyciężył uczciwie w pierwszych wolnych wyborach prezydenckich, z miażdżącą przewagą głosów pokonując przedstawiciela nomenklatury Wiaczasłaua Kiebicza, dziennikarze mówili: "Białorusini wybrali prezydenta takiego, jak oni sami". W 1997 r. nieżyjący już dziś wybitny znawca Wschodu Marek Karp w "Gazecie Wyborczej" pisał: "Myślę, że Łukaszenko będzie rządził długo, znacznie dłużej, niż mu się prorokuje. Jest to bowiem dyktatura zgodna z oczekiwaniami społeczeństwa".

Jak czytamy w książce "Łukaszenka. Niedoszły car Rosji", prezydent to lustro, w którym odbijają się Białorusini. I wcale nie jest to krzywe zwierciadło. Aleksander Grigoriewicz jest człowiekiem z ludu, wychowankiem kołchozów. Takich jak on są tysiące. Białorusini są bowiem narodem wiejskim, który przeniósł się do miast dopiero w ostatnich pokoleniach. Białoruś w czasach radzieckich była wielkim gospodarstwem rolnym, krainą lasów i pól, podzieloną na kołchozy i sowchozy. Nawet kultura białoruska jest kulturą ludową a symbolem sytości i białoruskiej kuchni jest tam ziemniak. Sadzenie ziemniaków i ich zbiory kultywuje się na Białorusi niczym państwowe święto.

Ponadto Białoruś była jedną z najbardziej zsowietyzowanych republik imperium. Nic więc dziwnego, że w takim zsowietyzowanym kraju, w którym ludziom brakowało wyraźnej tożsamości narodowej - często mówili o sobie, że są "tutejsi", zamiast że są Białorusinami - prezydentem został właśnie on: swojski facet, mówiący zrozumiałym dla wszystkich językiem, czyli trasianką, mieszaniną białoruskiego i rosyjskiego. Człowiek, dla którego państwo było jak gospodarstwo. Łukaszenka mówił o sobie: "Urodziłem się na wsi i chcę zarządzać gospodarstwem wiejskim".

Związek prezydenta z wsią i jej mieszkańcami jest stale podtrzymywany. Łukaszenka jest podczas wszystkich ważniejszych wydarzeń: gdy się sieje, sadzi ziemniaki, na dożynkach. "Macho, pierwszy chłopak we wsi"

Nie jest on tylko prezydentem z ludu, wychowankiem wsi jak wszyscy inni, to byłoby za mało - stwierdzają autorzy książki. Łukaszenka musi nad wszystkimi królować. To trochę typ macho w stylu południowoamerykańskim lub - jak bardziej swojsko mówi się na Białorusi - pierwszy chłopak we wsi. Łukaszenka ma niepohamowaną potrzebę bycia liderem, kierowania i dowodzenia wszystkimi i wszystkim. Na Białorusi jest nie tylko pierwszy, ale i jedyny. Przeciętny Polak raczej nie jest w stanie wymienić żadnego nazwiska innego czynnego białoruskiego polityka, a przecież mówimy o kraju sąsiadującym z naszym państwem.

Łukaszenka rządzi i jest najważniejszy nie tylko w polityce, lecz także w każdej innej sferze życia. Chociażby w sporcie. W hokeju, piłce nożnej, biegach narciarskich, w pływaniu nikt na Białorusi nie pokonał prezydenta Łukaszenki. Na murawie jest zawsze pod bramką, na mecie pierwszy: inni uczestnicy gry usuwają mu się z pola, by miał możliwość strzelenia bramki bądź dotarcia na metę z numerem pierwszym. A prezydent jakby tego nie widzi. Jego radość z wygranej jest wielka i szczera.

Zresztą w sporcie także lubi wyróżniać się strojem. W drużynie hokejowej jedynie prezydent ma czarny kask, pozostała część drużyny - czerwone. Będzie rządzić jeszcze dekadę?

Łukaszenka jest dobrym Ojcem Narodu: to on o ten naród dba, zapewniając obywatelom świadczenia socjalne, pensje i emerytury wypłacane na czas. W zamian chce tylko jednego: zwołuje obywateli w swoim Dniu Jednomyślności i żąda postawienia krzyżyka przy swoim nazwisku. Łukaszenka znalazł nawet nazwę na ten swój dzień, mówiąc, że odnosi wtenczas "eleganckie zwycięstwo", czyli wygrywa w wyborach prezydenckich, miażdżąc rywali. Jak długo to może trwać? Tego nie zdoła przewidzieć nawet najlepszy analityk.

Może dojdzie do przewrotu pałacowego? Może grupka zapaleńców społeczników pociągnie za sobą ospałe społeczeństwo i obali białoruskiego satrapę, tak jak Majdan na Ukrainie zmiótł Janukowycza? A może Łukaszenka będzie rządzić jeszcze dekadę, w końcu to całkiem młody polityk - zastanawiają się Andrzej Brzeziecki i Małgorzata Nocuń.

Fragmenty książki "Łukaszenka. Niedoszły car Rosji" Andrzeja Brzezieckiego i Małgorzaty Nocuń publikujemy dzięki uprzejmości wydawnictwa Znak.

http://wiadomosci.wp.pl/gid,16676061,kat,1356,title,Tajemnice-Lukaszenki,galeria.html










  PRZEJDŹ NA FORUM