Ukraina-ukryte fakty |
Bękarty wojny Rafał Gan-Ganowicz Do rodzimych mediów głównego nurtu powoli przebił się temat polskich najemników walczących podobno po stronie kijowskiego rządu Jaceniuka przeciw ludowym republikom Donbasu. Polaków poprzedzili Amerykanie. Wkrótce po przejęciu w Kijowie władzy przez obóz tzw. „euromajdanu” zaczęły się mnożyć doniesienia o obecności na Ukrainie zorganizowanych w pododdziały pracowników amerykańskiej firmy „ochroniarskiej” Academi, która dawniej nosiła nazwę Blackwater. Zmieniła ją z przyczyn wizerunkowych na skutek udokumentowanych przypadków morderstw popełnionych przez jej ludzi na cywilach w okupowanym przez USA Iraku, gdzie okupanci zaangażowali „ochroniarzy” z Blackwater na skalę masową. Niedawno rosyjskie i niemieckie media informowały o bezpośrednim udziale „blackwatersów” w działaniach zbrojnych rządu Jaceniuka przeciw donbaskim powstańcom. Pod koniec maja w obiegu medialnym pojawiły się zdjęcia grupy mężczyzn w jednolitych mundurach bez oznaczeń, która brała udział w atakach na Krasnoarmiejsk po stronie kijowskiego rządu i poruszała się cywilnym samochodem o polskich tablicach rejestracyjnych. Na początku czerwca media polskie, niemieckie i rosyjskie zwróciły uwagę na obecność kogoś łudząco podobnego do Jerzego Dziewulskiego u boku Ołeksandra Turczynowa, marionetkowego przewodniczącego parlamentu w Kijowie, który do niedawna pełnił tam również obowiązki prezydenta. Okazało się, że Dziewulskiego faktycznie nie było w Polsce w momencie wykonania zdjęć z Turczynowem. Odnalazłszy się po paru dniach, w zdenerwowaniu tłumaczył swoją nieobecność w kraju wyjazdem do Włoch, a posądzenia o pobyt na Ukrainie nazwał „sk…syńską prowokacją” Rosjan. Dla przypomnienia: Dziewulski, w okresie PRL oficer Milicji Obywatelskiej, przeszedł szkolenie specjalne w Izraelu. Po nastaniu Republiki Okrągłego Stołu od obrony porządku publicznego przerzucił się do pracy dla przestępców: kierował ochroną spółki Art B założonej przez Bogusława Bagsika i Andrzeja Gąsiorowskiego, autorów jednej z największych afer finansowych III Rzeczypospolitej, którzy przed polskim wymiarem sprawiedliwości uciekli ostatecznie do Izraela. Później był szefem ochrony posła Aleksandra Kwaśniewskiego, a po wygraniu przez tego ostatniego wyborów w 1995 r. pełnił funkcję doradcy prezydenta ds. bezpieczeństwa. Przez wiele lat zasiadał w Sejmie (1991-2005), przeważnie jako poseł SLD. Na kanwie wymienionych wydarzeń powrócił, wydawałoby się, dawno zapomniany temat najemnictwa. Międzynarodowe prawo humanitarne oficjalnie potępia i karze działalność najemników, m.in. w I Protokole Dodatkowym do konwencji genewskich, dodanym do nich w 1977 r. W 1989 r. Organizacja Narodów Zjednoczonych przygotowała osobną „Międzynarodową konwencję o zwalczaniu rekrutacji, wykorzystania, finansowania i szkolenia najemników”, lecz podpisało ją niewiele państw (wśród nich Polska). Zakazy najemnictwa pozostają jednak martwą literą; w praktyce problem załatwia już samo stosowanie eufemizmów dla słowa „najemnik”. W Polsce kodeks karny za najemnictwo przewiduje karę więzienia, tymczasem na ogólnodostępnych polskich stronach internetowych można znaleźć ogłoszenia w rodzaju: „Ekspert ds. bezpieczeństwa podejmie pracę za granicą, także w Afryce lub na Bliskim Wschodzie”. Ogłoszenie ilustruje zdjęcie mężczyzny w piaskowym mundurze bez oznaczeń, z twarzą zasłoniętą dużymi ciemnymi okularami. Osobom posiadającym profesjonalną orientację w branży znalezienie takich ochotników niewątpliwie nie nastręcza trudności, nawet jeśli nie afiszują się równie otwarcie. Coraz popularniejsze „prywatne korporacje wojskowe” (private military companies) określają się na przykład jako firmy „ochroniarskie”, a nie najemnicze – i to wystarcza. Znaczenie najemnictwa na świecie ponownie wzrasta, ponieważ w międzynarodowych konfliktach zbrojnych alternatywą dla jawnej inwazji wojskowej, często niewskazanej z powodów politycznych lub propagandowych, staje się tzw. wojna zdalna bądź pośrednia (proxy war), toczona przez państwo nie żołnierzami własnych sił zbrojnych, ale przy użyciu podmiotów zewnętrznych, wspieranych przez to państwo (w tajemnicy lub demonstracyjnie) pod względem logistycznym, finansowym, szkoleniowym, zbrojeniowym, wywiadowczym i medialnym. W charakterze takich podmiotów występować może podjudzona do radykalnych działań opozycja polityczna w innym państwie, podburzone przeciw władzom mniejszości etniczne bądź religijne, ale również legendowani w odpowiedni sposób najemnicy (na przykład udający opozycję lub uciśnione mniejszości). Tego rodzaju wojnę od paru lat prowadzą Stany Zjednoczone i ich sprzymierzeńcy przeciw Syrii, przy dużym wykorzystaniu najemników o otwarcie kryminalnej proweniencji (1). Poważne podejrzenia o zakulisowe wykorzystanie procederu najemnictwa budzi przebieg przewrotu politycznego w Kijowie w lutym bieżącego roku. Swoistym fenomenem naszej kultury politycznej jest zauważalna w środowiskach prawicowych i „narodowych” fascynacja postaciami niektórych najemników, uzasadniana twierdzeniem, że w różnych częściach świata walczyli oni z „międzynarodowym komunizmem”. Wielu znanych najemników epoki zimnowojennej renomę w tym zawodzie zdobywało podczas przewlekłego kryzysu kongijskiego (1960-1965), wśród nich: Francuz Bob Denard, Anglik Mike Hoare czy Polacy Jan Zumbach (2) i Rafał Gan-Ganowicz (3). (Kryzys zakończył dopiero zamach stanu generała-porucznika Josepha-Désiré Mobutu – późniejszego marszałka Mobutu Sese Seko – który opanował sytuację w rozpadającym się państwie i usunął z niego cudzoziemskich najemników.). Kiedy Denard zmarł w 2007 r., jedno z polskich czasopism prawicowych zamieściło na pierwszej stronie jego nekrolog. Ci wszyscy, co z entuzjazmem odnoszą się do wyczynów Boba Denarda w Jemenie, Gabonie, Beninie, Angoli, Biafrze i na Komorach, Mike’a Hoare’a na Seszelach, Amerykanina Roberta MacKenzie w Rodezji Południowej (ob. Zimbabwe) i RPA, Jana Zumbacha w Biafrze czy Rafała Gan-Ganowicza w Jemenie, wydają się nie dostrzegać ich najważniejszego aspektu. Wojny najemnicze rozgrywały się w krajach pozaeuropejskich, a do tamtejszych realiów europejskie podziały ideowo-polityczne mają się nijak. W zimnowojennych konfliktach w Afryce i Azji ludzie i ugrupowania, z którymi wojowali najemnicy, często bywali „komunistami” jedynie w propagandzie ich przeciwników adresowanej do świata zachodniego. Ponadto, żołnierz państwowych sił zbrojnych ma za swoje podstawowe zadanie obronę własnej ojczyzny przed wrogami, także za cenę życia. Dlatego w normalnych warunkach służba wojskowa jest zajęciem zaszczytnym i może być traktowana jako powołanie. Powstają opracowania z zakresu nowoczesnej chrześcijańskiej etyki militarnej (4). Żołnierza charakteryzują więc silna i czysta motywacja moralna oraz oparta na niej postawa etyczna. Nie występują one w przypadku najemnika, który za pieniądze gotów jest jechać do dowolnego kraju i strzelać tam do każdego, kogo wskaże jako cel jego pracodawca. Z moralnego punktu widzenia najemnik to zwykły płatny morderca, choćby brał pieniądze za zabijanie autentycznych komunistów czy autentycznych terrorystów. Co więcej, jeżeli uznamy, że najemnictwo nie jest procederem złym w swej istocie, lecz dopuszczalnym z pobudek ideologicznych, to jego uzasadnienie szybko okaże się łatwo wymienialne. Wicie-rozumicie: wczoraj dobrzy byli płatni zabójcy „walczący z komunizmem” (czyli na ogół za interesy Zachodu), dziś dobrzy są płatni zabójcy „walczący o demokrację” (czyli za interesy Zachodu), na przykład w Syrii czy na Ukrainie. Z powyższy krótkich rozważań wynikają postulaty dwojakiego rodzaju. Pierwsze to postulaty ideowe: środowiska prawicowe oraz „narodowe” powinny na zawsze wyrzucić z panteonu swoich idoli kryminalistów i płatnych morderców pokroju Denarda, Zumbacha i Gan-Ganowicza. Historia i polityka to nie durny hollywoodzki film akcji, nakręcony tak, żeby widz sympatyzował z bohaterem najlepiej władającym spluwą, niezależnie od moralnego charakteru jego czynów. Drugie to postulaty z zakresu praktyki politycznej. Jeżeli na Ukrainie rzeczywiście operują polscy najemnicy i uda im się powrócić stamtąd do kraju, należy wobec nich z całym rygoryzmem zastosować odpowiednie przepisy prawa karnego. Jeżeli natomiast zostaną tam zabici lub wzięci do niewoli, polska służba dyplomatyczna i konsularna powinna zrezygnować ze starań o zwrot ciał, a żyjącym odmówić pomocy i opieki, jakie normalnie zapewnia naszym współobywatelom za granicą. Najemnicy-Polacy walczący dla rządu Jaceniuka prowadzą działania zbrodnicze oraz łamią prawo polskie i międzynarodowe. Niech więc spotka ich los, jaki sami na siebie ściągną. Adam Danek 1.Zob. np.: http://jeznach.neon24.pl/post/106511,jaka-fala-ich-wyzwala 2. Autobiografia: Jan Zumbach, Ostatnia walka. Moje życie jako lotnika, przemytnika i poszukiwacza przygód, Warszawa b.d.w. 3. Autobiografia: Rafał Gan-Ganowicz, Kondotierzy, Warszawa 1991. 4. Zob. np. Innocenty Bocheński OP, Patriotyzm, męstwo, prawość żołnierska, Komorów b.d.w. http://xportal.pl |