Stanisław Michalkiewicz – zatrute pióro do ogłupiania Polaków
Stanisław Michalkiewicz: Kwaśne winogrona premiera Tuska
Bodaj Honoriusz Balzac zauważył, że cmentarze pełne są ludzi niezastąpionych. Pewnie zwłaszcza te, na których „Zbycho” spotykał się z „Rychem” – a skoro tak, to iluż ludzi niezastąpionych musi być w takim, dajmy na to, rządzie pana premiera Tuska? A skoro w rządzie jest tylu ludzi niezastąpionych, to najbardziej niezastąpiony jest niewątpliwie sam pan premier Donald Tusk. I rzeczywiście. Właśnie oświadczył, że nie będzie kandydował na prezydenta, bo gwoli wypełnienia ambitnego programu Platformy Obywatelskiej, musi dysponować realną władzą. W świetle tej deklaracji pana premiera Donalda Tuska nie ulega wątpliwości, że ten ambitny program Platformy Obywatelskiej może zostać wykonany tylko pod jego osobistym kierownictwem. Wprawdzie potwierdza to podejrzenia, że Donald Tusk jest człowiekiem niezastąpionym, ale z drugiej strony zmusza do zrewidowania wizji Platformy Obywatelskiej jako partii skupiającej wybitne osobowości polityczne. Czyż ambitnego programu Platformy Obywatelskiej nie można by zrealizować pod kierownictwem, dajmy na to, posła Janusza Palikota, czy Grzegorza Schetyny, albo nawet i Mirosława Drzewieckiego, do których premier Tusk miał absolutne zaufanie i dlatego właśnie ich zdymisjonował? Teoretycznie by można, ale ta rewolucyjna teoria najwyraźniej nie wytrzymuje konfrontacji z rewolucyjną praktyką, potwierdzoną właśnie tak dobitnie przez deklarację pana premiera Tuska o rezygnacji z kandydowania w wyborach prezydenckich.

W tej sytuacji reputację Platformy Obywatelskiej, jako partii skupiającej wybitne i godne zaufania osobistości można by podtrzymać przyjmując założenie, że premier Donald Tusk nie zrezygnował dobrowolnie z kandydowania w wyborach prezydenckich, tylko starsi i mądrzejsi po naradzie mu tego zakazali. Ze względów prestiżowych nie można oczywiście o tym głośno mówić, więc premier Tusk daje do zrozumienia, że „kwaśne winogrona”, i że ambicje swoje poświęca w służbie narodu i nawet na tę okoliczności nakreślił wizję niezwykle ambitnego programu. Co to za program? Tego jeszcze nie wiemy, ale w takim razie może to być scenariusz rozbiorowy, nakreślony przez strategicznych partnerów. To jest przedsięwzięcie ambitne, a przede wszystkim – wymagające przejęcia ręcznego sterowania tubylczymi dygnitarzami, żeby uniknąć wszelkich niespodzianek. Premier Donald Tusk, który dotychczas udowodnił, ze można na nim polegać, wydaje się takie oczekiwania spełniać. Ciekawe zatem, kogo starsi i mądrzejsi wytypują na prezydenta.
Stanisław Michalkiewicz



  PRZEJDŹ NA FORUM