Nieudane egzekucje kary śmierci
Joseph Clark

13 stycznia 1984 roku Joseph Lewis Clark około godziny 21.00 wtargnął na stację benzynową w Toledo (USA). Uzbrojony w pistolet, sterroryzował pracownika i zażądał od niego pieniędzy. Gdy dostał gotówkę, zastrzelił 22-latka i zbiegł. Po pewnym czasie został schwytany i osądzony. Podczas procesu przyznał się do jeszcze jednego morderstwa. Sędziowie nie mieli dla niego litości, tak jak on nie miał jej dla swoich ofiar.

Ostatni dzień życia skazańca został wyznaczony na 2 maja 2006 roku w Ohio (USA). Egzekucja nie odbyła się bez problemów. Personel medyczny, asystujący przy wykonywaniu wyroku miał duże problemy ze znalezieniem żyły. W końcu udało im się wbić w jedną i rozpoczęli wstrzykiwanie trucizny. Procedury wymagają jednak, by wenflony były umieszczone w dwóch żyłach. Krótko po wtoczeniu śmiercionośnych substancji, skazaniec zaczął przeraźliwie krzyczeć: "To nie działa!".

Uśmiercanie w imię prawa zostało przerwane. Przez kolejne 40 minut sanitariusze poszukiwali odpowiedniej żyły. Skazaniec został zasłonięty kotarą, a świadkowie słyszeli tylko pojękiwania i płacz. W końcu dokonano egzekucji. Morderca zmarł.


  PRZEJDŹ NA FORUM