Ciekawy temat
Jest o czym plotkować
Ależ nam się ruchawka w Polsce porobiła, jakieś mafie – dokładnie nie wiadomo jakie – zaczęły tłuc się po głowach, tak że odpryski na ulice lecą.

Zrobił nam się kryzys w naszym „teoretycznie istniejącym” państwie polskim. Kryzys nie jest wcale teoretyczny bo kiedy jedna mafia drugiej nastąpiła na odcisk, ta druga, dysponując częścią państwowych urzędów, postanowiła się nie tylko odszczeknąć, ale nawet odgryźć. Aj waj, służby dokonały strasznego najścia na niezależną redakcję niezależnego tygodnika „Wprost”, który w naszym teoretycznym państwie uchodził do tej pory za biuletyn informacyjny jednej z mafijnych familii. W naszym teoretycznym państwie takich rzeczy nikt do tej pory nie widział, zabębniono w tam-tamy, zjechali się niezależni warszawscy dziennikarze i jęli lamentować nad gwałceniem wolności. Jak wiadomo, prasa w Polsce jest wolna i może zawsze pisać prawdę, którą jej jedna czy druga mafia odsłoni.
Uderzające jest to, że ludzie, którzy niby przyjmują do wiadomości trudną wiedzę potwierdzoną przez ministra spraw wewnętrznych, że oto państwo polskie istnieje jedynie na niby odwołują się później do pojęć, takich jak sprawiedliwość, praworządność, zachowując się tak, jakby ono istniało naprawdę.
Skoro polską republikę możemy sobie między bajki włożyć, to jest rzeczą oczywistą, że to wszystko, na straży czego państwo stoi, również istnieje jedynie „teoretycznie”. Wygląda na to, że pożytecznych idiotów siać w Polsce nie trzeba, rosną całymi kępami…
O tym, że Polski nie ma, piszemy na łamach tego tygodnika od lat i miło, że dzisiaj zaczynają nam przyznawać rację ludzie, którzy nie muszą się tego domyślać, bo mają informacje i informatorów.
Tu pozwolę sobie przytoczyć anegdotę z lat 80. Otóż warszawski znajomy mojej koleżanki złapał za guzik pewnego korespondenta prasy zagranicznej, zaciągnął go do siebie do domu i po obaleniu pół litra tudzież przeprowadzeniu całonocnej rozmowy uświadamiającej wyłożył, czym jest PRL i jak się sprawy mają. Oświecony w ten sposób korespondent prasy zagranicznej przyznał, że rzeczywiście nie zdawał sobie z tego sprawy, ale na koniec ma tylko jedno ważne pytanie – „co na to wszystko wasz parlament?”.
Dzisiaj ludzie, którzy niby wiedzą, że Polski nie ma, jednak usiłują odwoływać się do instytucji państwowych, zupełnie tak, jak gdyby ta Polska istniała.
Kryzys, o jakim „w bólu” mówi „nasz prezydent”, jest tymczasem szarpaniem się po szczękach kilku interesów, które mają udziały nad Wisłą. Kryzys ów ma na celu wytworzenie przykrywki do uwiarygodnienia dalszych ruchów.
Bo dzisiaj nie tylko nie ma Polski, ale nie ma też Polaków. Istnieje jedynie apatyczne „społeczeństwo”, które łyknie wszystko, co tam mu się w telewizorach zapoda.
W 1956 roku z powodu dodatkowego podatku nałożonego na przodowników pracy i robotników akordowych, zapłonęły komitety w Poznaniu.
W 1970, z powodu podwyżki cen żywności średnio o 23 proc. – zapłonęły komitety na Wybrzeżu.
W 1976 roku z powodu podwyżki cen żywności zapłonęły partyjne budynki w Radomiu i rząd cofnął podwyżki.
Mam kontynuować?
Tymczasem przez minione 25 lat „wolności” okradziono Polaków ze wszystkiego, co mieli wartościowego do ukradzenia, całe warstwy społeczne wypchnięto na margines nędzy, o siedem lat wydłużono czas pracy kobiet, skazano na emigrację zarobkową kilka milionów młodych ludzi, w biały dzień na oczach całego społeczeństwa wybudowano republikę złodziei.
I nie tylko, że nic nie zapłonęło, ale jeszcze kolejne pokolenia po tych rozkrzyczanych robotnikach 56., 70., 76. i – last but not least – 80. roku, złodziei całują w mankiet.
Nie tylko, że nie wychodzą na ulice, ale im przyklaskują.
Dzisiaj, kiedy mafie zaczęły się sprzeczać, dziennikarze rzekomo niezależnej prasy – proszę mi uświadomić, które to tytuły – lamentują, że państwowe instytucje są bezprawnie wykorzystywane…Drodzy koledzy, przylecieliście z księżyca?! W państwach gangsterskich tak to wygląda – i tak na razie jest bardzo „mięciutko”, bo przecież można by zamiast prokuratury uruchomić seryjnego samobójcę, albo mogłoby się okazać, że ktoś jest słabego zdrowia, lub jakaś załoga nie zna się na pilotażu…
Niczym mój zagraniczny dziennikarz z anegdoty, warszawscy Polacy nadal chcą wierzyć, że te patiomkinowskie atrapy nad Wisłą to jednak prawdziwe domy. A tu im – psiakość – siłą, ręcznie tłumaczą zasady polskiego realu.
Kto i w jakim celu wywołał obecny „kryzys”? Nie mam pojęcia, nie jestem cynglem żadnej mafii. A pewnie gdybym wiedział, to i tak ze strachu bym tego nie napisał.
Wariantów jest wiele. Wokół Polski mają miejsce różne przesilenia, zaczęły się ruszać płyty tektoniczne geopolityki. Więc może jest jakaś ważna przyczyna zewnętrzna…
A może po prostu jeden urażony mafioso pogroził palcem, dając do zrozumienia, że ma haki, które nie tylko skompromitują „ważne osoby” przed polską ulicą – bo ta przełknie każdą żabę – ale nawet podważą wiarygodność w oczach „partnerów zagranicznych”. To byłaby już dużo poważniejsza rzecz, o przykrych i rychłych konsekwencjach.
Tak więc mamy wszyscy na lato polski teatrzyk. Będzie o czym plotkować przy piwku nad grillem.
Andrzej Kumor
http://www.goniec.net/



  PRZEJDŹ NA FORUM