Roman Dmowski – „Myśli nowoczesnego Polaka”
W czasie reformacji motłoch napełniony antykatolickimi paszkwilami bezbożnika Lutra zachowywał się tak samo jak najemna dzicz, udająca syryjską opozycję, które teraz przeniosła się do Iraku, aby tam kraść ropę naftową na potrzeby Izraela w przerwie ( Maliki nałożył embargo na import ropy do syjonistycznego bantustanu), gdy dewastuje kościoły chrześcijańskie i meczety sunnickie oraz rabuje stanowiska archeologiczne.
———-
http://www.ultramontes.pl/historia_reformacji_2.htm
„Zwróćmy się teraz, idąc za Szanownym autorem, do naukowych korzyści, jakimi reformacja wzbogaciła ojczystą swą niwę. I tu nie dziwno nam będzie, że same tylko obrazy upadku i pustkowia odsłonią się przed nami. Wszak sam Luter nazywał akademie „jaskiniami zbójów Mördergrube… katedrami Molocha, synagogami zepsucia”. W r. 1521 głosił on przecież publicznie, że „wyższe zakłady naukowe warte są tego tylko, by je na proch zetrzeć – bo nic bardziej szatańskiego, od początku świata nie pojawiło się na ziemi”. Najgwałtowniej upadały uniwersytety północno-niemieckie. W Erfurcie było w r. 1520 – 1521, 311 studentów; w roku następnym 120, w r. 1523 już tylko 72, a wreszcie r. 1524 pozostało ich 34. Uniwersytet Lipski w latach 1508 – 1522 miał poważną liczbę słuchaczów do 6,485. W 14 latach następnych już tylko 1,235. Podobne a nawet bardziej jeszcze rażące straty poniosła najobronniejsza warownia luteranizmu – Wittenberga; a Rostock, w którego akademickich aulach w r. 1525 czterech tylko zasiadało słuchaczów, w latach późniejszych ani jednym nawet okazem poszczycić się nie mógł. W Bazylei r. 1526 zapisało się tylko pięciu nowych studentów; w Heidelbergu w r. 1525 więcej było profesorów niż uczniów. Takiż upadek groził akademii wiedeńskiej, gdzie za Maksymiliana 7,000 młodzieży uczęszczało na różne wydziały – a po wybuchu rewolucji – pozostało z nich – ledwie dwunastu, a wydział prawniczy z powodu braku słuchaczów zupełnie zamknąć musiano.

Melanchton, świadek oczywiście niepodejrzany, te napisał słowa: „Gdyby złoty ów wiek umiejętności, którego my (a zatem przed reformacją) słusznie mogliśmy się spodziewać, rzeczywiście był nadszedł, pisma moje więcej zdobiłoby zalet, lecz zgubna niezgoda (reformacja), w następnych wywołana latach, oderwała mię od naukowej pracy”. Tenże Melanchton pisał z Wittenbergi w r. 1524: „Żyję tu jak na puszczy – otoczeniem moim same tylko poziome umysły”. Na podobną nutę rozwodzi się rektor Erfurtskiego uniwersytetu von Eoban Hessus i wielu innych znamienitszych humanistów. Oto nowe błogosławieństwo des reinen Evangeliums! Że wśród tych zaburzeń szkoły średnie (licea) i ludowe były w prawdziwie opłakanym stanie, rzecz to tak powszechnie i tak dobrze znana, że popierać ją nowymi dowodami, żadnego nie miałoby celu.

Nie mniej obfity owoc wydała „czysta ewangelia”, w rozlicznych a oburzających objawach wandalizmu na polu sztuki. Dowodów dostarcza nam 3 księga II-go tomu „Dziejów” Janssena. Mimowolnie odwracamy oczy z bólem i odrazą od tych rot żołdackich i zbrojnych kup chłopstwa niszczących najcenniejsze zabytki, najpiękniejsze arcydzieła sztuki z iście szatańską radością. W Turyngii upadło 68 klasztorów w czasie wojen chłopskich; w całych zaś Niemczech przeszło tysiąc klasztorów, świątyń i zamków stało się pastwą ognia i grabieży. A ile i jakich zniszczono tam wówczas arcydzieł – to chyba Bogu wiadomo!

Nic też dziwnego, że malarstwo musiało upaść. Hans Holbein młodszy, jeden z pierwszorzędnych mistrzów swego wieku, przymuszony ubóstwem podejmował się malowania drzwi, okien itp. W końcu przyszło mu opuścić ojczystą ziemię i na obczyźnie szukać mniej twardego chleba. Takie same fakty zdarzały się i w Bazylei, gdzie malarze udawali się do magistratu, żebrząc dla swych rodzin pożywienia. Za to pojawił się wówczas nowy rodzaj malarstwa a raczej nieestetycznej bazgraniny, której przedmiotem były karykatury świętych. Łukasz Cranach z Wittenbergi zdobył sobie na tym polu rozgłos smutnej sławy.

A w stosunkach politycznych, czyż lepiej się działo? Większość miast cesarskich i luterskich książąt, wzburzona fermentem francuskiego złota, stawiała opór cesarzowi i najwyższym trybunałom państwa. Nawet z muzułmanem wdawano się w konszachty, a czarodziejski urok tureckich cekinów niweczył najszlachetniejsze zamysły cesarza. Wobec spisku Sickingena, który tylko przez związek książąt mógł być złamanym, stał on bezsilny i bezradny. Tak to już wówczas praktyczne miała znaczenie słynna zasada Butzera, że „gdzie siła, tam i prawo być musi”.

Taki więc widok przedstawia nam reformacja, widok tragicznych wypadków, których ona główną była sprężyną. „Przeszło 150.000 poległych włościan, zgliszcza domów, ruiny tysiąca klasztorów i świątyń, pola i winnice nieuprawione leżące odłogiem, szaty i sprzęty domowe złupione, uprowadzone krowy i owce, konie i uprząż zabrane. Boże wieczny! cóż się stanie z wdowami i dziećmi?”. Tak się skarżył kronikarz berneński Cochlaeus i wielu, wielu współczesnych. Cała budowa państwa chwiała się w swych posadach – zda się słychać już było głuchy trzask łamiących się wiązań!… Z jednej strony zagrażał Turek, z drugiej Francuz czyhał na cesarską koronę… Ciemności w naukach, zupełny zamęt w religii, kłótnie i spory, obelgi i przeklęctwa między reformatorami, powszechny upadek rolnictwa i nędza socjalna – oto żniwo z posiewu „czystej Ewangelii” zebrane!”


  PRZEJDŹ NA FORUM