STANISŁAW MICHALKIEWICZ |
Stanisław Michalkiewicz: Tajemnice wojskowe i bankierskie To się nie mieści w pale – powiedziałby ZOMO-wiec. Prezydent Lech Kaczyński jest najwyższym zwierzchnikiem Sił Zbrojnych, ale oficerowie, a już specjalnie piloci dlaczegoś nie chcą go słuchać. A to nie lądują tam, gdzie im prezydent każe, a to chorują, kiedy prezydent chce, żeby polecieli z nim do Brukseli. Najwyraźniej musza mieć jakiegoś jeszcze wyższego zwierzchnika Sił Zbrojnych, którego po staremu słuchają bez zastrzeżeń. Ciekawe, kto to jest i gdzie rezyduje… Pewnie się tego nigdy nie dowiemy, bo to tajemnica wojskowa, a wiadomo, że kto by zdradził tajemnicę wojskową, zwłaszcza tajemnice tak wielką – umrze podwójnie ciałem i duszą. Pamiętam, jak w czasach studenckich składaliśmy przysięgę wojskową, zawierającą między innymi wzmiankę o „braterskim przymierzu z Armią Radziecką i innymi sojuszniczymi armiami”. Ciekawe, czy mimo transformacji ustrojowej przysięga ta nadal obowiązuje w sumieniu? Nie wiadomo, kogo o to zapytać, może JE abpa Henryka Muszyńskiego? Szczęśliwie odnalazł on oficera SB, który – tym razem z podziwu godną prawdomównością – zeznał, że Ekscelencja został zarejestrowany jako tajny współpracownik bez swojej wiedzy i zgody. Tak prawdomówny oficer na pewno mógłby doradzić również w sprawach konfliktu sumienia w związku z wojskową przysięgą, zwłaszcza, że zawierała ona również inwokację do „surowej ręki sprawiedliwości ludowej”, która miała „dosięgnąć” każdego wiarołomcę. Przy tak poważnej zastawce trudno się dziwić, że oficerowie, a w szczególności piloci, starają się dochować wierności Prawdziwemu Zwierzchnikowi Sił Zbrojnych i ostentacyjnie olewają zwierzchnika tak zwanego „konstytucyjnego”. Inna rzecz, że przy tzw. europejskim nakazie aresztowania cywilbanda też pokazała, że konstytucję ma w du…żym poważaniu. A czy wojskowi sa gorsi od głupich cywilów? Jasne, że nie; wie o tym każde dziecko, które przeczytało „Przygody dobrego wojaka Szwejka”. W tej sytuacji pan prezydent będzie chyba musiał prywatnie wynająć sobie jakiegoś cywilnego pilota, najlepiej z samolotem, to wtedy na pewno będzie mógł polecieć kiedy chce i tam, gdzie on chce. Inna sprawa, że determinacja rządu i samego premiera Tuska, żeby do Brukseli pod żadnym pozorem nie dopuścić prezydenta Kaczyńskiego, skłania do podejrzeń, iż polska delegacja rządowa zamierza dokonać tam jakiejś siuchty, w związku z czym robi wszystko, żeby zachować ją jak najdłużej w tajemnicy. Ciekawe, czy do konfidencji zostanie w tej sytuacji dopuszczony Prawdziwy Zwierzchnik Sił Zbrojnych? Ooo, co do tego nie mam najmniejszych wątpliwości. Kto wie, czy to właśnie nie on jest też prawdziwym autorem owej siuchty, którą rząd tylko wykona, jako organ władzy, bądź co bądź, wykonawczej. W szczególności nurtuje mnie, czy rząd nie zamierza na brukselskim szczycie zaciągnąć jakichści tajnych zobowiązań co do wejścia w życie Traktatu Lizbońskiego jak gdyby nigdy nic? Jeśli taki rozkaz wydał Prawdziwy Zwierzchnik Sił Zbrojnych, to ani chybi tak musiałoby się stać, i to nawet dobrze tłumaczy przyczyny, dla których rząd w tej sprawie nie cofa się nawet przed kompromitacją i śmiesznością. Nie bez kozery Voltaire pisał, że „kiedy Padyszachowi wiozą zboże, kapitan nie troszczy się, jakie wygody mają myszy na statku”. Podczas gdy premier Tusk próbuję zablokować prezydentowi Kaczyńskiemu wejście na pokład samolotu, na świecie krok po kroku pogłębia się kryzys finansowy. Polski, ma się rozumieć, on nie dotyczy; nasza chata, wiadomo – z kraja, a poza tym jesteśmy gospodarczą potęgą, tak samo, jak za panowania Edwarda Gierka, więc my nie, my nie, my nie, my nie, kryzysów nie boimy się! Najciekawsze w tym wszystkim jest to, że najsławniejszy do niedawna geniusz finansowy, w osobie Alana Greenspana, schował się w mysią dziurę i ani myśli spieszyć z pomocą ginącemu światu. A przecież właśnie Alan Greenspan, jako szef Rezerwy Federalnej nie dał się nikomu wyprzedzić w wypłukiwaniu złota z powietrza i za jego czasów podaż pieniądz wzrosła aż o 187 procent, znacznie przewyższając tempo wzrostu produktu krajowego brutto. Ileż rzeczy za te wypłukane z powietrza złoto musieli grandziarze sobie pokupować? Nie zdziwiłbym się, gdyby się okazało, że teraz ukryli swego dobroczyńcę w jakiejś luksusowej kryjówce, skąd nie wolno mu jednak pisnąć, żeby nie psuć reputacji drugiej zmianie geniuszy ekonomicznych, wśród których na czoło wysuwa się sekretarz skarbu Henryk Paulson, dawniej z banku Goldman & Sachs. Już przeforsował obrabowanie amerykańskich podatników na 700 mld dolarów, a to przecież dopiero początek ratowania świata. Ale skoro Grynszpan się ukrywa, to dlaczego świat nie zasięga rady u naszego profesora Balcerowicza? Skoro tak uodpornił naszą gospodarkę i nasze państwo na wszechświatowe kryzysy, to może być coś doradził ginącemu światu? Przecież już Cyprian Kamil Norwid zauważył, że „nie jest światło, by pod korcem stało”, zwłaszcza kiedy larum grają! Stanisław Michalkiewicz www.michalkiewicz.pl |