Roman Dmowski – „Myśli nowoczesnego Polaka”
Dmowski – mistrz pisarstwa



„Boże kochany! Ile razy ja sobie mówiłem: dlaczego nie jestem artystą! Taką miałbym ochotę przedstawić tę duchową katorgę, którą przeszedłem w murach gimnazjalnych!… Nie zrobiłbym tego dla polityki, ale dla sztuki, bo co to za temat?” Tak napisał Roman Dmowski w liście do Stefana Żeromskiego z 23 września 1895 roku, na wiadomość o powstawaniu „Syzyfowych prac”.

Roman Dmowski i prof. Ignacy Chrzanowski (1911)

Aluzje osobiste o kłopotach w gimnazjum odnoszą się do jego doświadczeń osobistych, które rzeczywiście zastanawiają tym, jak przyszły ideolog mógł do nich dopuścić. Ale przede wszystkim zwraca uwagę w liście admiracja dla sztuki, dla pisarstwa. Czyżby politykiem został Dmowski z konieczności jako niewydarzony literat?

Polityka i literatura

Wielu wybitnych ludzi wychodzi na świat, w różnych dziedzinach, zaczynając od pisania literatury i nie ma w tym nic dziwnego. Ale Roman Dmowski literatem, z upodobania i z oddania się, pozostał do końca życia. W roku 1890 rozpoczął działalność twórczą (nowelą o uliczniku warszawskim ogłoszoną w „Kurierze Lwowskim”). Skądinąd wiadomo, że uprawiał w tym czasie krótkie formy literackie, ale niewiele o tym da się powiedzieć.

Przez całe życie natomiast jego wielkim pragnieniem było napisać wielką powieść. Podejmował próby w tym zakresie. Sprawdziwszy się w powieści „W połowie drogi” (z ideą przewodnią służby narodowej zamiast szukania kariery), ogłosił w roku 1931 pod pseudonimem Kazimierza Wybranowskiego zaskakująco udaną powieść-reportaż „Dziedzictwo”, utwór wyjaśniający, jakimi metodami działa „związek uczynnym grabarzy”, czyli wolnomularstwo. Trzeci podobny utwór Dmowskiego, który miał być osnuty na kanwie mordu w Sarajewie, nie został dokończony.

Pozycją najwyżej ocenianą w dorobku literackim polityka i ideologa jest utwór pt. „Dziedzictwo”. Jak pisze Michał Kałuski (Wrocław 1993, wyd. III) we wstępie do powieści: „Dmowski poruszył w niej wyjątkowo bardzo aktualny i jak się okazuje zawsze bardzo drażliwy temat, a mianowicie rolę masonerii zarówno w życiu jednostkowym, jak i publicznym. W „Dziedzictwie” masoni występują jako „uczynni grabarze”, a ich czołowym przedstawicielem jest Culmer, najważniejszy przeciwnik głównego bohatera Twardowskiego.

Akcja zaczyna się od przyjazdu głównego bohatera z Paryża do kraju na pogrzeb stryja. Przejmuje on majątek po nim, lecz na przeszkodzie stają masoni. Po sprawiedliwych śmierciach Culmera i służącego Grzegorza, Zbigniew Twardowski szczęśliwie z żoną Wandą osiada w Warszawie, stając się bogatym i wolnym.

Dmowski w tej książce przestrzega przed masonami, podobnie jak gdzie indziej przed Żydami. Ale rzecz jest ciekawa. Akcja pnie się w górę, narasta napięcie, happy end okazuje się dobrym rozwiązaniem. Obecny w niej jest spirytualizm, brak metafizyki, obowiązuje nastrojowość grozy, nie ma czułości; styl jest męski, zdecydowany, unika autor ozdobników. Wydarzenia prowadzi żelazna logika, zwieńczona u końca, jak w dobrym utworze publicystycznym, katharsis, nie wybuchem, rozjaśnieniem, nie doprowadzeniem do niewiadomej.

Szkoda wielka, że nasi krytycy nie zajęli się działalnością literacką Dmowskiego, mając na uwadze jego rolę inspiratorską i pisarską. A śledził życie literackie niewątpliwie. Sam był też wszechstronny; w pisarstwie obok utworów pisywał krytyki literackie. Ta dziedzina interesowała go bardzo długo. W liście do S. Żeromskiego z 23 września 1895 roku narzeka na ogólny brak krytyki w Galicji i Poznańskiem, samemu podejmując próby w tym zakresie bardzo życzliwie przyjmowane. Jako recenzent zamieścił, a tyle przynajmniej wiadomo, ocenę „Bez dogmatu” Sienkiewicza („Głos”, 1891), „Dwóch biegunów” („Głos”, 1893), „Rozdziobią nas kruki, wrony…” Żeromskiego („Przegląd Wszechpolski”, 1 sierpnia 1895), „Ziemi obiecanej” Reymonta („Przegląd Wszechpolski”, 1899).

Wiktor Buttler, który sporządził bibliografię prac Romana Dmowskiego („Prosto z mostu” 1939 nr 3, s. 7) pominął wiele z publikacji beletrystycznych i krytyczno-literackich ich autora, już choćby dlatego, że skrywał się pod pseudonimami (dwa takie odkrył), ale znajomość dorobku artystycznego Dmowskiego jest przez to niepełna i powierzchowna.

Ale nominacja na pisarza wielkiego kalibru została uroczyście podniesiona w 1927 roku (6 grudnia) na Uniwersytecie Poznańskim faktem przyznania Dmowskiemu nagrody literackiej miasta stołecznego Poznania. O dorobku literackim polityka nikt prawie nie wiedział, skąd zatem wziął się pomysł okrzyknięcia Dmowskiego pisarzem? I to godnym najwyższego lauru nazwanego imieniem Jana Kasprowicza, a nadanym w otoczeniu Ignacego Chrzanowskiego i patrona nagrody?

Rzecz trzeba wyjaśnić. W paragrafie I Statutu „Nagrody Literackiej” czytamy: „Nagroda Literacka stołecznego miasta Poznania im. Jana Kasprowicza… przyznawana będzie poczynając od roku 1927, co dwa lata jednemu z żyjących autorów polskich… za całokształt jego działalności na polu literatury (poezji, powieści, dramatu, studiów i krytyki literackiej, piśmiennictwa politycznego i społecznego”. Tyle preambuła statutu, a obronę Dmowskiego i wskazanie jego zasług dla pisarstwa dał sam Ignacy Chrzanowski w artykule „Literatura a naród”, 1936, za co Poznań przyznał nagrodę literacką Dmowskiemu?

To jasne: do nagrody ma prawo także i ten, kto pracuje na polu „piśmiennictwa politycznego i społecznego”, a któż pracuje u nas w tej dziedzinie owocniej od Dmowskiego? „Przegląd Wszechpolski”, „Myśli nowoczesnego Polaka”, „Upadek myśli konserwatywnej w Polsce”, „Niemcy, Rosja i kwestia polska”, „Wewnętrzna polityka narodowa”, „Anglia powojenna i jej polityka”, „Polityka polska i odbudowanie państwa”, „Kwestia robotnicza wczoraj i dziś”, „Społeczeństwo Poznańskiego i Pomorza w odbudowanej Polsce”, „Zagadnienia rządu”, „Kościół, naród i państwo” – oto nie wszystkie wprawdzie, ale najważniejsze – do roku 1927 – owoce pracy Dmowskiego na polu piśmiennictwa politycznego i społecznego; zapewniają mu one bardzo wybitne stanowisko w historii naszej literatury politycznej, a niektóre z nich także w historii naszej literatury w ogóle: bo czy można sobie wyobrazić historię literatury polskiej XX wieku bez „Myśli nowoczesnego Polaka” i bez „Polityki polskiej?” Historyk literatury polskiej, gdyby te pisma pominął, dopuściłby się grzechu równie śmiertelnego, jak gdyby pominął pisma Modrzewskiego, Konarskiego, Staszica, Kołłątaja.

Należy w tym miejscu skierować apel, by „Myśli nowoczesnego Polaka” umieścić dziś w lekturach szkolnych i by pisać o nich w historii literatury polskiej. Odznaczają się przejrzystością stylu, jego oszczędnością, jasnością, prostotą, dobitnością. Styl Dmowskiego jest antytezą stylu „sentencjonalnego”, dlatego jest ciągle nowoczesny czy nawet modny.

Piotr Grzegorczyk w artykule „Pisarstwo Dmowskiego” („Prosto z mostu” 1939 nr. 3. s. 4) podjął się wskazania wartości artystycznych tego pisarstwa i wywodził: „Jak pisał Dmowski? Dukt jego pisania jakby zwierciadło charakteru, taka w nim siła, ekspresja woli, konsekwencja, niezmienność, a przede wszystkim prostota i jasność”. A dalej: „Dmowski nasyca swoje książki wartością intelektualną”. Sumując swoje spostrzeżenia, rzuca syntetyczne zdania: „Dmowski był nie tylko wielkim pisarzem, ale też znakomitym opowiadaczem (…) Przemawia do każdej duszy gorącym patriotyzmem”.

Politykę miał we krwi. Batalia rozegrała się w ostatnim piętnastoleciu XIX wieku i w pierwszym wieku XX. Wtedy zaczął organizować się ruch narodowy i osiągnął apogeum rozwoju w Polsce pod zaborami. Zachodził szeroki proces pogłębiania się życia gospodarczego i umysłowego, wzrost form ujmujących życie publiczne. Brakowało tylko niepodległości i stan ten dawał się odczuć niechęcią do otwartej walki, obawą przed starciem zbrojnym, ustępującą co prawda powoli w kolejnych latach po powstaniu styczniowym, ale ciągle silną. Ze względów politycznych trzeba było inaczej przygotować się do osiągnięcia celu, jakim była niepodległość kraju. Trzeba było zrzeszać się w partie i zajmować dogodne pozycje do zdobycia władzy metodycznie, sposobem, umiejętnie prowadzoną grą, przy stałej czujności patriotycznej.

Dmowski przemawia przez pisarzy

Roman Dmowski wpływał na społeczeństwo nie tylko przez twórczość własną i działalność polityczną, ale także przez liczne kontakty ze środowiskami intelektualnymi. Nie mogąc zrealizować się w sztuce pisarskiej jako literat lubił utrzymywać i prowadzić żywą wymianę myśli z pisarzami. Docierał do nich przez organizacje narodowe i pisma polityczne, wykazując osobisty stosunek do ludzi pióra. Uważa się, że kulturę literacką miał szerszą niż filozoficzną, toteż na jej kanwie docierał do umysłów, serc i pracy pisarskiej wielu twórców. Przystawał chętnie z wybitnymi pisarzami: Sienkiewiczem, Kasprowiczem, Reymontem, Weyssenhoffem, zbliżał się, to znów oddalał od T.T. Jeża, Żeromskiego, zapoznał się ze Stanisławem Wyspiańskim i Adamem Grzymałą-Siedleckim.

Z cudzoziemców odwiedzał we Francji Maurrasa i Bainville’a, gościł w Chludowie Chestertona, przyjaźnił się z Zofią Casanova-Lutosławską, Corradinim, który go zaliczał do polityków „jasnowidzących” rozumiejąc przez to niezwykły jego dar przewidywania przyszłości, a w 1926 roku (w Rzymie) namawiał do rozpropagowania akcji nacjonalistycznej na całym świecie.

Wyrastał w kulcie dla literatury, i to szczególnie klasycznej, poznał ją dogłębnie, przytaczał ją i o niej dyskutował. Tadeusz Bielecki w „Okruchach wspomnień” (Szkoła Dmowskiego, Gdańsk 2000) wspominał tak:

„Prezes miał znakomitą pamięć. Potrafił recytować godzinami zarówno prozaików jak i poetów. Również deklamował własne wiersze, pełnie dowcipu i satyry, nie oszczędzając nikogo. Oczywiście wiersze pisał dla zabawy, a kiedy prof. Ignacy Chrzanowski chciał je zebrać i wydać dla przyjaciół, stanowczo się temu sprzeciwił..

Pamiętam, że deklamował po grecku „Iliadę” Homera i Tucydydesa, po łacinie – Cezara, Tacyta i Cycerona, po hiszpańsku Calderóna, po rosyjsku – Puszkina i Lermontowa, Gogola i wstęp do historii Rosji Karamzina oraz bajki Kryłowa. Nadto klasyków francuskich i romantyków polskich oraz Jana Kochanowskiego i Ignacego Krasickiego. Bardziej go pociągał Mickiewicz niż Słowacki, choć przyznawał temu ostatniemu wielki kunszt poetycki”.

Ludzie pióra to nie tylko pisarze, są nimi również znawcy języka polskiego i historii. Poprzestawał z nimi, by poszerzyć swoją wiedzę, a równocześnie wyćwiczyć i ulepszyć styl wypowiedzi. Wspomniany Bielecki, przez długie lata osoba numer dwa w ruchu narodowym, wspomina dalej: „prof. Ignacy Chrzanowski w czasie pobytu Dmowskiego w Krakowie z okazji zjazdu dzielnicowego obozu Wielkiej Polski, zaprosił do siebie na wieczór obok Prezesa wielką trójkę znakomitych polskich językoznawców: prof. Jana Rozwadowskiego, prof. Jana Łosia i prof. Kazimierza Nitscha. Cóż to była za uczona biesiada. Profesorowie musieli się nielada wysilać, aby wyjaśnić wątpliwe kwestie z zakresu słowotwórstwa, fonetyki i językoznawstwa porównawczego, które wysuwał Prezes”.

Miał również Dmowski zainteresowania historyczne. Zwołał do Chludowa, gdzie mieszkał, dwudniowy „zjazd historyków”. Uczestniczyli w nim, żywo podnosząc kwestie z przeszłości i dzisiejsze, prof. Władysław Konopczyński, prof. Kazimierz Tymieniecki, prof. Ignacy Chrzanowski, Kazimierz Marian Morawski, prof. Zygmunt Wojciechowski, prof. Karol Stojanowski i inni.

Przywódca ruchu narodowego zawierał znajomości również z politykami w różnych okolicznościach, ale to sprawa osobna. Ważne, że znał od młodości środowisko warszawskich pisarzy, wśród którego wyrastał, wchodził z nimi w komitywę jako początkujący działacz i ideolog. Tak zaprzyjaźnił się z założycielem Ligi Polskiej, Zygmuntem Miłkowskim (T.T. Jeż), który z czasem ustąpił mu miejsca w tej organizacji przyczyniają się do powołania ruchu narodowego na ziemiach polskich w ogóle.

W młodości zbliżył się do Stefana Żeromskiego. Jako rówieśnicy studiowali obok siebie w Warszawie, Dmowski na wydziale przyrodniczym Uniwersytetu Warszawskiego, Żeromski w Szkole Weterynaryjnej. Pracowali obydwaj w tajnych kółkach kierowanych przez Związek Młodzieży Polskiej, tzw. „Zet”. Zbliżyły ich podejmowane próby literackie, Dmowski bowiem zaczynał pisarstwo jako nowelista i krytyk. Łączyła ich wreszcie współpraca w „Głosie”, gdzie pisywali niemal w sąsiedztwie. Żeromski zapisał w pamiętnikach pod datą 1889 roku, jak zetknął się z Dmowskim w Warszawie na uroczystościach rocznicy powstania listopadowego. Z czasem do osobistych kontaktów dochodzi wymiana listów, obfita korespondencja, do tej pory nie do końca wydana.

Widywali się, a przynajmniej raz na pewno, Dmowski z Wyspiańskim. Tadeusz Bielecki zanotował: „Dmowski znał i spotykał Wyspiańskiego w domu swych przyjaciół, prof. Lutosławskich. Wspomina o tym córka profesora, Izabella Wolikowska w książce „Roman Dmowski, człowiek, Polak, przyjaciel” (Chicago, 1961): „Wyspiański wpadł kiedyś do profesorstwa na kolację, siedział dwie godziny, ale… milczał i słuchał. Nazajutrz powiedział pani Sewerowej-Maciejowskiej, że się „świetnie bawił”. Słyszałem też o tym epizodzie z ust Dmowskiego z małą odmianą, że Wyspiański mówił tak w kawiarni Michalika na Floriańskiej”.

Dmowski widywał pisarzy i rozmawiał z nimi w różnych okolicznościach. Sienkiewicza pozyskał przed wydarzeniami 1905 roku. We wrześniu 1912 roku w towarzystwie Jarońskiego wybrał się z Janem Weyssenhoffem na polowanie na kuropatwy do znajomych w Suchedębiu (przed wyborami w Warszawie). Na podstawie relacji Jana Skotnickiego, przytoczonej przez Bieleckiego wiadomo, że wiosną 1913 roku w jego obecności w pewną niedzielę gościł Dmowski na obiadku ze zrazami i kaszą i węgrzynem, przy czarnej kawie u Władysławowstwa Reymontów. Widywał polityk Jana Kasprowicza we Lwowie i w Poznaniu.

Wiadomości o tych spotkaniach są fragmentaryczne i zapewne będą stale uzupełniane przez zapisy pamiętnikarskie, listy, dokumenty, które opuszczą przepastne szuflady biurek. Dość powiedzieć, że nie stały się tylko wydarzeniem towarzyskim, ale odcisnęły ślad na dziełach literackich i obrocie myśli politycznej i świadomości narodu. Pomagając pisarzom w publikowaniu ich utworów na łamach swoich pism, wywierając wpływ przez swoje książki i artykuły, przekonując i przyciągając ich do siebie, ukazując nową wizję w procesie odzyskiwania niepodległości Polski, kształtował poglądy pisarzy i wpływał na ich idee wyrażane w postawie i w książkach po to, żeby ich przekaz tchnął nowego ducha, w sposób pośredni, na nieświadomy jeszcze rój siły i tożsamości narodu.

Tak – pod wpływem Dmowskiego zrodziły się „Syzyfowe prace” i „Wiatr od morza” Żeromskiego, „Wyzwolenie” Wyspiańskiego, „Ziemia obiecana” Reymonta, „Wiry” Sienkiewicza, poezje Kasprowicza itd. Rzecz to nieobojętna, od haseł schyłkowych, modernistycznych, idee Młodej Polski przesuwały się do haseł państwowotwórczych. Zaczęto teraz myśleć innymi kategoriami, wysuwać nowe cele, tym razem bliższe potrzebom większości Polaków. U progu I wojny światowej społeczeństwo było, trzeba powiedzieć – przygotowane na wydarzenia dziejowe. W zdrowym organizmie mogło przyjąć na siebie role podmiotu w nowym podziale politycznym Europy.

Polityka a życie

W połowie maja 1920 roku ojczyzna była wolna, ale skłócona sporami stronnictw o konstytucję i reformę rolną uwikłaną też w wyprawę kijowską. Dmowski wraz z całym obozem, tzw. wówczas Związkiem Ludowo-Narodowym, któremu przewodzili w sejmie St. Głąbiński i St. Grabski, był też wyprawie przeciwny. Po zwycięstwie pod Warszawą jego linię graniczną na wschodzie realizowali z pewnymi odchyleniami J. Dąbski i St. Grabski. Był wtedy od stycznia 1919 roku posłem stołecznym na sejm ustawodawczy.

Walka narodowców z lewicą i kołami belwederskimi przeciągała się, a zniecierpliwiony Dmowski coraz krytyczniej patrzył na efekt tego stanu rzeczy: ubożenie kraju, niebezpieczną grę masonerii i żydostwa oraz rozbicie społeczne. Młodzi narodowcy, chcąc zapobiec niekorzystnym zjawiskom podsunęli starym projekt powołania nowej organizacji ideowej. 4 grudnia 1926 roku Dmowski inauguruje na zjeździe w Poznaniu nowy twór polityczny zwany Obozem Wielkiej Polski. Stawiał sobie za cel „przekształcenie psychiki narodu, jego charakteru i pojęć w duchu życiowych powojennych konieczności Polski jako mocarstwa; jego struktura miała się oprzeć na autorytecie moralno-intelektualnym kierowników i na karności członków”.

W roku 1928 Dmowski przekształcił Związek Ludowo-Narodowy w Stronnictwo Narodowe i przyjął taktykę niewiązania się z żadną partią. W lutym 1934 roku powstała w stronnictwie Sekcja Młodych Stronnictwa Narodowego pod przewodnictwem Tadeusza Bieleckiego. Równocześnie wielu młodych w stolicy pozbawił go tego roku Obóz Narodowo-Radykalny.

W 1937 roku Dmowski był wyczerpany pracą, utarczkami i trudami. W Komitecie Głównym Stronnictwa Narodowego zaproponował zarząd złożony z dziesięciu członków i była to jego ostatnia decyzja polityczna. Od czerwca 1938 roku dogasał w Drozdowie pod Łomżą. Niegdyś oddany pozytywista, zbliżył się teraz do integralnego katolicyzmu i wrócił do praktyk religijnych. Częściowo sparaliżowany, dostał zapalenia płuc i pożegnał się ze światem w nocy z 1 na 2 stycznia 1939 roku.

Przed śmiercią na miejsce pochówku wybrał cmentarz najuboższych na Bródnie w Warszawie, gdzie spoczywają jego rodzice. Trumnę przewieziono na chłopskich saniach z Drozdowa do Łomży, stąd koleją pod eskortą sztandarową Stronnictwa Narodowego do Warszawy, a później przyjaciele na swoich barkach do Katedry św. Jana. Olbrzymi pochód kroczył po nabożeństwie na cmentarz bródnowski. Bogate koła Warszawy przeważnie świeciły nieobecnością; ubogie, zwłaszcza na Pradze, pogrążone były w głębokiej żałobie.

Stanisław Stanik

Przypomnienie historii i założeń ruchu narodowego było konieczne, bowiem z nim związały się losy pisarzy. Warto o tym pamiętać w 150. rocznicę urodzin Romana Dmowskiego.

Myśl Polska, nr 27-28 (6-13.07.2014)
http://mysl-polska.pl


  PRZEJDŹ NA FORUM