STANISŁAW MICHALKIEWICZ
Wścieklizna ante portas

Jestem wściekły – deklaruje minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. Któż może lepiej od niego wiedzieć – jaki jest? Nikt lepiej od niego wiedzieć tego nie może, więc skoro twierdzi, że jest wściekły, to na pewno tak jest.

No dobrze, ale skoro tak, to wypada przypomnieć, że już wcześniej i to wielokrotnie, z Kancelarii Premiera dochodziły informacje, że premier Tusk się „wściekł”.

Na czym to polegało, czy na przykład toczył pianę, albo kąsał przypadkowe osoby spośród swego otoczenia („minister, co przetrzymał dwieście mów w Genewie, ugryzł w nogę sąsiada i sam o tym nie wie”) – tego oczywiście nie wiemy, bo to tajemnica państwowa, natomiast czy te wszystkie deklaracje i doniesienia nie mogą wzbudzić podejrzeń, iż w środowisku Umiłowanych Przywódców mamy do czynienia z przypadkami wścieklizny, a może nawet z początkiem epidemii?

To jest możliwe, a skoro tak, to wypada przypomnieć, że w trosce o bezpieczeństwo naszej biednej ojczyzny, wielokrotnie wskazywałem na potrzebę przebadania pana posła Stefana Niesiołowskiego przez jakiegoś dobrego weterynarza – bo poszlaki wskazują właśnie na niego, jako źródło zakażeń. Na co dzień sprawia on wrażenie człowieka o zszarpanych nerwach, a to właśnie mogą być te niepokojące objawy.

Deklaracja pana ministra Sikorskiego została złożona w momencie, gdy tygodnik „Wprost” wydrukował fragmenty nagranej przed trzema laty rozmowy byłego wicepremiera i ministra edukacji w rządzie premiera Jarosława Kaczyńskiego, a obecnie mecenasa Romana Giertycha z redaktorem Piotrem Nisztorem.

Przedmiotem tej rozmowy, z której „Wprost” drukuje in extenso tylko wypowiedzi Romana Giertycha, a wypowiedzi pana Nisztora omawia, nawiasem mówiąc w tonie niesłychanie dla niego pochlebnym – więc przedmiotem tej rozmowy był szantaż i to podwójny. Po pierwsze – mecenas Giertych próbował namówić p. Nisztora do odstąpienia od publikacji książki o Janie Kulczyku, od lat zajmującym pierwsze miejsce na liście najbogatszych Polaków, za wynagrodzeniem w wysokości 400 tys. złotych, a po drugie – mecenas Giertych proponował p. Nisztorowi utworzenie spółki, która zajmowałaby się szantażowaniem najbogatszych Polaków.

Mechanizm tego szantażu wyglądał tak, że p. Nisztor zbierałby kompromaty i pisałby kolejne książki, a potem – oczywiście za odpowiednią opłatą – odstępował od ich publikacji, zaś mecenas Giertych zapewniałby mu osłonę prawną.

Gwoli ukazania kontekstu sprawy warto dodać, że „Wprost” opublikował te rewelacje w momencie, gdy mec. Giertych w imieniu ministra Sikorskiego zawiadomił prokuraturę o zorganizowanej grupie przestępczej, dokonującej nielegalnych podsłuchów, w której uczestniczy również redakcja tego tygodnika. Mec. Giertych nie zaprzecza, że projekt utworzenia takiej spółki panu Nisztorowi przedstawił, ale twierdzi, że to była tylko „legenda”, która miała skłonić p. Nisztora do współpracy z mec. Giertychem w sprawie odstąpienia od publikacji książki o Janie Kulczyku.

Rzecznik Jana Kulczyka twierdzi, że miliarder wcale mec. Giertychowi takiej misji nie powierzał. Inna sprawa, że mec. Giertych nie twierdzi, że zlecenie otrzymał od Jana Kulczyka, tylko od jego przyjaciela, który chciał mu zrobić taki prezent. Jak tam było, tak tam było – być może wyjaśni to Rada Adwokacka, która wszczęła wobec mec. Giertycha stosowne postępowanie, a być może niczego nie wyjaśni, tylko wszystko, włącznie z całą aferą podsłuchową, zakończy się wesołym oberkiem.

Jest to prawdopodobne tym bardziej, że w najwyższych kręgach władzy, nadzorujących i nakręcających Umiłowanych Przywódców naszego nieszczęśliwego kraju musiała zapaść decyzja o ochronie państwa przed „destabilizacją”. W związku z tym zarówno pan premier Tusk, jak i Umiłowani Przywódcy drobniejszego płazu przechodzą do porządku nad treścią podsłuchanych rozmów, nieubłaganym palcem wskazując po pierwsze – na nielegalny charakter podsłuchów, a po drugie – na konieczność ochrony państwa przed destabilizacją. Taką argumentacją posługują się dzisiaj wszyscy Umiłowani, co wskazuje na jeden ośrodek dyspozycyjny.

Rozbierając sobie jednak z uwagą sprawę pana mec. Giertycha niepodobna nie zauważyć co najmniej dwóch rzeczy: po pierwsze – że wspomniana spółka szantażująca najbogatsze osoby w państwie musiałaby korzystać nie tylko z ochrony prawnej – co ewentualnie mógłby zapewnić mec. Giertych, chociaż również w tej dziedzinie raczej nie przeceniałbym jego możliwości – ale przede wszystkim musiałaby korzystać z ochrony politycznej, bez której ochrona prawna mogłaby okazać się nic nie warta. A kto mógłby udzielić takiej ochrony politycznej? Z uwagi na to, iż nie tylko towarzyska zażyłość pana mec. Giertycha z panem ministrem Sikorskim stanowi tajemnicę poliszynela, podejrzenia siłą rzeczy kierują się w jego stronę.

Polityczna pozycja pana ministra Sikorskiego, który przebył długą drogę od „Szpaka” do potencjalnego kandydata na ministra spraw zagranicznych Unii Europejskiej po angielskiej komunistce pani Ashton, mogłaby być może wystarczyć do zapewnienia politycznej ochrony takiej spółce, – chociaż niekoniecznie, bo – po drugie – nie zapominajmy, że obiektem szantażu miały być najbogatsze osoby w kraju.

Ja przynajmniej niektóre z nich podejrzewam, że administrują kapitałami powierzonymi im przez razwiedkę i chociaż przez te wszystkie lata mogli dorobić sobie coś na boku na własny rachunek, to przecież nadal muszą się rozliczać. Zagadkowe niepowodzenia, jakie ostatnio dotknęły pana Ryszarda Krauze, po którym stanowisko przewodniczącego rady nadzorczej spółki „Petrolinvest”, kontrolującej spółkę „Silurian”, posiadającą wiele koncesji na eksploatację gazu łupkowego w Polsce objął w grudniu ubiegłego roku 35-letni pan Marcin Dukaczewski, syn ostatniego szefa Wojskowych Służb Informacyjnych, pana generała Marka Dukaczewskiego, pokazują, że te podejrzenia nie są pozbawione podstaw.

W takiej jednak sytuacji pozycja polityczna pana ministra Sikorskiego mogłaby jednak okazać się zbyt wątła do zapewnienia takiej spółce ochrony politycznej, zwłaszcza gdyby osobistości szantażowane otrzymały auxilia od okupującej Polskę razwiedki.

Co więcej – ujawnienie przez „Wprost” planów pana mec. Giertycha musiało wzbudzić w tych kręgach zrozumiałe oburzenie i pragnienie wymierzenia kary, a w tej sytuacji „wściekłość” pana ministra Sikorskiego wydaje się bardziej zrozumiała. Na razie korzysta on z formuły ochrony państwa przed destabilizacją, ale przecież w którymś momencie również ta formuła, podobnie jak wszystko na tym świecie, wyczerpie swoje możliwości, no a wtedy – „żegnajcie mi na zawsze chłopcy i dziewczęta, żegnajcie druhowie i ty, miłości ma!”

I pomyśleć, że wszystko za sprawą paru nieostrożnych słów, jakie w nieodpowiednim towarzystwie wypowiedział przy wódeczce pan mecenas Giertych! Podczas przesłuchania przez resortową „Stokrotkę” mecenas Giertych starał się trzymać fason, ale niewiele mu to dało, bo pod koniec inwestygacji „Stokrotka” rzuciła mu w twarz wyznanie, że „nienawidzi homofobów” – jako że we wspomnianej rozmowie pozwolił on sobie nie tylko na dowcipy o sodomitach, ale nawet rzucił pomysł sporządzenia ich listy. Dostarczył w ten sposób niepodważalnego dowodu, że kwarantanna, jakiej został poddany w związku z pragnieniem przejścia na jasną stronę Mocy, nie przyniosła pożądanych rezultatów.

Tymczasem opozycja, zwłaszcza w osobie pana prezesa Jarosława Kaczyńskiego próbuje dyskontować aferę podsłuchową, składając co i rusz wnioski, a to o wotum nieufności wobec rządu, a to o wotum nieufności wobec ministra Sienkiewicza – ale wszystkie te przedsięwzięcia sprawiają wrażenie usiłowań nieudolnych, w dodatku nieudolnych świadomie. Nie chodzi nawet o to, że wszystkie parlamentarne ugrupowania opozycyjne nie dysponują odpowiednią większością, a rządowa koalicja nieustępliwie stoi na nieubłaganym gruncie ochrony państwa przed destabilizacją – ale przede wszystkim dlatego, że prezes Kaczyński nawet nie próbuje koordynować swoich poczynań z pozostałymi ugrupowaniami opozycyjnymi w Sejmie.

Widać zatem, że nie chodzi o to, by zaszkodzić rządowi premiera Tuska, ale o to, by wśród swoich zwolenników utrwalić wrażenie, iż PiS jest jedyną prawdziwą opozycją. Widać to również w sposobie „jednoczenia prawicy” – bo to cykliczne widowisko właśnie zostało wznowione. Odbyła się rozmowa prezesa Kaczyńskiego z przywódcą Solidarnej Polski panem Ziobrą – oczywiście bez rezultatu, podobnie jak nie przyniosły rezultatu umizgi pobożnego posła Jarosława Gowina, który również pragnąłby wśliznąć się w – nazwijmy to elegancko – łaski prezesa Kaczyńskiego.

Nawiasem mówiąc, z punktu widzenia partyjnego, taktyka prezesa Kaczyńskiego jest całkowicie racjonalna, bo jej celem jest zmarginalizowanie i wreszcie likwidacja politycznej konkurencji z prawej strony – i dlatego PiS oraz jego medialne zaplecze rozkręca „przemysł pogardy” wobec Kongresu Nowej Prawicy Janusza Korwin-Mikke, który w wyborach do PE wysunął się na czwarte miejsce, wyprzedzać nawet PSL.

Pozorność tych wszystkich ruchów sprawia, że wydarzeniem tygodnia stała się sprawa pana prof. Bogdana Chazana, którego prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz postanowiła zdjąć ze stanowiska dyrektora Szpitala pod wezwaniem Świętej Rodziny za „złamanie obowiązującego prawa”.

To „obowiązujące prawo” za sprawą Umiłowanych Przywódców jest jednym stekiem nonsensów – ale jeśli działalności prawotwórczej przyświeca chęć kompromisu, to inaczej być nie może – czego najlepszym dowodem jest wielbłąd. Jak wiadomo, wielbłąd jest to koń zaprojektowany przez komisję – no i taki właśnie charakter ma „obowiązujące prawo”. Z jednej strony uznaje prawo lekarzy do klauzuli sumienia, ale jednocześnie nakłada na nich obowiązek wskazania lekarza bez sumienia – chociaż jak wiadomo, nie są prowadzone żadne tego rodzaju rejestry.

Ale już Stefan Kisielewski zauważył, że socjalizm bohatersko walczy z problemami nie znanymi w innym ustroju, więc decyzja pani Gronkiewicz-Waltz otworzyła nowy front – bo z jednej strony pojawiły się wątpliwości, czy nie powinna zostać ekskomunikowana, z drugiej – wokół prof. Chazana gromadzi się ruch poparcia, a z trzeciej – tylko patrzeć, jak do ofensywy przejdzie postępactwo.

Stanisław Michalkiewicz
http://michalkiewicz.pl


  PRZEJDŹ NA FORUM