Dzienniki petersburskie. Dziennik warszawski Zinaidy Gippius. |
Wybuch wojny światowej w 1914 roku wywołał wzrost uczuć patriotycznych. We wszystkich uczestniczących w konflikcie państwach – wbrew oczekiwaniom Włodzimierza Lenina – na bok zeszły kwestie antagonizujące społeczeństwa a zastąpiła je jedność pod sztandarami państwa wobec wroga. Przed wojną rosyjsko-japońską Sergiusz Witte, ówczesny premier Rosji, miał mówić o ,,małej, zwycięskiej wojnie’’, która mogłaby ,,uspokoić’’ sytuację w kraju. Niespełna dziesięć lat później sytuacja była bardzo podobna (oczywiście nie mogło być mowy o ,,małej wojnie’’): zwycięska, a przede wszystkim szybka kampania, mogłaby przynieść uspokojenie sytuacji w kraju. Porażka natomiast, a nader wszystko przeciągająca się wojna (należy pamiętać o tym, że Niemcy skapitulowały gdy ich wojska stały daleko poza granicami kraju) musiała doprowadzić do zaognienia sytuacji w kraju. Świadomość, prawie pewność tego miała Zinaida Gippius, uznana poetka, która w momencie wybuchu wojny (uznając jej wielką wagę) zaczęła prowadzić dziennik. Nie miała też wątpliwości, że wojna dla Rosji skończy się źle: ,,Dla nas, nie polityków, ludzi nieoślepionych plątaniną wewnętrznych nici, dla nas, którzy nie zatraciliśmy jeszcze zdrowego rozsądku – jedno było pewne: dla Rosji, w jej obecnej sytuacji politycznej, wojna nie może zakończyć się w sposób naturalny; przed jej końcem dojdzie do rewolucji (…) Będzie tak, niewątpliwie. Ale co będzie? Ona, rewolucja prawdziwa, potrzebna, słuszna czy żywiołowe Ono bez oblicza, krach – co będzie?” ,,Dzienniki petersburskie. Dziennik warszawski’’ są kronikarską relacją, z ,,dni, które wstrząsnęły Rosją’’. Jednak w odróżnieniu od apologetycznej relacji Johna Reeda ,,Dzienniki…’’ są relacją obiektywną (na ile dziennik może być pisany w sposób obiektywny). Rozpoczęte w momencie wybuchu wojny, przeprowadzone przez obalenie caratu, obie rewolucje rosyjskie, wojnę domową, zostały doprowadzone do momentu wyjazdu autorki, wraz z mężem Dymitrem Mereżkowskim, do Paryża i chyba, pogodzeniem się z tym, że stan uznany za chwilowy (triumf bolszewików) wcale chwilowy nie będzie. Bo Zinaida Gippius walczyła o Rosję: walczyła u boku Kiereńskiego, czy Sawinkowa, walczyła pisząc odezwy dla Czernowa na Zgromadzenie Konstytucyjne (w które i tak nie wierzyła), Czernowa, którego nie znosiła ale uważała, że istniejącą szansę na odsunięcie bolszewików trzeba wykorzystać (,,Ktokolwiek walczy z bolszewikami, ważne jest tylko by zwyciężył; ktokolwiek ruszyłby przeciwko nim trzeba mu pomagać. Bowiem KAŻDY DODATKOWY DZIEŃ BOLSZEWICKIEJ WŁADZY – TO DODATKOWY ROK HAŃBY ROSJI.’’), wreszcie, już w Polsce uczestniczyła w działaniach Rosyjskiego Komitetu Politycznego. Dyktatura obroną rewolucji? Szans na uratowanie rewolucji (albo inaczej: szans na to by rewolucja nie przekształciła się w anarchię) Zinaida Gippius widziała kilka; najpoważniejsza rysowała się w momencie zawezwania przez Kiereńskiego wojsk pod dowództwem Korniłowa do Piotrogrodu. Wydarzenie, które przeszło do historii jako tzw. ,,bunt Korniłowa’’ (w historiografii sowieckiej pisano, że Korniłow chciał zdławić rewolucję czy nawet otworzyć drogę do stolicy wojskom niemieckim), doprowadziło tylko do wzmocnienia bolszewików (praktycznie rozbitych po załamaniu demonstracji lipcowych), początku procesu ,,bolszewizacji’’ rad oraz całkowitemu upadkowi autorytetu Rządu Tymczasowego, a faktycznie Kiereńskiego. Premier Rządu Tymczasowego najwyraźniej – pod wpływem doradców i opinii publicznej – przestraszył się, że marsz Korniłowa na stolicę doprowadzi do objęcia przez głównodowodzącego władzy dyktatorskiej i – co więcej – odsunięcia Kiereńskiego od władzy. Wydarzenia związane z tzw. ,,buntem Korniłowa’’ – abstrahując od tego jak się zakończyły – prowokują do postawienia pytania: czy jedyną szansą na uratowanie rewolucji była dyktatura? W ,,Białej Gwardii’’ jest taka scena: Turbinowie błyszcząc zamieszanie u swojego sąsiada Wasylisy natychmiast tam zbiegają. Okazuje się, że na mieszkanie Wasylisy napadli jacyś ludzie podający się za petlurowców. Po całym zdarzeniu Wasylisa mówi: ,,Istota sprawy zasadza się na tym, że zanikło najważniejsze: szacunek dla własności. A skoro tak, to koniec z nami. Jeżeli tak – to zginęliśmy. Jestem z przekonań demokratą, rodem wywodzę się z ludu. Mój ojciec był zwyczajnym rewizorem na kolei. Wszystko, pan tu widzi, wszystko, co mi dziś zabrali ci szubrawcy… wszystkiego tego dorobiłem się wyłącznie pracą własnych rąk. I proszę mi wierzyć, że nigdy nie byłem zwolennikiem starego reżymu, przeciwnie, wyznam panu w sekrecie, że jestem kadetem, teraz jednak, kiedy na własne oczy zobaczyłem, do czego to wszystko prowadzi, przysięgam panu, nabieram złowieszczej pewności, że uratować nas może tylko jedno (…) Samodzierżawie. Tak… Najbezwzględniejsza dyktatura jaką tylko można sobie wyobrazić… Samodzierżawie…’’ ,,Nie daj Boże widzieć bunt rosyjski, bezmyślny i bezlitosny’’ – pisał w Córce kapitana Aleksander Puszkin. Taki bunt, bunt na miarę Pugaczowa, w tym co się działo w Kijowie widział Wasylisa a w tym co się miało dziać w Piotrogrodzie po zwycięstwie bolszewików widziała Zinaida Gippius. Wasylisa w zwycięstwie bolszewików widział – w przeciwstawieństwie do ciągłych zmian władzy – jakiś element stałości. Takie oczekiwanie nie było tylko fikcją literacką: wśród rosyjskiej emigracji istniał ruch smienowiechowski postulujący uznanie Rosji bolszewickiej jako nowego wcielania państwowości rosyjskiej, wierzący, że po zwycięstwie w wojnie domowej komunizm wojenny zostanie zarzucony na rzecz normalizacji sytuacji w kraju. Takie myślenie nie było odosobnione także w kraju, wystarczy przywołać opowiadanie Michała Bułhakowa Fatalne jaja, w którym przedstawia Rosje w roku 1929 (opowiadanie napisane zostało w roku 1924) jako Rosje, w której nadal rozwija się Nowa Ekonomiczna Polityka a życie toczy się w stylu – przypominającym choć trochę – styl amerykański. I Wasylisa i Gippius uważali, że tylko radykalne decyzje mogą uratować sytuację, zapobiec rozprzestrzenianiu się anarchii. Wasylisa jako rozwiązanie problemu widział przejęcie władzy przez kogokolwiek byle na stałe; a za najpoważniejszą ku temu siłę uznawał bolszewików (Józef Stalin po obejrzeniu sztuki teatralnej Dni Turbinów, zrealizowanej na podstawie Białej Gwardii miał powiedzieć: ,,Jeśli tacy ideowi ludzie jak Turbinowie uznają siłę bolszewików to nikt nas nie pokona’’), Gippius – wprost przeciwnie – widziała sprzymierzenia w każdej sile, która mogła przeciwstawić się bolszewikom. Oba podejścia łączy jedno: myśl, że jedynym ratunkiem dla Rosji jest zapobieżenie anarchii (Z tym, że Gippius widziała anarchie w dojściu bolszewików do władzy, Wasylisa w trwającej cały czas wojnie domowej, która prowadziła do ,,bandycenia’’ się stron walczących – Wasylisę obrabowali przecież bandyci podający się za petlurowców). Lecz czy na takie radykalne decyzje ze strony rewolucjonistów (oprócz bolszewików) było stać? Czy Aleksander Kiereński stojący na czele Rządu Tymczasowego mógł ,,uratować’’ rewolucję poprzez radykalne rozprawienie się z bolszewikami? Najdogodniejszym ku temu momentem był kryzys lipcowy. Bolszewicy po demonstracjach lipcowych zostali praktycznie rozbici. Siedzieli w więzieniach bądź uciekli z kraju, nałożyły się na to również oskarżenia Włodzimierz Lenina o agenturalność. Leninowi – gdyby udało się go złapać i postawić przed sądem (co do sposobu postępowania nawet w łonie KC bolszewików zdania były podzielone: czy stanąć przed sądem i odeprzeć wszelkie zarzuty – co doradzał m.in. Stalin – czy też uciec z kraju) – groziła nawet śmierć. Czy to nie był najlepszy moment na rozprawienie się z nimi? Wydaje się, że ówcześni – nie mający przecież takiej wiedzy jak my – nie uważali bolszewików (po ich rozbiciu w lipcu) za realne zagrożenie, a niedługo na horyzoncie ,,pojawił’’ się przecież Korniłow i to on zajął uwagę rządzących. Do tego dochodziło to co zauważył w książce Bolszewizm i bolszewicy w Rosji Jan Parandowski: ,,Kiereński zakochany był w wielkich słowach. Ale nie on jeden. Wszyscy ci, którzy wzięli władzę po obaleniu caratu, należeli do najszlachetniejszych, najwybrańszych kół inteligencji rosyjskiej. Wnieśli oni ze sobą na swe stanowiska cały idealizm wypieszczony na pokrzepienie serca i ducha w dobie niewoli carskiej. Wnieśli również przesądy zrodzone z owego idealizmu. Jedyną ich myślą był lud i jego wyzwolenie, jego prawa, których dotychczas nie miał. Nie myśleli o prawach rządu i administracji. Wszelka myśl o silnej władzy zbyt trąciła niedawnym despotyzmem. Obawiali się używać powierzonej im władzy, aby się nie okazać niegodnymi wielkiej chwili powstania narodu. Woleli raczej, aby im gwałt zadano, niż aby ich posądzono o chęć gwałcenia woli ludu. Oni byli bojaźliwi. (…) Klasycznym przykładem słabości rządu poprzedniego była pobłażliwość karygodna wobec bolszewików i afera z Korniłowem, którego Kiereński wydał na potępienie, mimo że przedtem sam z nim stał w sojuszu’’ Czy Niemcy mogły obronić Rosję przed bolszewikami? Zawarty 3 marca 1918 roku pokój w Brześciu między Niemcami a Rosją, został siłą narzucony bolszewikom. Jednym z pierwszych dekretów bolszewickiego organu władzy Rady Komisarzy Ludowych był ,,dekret o pokoju’’. Miał on być zapowiedzią natychmiastowego wycofania Rosji z wojny, bez ,,aneksji i kontrybucji’’ oraz sugerował społeczeństwom państw biorących udział w wojnie, wywarcie nacisku na własne rządy celem wymuszenia podobnego pokoju. Absurdalne hasło ,,ani pokoju, ani wojny’’ z którym delegacja bolszewicka pojechała na rokowania do Brześcia nie mogło liczyć na akceptacje delegacji niemieckiej. Trocki, ludowy komisarz obrony, liczył na to, że bolszewicy wysuwając takie hasło odkryją przed całym światem perfidie Niemiec, to, że Niemcom nie zależy wcale na pokoju tylko na zdobyczach terytorialnych. Taka postawa Trockiego doprowadziła do impasu i w końcu zerwania rokowań. Wobec tego armia niemiecka ruszyła z potężną ofensywą, zmuszając tym samym do podpisania przez bolszewików pokoju już z rzeczywistymi cesjami terytorialnymi na rzecz Niemiec. Niemcy, tym samym osiągnęli to o czym marzyli od początku wojny (zakończenie wojny na jednym z frontów) i całą swoją uwagę mogli skupić na Zachodzie. Zinaida Gippius zastanawia się czy wśród inteligencji rosyjskiej istniało coś w rodzaju orientacji niemieckiej, orientacji mającej przeciwstawić się bolszewikom i doprowadzić z pomocą Niemiec do obalenia bolszewizmu: ,,To zadręczona, zagłodzona przez bolszewików, zdychająca Rosja. Otumaniona, ogłupiała, chwytająca się tego co widzi przed sobą. Co tam sojusznicy! Sojusznicy są daleko. Mają swoje sprawy. Niemcy zaś są tutaj, blisko. Mogą urządzić nam władzę, dać porządek, dać jutro chociaż kawałek chleba’’ Dochodzi do wniosku, że wszelkie mrzonki o ,,orientacji niemieckiej’’ są pozbawione sensu bo interesy Niemiec nie mogą być tożsame z interesami Rosji (rozumianej jako wolnej od bolszewików) i w interesie Niemiec jest trwanie partii Lenina przy władzy bo ona jedyna jest gwarantem trwania pokoju brzeskiego. Wszelka zmiana władzy nie byłaby po myśli Niemiec bo wymagałaby zmiany ich podejścia do Rosji (wykorzystanie gospodarki na potrzeby prowadzenia wojny, utrzymanie anarchii, słabego rządu lub wprowadzenie dyktatury wojskowej na wzór hetmanatu Skoropadskiego na Ukrainie w zależności od rozwoju wewnętrznej sytuacji), w pierwszym rzędzie rewizji pokoju brzeskiego. (Można tylko dodać, że Niemcom na tyle odpowiadali bolszewicy, że nawet po zamachu na ambasadora Mirbacha nie zmienili formy uzależnienia rządów w Rosji. Na marginesie: czy zabójstwo Mirbacha – powodowane niezgodą lewicowych eserowców na pokój brzeski – miało na celu sprowokowanie Niemców do zaprowadzenia dyktatury i obalenia bolszewików?) Koniec złudzeń Ucieczka z komunistycznego ,,raju’’ do Polski stanowiła tylko przystanek na drodze do dalszej emigracji do Paryża. Ale nie tak miało być. Ostatnie nadzieje na pokonanie bolszewików Gippius (nie ona jedyna) wiązała z Polską. Zwycięstwo wojsk polskich musiało być całkowite, Polacy powinni, po sukcesie w bitwie warszawskiej, nie zawierać pokoju, a dążyć, przy współpracy z ,,białymi’’, do całkowitego rozbicia bolszewików. To, zdaniem Gippius, był ratunek nie tylko dla Rosji, ale i dla Rosji [chyba Polski - admin]: ,,Czyżby było jakiekolwiek państwo, jakikolwiek rząd (niebolszewicki), który by sądził, że można, że fizycznie można – zawrzeć z nimi pokój? Pal licho moralność. Mówię teraz o konkretach . podpiszą każdy papierek. Przyjmą wszelkie warunki, wszelkie granice. Co to dla nich? Są bezgraniczni. Co znaczą dla nich warunki (nie ) rządu? Same ich założenia wymagają nieliczenia się z podobnymi warunkami. Jednak fikcja pokoju leży w ich interesach. Odurzą nią naród, doprowadzą do rozbrojenia, a potem podstępnie wedrą się do bezbronnego kraju… wszak jest to przede wszystkim partia działań . W ich kieszeniach zaś gotowe są już składy bolszewickich rządów każdego państwa. Tylko osłabić i usadzić. Odczekać, ile trzeba. Przewrót z woli narodu!’’ Gippius miała, przy tym wszystkim świadomość, że zjednoczenie wszystkich (a przede wszystkim Polski z ,,białymi’’) do walki z bolszewikami nie jest takie proste. Wymaga przede wszystkim wyrzeknięcia się przez ,,białych’’ idei ,,jednej i niepodzielnej Rosji’’, na co nie było zgody w kręgach przywódczych ,,białych’’. Dużo złego w tym względzie zrobiła także, formująca się dopiero, rosyjska emigracja: ,,Z nieubłagalną, fatalną powtarzalnością każda rosyjska siła, która występowała przeciwko bolszewikom, zaczynała od tego, że kogoś ‚nie uznawała’, nawet Finlandii (niesłychane arcygłupstwo!), nie mówiąc już o Łotwach, Estoniach itp.’’ Podpisanie pokoju 18 marca 1921 roku oznaczało koniec złudzeń, nawet nie już na walkę, ale na jakiekolwiek stawianie oporu bolszewikom (wojska Wrangla już dogorywały na Krymie). W ostatnich zdaniach ,,Dziennika warszawskiego’’ pobrzmiewa ton podobny do tego jaki znamy z ,,Pożogi’’ Zofii Kossak-Szczuckiej, żal za tym, że wojsko zatrzymało się w połowie drogi, nie kończąc swojego zadania… Patryk Pietrasik /ame/ http://konserwatyzm.pl |