Kościół i rewolucja
Zacznę od cytatu z tej samej książki, którą cytowałem tu wczoraj – „Pius IX” autorstwa Christiana Schellera.

Współpraca na obszarach świeckich i osobiste zaangażowanie Piusa IX w sprawy Żydów mieszkających w Rzymie nie mogą więc w żaden sposób posłużyć za argument na rzecz jego antysemickiego nastawienia. Antysemityzm rozwinął się dopiero w państwach narodowych, co do których Pius IX od samego początku miał bardzo sceptyczny stosunek.

Jak widzimy podstawową swoją misję widzi autor tej biografii w oddaleniu od papieża Piusa IX pomówień o antysemityzm. Wynika to jak się domyślamy z tego, że autor żyje po holocauście, nas zaś zastanawia takie postawienie sprawy, ponieważ Pius IX żył przed holocaustem i kwestie dotyczące zagłady nie dotyczą go w żadnym wymiarze. Więcej, one całkowicie zakłamują tę postać i czynią ją elementem propagandy wrogiej Kościołowi.

Nie mam teraz czasu na studiowanie tego tematu, ale warto zainteresować się od kiedy pojawiły się owe zarzuty o antysemityzm papieża. Zgaduję, że nie w jego epoce, bo wtedy 3/4 Europy było antysemickie i na nikim to wrażenia nie robiło. Trudno więc oczekiwać, by ktoś się przejął tym, że lewicowe gazety piszą o papieżu antysemicie. Papieżu, który otworzył mury bramy getta i zniósł wszelkie obciążenia rzymskich Żydów płacone od wieków na Kościół. No, ale nie o Żydach miałem dziś pisać, a o rewolucji i państwach narodowych.

Czy papież miał do państw narodowych sceptyczny stosunek? Autor tej słabej i pretensjonalnej biografii twierdzi, że tak. Niestety po polsku dostępna jest jeszcze tylko jedna biografia Piusa IX równie pretensjonalna i utrzymana w tym samym tonie. Napisał ją Jcques-Melchior Villefranche i nosi ona tytuł „Pius IX, dzieje życia, epoka”. Tam dla odmiany o Żydach nie ma ani słowa.

No, ale wracajmy do państwa narodowych. Dlaczego papież miał do nich sceptyczny stosunek, bo zakładam, że tak było w istocie. Otóż dlatego, że były one efektem rewolucji. Czy to oznacza, że państwa narodowe zawsze powstają w wyniku rewolucji? Myślę, że nie. Państwem narodowym była, jest i będzie Francja, bez względu na ilość czarnych i żółtych ludzi, którzy tam przyjadą. Państwem narodowym była Polska przedrozbiorowa bez względu na to ilu tam było mieszkańców nie mówiących na co dzień po polsku. Państwem narodowym były Czechy i one rzeczywiście, jako państwo narodowe były efektem rewolucji.

Na przykładzie Czech widać też dokładnie jaka jest przyczyna rewolucji. Ona jest zawsze ta sama, jest to chęć obniżenia kosztów produkcji w branżach które przeżywają akurat światową koniunkturę. Przed powstaniem nowoczesnego przemysłu zbrojeniowego dobre koniunktury zawsze były w hutnictwie, a także w tekstyliach. Coś je jednak musiało pogarszać, bo inaczej nie byłoby chęci obniżania kosztów produkcji przez jedną ze stron biorącą udział w rynkowej grze. Otóż pogarszało je gwałtowne bogacenie się ludzi, którzy skorzystali na pierwszym zamachu koła fortuny i zarobili dużo pieniędzy, a następnie chcieli zastopować, celowo lub siłą bezwładu, dynamikę rynku. No, ale to jest niemożliwe z istoty, dlatego właśnie dobrobyt nie jest wieczny. Jeśli ktoś tego nie rozumie przepadnie. Ludzie którym za dobrze się powodzi, wkrótce giną w tak zwanym tyglu dziejów, albo, jeśli ich na to stać wynajmują najemników, którzy mogą obronić ich stan posiadania. Zawsze bowiem jest ktoś, kogo interesuje przeniesienie produkcji gdzie indziej, na jakiś zamknięty obszar zwany państwem narodowym, albo republiką proletariacką, gdzie gromada oszukanych i zdeterminowanych ludzi, porzuci dotychczasowe zasady życia i w zamian za swobodę seksualną harować będzie od świtu do nocy przy produkcji tkanin, albo strzemion.

Owo przenoszenie zaś produkcji na miejsce gdzie można robić taniej prawie zawsze odbywa się w wyniku wojny, a jeśli nie wojny, to tak jak w roku 1989 w wyniku tak zwanych przekształceń własnościowych. Kogoś trzeba okraść, żeby Chińczyk i mieszkaniec Bangladeszu mogli tanio produkować tekstylia w walących się budynkach.

Co to wszystko ma wspólnego z papieżem Piusem? Otóż jego rozumienie państw narodowych, nie wykraczało poza warunki lokalne, jeśli rzeczywiście miał sceptyczny stosunek do tych państw to nie ogarniał ich istoty niestety, a co za tym idzie istoty rewolucji. Jeśli zaś tak czynił, to mógł, choć nie wiem czy tak było rzeczywiście postrzegać ratunek dla Kościoła w państwach ponadnarodowych, czyli w imperiach. To zaś jest moim zdaniem środek zła, ale nie czynię z tego ojcu świętemu Piusowi IX zarzutu, bo nie wiem czy tak rzeczywiście myślał. Napisane jest bowiem : idźcie i nauczajcie wszystkie narody. Nie jest wcale napisane: idźcie i nauczajcie urzędników imperialnych w Rzymie i Chinach.

Skoro zaś narody, to chyba jest jakaś szansa dla państw narodowych. Chyba jest jakiś cień nadziei, prawda? My go oczywiście dostrzegamy, choć czasem nam umyka. Doskonale wiemy, że państwa narodowe dobre to te, gdzie własność należy do ludzi, gdzie nawet jak król jest zadłużony i panowie senatorowie takoż, to hierarchia Kościoła ma jeszcze wolne ręce i może wpływać grzmiącym głosem, a czasem i kopniakami na pozostałych. Państwa narodowe złe to te, które działają w imię ideałów rewolucji, a ideały rewolucji sprowadzają się do jednej właściwie formuły: idźcie i obniżajcie koszta produkcji tekstyliów gdzie się da, a jak wam ktoś będzie przeszkadzał zabijcie go.

O jaki rodzaj rewolucji i o jakie obniżanie kosztów chodziło w czasach Piusa IX? O obniżenie kosztów pracy w południowoamerykańskich kopalniach miedzi i saletry obsługiwanych przez brytyjski kapitał. Pisał o tym wszystkim bardzo pięknie Edmondo de Amicis, w książeczce „Od Apeninów do Andów”. Pisał on także o ideałach, o wzorach do naśladowania dla dzieci i był wielkim zwolennikiem zjednoczenia Włoch, przynajmniej do chwili, kiedy jego syn się nie powiesił.
Czy czasem nie jest tak, w czasach nam danych, że ktoś wyciąga konsekwencje z owego sceptycyzmu papieża Piusa wobec państw narodowych, a jednocześnie próbuje oswoić rewolucję. Mam tu na myśli siły czynne w Kościele, a nie jakiś inne znajdujące się poza nim. Z biografii Piusa IX jasno wynika, że poważne kłopoty Kościoła zaczęły się w momencie kiedy utracił on własność, w zamian za to papież dostał kredyt od Rotschilda. Czy to oznacza, że wszystkie instytucje kościelne wiszą na jakimś kredycie? Nie, bo człowiek ma dużą swobodę w kreowaniu rynków lokalnych, na których budować może swoją pozycję. I tego żaden Rotschild nie jest w stanie zmienić.

Szczególną łatwość mają w tym zakresie zgromadzenia zakonne. One też mogłyby poprzez charyzmat i kontrolę nad lokalnymi rynkami idei i aktywności różnego rodzaju, przywrócić dawną pozycję Kościoła opartą o własność. Mówię o własności nieruchomej, ale także o prawach autorskich i własności idei oraz mediów. Zastanówmy się teraz ile nowych zgromadzeń zakonnych, opatrzonych misją w wymienionych przeze mnie obszarach powstało w ciągu ostatnich 50 lat. Ja nie wiem, ale może jest tu ktoś kompetentny i nam to powie. Jeśli zaś analizować zaczniemy posunięcia papieża Piusa IX wobec rewolucji łatwo zauważymy, że był on inicjatorem powstania wielu stowarzyszeń świeckich działających w ramach misji Kościoła. Myślę, więc, że rozumiał sytuację dobrze, tak jak my ją tu dziś rozumiemy, a jeśli nawet jej nie rozumiał, to intuicyjnie wyczuwał co należy robić i jakie decyzje podejmować.

Widzimy jednak, że misje realizowane tak jak my byśmy chcieli je widzieć to rzadkość. No, ale kim my jesteśmy, żeby narzucać swoją wolę takim ojcom jezuitom na przykład, którzy, jak ktoś wczoraj tu zacytował, czują się spadkobiercami KEN, czyli próbują pogodzić Kościół z rewolucją. To jest nie do zrobienia i skończy się katastrofą, jeśli nie w tej dekadzie to w następnej. Myślę, że wszystkie te próby otorbiania i wchłaniania zarazków rewolucji przez Kościół zakończą się źle. Rewolucja nie jest bowiem domeną ludu, ale banków, które obniżają koszta produkcji i dążą do władzy absolutnej, a w dodatku tajnej. W najlepszym więc razie organizacje takie jak Towarzystwo Jezusowe zamienią się w przyszłości w jakąś politurę, jakąś dekorację z papieru, za którą montowane będą poważne transakcje polegające między innymi na zapędzaniu milionów do niewolniczej pracy.

Praca oczywiście uszlachetnia, ale tylko w jednym wypadku, kiedy pracujemy na chwałę Boga, no i może jeszcze wtedy troszkę gdy robimy coś dla siebie. Dla siebie jednak pracujemy tylko do momentu kiedy możemy kogoś wynająć, kogoś kto przejmie nasze obowiązki. Jeśli takich jak my będzie powiedzmy 100 tysięcy tworzy się kasta, która przejmuje władzę, no a to powoduje gwałtowną chęć utrzymania cen produktów przez nas wytwarzanych na stałym, wysokim poziomie. No i wtedy do miast i wiosek wkraczają agitatorzy, głoszący rewolucję. Przysyłają ich banki. Taki jest schemat. On się nie zmienia i nie zmieni się nigdy. Dlatego trzeba uważać na tych co głoszą pochwałę pracy, nawet jeśli noszą sutanny i odwołują się do wartości najświętszych. Pamiętajmy, że Pius IX głosił pochwałę pracy, ale czynił to w ten sposób, że zakładał szkoły zawodowe, gdzie uczono biedne dzieci, jak sobie radzić w życiu, podawano im wiedzę specjalistyczną. Nie czyniono z nich roboli zjeżdżających każdego ranka z kilofem do kopalni miedzi.

Na koniec jeszcze jedno ważne pytanie: czy Niemcy były państwem narodowym? Myślę, że nie. Niemcy miały ambicje imperialne, a kiedy te nie mogły zostać zrealizowane w pełni bo przeszkadzał Niemcom albo Kościół, albo Francja, wtedy dopiero wymyślono niemieckie państwo narodowe. A zaczęło się to wymyślanie od wyrzucenia z Niemiec Austrii, czyli w roku 1866, w roku bitwy pod Mentaną. Wymyślił je Bismarck, znany rewolucjonista, który doskonale orientował się, że ludzie tacy jak Marks to brytyjscy agenci, wiedział, że jeśli ma się im przeciwstawić musi zrobić swoją rewolucję, ale z innym nieco wektorem. Szczęście powszechne tak, ale nie dla robotników zatrudnianych za pół funta tygodniowo, tylko dla Niemców, dla Niemców zaopatrzonych we własność. Kiedy po I wojnie światowej niemiecka własność nieco się skurczyła, ktoś wymyślił tego Hitlera, który zajumał parę rzeczy Żydom i dlatego niemieccy autorzy tłumaczą się dziś z antysemityzmu papieża Piusa IX. I nie ma w tym Drodzy Czytelnicy ani grama paradoksu.

Wszystkich zapraszam na stronę http://www.coryllus.pl gdzie trwa wielka, wrześniowa promocja Baśni jak niedźwiedź. Tom pierwszy i tom amerykański kosztują tylko 40 złotych plus koszta wysyłki.

http://coryllus.pl


  PRZEJDŹ NA FORUM