Noworosja albo śmierć!

Opór Noworosji jest wyjątkową kartą historii świata. Zaczęła się ona od przewrotu w Kijowie. To był pierwszy krok.

Przewrót był w swej istocie nacjonalistyczny, banderowski a jego siłą przewodnią stali się szowinistyczni nacjonaliści z zachodniej Ukrainy i chuligani piłkarscy rozmaitego sortu. Do przewrotu doszło za zgodą Europy i Stanów Zjednoczonych. Mieszkańcy Noworosji, głównie Rosjanie i rosyjskojęzyczni Ukraińcy zaprotestowali.

Doskonale czuliśmy, że nowy rząd nie reprezentuje nas, lecz kogoś innego i wkrótce rozpocznie ofensywę przeciwko naszej rosyjskiej tożsamości. Że niedługo ktoś spisze zasady, zgodnie z którymi mamy żyć. Ludzie zmobilizowali się w proteście.

Okazało się, że chociaż było wielu liderów społeczności rosyjskiej, znalazło się niewiele osób, które zgodziłyby się stanąć na czele protestów i zorganizować działania. Finansowani z Funduszu Pomocy Rodakom i innych źródeł „zawodowi Rosjanie” najzwyczajniej rozpłynęli się w powietrzu.

Regionalne elity zdradziły naród 22 lutego w Charkowie, dokąd Rosja, demonstrując wolę podejmowania poważnych decyzji wysłała poważną delegację mającą uczestniczyć w kongresie przedstawicieli samorządów lokalnych Południowego-Wschodu. Kongres przyjął uchwałę uznającą rząd w Kijowie za nielegalny z powodu zdobycia władzy w wyniku przewrotu i ogłaszającą, że całą władza przechodzi w ręce lokalnych władz i samorządów.

Nie padło wtedy słowo: Noworosja. My jednak głosiliśmy je od dłuższego czasu i już w listopadzie, kiedy podjęto przygotowania do przewrotu występowaliśmy pod naszą flagą. Czerwonym sztandarem zwycięstwa z krzyżem św. Andrzeja.

W tych okolicznościach zaczęły się protesty.

Wiele organizacji sporządziło listy ludzi, którzy mieli wziąć udział w protestach. Już wtedy było jasne, że jeśli chcemy żyć w pokoju i sami decydować o własnym losie, będzie trzeba się uzbroić. Ludzie czuli to. Morale rosło. Ze sklepów myśliwskich wykupiono całą broń.

To były pierwsze kroki – pokojowe protesty i walka za ich pomocą, walka o federalizację.

Zacząłem monitorować grupy protestu i sprawdzać kto nimi kieruje – prawdziwi przywódcy, czy liderzy opłacani przez Achmetowa. Nie żałował pieniędzy na ludzi którzy mówili wiele o federalizacji i legalności, ale nigdy nie wspominali o Noworosji, Rosjanach, państwie, wolności, niezależności od Kijowa. Te słowa były dla nich tabu.

Potem przemawiałem do rady miasta. Mówiłem, że władze w Kijowie są nielegalne, że konieczna jest rewolucja, że nie możemy być podporządkowani Kijowowi i zachować posłuszeństwa wobec rządu. Wzywałem, by rada miasta natychmiast przejęła nad nim kontrolę, żeby przestała płacić podatki Kijowowi i była gotowa na wszelkie możliwe konsekwencje.

Radni wyśmiali mnie. Mówili, że robię to dla działki. Od trzech lat występuję o pozwolenie na budowę domu. Bez sukcesu, bo nie daję łapówek skorumpowanym urzędnikom i mafii. Chciałbym dla swojej rodziny (żona i troje dzieci) wybudować dom, zamiast mieszkać z nimi w ciasnym mieszkaniu.

Dzięki portalom społecznościowym zyskałem na popularności. Moje słowa o zgniłej naturze Partii Regionów, która szuka tylko własnych zysków, nie potrafi bronić ludzi, a jedynie zbierać pieniądze dla siebie odbiły się szerokim echem. Tego samego dnia spotkałem się z jednym z ludzi Achmetowa.

Obecnie z powodu pewnych ustaleń błyszczy on wszędzie, mówi “pokój na świecie”, „nie dla wojny” i tym podobne rzeczy. Przyszedł do mnie i powiedział: „Jeśli zbliżysz się do budynków administracji regionalnej, zastrzelimy cię”. Wyciągnął glocka z teczki. „Popatrz, mam broń”. Odparłem, „My nie mamy broni. Ale mamy ideę.” Zapytał „Jaką ideę? Nie dasz rady zebrać nawet tysiąca ludzi. Powiedziałem „A ty w imię czego zabijesz niewinnego człowieka? Tylko dla ocalenia miliardów Achmetowa? Podniesiesz na mnie rękę?” Milczał, a potem powiedział „Przecież jesteśmy przyjaciółmi, znamy się od lat. Wstyd mi, że tak się skurwiłem. Ja też jestem nacjonalistą rosyjskim.” Oczywiście była to tylko retoryka, kłamstwa, oportunizm zgodnie z zasadą „jeśli nie możesz zapłacić za odwołanie protestu, to się on odbędzie”. Partia Regionów próbowała różnych sposobów, by kupić opornych.

Wtedy razem z kilkoma kolegami założyliśmy Milicję Donbasu. Na spotkaniu wybrano mnie dowódcą i wymyśliliśmy plan przejęcia protestów. Chociaż demonstracji nie organizowała Partia Regionów, lecz społeczeństwo. Partia w tym samy czasie zorganizowała osobny wiec nieopodal budynków administracji. 500 górników przyszło tam po pieniądze – dawali każdemu 500 hrywien.

Zobaczyli co dzieje się u nas, gdzie zgromadziło się 30 do 50 tysięcy ludzi. Scenę otoczyli chuligani opłacani przez Achmetowa. Zamierzali uderzyć w demonstracje. Stanąłem na scenie, blisko ludzi. Grupa, która miała mi pomóc w razie ataku była gotowa. I zostałem zaatakowany, na scenie, na oczach wszystkich. Byłem duszony, złamano mi rękę. A wtedy ruszyła wspierająca mnie grupa. Oto tajemnica mojej popularności – wyszedłem, przezwyciężyliśmy sprzeciw. Ludzie słuchają tego, co mówię i trafia to do nich. Ale zawodowi bojownicy za ideę są zirytowani: „Nie mów tego, nie mów tamtego”.

Zachęciłem ludzi do marszu na budynki administracji regionalnej, chociaż nie byliśmy gotowi na ich szturmowanie. Na wiecu ogłoszono mnie gubernatorem ludowym. Uzyskując legitymizację poprowadziłem ludzi. Przyznaję, że bardzo źle to przygotowaliśmy i nie byliśmy gotowi w stu procentach. Wiele osób mi to zarzuca. Przepraszam, ale zrobiłem co mogłem mając do dyspozycji garstkę ludzi.

Sformowaliśmy ekipę, nakreśliliśmy plany nowych władz reprezentujących w miastach Radę Przedstawicieli Ludowych. Nie mieliśmy wiele czasu, bo płatni bandyci Achmetowa, którzy wtedy stawiali silny opór, wciąż byli blisko. Tak skończył się pierwszy etap pokojowej walki. Przegraliśmy go, bo nie byliśmy uzbrojeni i byliśmy słabo zorganizowani.

Potem wiele się działo: zajęcie administracji, aresztowana, kolejne zajęcie, aresztowania… Zatrzymali 70 aktywistów w budynku administracji. Wszystkich moich kolegów aresztowali jednego dnia. 6 marca miała się odbyć narada dowódców na którą nikt nie przyszedł. Zrozumiałem, że zostali aresztowani. Wysłałem ochroniarza po kanapki – nie wrócił. Jego też zatrzymali. Mój szef ochrony też się nie pokazał. Było wiadome, że budynek jest obserwowany. Wydał mnie jeden z moich „współpracowników”. Ujawnił miejsce mojego pobytu, o którym wiedziała garstka osób. Sprzedał mnie. I tak, ja też zostałem aresztowany. Trwały pokojowe protesty. Nie było mnie tam, mogłem oglądać je jedynie w internecie.

Tej samej nocy zabrano mnie do Kijowa. Warunki przez pierwszy miesiąc były bardzo trudne. Spałem na żelaznej pryczy (był marzec, było zimno), nie wydano mi kurtki ani niczego takiego, miałem tylko ubrania w których mnie aresztowano. Wszystko to było oczywiście elementem wywierania na mnie nacisku. Ale nie powiedziałem niczego, nie wydałem nikogo. Dzięki temu garstka wiernych towarzyszy, która pozostała na wolności została ocalona. Niektórych zatrzymanych wypuszczano, bo nie można im było nic udowodnić. Dzięki temu, że nie zeznawałem, ludzie na miejscu mogli dalej działać i kontynuować protesty. Zakończyło się to zajęciem kolejnego budynku administracji i siedziby SBU. Tam moi koledzy przejęli około 90 pistoletów i 4 automaty. Naszą pierwszą broń.

Ludzie Achmetowa przyszli do mojej żony. Przekonywali, że mnie wypuszczą, jeśli zgodzę się powiedzieć, że popieram Achmetowa i jego walkę z Kijowem. Powiedziałem: „Dziękuję, ale wolę 10 lat więzienia”. Potem oferowali, że wymienią mnie w zamian za zdobytą broń. Przystaliśmy na to i byliśmy gotowi wydać broń w zamian za moją wolność. Wykopaliśmy ukryta broń. Ale nie oddaliśmy jej. Bo właśnie wtedy Striełkow i jego grupa w dwa dni zajęli 15 miasteczek i wsi. Nasi aktywiści i grupy obywatelskie udzielili mu wsparcia.

Pytają – dlaczego Słowiańsk? Dlatego, że tam Ludowa Milicja Donbasu miała jedne z najsilniejszych struktur, na których czele stał Wiaczesław Ponomariew. Tam Igor Iwanowicz znalazł wsparcie. Od fazy pokojowych protestów przeszliśmy do zbrojnego oporu.

Zbrojny opór eskalował do stopnia wojny.

Zaczęło się od Striełkowa i jego ludzi. Pierwszy zalążek sił zbrojnych – najpierw jeden człowiek, potem trzystu, potem tysiąc, a kiedy opuszczali Słowiańsk – około pięciu tysięcy.

Ludzi przybywało. Przychodzili instynktownie i dzięki propagandzie. Starałem się kontrolować mobilizację i kierować ich na Słowiańsk.

W Słowiańsku rozwinęliśmy swoje siły. Zobaczyliśmy, że armia ukraińska jest zbiurokratyzowana i nieskuteczna. Ma generałów, którzy nigdy nie walczyli, służby specjalne, które nigdy nie pracowały poważnie, bo nie dostrzegały poważnych zagrożeń.

Siły samoobrony wzmacniały się, zanim ukraińskie służby zorientowały się co się dzieje. Walczymy jednak nie tylko przeciwko ukraińskim siłom bezpieczeństwa, wpisane są one bowiem w strukturę CIA. Udostępniają im dane przechwycone przez system Echelon. Murzyni, których spalone ciała wyciągaliśmy z ukraińskich czołgów to Amerykanie. Na lotnisku w Doniecku byli ludzie z amerykańskiej firmy najemniczej. Walczymy nie tylko z ukraińską armią, ale z potężną siłą. Światowym mocarstwem. Światowym złem.

Słowiańsk nas wzmocnił. Opuszczenie Słowiańska z zachowaniem broni i personelu – to chyba jeden z kluczowych punktów, najważniejszych wydarzeń. Doskonała operacja: zbrojny konwój bez strat dotarł do Doniecka. Zyskaliśmy czas i ocaliliśmy nasze siły, które wydostały się z oblężenia.

Wbrew temu, co myślą niektórzy, to nie był błąd. Plan wroga był następujący: zlikwidować Striełkowa i jego grupę i zmusić resztę do negocjacji. Tylko na to liczyli. Igor zniweczył ich plany. To była jego własna decyzja. Nie przyszła z góry ani nie wynikała z rad jego towarzyszy. Podjął ją samodzielnie. Pokazał, że jest niezależny. Igor na polu militarnym zrobił to, co ja w sferze społeczno-politycznej. Tak samo spontanicznie, przy podobnych trudnościach, wobec wielkich problemów i ryzyka. Stworzył armię. Nie sam, ale był najważniejszy.

W Słowiańsku coś zostało zniszczone i zbudowane w tym samym czasie. Straciliśmy czysto sieciową organizację zbrojną i zaczęliśmy tworzyć regularną armię.

To był pierwszy krok dzięki któremu w Doniecku wszystkie siły zjednoczyły się. Dano nam czas na organizację obrony i pozostających sił. Kiedy my organizowaliśmy obronę, Ukraińcy nie mieli możliwości ściągnięcia posiłków i rozpoczęcia ataku na pełną skalę. Walczyliśmy, ponosząc minimalne straty, niszcząc duże ilości sprzętu i personelu. Już wtedy kreśliliśmy plany kontrofensywy, na długo przed tym nim się zaczęła. Nikt się z tym nie krył z uwagi na wielkie znaczenie kontrofensywy dla morale. Tajemnicą był tylko kierunek natarcia.

Ofensywa została rozpoczęta zgodnie z planem i będzie trwać.

Igor Striełkow stał się dla mnie autorytetem wojskowym i udzielałem mu wszelkiego wsparcia przy organizacji mobilizacji, zbierania i dowodzenia ochotnikami, decyzjach w sprawach humanitarnych, naprawach sprzętu. Razem ze swoimi ludźmi zaczęli naprawiać broń i pojazdy. Stworzyli bazę naprawcza dla sprzętu ciężkiego. Szyli nowe mundury. Wypracowali mechanizm organizacyjny mobilizacji.

Nie walczę o władzę i nie pcham się na stanowiska, chociaż dzięki swojej wiarygodności i zaufaniu, jakim się cieszę mógłbym dostać każdą pracę. Chciałem iść na front razem z batalionami. Ale uznałem, że większy pożytek przyniesie praktyczna praca na miejscu.

Nie miałem oficjalnego status administracyjnego. Dalej go nie mam i nie dążę do jego posiadania. Moja rola i misja to, według mnie, dać ludziom pewną wizję. Ludzie giną, idą na śmierć. Dlaczego? Dla wizji jasnej przyszłości, światła w tunelu dla Noworosji, którą chcemy zbudować. Wysiłki wszystkich mieszkańców Noworosji, która wybija się na niepodległość, nie mogą pójść na marne. Musimy zbudować nowe państwo, by powiedzieć, że wojna i wszystkie ofiary nie poszły na marne.

Teraz zaczęła się ofensywa. Nasza ofensywa będąca początkiem pokoju. Granice wyznacza południowy wschód dawnej Ukrainy. Wyliczyliśmy obecność ducha rosyjskiego na podstawie preferencji wyborczych. Wyróżniliśmy siły pomarańczowe i eurazjatyckie. Na eurazjatyckie głosowali ci, którzy chcą języka rosyjskiego, bliskich związków z Rosją, unii. Dzięki ich głosom zawsze zwyciężały tam siły eurazjatyckie. Zachodnia i centralna Ukraina jet pomarańczowa. Oto nasze przyszłe granice. Wyjątek – region kirowogradzki. Tam wyraźne są prorosyjskie preferencje wyborców. Region zwany Nową Serbią zawsze głosował na siły prorosyjskie, choć w samym Kirowogradzie głosy rozkładały się inaczej. W stronę Rosji ciążą Mikołajów, Zaporoże, Odessa, Chersoń, Dniepropetrowsk, Donieck, Ługańsk, Charków. Oto wielka Noworosja. Nie potrzeba iść dalej na zachód, gdyż postrzegano by nas tam jako agresorów.

Pomyślmy o Kijowie. Noworosja wytwarza 75-80% PKB byłej Ukrainy. Co zostanie po oddzieleniu? Chociaż Ukraina zachowa 52% populacji, zostanie jej tylko 20-25% PKB. Jak będzie wyglądać życie w Kijowie? Już teraz utrzymywany jet on z podatków firm mających siedzibę w Noworosji. Bez nich Kijów stanie się miastem pogrążonym w kryzysie. Będą chcieli od niego uciec. Dokąd? Do Noworosji. Myślę, że podobnie będzie z Czernichowem, Połtawą, Sumami. Z Kijowem powstałaby „wielka Noworosja plus”. Na razie leży ona w sferze marzeń. Mam nadzieję, że uda się stworzyć wielką Noworosję bez „plusa”.

Rosja ma wielką misję. Jest tronem Pana, wielkim powstrzymującym. Rosja ocali świat. A geopolitycznie jest ona drugim biegunem potęgi. Podstawą do stworzenia innych centrów potęgi, biegunem sprawiedliwości. Fundamentem sprawiedliwego świata wielobiegunowego. Rosja musi się stać katechonem, wielkim powstrzymującym, strażnikiem globalnej sprawiedliwości. A naród rosyjski winien nieść tę najwyższą sprawiedliwość.

Paweł Gubariew
Źródło: „Zawtra”
Tłumaczenie: Redakcja Xportal.pl
http://xportal.pl


  PRZEJDŹ NA FORUM