Kopacz to patologiczny łgarz
Ewa Kopacz, czyli lekarzu ulecz się sam

„My tu śmichy chichy, a Tomasz Lis będzie musiał tego wszystkiego z poważną miną bronić” napisała na Twitterze blogerka Kataryna dołączając tym samym do chóru prześmiewców, którzy w ubiegły piątek drwili z kabaretu, jaki urządziła Ewa Kopaczyna prezentując Polakom skład swojego gabinetu. Pal licho Lisa wszak ten medialny fryzjerczyk nie takie idiotyzmy firmował swoją z pozoru poważną, a tak naprawdę głupkowatą miną. Ważne, że według zapowiedzi miał powstać „gabinet osobowości”, a otrzymaliśmy gabinet osobliwości.

Mnie jednak w trakcie tego szoł Ewy Kopaczyny, który przypominał raczej występy marnego komiwojażera próbującego na siłę wcisnąć klientowi tandetny odkurzacz uderzyło coś zupełnie innego. Oto w czasie prezentacji pozostającego na swym stanowisku ministra finansów, Mateusza Szczurka nowa premier powiedziała, że on „zawsze rzetelnie informuje Polaków” i „nie śpi po nocach”. Jeszcze mogę uwierzyć, że wiedzę o tym, że Szczurek nie śpi po nocach szefowa rządu uzyskała od niego podczas rozmowy kwalifikacyjnej, albo wydedukowała na podstawie faktu, że minister ma pięcioro dzieci. Ale jak można patrząc prosto w obiektyw kamery mówić, że Mateusz Szczurek „zawsze rzetelnie informuje Polaków”? Czy może ktoś pamięta jakąś konferencję prasową, czy choćby krótki briefing ministra Szczurka gdzie doszłoby do tego „rzetelnego poinformowania Polaków” o czymkolwiek? Od listopada ubiegłego roku, kiedy został powołany na to stanowisko nie było ani jednego takiego wydarzenia. Mało tego, coraz częściej zarzucano ministrowi, że unika mediów i nie informuje o niczym Polaków.



Oto już na starcie mamy falstart i potwierdzenie, że Ewa Kopaczyna jest patologicznym łgarzem. Ona gotowa któregoś dnia nam wmówić, że nowy szef MSZ, Grzegorz Schetyna zesłany kiedyś za karę na szefa sejmowej komisji spraw zagranicznych to polski Henry Kissinger, a hodowca dogów niemieckich i nowy minister cyfryzacji, Andrzej Halicki to nasz rodzimy Bill Gates. Ten kłamliwy babsztyl łże jak z nut i to w sposób wyjątkowy. Jej kłamstwa nie wynikają z tego, że nagle ktoś przyparł ja do muru lub zaskoczył jakimś niewygodnym pytaniem. Ona kłamie podchodząc do mikrofonu w trakcie wystąpień, które sobie wcześniej pieczołowicie przygotowała. Tak było z jej kłamstwem smoleńskim i podobnie stało się podczas prezentowania składu rady ministrów. Patologiczna skłonność do kłamstwa, zatajania prawdy oraz upodobanie do opowiadania zmyślonych historii, których głównym celem jest przedstawianie samego siebie oraz własnego środowiska w korzystnym świetle może być objawem groźnej choroby nazywanej mitomanią, pseudologią lub zespołem Delbrücka. Czy Ewę Kopaczynę powinno się leczyć psychiatrycznie? Tak, ale tylko wtedy, jeżeli badania potwierdziłyby, że ona sama nie jest już w stanie odróżnić tego, co w jej własnych wypowiedziach jest prawdą, a co fikcją. Posługiwanie się kłamstwem i opowiadanie zmyślonych historyjek nawet w sytuacjach, które tego nie wymagają mogą jednak świadczyć o zaawansowanej chorobie psychicznej.



A przecież chcąc w dniu prezentacji nowego rządu urządzić Polakom kabaret można było to zrobić z wdziękiem klasą oraz w o wiele krótszej i bardziej strawnej humorystycznej formie. Wystarczyło sięgnąć do klasyki kabaretu z 1980 roku i za Janem Pietrzakiem powiedzieć:

„Dupiak na miejsce Bartkowiaka, Bartkowiak z wydziału na wydział, Czajkowski z wydziału na redakcje, Pupiak do lasu, Stefaniak z Paxu do Śmaxu…a Maliniak w maliny”

Byłoby i śmieszniej i zgodnie z prawdą.



Tekst ukazał się w Warszawskiej Gazecie. Nowy numer ogólnopolskiego tygodnika już w kioskach


  PRZEJDŹ NA FORUM