Unijna solidarność gospodarcza to mit.

Pomagajcie sobie sami

Unijna solidarność gospodarcza to mit. Kolejne dowody na to mamy przy okazji rosyjskiego embarga na żywność.
zdjecie

Już gdy Komisja Europejska ogłosiła program wsparcia dla producentów rolnych poszkodowanych w wyniku embarga, eksperci wskazywali, że środki przeznaczone na ten cel są zbyt małe. 125 mln euro na początku i potem kolejne 160 mln euro to niewystarczające fundusze w stosunku do skali eksportu unijnej żywności do Rosji (ponad 10 mld euro rocznie).

KE nie zdecydowała się też na uruchomienie pieniędzy ze specjalnej rezerwy (ponad 400 mln euro) na wsparcie rolnictwa i sektora spożywczego mimo apeli napływających z Polski, Litwy, Łotwy, Estonii czy Finlandii, bo kraje zachodnie UE nie widziały takiej potrzeby.

Również ostatnie spotkanie unijnych ministrów rolnictwa w Luksemburgu pokazało rozbieżność stanowisk, bo kraje członkowskie znów nie były w stanie wypracować wspólnego stanowiska w sprawie kolejnych działań, które mogłyby zostać podjęte w celu złagodzenia skutków rosyjskiego embarga.

– Na chwilę obecną nie ma zgody wśród państw europejskich na jakieś jednoznaczne działania, które mogłaby wykonać Komisja Europejska. Rozbieżność interesów jest niesamowita – oceniał po rozmowach minister rolnictwa Marek Sawicki.

Stwierdził on nawet, że odkąd uczestniczy w spotkaniach szefów resortów rolnictwa, nigdy nie było aż tak dużych różnic zdań. Polsce nie udało się np. przekonać unijnych partnerów do tego, żeby tak samo traktować rolników należących do grup producenckich, spółdzielni i tych niezrzeszonych. Bo preferencje dla tej pierwszej grupy rolników są na rękę krajom starej UE, gdzie poziom organizacji rolnictwa jest bardzo duży i do grup należy ponad 90 proc. rolników. U nas kilka razy mniej.

Bezczynność UE krytykuje też komitet Copa-Cogeca zrzeszający związki zawodowe rolników (Copa) i spółdzielnie (Cogeca). Albert Jan Maat, przewodniczący Copa, wzywał KE do uruchomienia funduszy na wsparcie sektora rolnego spoza budżetu Wspólnej Polityki Rolnej na lata 2014-2020. A to dlatego, że źródłem obecnego kryzysu są działania polityczne, natomiast rolnicy nie ponoszą tu żadnej winy.

– Rolnicy nie są przyczyną obecnego kryzysu, a mimo to jako jedyni za niego płacą – podkreślił Maat. I zwrócił uwagę, że w niektórych sektorach – głównie owoców i warzyw – ceny produktów rolnych spadły o ponad 50 proc. Dlatego rolnicy potrzebują dalszego wsparcia, również w przyszłym roku.

Copa-Cogeca apeluje o to, aby teraz KE przyjrzała się zwłaszcza sektorowi trzody chlewnej i mleka. Okazuje się, że na Rosję przypadało przed wprowadzeniem embarga prawie 25 proc. unijnego eksportu wieprzowiny i dlatego ta branża potrzebuje teraz pomocy, zwłaszcza w zakresie promocji mięsa na innych rynkach, aby znaleźć nowe kierunki zbytu wieprzowiny. Tak samo aktywnie Bruksela powinna działać na rynku mleka.

Albert Jan Maat postulował m.in. umożliwienie rolnikom odzyskania pieniędzy, jakie zapłacili za przekroczenie kwot mlecznych. Konieczne jest także podniesienie ceny interwencyjną mleka, która uwzględni rosnące koszty produkcji. Takiej decyzji domagają się od KE przede wszystkim państwa bałtyckie, bo tam ceny spadły najbardziej i te kraje największy odsetek swej produkcji mlecznej sprzedawały w Rosji. Polska ten postulat popiera, ale brakuje wystarczającej większości głosów, aby to przeforsować. Warszawa domaga się także, aby Bruksela wprowadziła dopłaty do eksportu produktów mleczarskich, ale też nie ma na to zgody większości państw. Najwyraźniej zwłaszcza kraje zachodnie są przekonane, że embargo nie jest dla nich takie straszne, jak się początkowo się obawiali. Nie czują więc potrzeby uruchamiania dodatkowych funduszy, a przeciwdziałanie kryzysowi.

Krzysztof Losz

NaszDziennik.pl , Zdjęcie: Mateusz Matuszak/ Nasz Dziennik


  PRZEJDŹ NA FORUM