STANISŁAW MICHALKIEWICZ

Poczet katów Polaków
Felieton • Radio Maryja • 16 października 2014
Szanowni Państwo!
Wczoraj w Muzeum Powstania Warszawskiego odbyła się dyskusja nad książką pana red. Piotra Gursztyna, poświęconą ludobójstwu, jakiego Niemcy dopuścili się podczas Powstania Warszawskiego na polskiej ludności Woli, gdzie zostało rozstrzelanych co najmniej 50 tysięcy osób. Odpowiedzialny za tę zbrodnię jest SS Gruppenfuhrer i generał-porucznik Waffen SS Heinz Reinefarth, który z zagadkowych przyczyn nigdy nie został pociągnięty za to do odpowiedzialności. Ciekawe, że Józef Goebbels pisząc w swoich „Dziennikach” o Powstaniu Warszawskim, pod datą 16 sierpnia 1944 roku notuje między innymi:

„Ruch podziemny poniósł ogromne straty i można go uważać za całkowicie wyeliminowany. Nawet jeśli tu i ówdzie stawia się na ulicach Warszawy silny opór, to nie ma to już większego znaczenia. Tym samym polscy emigranci w Londynie stracili jedyne oparcie w polskiej stolicy, a Stalin w najtańszy sposób skatynizował (katinisieren) polską arystokrację i obóz narodowo-polski. I taki był chyba cel tego przedsięwzięcia.” Czyżby dlatego Heinz Reinefarth uniknął odpowiedzialności, że był tylko nieświadomym narzędziem w niechybnej dłoni Chorążego Pokoju?

To przypomnienie ludobójstwa dokonanego na mieszkańcach warszawskiej Woli skłoniło mnie do dokonania przeglądu największych katów ludności polskiej w ostatnich 300 latach. Skoro w dzień Wszystkich Świętych będziemy wspominać pomordowanych i poległych, to warto przy tej okazji wspomnieć również tych, którzy ich mordowali. Akurat tak się składa, że 220 lat temu, 4 listopada 1794 roku rosyjski generał Aleksander Suworow dał rozkaz swoim wojskom do szturmu na Pragę. Po czterogodzinnej walce Praga została zdobyta, a następnie wojsko rosyjskie zamordowało co najmniej 20 tysięcy ludności cywilnej, za co Aleksander Suworow został awansowany do rangi feldmarszałka.

Ale o ile feldmarszałek Aleksander Suworow, jak i generał porucznik Heinz Reinefarth są dość szeroko znani jako kaci Polaków, to inni, którzy wyprawili na tamten świat znacznie więcej Polaków, niż Suworow i Reinefarth razem wzięci, pozostają dla polskiej opinii publicznej całkowicie nieznani. To znaczy – było tak dotychczas, bo od dzisiaj, dzięki wydanej niedawno książce doktora Tomasza Sommera „Operacja antypolska NKWD 1937-1938”, już będą znani. Chodzi o dwóch osobników: Aleksandra Minajewa-Cykanowskiego i Władimira Cesarskiego, dwóch Żydów z Odessy, którzy zrobili kariery w NKWD właśnie na eksterminacji Polaków. Odbywało się to metodą „albumową” w taki sposób, że wspomniana dwójka w ciągu kilku godzin sporządzała nawet i tysiąc wyroków, przeważnie wyroków śmierci – które następnie w postaci „albumu” przedstawiali Mikołajowi Jeżowowi do podpisu. Ten nawet nie czytał, tylko otwierał na ostatniej stronie i niekiedy ze śmiechem pytał Cesarskiego, ilu tu Polaczków – i podpisywał nie czytając. W ten sposób obydwaj zdecydowali o śmierci co najmniej 150 tysięcy Polaków w ciągu zaledwie 2 lat, podczas których nie było jeszcze żadnej wojny. Operacja ta była antypolskim ludobójstwem, mającym na celu „oczyszczenie” z Polaków terenów leżących na wschód od granicy ustalonej w traktacie ryskim. Identyczny cel postawili sobie kilka lat później banderowcy, z tą różnicą, że nie bawili się w żadne pozory praworządności, tylko po prostu ludność polską wyrzynali. W rezultacie eksterminacji około 200 tysięcy Polaków, stworzone zostały fakty dokonane, które dzisiaj nawet bywają używane jako pozór moralnego uzasadnienia dla politycznych decyzji Józefa Stalina. Wreszcie ludobójstwo Polaków przeprowadzone w Polsce po wojnie, kojarzone z osobą Bolesława Bieruta. Polskojęzyczna wspólnota rozbójnicza, jaka pojawiła się za sprawą okupacji sowieckiej w Polsce, wzięła udział w ludobójstwie naszego narodu, który odtąd dzieli z nią terytorium państwowe, a nawet doświadcza z jej rąk różnych represji – ostatnio podczas stanu wojennego w 1981 roku, no a obecnie – okupację naszego nieszczęśliwego kraju ze wszystkimi jej konsekwencjami.

A skoro już wspominamy te nieprzyjemne wydarzenia, to nie tylko gwoli rozpamiętywania, ale również nauki. Mottem swojej książki doktor Sommer uczynił spostrzeżenie Jerzego Niezbrzyckiego, członka Polskiej Organizacji Wojskowej, od 1932 roku szefa polskiego wywiadu na Sowiety: „Nie umiemy bronić swoich praw, z przedziwną lekkomyślnością przechodzimy do porządku dziennego nad wyniszczeniem naszego potencjału biologicznego, nie szanujemy naszej krwi, naszych istnień, chociażby straty ich szły w tysiące, w miliony. Zawsze zresztą tak było i to jest najokropniejsze.” Rzeczywiście – to jest najokropniejsze.

Stanisław Michalkiewicz


  PRZEJDŹ NA FORUM