30. rocznica męczeństwa księdza Jerzego Popiełuszki |
Homilie nadal aktualne zdjecie Zdjęcie: Arch. Sanktuarium błogosławionego ks. Jerzego Popiełuszki/ - Z Leonem Łochowskim, aktorem teatralnym i filmowym, rozmawia Adam Kruczek Uczestniczył Pan w Mszach Świętych za Ojczyznę odprawianych w kościele św. Stanisława Kostki przez bł. ks. Jerzego Popiełuszkę. Jak Pan wspomina te nabożeństwa i współpracę z ks. Jerzym? – To był najpiękniejszy okres w moim życiu. Po raz pierwszy poszedłem na tę Mszę św. trochę z ciekawości i rzeczywiście to, co zobaczyłem, było zdumiewające. Kazania ks. Jerzego to nie były jakieś porywające, efekciarskie oracje. Mówił zmęczonym, nieco przychrypniętym głosem, co było efektem jego prześladowań w czasie służby wojskowej, ale potrafił trafić ze swoim przesłaniem do każdego. Zaprosił mnie we wrześniu 1983 r. do współpracy, opuściłem może ze dwie Msze Święte, gdy grałem w teatrze przedstawienie. Ksiądz Jerzy zaufał mi i zlecił oprawę muzyczną Mszy św. za Ojczyznę. Jaka była atmosfera tych gromadzących tysiące ludzi Eucharystii? – To bardzo trudno opisać, ale oddaje je nieco powiedzenie „dobrze nam tu być”, którego nie zdążyłem zamieścić w księdze pamiątkowej, podsuniętej mi kiedyś przez ks. Jerzego. Ludzie czuli się tam szczęśliwi. Dużo mówi zdjęcie przedstawiające las krzyży nad głowami, gdy na Oratorium śpiewaliśmy „Nie rzucim, Chryste, świątyń twych”. Ludzie chcieli tam być, kościół zawsze był tak nabity, że trudno było przejść, a rzesze ludzi stały też wokół świątyni. Wszyscy czuliśmy się tam mocni, zjednoczeni, wychodziliśmy z kościoła umocnieni. Wraz z kolegami artystami zauważyliśmy też zdumiewające zjawisko, że nawet sztuki, które miały największe powodzenie, nie były tak żywiołowo i głęboko odbierane przez ludzi, jak to, co przekazywaliśmy w czasie tych Mszy Świętych. Ludzie rozumieli i reagowali dosłownie w pół słowa. Najbardziej to przeżyłem, gdy po raz pierwszy na prośbę ks. Jerzego zaśpiewałem „Ojczyzno ma”. Ludzie jeszcze nie znali tej pieśni, ale już – z różnym co prawda skutkiem – próbowali mi towarzyszyć. A po Mszy Świętej rozradowany ks. Jerzy mówi mi: „Leon, czy możemy to śpiewać na każdej Mszy Świętej?”. Jaki był ks. Jerzy w relacjach towarzyskich z artystami? – Wydawało się, że jest pogodny, bo i żartować lubił, i miał swojego ulubionego pieska, którego dowcipnie wabił Tajniaczek i bawił się z nim jak dziecko, ale jednocześnie dało się wyczuć, jak bardzo go to całe osaczanie i prześladowanie boli, jak przeżywa ten trudny okres. To nawet widać, gdy porówna się zdjęcia księdza z ostatniego półtora roku życia, jak bardzo napięcie wyryło się w jego rysach, jak mocno się postarzał. Jak przeżyliście porwanie i zabójstwo ks. Jerzego? – To było pamiętne oczekiwanie na niego przez 12 dni i nocy. Wpadało się na chwilę na próby czy przedstawienie do teatru i wracało do kościoła, gdzie trwaliśmy na modlitwie. Uczestniczyliśmy we wszystkich możliwych nabożeństwach w intencji najpierw odnalezienia i powrotu Księdza Jerzego. To był bardzo wstrząsający, ale jednocześnie głęboko przeżywany okres. Ludzie przynosili mi wtedy różne teksty, wiersze, utwory. Nie była to może literatura najwyższych lotów, ale w każdym z tych utworów czuło się wielki żar, można tam było znaleźć przynajmniej jedną ciekawą, głęboką i piękną myśl. Gdy planowaliśmy wydanie płyt poświęconych ks. Jerzemu, postanowiłem szukać wśród nich tekstów, które by się nadawały na pieśni. To się udało. W nocy przed pogrzebem dostałem takie dwa teksty: „Przez krew niewinną” i „Za syna twojego i brata naszego”. Kolega muzyk skomponował do nich muzykę i tak powstały pieśni, które znalazły się na jednej z płyt poświęconych Księdzu Jerzemu, które właśnie wydaliśmy z okazji 30. rocznicy jego męczeńskiej śmierci. Co jeszcze znajduje się na tych płytach? – Na jednej z nich zamieściliśmy ostatnie rozważania różańcowe z nabożeństwa odprawionego przez ks. Jerzego w Bydgoszczy, bezpośrednio przed męczeństwem. Dostałem od kolegów z „Solidarności” znakomitej jakości nagranie, które umieściliśmy na płycie. Są oczywiście też homilie ks. Jerzego z Mszy Świętych za Ojczyznę. To zasługa Marka Kędziorka. Warto homilie ks. Jerzego uwiecznić i spopularyzować, bo są niezwykle proste i serdeczne. Jest to piękne przełożenie nauczania ewangelicznego na nasze życie codzienne. Wszystkich nie dało się zmasteringować, bo były nagrywane na słabej jakości magnetofonach, ale te, które dało się odtworzyć i oczyścić, zamieściliśmy na płycie. Homilie ks. Jerzego powstały w odmiennych czasach, ale brzmią, jakby dotyczyły naszych problemów. – Są wyjątkowo aktualne! Niby zmieniły się władze, nazwy niektórych instytucji, nazwiska ludzi, ale trwa ten sam atak na Kościół, na chrześcijaństwo, choć prowadzony nieco innymi środkami. Szczególnie narażona jest nasza młodzież. Dziękuję za rozmowę. Adam Kruczek Nasz Dziennik |