| <<<Strona: 3 / 3 strony: 12[3] |
STANISŁAW MICHALKIEWICZ | |
| | marcus | 04.10.2014 20:31:56 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 2113 #1955639 Od: 2014-5-4
| Przerabiają nas na trzodę W poszukiwaniu proletariatu zastępczego starsi i mądrzejsi natrafili na sodomitów, którzy za radosny przywilej kopulacyjny w postaci zdławienia wszelkiego sprzeciwu wobec ich natręctwa, gotowi są na wszystko. Ale jak na mięso armatnie jest ich za mało. Tedy argusowe oko starszych i mądrzejszych obróciło się na kobiety. Przerabiają nas na trzodę
„Dziękuję Ci, Panie Boże, że nie uczyniłeś mnie kobietą”. Podobno tak modlą się każdego ranka pobożni Żydzi, a patrzcie Państwo! – żaden niezawisły sąd, czy to w miłujących pokój Stanach Zjednoczonych, czy to w naszym nieszczęśliwym kraju nie ośmieli się zwrócić im uwagi na sprzeczność takiego podziękowania z zasadami politycznej poprawności. Najwyraźniej zasady te nie są uniwersalne i podobnie jak Murzyni w rozmowach między sobą mogą nazywać się „czarnuchami”, a tylko biali używanie tego słowa mają zakazane, tak samo zasady politycznej poprawności nie obowiązują Żydów, a tylko głupich gojów, stanowiących, jak wiadomo, nawóz Historii i tylko przez grzeczność i do czasu zaliczanych do rodzaju ludzkiego. No dobrze – ale dlaczego właściwie zasady politycznej poprawności stały się obowiązujące dla głupich gojów? Chodzi o to, by głupich gojów przerobić na ludzi sowieckich i stworzyć im w charakterze środowiska naturalnego coś w rodzaju wspólnej obory, czyli państwa totalitarnego. O ile bowiem głupie goje mogą tworzyć normalne państwa i sprawnie w nich funkcjonować, a państwa te mogą nawet promieniować na cały świat swoją cywilizacją i kulturą, wskutek czego trudno używać zarówno ich, jak i ich mieszkańców w charakterze nawozu Historii, o tyle głupie goje przerobione na człowieków sowieckich, mogą wieść swoją pożałowania godną egzystencję już tylko w państwie totalitarnym, będącym rodzajem wspólnej obory. A obora – jak to obora; ktoś musi nią zarządzać, zadawać bydełku paszę, doić je, a kiedy padnie – z pozostałości zrobić mydło.
Dlatego właśnie najlepsza, postępowa część ludzkości, wzięła na swoje barki trud poprawienia świata metodą komunistycznej rewolucji. Początkowo prowadzona była ona według strategii bolszewickiej, która zakładała gwałtowną zmianę stosunków własnościowych („wszystko mu także się odbierze, by mógł własnością gardzić szczerze”), masowy terror – żeby nikomu nie przychodziły do głowy pomysły cofnięcia nieubłaganego kola Historii, no i masowe duraczenie, w następstwie którego ludzie normalni stają się człowiekami sowieckimi. Bo trzeba nam wiedzieć, że człowiek sowiecki tym się różni od normalnego, iż wyrzekł się wolnej woli i to raz na zawsze. Rewolucja komunistyczna prowadzona według strategii bolszewickiej dokonała straszliwych spustoszeń na wielkich obszarach świata, co niektórych jej początkowych promotorów i entuzjastów nieco zniechęciło. Oczywiście nie do rewolucji, czy jej celów, bo te pozostają poza wszelką wątpliwością, tylko do strategii.
Dlatego też obecnie rewolucja komunistyczna realizowana jest według strategii alternatywnej, w której na plan pierwszy wysunięte zostało masowe duraczenie. Dokonuje się ono przy pomocy piekielnej triady: państwowego monopolu edukacyjnego, mediów i przemysłu rozrywkowego, nad którymi surveillance wprawdzie sprawują starsi i mądrzejsi, ale pragnąc uniknąć niepotrzebnej ostentacji każde takie spostrzeżenie uznają za „antysemickie”, stawiając w ten sposób znak równości między antysemityzmem a spostrzegawczością. Narzędzia terroru na wszelki wypadek oczywiście są stworzone, ale nie nadużywane, zgodnie z sugestią Mikołaja Machiavellego, który zalecał, by „okrucieństwo i terror stosować rozsądnie i tylko w miarę potrzeby”. A ponieważ duraczenie jak dotąd przynosi znakomite rezultaty, to właściwe ukształtowanie stosunków własnościowych może nastąpić bez terroru, na przykład – przy pomocy pieniądza fiducjarnego, którego kreowanie i dystrybucję również próbują zmonopolizować starsi i mądrzejsi w nadziei, iż prędzej czy później przejmą całą własność.
Oczywiście głupie goje nie powinny się zorientować, że są przedmiotem takiej operacji. Temu właśnie służy duraczenie, zorientowane między innymi na wspieranie i wynoszenie na piedestał gorszych cech ludzkiej natury w postaci niefrasobliwości, lekkomyślności i hedonizmu. To ma być powrót do „naturalności”, polegający między innymi na zrzuceniu gorsetu cywilizacji, z jej wymaganiami, ograniczeniami i konwenansami. Ludzie poddani duraczeniu w szkołach, mediach i przemyśle rozrywkowym myślą, że to wszystko naprawdę i szczerze uważają, że oto uczestniczą w melioracji świata, podczas gdy tak naprawdę przykładają rękę do niszczenia fundamentów znienawidzonej przez starszych i mądrzejszych łacińskiej cywilizacji: greckiego stosunku do prawdy, zasad rzymskiego prawa i etyki chrześcijańskiej, jako podstawy systemu prawnego.
Ta destrukcyjna działalność kamuflowana jest obroną tzw. praw człowieka, to znaczy awansowanych do rangi praw naturalnych roszczeń, a nawet uroszczeń, np. w postaci „prawa do godnego życia”, czy do „życia wolnego od przemocy”. Żeby dla potrzeb komunistycznej rewolucji pozyskać mięso armatnie, jej promotorzy muszą mieć proletariat, rekrutowany oczywiście spośród głupich gojów. Ponieważ tradycyjny proletariat częściowo zniknął , a częściowo się od rewolucjonistów odwrócił, starsi i mądrzejsi zakrzątnęli się wokół proletariatu zastępczego. Nawiasem mówiąc, ten tradycyjny proletariusz był fałszywym sojusznikiem rewolucji, bo marzył tylko o tym, by przestać być proletariuszem. Rewolucjoniści szóstym zmysłem to wyczuwali i na nikogo nie ziali tak nienawiścią, jak na „drobnomieszczanina”, czyli proletariusza wzbogaconego. Ten bowiem, gdy się wzbogacił, nienawidził komunistów całą duszą, podejrzewając ich nie bez słuszności, że będą chcieli odebrać mu, to czego się dorobił.
W poszukiwaniu proletariatu zastępczego starsi i mądrzejsi natrafili na sodomitów, którzy za radosny przywilej kopulacyjny w postaci zdławienia wszelkiego sprzeciwu wobec ich natręctwa, gotowi są na wszystko. Ale jak na mięso armatnie jest ich za mało. Tedy argusowe oko starszych i mądrzejszych obróciło się na kobiety. Kobieta, wszystko jedno – biedna, czy bogata – kobietą być nie przestanie i trzeba tylko jej wmówić, że – po pierwsze – jest oprymowana przez „męską szowinistyczną świnię” to znaczy – przez najbliższego jej człowieka, ojca jej dzieci i po drugie – że nikt jej lepiej nie obroni, jak funkcjonariusz totalitarnego państwa. W ten sposób starsi i mądrzejsi przy jednym ogniu pieką dwie pieczenie: umacniają strukturę totalitarnego państwa, a jednocześnie – rozbijają rodzinę, wprowadzając do niej państwowego funkcjonariusza w charakterze arbitra mającego ostatnie słowo. No i właśnie przedmiotem sejmowej debaty w naszym nieszczęśliwym kraju stała się konwencja Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej. Prowadzi ona do prawnej reglamentacji życia małżeńskiego i rodzinnego, a jej efektem może być rosnące zniechęcenie ludzi, a zwłaszcza mężczyzn do zakładania rodzin, co będzie sprzyjać postępującej atomizacji społeczeństwa, coraz bardziej upodabniającego się do użytkowej trzody. I o to właśnie chodzi.
Stanisław Michalkiewicz | | | marcus | 19.10.2014 18:54:03 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 2113 #1963720 Od: 2014-5-4
Ilość edycji wpisu: 2 |
TYLKO ZAREJESTROWANI I ZALOGOWANI UŻYTKOWNICY WIDZĄ ZDJĘCIA. DARMOWA REJESTRACJA
Poczet katów Polaków Felieton • Radio Maryja • 16 października 2014 Szanowni Państwo! Wczoraj w Muzeum Powstania Warszawskiego odbyła się dyskusja nad książką pana red. Piotra Gursztyna, poświęconą ludobójstwu, jakiego Niemcy dopuścili się podczas Powstania Warszawskiego na polskiej ludności Woli, gdzie zostało rozstrzelanych co najmniej 50 tysięcy osób. Odpowiedzialny za tę zbrodnię jest SS Gruppenfuhrer i generał-porucznik Waffen SS Heinz Reinefarth, który z zagadkowych przyczyn nigdy nie został pociągnięty za to do odpowiedzialności. Ciekawe, że Józef Goebbels pisząc w swoich „Dziennikach” o Powstaniu Warszawskim, pod datą 16 sierpnia 1944 roku notuje między innymi:
„Ruch podziemny poniósł ogromne straty i można go uważać za całkowicie wyeliminowany. Nawet jeśli tu i ówdzie stawia się na ulicach Warszawy silny opór, to nie ma to już większego znaczenia. Tym samym polscy emigranci w Londynie stracili jedyne oparcie w polskiej stolicy, a Stalin w najtańszy sposób skatynizował (katinisieren) polską arystokrację i obóz narodowo-polski. I taki był chyba cel tego przedsięwzięcia.” Czyżby dlatego Heinz Reinefarth uniknął odpowiedzialności, że był tylko nieświadomym narzędziem w niechybnej dłoni Chorążego Pokoju?
To przypomnienie ludobójstwa dokonanego na mieszkańcach warszawskiej Woli skłoniło mnie do dokonania przeglądu największych katów ludności polskiej w ostatnich 300 latach. Skoro w dzień Wszystkich Świętych będziemy wspominać pomordowanych i poległych, to warto przy tej okazji wspomnieć również tych, którzy ich mordowali. Akurat tak się składa, że 220 lat temu, 4 listopada 1794 roku rosyjski generał Aleksander Suworow dał rozkaz swoim wojskom do szturmu na Pragę. Po czterogodzinnej walce Praga została zdobyta, a następnie wojsko rosyjskie zamordowało co najmniej 20 tysięcy ludności cywilnej, za co Aleksander Suworow został awansowany do rangi feldmarszałka.
Ale o ile feldmarszałek Aleksander Suworow, jak i generał porucznik Heinz Reinefarth są dość szeroko znani jako kaci Polaków, to inni, którzy wyprawili na tamten świat znacznie więcej Polaków, niż Suworow i Reinefarth razem wzięci, pozostają dla polskiej opinii publicznej całkowicie nieznani. To znaczy – było tak dotychczas, bo od dzisiaj, dzięki wydanej niedawno książce doktora Tomasza Sommera „Operacja antypolska NKWD 1937-1938”, już będą znani. Chodzi o dwóch osobników: Aleksandra Minajewa-Cykanowskiego i Władimira Cesarskiego, dwóch Żydów z Odessy, którzy zrobili kariery w NKWD właśnie na eksterminacji Polaków. Odbywało się to metodą „albumową” w taki sposób, że wspomniana dwójka w ciągu kilku godzin sporządzała nawet i tysiąc wyroków, przeważnie wyroków śmierci – które następnie w postaci „albumu” przedstawiali Mikołajowi Jeżowowi do podpisu. Ten nawet nie czytał, tylko otwierał na ostatniej stronie i niekiedy ze śmiechem pytał Cesarskiego, ilu tu Polaczków – i podpisywał nie czytając. W ten sposób obydwaj zdecydowali o śmierci co najmniej 150 tysięcy Polaków w ciągu zaledwie 2 lat, podczas których nie było jeszcze żadnej wojny. Operacja ta była antypolskim ludobójstwem, mającym na celu „oczyszczenie” z Polaków terenów leżących na wschód od granicy ustalonej w traktacie ryskim. Identyczny cel postawili sobie kilka lat później banderowcy, z tą różnicą, że nie bawili się w żadne pozory praworządności, tylko po prostu ludność polską wyrzynali. W rezultacie eksterminacji około 200 tysięcy Polaków, stworzone zostały fakty dokonane, które dzisiaj nawet bywają używane jako pozór moralnego uzasadnienia dla politycznych decyzji Józefa Stalina. Wreszcie ludobójstwo Polaków przeprowadzone w Polsce po wojnie, kojarzone z osobą Bolesława Bieruta. Polskojęzyczna wspólnota rozbójnicza, jaka pojawiła się za sprawą okupacji sowieckiej w Polsce, wzięła udział w ludobójstwie naszego narodu, który odtąd dzieli z nią terytorium państwowe, a nawet doświadcza z jej rąk różnych represji – ostatnio podczas stanu wojennego w 1981 roku, no a obecnie – okupację naszego nieszczęśliwego kraju ze wszystkimi jej konsekwencjami.
A skoro już wspominamy te nieprzyjemne wydarzenia, to nie tylko gwoli rozpamiętywania, ale również nauki. Mottem swojej książki doktor Sommer uczynił spostrzeżenie Jerzego Niezbrzyckiego, członka Polskiej Organizacji Wojskowej, od 1932 roku szefa polskiego wywiadu na Sowiety: „Nie umiemy bronić swoich praw, z przedziwną lekkomyślnością przechodzimy do porządku dziennego nad wyniszczeniem naszego potencjału biologicznego, nie szanujemy naszej krwi, naszych istnień, chociażby straty ich szły w tysiące, w miliony. Zawsze zresztą tak było i to jest najokropniejsze.” Rzeczywiście – to jest najokropniejsze.
Stanisław Michalkiewicz |
| <<<Strona: 3 / 3 strony: 12[3] |
Aby pisac na forum musisz sie zalogować !!! |
|