Grupa: Administrator
Posty: 7596 #1475958 Od: 2012-7-24
| Za: http://marucha.wordpress.com/2013/06/05/kolej-zjada-wlasny-ogon/
Jaskółką nadziei są inwestycje czynione przez samorządy regionalne, które kupują nowoczesne pociągi do obsługi połączeń regionalnych.
Wraz z początkiem czerwca Koleje Śląskie ograniczyły przewozy regionalne o prawie 40 proc. Jedną z największych aglomeracji w Europie traci połączenia regionalne między miastami tej wielkości jak Bytom i Gliwice.
Niedawno jedna z kolejowych spółek – PKP Polskie Linie Kolejowe – poinformowała, że zamierza zlikwidować 2 tysiące kilometrów tras, czyli 10 procent swojego zasobu. Tegoroczne doniesienia o zamykaniu kolejnych linii i kursów pociągów są dobitnym dowodem na to, że nikt nie ma pomysłu na rozwój kolei, a zachowania władz spółek kolejowych przypominają węża zjadającego własny ogon. Niestety, w tej konsumpcji wąż dochodzi już do kresu samozagłady.
[Gdyby każdy Polak posiadał broń, nie było by problemem wymuszenie na władzach PKP utrzymywania starych linii i otwierania nowych - admin]
Hiobowe wieści o tym, że na kolei źle się dzieje, dochodzą do nas najczęściej przy okazji skandali z bałaganem przy zmianach rozkładów jazdy czy przy sensacjach wokół inwestycji prowadzonych przez PKP, które swoimi opóźnieniami w terminach zakończenia mogą spokojnie równać się z autostradami, będącymi szkolnym przykładem pt. „Jak nie należy prowadzić inwestycji”.
[Powszechne posiadanie broni przez Polaków na pewno załatwiło by problemy ze zmianami rozkładów jazdy - admin]
Gdyby nie fakt, że nie da się budować sprawnego państwa bez nowoczesnych powiązań komunikacyjnych, sprawa pewnie nie bulwersowałaby nas tak bardzo. Ponieważ jednak mało kto może poruszać się po kraju śmigłowcem, jak sam premier, każda informacja o rozpadzie systemu komunikacji denerwuje miliony Polaków.
[Nasza rada: zaopatrzyć każdego Polaka w świetną i niezawodną broń, aby mógł w dowolnej chwili wymusić od dowolnej osoby zapewnienie sobie darmowego transportu w żądane miejsce - admin]
PKP rozmieniona na drobne
Pierwszym krokiem do rozkładu kolei był podział PKP na spółki, specjalizujące się w różnych obszarach – jedna miała zająć się dostawą energii elektrycznej dla kolei, inna miała gospodarować dworcami, jeszcze inna siecią telekomunikacyjną. Same przewozy też nie uchowały się przed reformatorami, którzy rozdzielili przewozy towarowe od osobowych, a osobowe jeszcze rozmienili między dwie spółki – PKP Intercity SA oraz PKP Przewozy Regionalne. Ta ostatnia spółka trafiła z mocy prawa pod opiekę samorządów województw, które miały za zadanie dopłacać do nierentownych przewozów. Co ambitniejsi marszałkowie jednocześnie zaczęli powoływać swoje spółki kolejowe, które świadczą te same usługi na połączeniach regionalnych. Sławne (niesława zawiera przecież elementy sławy) ostatnio Koleje Śląskie są właśnie taką spółką, podległą samorządowi śląskiemu.
W tym szaleństwie pseudonowoczesnego zarządzania rzeczywistość jest bardzo prozaiczna. Każda ze spółek, jako spółka prawa handlowego, nastawiona jest na zysk. Tak więc PKP Polskie Linie Kolejowe ustalają taryfę za udostępnianie torów innym spółkom kolejowym, a te muszą płacić – PKP PLK za możliwość jazdy po torach, innym spółkom za prąd, łączność, obsługę pociągów, itp. Nic więc dziwnego, że w ramach „optymalizacji kosztów” i walki konkurencyjnej między spółkami padają ofiary – ceny biletów rosną, połączeń jest coraz mniej, a bezpańskie dworce w wielu miejscowościach, do których koleją przyjeżdżało się jeszcze nie tak dawno, zamieniają się w składy towarów używanych lub stoją całkiem puste. W tym bałaganie jest jednak niewielka grupa beneficjentów reform na kolei – to zarządy i rady nadzorcze spółek kolejowych, których liczby nawet sami kolejarze w większości nie są w stanie podać.
[Posiadanie broni przez każdego Polaka na pewno uniemożliwiło by radom nadzorczym i zarządom czerpanie korzyści z bałaganu na kolei - admin]
Opóźnione inwestycje
Podziałów PKP dokonano, żeby było lepiej a pasażerom jeździło się szybciej i wygodniej. Ponieważ perspektywa ta się oddalała, w trudnych chwilach zainteresowania prasy tym co na kolei słychać, władze PKP zawsze miały gotową regułę odpowiadania na pytanie „Kiedy będzie lepiej?”.
[Lepiej będzie, gdy wszyscy będą posiadali broń. Najlepiej amerykańską. - admin]
Zamiast więc mówić, jak w Radiu Erewań, że „lepiej to już było”, puszczano płytę o tym, że jak będą środki unijne, to sobie kolej ze wszystkimi problemami poradzi. Kluczem do sukcesu miały być wielkie i małe inwestycje, które – gdy państwo pokazało realność pieniędzy na nie – okazały się kompletnie nieprzygotowane.
Pasażerowie mimo to cierpliwie czekali i płacili coraz więcej za bilety, ale w końcu ich cierpliwość się skończyła i przesiedli się na autobusy, prywatne busy lub do swoich samochodów. Trudno im się dziwić, skoro w XXI wieku PKP proponuje im na przykład na dystansie około 80 kilometrów (z Krakowa do Katowic) podróż trwającą 2 godziny i 20 minut. To oznacza, że jedne z największych aglomeracji polskich są połączone linią kolejową, na której warunki techniczne torowiska są takie, że można rozwinąć zawrotną prędkość 34 kilometrów na godzinę. Marnym pocieszeniem jest fakt, że jest to jedna z wielu tras kolejowych, która została zdegradowana przez lata braku inwestycji. Wiele takich tras, jak chociażby linia Nowy Targ – Czarny Dunajec – Sucha Góra (dziś w granicach Słowacji) na zakorkowanym dziś Podhalu, jest już tylko wspomnieniem.
Koleje polskie czy koleje w Polsce?
Jak celowość zamknięcia planowanych obecnie przez Polskie Linie Kolejowe 2 tys. linii kolejowych będziemy oceniać za kilkadziesiąt lat? Pośpiech w likwidacji linii kolejowych jest odwrotnie proporcjonalny do ślimaczenia się z realizacją planów inwestycyjnych. Nic dziwnego, że na wspomnianych 2 tys. kilometrów ruch dzisiaj jest niewielki skoro trasy ważne, magistralne i łączące duże miasta, są w kiepskim stanie, a prace nie mogą ruszyć, jak chociażby na odcinku Katowice – Kraków.
[Prace by ruszyły, gdyby wszyscy Polacy mieli broń. Lepszą niż kałachy - admin]
Może lepszym wyjściem byłoby najpierw dokończenie planu remontowego i zwiększenie ruchu na głównych trasach, a dopiero w drugim etapie rozważenie, gdzie ruch pasażerski jest już utracony raz na zawsze, a gdzie będzie można zaproponować pasażerom lepsze, niezawodne i tańsze przejazdy polskimi kolejami… Jaskółką nadziei są inwestycje czynione przez samorządy regionalne, które wbrew opóźnieniom w modernizacji linii kolejowych i niepewną przyszłością infrastruktury dworcowej kupują nowoczesne pociągi do obsługi połączeń regionalnych.
Wszystko wskazuje na to, że w PKP nie ma gospodarza.
[Gospodarzem niech zostanie ten, kto ma lepszą broń i szybciej strzela - admin]
Nie ma też władzy, która popatrzyłaby na przyszłość polskiej kolei kompleksowo, nie z perspektywy pojedynczych spółek i spółeczek. Recepta PKP to „zamknąć albo sprzedać”. Dotyczy to zarówno przewozów oraz tras kolejowych, jak i dworców. Część z nich, wyremontowanych w ostatnich kilku latach, stoi dzisiaj pusta. Poczekalnie są zamykane we wczesnych godzinach popołudniowych. Zamiast kas biletowych proponuje się automaty biletowe na zewnątrz budynków dworcowych, które pozwolą na kupno biletów na lokalne połączenia, ale już na trasy z miejscówkami czy kuszetkami nie. W ten sposób kolej będzie tracić nadal klientów i pozbywać się majątku. Syndromem nowej jakości działania PKP jest zapowiadana akcja pozbywania się dworców przez kolej.
Jak podał w kwietniu tego roku portal „Rynek Infrastruktury”: „PKP SA chce pozbyć się ponad 2 tys. dworców kolejowych. Spółka liczy, że jeszcze w tym roku przekaże samorządom 120 obiektów – dwa razy więcej niż w roku ubiegłym. Część obiektów będzie także fizycznie likwidowana. Kolejowa spółka podzieliła ok. 2,5 tys. zarządzanych przez nią dworców na obiekty, w których chce utrzymać funkcję dworcową oraz budynki niepotrzebne z punktu widzenia prowadzenia ruchu kolejowego. W tej drugiej grupie znajduje się ponad 2 tys. dworców.”
Obok tras kolejowych i kursów pociągów na liście likwidacyjnej znalazły się także dworce kolejowe. Utrzymanie takiej tendencji jeszcze przez kilka lat doprowadzi do tego, że polskich kolei nie będzie. Będzie rozczłonkowany majątek w dyspozycji setek samorządów i podmiotów prywatnych. Polskich Kolei Państwowych, powstałych w 1918 roku i będących jednym z symboli niepodległości, już nie będzie. Gospodarka nie lubi próżni, polskich kolei nie będzie, ale jakaś kolej w Polsce na pewno przejmie rynek.
Jan Bereza http://www.pch24.pl/
Jak wynika z licznych uwag admina, rozwiązaniem problemu kolei w Polsce (i w ogóle wszystkich problemów) było by powszechne posiadanie broni przez Polaków, a jeśli nie, to na początek przynajmniej przez Polaków pochodzenia korzennego. Admin.
_________________ http://www.youtube.com/user/MareczekX5?feature=mhee
http://praca-za-prace.iq24.pl/default.asp |