NOWE POSTY | NOWE TEMATY | POPULARNE | STAT | RSS | KONTAKT | REJESTRACJA | Login: Hasło: rss dla

HOME » NIEBIAŃSKA PRZEPOWIEDNIA (2006)

Przejdz do dołu stronyStrona: 1 / 1    strony: [1]

Niebiańska przepowiednia (2006)

  
TheAspartam
21.02.2014 13:19:40
poziom 6

Grupa: Administrator 

Posty: 1196 #1754951
Od: 2012-7-18
Bohaterem "Niebiańskiej przepowiedni" jest John Woodson, sceptyczny Amerykanin i były nauczyciel, który wyrusza do Peru na poszukiwania tajemniczego zwoju zawierającego odpowiedź na pytanie dlaczego ludzkość nękają masowe choroby.
Obrazek
http://www.seans-online.eu/film-b946f34ac7-niebianska-przepowiednia-the-celestine-prophecy.html
  
BladyMamut
08.03.2014 10:43:11
poziom 3

Grupa: Użytkownik

Posty: 101 #1771860
Od: 2013-1-19
NIEBIAŃSKA PRZEPOWIEDNIA

JAMES REDFIELD

DZIEWIĘĆ WTAJEMNICZEŃ

1. Pierwsze wtajemniczenie mówi o ukrytej tajemnicy, która otacza nasze życie na tej planecie. Doświadczamy nadzwyczajnych zbiegów okoliczności i choć ich jeszcze nie rozumiemy, wiemy, że one naprawdę istnieją. Pierwsze wtajemniczenie wydarza się wtedy, kiedy zaczynamy być świadomi zbiegów okoliczności w naszym życiu, oraz poważnie je traktujemy.

Świat jest cudownym i tajemniczym miejscem! D. J.

2. Drugie wtajemniczenie umieszcza nasz dzisiejszy poziom świadomości w szerszej perspektywie. Powinniśmy dostrzec to, kim jesteśmy oraz co tak naprawdę działo się i kształtowało społeczeństwo w naszej cywilizacji i nas samych, poprzez ostatnie tysiąclecia, jak i lata naszego życia. Co było ich myślą przewodnią? Powinniśmy sobie zdać sprawę z tego, co nas kształtuje i jaki duch przyświeca wszystkiemu temu, co robimy w danym wieku, epoce lub roku. To, kim jesteśmy i w jaki sposób myślimy nie bierze się z powietrza! Gdy zaczynamy zdawać sobie sprawę z niezwykłych zbiegów okoliczności, jest to znak, że zaczynamy otrząsać się z naszych myślowych nawyków. Zmieniamy nasze widzenie świata. Prowadzi to do otwartości, czyli zrozumienia tego, na czym świat naprawdę polega.

Wiele rzeczy nami powoduje. Zostajemy wychowani według pewnego dobrze znanego i sprawdzonego procesu, który socjalizuje nas w społeczeństwie. Tym samym określane są nasze powody i role w grupie ludzi. Zamyka nas to w pewnym konkretnym sposobie postrzegania rzeczywistości. Jest nam wtedy trudniej dostrzec szerszą perspektywę wydarzeń, nie wspominając już nawet o całkowicie odmiennych sposobach postrzegania rzeczywistości.

3. Trzecie wtajemniczenie rozpoczyna nowy sposób istnienia. Określa fizyczny świat jako czystą energię. Świat jest znacznie bardziej subtelny niż nam się wydaje. Np. poprzez uwrażliwienie na piękno możemy dostrzec, że wszystko co nas otacza wcale nie jest takie jakim już go poznaliśmy dzięki procesowi socjalizacji... Poprzez dostrzeganie istoty piękna możemy nauczyć się widzieć pola energetyczne wszelkich żywych istot. Cały wszechświat jest stworzony z energii, możemy wpływać na wszystko co żyje, zależy to jednak od tego, co zrobimy z tą częścią energii, która należy do nas, nad którą możemy zapanować... Kiedy to się stanie, bardzo szybko nasze rozumienie świata fizycznego ulegnie radykalnej zmianie. Np. widząc biopole tego czym się odżywiamy, będziemy bardziej świadomie wybierać pożywienie, które wciąż ma energie witalną. Najwięcej energii pochodzi z starych naturalnych środowisk, a najmniej z rzeczy poddanych procesowi wielokrotnego przetworzenia.

Zatrzymanie wyuczonego i niejako zaprogramowanego w nas opisu świata wiedzie do nowych rodzajów jego opisu i jego postrzegania, są zdecydowanie pełniejsze i doskonalsze od tego, który został nam nieświadomie narzucony. Ignorancja niczego nie tłumaczy.

4. Żyjemy w iluzorycznym przekonaniu całkowitego oderwania od niewyczerpalnego źródła energii. Naszą energią wpływamy na innych ludzi. O tym, w jaki sposób ludzie współzawodniczą ze sobą o energię mówi czwarte wtajemniczenie. Pokazuje ludzką skłonność do zabierania, kradzieży energii. Wszelka przemoc pochodzi z ludzkiej potrzeby kontroli i dominacji nad innymi, dominowanie nad kimś słabszym daje poczucie władzy. Zawsze choćby podświadomie dążymy do manipulowania innymi. Każdy szuka jakiegoś sposobu by 'jego było na wierzchu,' a jeśli się uda, wtedy czujemy się psychicznie silni, podbudowani... Ludzie szukają sposobów, by pokonać i kontrolować innych, wcale nie dlatego, że próbują osiągnąć jakiś tam cel w zewnętrznym świecie, a jedynie dlatego, że daje im to świetne samopoczucie. Ktoś, kto przeszedł trzecie wtajemniczenie i dostrzega energie, widzi, że kiedy przejmujemy kontrole nad innym człowiekiem, przejmujemy jego energie. Karmimy się nią, na czyjś koszt, to właśnie popycha nas do działania. Wcale nie musimy być tego świadomi, tak się dzieje. Nieświadomie rywalizujemy ze sobą o tę jedyną część energii, do której mamy dostęp: Tę, która przepływa między nami. Jest wiele metod na przejmowanie kontroli nad innym człowiekiem, ale możemy też sami bezinteresownie ofiarować komuś własną energię by mu pomóc. Aby pojąć to wtajemniczenie trzeba ujrzeć ludzki świat jako jedną wielką rywalizacje o energie, a zatem walkę o władze, o moc.

5. Jeśli zrozumieliśmy mechanizm czwartego wtajemniczenia, to otwiera się przed nami droga do poznania innego źródła energii, z którego w pewnym momencie nauczymy się czerpać do woli. Wszystko wokół nas ma energię, o tym mówi piąte wtajemniczenie. Jest to doświadczenie czegoś, co dotąd było nazywane świadomością mistyczną. Tym, innym źródłem energii jest planeta i cały wszechświat, wszystko co żyje. Możemy jej doświadczać i ją bezinteresownie otrzymywać dzięki sile miłości. Jest to mistyczne uczucie pełni i ciągłości ze wszystkim. Uczucie połączenia ze wszystkim, bezpieczeństwa i pewności. Miłość. Otrzymanie tego wtajemniczenia może nadejść niespodziewanie, w chwili ekstremalnego przejęcia, lub poprzez długotrwały proces ogromnego wyciszenia osiąganego przez medytacje. Niezależnie od tego, trzeba wcześniej zmienić się, zmienić wiele w swym życiu - pewnym jest, że trzeba doświadczyć wcześniej wszystkich czterech wtajemniczeń.

6. Szóste wtajemniczenie jest związane z czwartym i piątym. Nie ma sposobu by utrzymać na stałe połączenia z nowym źródłem energii, jeśli wciąż nie zmieniliśmy starego sposobu zdobywania energii. Oczywiście musimy przestać to robić, ponieważ ilekroć wpadamy w stary nawyk, odłączamy się od nowego źródła... Pozbycie się starych nawyków jest bardzo trudne, ponieważ zwykle nie jesteśmy ich nawet świadomi. W pierwszej kolejności powinniśmy odkryć, jakimi sposobami posługujemy się by kontrolować innych. Zwykle są to 'style działania,' których nauczyliśmy się już w dzieciństwie i które okazały się skuteczne. Scenariusze te, zostają z nami na całe życie, powtarzamy je wciąż od nowa. Problem leży w tym, że skoro powtarzamy w kółko pewne sceny, nie pozwalamy, żeby scenariusz całego naszego życia posuwał się do przodu.
Pierwszym krokiem, aby uwolnić się od tych starych nawyków, jest przede wszystkim całkowite uświadomienie ich sobie. Nie posuniesz się do przodu, zanim pilnie się sobie nie przyjrzysz i nie odkryjesz, jakich manipulacji używasz, żeby zgarnąć cudzą energię. Musimy cofnąć się do najwcześniejszych lat, do dzieciństwa, do rodziny, po to by zrozumieć, w jaki sposób dany nawyk powstał. Każdy człowiek próbuje pozyskiwać energię w sposób agresywny lub pasywny. Agresywny polega na zmuszaniu ludzi wprost by poświęcali mu swoją uwagę. Pasywny polega na żerowaniu na współczuciu i ciekawości innych. Te dwie główne metody dzielą się na cztery grupy: Terrorystę, biedactwo, śledczego i zamkniętego w sobie. Przykłady: Jeśli ktoś agresywnie grozi ci fizycznie lub słownie, to ze strachu przed tym co może cię spotkać zwracasz na tę osobę swoją uwagę i oddajesz w ten sposób jej swoją energię. Ten scenariusz nazywa się 'terrorysta.' Jeśli ktoś opowiada ci, że przytrafiło mu się straszne rzeczy, być może sugeruje też, że to ty jesteś za nie jakoś pośrednio odpowiedzialny i jeśli odmówisz swojej pomocy, to wszystko będzie dla tej osoby jeszcze gorsze, taka osoba usiłuje przejąć kontrole nad twoją uwagą w sposób pasywny. Wystarczy być koło kogoś takiego by czuć się winnym. Ten scenariusz nazywa się 'biedactwo.' Jeśli ktoś zadaje mnóstwo pytań i wdziera się w świat drugiej osoby tylko po to by znaleźć w nim coś złego, jakiś słaby punkt i kiedy tylko go znajdzie to natychmiast znęca się lub krytykuje. Gdy damy wciągnąć się do tego scenariusza, oddajemy takiej osobie swoją uwagę. Ten scenariusz nazywa się 'śledczy.' Jeśli ktoś jest wyraźnie pasywny i tajemniczy, odpowiada zdawkowo, wciąga nas do rozmowy lub jakiegoś działania, samemu nic od siebie nie wnosząc, pozoruje jedynie zaangażowanie, to taka osoba żeruje wtedy na naszej uwadze. Ten scenariusz nazywa się 'zamknięty w sobie.'
Nasze życie jest nieustannie wplątane w scenariusze kontroli, przykładowo: Rodzice 'śledczy,' tworzą swe dzieci 'zamknięte w sobie,' a 'biedactwa' tworzą 'terrorystów,' itd. Wiadomo, że w rzeczywistości te 'układy' są o wiele bardziej skomplikowane, jednak mechanizm pozostaje zawsze ten sam. A kiedy zrozumiemy te mechanizmy w swoim otoczeniu, możemy zacząć uwalniać się od scenariuszy kontroli, dopiero wtedy pojmiemy, co tak naprawdę dotychczas działo się podczas naszego życia. Zanim ruszymy dalej, musimy pozbyć się tej iluzji kontroli, bo niemal każdy człowiek na tej planecie przynajmniej w jakimś stopniu posługuje się którymś z czterech scenariuszy kontroli.
Kiedy już jesteśmy świadomi swojego scenariusza kontroli możemy skupić się na wyższej prawdzie całej swej rodziny, odnaleźć powód jaki krył się za walką o energię - prawdziwy powód, dla którego urodziliśmy w tej, a nie innej rodzinie.

W tym 'procesie' podchodzenia samego siebie pomocna jest rekapitulacja. Na przykładzie tego wtajemniczenia wyraźnie widać, że większość wszelkich relacji międzyludzkich jest związana z szarością i nie istnieje wyraźna granica pomiędzy czarnym i białym...

7. Siódme wtajemniczenie jest związane z pierwszym. Mówi o tym by używając całości wiedzy zdobytej dzięki sześciu wtajemniczeniom rozszerzyć swe doświadczanie nadzwyczajnych zbiegów okoliczności. Każdy z nas musi sobie przypomnieć najważniejsze życiowe momenty, punkty zwrotne, zbiegi okoliczności i spojrzeć na nie pod kątem ewolucji. Teraz zaczynamy podążać dalej, wolni od przeszłości, otwarci na swój własny duchowy cel, pozwalając zbiegom okoliczności prowadzić się ku coraz lepszemu zrozumieniu - robiąc to świadomie, samemu, już bez wpływu innych. Zanim będziemy mogli w pełni wykorzystywać owe tajemnicze zbiegi okoliczności - najpierw musimy się przebudzić jako ktoś, kim naprawdę jesteśmy. Sny niosą przesłanie, dają nam brakujące informacje o naszym życiu, trzeba je traktować bardzo poważnie. We śnie jesteśmy tak samo 'realni' i 'prawdziwi' jak w zwyczajnej rzeczywistości - to tylko kwestia postrzegania rzeczywistości blokuje nam drogę do tej wiedzy. Wiedza pochodząca ze snu jest taką samą wiedzą jak każda inna. Wszystko ma swą pozytywną stronę. Trzeba wciąż mieć w pamięci swoje aktualne pytania i szukać wskazówek, albo w snach, albo w intuicji, albo w swym otoczeniu, gdy coś nagle przyciąga naszą uwagę i staje się obecne. Informacje mogą pochodzić zewsząd, cały żywy świat do nas przemawia, najczęściej jednak mają je dla nas inni ludzie. Każdy z nas, po oczyszczeniu się z wszystkich starych ograniczeń, potrafi postawić właściwe pytania, które dotyczą różnych życiowych sytuacji. Zapamiętaj, by ciągle brać pod uwagę swoje pytania, w każdej chwili. Siódme wtajemniczenie zgłębimy wtedy, kiedy widzimy odpowiedzi natychmiast, w chwili, gdy się pojawiają.

8. Ósme wtajemniczenie mówi o etyce międzyludzkiej i o tym jak zachowywać się w grupie. Mówi o tym, że możemy zablokować swój dalszy rozwój uzależnieniem od innych. Najlepszym przykładem jest walka o władzę w miłosnych związkach. Zwykle posługujemy się swym scenariuszem kontroli i w pewnym momencie zaczyna brakować w takim związku energii. I znów najczęściej problem zaczyna się już w dzieciństwie... Dzieje się tak, ponieważ nie potrafimy zintegrować w sobie pierwiastka płci przeciwnej. Mistyczna energia wszechświata jest zarówno męska jak i żeńska. Poznajemy ją i łączymy się już w piątym wtajemniczeniu jednak bardzo często nie potrafimy jej utrzymać, ponieważ nie jesteśmy zrównoważeni. Otrzymujemy coś, na co nie jesteśmy przygotowani. Mężczyźni i kobiety są jak dwie połówki kuli. Miłość, dlatego jest tak cudowna, ponieważ zawsze dostarcza nam brakującej energii. Powinniśmy być jednak ostrożni, bo jeśli pojawi się ktoś, kto ofiarowuje na swą energię bezpośrednio, samym sobą, to możemy bardzo łatwo odciąć się od źródła i cofnąć w rozwoju. Według ósmego wtajemniczenia powinniśmy najpierw zrównoważyć samych siebie by stać się pełnią. Związek takich dwóch wcześniej już zrównoważonych osób tworzy coś niesłychanego, można go określić; 'superosobą.' Taki związek nie zatrzyma naszego rozwoju, nie sprowadzi nikogo z ścieżki wiedzy i ewolucji. Etyka międzyludzka obejmuje nie tylko związek dwojga dorosłych, równie istotny jest związek rodzice - dzieci. Nasze dzieci bowiem dokonują wyższej syntezy tego, kim my sami jesteśmy. Jeśli przestaniemy stosować wobec swych dzieci scenariuszy kontroli otrzymamy od nich czystą bezinteresowną miłość, nawet jeszcze więcej, takie dzieci już bardzo wcześnie stają się zrównoważone, nie muszą stosować 'obronnych' scenariuszy kontroli wobec swych rodziców. Dalej: kluczem do sukcesu, jest umiejętność spojrzenia na prawdziwą osobę, poza scenariuszem kontroli, który odgrywa - trzeba wysłać takiej osobie tyle energii ile się zdoła. Bo jeśli ktoś taki poczuje, że jednak napływa do niej energia, to łatwiej jest takiej osobie zrezygnować z manipulowania tobą! Jeszcze dalej: Prawdziwa projekcja energii nie łączy się z posiadaniem ani przywiązaniem, obie osoby oczekują jedynie wiadomości. Intuicyjnie 'rozpoznajemy' ludzi z własnej 'grupy,' a to właśnie oni najczęściej mają dla nas jakieś ważne wiadomości. Jeśli będziemy uważni, gdy z kimś rozmawiamy, otrzymamy odpowiedzi na swoje pytania. Z trzeciego i czwartego wtajemniczenia dowiadujemy się, że osoba może inna zasilać swą energią. W ósmym wtajemniczeniu dowiadujemy się, że grupa ludzi może ze sobą współpracować dzieląc się swą energią. W dobrze funkcjonującej grupie chodzi o to, by energia i wibracje każdej z osób rosły dzięki pomocy innych. Kiedy tak się staje, energia każdego z członków grupy łączy się z energią innych, tworzy się jedno wielkie pole energetyczne. To tak, jakby cała grupa była jednym ciałem o wielu głowach. W takiej grupie każdy wie doskonale kiedy się odezwać i co powiedzieć, bo ma głębszy wgląd w prawdę, widzi jaśniej, następuje wtedy czysta wymiana wiadomości. To właśnie jest zjawisko Wyższej Osoby, o której ósme wtajemniczenie mówi przy okazji miłosnych związków mężczyzny i kobiety oraz większej grupy ludzi.

Na przykładzie tego wtajemniczenia dostrzec można wyraźnie, co 'robi' z nami wszystkimi mroczny program babiloński 'wgrany' w ludzkość kilka tysięcy lat temu. Program ten nazywa się: 'Czas to pieniądz.' Wypacza praktycznie wszystko na swej drodze, nawet związki międzyludzkie. To właśnie on jest odpowiedzialny za iluzoryczne poczucie braku połączenia z źródłem.

9. Dziewiąte wtajemniczenie mówi o podnoszeniu swej wibracji - swej wrażliwości. Opowiada też o autorach tych wtajemniczeń - Majach. O tym jak wszyscy razem podnosząc swą wibrację przenieśli się z tego wymiaru w inny. Mówi też o lęku, o tym, że w tym samym czasie, gdy pojawi się nowa duchowa świadomość, powstanie równie wielka siła przeciwna tym przemianom. Dopiero dziesiąte wtajemniczenie może zakończyć walkę poglądów i polaryzacje sił. Majowie - pozostawiając po sobie te wtajemniczenia, pragnęli pomóc następnym pokoleniom w pełniejszym wglądzie w to, kim jesteśmy i dokąd zmierzamy.

W całość zebrał: Piotr Farenheid

Gregg Braden o DNA strachu i miłości


TYLKO ZAREJESTROWANI I ZALOGOWANI UŻYTKOWNICY WIDZĄ FILMY » DARMOWA REJESTRACJA



a poniżej film Niebiańska Przepowiednia


TYLKO ZAREJESTROWANI I ZALOGOWANI UŻYTKOWNICY WIDZĄ LINKI » DARMOWA REJESTRACJA




„Jeśli chcesz poznać sekrety wszechświata, myśl w kategoriach energii, częstotliwości i wibracji.” - Nikola Tesla


Fragmenty z książki

TYLKO ZAREJESTROWANI I ZALOGOWANI UŻYTKOWNICY WIDZĄ LINKI » DARMOWA REJESTRACJA



Potem gospodyni z córką podawały ciasto w porcjach na talerzykach. Przy tej czynności dziewczynka potrąciła łokciem stojącą przede mną szklankę i rozlała wodę na stół. Matka wybuchnęła gniewem, skarciła córkę po hiszpańsku i odepchnęła ją.
Przepraszała wycierając blat stołu.
- Ona jest taka niezgrabna...
Dziewczyna wpadła w taki gniew, że rzuciła w matkę talerzykiem z ostatnią porcją ciasta. Nie trafiła, a resztki ciasta i skorupki z rozbitego talerzyka rozprysły się po stole. W tej chwili wrócił ojciec. Krzyknął coś i dziewczyna uciekła w popłochu.
- Najmocniej przepraszam - wydyszał, pędząc do naszego stołu.
- Nic się nie stało - uspokajałem go. - Może nie powinniście państwo być tak surowi dla córki.
Wil wstał już od stołu i regulował rachunek, a my szybko wyszliśmy. Reneau do tej pory się nie odzywał, lecz kiedy tylko znaleźliśmy się na schodach, nie wytrzymał.
- Widział pan tę małą? To typowy przykład presji psychicznej. Tak się dzieje, kiedy ludzka potrzeba rządzenia innymi przybiera skrajną postać. Ten staruch i jego żona kompletnie zahukali córkę. Widział pan, jaka była zdenerwowana i spięta?
- Rzeczywiście - przyznałem. - Ale pokazała im, że ma już tego dość.
- Właśnie! Rodzice wiecznie nią dyrygowali, uznała więc, że nie pozostaje jej nic innego jak wybuchnąć. Dla niej to jedyny sposób, aby choć częściowo odzyskać kontrolę nad sytuacją. Niestety, kiedy dorośnie, na skutek urazów dzieciństwa będzie uważała, że musi w ten sposób zdobywać władzę nad innymi. Będzie miała głęboko zakodowany taki wzorzec zachowania i stanie się tak samo despotyczna jak jej rodzice, szczególnie wobec jednostek tak wrażliwych jak dzieci.
Pewnie jej rodzice wynieśli takie same urazy z dzieciństwa i odreagowują teraz to, że byli zdominowani przez własnych rodziców. W ten sposób wzorce przemocy psychicznej są przekazywane z pokolenia na pokolenie. - Urwał nagle. - Muszę przynieść śpiwór z samochodu - przypomniał sobie. - Zaraz wracam.


--------

- Jedzenie to pierwsza droga pozyskania energii - rozpoczął. Ze zrozumieniem skinąłem głową.
- Ale żeby uzyskać całą energię, którą jedzenie może nam dać, trzeba je... trzeba... - zabrakło mu właściwego angielskiego słowa - smakować! - znalazł je wreszcie. - Smak to klucz. Musisz przyswajać sobie smak. Dlatego modlimy się przed jedzeniem. Nie chodzi o to, żeby okazać wdzięczność za to, że je mamy, lecz o to, aby uczynić z aktu jedzenia mistyczne przeżycie. Wtedy zawarta w pokarmie energia przejdzie do twojego ciała...
W milczeniu skinąłem głową, a on przyglądał mi się uważnie, jakby chcąc sprawdzić, czy zrozumiałem.
Z tego, co usłyszałem, wynikało, że prawdziwym celem zwyczajowych modłów dziękczynnych przy posiłku była kontemplacja jedzenia, która z kolei zwiększała przyswajanie zawartej w pożywieniu energii.
- Pobieranie pokarmu to tylko pierwsze stadium - wyjaśniał dalej. - Kiedy tym sposobem zwiększymy ilość własnej energii, zwiększa się też nasza zdolność dostrzegania energii wokół nas. Uczymy się wtedy pobierać tę energię nie tylko z jedzenia.
Znowu kiwnąłem głową.
- Wszystko wokół nas ma swoją energię. Ale istnieją różne jej rodzaje. Dlatego pewne miejsca wzbogacają naszą energię bardziej niż inne. Zależy to od tego. czy energia, którą emanują, odpowiada naszej energii.

-------

- Czy Wil mówił im coś o mnie?
- Wspomniał Julii, że musieliście się rozdzielić, ale rozmawiał głównie z Rolandem. Czy powiedziałeś mu, kim jesteś?
- Nie. Nie byłem pewien, czy można mu ufać. Sanchez spojrzał na mnie zaskoczony.
- Jak to? Przecież mówiłem ci. że dobrze byłoby z nimi porozmawiać! Znamy się z Julią od lat. Prowadzi firmę w Limie, ale od czasu odnalezienia Rękopisu bierze udział w poszukiwaniach dziewiątego wtajemniczenia. Na pewno nie podróżowałaby z kimś. kto nie byłby godny zaufania. Zmarnowałeś więc okazję uzyskania cennej informacji. - Brzmiało to bardzo poważnie.
- Masz tu właśnie klasyczny przykład działania gry kontroli. Przez swoją nieufność nie dopuściłeś do wystąpienia ważnej zbieżności wydarzeń.
Przybrałem postawę obronną, a on łagodził sytuację:
- Nic się nie stało. Każdy prowadzi jakąś swoją grę. Teraz przynajmniej rozumiesz, na czym polega twoja.
- Niestety, niewiele rozumiem! Co ja takiego robię?
- Twój sposób kontrolowania sytuacji i panowania nad ludźmi w celu uzyskania energii - wyjaśnił - polega na kreowaniu w sobie osobnika, który zawsze trzyma się w cieniu, a na zewnątrz prezentuje się jako istota wielce zagadkowa i tajemnicza. Wmawiasz sobie, że jesteś po prostu ostrożny. Naprawdę jednak liczysz na to, że partner da się wciągnąć w twoją grę i będzie próbował cię rozszyfrować. No a kiedy ktoś rzeczywiście już da się w to wciągnąć, pozostajesz nieprzenikniony, zmuszając innych do ciężkiego wysiłku docierania do twojego wnętrza i prawdziwych uczuć.
W ten sposób inni poświęcają ci swoją uwagę, a przy tym przekazują własną energię. Im dłużej zdołasz podtrzymać zainteresowanie otoczenia swoją osobą, tym więcej energii otrzymujesz. Cóż jednak z tego, skoro kultywując nawyk powściągliwości sprawiasz, że twoja ewolucja postępuje bardzo powoli, ponieważ stale powtarzasz tę samą scenę. Gdybyś otworzył się przed Rolandem. może film twojego życia potoczyłby się w nowym, interesującym kierunku?
Poczułem narastające przygnębienie. To prawda. Oto jeszcze jeden przykład potwierdzający opinię Wila. gdy niechętnie udzielałem informacji Reneau. Rzeczywiście, zawsze próbowałem ukrywać swoje prawdziwe myśli.
Wyjrzałem przez szybę i stwierdziłem, że szosa pnie się stromo w górę. Sanchez skupił się już tylko na omijaniu wybojów. Dopiero kiedy nawierzchnia stała się równiejsza, spojrzał w moją stronę i kontynuował swój wykład.
- Pierwszym krokiem w procesie wyzbywania się niepożądanych nawyków jest pełne uświadomienie sobie własnej gry kontroli. Musimy wejrzeć głęboko w siebie i obnażyć własną metodę manipulowania innymi w celu uzyskania energii. To właśnie przydarzyło się tobie.
- A jaki jest następny krok?
- Musimy cofnąć się daleko w przeszłość, do domu rodzinnego, gdzie rodziły się nasze nawyki. Najłatwiej rozpoznać je, sięgając do ich korzeni. I tak, nie zapominajmy, że członkowie naszej rodziny prowadzili własne gry, próbując podebrać nam. dzieciom, trochę energii. Dlatego też każdy z nas musiał przede wszystkim wypracować sobie własną grę kontroli, własną strategię odzyskiwania energii. Rozwijaliśmy zawsze nasze gry w zależności od stosunków między poszczególnymi członkami naszych rodzin. Gdy raz uda nam się rozpoznać przepływ energii w naszej rodzinie, będziemy mogli przejść do porządku dziennego nad strategiami kontroli i wówczas zobaczymy, co się w niej naprawdę działo.
- A co się mogło dziać?
- Każdy musi od nowa zinterpretować swoje doświadczenia rodzinne z duchowego, ewolucyjnego punktu widzenia, a wtedy odkryje, kim naprawdę jest. Kiedy to się stanie, gra kontroli okaże się zbędna i nasze prawdziwe życie popłynie właściwym nurtem.
- Od czego mam więc zacząć?
- Od zrozumienia, jak tworzyła się twoja gra. Opowiedz mi o ojcu.
- To bardzo porządny człowiek, odpowiedzialny i z poczuciem humoru, ale... - zawahałem się, nie chcąc wyjść na niewdzięcznika.
- Ale co?
- Ciągle mnie krytykował. Nigdy nie mogłem go zadowolić.
- W jaki sposób cię krytykował?
Moja wyobraźnia przywołała obraz ojca - silnego młodego mężczyzny.
- Zadawał mi mnóstwo pytań i w każdej mojej odpowiedz. ! znajdował jakiś błąd.
- I co wtedy działo się z twoją energią?
- Czułem się wypompowany, więc starałem się jak najmniej mówić mu o sobie.
- Czyli stawałeś się skryty i niedostępny. Nauczyłeś się takiego sposobu mówienia, który przyciągał uwagę ojca, ale nie dawał mu żadnego punktu zaczepienia. On grał rolę śledczego, a ty wymykałeś mu się, otaczając się murem nieufności.
- Jeśli o mnie chodzi, to prawda. Ale na czym w tym wypadku miałaby polegać rola śledczego?
- To też jest rodzaj gry. Ludzie, którzy obierają sobie taką metodę pozyskiwania energii, stosując grę pytań wdzierają się w intymny świat drugiego człowieka po to, by wykryć w nim coś niewłaściwego, a kiedy im się to uda, poddają krytyce te niewłaściwości. Jeśli ta strategia się powiedzie, krytykowana osoba zostaje wciągnięta w grę. Sama nie wiedząc kiedy utożsamia się z krytykującym, z uwagą obserwuje jego poczynania i stara się myśleć tak, aby nie dopuścić się niczego, co by zasługiwało na krytyczną uwagę śledczego. W wyniku tego uzależnienia psychicznego przekazuje śledczemu potrzebną mu energię.
Wyobraź sobie siebie w takiej roli. Gdybyś został wciągnięty w tę grę, czy nie starałbyś się postępować w taki sposób, aby krytykujący nie miał się do czego przyczepić? Porzuciłbyś własny sposób myślenia i zacząłbyś oceniać siebie jego kategoriami, wyzbywając się w ten sposób na jego rzecz swojej energii.
W tym momencie przypomniałem sobie, że właśnie to czułem w stosunku do Jensena.
- To znaczy, że mój ojciec był śledczym.
- Na to wygląda.
Przez chwilę pogrążyłem się w myślach o grze mojej matki. Jaką rolę spełniała ona? Kiedy Sanchez zagadnął mnie, o czym myślę, odpowiedziałem:
- Zastanawiam się. jaką grę kontroli prowadziła moja matka. Jakie w ogóle mogą być ich rodzaje?
- Opowiem ci, co mówi na ten temat Rękopis. Energię można zawłaszczać czynnie - zmuszając ludzi, aby poświęcali nam uwagę - lub biernie - odwołując się do ludzkiego współczucia lub ciekawości i w ten sposób przyciągając ich uwagę. I tak na przykład jeśli ktoś ci grozi fizycznie, słownie lub psychicznie, to choćby ze strachu musisz zwrócić na niego uwagę i tym sposobem oddać mu część swojej energii. Osobnik, który stosuje wobec ciebie
przemoc, może cię wciągnąć do najostrzejszej formy gry, którą szóste wtajemniczenie określa jako grę terrorysty.
Możemy też wyobrazić sobie kogoś, kto opowiada ci, jakie miał straszne przejścia, sugerując, że to się stało przez ciebie, a jeśli odmówisz pomocy, stanie mu się coś jeszcze gorszego. Taki człowiek próbuje podporządkować cię sobie w sposób najbardziej bierny, który Rękopis określa jako grę szantażysty uczuciowego. Czy nie miałeś nigdy do czynienia z osobą, która potrafiła przyprawić cię o poczucie winy, chociaż nie było ku temu żadnych powodów?
- Owszem, zdarzało mi się.
- Wtedy właśnie brałeś udział w grze szantażysty uczuciowego. Wszystko, co tacy ludzie mówią, i wszystko, co robią, spycha cię na pozycję obrony przed zarzutem, że nie zrobiłeś dla nich tego, co powinieneś. Nic dziwnego, że samo towarzystwo takiej osoby wywołuje u nas poczucie winy.
Przyznałem mu rację.
- Grę każdego człowieka można ocenić w zależności od tego, jakie miejsce zajmuje między agresją a biernością. Jeśli ktoś artykułuje swoją agresję stosunkowo łagodnie, stara się przejąć twoją energię wyszukując w tobie wady i burząc twój świat - jak twój ojciec - wówczas mamy do czynienia ze śledczym. Postawą trochę mniej bierną niż szantaż uczuciowy jest twoja nieufność, którą można by nazwać grą niedowiarka. Tak więc możemy usystematyzować różne rodzaje gier: od gry terrorysty, przez śledczego, niedowiarka, aż do szantażysty uczuciowego. Co ty na to?
- Myślę, że to ma sens. To znaczy, że każdy z nas podpada pod którąś z tych kategorii?
- Właśnie. Niektórzy ludzie w różnych okolicznościach posługują się różnymi systemami, ale większość ma jedną właściwą sobie grę kontroli, którą stale powtarza, tę. która wykazała największą skuteczność w układach rodzinnych.
Nagle olśniło mnie. że przecież moja matka postępowała wobec mnie tak samo jak ojciec.
- Już wiem! - zawołałem. - Moja matka! Ona też była śledczym!
- A więc otrzymałeś podwójną dawkę. Nic dziwnego, że stałeś się aż takim niedowiarkiem. Dobrze chociaż, że nie straszyli cię. Dobrze, że nie musiałeś obawiać się o swoje bezpieczeństwo.
- A co by się stało, gdyby tak było?
- Wtedy zostałbyś uwikłany w grę szantażysty uczuciowego. Wiesz, jak to przebiega? Gdyby ktoś w dzieciństwie pozbawiał cię energii grożąc przemocą fizyczną, postawa nieufności już by nie wystarczyła. Grając nieśmiałka i niedowiarka nie odzyskałbyś energii, bo twoich partnerów nie obchodziłoby, co się dzieje w twoim wnętrzu. Posuwaliby się coraz dalej. Byłbyś więc zmuszony przyjąć postawę jeszcze bardziej bierną, spróbować podejścia szantażysty uczuciowego, starać się wzbudzić litość i wyrzuty sumienia z powodu krzywdy, jaką ci wyrządzają.
A gdyby to także nie skutkowało, to - będąc dzieckiem -musiałbyś znosić takie traktowanie, dopóki nie dorósłbyś na tyle, aby móc odpowiedzieć na przemoc, odpłacić agresją za agresję.
- Przerwał na chwilę. - Jak ta dziewczyna w peruwiańskiej rodzinie, o której mi opowiadałeś.
Człowiek zrobi wszystko, co będzie konieczne, aby zwrócić na siebie uwagę swojej rodziny, a tym samym pozyskać od niej energię. Metoda, która wtedy okaże się skuteczna, stanie się dominującym stylem postępowania danej osoby w dążeniu do zdobycia energii od innych, grą, którą będzie stale powtarzać.
- Rozumiem, jak rodzi się terrorysta. Ale jak człowiek staje się śledczym?
- Spróbuj wyobrazić sobie, jak zachowywałbyś się, będąc dzieckiem, gdyby członkowie twojej rodziny byli albo wciąż nieobecni, albo nie zwracali na ciebie najmniejszej uwagi, pochłonięci na przykład karierą zawodową.
- Nie mam pojęcia.
- Skrytość i nieufność nie zdałyby się na nic, po prostu by ich nie zauważyli. Czy nie stałbyś się wtedy wścibski, chcąc wywęszyć coś niewłaściwego w postępowaniu tych zamkniętych przed tobą ludzi, aby przyciągnąć ich uwagę i pozyskać energię? Tak rodzi się przyszły śledczy.
Zaczynałem rozumieć istotę tego wtajemniczenia.
- Czyli ludzie nieufni, niedowiarki, wychowują śledczych?
- Otóż to!
- A śledczy produkują niedowiarków! Terroryści - szantażystów uczuciowych lub - jeśli to nie daje odpowiednich efektów - takich samych terrorystów!
- Właśnie. Tym sposobem gry kontroli reprodukują się w nieskończoność. Nie zapominaj jednak, że zazwyczaj każdy zauważa te gry u innych, o sobie zaś myśli, że jego to nie dotyczy. Aby ruszyć naprzód, musimy wyzbyć się tego złudzenia. Prawie wszyscy, przynajmniej czasami, bierzemy udział w takiej grze. Nieraz trzeba cofnąć się daleko w przeszłość, aby stwierdzić, jakie to ma podłoże.
Przez chwilę zastanawiałem się nad tym wszystkim w milczeniu, po czym zwróciłem się do Sancheza:
- A kiedy już przejrzymy naszą grę, to co potem? Sanchez zwolnił tempo jazdy, aby móc mi spojrzeć w oczy.
- Wtedy jesteśmy naprawdę wolni i możemy stać się czymś więcej niż nieświadomym czynnikiem własnej gry. Jak już mówiłem, możemy spróbować nadać głębsze znaczenie naszemu życiu, poszukać duchowej przyczyny, dla której przyszliśmy na świat w tej, a nie innej rodzinie. Możemy spróbować wyjaśnić sobie, kim naprawdę jesteśmy.

---------

- Wspomniał ksiądz, że pomagał im odnaleźć swoją prawdziwą tożsamość. Jak ksiądz to robił? Wziął głęboki oddech i odpowiedział:
- Jest na to tylko jeden sposób. Każdy z nas musi się cofnąć do swoich przeżyć w rodzinie, do czasów i miejsc dzieciństwa, i dokonać przeglądu wydarzeń. Kiedy rozszyfrujemy naszą grę kontroli, będziemy mogli skupić się na głębszej prawdzie swojej rodziny i odnaleźć także jej dobre strony, leżące u podstaw konfliktu na tle energii. Odkrycie tej prawdy umocni nas, pokaże nam, kim naprawdę jesteśmy, j aką drogą kroczymy i jaki j est sens tego. co robimy.
- To mówił już ksiądz Sanchez. Chciałbym dowiedzieć się coś bliższego, jak odkryć tę prawdę.
Ksiądz Carl zasunął zamek kurtki, bo zaczynało się już robić chłodno.
- Myślę, że będziemy mogli porozmawiać o tym później -obiecał. - Teraz pójdę przywitać się z księdzem Sanchezem. Widząc, że patrzę w stronę ruin, dodał: - Zwiedzaj to miejsce, jak długo zechcesz. Spotkamy się u mnie w domu.
Przez najbliższe półtorej godziny spacerowałem po słynnym zabytkowym obiekcie. W niektórych miejscach, gdzie czułem się wyraźnie lepiej, zatrzymywałem się na dłużej. Zafascynowała mnie cywilizacja, która wydała z siebie taki zespół świątynny. W jaki sposób wzniesiono te głazy tak wysoko i spiętrzono je jeden na drugim? Wydawało się to niemożliwością.
Kiedy moje zainteresowanie dla ruin nieco osłabło, wróciłem myślami do własnej sytuacji. Niby okoliczności zewnętrzne nie zmieniły się, ale jakoś mniej się teraz bałem. Pewność siebie Sancheza działała na mnie uspokajająco. Byłem głupi, że początkowo mu nie ufałem. A księdza Carla polubiłem od razu.
Gdy zaczęło zmierzchać, wsiadłem do samochodu i zawróciłem w stronę domu księdza Carla. Kiedy tam podjechałem, obaj księża stali w kuchni, szykując kolację, i słychać było ich śmiech. Ksiądz Carl pozdrowił mnie i wskazał mi krzesło. Usiadłem ciężko przy kominku i rozglądałem się wokoło.
Pokój był duży, wyłożony szerokimi, bejcowanymi deskami. Dalej dostrzegłem dwa inne pomieszczenia, prawdopodobnie sypialnie, połączone wąskim korytarzem. Dom oświetlały słabe żarówki. Wydawało mi się, że słyszę słaby szum prądnicy.
Kiedy już wszystko było gotowe, zaproszono mnie do stołu zbitego z surowych desek. Sanchez odmówił krótką modlitwę i zaczęliśmy jeść. Księża kontynuowali swoją rozmowę. Po skończonym posiłku usiedliśmy wszyscy trzej przy kominku.
- Ksiądz Carl widział się z Wiłem - zagaił Sanchez.
- Kiedy? - zapytałem podekscytowany.
- Wil przejeżdżał tędy kilka dni temu - wyjaśnił ksiądz Carl. - Znamy się od roku. Przywiózł mi pewne informacje. Powiedział, że wie już, kto kryje się za nagonką władz na Rękopis.
- Kto taki? - spytałem.
- Kardynał Sebastian - wtrącił Sanchez.
- I co on robi w tej sprawie?
- Najwidoczniej użył swoich wpływów, aby skłonić władze do nasilenia akcji wojskowej w poszukiwaniu Rękopisu. Zawsze wolał działać po cichu, za pośrednictwem czynników rządowych, niż doprowadzić do rozłamu w łonie Kościoła. Teraz zaczął działać energiczniej i niestety skuteczniej.
- W jakim sensie skuteczniej?
- Ano w takim, że oprócz kilku księży z diecezji północnej i kilku osób w rodzaju Julii czy Wila, chyba nikt nie ma już żadnych egzemplarzy Rękopisu.
- A naukowcy z Viciente? - dopytywałem. Po chwili milczenia ksiądz Carl zdecydował się ujawnić to, co wiedział:
- Wil powiedział, że rząd zamknął ten ośrodek. Wszyscy pracownicy zostali aresztowani, a ich materiały badawcze skonfiskowane.
- Co na to środowisko naukowe?
- Cóż może zrobić? - odezwał się z goryczą Sanchez. -Zresztą większość naukowców nie akceptowała badań prowadzonych w ośrodku. Przedstawiciele władz propagują tezę, że pracujący tam ludzie łamali prawo.
- Trudno uwierzyć, że rząd mógł się aż tak daleko posunąć.
- Widać mógł! - podsumował ksiądz Carl. - Żeby się upewnić, zadzwoniłem w kilka miejsc i wszędzie usłyszałem to samo. Władze nasilają swoją ofensywę, chociaż starają się robić to bez rozgłosu.
- Co może się teraz stać? - zwróciłem się do obu księży. Ksiądz Carl wzruszył ramionami, a ksiądz Sanchez odpowiedział:
- Nie mam pojęcia. To może zależeć od powodzenia wyprawy Wila.
- Dlaczego?
- Wil jest chyba bliski odnalezienia brakującej części Rękopisu, dziewiątego wtajemniczenia. Jeżeli mu się uda, wywoła to wystarczające zainteresowanie, aby zorganizować międzynarodową akcję w tej sprawie.
- Czy mówił, dokąd się wybiera? - spytałem księdza Carla.
- Nie był jeszcze zdecydowany, ale twierdził, że intuicja każe mu udać się na północ, ku granicy Gwatemali.
- Kieruje się tylko intuicją?
- Tak, zrozumiesz to, gdy już będziesz miał pewność, kim naprawdę jesteś i osiągniesz siódmy stopień wtajemniczenia. Spojrzałem na księży, zdumiony ich pogodą ducha.
- Jest dla mnie niepojęte - zwróciłem się do nich - jak w tej sytuacji mogą księża zachować taki spokój. A jeśli oni wedrą się tutaj i aresztują nas wszystkich?
Spojrzeli na mnie wyrozumiale, a ksiądz Sanchez przemówił:
- Spokój nie oznacza beztroski. Nasze opanowanie jest miarą naszej łączności ze źródłem energii. Podtrzymujemy tę łączność, bo to najlepsze, co możemy w tej chwili zrobić. Chyba to rozumiesz?
- Owszem. Wynika z tego jednak, że ja mam trudności z utrzymaniem tej łączności. Moja uwaga wywołała uśmiech na twarzach obu księży.
- Przyjdzie ci to łatwiej - zapewnił ksiądz Carl - kiedy wyjaśnisz sobie, kim naprawdę jesteś.
Tymczasem ksiądz Sanchez wstał i oznajmił, że zabiera się do zmywania. Zwróciłem się więc do księdza Carla.
- W porządku. Ale jak mam się do tego zabrać?
- Ksiądz Sanchez mówił mi, że rozszyfrowałeś już gry kontroli twoich rodziców.
- Tak. Oboje byli śledczymi, wskutek czego ja stałem się niedowiarkiem.
- Dobrze. Ale teraz musisz sięgnąć wzrokiem dalej, poza walkę o energię w twojej rodzinie, i szukać rzeczywistych powodów twojej w niej obecności.
Spojrzałem na niego zdezorientowany.
- Aby odnaleźć swoją prawdziwą duchową tożsamość, musisz spojrzeć na całe swoje życie jak na jedną długą opowieść i szukać jej głębszego znaczenia. Najpierw musisz postawić sobie pytanie: Dlaczego urodziłem się w tej właśnie rodzinie? Jaki może być tego cel?
- Nie mam pojęcia - wyznałem szczerze.
- Wiemy, że twój ojciec był śledczym. Ale kim był poza tym?
- To znaczy, jakie miał poglądy?
- Tak.
Pomyślałem przez chwilę i przypomniałem sobie:
- Mój ojciec jest szczerze przekonany, że należy cieszyć się życiem i brać z niego jak najwięcej. Jak to się mówi - żyć pełnią życia.
- Czy mu się to udawało?
- Do pewnego stopnia tak. ale nie wiedzieć czemu wtedy, kiedy był bliski, żeby naprawdę cieszyć się życiem, akurat przytrafiała mu się jakaś pechowa seria.
Ksiądz Carl przymknął oczy i siedział zamyślony.
- A więc uważał, że życie służy radości i przyjemności, ale nie w pełni osiągał ten cel?
- Właśnie.
- Czy myślałeś kiedyś o tym. dlaczego tak było?
- Raczej nie. Wydawało mi się, że ma po prostu pecha.
- Może nie znalazł właściwej drogi do tego celu?
- Zapewne.
- A matka?
- Matka nie żyje.
- A mógłbyś opisać nam, jak wyglądało jej życie?
- Jej całym życiem był Kościół. Żyła zgodnie z zasadami chrześcijaństwa.
- To znaczy jak?
- Wierzyła, że należy udzielać się w życiu społecznym i przestrzegać przykazań boskich.
- Rzeczywiście ich przestrzegała?
- Co do joty. Przynajmniej tak jak naucza Kościół.
- A czy potrafiła skłonić twego ojca, aby żył w ten sam sposób? Roześmiałem się.
- W najmniejszym stopniu. Oczywiście matka pragnęła, by uczęszczał co niedziela do kościoła i udzielał się w życiu parafii, ale jak mówiłem, ojciec był niezależnym duchem.
- I do czego to doprowadziło ciebie?
- Nie zastanawiałem się nad tym.
- Na pewno każde z nich żądało od ciebie posłuszeństwa. Może każde indagowało cię o wszystko, aby się upewnić, czy nie opowiadasz się po stronie wartości drugiego? I każde z nich chciało, żebyś uznał jego poglądy za najlepsze?
- Tak właśnie było.
- A ty jak na to reagowałeś?
- Chyba starałem się nie zajmować określonego stanowiska.
- A więc każde z nich obserwowało cię bacznie, czy przejmujesz jego poglądy, a ponieważ nie byłeś w stanie zadowolić ich obojga, zrobiłeś się skryty.
- Coś w tym rodzaju.
- A co się stało z twoją matką? - zapytał nagle. - Cierpiała na chorobę Parkinsona, długo chorowała, aż w końcu zmarła.
- Czy pozostała wierna swoim przekonaniom?
- Do samej śmierci.
- A więc jaki pogląd na życie zostawiła ci w spadku?
- Słucham?
- Szukasz sensu, jaki jej życie miało dla ciebie, a twoje dla niej. Dlaczego właśnie ona cię urodziła, czego miało cię to nauczyć? Każdy człowiek, czy sobie zdaje z tego sprawę, czy nie, demonstruje na własnym przykładzie, jak według niego życie powinno wyglądać. Musisz spróbować odnaleźć to, czego nauczyłeś się od swojej matki, a zarazem to, co w jej życiu mogłoby być lepsze. Ten właśnie obszar życia twojej matki, to, co pragnąłbyś w niej zmienić, stał się częścią twojego dziedzictwa.
- Dlaczego tylko częścią?
- Bo drugą częścią jest to, co pragnąłbyś udoskonalić w życiu twego ojca.
Nie czułem się zbyt pewnie na gruncie tych rozważań. Ksiądz położył mi rękę na ramieniu.
- Nie jesteśmy tylko fizycznym, lecz i duchowym tworem naszych rodziców. To, że zostałeś poczęty przez tych dwoje ludzi, wywarło nieodwracalny wpływ na to, kim jesteś. Aby odnaleźć swoją prawdziwą tożsamość, musisz założyć, że jest ona czymś pośrednim między ich osobowościami. Zostałeś zrodzony przez tych konkretnych ludzi, aby nadać szerszy wymiar wartościom, które oni oboje wyznawali. Dlatego twoja droga życiowa musi zmierzać do prawdy, która jest udoskonaloną syntezą tych wartości.
Skinąłem głową.
- Jak określiłbyś to, czego nauczyli cię rodzice?
- Trudno byłoby to określić.
- Ale jak ci się wydaje?
- Mój ojciec uważał, że trzeba brać z życia jak najwięcej i cieszyć się z tego, kim się jest. Matka stawiała na poświęcenie. służbę innym i zaparcie się siebie. Uważała, że tak nakazuje Pismo Święte.
- A ty co o tym myślisz?
- Naprawdę nie wiem.
- Który światopogląd uznałbyś za własny: ojca czy matki?
- Prawdę mówiąc żadnego z nich. Życie nie jest tak proste.
- Nie wyrażasz się zbyt precyzyjnie - zaśmiał się ksiądz.
- Chyba po prostu nie wiem.
- Ale gdybyś musiał coś wybrać? Zastanowiłem się nad szczerą odpowiedzią.
- Oba są tyleż słuszne co i niesłuszne.
- Jak to? - Mojemu rozmówcy rozbłysły oczy.
- Trudno mi to sprecyzować, ale wydaje mi się, że właściwy światopogląd musi uwzględniać oba te aspekty.
- Musisz zatem zadać sobie pytanie: jak to zrobić? Jak pogodzić te dwie postawy? Matka przekazała ci wiedzę o duchowej stronie życia. Od ojca dowiedziałeś się, że życie to także zadowolenie, radość, przygoda.
- Czyli moje życie - przerwałem mu - powinno łączyć w sobie oba te podejścia?
- Tak, ale z przewagą pierwiastka duchowego. Całe twoje życie koncentruje się wokół szukania duchowości wzbogacającej. Tego problemu nie potrafili rozwiązać twoi rodzice i przekazali go tobie. Jest to twoje wyzwanie ewolucyjne, cel twoich życiowych poszukiwań.

--------

- Jensen powiedział mi, że postanowiłeś przyłączyć się do jego grupy. Co to było?
- Skąd znasz jego nazwisko? - wybąkałem.
- Wiem o nim wszystko - odpowiedział. - Współpracuje z rządem. Rzeczywiście jest archeologiem, ale zobowiązał się trzymać wyniki swoich badań w tajemnicy w zamian za wyłączne prawa do studiowania Rękopisu. Nie przewidziano jednak, że będzie próbował szukać brakującego wtajemniczenia. Najwidoczniej zdecydował się wyłamać z podjętych zobowiązań. Chodzą słuchy, że wkrótce wyrusza na poszukiwania. Kiedy dowiedziałem się, że Marjorie jest z nim, pomyślałem, że lepiej będzie. gdy sam tu przyjadę. Co on ci nagadał?
- Powiedział, że jestem w niebezpieczeństwie, a jeśli przyłączę się do niego, pomoże mi wydostać się stąd, kiedy będę tego chciał.
Wil potrząsnął głową.
- Zupełnie cię omotał!
- Jak to?
- Szkoda, że nie mogłeś widzieć swojego biopola. Prawie całkiem przepłynęło do niego.
- Nie rozumiem.
- Przypomnij sobie polemikę Sary z tym naukowcem w Viciente... Kiedy któreś z nich osiągało przewagę w dyskusji, widziałeś, jak przegrywający tracił energię na rzecz zwycięzcy, wskutek czego czuł się osłabiony, wypompowany i zdezorientowany. Coś takiego działo się z tą dziewczyną na stacji benzynowej i coś podobnego - dodał z uśmiechem - dzieje się teraz z tobą.
- Widziałeś, jak to samo działo się ze mną?
- Tak. Już miałeś duże trudności z wydostaniem się spod jego wpływu. Przez chwilę myślałem, że nawet nie będziesz próbował.
- Chryste! - jęknąłem. - Ten człowiek to chyba diabeł wcielony!
- Niezupełnie - sprostował Wil. - On prawdopodobnie nie zdaje sobie sprawy z tego. co robi. Uważa, iż ma prawo panować nad sytuacją i na pewno już dawno nauczył się osiągać w tym sukcesy, jeśli zastosuje określoną strategię. Najpierw próbuje się zaprzyjaźnić, potem wynajduje u danej osoby jakiś słaby punkt, w twoim przypadku było to poczucie zagrożenia. Później stopniowo podważa wiarę tej osoby w siebie, aż zacznie się z nim identyfikować. No a wtedy już ma ją w ręku.
Jest to tylko jedna z wielu metod, jakich ludzie używają, aby pozbawić innych energii. O pozostałych metodach dowiesz się później, kiedy dojdziesz do szóstego wtajemniczenia.
Nie bardzo go słuchałem, bo moje myśli krążyły wokół Marjorie. Wolałbym nie zostawiać jej w takim miejscu...
- Czy nie uważasz, że powinniśmy wydostać stamtąd Marjorie? - zagadnąłem.
- Nie teraz - odparł stanowczo. - Nie wydaje mi się. aby coś jej groziło. Jutro, wyjeżdżając stąd. możemy tam wstąpić i spróbować z nią pomówić.
Przez chwilę jechaliśmy w milczeniu, potem Wil wrócił do sprawy.
- Rozumiesz, co to oznacza, że Jensen nie robi tego świadomie? Postępuje jak inni ludzie. Po prostu robi to, dzięki czemu czuje się silniejszy.
- Chyba jednak niezbyt dokładnie to rozumiem. Wil zamyślił się.
- Większość z nas nie zdaje sobie z tego sprawy. Wiemy tylko, że jesteśmy słabi, lecz kiedy udaje się nam podporządkować sobie innych, czujemy się lepiej. Nie rozumiemy, że poprawa samopoczucia dokonuje się kosztem kogoś innego, że przywłaszczamy sobie jego energię. Większość ludzi żyje w stałej pogoni za czyjąś energią. - Spojrzał na mnie z błyskiem w oku
i dodał: - Czasem odbywa się to inaczej. Zdarza się, że spotkamy kogoś, kto choćby przez chwilę dobrowolnie przesyła nam część swojej energii.
- Zdarza się i coś takiego?
- Przypominasz sobie, kiedy siedzieliście z Marjorie w lokalu posilając się i ja tam wszedłem.
- Tak. I cóż?
- Nie wiem, o czym rozmawialiście, ale widać było, jak jej energia wlewa się w ciebie. Widziałem to wyraźnie. Pamiętasz, jak wtedy się czułeś?
- Bardzo dobrze - przyznałem. - Potrafiłem logicznie myśleć i klarownie się wypowiadać. Ale co z tego wynika? Uśmiechnął się.
- Czasem zdarza się, że ktoś chciałby, abyśmy pomogli mu określić swoją sytuację, i dzieli się z nami swoją energią, tak jak zrobiła Marjorie. Podbudowuje nas to psychicznie, ale jest to ulotny dar. Większość ludzi, także Marjorie, nie jest na tyle silna, aby stale dzielić się swoją energią. Dlatego związki partnerskie zamieniają się w końcu w walkę o władzę. Ludzie potrafią też łączyć swoją energię i razem walczyć przeciw temu, kto chciałby ich sobie podporządkować. A płaci zawsze przegrywający!
Przerwał i przyjrzawszy mi się uważnie, podjął znowu.
- Rozumiesz sens czwartego wtajemniczenia? Pomyśl o tym. co przydarzyło ci się ostatnio. Obserwowałeś przepływ energii między ludźmi i zastanawiałeś się. co to oznacza. Potem zaraz natrafiłeś na Reneau i dowiedziałeś się od niego, że psychologowie analizują ludzkie dążenie do podporządkowania sobie innych. Przejaw tej dominacji widziałeś na przykładzie peruwiańskiej rodziny. Nie ulegało wątpliwości, że osoba dominująca czuje się silniejsza i mądrzejsza, że wysysa z osoby podporządkowanej jej energię życiową. I nie ma znaczenia nasze przekonanie, że sprawujemy nad kimś władzę dla jego dobra, czy też dlatego, że jest to nasze dziecko, więc musimy nim kierować. Tak czy owak, wyrządzamy mu krzywdę.
Potem trafiłeś na Jensena i doświadczyłeś na własnej skórze, co znaczy być przez kogoś zdominowanym psychicznie. To tak, jakby ten ktoś odebrał ci zdolność myślenia. I nie chodzi tylko o to, że przegrałeś w intelektualnym starciu z Jensenem. Nie, tobie nie stało energii i jasności umysłu, aby się w ogóle z nim ścierać. Cała twoja siła duchowa przeszła do Jensena. Niestety, w naszej kulturze ten rodzaj przemocy psychicznej zdarza się często, a jej sprawcami bywają ludzie działający w dobrej wierze.
Mogłem mu tylko przytaknąć. Opisał i podsumował moje doświadczenia bezbłędnie.
- Spróbuj podejść do czwartego wtajemniczenia kompleksowo - ciągnął dalej. - Zauważ, że wszystko układa się w logiczną całość. Trzecie wtajemniczenie pomogło nam zrozumieć, że świat materialny jest właściwie ogromną masą energii. A czwarte kieruje naszą uwagę na fakt, że ludzie bezwiednie od dawna walczą o dostępną im część energii, która między nimi przepływa. I to zawsze było źródłem konfliktów na każdym szczeblu, począwszy od drobnych kłótni w rodzinie czy w miejscu pracy aż do wojen między narodami. Wszystkie one biorą się stąd, że czujemy się słabi i niepewni, a do poprawy samopoczucia potrzebujemy czyjejś energii.
- Chwileczkę! - zaprotestowałem. - Niektóre wojny były słuszne, musiały się rozegrać!
- Oczywiście - zgodził się Wil. - Ale zawsze przyczyną, dla której konfliktu nie da się zażegnać w zarodku jest uporczywe obstawanie jednej ze stron przy nieracjonalnym stanowisku. A chodzi tu oczywiście o energię.
Nagle Wil jakby coś sobie przypomniał. Sięgnął do chlebaka i wyjął stamtąd plik spiętych papierów.
- Byłbym zapomniał! Znalazłem egzemplarz czwartego wtajemniczenia.
Bez komentarza dał mi odbitkę i prowadził dalej samochód, patrząc przed siebie na drogę. Z podłogi samochodu wziąłem małą latarkę i przy jej świetle w ciągu dwudziestu minut przeczytałem tekst. Wynikało z niego, że istotą czwartego wtajemniczenia jest postrzeganie świata jako nieustającej rywalizacji o energię, a co za tym idzie, o władzę.
Gdy ludzie zrozumieją, o co w istocie toczą walkę, będą mogli wznieść się ponad ten konflikt. Zaczną uwalniać się od przymusu rywalizacji o energię, bo będą mogli pozyskiwać ją z innego źródła.
Zerknąłem spod oka na Wila.
- Jakie może być to inne źródło energii? - spytałem. W odpowiedzi uśmiechnął się bez słowa.

--------

- Nie zapominaj o trzecim wtajemniczeniu - odpowiedziała Julia. - Cały wszechświat jest energią, energią która odpowiada na nasze oczekiwania. Z tej samej energii składają się ludzie, więc kiedy mamy jakieś pytanie, dają ci poznać, kto ma na nie odpowiedź.
Wskazała oczami siedzących na sali mężczyzn.
- Nie wiem. kim oni są. ale gdybyśmy z nimi dostatecznie długo rozmawiali, może od każdego z nich uzyskalibyśmy choć część potrzebnej nam informacji.
Spojrzałem na nią spod oka, a ona pochyliła się do mnie przez stół.
- Wbij sobie to do głowy: każdy, kto pojawia się na naszej drodze, ma nam coś do przekazania. Gdyby było inaczej, wybraliby inną drogę lub pojawili się wcześniej albo później. Jeśli ci ludzie są tu akurat teraz, oznacza to, że jest ku temu powód.
Wciąż wydawało mi się to zbyt proste, aby było prawdziwe.
- Najtrudniej jest - mówiła dalej Julia - zdecydować się, z kim najpierw rozmawiać, jeżeli nie można rozmawiać ze wszystkimi.
- No więc kogo wybierasz?
- Rękopis mówi, że można to poznać po pewnych wskazówkach.
Słuchając Julii, równocześnie rozglądałem się w
_________________
Trivium i Szczepionka

Przejdz do góry stronyStrona: 1 / 1    strony: [1]

  << Pierwsza      < Poprzednia      Następna >     Ostatnia >>  

HOME » NIEBIAŃSKA PRZEPOWIEDNIA (2006)

Aby pisac na forum musisz sie zalogować !!!

TestHub.pl - opinie, testy, oceny