| Strona: 1 / 1 strony: [1] |
Bilbordy i spoty wyborcze oszustówKontynuujemy krytykowanie złodziei | |
| | TheAspartam | 12.05.2014 05:51:18 |
Grupa: Administrator
Posty: 1196 #1838983 Od: 2012-7-18
| Trwa kampania wyborcza a więc kontynuujemy krytykowanie złodziei, którzy afiszują się na bilbordach i absurdalnych spotach wyborczych.
W centrum Białegostoku pojawił się niejaki Paweł Papke - niech wciska tę swoją papkę wyborczą swoim klakierom z Platformy Obywatelskiej, z tym jego pustym hasełkiem "Dotrzymuję słowa" - a gdzie są jakieś konkrety? W telewizji spotami wyborczymi straszą kandydaci partii "Twój Ruch Europa+" - Jan Hartman, Ryszard Kalisz, Armand Ryfiński, Ewa Wójciak, Krzysztof Iszkowski, Małgorzata Kowalska, Paweł Piskorski, Wanda Nowicka i inni komuniści. Nie dajcie się nabierać na te prymitywne gadanie tych złodziei i bandytów. Oni kandydują po to, aby przez 4 lata dostać 2 miliony euro diety poselskiej. A konkretów i pomysłów na poprawienie sytuacji w Polsce - zero! To są szumowiny i nie nabierajcie się na nich!
TYLKO ZAREJESTROWANI I ZALOGOWANI UŻYTKOWNICY WIDZĄ FILMY » DARMOWA REJESTRACJA
| | | marcus | 15.05.2014 20:07:38 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 2113 #1842047 Od: 2014-5-4
Ilość edycji wpisu: 1 |
TYLKO ZAREJESTROWANI I ZALOGOWANI UŻYTKOWNICY WIDZĄ FILMY » DARMOWA REJESTRACJA
TYLKO ZAREJESTROWANI I ZALOGOWANI UŻYTKOWNICY WIDZĄ FILMY » DARMOWA REJESTRACJA
TYLKO ZAREJESTROWANI I ZALOGOWANI UŻYTKOWNICY WIDZĄ FILMY » DARMOWA REJESTRACJA
Nie dajcie się tym kur*om nabierać, oni dbają tylko i wyłącznie o swoje dupy i dupska swoich rodzin. To menele polityki, którzy dla mas gów*o wnoszą. | | | marcus | 30.05.2014 13:44:58 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 2113 #1853052 Od: 2014-5-4
| Kogo jeszcze interesuje Unia?
PE_201476,18% uprawnionych do głosowania nie głosowało albo oddało głos nieważny (ponoć ma ich być 200 tys. – czy to prawda, to inna sprawa). 7,41% uprawnionych wybrało PO, 7,33% – PiS, 2,18% – SLD, 1,65% – KNP, a 1,57% – PSL. Głos oddało niecałe 24% uprawnionych, czyli mniej niż co czwarty wyborca.
Tak wyglądają prawdziwe wyniki eurowyborów, i mówienie o poparciu w wysokości 32 czy 31% dla jakiejś partii jest, delikatnie mówiąc, grubym nadużyciem. Czy ktoś wybory te traktuje jeszcze poważnie, czy kogoś interesuje Unia?
Skoro zarówno nasi komentatorzy, jak i nasi politycy częściej, niż o samym europarlamencie, mówią o tym, że wybory były sprawdzianem poparcia dla partii politycznych przed zbliżającymi się wyborami parlamentarnymi, że były kolejnym etapem rywalizacji PiS z PO, lub tez sprawdzianem skuteczności partyjnych liderów – można chyba założyć, że nie za bardzo. Polacy chyba jednak zdają sobie sprawę (choć jednocześnie są największymi unio-entuzjastami w UE), że od Parlamentu Europejskiego, a zwłaszcza od 51 polskich eurodeputowanych, nic tak naprawdę nie zależy.
W UE rządzą Niemcy, trochę władzy ma też Paryż. Nie mają jej natomiast na pewno ani PE, ani polscy eurodeputowani, porozdzielani po różnych frakcjach i skłóceni najbardziej sami ze sobą. Postrzegamy wybory do PE jako przedłużenie krajowej walki politycznej i przeniesienie jej na inny, szerszy poziom. To ani źle, ani dobrze. Dopóki PE zajmuje się głównie ideologią gender, prawami homo-, bi- i transseksualistów, krzywizną banana, obwodem ziemniaka, mocą żarówki czy uznaniem ślimaka za rybę słodkowodną – niech sobie frekwencja wynosi choćby 5%.
I do tego chyba UE zmierza: do zupełnego wyobcowania politycznych struktur unijnych i oderwania ich od codziennego życia zwykłego obywatela. Frekwencja w eurowyborach 2014 była najniższą w historii tej instytucji, a kampania wyborcza (jeśli nie dotyczyła spraw wewnętrznych) nie interesowała nikogo ani w Niemczech, ani w Francji, ani w Polsce – a już najmniej w tych krajach, które mają naprawdę poważne problemy na głowie, czyli w Grecji czy Hiszpanii. Naprawdę trudno też uwierzyć w jakąkolwiek inną motywację kandydatów na posłów do PE, niż chęć zarabiania przez 5 lat 11 tys. euro miesięcznie.
Unijny rekord pobili Słowacy, podobno (zdaniem ich polityków) tak unio-entuzjastyczni i zadowoleni z członkostwa: 87 na 100 naszych południowych sąsiadów uprawnionych do głosowania nie pofatygowało się do lokali wyborczych. Niewiele gorsi byli Czesi – u nich aż 80,5% z uprawnionych zignorowało eurowybory.
Chlubne trzecie miejsce w rankingu zajęła Polska z absencją wyborczą w wysokości ponad 76%. W średnim przedziale z frekwencją 28 do 37% znaleźli się kolejno: Węgrzy, Łotwa, Rumunia, Bułgaria, Portugalia, Estonia, Wielka Brytania i Holandia. Rekordową frekwencję, która bije już tylko Korea Północna, odnotowały Luksemburg i Belgia (90%), a daleko za nimi, na trzecim miejscu, Włochy (60%). Duże państwa starej Unii, czyli Niemcy i Francja, odnotowały frekwencję ponad 43 i ponad 47%. Dla nas to dużo – dla Niemiec, w których frekwencja rzędu 80% jest normalna – to katastrofa.
Oczywiście, można przekonywać, że w krajach wschodnio- i południowowschodnio-unijnych frekwencja w każdych wyborach jest o wiele niższa, niż na Zachodzie – więc nic takiego się nie stało.
Ale tak przekonywać będą tylko ci, dla których UE jest spełnieniem marzeń lub (co bardziej prawdopodobne) stałym gwarantem lukratywnych dochodów.
Zacytujmy więc opiniotwórczy, liberalno-konserwatywny niemiecki dziennik „Die Welt” z 26. maja:
„Wschodni Europejczycy są sprytni w sprawach polityki i władzy, i po dziesięcioleciach pozbawionych znaczenia komunistycznych wyborach parlamentarnych dość doświadczeni, gdy chodzi o rozpoznawanie pustych frazesów. Ludzie w Polsce uważają, że w Parlamencie Europejskim na pewno nie będą realizowane polskie interesy (…) Wyborcy nie są też gotowi do brania udziału w czymś, co i tak nic nie zmieni w wyniku końcowym”.
Podkreślmy zwłaszcza porównanie wyborów do PE z wyborami do parlamentów w dobie socjalizmu – i to przez Niemców, którzy w tym układzie odgrywają pierwszoplanową rolę! Co na to nasi unio-entuzjaści, tak ulegli wobec Berlina i przezeń w przeszłości finansowani?
Michał Soska http://mysl-polska.pl |
| Strona: 1 / 1 strony: [1] |
<< Pierwsza | < Poprzednia | Następna > | Ostatnia >> |
Aby pisac na forum musisz sie zalogować !!! |
|