NOWE POSTY | NOWE TEMATY | POPULARNE | STAT | RSS | KONTAKT | REJESTRACJA | Login: Hasło: rss dla

HOME » SZLACHETNI BOJOWCY Z UPA I „POLSCY SZOWINIŚCI”

Przejdz do dołu stronyStrona: 1 / 1    strony: [1]

Szlachetni bojowcy z UPA i „polscy szowiniści”

  
MareczekX5
16.09.2013 10:03:55
poziom najwyższy i najjaśniejszy :-)

Grupa: Administrator 

Posty: 7596 #1600954
Od: 2012-7-24
Za: http://marucha.wordpress.com/2013/09/10/szlachetni-bojowcy-z-upa-i-polscy-szowinisci/

Ukraińcy w Polsce nic sobie nie robią z nasilającej się fali potępienia działań OUN-UPA, które przyniosło nieszczęście nie tylko Polakom, ale i Ukraińcom. Wyrazem tej butnej postawy są coraz liczniejsze publikacje w języku polskim, w których gloryfikuje się UPA i rzuca gromy na Polaków. Tutaj skrótowo omówię cztery takie publikacje.

Obrazek

Tom dokumentów Eugeniusza Misiły pt. „Akcja <Wisła> 1947” to już drugie wydanie, po tym z 1993 roku. Od razu rzuca się w oczy okładka, ze znakami SS zamiast cudzysłowia.

Ta prowokacja wizualna ma odniesienie do treści wstępu Misiły, w którym pisze wprost o tym, jak „polscy komuniści” pisali „tekst własnego projektu Endlosung”. Chodzi Recz jasna o plan Operacji „Wisła”. Jak pisze Misiło, w pierwotnym tekście „Zarządzenia dla Grupy Operacyjnej „Wisła” było zdanie o „ostatecznym rozwiązaniu problemu ukraińskiego w Polsce”. W ostatecznej wersji tego zdania nie było. Według autora: „Wśród członków [Biura Politycznego KC PPR] było kilka osób pochodzenia żydowskiego, dla których zwrot o „ostatecznym rozwiązaniu” mógł się kojarzyć z Holocaustem, a pomysł zastosowania tej samej koncepcji wobec Ukraińców stawiał jej autorów – władze komunistyczne – na równi z hitlerowcami”.

Mimo to autor stawia tezę, że polskie władze wzorowały się na hitlerowcach, używając do osadzania podejrzanych Ukraińców filii KL Auschwitz, to jest obozu w Jaworznie. Takie łatwe paralele są skandalem, jeśli weźmie się pod uwagę, że celem władz w Warszawie wcale nie była eksterminacja narodu ukraińskiego, tylko likwidacja siatki OUN-UPA. Bilans ofiar był minimalny – 160 zmarłych z chorób w Jaworznie i wyroki śmierci na czynnych członkach UPA (173 wykonanych). Mimo to Misiło grzmi o „największej zbrodni na terenach Polski po 1945 roku”.

Jedyne z czym można się zgodzić z Misiłą, to twierdzenie, że Warszawa nie konsultowała decyzji o Operacji „Wisła” z Moskwą, co kwestionują ukraińscy koledzy Misiły po fachu. Nie podoba im się także zbyt radykalne stawianie przez niego wniosków. I tak, Rafał Wnuk z lubelskiego IPN w artykule o stanie historiografii stosunków polsko-ukraińskich ocenił prace Eugeniusza Misiły jako jednostronne, czego dowodem zdaniem Wnuka jest traktowanie powojennych polskich władz komunistycznych jako niezależnego organu władzy (w rzeczywistości ważniejsze decyzje musiały być uzgadnianie z ZSRR), „pomniejszanie wagi działalności UPA, przy podkreśleniu „wojskowej słabości tej formacji” i ignorowaniu „przestępczych działań przeciw polskiej ludności cywilnej”, wyolbrzymianie „brutalności Wojska Polskiego, milicji i tajnej policji”. W efekcie – twierdzi Wnuk – czytający jego książki otrzymuje portret „niewinnych Ukraińców, brutalnych, okrutnych polskich komunistów i powszechnego polskiego poparcia dla wysiedleń”. Misiło „pisze tylko o konflikcie polsko-ukraińskim na terytorium obecnej Polski. Pozwala mu to ignorować wszelką antypolską akcję OUN-UPA na Wołyniu i w Galicji”.

W tę poetykę wpisuje się także tom wspomnień upowców z lat 1945-1947, walczących w Bieszczadach i na Lubelszczyźnie pod wymownym tytułem „Za to, że jesteś Ukraińcem… Wspomnienia z lat 1944-1947”. Książkę wydało Stowarzyszenie Ukraińców Więźniów Politycznych i Represjonowanych w Polsce. Autorem wstępu jest osławiony redaktor „Naszego Słowa” Bogdan Huk. Dokonuje on chytrego zabiegu. Pisze, że „wspomnienia te to także część polskiego dziedzictwa”. Upowcy byli obywatelami Polski, a formacja ta „stanowiła także część historii oporu wobec komunizmu”. Jest to oczywisty fałsz. UPA nie uznawała zwierzchności państwa polskiego na tym terenie, nazywając go Zakerzonią. To po pierwsze, a po drugie – UPA nie walczyła komunistami, tylko z Polakami i Polską, i bynajmniej tego nie ukrywała.

Gdyby po 1945 roku w Warszawie był rząd bez komunistów, w Bieszczadach byłoby to samo. Ukraińcy w Polsce podrzucili Polakom „antykomunistyczny” mit, chcąc osiągnąć jedno – uzyskać wiarygodność i swego rodzaju „rozgrzeszenie”. W Polsce współczesnej „antykomunizm” jest swego rodzaju wytrychem, przy pomocy którego otwiera się różne drzwi. Nawet ewidentne przewiny i zbrodnie mogą ujść płazem, jeśli się je zakwalifikuje jako czyn „antykomunistyczny”. OUN zdawała sobie sprawę, że w Polsce po 1990 roku będzie można sporo „ugrać” na antykomunizmie, z tego względu ośrodki postupowskie chętnie podsycały i podsycają u nas antykomunizm. Przede wszystkim sprawia to, że Polacy uprawiają nic innego, jak bratobójczy kanibalizm, tropiąc wszędzie „komunistów” i nadając temu znaczenie wręcz rytualne. Pod tym parasolem chętnie chowają się postępowcy, piekąc swoją pieczeń. Namacalnym tego dowodem był wydany przez IPN w 2007 roku „Atlas polskiego podziemia niepodległościowego 1944–1956”, w którym straty UPA poniesione na terenie Polski wliczono do strat ogólnych zbrojnego podziemia. Znamienne, że redaktorem tego wydawnictwa był Rafał Wnuk, który teraz oficjalnie krytykuje Eugeniusz Misiłę.

Obrazek

Kto pamięta słynny film ukraiński pt. „Żelazna sotnia”, który nie raz opisywaliśmy na naszych łamach, ten może sobie odświeżyć ten klimat czytając wspomnienia Stepana Stebelskiego ps. „Chrin” pt. „Przez śmiech żelaza. Wspomnienia dowódcy sotni UPA, która w zasadzce zabiła gen. Świerczewskiego”. Książkę wydało wydawnictwo Mireki, które nota bene nie podaje na stronie redakcyjnej żadnych danych adresowych o sobie. Same wspomnienia są typowym propagandowym gniotem o socrealistycznym wydźwięku. Mamy więc obraz samotnych Ukraińców i Łemków otoczonych przez „czerwonych”, „polskie bojówki” i „szowinistów”. Zajmują się oni popaleniem i mordowaniem wsi ukraińskich. Naprzeciw nich stoją dzielni żołnierze UPA i Kuszczowych Widdiływ. Mieszkańcy wsi i ukraińskie dziewczęta uwielbiają swoich obrońców. Obrazy pisz wymaluj jak w „Żelaznej sotni”. Nawet wątki te same.

„Chrin” był jednym z najbardziej krwiożerczych dowódców UPA w rejonie Sanoka. Nawet Grzegorz Motyka pisze w swojej książce „Od rzezi wołyńskiej do Akcji „Wisła”, że jego zapędy musiało hamować dowództwo UPA na tym terenie. Jego zamiarem było wyganiane ludności polskiej za San. Miał na koncie liczne mordy, w tym rozstrzelanie 60 polskich żołnierzy, wziętych do niewoli pod Jasielem. Była tam strażnica WOP. Ten epizod uwiecznił w swojej książce „Łuny w Bieszczadach” Jan Gerhard, a Ewa i Czesław Petelscy w filmie „Ogniomistrz Kaleń”. „Chrin” zginął w 1949 roku zabity przez żołnierzy czechosłowackich. Jak widać postupowcy w Polsce kultywują jego „legendę”.

Obrazek

No i na koniec najcięższy kaliber – „Druga wojna polsko-ukraińska 1942-1947” Wołdymyra Wiatrowycza. Wydana w Polsce przez Archiwum Ukraińskie, czyli tę samą oficynę, która opublikowała „Akcję >Wisła<” Misiły. Wiatrowycz był gościem tegorocznej łemkowskiej Watry, podczas której promowano jego książkę, a moderatorem dyskusji był Eugeniusz Misiło. Książka Wiatrowycza, byłego szefa archiwów Służby Bezpeky Ukrainy a obecnie dyrektora Centrum Badań Ruchu Wyzwoleńczego (sic!), ma być generalnym rozprawieniem się z polską wersją historii stosunków polsko-ukraińskich. W rzeczywistości jest to czysty rewizjonizm i negacjonizm. Przede wszystkim autor neguje odpowiedzialność UPA za Wołyń. Pisze: „Podziemie ukraińskie, które w tym czasie było na początkowym stadium formowania oddziałów bojowych, nie mogło zrealizować wspomnianej operacji. Terytorium planowanego wysiedlenia nigdy nie znajdowało się pod pełną kontrolą ukraińskiego ruchu, nadal bowiem funkcjonowały tam niemieckie władze okupacyjne, prowadzili działania sowieccy partyzanci, a także polskie formacje podziemne”. Lista przewinień Wiatrowycza, według Grzegorza Motyki, który był zmuszony do jego zaatakowania, jest następująca:

1) Próba udowodnienia, że nie było rozkazu OUN-B nakazującego wymordowanie polskiej ludności. Zdaniem Motyki Wiatrowycz kręci, manipuluje, pomija, stronniczo interpretuje, a na końcu użyte w książce „retoryczne chwyty sprawiają, że znakomita większość czytelników zamknie ją z przekonaniem, że OUN nie wydawała żadnych rozkazów w sprawie polskiej”.

2) Hipoteza „buntu ludowego”. Ta wersja wydarzeń była głoszona przez banderowców już w czasie trwania II wojny światowej. Niestety, nie ma na nią żadnych dowodów. Nie udało się znaleźć ani jednego przypadku wymordowania polskiej wsi przez ukraińskich chłopów bez udziału bojówek OUN-UPA.

3) Kłamstwo Wiatrowycza o mordzie w Paroślach – „Przekłamana wioska”. „Wiatrowycz polemizuje bowiem z tezą Motyki, że wieś Parośle została wymordowana 9 lutego 1943 roku przez pierwszą sotnię UPA” (…) „Broniąc członków pierwszej sotni przed zarzutem napadu na wioskę, Wiatrowycz w swym retorycznym zapędzie przekracza granicę dobrego smaku” – dodaje Motyka.

4) Wiatrowycz utrzymuje, że we wschodniej Galicji konflikt również zapoczątkowali Polacy, chcąc się zemścić za Wołyń.

Wiatrowycz neguje polskie dane na temat liczby wsi spalonych i wymordowanych w dniu 11 lipca 1943, redukując ją do 20-25, zamiast do ok. 100. Uważa też, że liczba polskich ofiar na Wołyniu była znacznie mniejsza niż się podaje, sięgając ok. 30.000. Według niego, UPA tylko „przyłączyła” się do buntu ukraińskich mas, bo nie miała innego wyjścia. Zauważmy, że podobne tezy lansuje na łamach „Gazety Wyborczej” Mirosław Czech, członek Rady Głównej Związku Ukraińców w Polsce, pisząc, że za Wołyń odpowiadają władze niemieckie, bo to one administrowały tym terenem oraz partyzantka sowiecka („Jak Moskwa rozpętała piekło na Wołyniu”).

Tyle w skrócie o najnowszych ukraińskich książkach w języku polskim. Ciśnie się na usta jeden wniosek. Tezy w nich zwarte są oficjalnie krytykowane przez powiązane z polskimi władzami i polskim instytucjami osoby z kręgu ukraińskiej mniejszości, ale większość z nich milczy lub po cichu utożsamia się nimi. Przypadek Czecha jest tu najbardziej jaskrawy. Lektura omówionych tutaj książek pozwala też na zapoznanie się z prawdziwymi a nie kamuflowanymi poglądami członków ZUwP. Owszem, sprawia to im czasem pewien dyskomfort polegający na konieczności oficjalnego ustosunkowania do zawartych tam ocen, ale tak naprawdę zdarza się to bardzo rzadko. Wiedzą oni bowiem, że tak naprawdę polscy decydenci i historycy często podzielają sporą część poglądów wyrażanych w tych publikacjach. Inaczej nie postępowali by tak bezczelnie.

Jan Engelgard
http://sol.myslpolska.pl
_________________
http://www.youtube.com/user/MareczekX5?feature=mhee



http://praca-za-prace.iq24.pl/default.asp

Przejdz do góry stronyStrona: 1 / 1    strony: [1]

  << Pierwsza      < Poprzednia      Następna >     Ostatnia >>  

HOME » SZLACHETNI BOJOWCY Z UPA I „POLSCY SZOWINIŚCI”

Aby pisac na forum musisz sie zalogować !!!

TestHub.pl - opinie, testy, oceny