NOWE POSTY | NOWE TEMATY | POPULARNE | STAT | RSS | KONTAKT | REJESTRACJA | Login: Hasło: rss dla

HOME » PROF. AUGUSTYN JANKOWSKI-BIBLISTA, TŁUMACZ APOKALIPSY

Przejdz do dołu stronyStrona: 1 / 1    strony: [1]

prof. Augustyn Jankowski-biblista, tłumacz Apokalipsy

  
marcus
08.06.2014 22:26:59
poziom najwyższy i najjaśniejszy :-)



Grupa: Użytkownik

Posty: 2112 #1860729
Od: 2014-5-4
Jak to będzie na końcu świata, czyli co Apokalipsa mówi naprawdę
z o. prof. AUGUSTYNEM JANKOWSKIM OSB biblistą, tłumaczem Apokalipsy rozmawiają Sławomir Rusin i Marcin Jakubionek
Ojcze, odmawiając Ojcze nasz, mówimy: „przyjdź Królestwo Twoje”. Tylko że po lekturze Apokalipsy można się nieco przestraszyć tego przyjścia.

Ten lęk na pewno jest niesłuszny. Z jednej strony rzeczywiście mówi się, zwracając uwagę na katastrofy, które nas spotykają, że żyjemy w czasach apokaliptycznych, ale z drugiej strony — te wszystkie okropności ukazane w Apokalipsie trzeba sobie odpowiednio przetłumaczyć. Gatunek literacki, jakim jest apokalipsa, nie dopuszcza dosłowności, tymczasem większość ludzi chce ją tak właśnie czytać. Trzeba również pamiętać, w jakich warunkach powstawała ta księga i na czym zależało św. Janowi, kiedy wybrał akurat ten gatunek literacki, a nie inny, żeby przedstawić swoje orędzie.

To znaczy, że nie zrozumiemy Apokalipsy bez uchwycenia historycznego kontekstu, w którym ona została napisana?

Rzeczywiście, pod koniec I w. w Cesarstwie Rzymskim miały miejsce prześladowania chrześcijan. Dotknęły one także św. Jana. Był za stary, żeby go skazać na śmierć, więc cezar Domicjan ograniczył się do wygnania go na wyspę Patmos. Jan, będący ostatnim żyjącym Apostołem, pełnił dotąd rolę — dzisiaj powiedzielibyśmy — metropolity. Z wygnania chciał wpłynąć na Kościół w Azji Mniejszej. Na Patmos otrzymał też wizje, które potem spisał. Co ważne, ich celem wcale nie było straszenie ludzi, ale podtrzymywanie w nadziei prześladowanych chrześcijan. „Wiem, że wam jest ciężko, przeżywacie trudne chwile, ale pamiętajcie: Chrystus jest z wami, spotka was nagroda, a zło zostanie ukarane” — takie jest mniej więcej przesłanie Apokalipsy.

Czyli pierwsi chrześcijanie odczytywali ją zupełnie inaczej niż my.

Wystarczy przeczytać obydwa listy św. Pawła do Tesaloniczan i od razu widać, że perspektywa Paruzji była wtedy inna: Nie przeznaczył nas Bóg, abyśmy zasłużyli na gniew, ale na osiągnięcie zbawienia przez Pana naszego Jezusa Chrystusa (1Tes 5, 9).

Pierwsi chrześcijanie spodziewali się, że dzień sądu nadejdzie lada moment. Paweł przestrzegał przed takim podejściem: prosimy was, bracia, abyście się nie dali zbyt łatwo zachwiać w waszym rozumieniu ani zastraszyć bądź przez ducha, bądź przez mowę, bądź przez list, rzekomo od nas pochodzący, jakoby już nastawał dzień Pański (2 Tes 2, 2). Po śmierci św. Jana, kiedy jego uczniowie zobaczyli, że zapowiadana Paruzja nie nadchodzi, szybko zdali sobie sprawę, że nie można Apokalipsy brać dosłownie.

To znaczy, że proroctwa się nie spełniają?

Niektóre z biblijnych proroctw spełniły się już za ich czasów. Na przykład w Ewangelii św. Marka Jezus tak zapowiada koniec świata, że nie sposób oddzielić go od zapowiedzi zburzenia Jerozolimy w 70 r. (Mk 13, 14-23). W tym wypadku skończył się pewien świat, ale jeszcze nie cały. To rozróżnienie musimy mieć ciągle na oku. Dzisiaj też pojawiają się zdarzenia o typie apokaliptycznym, ale to nie znaczy, że ostatecznym.

Czas jest bliski (por. Ap 1, 3), tyle że dla Pana Boga słowo „bliski” znaczy zupełnie coś innego niż dla nas. To wyrażenie oznacza, że dla Niego te sprawy już są postanowione i spełnią się niezawodnie.

Ale czy kataklizmy, których jesteśmy świadkami: huragany, trzęsienia ziemi, tsunami, nie są oznakami zbliżającego się końca świata? Wielu ludzi tak je postrzega.

Są, ale niekoniecznie rychłego. Ludzie często trafnie je odczytują jako znak od Boga, jest to bowiem rodzaj Bożego wołania o opamiętanie. Ale to wcale nie znaczy, że już zbliża się dosłownie koniec świata. Ludzie żyją tak, że trzeba ich upominać językiem mocnym, zarówno językiem zdarzeń, jak i słów, jak to ma miejsce np. w Apokalipsie.

Czy to napominanie musi być aż tak drastyczne? Przecież Bóg jest Miłością.

Zgoda, Bóg jest Miłością, nie zamierzam tego zakwestionować. Tylko że w Bogu miłość i sprawiedliwość są tym samym. Nie rozumiemy tego, bo są to dla nas rzeczy niepojęte, ale tak jest. Św. Bernard z Clairvaux mówił: „Całuj obie stopy ukrzyżowanego Zbawiciela, z których jedna oznacza miłosierdzie a druga sprawiedliwość”. Obie stopy — piękna synteza. I nie wolno przesładzać obrazu Serca Jezusowego, bo obok słów pocieszenia, są też inne: Idźcie precz ode mnie, przeklęci, w ogień wieczny (Mt 25, 41). To też są słowa Jezusa. Nie można jednostronnie brać pewnych rzeczy, bo wtedy rozminiemy się z prawdą.

Człowiek na dobrą sprawę nie wie, co to grzech, jaka to straszna rzeczywistość, skoro Ojciec Niebieski chciał, żeby grzech był właśnie przez Jego Syna w tak okrutny sposób odpokutowany. Te klęski są wołaniem do każdego z nas: „Opamiętaj się, bo do czegoś innego jesteś przeznaczony. Sam nie wiesz, czym jest grzech, i dlatego muszę ci to powiedzieć”. Apokalipsa ilustruje, jak dalece grzech przeszkadza nam w tym, aby miłość Boga mogła nami całkowicie owładnąć.

Jednakże, jak mówiłem, te kataklizmy wcale nie oznaczają, że możemy się spodziewać prędkiego ostatecznego przyjścia Chrystusa.

Skąd takie przekonanie, Ojcze Profesorze?

Ciągle jeszcze nie dokonało się na przykład zapowiadane powszechne nawrócenie Żydów (Rz 11, 26) i nie sądzę, żebyśmy w najbliższym czasie mogli się tego spodziewać.

Ale jest spełniona inna zapowiedź końca: Ewangelia jest głoszona na wszystkich krańcach ziemi.

Rzeczywiście, niektóre zapowiedzi są już częściowo zrealizowane. I w praktyce niewiele jest zakątków ziemi, gdzie Ewangelia nie była słyszana, ale jednak są takie miejsca. Ostatnio czytamy w naszym klasztorze, podczas posiłków książkę Marka Koprowskiego pt. „Za Bajkałem”. Autor, człowiek świecki, który zjeździł Syberię, Kamczatkę i Sachalin, opisuje, jak w tych rejonach wygląda głoszenie Słowa Bożego. Tu i ówdzie Ewangelia jeszcze nie dotarła.

Powiedział Ojciec, że Apokalipsy w żadnym wypadku nie wolno brać dosłownie. Ale czy te zapowiedzi kar i plag należy rozumieć jedynie jako symbole? Pamiętam, że po katastrofie w elektrowni atomowej w Czernobylu pojawiły się głosy, że wydarzenie to zostało zapowiedziane w Apokalipsie. Słowo „czernobyl” można ponoć przetłumaczyć jako „piołun”, a tak nazywa się jedna z gwiazd, spadających na ziemię, o czym mówi 11 wers. w 8 rozdz. Apokalipsy.

Bo to słowo rzeczywiście znaczy „piołun”. Więc niektórzy stwierdzili: „Patrzcie, sprawdziło się dokładnie”. Był nawet jeden naukowiec, niemiecki fizyk, który napisał książkę mówiącą o tym, do jakiego stopnia Apokalipsa realizuje się na naszych oczach. Niektórzy uczeni zajęli wobec jego książki bardzo krytyczne stanowisko, ale trzeba przyznać, że ten świecki człowiek, katolik, potrafił umiejętnie połączyć pewne fakty. Wolno myśleć tak jak on, ale Kościół się w tej kwestii nie wypowiedział.

Moim zdaniem, trzeba zgrabnie połączyć jedno i drugie. Apokalipsa to opisana w symbolicznej szacie rzeczywistość duchowa.

Rzeczywistość duchowa — a czy można powiedzieć, że także rzeczywistość historyczna?

Oczywiście że tak. Na przykład słynne tysiącletnie panowanie Chrystusa (Ap 20, 1-6). Są dwie interpretacje tego fragmentu, obie pełnoprawne. Pierwsza mówi, że tysiąc lat to nie jest czasokres, tylko pewien aspekt życia Kościoła; druga — że przed samym końcem świata będzie jakiś wyjątkowo szczęśliwy okres w jego dziejach, a po nim nastąpi ostateczna walka z szatanem, jego przegrana i Sąd Ostateczny. Jedno i drugie jest możliwe.

Ja jestem zwolennikiem tej pierwszej interpretacji.

Millennium istnieje cały czas od powstania Kościoła. Ono istnieje dla tych, którzy polegają tylko na Bogu, dla nich życie jest już królowaniem z Chrystusem na ziemi. Dla nich „przyjdź Królestwo Twoje” oznacza nic innego jak łagodne przejście stąd — tam. I wówczas obraz Niebiańskiej Jerozolimy, ukazany na końcu w Apokalipsie, to po prostu nasza praca nad Kościołem.

Bo za tą socjologiczną, widzialną fasadą Kościoła buduje się Nowe Jeruzalem, i każdy z nas, choć nie jest pewny w jakim stopniu, ale to przyszłe Jeruzalem tworzy. Apokalipsa z tymi optymistycznymi wizjami ma nam tutaj bardzo dużo do powiedzenia: mamy być radosnymi budowniczymi przyszłej rzeczywistości, która już tu się zaczyna i nigdy się nie skończy. My, ochrzczeni, już jesteśmy obywatelami Królestwa Bożego. Każdy z nas ma w ręku „bilet do nieba”, ale najważniejsze, żeby go nie stracił. Słowa „przyjdź Królestwo Twoje” tracą w tej perspektywie negatywne skojarzenia.

Jak ta Niebiańska Jerozolima będzie wyglądała? Św. Jan opisuje ją bardzo barwnie.

Tak, tyle że znów nie należy tych opisów brać dosłownie. Te bogactwa, drogie kamienie, to nic innego jak symbol: tak cenne rzeczy, jakimi są na ziemi dla wielu klejnoty, będą dla nas — w wymiarze duchowym — nieustanną rzeczywistością. Pan Jezus zawsze był bardzo powściągliwy, kiedy mówił o szczęściu, które na nas tam czeka. Pozostawił takie wyrażenia, jak „dom Ojca”, „przy Moim stole” — bardzo skąpe opisy.

Apokalipsa mówi troszkę więcej, ale też niewiele. Jej końcowe fragmenty, które poruszają ten temat, zostały niestety źle zredagowane przez uczniów św. Jana. Są tam dwie wizje niebiańskiej Jerozolimy. „Jeruzalem czasów mesjańskich”, która pojawia się jako druga, jest tak naprawdę wprowadzeniem, a początek rozdz. 21. „Nowe stworzenie — Jeruzalem Niebiańskie” to — krótko mówiąc — sedno, wizja nowego nieba i nowej ziemi, przyszłości, która nas czeka. I to trzeba, oczywiście symbolicznie, ale jednak odbierać jako rzeczywistość. Tak będzie: przemieniony kosmos, przemieniona ziemia.

Co to znaczy „przemieniona ziemia”?

Jan pisze: I ujrzałem niebo nowe i ziemię nową, bo pierwsze niebo i pierwsza ziemia przeminęły i morza już nie ma (Ap 21, 1). Morze (które chyba powinno być tu pisane z dużej litery) jest symbolem chaosu, zagrożenia. Apostoł mówi przez ten fragment, że w Nowej Jerozolimie nie będzie groziło człowiekowi żadne zagrożenie. Inny opis, mówiący o zstępującym z nieba Mieście, przystrojonym w różnorakiego rodzaju klejnoty, niczym oblubienica dla swojego męża (por. Ap 21, 2b), oznacza po prostu Lud Boży, złożony z wszystkich ludzi, a nie tylko z jednej rasy. To nowe Zgromadzenie jako całość jest Oblubienicą Chrystusa.

To są nasze interpretacje, ale pamiętajmy: ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, co jest dla nas przygotowane. Zaufajmy Bogu. Będzie tak, jak sobie tego nawet nie wyobrażamy…

W tej Nowej Jerozolimie, co ciekawe, Jan nie zauważył świątyni, kościoła.

Świątynia jest znakiem opiekuńczej Obecności Boga, więc tak długo jest nam potrzebna, jak długo człowiek potrzebuje się w niej schronić, jak długo istnieje niebezpieczeństwo. W Niebiańskim Jeruzalem niebezpieczeństwa już nie będzie, a Bóg będzie wszystkim we wszystkich (1 Kor 15, 28), On sam będzie Świątynią, więc ona w dawnej postaci nie jest potrzebna.

Ale żeby zamieszkać w Nowym Jeruzalem, trzeba najpierw przejść pozytywnie przez Sąd Ostateczny. Jak on będzie wyglądał?

Podczas Sądu Ostatecznego Pan Bóg pokaże, wobec wszystkich ludzi wszystkich czasów, że miał rację — po prostu.

W powszechnej świadomości Sąd Ostateczny będzie wyglądał tak jak na obrazach Hansa Memlinga czy fresku Michała Anioła z Kaplicy Sykstyńskiej — groźny Sędzia stanowczym ruchem rozdziela zbawionych od potępionych…

To są obrazy jednostronne, niepełne. W Apokalipsie jako Sędzia ostateczny pojawia się Syn Człowieczy. Obraz ten stanowi ostatni z trzech wątków mesjanizmu biblijnego. Pierwszy to wątek królewski — to, co Dawid usłyszał od Natana: wspaniała przyszłość dynastii Dawidowej (2 Sm 7, 13). Pojawia się on też przy Zwiastowaniu, kiedy Anioł mówi do Maryi: Pan Bóg da Mu tron jego praojca Dawida. Będzie panował nad domem Jakuba na wieki, a Jego panowaniu nie będzie końca (Łk 1, 32 n). Drugi wątek stanowią cztery pieśni o Słudze Jahwe z księgi Izajasza — Mesjasz cierpiący. A trzeci — to właśnie Mesjasz transcendentny, Syn Człowieczy na obłokach niebieskich z proroctwa Daniela i Apokalipsy. Z tych trzech wątków splata się jeden jakby sznur, tworzący pełny mesjanizm biblijny. I dopiero wtedy, kiedy wszystkie wątki razem się zejdą, mamy do czynienia z prawdziwą eschatologią i prawdziwym sądem.

Czy akcent położony na trzeci wątek mesjański — Syna Człowieczego — ma tutaj jakieś znaczenie?

W Ewangelii według św. Jana jest następujące zdanie: [Bóg] przekazał Mu władzę wykonywania sądu, ponieważ jest Synem Człowieczym (J 5, 27). Wyrażenie „ponieważ jest Synem Człowieczym” ma — jak to często u Jana bywa — dwie płaszczyzny. Pierwsza — realizacja mesjańskich wątków Syna Człowieczego, a druga płaszczyzna, psychologiczna, wskazuje, że Jezus jako Człowiek zna nas od wewnątrz, naszym sędzią będzie zatem Ten, który jako Człowiek zna nas lepiej. Potwierdzenie tego znajduje się w Liście do Hebrajczyków: A chociaż był Synem, nauczył się posłuszeństwa z tego, co wycierpiał (Hbr 5,cool. Czego Bóg miałby się nauczyć? Bóg niczego, ale człowiek tak. I Człowiek-Jezus przez swoje doświadczenia nabył świadomość tego — jak pisał Tomasz z Akwinu — „jak ciężko jest słuchać” Boga. O tym mówi też scena w Ogrójcu, kiedy Jezus wyraźnie prosi o oddalenie Męki.

W teologii pojawia się teza, że to my sami będziemy siebie osądzać, a Chrystus ten wyrok zatwierdzi.

O tym mówi 12. rozdz. Ewangelii Jana: słowo, które wygłosiłem, ono to będzie go sadzić w dniu ostatecznym (J 12, 48). Czyli sąd, nawet ten szczegółowy, będzie wyglądał mniej więcej tak: staniemy przed Panem, a On powie: „Ja ci powiedziałem to i to, a ty teraz popatrz na swoje życie i powiedz, jak wygląda twój bilans”. W obliczu doskonałości Boga zobaczymy swoją niedoskonałość.

Nie należy tutaj zapominać, że Apokalipsa mówi nie tylko o sądzie na końcu czasów, ale też o tzw. indywidualnej Paruzji, o tym, że na każdego z nas przyjdzie koniec świata w godzinie śmierci. W praktyce nasz ziemski świat wówczas się skończy. Dlatego Apokalipsę warto też czytać jako rodzaj lektury rekolekcyjnej, która ma nas przygotować na dobrą śmierć

Jak wygląda relacja między Apokalipsą a objawieniami maryjnymi? Przesłanie niektórych z nich jest bardzo podobne do wizji z Objawienia św. Jana. Czy można szukać między nimi jakichś analogii?

Wolno to robić, ale to wcale nie znaczy, że objawienia maryjne są realizacją tej księgi Pisma Świętego. Opowiem tu moją rozmowę z Janem Pawłem II. Kilka lat temu siedzieliśmy tylko we dwóch w jego prywatnej bibliotece. To było tuż przed podróżą Papieża do Fatimy. Sam rozpoczął rozmowę. Powiedział: „Zaraz lecę do Fatimy, i tam będę musiał powiedzieć, co to znaczy, że Kościół zatwierdza objawienie prywatne. A znaczy to tylko tyle, że w tym objawieniu nic się nie sprzeciwia Objawieniu Bożemu, obowiązującemu w Kościele”. To znaczy tylko tyle, a szczegółów wcale nie trzeba brać pod uwagę. Nie są one na tym samym poziomie objawienia.

Ojcze, a czy mamy jakiś wpływ na to, kiedy nastąpi koniec świata?

Oczywiście że tak. W Piśmie Świętym jest fragment, który dokładnie o tym mówi. Jego autorem jest św. Piotr: „przez świętość postępowania i pobożność staracie się przyspieszyć przyjście Pana naszego” (por. 2P 3, 12). Nasze dążenie do świętości przybliża przyjście Chrystusa.

o. Augustyn Jankowski, benedyktyn z Tyńca, biblista, profesor Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie, redaktor naukowy Biblii Tysiąclecia, autor wielu książek teologicznych
  
marcus
08.06.2014 22:28:38
poziom najwyższy i najjaśniejszy :-)



Grupa: Użytkownik

Posty: 2112 #1860731
Od: 2014-5-4
Cytowałam już piękną egzegezę Jacka Świeckiego – Apokalipsa to księga Nadziei, ale ludzie mądrzejsi od Kościoła i jego pasterzy,wola swoich świeckichoczko strachów …

Ks. Jacek Molka
Apokalipsa dzisiaj?

Chyba każdemu katolikowi wcześniej czy później zaświta w głowie myśl o końcu świata, o Sądzie Ostatecznym, o którym słyszy od dzieciństwa m.in. na lekcjach religii. Wtedy też wielu wierzących zagląda do Apokalipsy św. Jana — księgi zamykającej Biblię

Już samo umieszczenie w kanonie biblijnym Apokalipsy św. Jana na końcu Nowego Testamentu sugeruje, że jest ona księgą opisującą rzeczy ostateczne. I tak rzeczywiście jest. Samo słowo „apokalipsa” ma korzenie greckie i oznacza: „odsłonięcie”, „ukazanie światu tego, co zakryte”, „objawienie”. Tymczasem bywa ono niekiedy postrzegane jako synonim zagłady. Drzemiące zaś w ludzkiej świadomości niektóre obrazy lub tematy zaczerpnięte z tej księgi, np. słynna wielomilionowa rzesza apokaliptycznych jeźdźców mordujących jedną trzecią ludzkości, powodują (m.in. za sprawą książek czy filmów), że nasza wyobraźnia może tworzyć przeróżne wizje końca świata. Tym bardziej że — jak czytamy na początku Apokalipsy — przesłanie tej księgi to objawienie i proroctwo, które pochodzi od samego Jezusa Chrystusa i zostało przekazane właśnie św. Janowi na temat tego, „co musi stać się niebawem”, „bo chwila jest bliska”.

Treść księgi

Adresatami księgi są chrześcijanie konkretnych siedmiu wspólnot w Efezie, Smyrnie, Pergamonie, Tiatyrze, Sadres, Filadelfii i Laodycei. Choć sytuują się one w tzw. Azji Mniejszej, to wyobrażają całość Kościoła. Św. Jan, jako ten, który sprawuje nad nimi — mówiąc językiem współczesnym — opiekę duszpasterską, kieruje do nich proroctwa, chwaląc ich dobre postępowanie, ale i potępiając ich wady i grzechy. Potem czytelnik napotyka opis Pana Boga zasiadającego na tronie. Jest tam też mowa o „dwudziestu czterech starcach”, „czterech istotach żyjących”, „Baranku”, „siedmiu pieczęciach”, których otwarcie powoduje następujące po sobie wydarzenia, jak np. trzęsienie ziemi, spadanie gwiazd itd.

Czytając Apokalipsę, wręcz słyszymy też dźwięk ostatniej siódmej trąby. Naszym oczom ukazuje się „Niewiasta”, która rodzi „Syna”. Mamy też wizję walki Archanioła Michała ze smokiem. Są dwie „bestie” — jedna na usługach drugiej. Początkowo ta pierwsza, o imieniu „666”, wygrywa. Końcowe jednak zwycięstwo należy do „Baranka”. Czytamy też m.in. o 144 tysiącach zbawionych, plagach nawiedzających ludzkość, upadku „Wielkiego Babilonu”, Sądzie Ostatecznym i końcowym tryumfie dobra nad złem. Autor Apokalipsy jest też święcie przekonany, że „niebawem” powtórnie przyjdzie Jezus Chrystus.

Co mówi nam Apokalipsa

W pierwszym rzędzie trzeba nam uświadomić sobie, że księga ta napisana jest językiem pełnym symboli, których nie należy traktować dosłownie, szczególnie liczb. Język ten znany jest ze Starego Testamentu, np. z Księgi Daniela. Jest to język swoistego gatunku literackiego, jakim jest apokaliptyka. Np. wyrażenie „24 starców” symbolizuje dwanaście pokoleń Izraela i dwunastu apostołów Jezusa.

W drugim zaś rzędzie pamiętajmy, że św. Jan pisząc swoje dzieło pod koniec I wieku po Chrystusie na wyspie Patmos, na którą był zesłany przez cesarza Domicjana, nie chciał siać defetyzmu. Jego „celem wcale nie było straszenie ludzi, ale podtrzymywanie w nadziei prześladowanych chrześcijan”, jak powiedział w ostatnim wywiadzie przed śmiercią miesięcznikowi „List” w 2005 r. o. prof. Augustyn Jankowski OSB, który był wybitnym polskim biblistą.

Można powiedzieć, że przesłanie Apokalipsy paradoksalnie jest bardzo pozytywne i ciągle aktualne. Odnosi się ono do wszystkich wierzących w Chrystusa. I choć przeżywają oni w swoim życiu różne bardzo trudne momenty, to jednak mają nie zapominać, że Jezus zawsze jest z nimi. To On ostatecznie pokona wszelkie zło i nagrodzi tych, którzy pozostali Mu wierni do końca.

Rodzi się pytanie: Kiedy to się stanie? „Czas jest bliski (por. Ap 1, 3), tyle że dla Pana Boga słowo «bliski» znaczy zupełnie coś innego niż dla nas. To wyrażenie oznacza, że dla Niego te sprawy już są postanowione i spełnią się niezawodnie” — mówił o. Jankowski.

My zaś, jak pisze autor Drugiego Listu św. Piotra w trzecim rozdziale odnoszącym się do Paruzji, czyli powtórnego przyjścia Jezusa Chrystusa na końcu czasów, mamy oczekiwać końca „w świętym postępowaniu i pobożności”, by On nas „zastał bez plamy i skazy — w pokoju”. I tego się trzymajmy!
aga powiedział/a
2014-06-06 @ 10:36

Księga nadziei
Recenzja książki: Beata Urbanek „Apokalipsa”, Edycja Świętego Pawła 2012.

Beata Urbanek napisała niezwykłą książkę „Apokalipsa. Szczęśliwy, kto ją odczytuje”. Wielu ludzi boi się końca świata. Wystarczy wspomnieć w mediach o jakiejś konkretnej dacie i zaczyna rodzić się w tak wielu umysłach niewyjaśniona panika. A autorka przypomina nam prawdę, że końca świata bać się nie trzeba, gdy stawia się Chrystusa na pierwszym miejscu swego życia. Więcej: można czuć się szczęśliwym, odczytując Apokalipsę!

Tak, co chwilę straszą „takim”, czy „innym” końcem świata. A Pan Jezus mówi w Ewangelii, że będą różne znaki na niebie i ziemi, „ale nie zaraz nastąpi koniec”. Nie znamy dnia i godziny końca świata. Wielu „fałszywych proroków” próbowało i próbuje wmawiać nam konkretne dni i godziny. Jezus mówi: „nie chodźcie za nimi”. Nie wiemy, kiedy będzie Paruzja. Może za minutkę? Może za sto lat? A może tysiąc…? Nie wiemy! Oby więc chodzić po tym świecie z czystym i kochającym sercem. Wypełniać jak najlepiej codzienne zadania, Bożą wolę. Żyć w łasce uświęcającej. Bo Paruzja przyjdzie wówczas, gdy ktoś będzie robił „coś” na polu, ktoś „coś” na dachu… Pan zastanie ludzi przy pełnieniu codziennych obowiązków. O tym też jasno mówi Ewangelia. Warto pamiętać, że „nie znamy dnia ani godziny” kiedy Syn Człowieczy powtórnie przyjdzie, aby „sądzić żywych i umarłych”. Ale to będzie początek… wieczności.

Ewangelie są nam bliskie, a Apokalipsa? Beata Urbanek we Wstępie zachęca: „Zapraszam więc serdecznie i Ciebie, Szanowny Czytelniku, do jednej z bardziej niesamowitych komnat, jakim jest Biblia. Budynek ten ma wiele sal (…). Niektóre są przez nas dość często nawiedzane, a przez to znane. Bliskie są nam szczególnie Ewangelie – i dobrze, bo to one są sercem domu. Inne pomieszczenia zdają się być odległe, gdzieś na końcu korytarza (…). Do takich miejsc zaliczyć na pewno można Apokalipsę św. Jana. Zacznijmy więc otwieranie bram do jej wnętrza i przekonajmy się, że w tym pokoju nic nie straszy!”. Nie straszy, bo Bóg mówi: „Nie lękajcie się!”. Nie straszy, bo to pokój pełen nadziei. Nadziei na wieczne szczęście z Bogiem. Apokalipsa zachęca też do zmiany swego postępowania, jeśli nie jest ono dobre, ale złe. Beata Urbanek stara się włożyć w nasze ręce klucz do tegoż pokoju, jakim jest ta Księga, spisana przez św. Jana. Przytacza zdanie z Apokalipsy, po czym je obszernie wyjaśnia. I tak czyni aż do ostatnich słów tej Księgi: „To mówi świadek: „Tak. Wkrótce przyjdę”. Amen. Przyjdź, Panie Jezu! Łaska Pana Jezusa ze wszystkimi”. Czy to nie są optymistyczne słowa? Są. To słowa pełne nadziei. Bóg jest z nami. Będzie z nami. I przyjdzie powtórnie: aby dać nam coś, czego „oko nie widziało”, coś, o czym żadne „ucho nie słyszało”. Bo „wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują”. Do Nieba trzeba dorastać miłością do Boga i człowieka, którego stawia obok nas. Dorastać całe życie.

Spróbujmy już tu starać się żyć tak, aby już tutaj „smakować”, czym może być Niebo: czystą miłością, prowadzeni przez Jezusa konkretną drogą do świętości. A wtedy Paruzja będzie tylko naturalnym przejściem dalej… do pełni Miłości. Miłość pozna miłość… Obyśmy wszyscy dorośli do Nieba, zanim nastanie Sąd Ostateczny. A wówczas będziemy szczęśliwi, że odczytaliśmy Apokalipsę…



TYLKO ZAREJESTROWANI I ZALOGOWANI UŻYTKOWNICY WIDZĄ LINKI » DARMOWA REJESTRACJA

  
marcus
08.06.2014 22:30:32
poziom najwyższy i najjaśniejszy :-)



Grupa: Użytkownik

Posty: 2112 #1860735
Od: 2014-5-4
Dzisiaj jest Pierwszy Piątek Miesiąca. Zapraszam Prometeusza do Kościoła. tam wygoi swoje rany.

Orędzie Jana Pawła II na stulecie poświęcenia ludzkości Najświętszemu Sercu Pana Jezusa

Jan Paweł II
BÓG OBJAWIA SWĄ MIŁOŚĆ W SERCU CHRYSTUSA
Orędzie Jana Pawła II na stulecie poświęcenia ludzkości Najświętszemu Sercu Pana Jezusa

Drodzy Bracia i Siostry!
1. Stulecie poświęcenia rodzaju ludzkiego Boskiemu Sercu Pana Jezusa — aktu zaleconego całemu Kościołowi przez mego poprzednika Leona XIII w encyklice Annum sacrum (25 maja 1899 r.: Leonis XIII P.M. Acta, XIX [1899], 71-80) i dokonanego 11 czerwca 1899 r., skłania nas przede wszystkim do dziękczynienia «Temu, który nas miłuje i który przez swą krew uwolnił nas od naszych grzechów, i uczynił nas królestwem — kapłanami Bogu i Ojcu swojemu» (Ap 1, 5-6).
Ta radosna rocznica jest też niezwykle stosowną sposobnością do refleksji nad znaczeniem i nad wartością tego doniosłego aktu dokonanego przez Kościół. W encyklice Annum sacrum papież Leon XIII wyraził uznanie dla działań, które podjęli jego poprzednicy, aby otoczyć troskliwą opieką i ukazać w pełniejszym świetle kult i duchowość Najświętszego Serca Pana Jezusa. Papież spodziewał się też, że akt poświęcenia przyniesie «znakomite i trwałe owoce najpierw dla wiernych, a następnie dla całej społeczności ludzkiej» (Wstęp). Wyrażając życzenie, aby poświęcenie to objęło nie tylko wierzących, ale wszystkich ludzi, nadał nową wymowę i sens konsekracji, która już od dwóch stuleci była przeżywana przez jednostki, grupy, diecezje i narody.
Poświęcenie rodzaju ludzkiego Najświętszemu Sercu Pana Jezusa zostało zatem ukazane przez Leona XIII jako «korona i szczyt wszystkich hołdów, jakie kiedykolwiek były Mu oddawane» (Annum sacrum, 1). Poświęcenie to — wyjaśnia encyklika — jest aktem należnym Chrystusowi, Odkupicielowi rodzaju ludzkiego, ze względu na to, kim jest sam w sobie i czego dokonał dla dobra wszystkich ludzi. Skoro chrześcijanin dostrzega w Sercu Jezusa symbol i żywy wizerunek nieskończonej miłości Chrystusa, która ze swej natury przynagla do wzajemnej miłości, musi też odczuwać potrzebę osobistego udziału w dziele zbawienia. Dlatego każdy członek Kościoła winien widzieć w poświęceniu akt oddania się Jezusowi Chrystusowi i zobowiązania wobec Niego — Króla «synów marnotrawnych», Króla wzywającego wszystkich «do przystani prawdy i do jedności wiary», Króla tych, którzy oczekują na wprowadzenie do «światłości Boga i do Jego Królestwa» (Formuła aktu poświęcenia). Tak pojmowane poświęcenie wiąże się z działalnością misyjną samego Kościoła, ponieważ odpowiada na pragnienie Serca Jezusa, aby za pośrednictwem członków Jego Ciała rozszerzać na cały świat całkowite oddanie się Kościoła sprawie Królestwa oraz by coraz bardziej jednoczyć Kościół w akcie składania ofiary Ojcu i w świadomości, że istnieje on dla innych.
Aktualność tego, co dokonało się 11 czerwca 1899 r., została autorytatywnie potwierdzona w dokumentach moich poprzedników, którzy pogłębiali naukę o kulcie Najświętszgo Serca Pana Jezusa i zalecali okresowe ponawianie aktu poświęcenia. Spośród nich pragnę wspomnieć świętego następcę Leona XIII — papieża Piusa X, który w 1906 r. nakazał odnawiać akt poświęcenia corocznie; świętej pamięci papieża Piusa XI, który nawiązał do niego w encyklikach Quas primas w kontekście Roku Świętego 1925 oraz w Miserentissimus Redemptor; jego następcę sługę Bożego Piusa XII, który mówił o nim w encyklikachSummi Pontificatus i Haurietis aquas. Z kolei sługa Boży Paweł VI zechciał poruszyć ten temat w świetle nauki Soboru Watykańskiego II w liście apostolskim Investigabiles divitias Christi oraz w liście Diserti interpretes, skierowanym 25 maja 1965 r. do przełożonych generalnych zgromadzeń, które biorą imię od Serca Jezusa.
Ja także wielokrotnie wzywałem mych braci w biskupstwie, kapłanów, zakonników i wiernych, aby we własnym życiu pielęgnowali najbardziej autentyczne formy kultu Serca Pana Jezusa. W obecnym roku, poświęconym Bogu Ojcu, pragnę przypomnieć słowa, które napisałem w encyklice Dives in misericordia: «W sposób szczególny zdaje się Kościół wyznawać miłosierdzie Boże i oddawać mu cześć, zwracając się do Chrystusowego Serca; właśnie bowiem zbliżenie się do Chrystusa w tajemnicy Jego Serca pozwala nam zatrzymać się w tym niejako centralnym, a zarazem po ludzku najłatwiej dostępnym punkcie objawiania miłosiernej miłości Ojca, które stanowiło centralną treść mesjańskiego posłannictwa Syna Człowieczego» (n. 13). Z okazji uroczystości Najświętszego Serca Pana Jezusa oraz poświęconego mu miesiąca czerwca zachęcałem często wiernych, aby wytrwale praktykowali ten kult, który «zawiera orędzie niezwykle aktualne w naszych czasach», ponieważ «z Serca Syna Bożego, umarłego na krzyżu, wytrysnęło wiekuiste źródło życia, które daje nadzieję każdemu człowiekowi. Z Serca ukrzyżowanego Chrystusa rodzi się nowa ludzkość, odkupiona od grzechu. Człowiek roku 2000 potrzebuje Serca Chrystusa, aby poznawać Boga i samego siebie; potrzebuje go, aby budować cywilizację miłości» (Insegnamenti, XVII, 1 [1994], 1152).
Poświęcenie rodzaju ludzkiego dokonane w 1899 r. stanowi niezwykle doniosły krok w dziejach Kościoła, a coroczne ponawianie tego aktu w uroczystość Najświętszego Serca Pana Jezusa zachowuje do dziś pełny sens. To samo należy powiedzieć także o «Akcie wynagrodzenia», który zazwyczaj odmawia się w uroczystość Chrystusa Króla. Do dziś aktualne pozostają słowa Leona XIII: «Do Niego więc trzeba się uciekać, bo On jest Drogą, Prawdą i Życiem. Jeżeli się zbłądzi, należy wrócić na prawdziwą Drogę. Jeżeli ciemności opanowały umysł, należy je rozproszyć światłem Prawdy. Jeżeli śmierć nas ogarnia, trzeba przylgnąć do Życia» (Annum sacrum, 5). Czyż nie taki jest program Soboru Watykańskiego II i mojego pontyfikatu?
2. Podczas gdy przygotowujemy się do obchodów Wielkiego Jubileuszu Roku 2000, stulecie aktu poświęcenia pomaga nam przyjrzeć się z nadzieją naszemu człowieczeństwu i dostrzec trzecie tysiąclecie rozjaśnione światłem tajemnicy Chrystusa — «Drogi, Prawdy i Życia» (por. J 14, 6).
Stwierdzając, że «zakłócenia równowagi, na które cierpi dzisiejszy świat, w istocie wiążą się z bardziej podstawowym zakłóceniem równowagi, które ma miejsce w sercu ludzkim» (Gaudium et spes, 10), wiara odkrywa na szczęście, że «tajemnica człowieka wyjaśnia się naprawdę (…) w tajemnicy Słowa Wcielonego» (tamże, 22), ponieważ «Syn Boży przez wcielenie swoje zjednoczył się jakoś z każdym człowiekiem. Ludzkimi rękoma pracował, ludzkim myślał umysłem, ludzką działał wolą, ludzkim sercem kochał» (tamże). Bóg chciał, aby człowiek ochrzczony, «włączony w tajemnicę paschalną, upodobniony do śmierci Chrystusa», mógł podążać «umocniony nadzieją ku zmartwychwstaniu», ale dotyczy to także «wszystkich ludzi dobrej woli, w których sercu działa w sposób niewidzialny łaska» (tamże). Sobór Watykański II przypomina jeszcze, że «wszyscy ludzie powołani są do tego zjednoczenia z Chrystusem, który jest światłością świata i od którego pochodzimy, dzięki któremu żyjemy, do którego zdążamy» (Lumen gentium, 3).
Konstytucja dogmatyczna o Kościele naucza autorytatywnie, że «ochrzczeni (…) poświęcani są przez odrodzenie i namaszczenie Duchem Świętym, jako dom duchowy i święte kapłaństwo, aby przez wszystkie właściwe chrześcijaninowi uczynki składać ofiary duchowe i głosić moc Tego, który wezwał ich z ciemności do swego przedziwnego światła (por. 1 P 2, 4-10). Toteż wszyscy uczniowie Chrystusa, trwając w modlitwie i chwaląc wspólnie Boga (por. Dz 2, 42-47), samych siebie składać mają na ofiarę żywą, świętą, miłą Bogu (por. Rz 12, 1), wszędzie mają głosić świadectwo o Chrystusie, a tym, którzy się tego domagają, zdawać sprawę z nadziei życia wiecznego, która jest w nich (por. 1 P 3, 15)» (tamże, 10). Gdy chrześcijanin, stając przed zadaniem nowej ewangelizacji i wpatrując się w Serce Chrystusa, Pana czasu i dziejów, poświęca Mu samego siebie i zarazem swoich braci, odkrywa na nowo, że nosi w sobie Jego światło. Ożywiony Jego duchem służby, przyczynia się do tego, aby przed wszystkimi ludźmi otworzyła się perspektywa wyniesienia do pełni egzystencji osobowej i wspólnotowej. «Serce człowieka uczy się bowiem od Serca Chrystusa poznawać prawdziwy i jedyny sens swojego życia i przeznaczenia, rozumieć wartość życia prawdziwie chrześcijańskiego, strzec się wypaczeń ludzkiego serca, łączyć synowską miłość do Boga z miłością bliźniego» (orędzie do Towarzystwa Jezusowego, 5 października 1986 r.: Insegnamenti, IX, 2 [1986], 843).
Pragnę przekazać słowa aprobaty i zachęty tym, którzy w Kościele z jakiegokolwiek tytułu nadal praktykują, pogłębiają i krzewią kult Serca Chrystusa, posługując się językiem i formami dostosowanymi do naszych czasów, tak aby móc go przekazać następnym pokoleniom w tym samym duchu, jaki zawsze go ożywiał. Także dzisiaj trzeba tak prowadzić wiernych, aby wpatrywali się z uwielbieniem w tajemnicę Chrystusa, Boga-Człowieka, a przez to stawali się ludźmi życia wewnętrznego, którzy słyszą i realizują powołanie do nowego życia, do świętości, do wynagradzania, które jest apostolskim współuczestnictwem w dziele zbawiania świata; ludźmi, którzy przygotowują się do nowej ewangelizacji, dostrzegając w Sercu Chrystusa serce Kościoła: świat musi koniecznie zrozumieć, że chrześcijaństwo jest religią miłości.
Serce Zbawiciela zachęca, aby zwrócić się ku miłości Ojca, który jest źródłem wszelkiej prawdziwej miłości: «W tym przejawia się miłość, że nie my umiłowaliśmy Boga, ale że On sam nas umiłował i posłał Syna swojego jako ofiarę przebłagalną za nasze grzechy» (1 J 4, 10). Od Ojca, bogatego w miłosierdzie i współczucie, Jezus nieustannie otrzymuje miłość, którą obdarza ludzi (por. Ef 2, 4; Jk 5, 11). W Jego Sercu objawia się zwłaszcza wielkoduszność Boga wobec grzesznika. W odpowiedzi na grzech Bóg nie umniejsza swojej miłości, ale rozszerza ją w geście miłosierdzia, który przeradza się w inicjatywę odkupienia.
Kontemplacja Serca Jezusa w Eucharystii skłoni wiernych do poszukiwania w tym Sercu niezgłębionej tajemnicy kapłaństwa Chrystusa i kapłaństwa Kościoła. W komunii z braćmi pozwoli im zasmakować duchowej słodyczy miłości, czerpanej u samego źródła. Pomagając każdemu z nich w ponownym odkryciu sensu własnego chrztu, głębiej uświadomi im apostolski wymiar ich życia, który należy realizować przez szerzenie miłości i przez misję ewangelizacyjną. Każdy włączy się gorliwiej w modlitwę do Pana żniwa (por. Mt 9, 38), aby dał Kościołowi «pasterzy według swego serca» (por. Jr 3, 15), rozmiłowanych w Chrystusie Dobrym Pasterzu, którzy będą kształtować własne serca na wzór Jego Serca i gotowi będą iść drogami świata, aby głosić wszystkim, że On jest Drogą, Prawdą i Życiem (por. Pastores dabo vobis, 82). Winna się z tym łączyć konkretna działalność, zmierzająca do tego, aby wielu młodych ludzi, wsłuchanych w głos Ducha Świętego, dzięki odpowiedniej formacji umiało dziś odpowiedzieć w głębi swoich serc na wielkie oczekiwania Kościoła i ludzkości oraz mogło podjąć wezwanie Chrystusa do poświęcenia się wraz z Nim, z entuzjazmem i radością, «za życie świata» (J 6, 51).
3. Stulecie poświęcenia przypada w ostatnim roku przygotowania do Wielkiego Jubileuszu Roku 2000, którego celem jest «rozszerzenie horyzontów wierzącego zgodnie z perspektywą samego Chrystusa: z perspektywą Ojca, który jest w niebie (por. Mt 5, 45)» (por. Tertio millennio adveniente, 49). Ta zbieżność dostarcza nam stosownej okazji do ukazania Serca Jezusa, «ogniska gorejącej miłości (…), jako żywego obrazu owej odwiecznej miłości, którą tak (…) Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał (J 3, 16)» (Paweł VI, Investigabiles divitias Christi, 5: AAS 57 [1965], 268). Ojciec «jest miłością» (1 J 4, 8. 16), a Jego jednorodzony Syn, Chrystus, objawia jej tajemnicę, zarazem objawiając człowieka samemu człowiekowi.
W kulcie Serca Jezusa zyskało realną formę prorocze słowo przypomniane przez św. Jana: «Będą patrzeć na Tego, którego przebili» (J 19, 37; por. Za 12, 10). Jest to spojrzenie kontemplacyjne, które stara się przeniknąć do głębi uczucia Chrystusa, prawdziwego Boga i prawdziwego Człowieka. W tym kulcie człowiek wierzący mocniej i głębiej przyjmuje tajemnicę wcielenia, przez którą Słowo stało się solidarne z ludźmi, aby dać świadectwo, że Ojciec ich poszukuje. To poszukiwanie bierze początek z wnętrza Boga, który «miłuje» człowieka «odwiecznie w Słowie i pragnie go wynieść w Chrystusie do godności przybranego dziecka» (Tertio millennio adveniente, 7). Zarazem kult Serca Jezusa wnika w tajemnicę odkupienia, aby odkryć w niej wymiar miłości, która skłoniła Go do złożenia zbawczej ofiary.
W Sercu Chrystusa żywe jest działanie Ducha Świętego, którego Jezus uznawał za inspiratora swojej misji (Łk 4, 18; por. Iz 61, 1) i którego przyjście zapowiedział podczas Ostatniej Wieczerzy. To Duch pomaga dostrzec całe bogactwo, jakie kryje się w znaku przebitego boku Chrystusa, z którego wypłynął Kościół (por. Sacrosanctum Concilium, 5). «Z przebitego Serca Zbawiciela — jak napisał Paweł VI — Kościół narodził się i stamtąd czerpie pokarm, ponieważ Chrystus umiłował Kościół i wydał za niego samego siebie, aby go uświęcić, oczyściwszy obmyciem wodą, któremu towarzyszy słowo (Ef 5, 25-26)» (list Diserti interpretes). Również za sprawą Ducha Świętego miłość przenikająca Serce Jezusa rozlewa się w sercach ludzi (por. Rz 5, 5) i skłania ich do adoracji jego «niezgłębionych bogactw» (por. Ef 3,cool oraz do zanoszenia synowskich i ufnych modlitw do Ojca (por. Rz 8, 15-16) przez Zmartwychwstałego, który «zawsze żyje, aby się wstawiać za nimi» (Hbr 7, 25).
4. Kult Serca Chrystusa, «które jest powszechną siedzibą komunii z Bogiem Ojcem, (…) siedzibą Ducha Świętego» (Insegnamenti, XVII, 1 [1994], 1152), przyczynia się do umocnienia naszej więzi z Trójcą Świętą. Dlatego obchody stulecia poświęcenia rodzaju ludzkiego Najświętszemu Sercu Pana Jezusa przygotowują wiernych do Wielkiego Jubileuszu, zarówno ze względu na jego cel, to jest «uwielbienie Trójcy Świętej, od której wszystko pochodzi i ku której wszystko w świecie i w dziejach jest skierowane» (Tertio millennio adveniente, 55), jak i ze względu na jego ukierunkowanie ku Eucharystii (por. tamże), w niej bowiem życie przyniesione przez Jezusa w obfitości (por. J 10, 10) zostaje przekazane tym, którzy będą Go spożywać, aby przez Niego żyć (por. J 6, 57). Cały kult Serca Jezusa we wszystkich swoich przejawach jest głęboko eucharystyczny; wyraża się w pobożnych ćwiczeniach, które pobudzają wiernych do życia w harmonii z Chrystusem «cichym i pokornym sercem» (por. Mt 11, 29), i pogłębia się przez adorację. Kult ten jest zakorzeniony i znajduje swoje zwieńczenie we Mszy św., zwłaszcza niedzielnej, podczas której serca wiernych, zgromadzonych w braterskiej i radosnej wspólnocie, słuchają słowa Bożego, uczą się składać wraz z Chrystusem ofiarę z siebie i z całego życia (Sacrosanctum Concilium, 48), karmią się przy paschalnym stole Ciałem i Krwią Odkupiciela, a mając w pełni udział w miłości pulsującej w Jego Sercu starają się być coraz bardziej głosicielami Ewangelii oraz świadkami solidarności i nadziei.
Składajmy dzięki Bogu, naszemu Ojcu, który objawił nam swoją miłość w Sercu Chrystusa i poświęcił nas przez namaszczenie Duchem Świętym (por. Lumen gentium, 10), tak abyśmy jednocząc się z Chrystusem, adorując Go na każdym miejscu i zbożnie postępując poświęcali Mu cały świat (tamże, 34) i nowe tysiąclecie.
Świadomi wielkiego wyzwania, jakie stoi przed nami, wzywajmy pomocy Najświętszej Panny, Matki Chrystusa i Matki Kościoła. Niech Ona przeprowadzi Lud Boży przez próg tysiąclecia, które niebawem się rozpocznie. Niech udziela mu światła na drogach wiary, nadziei i miłości! W szczególny sposób niech wspomaga każdego chrześcijanina, aby umiał wielkodusznie i konsekwentnie realizować w życiu swoje oddanie się Chrystusowi, które ma fundament w sakramencie chrztu, a znajduje właściwe potwierdzenie w osobistym ofiarowaniu się Najświętszemu Sercu Pana Jezusa, tylko w Nim bowiem ludzkość może znaleźć przebaczenie i zbawienie.
Warszawa, 11 czerwca 1999 r., w uroczystość Najświętszego Serca Pana Jezusa.
Jan Paweł II, pp
Copyright © by L’Osservatore Romano (9-10/99) and Polish Bishops Conference
  
marcus
08.06.2014 22:45:42
poziom najwyższy i najjaśniejszy :-)



Grupa: Użytkownik

Posty: 2112 #1860745
Od: 2014-5-4
Świat według Namiestnika Chrystusowego,że sparafrazuję tytuł …

Cud w Watykanie?

W miejscu, gdzie narodził się Książę Pokoju, pragnę wystosować zaproszenia do Pana Prezydenta Mahmuda Abbasa i do Pana Prezydenta Szimona Peresa do zaniesienia wraz ze mną modlitwy proszącej Boga o dar pokoju – powiedział Franciszek 25 maja na koniec Mszy św. w Betlejem.
To, że zaproszenie na „modlitewny szczyt” zostało natychmiast przyjęte i równie szybko ustalono jego termin – 8 czerwca, już uznano za wydarzenie noszące znamiona „cudu”, tym bardziej że obecnie pokojowe rozmowy izraelsko-palestyńskie znajdują się od kwietnia w całkowitym impasie. Na modlitwę z prezydentami, która odbędzie się w niedzielę późnym popołudniem, papież zaprosił także honorowego zwierzchnika światowego prawosławia, patriarchę Konstantynopola Bartłomieja I.
„To będzie spotkanie modlitewne, a nie mediacja” – wyjaśnił Franciszek w rozmowie z dziennikarzami na pokładzie samolotu w drodze powrotnej do Rzymu.

Konklawe wybrało papieża Franciszka 13 marca,w dzień Matki Bożej Fatimskiej.Inauguracja pontyfikatu 19 marca,w uroczystość św.Józefa,który jest Patronem Kościoła.
Nic zatem dziwnego,że osoba Ojca Świętego jest obiektem ataków ze strony różnych środowisk. Serce Zbawiciela zachęca, aby zwrócić się ku miłości Ojca, który jest źródłem wszelkiej prawdziwej miłości: «W tym przejawia się miłość, że nie my umiłowaliśmy Boga, ale że On sam nas umiłował i posłał Syna swojego jako ofiarę przebłagalną za nasze grzechy» (1 J 4, 10). Od Ojca, bogatego w miłosierdzie i współczucie, Jezus nieustannie otrzymuje miłość, którą obdarza ludzi (por. Ef 2, 4; Jk 5, 11).
W Jego Sercu objawia się zwłaszcza wielkoduszność Boga wobec grzesznika. W odpowiedzi na grzech Bóg nie umniejsza swojej miłości, ale rozszerza ją w geście miłosierdzia, który przeradza się w inicjatywę odkupienia.

Nauczmy się tych zdań na pamięć,to jest esencja Boskiej Mądrości podana nam profanom.Czego nam trzeba więcej, bab widzących,wróżek przyszłość przepowiadających,wizjonerów prorokami się ogłaszających? Dla nich zostawiacie wiarę katolicką a w baśnie wierzycie? Sensacji się na starość zachciewa, obiecali fajerwerki,ostrzeżenia,katastrofy,więc głupio tak sobie umrzeć a tego nie zobaczyć.wesoły Mądre przysłowie sprawdziło się po raz kolejny – „uderz w stół a nożyce się odezwą”.

Talmudystka-emisariuszka, piewczyni judeochrześcijaństwa posługująca się religią katolicką, czujna i zawsze na posterunku…, pracowitość godna Syzyfa.
Z Panem Bogiem nie wygra, mierna kłamczucha i manipulantka.
Znowu próbuje mnie podgryzać licząc na to, że będę to nieokrzesane monstrum uwiarygadniał odpędzając się od jej zębów.
Otóż oświadczam wszem i wobec, że nie będę reagował na te żenujące zaczepki. warto przeczytać cały artykuł.


TYLKO ZAREJESTROWANI I ZALOGOWANI UŻYTKOWNICY WIDZĄ LINKI » DARMOWA REJESTRACJA



Akurat w przypadku Prometeusza cudu się nie spodziewałem Typowe zachowanie wszystkich sekciarzy od jehowitów po sedewakantystów; jak brakuje argumentów merytorycznych to są personalne. I tak sie dzieje na naszych oczach…A tego czego nie widac – czuc swad. Powiedziano: gdy nadejdzie czas ostateczny – bedzie ucisk wiekli, na ktory zezwoli Stworca, a nasz Bog…Ale w ostanim czasie wzrosnie tez poznanie. S tojcie mocno w wierze i nie dawajcie sie zwieść… Zalecam codzienną modlitwę przede wszystkim do Ducha Świętego, bo bez pomocy Ducha Świętego nie poradzimy sobie.
Nie ma lekko!, jak niektórym się wydaje…



TYLKO ZAREJESTROWANI I ZALOGOWANI UŻYTKOWNICY WIDZĄ FILMY » DARMOWA REJESTRACJA




TYLKO ZAREJESTROWANI I ZALOGOWANI UŻYTKOWNICY WIDZĄ FILMY » DARMOWA REJESTRACJA




TYLKO ZAREJESTROWANI I ZALOGOWANI UŻYTKOWNICY WIDZĄ FILMY » DARMOWA REJESTRACJA




TYLKO ZAREJESTROWANI I ZALOGOWANI UŻYTKOWNICY WIDZĄ FILMY » DARMOWA REJESTRACJA




TYLKO ZAREJESTROWANI I ZALOGOWANI UŻYTKOWNICY WIDZĄ FILMY » DARMOWA REJESTRACJA




TYLKO ZAREJESTROWANI I ZALOGOWANI UŻYTKOWNICY WIDZĄ FILMY » DARMOWA REJESTRACJA




TYLKO ZAREJESTROWANI I ZALOGOWANI UŻYTKOWNICY WIDZĄ FILMY » DARMOWA REJESTRACJA




TYLKO ZAREJESTROWANI I ZALOGOWANI UŻYTKOWNICY WIDZĄ LINKI » DARMOWA REJESTRACJA


Przejdz do góry stronyStrona: 1 / 1    strony: [1]

  << Pierwsza      < Poprzednia      Następna >     Ostatnia >>  

HOME » PROF. AUGUSTYN JANKOWSKI-BIBLISTA, TŁUMACZ APOKALIPSY

Aby pisac na forum musisz sie zalogować !!!

TestHub.pl - opinie, testy, oceny