NOWE POSTY | NOWE TEMATY | POPULARNE | STAT | RSS | KONTAKT | REJESTRACJA | Login: Hasło: rss dla

HOME » TRZY SCENARIUSZE DLA ROSJI

Przejdz do dołu stronyStrona: 1 / 1    strony: [1]

Trzy scenariusze dla Rosji

  
marcus
08.07.2014 11:34:30
poziom najwyższy i najjaśniejszy :-)



Grupa: Użytkownik

Posty: 2112 #1883602
Od: 2014-5-4
Co stanie się z Rosją po kryzysie ukraińskim?

Rozwój wypadków na Ukrainie wskazuje, że kraj ten dla Rosji jest już stracony. Odrębna tożsamość wykuwa się w obliczu wspólnego wroga. Dla Ukraińców wrogiem takim stała się Rosja. W ubiegłych miesiącach przekonali się, że z Rosją można walczyć i wygrywać. Utwierdzili się również w przeświadczeniu, że to Rosja jest największym zagrożeniem dla ich państwowości, bowiem wspiera na terenie Ukrainy siły separatystyczne. Niezależnie od rezultatu starć w Donbasie, na Ukrainie jako takiej orientacja antyrosyjska uległa znacznemu wzmocnieniu.

Ostatecznie niczego to jeszcze nie przesądza – znamy przypadki Mołdowy i Gruzji, których ciągłość terytorialna została przez Rosję w ubiegłych latach przerwana, a w których, mimo tego, Rosji udało się z czasem pozyskać część elity politycznej, która następnie zdobyła władzę i dokonała częściowej przynajmniej reorientacji tych państw w kierunku przez Moskwę pożądanym. Nie zmienia to faktu, że przynajmniej w najbliższych kilku latach, Ukraina pozostanie poza zasięgiem polityki rosyjskiej. Te kilka lat mogą się zaś okazać kluczowe dla okrzepnięcia zachodniej tożsamości Ukraińców i zachodniej orientacji państwa ukraińskiego.

W odniesieniu do Donbasu, opinie ekspertów i wypowiedzi dochodzące z samego rosyjskiego MSZ dają powstańcom jeszcze około dwóch tygodni. Walka może się oczywiście przedłużyć, a wyniku jakiegoś niedostrzeganego obecnie czynnika jej losy mogą się nawet odwrócić. Faktem jednak jest, że sama Moskwa nie wierzy już w możliwość przetrwania Donbasu, nie wykazuje większego zainteresowania jego losem i dąży do wygładzenia wzajemnych stosunków z Kijowem.

Wszystko to każe zadać pytanie o możliwe i pożądane z naszego punktu widzenia scenariusze rozwoju wypadków w samej Rosji. Wobec wciąż istotnej roli Rosji w globalnym układzie sił, wpływ kryzysu ukraińskiego na wewnętrzną sytuację w tym kraju jest również znaczący dla reszty świata, w tym dla przyszłości globalnej kontestacji liberalizmu. Spróbujmy zatem wskazać trzy takie możliwe scenariusze:

1. Scenariusz umiarkowanie optymistyczny

Władimir Putin, którego gnuśność i nieporadność jest podstawową przyczyną obecnego kryzysu, formalnie ma przed sobą jeszcze dwa lata prezydentury. W scenariuszu umiarkowanie optymistycznym, Putin powinien dotrwać na stanowisku przywódcy Rosji do końca swojej obecnej kadencji. Nie powinien jednak kandydować na kolejną, ani w inny sposób próbować przedłużyć swojej władzy.

Przed kryzysem ukraińskim perspektywy rysowały się zupełnie inaczej. Pozycja Rosji ulegała stale wzmocnieniu na wewnątrz i na zewnątrz. Odzyskanie Czeczenii, konsolidacja państwowości rosyjskiej, renacjonalizacja części majątku narodowego, rozprawienie się z otwarcie opozycyjnymi oligarchami, zwycięstwo nad Gruzją, zrównoważenie rosyjskiego budżetu państwowego, budowa kolejnych gazociągów do Europy, uratowanie Syrii, konserwatywny zwrot w rosyjskiej polityce wewnętrznej i – prawem echa – podobne kroki ze strony władz Białorusi i Kazachstanu, nawet zapowiedzi odejścia od dolara amerykańskiego jako od środka tezauryzacji – wszystko to było pasmem następujących jeden po drugim sukcesów Putina.

Wydawało się wobec tego, że pozostanie przez niego jak najdłużej przy władzy byłoby scenariuszem pożądanym. W kręgach konserwatywnych dawały się nawet słyszeć głosy, że Putin powinien ogłosić się carem. Porażka na Ukrainie i wcześniejszy rozwód z żoną zmieniają jednak biegunowo ocenę sytuacji.

Putin nie nadaje się na przywódcę Rosji. Jest do tego za słaby i powinien ustąpić pola komuś silniejszemu, podobnie jak uczynił to Borys Jelcyn pod koniec swojej kadencji. Najlepszym, co może Putin obecnie zrobić dla Rosji, to namaścić na swojego następcę „delfina” spośród patriotycznych funkcjonariuszy swojej administracji i stopniowo przekazywać mu władzę, tak by w 2016 r. sukcesja odbyła się równie bezboleśnie jak w 1999 r. namaszczenie samego Putina.

Kandydatów nie brakuje, by wymienić choćby Siergieja Głazjewa, Dmitrija Rogozina, Władisława Surkowa, Siergieja Iwanowa, Aleksieja Puszkowa, Anatolija Serdiukowa czy Siergieja Szojgu.

Najlepszym spośród nich kandydatem byłby chyba wywodzący się z polskiej szlachty Dmitrij Rogozin. To on właśnie starał się organizować polityczne i wojskowe wsparcie dla walczącego ludu Donbasu i to jego staraniem rosyjscy nacjonaliści organizowani byli w grupy ochotnicze, szkoleni, zbrojeni i wysyłani do Doniecka i Ługańska To Rogozin odpowiedzialny jest również za rosyjskie wsparcie dla Naddniestrza i Gagauzji oraz za całość rosyjskiej polityki wobec Mołdowy. Rogozin rozumie przy tym Polskę i Polaków, często w swoich wypowiedziach podkreśla wpływ polskiego romantyzmu na swoją życiową postawę, nie szczędząc jednak przy tym władzom naszego państwa słusznej krytyki za wysługiwanie się Waszyngtonowi i awanturnictwo w polityce zagranicznej.

Scenariuszem umiarkowanie optymistycznym byłoby zatem, gdyby Putin przekazał władzę w Rosji komuś o silniejszej niż on sam osobowości i charakterze, a przy tym o patriotycznych poglądach. Następca taki musiałby podjąć starania dla zachowania rosyjskiego Krymu i zdefiniowania na nowo międzynarodowej roli Rosji, po tym jak straciła ona swoją ukraińską „Algierię”. Najpewniej byłby to rosyjski wariant „kemalizmu” z elementami panslawizmu, to jest konsolidacja wewnętrzna na gruncie nacjonalistycznym i uzasadniane panrusizmem wsparcie dla rodaków porzuconych poza granicami Rosji. Więcej by w tym było z Sołżenicyna, niż z Dugina. Panslawizm zwyciężyłby zza grobu z eurazjatyzmem.

2. Scenariusz umiarkowanie pesymistyczny

Możliwy jest jednak również scenariusz negatywny. Putin może chcieć zapewnić sobie „miękkie lądowanie”, jednak zarazem przekazać władzę nie siłom patriotycznym, ale liberalnym i technokratycznym. To chyba najbardziej prawdopodobny scenariusz rozwoju wypadków.

Pamiętajmy, że w 2008 r. Putin przekazał władzę nie wspomnianemu już S. Iwanowowi, tylko bezpłciowemu technokracie Dmitrijowi Miedwiediewowi, który do dziś pozostaje szefem rosyjskiego rządu, tworząc z niego matecznik liberałów i zapadników – nazywanych przez Aleksandra Dugina „szóstą kolumną”.

Pamiętajmy również, że Putin sam jest liberałem [1]: wywodzi się z grupy bliskich współpracowników liberalnego mera Sankt-Petersburga, Anatolija Sobczaka. Córka zmarłego w 2000 roku Sobczaka, Ksenia jest jedną z głównych twarzy rosyjskiej opozycji demokratycznej (i modelką pornograficznej prasy). Warto też pamiętać, że w 1991 r. Putin poparł Jelcyna wobec puczu Janajewa, a w 1993 r. ponownie poparł go wobec patriotycznej opozycji parlamentarnej.

Wreszcie pamiętajmy, że wbrew tworzonej w naszym kraju przez rozmaitych paranoików spiskologii, KGB z którego wywodzi się Putin było w Sowietach formacją reformistyczną. To właśnie z KGB wywodził się Jurij Andropow, który już na początku lat 80-tych przygotowywał w ZSRS „pieriestrojkę”. Kuźnią patriotycznych kadr był w Związku Sowieckim wywiad wojskowy GRU. Demonizowane u nas KGB było tymczasem oportunistyczną formacją skażonych zachodnim duchem kadr cywilnych [2].

Gdyby zatem Putin przekazał władzę komuś ze swojego technokratyczno-liberalno-prozachodniego otoczenia, spodziewać by się należało deklaracji „resetu” w stosunkach Rosji z Zachodem. Nowy prezydent najpewniej oddałby Ukrainie Krym w zamian za podpisanie korzystnego dla Rosji dwustronnego układu o przyjaźni i współpracy i rozmaite koncesje energetyczne i gospodarcze. Zapewne czujący się zagrożonymi przez Ukrainę mieszkańcy Krymu zostaliby stamtąd w sposób planowy ewakuowani do Rosji.

Moskwa zrezygnowałaby z poszukiwania własnej idei narodowej i dołączyła ideologicznie do Zachodu. Stałaby się silnym państwem o znaczącej roli wynikającej z pozostających w jej dyspozycji zasobów energetycznych. Rosja stałaby się typowym państwem BRICS – dającym się wpisać w geoekonomiczne prognozy zachodnich analityków stosunków międzynarodowych. Paradygmat ideologiczny i system wewnętrzny Rosji upodobniłby się do zachodniego. Zarazem, władza i państwowość pozostałyby stabilne, a Rosjanie zachowali dotychczasowy poziom życia.

3. Scenariusz pesymistyczny

Można sobie wyobrazić jeszcze inny, choć mniej na szczęście prawdopodobny rozwój wypadków. Pomimo upokorzenia i zrujnowania swojego wizerunku jako „silnego człowieka” i „patrioty”, Putin może wcale nie chcieć oddać władzy. Starzejący się impotent wciąż będzie grał rolę „samca alfa”, nie mogąc się pogodzić z tym, że jego czas już minął i pora ustąpić miejsca silniejszym i bardziej energicznym od siebie. To bardzo częsta przypadłość polityków, że „przyrastają” do stołków i po kilkunastu latach niezmiennego siedzenia na nich, nie umieją wyobrazić już sobie innego życia.

Nie mamy żadnych danych, by domniemywać jak zachowa się Putin. Może okazać równą dojrzałość jak Jelcyn [bua ha ha ha ha ha ha! - admin] i zrozumieć, że wobec rozstrzygającego historycznie dla swojego narodu wyzwania nie podołał, gdy zatem tylko pojawi się ktoś będący go w stanie odciążyć od przerastającej go już wyraźnie funkcji, Putin może zwolnić mu miejsce. Może też jednak być inaczej.

Gdyby Putin trzymał się kurczowo władzy, dla Rosji mogłoby okazać się to tragiczne. Władza bowiem byłaby mu wydzierana kolejnymi kawałkami. Dziś zabrali mu Ukrainę i dopuścili się prowokacji na pograniczu. Jutro zaczną się prowokacje w Czeczenii lub na Kubaniu. Pojutrze może będą już groźby NATO i zajęcie Abchazji, Osetii i Naddniestrza. W dalszej kolejności głowę podniesie „piąta kolumna” w samej Rosji i w Moskwie wyrośnie miejscowa kopia „Majdanu”. Finałem tego dramatu ludzkiej małości z jednej, a zdrady z drugiej strony byłoby rewolucyjne załamanie państwowości rosyjskiej i być może nawet zniknięcie Rosji w dzisiejszych jej granicach z mapy świata.

Z pewnością wyłonione z moskiewskiego „Majdanu” nowe władze ustąpiłyby natychmiast z Krymu, choć to akurat byłoby najmniej dotkliwe, w porównaniu ze zniszczeniami jakich rozmaite Nawalne, Kasparowy, Kasjanowy i Ryżkowy mogłyby dokonać w aparacie państwa rosyjskiego. Wyobraźmy sobie przyszłość Rosji pod rządami kogoś pokroju libertariańskiego paranoika i regularnego zdrajcy, Władimira Bukowskiego [3], a będziemy mieli miarodajny obraz rysującej się na horyzoncie tragedii. Rządy opłacanych przez USA prozachodnich zdrajców z „Bołotnoj Ploszczadi” z pewnością skończyłyby się fragmentacją państwa rosyjskiego, a być może nawet wojną domową – gdyby lud rosyjski powstał przeciwko takiej okupacji.

Tragiczna epopeja Donbasu mogłaby powtórzyć się na większa skalę w Rosji. Zna ona przecież ze swojej historii wielkie i zatrważające wojny ludowe w rodzaju powstania Bołotnikowa lub powstania Pugaczowa. Zawsze kończyły się one jednak klęską i masakrą ludu rosyjskiego. Tego rodzaju dramat mógłby rozegrać się jeszcze raz, tym razem na naszych oczach. Widzieliśmy już podobny bunt, tyle że abortowany w zarodku, w końcu 1993 r. Być może jednak tym razem współcześni odpowiednicy Aleksandra Ruckoja, Rusłana Chasbułatowa i Aleksandra Makaszowa mieliby więcej szczęścia? Rosyjska wojna domowa byłaby jednak – niezależnie od tego, kto by w niej zwyciężył – zupełnym załamaniem państwa rosyjskiego i jego międzynarodowej pozycji.

Wielka Smuta

Wbrew wszystkim początkowym nadziejom (żywionym również przez niżej podpisanego), bilans dotychczasowych rządów Władimira Putina czyni go najgorszym przywódcą Rosji od czasów Michaiła Gorbaczowa [Znaczy się Jelcyn był lepszy??? - admin]. Historia Rosji jest historią powolnego wzrastania w siłę i mozolnej ekspansji, przerywanych okresami gwałtownych, katastrofalnych załamań. Takim załamaniem była pierwsza Wielka Smuta początku XVII wieku. Była nim również inwazja Napoleona na początku XIX wieku. Kolejnymi tąpnięciami były wojna krymska, pierwsza i następnie druga wojna światowa, wreszcie zaś rozpad ZSRS. Za każdym razem, znokautowana Rosja podnosiła się i na dawnym lub nowo obranym kierunku geopolitycznym wetowała sobie doznane straty. Zazwyczaj towarzyszyła temu jednak zmiana władcy, a niekiedy nawet załamanie dotychczasowego systemu politycznego (dynastii panującej) i zastąpienie ich nowymi.

Dziś Rosja wchodzi właśnie w podobnej rangi kryzys, w kolejną „smutę” spowodowaną cofnięciem granic geopolitycznych tego państwa do stanu z XVI wieku. Rosja bez Ukrainy jest bowiem tym, czym Francja bez Algierii, Chiny bez Tajwanu, Serbia bez Kosowa, lub Boliwia bez dostępu do Pacyfiku.

Obecny kryzys ukraiński, pod względem znaczenia geopolitycznego, da się porównać do wojny krymskiej lat 1853-1856. Wówczas, skutkiem było zastąpienie konserwatywnego uniwersalizmu Mikołaja I nacjonalistycznym partykularyzmem i społecznym modernizmem Aleksandra II. Car-nacjonalista ustąpił Zachodowi basen czarnomorski, a później odsprzedał też Alaskę. Czy zatem następca Putina zakończy spór ukraiński na warunkach Zachodu i odsprzeda Zachodowi rosyjski Krym? Gdyby władzę objął na przykład Dmitrij Miedwiediew, byłoby to całkiem prawdopodobne.

A może nowy władca Rosji, tak jak w XIX wieku Aleksander II, wobec klęski na południowym Zachodzie (Gruzja i Ukraina), zwróci politykę Rosji w kierunku, gdzie napotyka ona na mniejszy opór, to jest do Azji Centralnej? „Wielki” (fizyczną posturą) car nie tylko stracił dla Rosji Morze Czarne i Alaskę, ale zyskał też Turkiestan. Może zatem odepchnięta na zachodzie Rosja, zwróci się w stronę Chin? Gazowy „kontrakt stulecia” pomiędzy rosyjskim Gazpromem a chińską CNPC z końca maja tego roku jest być może pierwszym krokiem na drodze tego rodzaju reorientacji polityki rosyjskiej. A pamiętajmy, że po ekspansji w Turkiestanie, „kwestia wschodnia” w polityce XIX-wiecznej Rosji odżyła. Po niecałym dwudziestu latach.

Ronald Lasecki

1) Można by przeprowadzić analogię, że Putin to ktoś w rodzaju rosyjskiego odpowiednika Jana Marii Rokity; człowiek niewątpliwie elokwentny, jak na standardy demoliberalne oczytany, ze skłonnością do pozerstwa i kreowania się na „silnego przywódcę”, w rzeczywistości jednak o słabym charakterze, banalnej osobowości i wąskich horyzontach. Niedoszłego polskiego „Viktora Orbana” wypchnęła z polityki jego własna żona. Putina ograło parę tysięcy kiboli z metalowymi kijami ma Placu Niepodległości w Kijowie. Obydwaj zawiedli jako „silni ludzie” i skompromitowali się jako mężczyźni, obydwaj okazali się pozerami, obydwaj są rozwodnikami. Genealogie polityczne obydwu każą widzieć w nich liberałów. Kategorie rozumianej organicznie ojczyzny, Eurazji, Imperium znajdują się poza horyzontem intelektualnym Putina podobnie jak to, że można rządzić w sposób inny niż demoliberalny, znajduje się poza horyzontem Jana Marii Rokity. Oczekiwać od Putina budowy imperium eurazjatyckiego było równą naiwnością jaką byłoby spodziewać się po Janie Marii Rokicie budowy Imperium Europejskiego. Oni po prostu takich kategorii nie rozumieją. To zekonomizowani, choć patriotycznie nastawieni, prawicowi liberałowie. Dzisiejsza polska prawica nabrała się na Putina podobnie jak kiedyś meksykańscy konserwatyści nabrali się gen. Santa Annę, polscy konserwatyści na Piłsudskiego, francuska prawica na gen. de Gaulle’a.

2) Szukając analogii w naszym kraju, można by wskazać tworzony na początku lat 90-tych spośród studenciaków Wydziału Prawa UW „atlantycki” UOP i rekrutujące się spośród wojskowych z czasów Układu Warszawskiego „kontynentalne” WSI (których likwidacja nieprzypadkowo stała się obsesją neokonserwatywnego PiS).

3) Pod względem światopoglądowym, gdyby chcieć szukać w Polsce analogii wobec tego wariata, należałoby wskazać cierpiącego na antysemicką paranoję i postkomunistyczną manię prześladowczą Stanisława Michalkiewicza. Wierny towarzysz Korwina od lat, tak samo jak Bukowski, pisze o wszechmogących i wszechwiedzących „razwiedkach”, pałając maniakalną wręcz nienawiścią do służb informacyjnych i do państwa jako takiego. Pod względem szkodliwości jednak, Bukowski bardziej niż marginalnego i powszechnie obśmiewanego Michalkiewicza, przypomina działającego na gruncie polskim szkodnika dużo poważniejszego kalibru – Bronisława Wildsteina, który korzystając, podobnie jak Bukowski, z luki w prawie, ujawnił tajne materiały państwowych służb informacyjnych.

http://konserwatyzm.pl
  
marcus
08.07.2014 13:02:10
poziom najwyższy i najjaśniejszy :-)



Grupa: Użytkownik

Posty: 2112 #1883686
Od: 2014-5-4
Kraje byłego bloku radzieckiego chcą wprowadzenia sankcji przeciwko Rosji
Wprowadzenie sankcji przeciwko Rosji popierają kraje byłego bloku radzieckiego m. in. Polska i Estonia. Tymczasem większość członków Unii Europejskiej uważa, że pogorszenie stosunków z Rosją nie przyniesie korzyści – napisał analityk Reuters Paul Taylor.

Zgodnie z jego słowami obecną koncepcję Unii Europejskiej można określić w następujący sposób: „trzymać Rosjan na uboczu, Brytyjczyków w Europie, a Niemców pod kontrolą”. Podkreślił on, że opinie na temat sankcji, które Zachód może wprowadzić wobec Rosji, różnią się w różnych krajach członkowskich UE. Niemcy nie chcą psuć swoich stosunków z Moskwą w sferze handlu i energetyki, Francja – transakcji z „Mistralami”, Wielka Brytania – roli Londynu jako popularnego centrum bankowego wśród bogatych Rosjan.

Stosunków z Rosją nie chcę również psuć sobie Słowacja, Rumunia i Bułgaria.

http://polish.ruvr.ru



TYLKO ZAREJESTROWANI I ZALOGOWANI UŻYTKOWNICY WIDZĄ FILMY » DARMOWA REJESTRACJA

  
marcus
22.07.2014 19:35:09
poziom najwyższy i najjaśniejszy :-)



Grupa: Użytkownik

Posty: 2112 #1897405
Od: 2014-5-4
Obrazek
Dlaczego Rosja nie interweniuje?
Obecnie wiele osób zadaje pytanie, dlaczego Rosja nie interweniuje w ukraiński kryzys, kiedy na wschodzie kraju trwają walki pomimo ogłoszonego zawieszenia broni i wszystkich wysiłków wspólnoty międzynarodowej w zakresie poszukiwania pokojowego rozwiązania.

Nasza korespondentka Francoise Kompuen zadała to pytanie Olivierowi Berruyerowi, autorowi ekonomicznego bloga lescrises.fr i prezesowi stowarzyszenia DIACRISIS.

Dlaczego Kreml nie interweniuje w sytuację na Ukrainie? Czy Rosja ograniczy się do wprowadzenia sankcji gospodarczych i gazowych wobec Ukrainy czy też można spodziewać się podjęcia bardziej radykalnych działań?

Uważam, że obecnie w Rosji w odróżnieniu od Zachodu nie brakuje rozsądnych osób, i jest to już bardzo pozytywny sygnał. Chociaż na ten temat prowadzone są pewne spory, na razie nie widzę przyczyny, dla której Rosja miałaby aktywnie interweniować w sytuację na Ukrainie. Jednak jeśli sytuacja jeszcze bardziej się zaostrzy, nie można wykluczyć bezpośredniej i pośredniej pomocy dla ludności na wschodzie Ukrainy.

Niedawno nad Ługańskiem zauważono amerykańskie śmigłowce typu Apache. Czy Rosja w takim przypadku ma prawo do zastosowania się do zasady talionu, czyli wysłania broni dla powstańców na południowym wschodzie kraju?

Zasada talionu niezbyt pasuje do konfliktów tego rodzaju, o czym dobitnie świadczą obecne wydarzenia na Bliskim Wschodzie. Jest to niezwykle trudne pytanie. Miejscowy ruch oporu składa się przeważnie ze wschodnich Ukraińców, którzy od kilku tygodni stawiają zaciekły opór. Jest to naprawdę zadziwiające: niewielka grupa ludzi przejęła władzę na wschodzie i stawia opór regularnej armii.

Czy ruch oporu liczy tylko 2000 osób?

Najprawdopodobniej jest ich nieco więcej, ale i tak zaskakuje to, że armii nie udaje się przejąć kontroli nad tym terytorium. Oznacza to, że armia w ogóle nie chce walczyć z braćmi ze wschodu kraju. Po drugie, okazuje się, że ci ludzie są bardzo dobrze zorganizowani i cieszą się wsparciem ludności na wschodzie. Wygląda na to, że pewne terytorium próbuje się oddzielić według schematu Jugosławii, co wywołuje duży niepokój.

Co można zrobić w takiej sytuacji? Najciekawsze, że dochodzi tu do zawieszenia broni, przy czym większość ludności nie zamierza przyłączać się do Rosji, jak zrobił to Krym na początku konfliktu. Dlatego wydaje mi się, że będą dość długie negocjacje pod presją ze strony Rosji i Zachodu. Jeśli pozwolić na użycie broni, może to doprowadzić do skomplikowanych i niebezpiecznych sytuacji dla miejscowej geopolityki.

Obecnie nierzadko wydarzenia na Ukrainie porównywane są z sytuacją w Gruzji w 2008 roku. Jak Pan myśli, czy takie porównanie jest uzasadnione?

Wydaje mi się, że jest to dość sztuczne porównywanie, ponieważ chodzi o skrajne decyzje. Tym bardziej, że w tym samym czasie Ukraina stacza się w przepaść gospodarczą. Jeśli popatrzymy na liczby odzwierciadlające produkcję przemysłową, wskaźniki gospodarcze w ogólnym zarysie, to pojawia się pytanie, ile jeszcze przetrwa reżim na zachodzie kraju. Już za pół roku będzie musiał zetknąć się z totalnym brakiem wszystkiego.

Czy jednak do tego czasu przetrwają powstańcy na wschodzie? Jest to trudne pytanie. Nie sądzę, że Rosja gotowa jest pozwolić na to, żeby walki zbliżyły się do jej granic. Taka sytuacja już obecnie wygląda na przerażającą. Władzę w Kijowie sprawują przecież takie partie, jak Prawy Sektor, dzieją się tam niepokojące rzeczy, o których prawie nie wspominają zachodnie media.

Rosja ma własne granice i kraj ten nie jest zainteresowany zbyt aktywną interwencją. Nie może jednak pozwolić na zagładę miejscowej ludności, która historycznie utrzymuje z nią ścisłe kontakty. Innymi słowy, obecnie wszyscy znajdują się w bardzo trudnej sytuacji i zachowanie Kremla wydaje mi się całkiem rozsądne. Trzeba spróbować wyciszyć namiętności, zorganizować rozmowy i osiągnąć zawieszenie broni. Niestety, USA obecnie nie podzielają takiego stanowiska. Mam nadzieję, że nie postąpi tak chociażby Europa Zachodnia. Obecnie odnoszę takie właśnie wrażenie. Zachód ma to do siebie, że aktywnie krytykuje innych, ale obecna sytuacja świadczy o całkowitej porażce jego polityki.

http://polish.ruvr.ru

Przejdz do góry stronyStrona: 1 / 1    strony: [1]

  << Pierwsza      < Poprzednia      Następna >     Ostatnia >>  

HOME » TRZY SCENARIUSZE DLA ROSJI

Aby pisac na forum musisz sie zalogować !!!

TestHub.pl - opinie, testy, oceny