| Strona: 1 / 1 strony: [1] |
Ks. Stanisław Małkowski: DOBRE WINO VERSUS JAGODZIANKA NA KOŚCIACH (DENATURAT) | |
| | marcus | 08.06.2014 17:26:11 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 2113 #1860502 Od: 2014-5-4
| Im więcej miłości do Chrystusa, tym więcej władzy w Kościele, tak, jak ona jest lub powinna być rozumiana i sprawowana przez tych, którzy naśladują św. Piotra w jego wyznaniu i świadectwie aż po męczeństwo (J 21, 15-19). Ten, kto opiera swoje panowanie na zdradzie, naśladuje Judasza chociaż niekoniecznie tak, jak Judasz życie doczesne kończy. Każdy człowiek staje wobec daru Bożego miłosierdzia, ale nie każdy gotów jest je przyjąć. Czcimy w liturgii św. Piotra, natomiast nie wspominamy Judasza ani jego pogrzebu, który z pewnością nie był uroczysty.
A jednak Judasz okazał się patronem pogrzebu pewnego sowieckiego generała w polskim mundurze, zaszczyconego funeralnymi honorami ze strony wysokich przedstawicieli państwa i Kościoła w Polsce. Ciche skorzystanie z sakramentu pojednania przed śmiercią (dobrze byłoby wiedzieć, kto generała spowiadał, czy może ks. Adam Boniecki) nie uwalnia od warunku publicznego zadośćuczynienia za popełnione wobec zabitych, skrzywdzonych, wygnanych i prześladowanych zło, odnoszące się do poszczególnych ludzi, ale także do całego narodu. A publiczny grzech apostazji wymaga w razie nawrócenia publicznego świadectwa powrotu do Kościoła. Grzech był, świadectwa nie było. Dlatego ceremonia wykonana 30 czerwca w dniu św. Jana Sarkandra – niezłomnego kapłana i męczennika – generałowi się nie należała w żadnym wymiarze. Dwaj zbrodniarze hitlerowscy Hans Frank i Rudolf Höss spowiadali się przed śmiercią, wrócili do Kościoła katolickiego, wiadomo, kto ich spowiadał, ale po śmierci przez powieszenie uroczystego pogrzebu nie mieli. Przyjęli Boże miłosierdzie, ale dostąpili sprawiedliwości. Gdy chowany był na warszawskim cmentarzu komunalnym w Wólce Węglowej gen. Zenon Płatek, odpowiedzialny m.in. za śmierć bł. ks. Jerzego, ksiądz proboszcz w Wólce słusznie odmówił uroczystej oprawy i obecności jako koncelebransa drugiego kapłana, który zaświadczył, że generał wyspowiadał się u niego przed śmiercią.
Generał Jaruzelski stał się symbolem transformacji PRL w III RP jako PRL-bis. Rola przedstawicieli Kościoła w akcie przemian sprzed dwudziestu pięciu lat i w akcie pochówku generała, ujawnia pewien rodzaj sojuszu tronu z ołtarzem. Duch św., który od Ojca i Syna pochodzi, a nam jest darowany na mocy paschalnego zwycięstwa Chrystusa, przekonuje świat „o grzechu, o sprawiedliwości i o sądzie” oraz „doprowadzi do całej prawdy” (J 16, 8.13). Takiego przekonania i prowadzenia ostatnio zabrakło. Ducha Prawdy usiłuje pokonać duch kłamstwa, który potrafi wcisnąć się w serca i szeregi wiernych, ale ostatecznie musi przegrać, a wraz z nim przegrają ci, którzy wchodzą z nim w kompromis i współpracę. Modlimy się w hymnie „Veni Creator”: „O Stworzycielu, Duchu przyjdź, nawiedź dusz wiernych Tobie krąg”. Prosimy więc o nowe Zesłanie Ducha Świętego w ojczyźnie, w Europie i na świecie.
W poniedziałek po Zielonych Świątkach czcimy Maryję Matkę Kościoła, a w czwartek Jezusa Chrystusa Najwyższego i Wiecznego Kapłana. Maryja jest Matką kapłanów w Kościele, broni ich przed pokusą poddania się oczekiwaniom władz świeckich, które lubią czasami siadać na ołtarzu lub przynajmniej pokazywać się koło ołtarze. Gdy przyznaje się honory ludziom bez honoru, wtedy traci się świadomość o różnicy między dobrem a złem i wprowadza społeczny zamęt pod przykrywką wszechogarniającego miłosierdzia przeciwstawionego sprawiedliwości.
III RP to ćwierćwiecze zamętu, braku prostych rozróżnień, to czas bluźnierstw i ludzkiej krzywdy. Świętowanie wolności ma wymiar groteski. Czy polska wolność ma stać się narodowym samozniewoleniem? Przecież „zawsze czynił to obcy, a dziś brata zabija – zniewala brat”. Być może znowu trzeba zobaczyć nasz naród w kategoriach: „my” i „oni”. Matka Boża na weselu w Kanie wyprosiła cud przemiany wody w wino. Za Jej przyczyną wody chaosu w Polsce mogą przemienić się mocą Chrystusa i Ducha Świętego w wino miłości i prawdy.
Ks. Stanisław Małkowski
Warszawska Gazeta 06 – 12 czerwca 2014 r. KOMENTARZ TYGODNIA Jak zwykle pięknie napisane. Dziękuję Ci Ojcze w niebiesiech za dar jakim jest ksiądz St. Małkowski. Duchu Święty prosimy umacniaj Tego kapłana, bo czasy coraz cięższe. Judasz zrozumiał – srebniki chciał oddac w koncu nimi zucil… W rozpaczy sie powiesil – widac, ze byl swiadom swego grzechu – zrozumial kim byl Jezus i z tej rozpaczy popelnil najwyzszy rodzaj pokuty* – odebral sobie zycie, a mogl zyc w luxusie jak obserwujemy to dzis. Na dobra sprawe czym Judzasz rozni sie takim wielkim od Piotra? …Pozatym trzeba pamietac, ze Judasz zapewne byl juz w ksiedze zapisany – by sie wypelnilo-…Na dlugo przed stworzeniem ziemi…
* nie widział dla siebie, za swój czyn pokuty, a co za tym idzie – przebaczenia… | | | marcus | 09.06.2014 00:40:36 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 2113 #1860808 Od: 2014-5-4
Ilość edycji wpisu: 1 | „Zniszczyć Księdza Małkowskiego!”
Apel do jego przełożonych o godne traktowanie tego niezwykłego kapłana
„K… pier…, jeśli wygłosisz ten pier… wykład, to gorzko tego pożałujesz” – takimi słowami miał zwrócić się do księdza Stanisława Małkowskiego jego przełożony, ksiądz proboszcz z parafii pod wezwaniem Świętego Ignacego Loyoli na Wólce Węglowej w Warszawie. Za co wyzwiska? – Bo ksiądz Stanisław Małkowski znalazł się w gronie prelegentów Kongresu „Dla społecznego panowania Chrystusa Króla”.
O co chodzi? Przed kilku dniami zadzwonił do mnie profesor Mirosław Dakowski. – Panie Wojtku, niech pan coś zrobi, bo zamęczą Stasia. On sam nie ma już siły się bronić – rzucił krótko, by po chwili dodać: – Został wyzwany od najgorszych i to nie pierwszy raz. Tym razem tylko za to, że znalazł się na liście prelegentów Kongresu „Dla społecznego panowania Chrystusa Króla”, który odbył się 24 i 31 maja br. w Warszawie i Częstochowie. Jest coraz gorzej…
Zapytałem księdza Stanisława Małkowskiego, czy to prawda. – I cóż ja mogę odpowiedzieć? Prawda, niestety – odparł smutno.
Z dalszej relacji księdza wynikało, że nie uległ groźbom i wykład wygłosił. I od tamtej pory ksiądz proboszcz nasilił ograniczanie odnośnie liczby odprawianych pogrzebów – ograniczając tym samym do minimum sprawowanie służby (i przy okazji także możliwość pozyskiwania środków do życia).
Przez kilka dni zastanawiałem się, czy można, czy wolno mi, taką informację upublicznić – Ksiądz Stanisław zostawił mi w w tej kwestii wolną rękę. Rozważałem różne aspekty sytuacji, radziłem się osób, którym ufam i doszedłem do wniosku, że milczeć w tej sprawie jednak nie można, z wielu względów – nie tylko dlatego, że w ten sposób nikt nie ma prawa zwracać się do starszego człowieka, tym bardziej do kapłana – i to jeszcze takiego Kapłana…
Refleksje dotyczące osoby księdza Stanisława Małkowskiego, z którym mam zaszczyt się przyjaźnić, zawarłem w książce „Z mocy nadziei”. Tak naprawdę tyle jest do opowiedzenia o tym kapłanie, że nie wiadomo, od czego zacząć. Z jednej rzeczy wypływa sto innych. Problem polega na tym, żeby się zdecydować, o której opowiedzieć najpierw.
Wydarzenie, które charakteryzuje go najlepiej, miało miejsce latem 2010 roku. Na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie podjęto właśnie walkę z krzyżem, bo nowo wybranemu prezydentowi, Bronisławowi Komorowskiemu, przeszkadzał ten symbol Zmartwychwstania, przyniesiony przez harcerzy pod pałac prezydencki po tragicznej śmierci w Smoleńsku prezydenckiej pary, Lecha i Marii Kaczyńskich oraz towarzyszących im blisko stu osób. Krzyża broniło kilkaset modlących się przy nim osób, z księdzem Stanisławem Małkowskim na czele. I właśnie wówczas w samym sercu stolicy miały miejsce wydarzenia, w które pewnie nigdy bym nie uwierzył, gdybym ich nie widział na własne oczy.
Podczas jednej z rozmów ksiądz Stanisław zasugerował mi, że będzie dobrze, jeśli do modlitwy pod krzyżem włączy się więcej osób, więc przyjechałem do Warszawy i dzięki temu mogłem obserwować dramatyczne wydarzenia znajdując się w oku cyklonu. Wraz z innymi modlącymi się osobami spędziłem pod krzyżem tylko jeden dzień, ale to wystarczyło, by zobaczyć dość: hordy satanistów z wytatuowanymi trzema „szóstkami” na palcach i wielkimi przenośnymi magnetofonami, które dudnieniem zagłuszały modlitwy, dziesiątki łysogłowych, pijanych mężczyzn, szarpiących starszych ludzi oraz podobna liczba policjantów, którzy bezczynnie stali tuż obok udając, że nie widzą oprawców oraz ich poniewieranych ofiar. Całość przedstawiała obraz więcej, niż abstrakcyjny.
Mimo takiej sytuacji, potencjalnie bardzo groźnej, kilkaset osób trwało pod krzyżem do czasu, aż pod osłoną nocy zabrano krzyż spod pałacu. Zanim to nastąpiło, ksiądz Stanisław Małkowski został wezwany przez przełożonych do odstąpienia od obrony krzyża, pod groźbą suspensy, czyli zawieszenia czasowo wyrzucającego poza nawias Kościoła. Jednocześnie powiedziano mu ironicznie, że – jak to określił w rozmowie z księdzem jeden z przełożonych – „nie załapałeś się na prawdziwe męczeństwo, to teraz twoje męczeństwo będzie polegać co najwyżej na oblaniu ciepłym moczem”.
Ostatecznie Stanisława Małkowskiego, którego postawa stanowiła wzór dla wszystkich kapłanów, „nagrodzono” odebraniem duszpasterstwa w Hospicjum dla umierających Sacra Miser na Krakowskim Przedmieściu – służby, którą kochał i którą pełnił od lat. Taka „nagroda” za obronę krzyża spotkała bohaterskiego kapłana, który w stanie wojennym cudem uniknął śmierci z rąk Służby Bezpieczeństwa, ale nie uniknął rozlicznych przykrości, a nawet prześladowań w wolnej, podobno, Polsce, w której do dziś, gdyby nie mieszkanie matki na Saskiej Kępie, nie miałby gdzie się podziać.
Pamiętam, jakie wrażenie wywarł na mnie ten niezłomny i skromny ksiądz, gdy przed laty spotkałem go po raz pierwszy. „Prawdziwy kapłan i uczciwy człowiek” – taka była moja pierwsza myśl i taka była pierwsza myśl prawie każdego, kto spotkał na swojej drodze Stanisława Małkowskiego. O takiej ocenie decydowała cała sylwetka, ale przede wszystkim twarz, bo na twarzy człowieka zapisane jest wszystko wstecz, od samego początku. Była to twarz człowieka o takiej uczciwości, że nie było w nim miejsca na nic innego. Po prostu niczego nie pragnął, a trzeba czegoś pożądać, żeby być nieuczciwym. Szczera twarz, otwarta twarz, patrzenie prosto w oczy – to w pierwszej kolejności zwracało uwagę u księdza.
Przez szereg następnych lat przy każdym spotkaniu jedynie utwierdzałem się w przekonaniu, że mam szczęście przyjaźnić się z człowiekiem niezwykłym. Tak było, gdy odwiedzałem go w Hospicium Res Sacra Miser na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie i widziałem, z jakim zaangażowaniem pomaga umierającym pacjentom w przygotowaniu się do przejścia na Drugą Stronę. Tak było, gdy każdą wolną chwilę poświęcał na wspieranie kilkuset nieszczęśników, którzy trafili do miejsc odosobnienia. Tak było, gdy z pokorą znosił nieformalny zapis na jego nazwisko, utrudniający, a częstokroć wręcz uniemożliwiający mu głoszenie homilii w kościołach na terenie całego kraju. Tak było, gdy na spotkaniu bohaterów programu „Pod prąd” w warszawskich Hybrydach zapytany, co zmieniło się u niego od lat osiemdziesiątych, odpowiedział bez cienia skargi: „nic się nie zmieniło, wtedy byłem w podziemiu i dziś jestem w podziemiu”. Tak było, gdy bliscy generała Zenona Płatka ze zbrodniczego Departamentu IV SB, nieświadomi niezwykłości sytuacji, poprosili księdza Małkowskiego o zgodę na poprowadzenie katolickiego pogrzebu dla generała, który w latach osiemdziesiątych właśnie na księdza Małkowskiego wydał wyrok śmierci – i uzyskali akceptację niedoszłej ofiary. Tak było wreszcie, gdy każdorazowo w rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego pokonanie dwustu metrów, od cmentarnej bramy wejściowej do Pomnika Gloria Victis na warszawskich Powązkach, zajmowało nam godzinę, bo setki osób chciało podziękować księdzu za to, że jest, jaki jest…
O tym, jak to możliwe, że taki kapłan traktowany jest w taki sposób w wolnej – podobno – Polsce, szerzej w książce – już jesienią. A niniejszym publicznie apeluję do przełożonych księdza Stanisława Małkowskiego o godne traktowanie tego niezwykłego kapłana. Od dłuższego czasu ten przyjaciel Błogosławionego Księdza Jerzego nie jest traktowany tak, jak na to zasługuje.
Czy jednak to, że tak jest oznacza, że tak być musi? autor: Wojciech Sumliński
Dziennikarz, publicysta. Napisał książkę „Z mocy bezprawia”. | | | marcus | 09.06.2014 00:43:04 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 2113 #1860811 Od: 2014-5-4
|
TYLKO ZAREJESTROWANI I ZALOGOWANI UŻYTKOWNICY WIDZĄ ZDJĘCIA. DARMOWA REJESTRACJA
TYLKO ZAREJESTROWANI I ZALOGOWANI UŻYTKOWNICY WIDZĄ FILMY » DARMOWA REJESTRACJA
| | | marcus | 14.06.2014 21:38:23 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 2113 #1865800 Od: 2014-5-4
Ilość edycji wpisu: 1 | PLUS RATIO QUAM VIS – ROZUM WAŻNIEJSZY OD SIŁY
W niedzielę 15 czerwca obchodzimy uroczystość Przenajświętszej Trójcy, a w czwartek 29 czerwca – Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa. Niewidzialny Bóg objawia, kim jest jako przedwieczna, niepojęta wspólnota Miłości. Bóg jest miłością w sobie, jest następnie miłością udzielającą się, stwórczą i zbawczą. Stworzenie i zbawienie trzeba widzieć jako dzieło Bożej, rozlewającej się miłości i jako zaproszenie do miłosnego współudziału, który oznacza nie tylko współpracę w duchu służby i posłuszeństwa Bogu, ale również zdolność przyjęcia Boga do siebie, zjednoczenie się z Nim już teraz w Komunii świętej. Różne wyobrażenia Bóstwa rzutują na pojęcie człowieczeństwa. Człowiek oderwany od Boga lub błędnie myślący o Bogu, zatraca samego siebie.
Bóg stał się człowiekiem i darował się nam w Eucharystii, abyśmy wiedzieli i widzieli, kto jest kim. Dzięki wierze „miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który został nam dany”, powie św. Paweł (Rz 5,5). Cała prawda o człowieku zawiera się w całej prawdzie o Bogu – zastąpienie prawdy pojęciem: „pogląd, przekonanie” prowadzi do relatywizmu, do równouprawnienia prawdy z kłamstwem, bo różne są poglądy, a w konsekwencji do odrzucenia prawdy i dyskryminowania jej pod zarzutem nietolerancji, ograniczania wolności wyboru, skoro prawda jest jedyna, a kłamstw wiele. Gdy różni bezbożnicy ruszają do walki z prawdą, nie ma się czemu dziwić, dziwne jest natomiast, gdy „pobożni katolicy” działając w imię pluralizmu – bożka DDT (Demokracja, Dialog, Tolerancja), podważają odwieczną prawdę zawartą w wierze i tradycji Kościoła.
W Warszawie 24 maja, a następnie w Częstochowie 31 maja odbyły się kongresy dla społecznego panowania Chrystusa Króla. Moc racji spotyka się na razie z siłą sprzeciwu, ale „plus ratio quam vis”. Wiara i rozum „fides et ratio” (zawarte w Piśmie Św. i nauce społecznej Kościoła) odniosą upragnione zwycięstwo dla dobra doczesnego i wiecznego, skoro droga do wieczności prowadzi przez doczesność, przez ziemię ku niebu, a warunki na ziemi mogą sprzyjać albo nie sprzyjać osiągnięciu nieba. Przeciwnik Boga twory teraz w Europie warunki skrajnie niesprzyjające wierze i zbawieniu.
Procesje Eucharystyczne w dniu święta Bożego Ciała i w oktawie wyrażają pragnienie obecności i panowania Chrystusa Króla już tu i teraz, nie czekając na Jego powtórne przyjście jako Sędziego. Czas miłosierdzia danego już teraz poprzedza czas ostatecznej sprawiedliwości. Przyjęcie teraz społecznego panowania i narodowego królowania Chrystusa usprawiedliwia poddanych na całą wieczność, a po drodze zapewnia królewską pomoc dla ocalenia narodów zagrożonych dyktaturą relatywizmu i nihilizmu. Nihilizm daje miły pozór lekkości bytu, „odlotu”, bo unosi człowieka w nierzeczywistość, stawia poza prawdą, ale źle się kończy i ku złu prowadzi. Wierność prawdzie i jej obrona oznacza ciężar odpowiedzialności i miłości aż po krzyż i przez krzyż do nieba. Oceńmy, co jest lepsze: życie czy śmierć, pełnia czy pustka, odwaga czy ucieczka. Żyć to czerpać ze źródła woli Bożej w Chrystusie Królu.
Ks. Stanisław Małkowski
TYLKO ZAREJESTROWANI I ZALOGOWANI UŻYTKOWNICY WIDZĄ ZDJĘCIA. DARMOWA REJESTRACJA
| | | marcus | 19.07.2014 20:37:53 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 2113 #1894790 Od: 2014-5-4
| RÓŻANIEC ROZWIĄZANIEM WĘZŁÓW ZNIEWOLENIA I ŚMIERCI Królestwo Boże, którego tajemnice Jezus ujawnia w przypowieściach, przychodzi po to, aby zakończyć panowanie nad ludźmi szatana, grzechu i śmierci. Wiara w Jezusa Chrystusa i przyjęcie słowa Bożego uzdalnia do zwycięskiego udziału w Królestwie, które ma początek i czas wzrastania, a nie będzie miało końca. Przypowieści zawarte w niedzielnej liturgii słowa 20 lipca: o chwaście, o ziarnie gorczycy i o zaczynie, pozwalają zrozumieć znaczenie czasu i nadziei w rozwoju Królestwa aż do jego pełni.
Społeczne królowanie Chrystusa urzeczywistnia w czasie Kościoła władzę królewską Boga. Wierni uczestniczą w tej władzy jako królewskie kapłaństwo, ofiarnie sprzeciwiając się panowaniu „księcia tego świata”, czyli szatana – „ojca kłamstwa i mordercy od początku”. W przypowieści o dobrym i złym zasiewie, o pszenicy i chwaście widzimy wezwanie do cierpliwości: dopiero w czasie żniwa chwast pójdzie na spalenie. Przedwczesne wyrywanie chwastu może zaszkodzić pszenicy. Ponadto wbrew pomysłom sowieckich pseudouczonych Miczurina i Łysenki to, co jest niemożliwe w przyrodzie, zdarza się u ludzi: ludzki chwast może przemienić się w pszenicę mocą Bożego miłosierdzia, zaś ludzka pszenica w wyniku jawnej lub ukrytej apostazji może stać się chwastem.
Maleńkie ziarno gorczycy, gdy się zakorzeni, staje się drzewem i ptaki z powietrza, czyli Aniołowie gnieżdżą się na jego gałęziach. Skądinąd wiemy, że z niektórych dużych nasion wyrastają małe rośliny. Zaczyn kwasu chlebowego, który pewna niewiasta włożyła w trzy miary mąki, daje ciasto, a z niego wypieka się chleb. Jest to obraz ludzi samotnych i nieważnych jak drobiny mąki, łatwo przemieniającej się z kurzu w ożywczą wspólnotę dzięki „pewnej niewieście”, czyli Maryi Matce Bożej. W swoim czasie usunięte będą z Królestwa Chrystusa wszystkie zgorszenia oraz ci, którzy zawzięcie dopuszczają się nieprawości. Obecnie zaś trwa Boże miłosierdzie, poprzedzające wyrok Bożej sprawiedliwości, a to oznacza szansę nawrócenia pod warunkami prawdy, odwrócenia się od zła, poprawy i zadośćuczynienia za bluźnierstwa i krzywdy.
Tymczasem wielu złych (jak np. czołowi politycy III RP) potrafi pozorować dobro i ukrywać swoje podstępne motywy i poczynania. Spod opakowania i kamuflażu wydobywa się jednak co jakiś czas szkodliwa woń zawartości. Trzeba uwagi i konsekwencji, aby rozpoznać przeciwnika i nie poddać się grze udawania. Celem zorganizowanych działań jest takie ukształtowanie człowieka od przedszkola, aby stał się podatny na wszelkie formy manipulacji i oszustwa. Człowiek bez rozumu i wiary, bez sumienia i charakteru, bez zakorzenienia i zadomowienia jest jak zeschły liść miotany wiatrami ideologii, polityki, historii, różnego rodzaju dążeń lub interesów. Być w pełni człowiekiem oznacza mieć oparcie we wspólnocie, kulturze, wierze, poczuciu własnej godności i powołania. Doświadczenie samotności i życiowej przegranej staje się szansą odwołania się do Boga, gdy inne możliwości zawiodły, a jest nadzieja i pragnienie życia.
Pogłębiająca się przegrana Polski jako państwa i narodu, powszechne poczucie społecznej bezsilności wobec mafijnego wspólnictwa wrogości i zdrady, jako znak czasu wzywa do społecznego przebudzenia się ku wierze, modlitwie i narodowemu nawróceniu. Zwracajmy się więc do Matki Bożej, rozwiązującej węzły, które wydają się nie do rozwiązania: „Maryjo, rozwiązująca węzły, bądź nam drogą Matką, weź nasze dłonie i uczyń je sprawnymi do rozwiązywania, aby Twoje ręce poprzez nasze ręce przynosiły pokój, rozwiązanie i pomoc”. Prostą wstęgą miłości Bożej, daną nam przez ręce Maryi, jest różaniec. Dlatego Krucjata Różańcowa za Polskę, jeżeli się rozwinie i obejmie bodaj dziesiątą część rodaków, przyniesie rozwiązanie węzłów zniewolenia i zakłamania, powstrzymujących na drodze ku zwycięstwu królestwo Chrystusa w ojczyźnie i na całym świecie, a zwłaszcza u naszych sąsiadów.
Ks. Stanisław Małkowski | | | marcus | 27.07.2014 01:19:02 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 2113 #1901510 Od: 2014-5-4
| Ks. Stanisław Małkowski: SAPIENTI SAT, CZYLI: MĄDREJ GŁOWIE DOŚĆ DWIE SŁOWIE
Słowo Boże niedzielnych czytań 27 lipca wzywa nas słuchaczy do mądrości. W pierwszej lekcji Bóg mówi do Salomona: „Proś o to, co mam ci dać”, a Salomon modli się o mądrość jako rozróżnianie dobra i zła; podoba się Bogu ta prośba i spełnia ją (1 Krl 3, 5-12).
Ten dar stracił Salomon na stare lata, gdy uległ słabości do kobiet obcej narodowości, a one uwiodły jego serce ku fałszywym bożkom. To odstępstwo króla ściągnęło nieszczęście na cały naród i przyczyniło się do podziału królestwa Dawida.
Podobnie usłużne bałwochwalstwo dzisiejszych władców III RP, ich głupota i niewierność wobec prawa Bożego, mimo deklarowanej i praktykowanej świętokradzko wiary, może prowadzić do kolejnego, piątego już rozbioru Polski, bo ryba psuje się od głowy, zwłaszcza, gdy taką głowę wybiera. Ostatnio popisała się swoją głupotą prezydent Warszawy, karząc za dobro i nagradzając za zło w sprawach prof. Bogdana Chazana i sodomskiej tęczy.
„Bóg współdziała z tymi, którzy Go miłują dla ich dobra”, słyszymy w drugiej lekcji (Rz 8,28-30). Czyli, nasze dobro nie jest możliwe bez Boga, bez posłuszeństwa Bożej władzy i Bożemu prawu. Przepisy ludzkie nie obowiązują, gdy są sprzeczne z Dekalogiem.
W Ewangelii Jezus głosi kolejne przypowieści (Mt 13, 44-52). „Królestwo niebieskie podobne jest do skarbu ukrytego w roli”. Po to, by zdobyć skarb, warto sprzedać wszystko i kupić rolę, bo właściciel ziemi, według ówczesnego prawa, posiadał to, co w ziemi się kryje. Skarbem jest szczęście wieczne a rolą jest doczesność wraz z jej trudem i cierpieniem aż po śmierć. Podobnie w Kościele trzeba przyjąć wymiar ludzki, cielesny, społeczny, materialny, aby w tym, co Boże, duchowe, nieomylne i wieczne uczestniczyć. Brak zgody na doczesność, na wszystkie konsekwencje wcielenia Syna Bożego i założenia Kościoła jako widzialnej wspólnoty nowego Przymierza zamyka drogę do wieczności. Chrystus cierpi w swoim mistycznym ciele Kościoła.
W następnej przypowieści kupiec gotów jest sprzedać wszystko po to, by kupić drogocenną perłę, która oznacza wspólnotę z Bogiem na zawsze. Perły tworzą się w żywych organizmach małży zw. perłopławami jako gładka, szklista obrona przed raniącym ziarenkiem. I w ludzkim życiu to, co boli, może stać się miejscem tworzenia się perły modlitwy, wiary, miłości i nadziei w doświadczeniu Krzyża.
W trzeciej niedzielnej przypowieści porównuje Jezus Królestwo niebieskie do sieci zarzuconej w morze i zagarniającej ryby wszelkiego rodzaju. Z morza chaosu sieć Ewangelii wydobywa ludzi różnych: świętych i grzesznych, dobrych i złych, wyznawców szczerych i zakłamanych. Dopiero przy końcu połowu nastąpi ostateczne wyłączenie złych spośród sprawiedliwych. Na razie zła ludzka ryba może się poprawić, a i dobra – zepsuć. Doczesne wybory, czyny, decyzje sprzyjają wiecznemu dobru albo prowadzą w stronę rozpalonego pieca, w którym będzie płacz i zgrzytanie zębów. Nie do pozazdroszczenia jest więc los tych, którzy dla doraźnego interesu czynią zło z zawziętością i uporem. Przy tym źli lubią uzależniać i psuć innych, bo to wzmacnia ich władzę i daje poczucie siły spokoju zwycięskiej większości. Ów fałszywy spokój, zw. „świętym”, daje złudzenie pokoju, ale przecież „nie ma pokoju dla bezbożnych – mówi Pan” (Iz 48, 22). Mądrość prowadzi do pokoju. Uznanie społecznego panowania Jezusa Chrystusa Króla przez intronizację w odpowiedzi na detronizację daje pokój już teraz. Bóg dopuszcza, aby fałszywy pokój za cenę zła był burzony przez widzialne i odczuwalne znaki wojny jawnej, która jest bolesnym symptomem wojny ukrytej wypowiedzianej Bogu i ludziom.
Uczeń Chrystusa Króla staje się podobny do ojca rodziny, „który ze swego skarbca wydobywa rzeczy nowe i stare”, nową i starą mądrość zawartą w słowach Starego i Nowego Testamentu, którego znajomość pozwala odróżniać dobro od zła – żyć mądrze.
Ks. Stanisław Małkowski | | | Electra | 21.12.2024 12:57:36 |
|
|
| Strona: 1 / 1 strony: [1] |
<< Pierwsza | < Poprzednia | Następna > | Ostatnia >> |
Aby pisac na forum musisz sie zalogować !!! |
|